Skocz do zawartości


Unia Europejska umiera powoli


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
93 odpowiedzi w tym temacie

#1 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

*
Popularny

06:44, 30.08.2010 /PAP

"Unia Europejska umiera powoli"


SPOJRZENIE POLITOLOGA ZZA OCEANU

- Unia Europejska umiera, nie dramatyczną lub nagłą śmiercią, lecz tak powoli - to teza znanego politologa Charlesa Kupchana z Rady Stosunków Międzynarodowych (CFR). Europejczycy wracają do tendencji nacjonalistycznych, a USA mogą stracić ważnego partnera na świecie, twierdzi Amerykanin. Winne ma być między innymi jej rozszerzenie na Polskę.
- Patrząc przez Atlantyk możemy pewnego dnia zdać sobie sprawę, że projekt europejskiej integracji, którą przez pół wieku uważaliśmy za przesądzoną, już nie istnieje - pisze Kupchan w niedzielnym "Washington Post".

Słabość Europy

Autor przypomina, że słabość UE ma podłoże gospodarcze w postaci niedawnego kryzysu finansowego wynikającego z zadłużenia wielu krajów członkowskich. Podkreśla jednak, że jej przyczyny są głębsze.

- Kłopoty ekonomiczne bledną przy poważniejszej chorobie: od Londynu, poprzez Berlin, do Warszawy, Europa przeżywa powrót do nacjonalizmu w swym życiu politycznym. Jej kraje zażarcie walczą o odzyskanie suwerenności, którą kiedyś chętnie poświęciły w dążeniu do wspólnotowego ideału - pisze Kupchan.

- Wydaje się, że dla wielu Europejczyków wspólne dobro nie ma już znaczenia. Zastanawiają się, co Unia im daje, i zapytują, czy jest to warte zachodu. Jeżeli trendy te będą trwały, mogą zaprzepaścić jedno z największych osiągnięć XX stulecia: zintegrowaną Europę, żyjącą w pokoju i próbującą być mocarstwem jako spójna całość. Rezultatem tego byłby zbiór pojedynczych krajów skazanych na geopolityczną nicość - oraz pozbawienie USA partnera, który chce i jest w stanie ponosić ciężary globalnych powinności - czytamy w artykule.

Partykularyzm wizji

Jako przejawy wspomnianego trendu autor przytacza takie fakty, jak opór Niemiec przeciw ratowaniu Grecji przed bankructwem. Mianowanie na stanowiska prezydenta i ministra spraw zagranicznych UE polityków nikomu nieznanych, "którzy nie zagrożą władzy przywódców krajów Unii".

Przypomina też odrzucenie w 2005 r. traktatu konstytucyjnego przez Holandię i Francję w drodze referendów powszechnych. Następcą tego traktatu jest Traktat Lizboński, "rozwodniony w stosunku do traktatu poprzedniego".

Zwraca też uwagę, że w Wielkiej Brytanii doszli do władzy konserwatyści "znani ze swej eurofobii", a w kilku innych krajach UE sporo głosów w wyborach zdobyli ksenofobiczni nacjonaliści. Na przykład Partia Jobbik na Węgrzech, która w wyborach parlamentarnych zwiększyła liczbę swoich mandatów do 47 z zaledwie dziewięciu w wyborach w 2006 r.

Nowe pokolenie

Zdaniem Kupchana, powrót do tendencji nacjonalistycznych w Europie jest przede wszystkim produktem zmiany pokoleniowej. Po generacji uformowanej przez doświadczenie II wojny światowej, która dążyła do integracji Europy jako antidotum na nacjonalizmy prowadzące do krwawych wojen, do głosu doszło młodsze pokolenie, dla którego UE nie ma już takiego znaczenia. Dowodzą tego m.in. badania opinii publicznej we Francji, gdzie obywatele w wieku powyżej 55 lat są, statystycznie biorąc, dwa razy bardziej skłonni widzieć Unię jako gwaranta pokoju niż osoby w wieku poniżej 35 lat.

Inny czynnik, który wzmocnił siły odśrodkowe w UE to według publicysty jej rozszerzenie na wschód i na południe.

