'...Gdyby nawet Nie było Brzozy to i tak by uderzył w ziemię...'
Owszem, ale brzuchem, czyli tą częścią konstrukcji, która jest na to bardziej "przygotowana".
Nawet jeśli przyjąć że samolot jednak zderzył się z ta nieszczęsną brzozą to jedyny damage, który ona uczyniła to oderwanie skrzydła. Po impakcie z drzewem samolot leci dalej jeszcze cały. Leci, leci i wali w podmokły teren, w błoto, bagno, whatever. Załóżmy że wali odwrócony kołami do góry i szoruje plerami teren. I teraz: czy samolot był ze szkła, że rozpadł się na 60 tysięcy małych kawałków? Czy samolot szorując plecami bryzgał na lewo i prawo, w przód i w tył swoimi małymi kawałkami, że jego szczątki można znaleźć na tak rozległym terenie?
Tak dokładnie się stało, ponieważ konstrukcja górnej części kadłuba jest dużo cieńsza, niż dolnej. Obrót spowodował, że poszycie było prute pniami drzew, a "zawartość" wywlekana na zewnątrz. Nie jestem, podobnie jak Ty specjalistą badania przyczyn wypadków lotniczych i opieram się na dostępnym materiale, a nie na przekonaniach.
Jeżeli uda mi się znaleźć zdjęcie typu satelitarnego o rozdzielczości nadającej się do publikacji na forum i analizy, na pewno je tutaj wstawię. Dotychczasowe dostępne foty, robiono ziemniakiem i do niczego się nie nadają, a Maciarewicz oryginałów w sieci nie zamieści, bo upadnie jego hipoteza.
Na wysokości około 4–5m samolot uderzył w gruby pień brzozy końcem lewego skrzydła. Na skutek uderzenia koniec skrzydła długością około 4 metrów urwał się i spadł na ziemię za około 100m od tej brzozy. Samolot po stracie części lewego skrzydła zaczął odchylać się w lewo od obranego kursu, jednocześnie obracając się w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Przy tym kontynuował nabieranie wysokości. Szosę samolot mijał na wysokości 15–20m z bardzo dużym przechyłem – 120 stopni. Przelatując nad drzewami przy szosie, samolot zawadził o nie ogonem i stabilizatorem. W efekcie prawy stabilizator urwał się i spadł w odległości około 80m od szosy. Na odcinku za szosą samolot obrócił się o 180 stopni i z wysokości 15–20m gwałtownie runął w dół. Dalszy ciąg wypadku jest bardzo trudno odtworzyć. Pewne jest tylko to, że samolot uderzył dziobem, będąc już w pozycji podwoziem do góry. Właśnie takie położenie samolotu podczas upadku stało się przyczyną zagłady całej załogi i pasażerów. W momencie zderzenia się z ziemią ogon samolotu odłamał się i odwrócił dyszami silników do przodu. Silniki się urwały i wbiły w ziemię. Po kadłubie praktycznie nic nie zostało. Jego najmniej mocna górna część roztrzaskała się w momencie uderzenia o ziemię. Do tego, przejechał się po nim ciężki i trwały baldachim płatów górnych, który rozłamał się na dwie części i ślizgał się po ziemi podwoziem do góry. Jego połówki znalazły się najdalej od miejsca upadku.
Tyle wniosków wyciągnąłem. Nie zamierzam zresztą toczyć batalii o to, kto ma rację. Każdy i tak będzie się upierał przy swoim, prawda?
Użytkownik Staniq edytował ten post 12.04.2015 - 23:49