Postanowiłem zamieścić tekst do którego odnośnik podałem we wcześniejszym poście. Wpis zamieszczam w całości jako cytat, specjalnie nieocenzurowany
----> (zawiera wulgaryzmy, więc jeśli Ci to przeszkadza nie czytaj), dlatego, że oddaje on poziom desperacji autora/narodu.
*
"Rządzie, ministrowie... Chcecie podnieść VAT, a może warto zacząć od swoich kieszeni?Wiadomo już powszechnie - planowana jest podwyżka VAT. Pytanie - czy to nie jest łatanie powiększającej się dziury dobrem ogólnym, zamiast szukania powodów tej dziury?
Dolewanie coraz większej ilości wody, do coraz bardziej dziurawego dzbana.
Każdy zdrowo myślący człowiek wie, że sięganie głębiej po pieniądze do kieszeni podatników to wyjście powodujące ogólne (poza ławami parlamentarnymi) niezadowolenie. VAT jest wszędzie - w Twoich gaciach, w Twoich fajkach, nawet w Twoim laptopie czy komputerze, którego właśnie używasz. Niemal wszystko, co chcemy kupić jest opodatkowane VATem, co za tym idzie wszystko, co będziemy chcieli kupić, a co posiada ten podatek zdrożeje, od kilku do kilkudziesięciu złotych za sztukę...
Pytanie główne do tej mowy -
czy podnoszenie tego podatku nie przypomina średniowiecznych metod zapełniania skarbca?
Nie mam na świeżutką jagnięcinę
Pusty skarbiec, pusta kasa.
Czas ruszyć na prowincję
Niech chłopstwo zaciska pasaZaś chłopstwo z pewnością odpowie:
Czemu zawsze my?
Ile można nam zabierać?
I tak już najwięcej na kontynencie płacimy
Pora władzę zaorać!O co konkretnie chodzi... W planach jest podniesienie podatku VAT o 1%. Pytanie się pojawia - najpierw mieliśmy podatek 7%, musieliśmy w wielu miejscach dostosować go do Unii Europejskiej i podnieść go do 22%.
Teraz nagle okazuje się, że skok z 7% do 22% nic nie dał i trzeba go podnieść jeszcze o 1%.
Przykład, jak bardzo "kasowpierdalająca" jest nasza władzaDodatkowo okazuje się, że Polska, a raczej Polacy, są w czołówce państw w UE, które płacą na swoją władzę najwięcej. Poselskie zarobki, otrzymywane jedynie z bycia posłem, ministrem, premierem (bla bla bla...) są niemal w każdy wypadku, co najmniej 4-5 razy większe niż średnia pensja w Polsce. Tymczasem w innych krajach Unii Europejskiej ta różnica jest maksymalnie dwukrotna.
Ba... o ile dobrze pamiętam istnieje w UE państwo, którego posłowie
nic nie zarabiają, muszą się utrzymać z własnej pracy lub działalności. Ciekawe ile wówczas byłoby w Polsce chętnych na posła.
I co ciekawe, co niezmiernie ciekawe -
w tym kraju praktycznie każdy poseł ma wzorową frekwencję! U nas sami widzicie - puste ławy, niektórych od tygodni nie było w Sejmie. Ile panowie posłowie mają posiedzeń w miesiącu? Czy jest w Polsce przynajmniej jeden poseł, który czyni swój obowiązek z pasji i jest niemal na każdym głosowaniu?
Zarobki posłów, premierów, prezydentów stale rosną. Kilka lat temu przelicznik zarobków władzy został podniesiony o kilkadziesiąt złotych, co oznacza iż każdy "na wysokim stołku" zarobił od kilkudziesięciu do kilkuset złotych miesięcznie więcej. Dodatkowo całkiem niedawno znów chcieli podnieść sobie zarobki, jednak tym razem o kilkaset złotych na główkę.
Panie marszałku, wysoka izbo... Panie premierze, panie prezydencie.
Może zacznijcie od siebie?
Ilu z was zostanie, gdy obetniecie sobie pensje o połowę, zrezygnujecie z przywileju zwalania wszystkiego na budżet? Pociąg posiedzenie? Wykwintne śniadanie w drodze do Sejmu? Taksówka z Warszawy do Poznania?