- Nowi jej członkowie z Europy Środkowej, którzy cieszyli się pełną suwerennością dopiero po upadku komunizmu, nie mają zbytniej ochoty z niej rezygnować - pisze Kupchan. Powołuje się przy tym na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który według niego po objęciu urzędu w 2005 roku powiedział, że Polaków interesuje przyszłość Polski, a nie Unii Europejskiej.
Skarłowacenie

Kupchan pesymistycznie przewiduje, że Unia Europejska będzie się stawać coraz bardziej fikcją jako "unia".

- Polityka Europy będzie się stawać coraz mniej europejska i coraz bardziej narodowa, aż UE stanie się unią tylko z nazwy. Niektórym może się to nie wydawać wielką stratą, ale w świecie, który pilnie potrzebuje zbiorowej woli, dobrobytu i siły UE, rozdrobniona i skierowana ku sobie Europa będzie stanowić historyczną porażkę - pisze.

- Unia Europejska potrzebuje dziś nowej generacji przywódców, którzy potrafią tchnąć życie w projekt, któremu niebezpiecznie zagraża wygaśnięcie. Jak na razie, nigdzie ich nie widać - konkluduje autor.

mk/mtom

Źródło: www.tvn24.pl


Czas najwyższy na smierć tego kolosa na glinianych nogach. Nikt normalny nie chce stac się niwolnikiem kilku moznych bogaczy tego świata, którzy dążą do tego by nas zniewolić między innymi przez takie sztuczne twory jak UE.

Użytkownik Sentinel edytował ten post 30.08.2010 - 11:24

  • 9

#2

Mischakel.

    Ataman

  • Postów: 762
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Upadek UE będzie świętem Europy i zwycięstwem rozumu nad głupotą biurokracji. Na wypadek wojny i tak każde państwo walczyłoby w obronie swojego terytorium, a nie kochanych braci Europejczyków z którymi koniec końców wcale tak wiele ich nie łączy.
Druga sprawa to wspomniana Grecja. Niemcy zachowali po prostu zimną krew, bo dlaczego mają płacić za to, że jakiś kraj niczym nierozgarnięty młodzian się zadłużył? Unia to nie jakiś dobry bożek, który może sobie pozwolić na bezinteresowną pomoc. Pieniądze z nieba nie spadną.
Niech umrze i da żyć Europie normalnym trybem. Może kiedyś powstanie jakiś inny, silny i racjonalny twór integrujący Europę, a nie taki teatrzyk.
  • 14

#3

mylo.

    Altair

  • Postów: 4511
  • Tematów: 83
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

UE w takiej postaci jaka kreuje się teraz jest porażką. Biurokratyczne rządy ucisku są złe.

Jednak trzeba pamiętać. Europa podzielona jest za słaba by liczyć się w światowej polityce. USA i Chiny są kilkakrotnie silniejsze niż jakikolwiek kraj europejski. Będziemy znaczyć mniej niż mało. Nie posiadamy surowców, jesteśmy cholernie zadłużeni. Europa podzielona może stać się zaściankiem światowej polityki.
  • 6



#4 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Pewne rzeczy nie dzieją się same. Czy kiedyś ktoś wierzący w teorie spikową świata sprawdzał np. tak prozaiczną rzecz jak lokalizacja Agencji FRONTEX w Warszawie i firmy Rotchilde Polska Sp. z. o. o. ???

Frontex Rondo ONZ 1 Warszawa
Rotchild Polska Sp. z. o. o. Rondo ONZ 1 Warszawa

i zapewniam Was, że nie jest to czysty przypadek. Frontex to taka straż graniczna UE a firma Rotchild ma za zadanie przejmowanie intratnych interesów w naszym kraji i ich konsalidację w megakorpo rodzinnego interesu Rotchildów. A UE jest tylko elementem, etapem w działaniach tych wybrańców świata na drodze do .... no właśnie do czego?
  • 0

#5

noxili.
  • Postów: 2850
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Pewne rzeczy nie dzieją się same. Czy kiedyś ktoś wierzący w teorie spikową świata sprawdzał np. tak prozaiczną rzecz jak lokalizacja Agencji FRONTEX w Warszawie i firmy Rotchilde Polska Sp. z. o. o. ???

