Rosjanie opóźniali konwój z Jarosławem Kaczyńskim?
Portal polskieradio.pl dotarł do nieznanych okoliczności dziwnej podróży z 10 kwietnia 2010, gdy Jarosław Kaczyński jechał na miejsce katastrofy prezydenckiego samolotu.
Z Witebska do granicy białorusko–rosyjskiej pędzili błyskawicznie, już na terenie Rosji autobus wiozący Jarosława Kaczyńskiego, który miał rozpoznać ciało brata, gwałtownie zwolnił.
Przebycie ponad 100-kilometrowej trasy z Witebska na miejsce tragedii zajęło polskiej delegacji - pilotowanej przez radiowozy – prawie 3 godziny.
Jak relacjonował na Twitterze uczestnik wyprawy europoseł Adam Bielan – Polacy wylądowali w Witebsku ok 18.00 polskiego czasu. Autobus, który miał zawieźć m.in. Jarosława Kaczyńskiego, Adama Bielana, Pawła Kowala i Adama Lipińskiego do Smoleńska, był konwojowany przez miejscowych milicjantów.
„Na prawie każdym skrzyżowaniu stoi białoruski milicjant i salutuje” – pisał o 18.56 na miniblogu Adam Bielan. „Bardzo sprawnie dojechaliśmy do białorusko-rosyjskiej granicy. Tam 40 minut sprawdzano nam dokumenty, mimo, że mieliśmy paszporty dyplomatyczne. W drodze do Smoleńska eskortowała nas już rosyjska milicja. Jechaliśmy bardzo wolno, około 25-30 km/h” – relacjonuje anonimowo jeden z uczestników polskiej delegacji. „Ponieważ wyglądało to na sabotaż zatrzymaliśmy się i spytaliśmy konwojujących nas milicjantów co się dzieje. Odpowiedzieli, że takie mają rozkazy” – opowiada nasz rozmówca.
Ok. 20 kilometrów przed Smoleńskiem polski autokar został wyprzedzony przez konwój, wiozący na sygnale premiera Donalda Tuska, który także jechał na miejsce tragicznego wypadku. Tusk wylądował w Witebsku przed godziną 19.00 czasu polskiego, kilkadziesiąt minut po przybyciu na Białoruś samolotu Jarosława Kaczyńskiego.
O 20.40 Bielan pisze na Twitterze: „Wjechaliśmy do Smoleńska. Strasznie się boję tego co zobaczymy”. Później polski autokar jeszcze przez pół godziny krążył po mieście, by w końcu dotrzeć do miejsca katastrofy. W tym czasie szef polskiego rządu rozmawiał z premierem Władimirem Putinem, obaj politycy złożyli kwiaty w miejscu tragedii Informacje o przebiegu podróży potwierdza portalowi polskieradio.pl poseł Adam Lipiński, który towarzyszył Jarosławowi Kaczyńskiemu. Nie chciał jednak ich komentować.
Piotr Paszkowski, rzecznik polskiego MSZ na razie nie komentuje informacji na temat okoliczności podróży przez Rosję konwoju Jarosława Kaczyńskiego. „Nic nie wiem o tej sprawie. Muszę się dowiedzieć od naszych ludzi. Przeważnie są jakieś uwarunkowania tego, ale nieczytelne dla tych ludzi, którzy znajdowali się w konwoju. Sprawdzę to w poniedziałek” – mówi rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych portalowi polskieradio.pl
**********************************************************************
Jak dla mnie wszystkie te wydarzenia, które miały miejsce po tragedii to jeden wielki śmiech na sali. Polacy w zasadzie pozwolili Rosjanom prowadzić w całości śledztwo. "Strona rosyjska zabiezpieczyła ...", "Strona rosyjska sprząta miejsce tragedii ...", "Strona rosyjska to...", "Strona rosyjska tamto...". Czy my zwariowaliśmy? Myślę, że minimum 70% Polaków wie, że Rosjanie maczali palce w tej tragedii. Większość nie chce dojść całej prawdy, bo i po co? Czy to była broń elektromagnetyczna, czy może zestrzelili samolot, czy może uszkodzili urządzenia w samolocie, czy wywołali mgłę? To nieistotne. Cała Polska o tym mówi, na wsi, w mieście, wszędzie. Wiadomo, że znajdzie się część ludzi, którzy mózgu używają niezwykle rzadko i często padają z ich ust hasła typu: "Spoko, mamy kaczkę upieczoną". Wiadomo, że są też zagorzali fani antypolskich partii politycznych, którzy wiedzą co się stało tak naprawdę, ale wspinają się na wysoki poziom obłudy i ciągle twierdzą, ze to wypadek i nie dociera do nich fakt, że jest bardzo dużo niejasności. Piszą na forach, ze to na 100% wypadek mimo, ze pewności nie mają. Jak ludzie piszą, że świat jest zły, że istnieją tajne organizacje rządowe, które bez wahania mogą kogoś zamordować to oni twierdzą, ze takie rzeczy to tylko na filmach, że organizacja typu "Firma" z Prison Break to tylko fikcja, że KGB jest w porządku itd. W Rosji rozbił się rosyjski samolot z Polską załogą na pokładzie. Śledztwo prowadzi strona rosyjska z przewodniczącym komisji, byłym funkcjonariuszem KGB. W telewizji żadnej wzmianki o zamachu tylko trąbienie o ociepleniu stosunków polsko-rosyjskich. Szczerze powiem, że niedobrze mi się robi jak widzę te hasła na pasku w kanałach informacyjnych: "Relacje polsko-rosyjskie stały się bezpośrednie". Co to jest? Ciągle jakieś zmyłki, jak pada jakieś podejrzenie, to dziennikarz zadaje pytanie i na tym się kończy. Jeśli chodzi o strzały na filmiku, wykręcanie żarówek na pasie itd itd. Z tego co obserwuje to w TV czasami ktoś o coś zapyta, ale kończy sie na tym, że będziemy "starali się" zapytać strony rosyjskiej o to. To jest jakaś totalna perfidia to zachowanie Rosjan. Nie odpowiadają na jasne pytania lub ściemniają coś i potem okazuje się, że kilku świadków widziało co innego. Oni wiedzą, że Polacy będą się bać i będą przystawać na wszystko. Za bardzo nawet nie muszą się wysilać, bo nigdy nie musieli. Od lat robią cyrki, a oni wiedzą i cały świat wie, że nic im nie można zrobić. Zobaczcie ile trwa odczyt skrzynek. Są filmy, których nikt za bardzo nie chce analizować. Nie macie wrażenia, że jest dużo niejasności, a media próbują czasami nieudolnie tuszować sprawę? Nie czujecie tego, że Rosja za tym stoi, a Polska się tej Rosji boi i wychodzi jak wychodzi? Sam fakt, że na szczeblu polityki i mediów nikt nikogo nie oskarża o zamach, nikt nie ma odwagi?
Użytkownik :::P:::i:::S::: edytował ten post 24.04.2010 - 01:29