Państwo przecież zapłaci!
Niby nic.
Niby to jedynie drobniaki, przy miliardach jakie brakuje. Ale jednak! Jednak gest wskazujący, iż skoro trzeba szukać oszczędności, to władza oszczędza również na sobie.
Panie Komorowski! Wkrótce dostanie pan do ręki prezydenckie insygnia... 17 000 złotych miesięcznie również. Pytanie dla pana - co pan zrobi z 170 000 złotych za rok pracy? Prezydent w Polsce jest jedynie figurantem, w dodatku jeżeli władza ma zarówno premiera, jak i prezydenta. A może gdyby tak dostał Pan 5 000 złotych na miesiąc? Co wówczas? Szok i oburzenie...
Panie i panowie posłowie...
Macie miesięcznie koło 10 000, wielu z was zarabia jeszcze posiadając własne biznesy, niektórzy z pewnością dochodzą do 40 000 miesięcznie. Jedni z was mają grube setki tysięcy w portfelu, inni albo są biedni jak mysz kościelna, albo robią nieźle w konia wpisując w oświadczeniach "oszczędności rzędu 100 USD i 100 EUR".
Naprawdę... zacznijcie od siebie, szukając u siebie dziury, gdzie kasa wypływa do prywatnych kieszeni z naszych wspólnych podatków. Ostatnie pytanie do tej mowy...
Czy czeka nas druga Grecja?Kilka milionów Polaków mieszka na granicy ubóstwa. Emerytom brakuje do pierwszego, wielu z nich zostaje kilkanaście złotych miesięcznie na wydatki niezwiązane z przeżyciem. Kto zarobi na podwyżce VATu? Władza? Oszuści? Kombinatorzy?
W rzeczywistości nikt, dziury w finansach to nie załata, a jedynie spowoduje, że do dziurawego dzbana będziemy dolewać więcej wody - a czym jej więcej, tym wycieka szybciej.
Czemu porównanie do Grecji, mimo że to oni muszą mocno zaciskać pasa, a nie my?
Polacy... większość z Was nie może sobie pozwolić na żadne poważniejsze wydatki, większość z was żyje na kredyt, albo ledwie ma do pierwszego. Wierzcie mi lub nie - kiedyś przyjdzie moment, gdy ludzie wyjdą na ulice. Nie pojadą do Warszawy, by iść ulicą z transparentami... Przyjadą z kamieniami, jajkami, petardami z chęcią wzniecenia zamieszek. Wielu życie przy aktualnym stanie podatków, opłat i urzędów doprowadza do desperacji.
Mnie również.
Dawniej mogłem znaleźć pracę, nie musiałem się obawiać o studenckie zniżki, płaciłem 7% VATu... Dziś nie starcza do pierwszego.
Przyznam otwarcie - lata temu, byłem wyborcą PO. Poparłem zarówno w wyborach regionalnych, jak i prezydenckich (nie w tych, w poprzednich). Dziś jestem w pierwszej linii, zdesperowany, pierwszy chętny do tego by chodź by jutro pojechać do Warszawy.
I co zrobić, panie i panowie?
Rzucić jajem i petardą w Sejm i Kancelarię Premiera.
Czy to nawoływanie do zniszczenia mienia i nienawiści?Nie... to desperacja. Osoby na Wiejskiej niejednokrotnie pokazały iż pochody z transparentami ich nie interesują (na czele z Jarkiem i aferą z pielęgniarkami). W wypadku, gdybym przyjechał na dużą manifestację, a przede mną stanął policjant z tarczą... Podszedłbym do niego i zapytał - ile mu zostaje do pierwszego, po wydatkach, kiedy ostatnio miał podwyżkę, czy ma perspektywy oprócz stania z tarczą i pałką. Jak chłop z chłopem, nie jak wkurwiony manifestant drący się JP.
Zaproponowałbym mu piwo po pracy. To nie oni są przeciw nam."
źródło*Mam nadzieję, że moderacja oszczędzi powyższy cytat, no i mnie.