Frontex Rondo ONZ 1 Warszawa
Rotchild Polska Sp. z. o. o. Rondo ONZ 1 Warszawa



Rondo ONZ 1 Warszawa

Dołączona grafika
Biurowiec jak sama nazwa wskazuje słuzy do wynajmu na biura dla róznych firm. Spis firm z siedzibami w Rondo ONZ 1 ma w Panoramie firm ... 7 stron :mrgreen:
  • 1



#6

nexus6.
  • Postów: 1234
  • Tematów: 14
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Geopolityczna nicość to tragedia dla megalomanów i dobrobyt normalnych obywateli. ZSRR było mocarstwem, a Luksemburg politycznie praktycznie nie istnieje. Nie wiem jak wy, ale ja wolałbym się urodzić w Luksemburgu. Jedyne czego trzeba Europie to solidnego sojuszu militarnego.
  • 0

#7 Gość_Swordsman

Gość_Swordsman.
  • Tematów: 0

Napisano

Eeee, ooo, eee czy ktoś tu pozapominał o plusach z bycia w UE? Naprawdę wam się zdaje, że jako tako byśmy stanęli na nogi bez pieniędzy UE? Już nawet nie piszę o tych drogach czy obiektach finansowanych w znacznej większości przez inne kraje unii.
  • -4

#8

nexus6.
  • Postów: 1234
  • Tematów: 14
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Eeee, ooo, eee czy ktoś tu pozapominał o plusach z bycia w UE? Naprawdę wam się zdaje, że jako tako byśmy stanęli na nogi bez pieniędzy UE? Już nawet nie piszę o tych drogach czy obiektach finansowanych w znacznej większości przez inne kraje unii.


Naprawdę nie rozumiem tego robienia z Polski dziada Europy. Po I WŚ udało się stanąć na nogi, po II mimo opresji ze strony ZSRR też. Według propagandy ZSRR bardzo pomagał Polsce, nawet sfinansował PKiN w 100%. Teraz jest, że UE pomaga, a tak naprawdę doi kasę na wszelkie możliwe sposoby. W prostym bilansie płatniczym nie są uwzględnione np. koszty ochrony granic zewnętrznych UE, brak wpływów z tytułu ceł, limity produkcyjne, koszty dostosowania prawa do wymogów UE, koszty biurokracji.

A co do samych dotacji, Polska może się ubiegać w najbliższych latach o 40 mld zł/rok. Ile % z tego uda się wykorzystać? W poprzednich latach nie było z tym najlepiej. Żadne państwo w historii UE nie wykorzystało więcej niż nieco ponad 70% przyznanych kwot. Media uprawiają propagandę w której biorą potencjalne kwoty i mówią, że Polska 4 razy więcej otrzyma niż wpłaci. W praktyce bezpośredni bilans płatniczy z UE jest dużo mniej korzystny. W okresie 2004-2009 Polska wpłaciła do UE ok 55 mld zł, a otrzymała ok 122 mld zł czyli nieco ponad 2 razy więcej niż wynosi składka (udało się wykorzystać trochę ponad 50% przyznanych kwot). Cały budżet Polski to obecnie ok 300 mld zł. Obsługa długu będzie kosztowała ok 42 mld zł, czyli tyle ile wynoszą potencjalne kwoty dotacji z UE. Wystarczyło po kilkuset latach zaborów i niewoli uniezależnić wreszcie politykę monetarną i finansową od wpływów międzynarodowych i Polska była by krainą mlekiem i miodem płynącą. Niestety niewolnicza mentalność wrosła już chyba Polakom w krew, podchodzą do wszystkiego kompletnie bez wiary.

A teraz pomyślmy o członkostwie w UE długofalowo. Jeśli Polska ma się dzięki tym dotacjom wzbogacić to potem na członkostwie w UE będzie już tylko tracić. Jeśli ma czerpać korzyści to musi pozostać wiecznym biedakiem. Jaki jest zatem strategiczny sens członkostwa w aspekcie ekonomii? Żaden.
  • 9

#9 Gość_Dolg

Gość_Dolg.
  • Tematów: 0

Napisano



Użytkownik Dolg edytował ten post 10.10.2010 - 12:20

  • 2

#10 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Maciej Nowicki 02 listopada 2010 17:56, ostatnia aktualizacja 17:56

Zachód zbankrutuje za 10 lat

Musimy jak najszybciej opracować plan na wypadek katastrofy – twierdzi Jacques Attali, główny doradca ekonomiczny Nicolasa Sarkozy’ego, w rozmowie z Maciejem Nowickim
Europa:

W jakiej fazie kryzysu jesteśmy dzisiaj?
Jacques Attali:
Kryzys się nie skończył – bardzo dużo do tego brakuje. Przecież zasadnicze problemy nie zostały rozwiązane, nie wprowadzono żadnych regulacji na skalę globalną. Druga fala kryzysu przejawi się dramatycznym spadkiem wartości w sektorze bankowym, masowymi bankructwami w przemyśle na zasadzie domina, a inflacja może przybrać charakter globalny – nie oszczędzi dosłownie nikogo. Bezrobocie wzrośnie, umowy o pracę będą miały coraz bardziej tymczasowy charakter, będą się mnożyły plany socjalne, eksmisje w Stanach Zjednoczonych przybiorą na sile, mimo że już dzisiaj sytuacja jest dramatyczna...

Europa: Przecież ogromna część światowych gospodarek już teraz radzi sobie bardzo dobrze...
Jacques Attali:
Oczywiście, że nie ma dziś żadnego kryzysu w Chinach, Indiach, pozostałych krajach Azji. I w ogóle prawie nigdzie poza Zachodem. Ale gospodarki wschodzące nie mogą być jedynym motorem odbicia na skalę światową – to po prostu nie wystarczy. Kraje OECD [Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju – przyp. red.], tzw. kraje bogate, są wyczerpane, zmęczone i wybrały życie na kredyt. W rezultacie zapłacą za to wszyscy. Sytuacja jest dramatyczna. I, co gorsza, wszystko to było do przewidzenia, wielokrotnie przed tym ostrzegano. Scenariusz obecnych wydarzeń bardzo łatwo zrozumieć: do początku lat 80. mieliśmy do czynienia ze wzrostem na wyjątkową skalę. Potem Zachód dostał zadyszki. Zmęczony, borykający się z kryzysem demograficznym, przestał się rozwijać, nie godząc się jednocześnie na obniżenie poziomu życia, co powinno stanowić naturalną konsekwencję tego stanu rzeczy...

Europa: Stąd postawił na kredyt...
Jacques Attali:
Tak, zaczął pożyczać na gigantyczną skalę, nieznaną dotąd w historii. W Japonii, Stanach Zjednoczonych, Europie długi – prywatne i publiczne – nieustannie rosły. Mamy dziś do czynienia z przedziwną sytuacją: bogaci żyją za pieniądze biednych. Chińczycy, zarabiający według standardów zachodnich grosze, niemal połowę swoich dochodów przeznaczają na finansowanie amerykańskich urzędników, którzy zarabiają niemal 10 razy więcej od nich. Politycy uważają, że stanie się coś niespodziewanego, że te wszystkie wierzytelności w jakiś cudowny sposób znikną. Ale na nic podobnego nie powinni liczyć, to tylko mrzonki. Moim zdaniem ruina Zachodu stanowi całkiem realny scenariusz, choć mało spodziewany. Miejmy jednak nadzieję, że politycy uświadomią sobie, że ruina jest prawdopodobna, że jej nieuchronna bliskość przywoła w końcu zasadę rzeczywistości. Że Europa i Stany Zjednoczone przestaną w końcu tylko pożyczać, zachowując się jak dwie stare dziwki, kłócące się o ostatnich klientów, którzy lecą jeszcze na ich wątpliwe wdzięki.

Europa: Ale na razie pozostaje pan pesymistą.
Jacques Attali:
Wszystko dzieje się tak, jakby państwa przyparte do muru chciały jeszcze więcej pola oddać rynkom, pożyczając od nich kolejne sznury, na których same potem zawisną, jeśli dzisiejsze stopy procentowe pójdą do góry.

Ciąg dalszy:www.newsweek.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 11.03.2011 - 09:14

  • 2

#11

nexus6.
  • Postów: 1234
  • Tematów: 14
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ludzie, którzy doprowadzili do kryzysu będą teraz opracowywać rozwiązanie. To ja proponuję rząd światowy i centralnie sterowaną gospodarkę z wiodącą rolą zachodnich potęg - Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i USA.

No ale przynajmniej trafnie określił siebie prostytutką....
  • 1

#12 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

po. PAP 12 marca 2011 13:47, ostatnia aktualizacja 23:30

"FT": „Europejscy przywódcy nie mogą dłużej udawać,
że wszystko będzie dobrze”


Financial Times” bezlitośnie punktuje ostatnie spotkanie szefów strefy euro. W komentarzu redakcyjnym nazywa je "straconą okazję" uporania się z najważniejszymi przyczynami kryzysu finansowego.

Według brytyjskiej gazety ekonomicznej „Financial Times”, szczyt przywódców strefy euro nie miał niczego lub bardzo mało nowego do powiedzenia w sprawie "słabej kondycji europejskich banków i spektakularnie niewłaściwego lokowania kapitału przez sektor prywatny, który przyczynił się do kryzysu, z którym borykają się państwa na obrzeżach eurostrefy".

"Europejscy przywódcy nie mogą dłużej udawać, że wszystko będzie dobrze, jeśli tylko wzmocni się politykę zaciskania pasa i przyjmie nowe zasady polityki fiskalnej, którym brak mechanizmów egzekwowania" - napisano w komentarzu.
"Gdyby wszystkie państwa eurostrefy w latach 1999-2009 skrupulatnie stosowały się do paktu o stabilizacji i wzroście UE i, co więcej, wprowadziły w życie wszystkie zalecenia okrytej złą sławą strategii lizbońskiej ws. konkurencyjności, to czy zapobiegłoby to kryzysowi? Z pewnością nie" - ocenia "FT".

"Politycy eurostrefy nadal nie chcą przyznać, że kryzys zadłużenia ma swe źródło nie tylko w błędach politycznych rządu irlandzkiego i innych, ale także w tym, że banki niemieckie i te w największych gospodarkach eurostrefy były równie skłonne, co banki greckie, portugalskie i irlandzkie do zaangażowania się w zuchwałe pożyczki i podejrzane inwestycje" - podsumowuje dziennik.

Kolejny szczyt 24-25 marca w opinii gazety będzie musiał zmierzyć się z tym problemem.

W piątek eurostrefa przyjęła tzw. pakt o konkurencyjności, przewidujący m.in. liberalizację sztywnych rynków pracy, wprowadzenie mechanizmów wolnorynkowej konkurencji do sektora usług i pobudzenie wydajności pracy. Polityka fiskalna ma być ściślej koordynowana.

Od przyjęcia paktu i wzięcia na siebie zobowiązań kontynuowania działań prowadzących do redukcji deficytu i długu m.in. przez Grecję, Irlandię i Portugalię grupa państw północnoeuropejskich na czele z Niemcami zgodziła się powiększyć europejski fundusz stabilizacyjny.

Źródło: www.newsweek.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 13.03.2011 - 08:58

  • 1

#13

antietam.
  • Postów: 320
  • Tematów: 114
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 34
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

O ile sam pomysł utworzenia wspólnoty gospodarczej, mającej konkurować ze światowymi gigantami wydaje się być całkiem rozsądnym rozwiązaniem, o tyle późniejsza centralizacja, ponadnarodowa biurokracja, jednolite przepisy prawne, a także wyższość Haskiego Trybunału Sprawiedliwości nad prawem stanowionym lokalnie zaczynają zabijać Unię od zewnątrz.

Wiele państw jest w stanie zaakceptować ograniczenia wynikające z uwarunkowań gospodarczych, problemem jest natomiast sfera w którą Unia zaczęła się wtrącać kilka lat temu - sfera duchowości, wiary, dumy narodowej.

Europę tworzą kraje ktorych historia liczy ponad tysiąc lat, obłożone lokalnymi uwarunkowaniami, i wymysły biurokratów z Brukseli mają się nijak do rzeczywistości. Ewidentnie lewacka i politycznie poprawna polityka Unii obróciła się przeciwko niej. Normalni ludzie mają dosyć agresywnego propagowania mniejszości seksualnych, specjalnych praw dla pasożytniczych i agresywnych emigrantów muzułmańskich. Nie dziwi mnie więc wzrost nastrojów nacjonalistycznych obserwowany od kilku lat, stanowi wszak on naturalną odpowiedz na obecną politykę Brukseli.
  • 5



#14

slawek13.
  • Postów: 140
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

TEN sztuczny twór powinien już się dawno rozpaść, oczywiście przez biurokracje itd.
A kraje europejskie same rywalizując ze sobą umocnią swoją pozycje na świecie .
Przynajmniej niektóre.Pytanie za 100pkt : czy Polska się umocni czy wręcz odwrotnie.
  • 1

#15 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

10 marca 2011 - Marek Ostrowski

UE konta Kadafi: 0:1


Europa się rozsypuje na libijskich piaskach

W obliczu dramatycznych wydarzeń w Libii Unia Europejska zawodzi.

Powstanie libijskie przeciw Kadafiemu trwa już czwarty tydzień. Zginęły tysiące ludzi, prawie 200 tys. uciekło z kraju. Europejska opinia publiczna sympatyzuje z powstańcami, potępiając dyktatora, który utracił jakąkolwiek legitymację do rządzenia, gdyż brutalnie atakuje własną ludność. Międzynarodowy Sąd Karny wszczął przeciw niemu postępowanie pod zarzutem popełnienia zbrodni przeciw ludzkości. Kraj przeżywa katastrofę humanitarną. Wielu ekspertów europejskich publicznie zdyskwalifikowało Kadafiego sugerując, że jego stan mentalny wskazuje na powrót do czasów, kiedy popierał terroryzm międzynarodowy. Koordynator polityki zagranicznej największej partii w Parlamencie Europejskim (Partii Ludowej), Elmar Brook mówi, że Unia Europejska powinna wszystkich środków by wspomóc demokratycznych Libijczyków w pokonaniu wojsk, które dzięki przekupstwu, zastraszeniu i manipulacjom plemiennym ciągle popierają Kadafiego.

W obliczu tych dramatycznych wydarzeń Unia Europejska zawodzi. Powołała urząd „ministra spraw zagranicznych”, panią Ashton, która nawet na polu gestów symbolicznych pozostaje w cieniu. Zbiera się w piątek Rada Europejska (szefowie państw i rządów „27”), która ma sytuację omówić. Ale już dziś widać, że poprzedzające Radę gremium ministerialne nie doszło do żadnego wspólnego stanowiska. Z 27 krajów – dwa znaczące – Francja i Portugalia oficjalnie uznały Libijską Radę Narodową, namiastkę nowego rządu libijskiego, usiłującego obalić dyktatora. Rada Narodowa jest jednak słaba, nie dysponuje wystarczającymi środkami obrony przed atakami lotniczymi. Dlaczego tylko dwa kraje? Może Paryż i Lizbona powinny poczekać na Europę? A może – w duchu solidarności walczących z dyktatorem – Unia nie powinna zwlekać ze wspólnym uznaniem Libijskiej Rady Narodowej? Większość krajów unijnych nie wie co robić bądź waha się z całkowitym zerwaniem z dyktatorem na wypadek, gdyby miał on jednak się utrzymać na jakiejś części terytorium Libii. Wspólna polityka europejska – nawet wobec regionu, jak się wydawało nie wywołującego takich emocji jak Rosja czy Chiny – zupełnie dziś nie istnieje.

Podobnie jest z pomocą powstańcom. Nie należy posyłać do Libii europejskiego wojska, gdyż udział w grożącej wojnie domowej na pełną skalę nie przyniósłby niczego dobrego. Jednak ochrona powstańców przed bombardowaniami lotniczymi byłaby aktem słusznym. Jak się wydaje, Stany Zjednoczone, może i Sojusz Atlantycki, podjęłyby się zadania osłony lotniczej dla ludności cywilnej. Jednak Waszyngton – sparzywszy się bardzo na interwencji przeciw dyktaturze Saddama Husajna w 2003 r. (mandat społeczności międzynarodowej był wówczas bardzo niejasny), słusznie czeka na decyzję Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych. Tylko ona nadałaby strefie zakazu lotów libijskich charakter prawa międzynarodowego. Na to znów nie ma pełnej zgody, Unia Europejska nie wypowiada się jasno w tej sprawie. Szkoda.

Jeśli tak będzie dalej, źle to wróży przyszłości naszej Unii.

Źródło:
www.polityka.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 13.03.2011 - 23:07

  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych