Skocz do zawartości


Unia Europejska umiera powoli


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
93 odpowiedzi w tym temacie

#31 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Ciąg dalszy wiadomości z Irlandii

16:29, 13.07.2011 /PAP

Druga noc awantur. 40 rannych policjantów
ZAMIESZKI: KATOLICY KONTRA ORANŻYŚCI

40 północnoirlandzkich policjantów zostało rannych w ciągu dwóch nocy zamieszek w katolickich dzielnicach Belfastu. Zamieszki wywołał przemarsz protestanckich oranżystów. Aresztowano 26 osób.
Zastępca komisarza północnoirlandzkiej policji PSNI Alistair Finlay podał w środę, że do tej pory aresztowano 26 osób podejrzewanych o udział w rozruchach. Wśród nich są ludzie postrzeleni plastikowymi kulami. Zgłosili się sami, ponieważ na skutek odniesionych obrażeń wymagali hospitalizacji. Finlay powiedział, że policjanci z kolei mają rany cięte, potłuczenia, oparzenia i urazy kręgosłupa szyjnego.

Butelki, petardy, kamienie

We wtorek w Ardoyne, zamieszkanej przez katolickich nacjonalistów dzielnicy północnego Belfastu, doszło do starć demonstrantów z policją po zakończeniu dorocznego pochodu członków Związku Orańskiego demonstrującego lojalność wobec korony brytyjskiej. Zajścia wywołało około 200 nacjonalistów. Policjantów obrzucono butelkami z benzyną, odłamkami gruzu, petardami i kamieniami. Policja użyła pocisków gumowych i plastikowych.

Do zajść w Ardoyne doszło także w poniedziałek wieczór, gdy policja w przeddzień marszu zabezpieczała trasę. 22 policjantów odniosło wtedy obrażenia. Protestujący rzucali race i kamienie. Przeciwko około 200 demonstrantom w katolickich dzielnicach zachodniego Belfastu policja użyła plastikowych kul i armatek wodnych.

Pamięć historyczna wiecznie żywa

We wtorek kilkadziesiąt tysięcy irlandzkich protestantów wzięło udział w marszach z okazji święta "The Twelfth", czyli Dwunastego Lipca. Organizuje je Związek Oranżystów (Orange Institution) w rocznice tzw. Chwalebnej Rewolucji (1688-89) i zwycięstw protestanckiego króla Wilhelma Orańskiego nad katolickim królem Jakubem II w bitwach nad rzeką Boyne (1690) oraz pod Aughrim (1691). Bitwa pod Aughrim ostatecznie przypieczętowała klęskę irlandzkich katolików służących w wojsku Jakuba II Stuarta, dążącego do przywrócenia w kraju monarchii absolutnej i katolicyzmu. Z tej okazji oranżyści urządzają parady ze sztandarami i orkiestrą, spotykają się na festynach i w różnych formach okazują lojalność wobec monarchii brytyjskiej.

Przez katolików parady odbierane są jako przejaw protestanckiego triumfalizmu. Trasa niektórych pochodów przebiega przez dzielnice zamieszkane w większości przez katolików. Od kilku lat wydawaniem zgody na doroczne przemarsze zajmuje się specjalna komisja.

jk\mtom

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 13.07.2011 - 17:33

  • 0

#32 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Ciag dalszy rozpadu strefy Schongen. Tym razem na granicy niemiecko - polskiej w Guibunie (woj. lubuskie).

13:57, 14.07.2011 /Die Welt, Gazeta Lubuska

Burmistrz Guben chce kontroli na granicy z RP
WALKA Z PRZESTĘPCZOŚCIĄ CZY O GŁOSY WYBORCÓW?

Burmistrz niemieckiego granicznego Guben chce przywrócenia kontroli na granicy z Polską. Klaus-Dieter Hübner twierdzi, że pomoże to w walce ze wzrostem przestępczości w mieście. Niemiecka policja podchodzi do tego pomysłu sceptycznie, podobnie jak inni niemieccy politycy. Polska strona nie kryje zaskoczenia. Co ciekawe, Hübner należy do liberalnej FDP, której członkami są szef MSZ Guido Westerwelle i pełnomocnik rządu ds. stosunków z Polską Cornelia Pieper.


Klaus-Dieter Hübner twierdzi, że wzywając do przywrócenia kontroli granicznych, chce też wywołać dyskusję i wywrzeć nacisk na wymiar sprawiedliwości, aby bardziej zdecydowanie walczyć z przestępczością. Mówię w imieniu wielu miast regionu przygranicznego. Liczba kradzieży w minionych miesiącach obciąża działalność miejscowych przedsiębiorców i szkodzi rozwojowi turystyki.

Osamotniona inicjatywa?

- Mówię w imieniu wielu miast regionu przygranicznego. Liczba kradzieży w minionych miesiącach obciąża działalność miejscowych przedsiębiorców i szkodzi rozwojowi turystyki - powiedział jednej z lokalnych gazet. Ale na przykład burmistrz innego granicznego miasta, Frankfurtu nad Odrą, nie podziela zdania Hübnera. Podobnie jak władze landu Brandenburgii. Krytycznie propozycję przywrócenia kontroli na granicy ocenia rzecznik policji federalnej Jens Schobranski. Niemiecka policja twierdzi też, że do przywrócenia kontroli po prostu nie jest już przygotowana kadrowo.

Polacy zaskoczeni


Jednocześnie burmistrz Guben zapewnia, że chce rozszerzenia współpracy z Polską, a zwłaszcza z sąsiednim Gubinem. - Guben i Gubin potrzebują siebie nawzajem. Ale jeśli wzrost kradzieży zagraża rozwojowi turystyki i gospodarki, a obywatele nie czują się już bezpieczni, to trzeba o tym powiedzieć - mówi Hübner.
Burmistrz Guben psuje aurę wokół naszej współpracy i nie jest to jego pierwszy tego rodzaju występ. Choćby przypomnijmy sprawę tzw. nielegalnego mostu, gdy udawał, że dziwi się, że w Polsce też obowiązuje jakieś prawo. FDP przechodzi kryzys i w czasie, gdy w Europie prawica się radykalizuje próbuje pan burmistrz się w to wpisać. Burmistrz Gubina Bartłomiej Bartczak jest zaskoczony wypowiedzią swojego niemieckiego kolegi, mimo że przyznaje, iż sądził, że niczym już go nie może zadziwić. Odczytuje te wypowiedzi jako element walki politycznej w Niemczech. Hübner należy do tracącej poparcie partii FDP i kokietuje tradycyjnie antypolski elektorat centroprawicowy. Zaskoczeni są też polscy policjanci, którym niemieccy koledzy o wzroście zagrożenia polską przestępczością nie mówili.

Populistyczna zagrywka?

Czesław Fiedorowicz, były prezes Euroregionu Sprewa-Nysa-Bóbr, obecnie radny sejmiku lubuskiego, mówi "Gazecie Lubuskiej": "Burmistrz Guben psuje aurę wokół naszej współpracy i nie jest to jego pierwszy tego rodzaju występ. Choćby przypomnijmy sprawę tzw. nielegalnego mostu, gdy udawał, że dziwi się, że w Polsce też obowiązuje jakieś prawo. FDP przechodzi kryzys i w czasie, gdy w Europie prawica się radykalizuje próbuje pan burmistrz się w to wpisać".

Fiedorowicz zastanawia się nad napisaniem listu w tej sprawie do partyjnych kolegów Hübnera z FDP: ministra spraw zagranicznych Guida Westerwelle i Cornelii Pieper, pełnomocnika rządu ds. stosunków z Polską.

//gak/k

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 14.07.2011 - 17:29

  • 0

#33

nexus6.
  • Postów: 1234
  • Tematów: 14
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Niby coś o czym wszyscy wiemy, ale ładnie opisane i rozszerzone.

Machaj: Choroba europejskich oczu

Déjà vu

Osoby odpowiedzialne za redagowanie komunikatów europejskich władz i instytucji mają ostatnio teoretycznie sporo do roboty. „Sporo”, ponieważ co chwilę pojawiają się oficjalne ważne notyfikacje z ich strony, a „teoretycznie”, ponieważ właściwie są to takie same komunikaty już od kilkunastu miesięcy. W zasadzie praca odpowiadających za komunikację ze społeczeństwem ogranicza się do korzystania ze skrótów klawiszowych: ctrl + c i ctrl + v. Kiedy wybucha kryzys, instytucje obarczają nim wredne agencje ratingowe, które są udręką. Kłopoty nie znikają, więc trzeba uderzyć w niedobrych shortsellerów, chcących zarabiać na spadkach. To też nie pomaga, należy zatem zrobić spotkanie i ogłosić plan pomocowy. Tak było w przypadku Grecji; teraz problemy dotyczą Portugalii i Włoch, które małym krajem nie są. W towarzystwie zagrożonych znajduje się jeszcze Irlandia, w przypadku której stopy procentowe na emitowany dług znacząco wzrosły.

Spiskowe teorie przedostają się na salony, gdy José Manuel Barroso wyraża zdziwienie, że agencje ratingowe są jakoś mało „europejskie”. Włoski regulator rynku wprowadza ograniczenia na krótką sprzedaż, a Europejski Bank Centralny szykuje się do druku kolejnych pieniędzy na pomoc upadającym instytucjom. Brzmi znajomo? Owszem, z tym samym mieliśmy do czynienia rok temu.

Spójrzmy chociażby na niedawny komunikat Europejskiego Banku Centralnego dotyczący przypadku portugalskiego:


Rada Prezesów Europejskiego Banku Centralnego (EBC) podjęła decyzję o zawieszeniu stosowania minimalnego progu ratingowego w przypadku wymagania zabezpieczeń dla celów operacji kredytowych Eurosystemu, dotyczących rynkowych instrumentów dłużnych wyemitowanych lub gwarantowanych przez rząd portugalski. Zawieszenie to zostanie utrzymane aż do odwołania.


Inaczej mówiąc, Europejski Bank Centralny ogłasza, że przestaje brać pod uwagę to, że portugalski dług zaczyna być traktowany jak toksyczne aktywo. Zamierza je traktować jako dobre zabezpieczenie i udzielać pod jego zastaw pożyczek z nowo wykreowanych pieniędzy.

Zwróćmy też uwagę, jak radykalnie różnie bywają traktowane agencje ratingowe. W trakcie kryzysu oskarża się je, że nazbyt optymistycznie oceniały zdolności kredytowe, a następnie ma się pretensje dotyczące ich rzekomej „szujowatości” (używając słów Piotra Kuczyńskiego), tego, że obniżają rating dla rządów, które zaczynają mieć kłopoty ze spłatą długu. Dalej EBC uzasadnia swoje łagodne podejście do instrumentów portugalskich, pokładając głęboką wiarę w rządzących i ich pomysły:

Portugalski rząd zatwierdził gospodarczy i finansowy program dostosowawczy, który został wynegocjowany z Komisją Europejską we współpracy z EBC i Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Rada Prezesów oceniła program i uznała go za właściwy. Te pozytywne oceny i silne zaangażowanie rządu portugalskiego do pełnego wdrożenia programu, także z punktu widzenia zarządzania ryzykiem, są podstawą do niniejszego ogłoszenia o zawieszeniu.

Zawieszenie dotyczy wszystkich zaległych i nowych rynkowych instrumentów dłużnych wyemitowanych lub gwarantowanych przez rząd Portugalii.

EBC chciałby uspokoić rynki, domaga się od społeczeństwa zaufania i odrobiny pozytywnego myślenia.

A teraz cofnijmy się w czasie do maja 2010 r. i przyjrzyjmy się ówczesnemu komunikatowi w sprawie instrumentów dłużnych rządu greckiego:

Rada Prezesów Europejskiego Banku Centralnego (EBC) podjęła decyzję o zawieszeniu stosowania minimalnego progu ratingowego w przypadku wymagania zabezpieczeń dla celów operacji kredytowych Eurosystemu, dotyczących rynkowych instrumentów dłużnych wyemitowanych lub gwarantowanych przez rząd grecki. Zawieszenie to zostanie utrzymane aż do odwołania.

Grecki rząd zatwierdził gospodarczy i finansowy program dostosowawczy, który został wynegocjowany z Komisją Europejską we współpracy z EBC i Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Rada Prezesów oceniła program i uznała go za właściwy. Te pozytywne oceny i silne zaangażowanie rządu greckiego do pełnego wdrożenia programu, także z punktu widzenia zarządzania ryzykiem, są podstawą do niniejszego ogłoszenia o zawieszeniu.

Zawieszenie dotyczy wszystkich zaległych i nowych rynkowych instrumentów dłużnych wyemitowanych lub gwarantowanych przez rząd Grecji.


To nie żart ani żaden podstęp. Komunikat jest praktycznie taki sam, w odpowiednich miejscach zmieniono tylko „Grecję” na „Portugalię”. EBC porzuca stosowanie sensownych ratingów na portugalski dług publiczny, tak samo jak uczynił to w przypadku długu greckiego. Co więcej, stosuje dokładnie takie samo uzasadnienie — proszę się nie martwić, mamy pouzgadniane plany z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i Komisją Europejską. Jak się skończyły „reformy” greckie sprzed roku, wszyscy widzieliśmy. Gdybym miał prognozować przyszłość na podstawie nieodległej przeszłości i zaskakującej powtarzalności zachowania władz europejskich, przewidywałbym, że EBC wkrótce zacznie skupować bezpośrednio obligacje Portugalii i drukować pieniądze na pokrycie ich deficytu; tak jak to się stało w przypadku Grecji. Następne w kolejce do EBC będą Włochy. Wiadomo, że sytuacja jest naprawdę poważna, skoro zauważają to nawet przedstawiciele władz — na przykład minister finansów Holandii stwierdził, że nie wyklucza możliwości ogłoszenia bankructwa Grecji.

Prawdziwe źródło problemu

Tak jak w przypadku kryzysu amerykańskiego zawiodły władze amerykańskie, tak władze europejskie nie rozpoznały źródła zaistniałych problemów w Europie. Kłopoty USA wynikały ze złego otoczenia instytucjonalnego, błędnej struktury bankowej i niskich stóp procentowych. W momencie pojawienia się kryzysu to złe otoczenie i strukturę utrwalono, a stopy jeszcze bardziej obniżono. Skutek był oczywisty — problemy trwają dalej, a Stany walczą z wysokim bezrobociem i zadłużeniem.

Podobne kłopoty europejskie wynikały z tego, że po utworzeniu strefy euro zaczęto drukować pieniądz dla wszystkich krajów w tej strefie. Zamiast wprowadzić wspólną walutę, która byłaby zabezpieczona rzadkim towarem bez możliwości kreacji, utrwalono błędne schematy kreowania pustego pieniądza. Mniej odpowiedzialne państwa mogły sobie pozwolić na rozrzutność kosztem pozostałych krajów i zadłużać się po niskich stopach. Dlaczego tak się działo? Ponieważ Europejski Bank Centralny akceptuje obligacje strefy euro jako zabezpieczenie dla udzielanych przez siebie pożyczek.

Dzisiejsza maszyneria króla Midasa działa tak: rząd nie może drukować pieniędzy bezpośrednio, więc musi korzystać z pomocy banku centralnego. Ten w zasadzie też nie może drukować bezpośrednio dla rządu, konieczne jest zatem skorzystanie z pośrednika — banków komercyjnych. Wobec tego rząd emituje obligacje na pokrycie deficytu. Obligacje są kupowane przez prywatne banki, które potem używają ich do otrzymania wydrukowanych pieniędzy od banku centralnego. Rząd nie martwi się specjalnie długiem, ponieważ na jego pokrycie wyemituje kolejny dług. Banki komercyjne chętnie go kupią, znowu bowiem użyją go jako zabezpieczenia w banku centralnym. W ten sposób są tworzone nowe pieniądze, które z jednej strony ułatwiają rządowi tanie zadłużanie się (dzięki czemu nie trzeba się martwić ogólnym zadłużeniem, a „tylko” odsetkami), a z drugiej dają monopol kredytowy bankom komercyjnym do korzystania z kreacji pieniądza.

W przypadku jednego kraju z suwerenną polityką fiskalną i niezależnym bankiem centralnym taki mechanizm redystrybucji jest trwały, a zagrożeniem dla niego jest ucieczka zagranicznych inwestorów od krajowej waluty (dlatego Japonia, zadłużając się na ponad 200% PKB, ale u swoich obywateli, nie ma takich kłopotów jak Grecja). Inaczej się dzieje w przypadku gdy krajowej waluty nie ma, a kraj z suwerenną polityką fiskalną jest wpuszczony do drukarskiego klubu. Wtedy pojawia się zjawisko tragedii wspólnego pastwiska, zjawisko tragedii euro. Maszyna króla Midasa dopóty obciąża nie tylko obywateli danego kraju na rzecz rządu, lecz także obywateli innych krajów, dopóki bank centralny jest gotów brać udział w tym procederze (pod tym względem dla Grecji byłoby lepiej, gdyby nie miała drachmy, lecz europejską walutę, ale bez instytucjonalnego wejścia do strefy euro).

Prawdy o fatalnej kondycji finansów publicznych nie da się jednak zatajać w nieskończoność. Pytanie kluczowe brzmi, jak długo EBC jest w stanie pozwalać na ciągłą redystrybucję na rzecz słabych krajów (by nie dopuścić do upadku projektu wspólnej waluty). W momencie gdy rynek zaczął coraz bardziej dyskontować śmieciowe papiery rządowe (na przykład greckie w stosunku do niemieckich), EBC postanowił traktować te obligacje specjalnie i zniósł rolę ich ratingu w swoich operacjach otwartego rynku (w których EBC udziela pożyczek prywatnym bankom pod zastaw długu publicznego różnych państw). Gdy to nie pomogło, postanowił drukować pieniądze i kupować bezpośrednio grecki dług. Wygląda na to, że redystrybucja w najbliższym czasie nie ustanie.

Skutki takiej polityki można niezwykle łatwo przewidzieć. W trakcie kryzysu rząd grecki zaczął gwarantować transakcje na rynku międzybankowym. Jak powtarza się ludziom, kryzys bankowy to podobno koniec świata i powrót do mieszkania w szałasach (tak jak w Islandii). Wobec tego banki greckie same zaczęły sobie emitować papiery wartościowe. W ten sposób wyemitowały dla siebie nawzajem całkowicie puste papiery na kilkadziesiąt miliardów euro. W normalnych warunkach uznano by je zapewne za śmieci, ale ponieważ grecki rynek międzybankowy otrzymał gwarancje rządowe, banki mogły użyć tych śmieci jako „zabezpieczenia” pożyczek otrzymywanych dodatkowo przez EBC. W ten sposób EBC zaangażował się na wszystkich frontach w dotowanie błędnych inwestycji. Stwarza to bodziec nie tylko do tego, by nie unikać takiego inwestowania, ale wprost skłania do dalszego nieodpowiedzialnego postępowania. Po co prywatny bank ma czyścić swoje księgi, skoro EBC dumnie weźmie na siebie straty? Opłaca się wręcz wymyślać kolejne instrumenty, które pozwolą na podrzucanie finansowych odpadów.

Wykupywanie błędnych inwestycji nie sprawia, że stają się one dobrymi inwestycjami. Sprawia, że następuje proces redystrybucji i ktoś zaczyna przerzucać straty na innych. Ta prosta lekcja ekonomii nie zostanie przesłonięta przez zagmatwane operacje finansowe i wiarę w to, że problemy same znikną. EBC wystawił się na ryzyko i pogorszył jakość przyjmowanych przez siebie aktywów greckich. Nie inaczej jest w przypadku programów pomocowych i nadzwyczajnych operacji płynnościowych dla Irlandii i Portugalii. Wszystko wskazuje na to, że EBC będzie dalej brnął w dotowanie bankrutów — na przekór rynkom, na przekór agencjom ratingowym i na przekór shortsellerom.

Prawdziwe źródło problemu tkwi w tym, że rządy zadłużają się, a banki centralne im na to pozwalają.

[Po nadesłaniu tekstu agencje ratingowe obniżyły rating irlandzki do poziomu portugalskiego.]

src


Użytkownik nexus6 edytował ten post 17.07.2011 - 15:17

  • 0

#34 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Doskonały post oddający szczerą prawdę o rzeczywistej sytuacji w jakiej się znajdujemy według mojej oceny oddaje ten post zamieszczony przez BadBoy'a w temacie Światowa zapaść finansowa nie do uniknięcia.

Oto fragment:

EKSPLOZJA BOMBY ZADŁUŻENIOWEJ
Polacy są oszukiwani przez rząd i opozycję. Osłabienie złotego zdetonowało bombę zadłużeniową, pracowicie podkładaną pod Polakami przez wszystkie ekipy po 1989 r.


Turbulencje na światowych rynkach, w tym spekulacyjny atak na złotego zaczęły upowszechniać obawy, że polski dług publiczny może przekroczyć próg ostrożnościowy 55 % Produktu Krajowego Brutto określony w art. 86 ust. 1 pkt 2 ustawy o finansach publicznych. Przekroczenie tego progu w świetle obecnie obowiązującego prawa wymusi zrównoważenie budżetu państwa na 2013 r.

W dniu 13 września 2011 r. Minister Finansów Jacek Rostowski wypowiedział się, że „osłabienie złotego trochę zwiększa dług publiczny, ale nie w jakiś groźny sposób, wynosi on obecnie około 53 proc. PKB”. W dniu 23 września 2011 r. uspokaja: „To, co będzie się liczyło, to jest kurs euro i innych walut na koniec roku. I tak jesteśmy dość daleko od takiego kursu, który by oznaczał, żebyśmy mieli przekroczyć ten próg 55 proc. relacji długu publicznego do PKB na koniec tego roku.” oraz „Jestem przekonany, że ten próg w żadnej sposób nie jest zagrożony. Jeśli chodzi o konkretne wartości kursu, to nigdy nie komentuję, ale zgadzam się w pełni z prezesem Belką, że obecny kurs odstaje i to znacząco od zdrowych fundamentów polskiej gospodarki”.

Więcej tutaj

Także ten post tym razem mojego autorstwa będący przedrukiem z gazety polityka w sposób obiektywny pokazuje, że nadchodzą dla wszystkich ludzi ale na kontynentach szczególnie ucywilizowanych i gospodarczo powiązanych niciami światowej, globalnej gospodarki ciężkie i zapewne bardzo niebezpieczne, niestabilne czasy.

Jacek Żakowski - 30 września 2011

Czy po kryzysie czeka nas wojna
Jaka to wojna?



Minister Jacek Rostowski zbulwersował Polaków wizją wojennej katastrofy jako możliwego następstwa kryzysu i upadku projektu europejskiego. Nareszcie! Na Zachodzie nie zrobiło to wielkiego wrażenia. Tam o kryzysie od dawna mówi się i pisze z powagą i obawą. Na tle codziennego szczebiotu większości polskich polityków oraz publicystów krajowe echa wypowiedzianych w Brukseli słów Rostowskiego okazały się niemal piorunujące. Po polsku histeryczne i przygnębiająco zgodne.

Więcje tutaj i tutaj


Użytkownik Sentinel edytował ten post 02.10.2011 - 13:59

  • 2

#35

nexus6.
  • Postów: 1234
  • Tematów: 14
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Rostowski tym nagminnym podpieraniem się swoim przyjacielem Belką z SLD, uwidacznia, że Polską rządzi tak naprawdę jedna ekipa podzielona na cztery marki, realizująca ten sam plan wyniszczania kraju. O ich ambicjach i predyspozycjach do rządzenia krajem świadczy, to że Belka chce załatwiać dla rodzinki zielone karty żeby bezpiecznie przesiedziała zawieruchy w UE.
  • 1

#36 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Jak daje się zauważyć we wszystkich mediach tempo rozpadu UE oraz upadku obecnego, zdegenerowanego do granic przyzwoitości systemu znacznie przyśpieszyło. Teraz to już nie jest prędkość ekspresu z Warszawy do Berlina ale mknie to, to jak ekspres TGV z Paryża do Lyonu.

Pytanie zasadnicze? Jak myślicie o których państwach wspomina nasz premier mówiąc:

Nikt nie ukrywa, że w ciągu tych najbliższych kilku czy kilkunastu dni może się rozstrzygnąć w jakimś sensie gospodarczy los Europy

1. Grecja?
2. Włochy?
3. Hiszpania?
4. Portugalia?
5. Francja?
6. Niemcy?

Osobicie obstawił bym w tej kolejności. Nie na darmo Sarkozy i Merkel tak uparcie walczą o rozwiązania pozwalające im choć jeszcze trochę przetrwać. Upadek państw z pkt. 1 - 4 pociągnie na samo dno państwa z pkt. 5 i 6. W ślad za tym cała praktycznie UE oraz strefa Eurodupolandu się rozpadnie a Europa jako kontynent zostanie cofnięta w rozwoju społeczno - gospodarczym o kilka dzięsięcioleci. Staniemy się łatwym łupem dla wzrastających potęg wschodnioazjatyckich w tym przede wszystkim dla Chin. Gdy to nastapi to MY dumni europejczycy, kolonizatorzy wszelkiego świata będziemy u nich pracować za te nędzne pare juanów i miskę ryżu.

Stąd walka o przetrwanie UE to nie jest walka tylko o Grecję, Hiszpanię, Włochy czy Portugalię. To zdecydowanie coś więcej.

18:20, 23.10.2011 /tvn24.pl, PAP

"W tych dniach może się rozstrzygnąć los Europy"
KLUCZOWE DECYZJE NA SZCZYCIE W ŚRODĘ

- Pojawiały się tezy, że kilka państw zniknie z powierzchni ziemi w sensie gospodarczym, jeśli nie podejmiemy szybkich decyzji - relacjonował dzisiejszy szczyt Unii Europejskiej premier Donald Tusk. Jak poinformował, udało się ustalić - do czego przekonywała m.in. Polska - by środki antykryzysowe przyjęte przez przywódców państw strefy euro zostały "w pakiecie" zaakceptowane przez wszystkie 27 państw członkowskich.

- Nikt nie ukrywa, że w ciągu tych najbliższych kilku czy kilkunastu dni może się rozstrzygnąć w jakimś sensie gospodarczy los Europy - powiedział Tusk na konferencji prasowej po zakończeniu obrad Rady Europejskiej, której głównym tematem była walka z kryzysem w strefie euro. Jak podkreślał, podczas obrad dało się wyczuć świadomość u wszystkich przedstawicieli państw UE, że kryzys "osiąga tempo i rozmiary bardzo niepokojące". - Pojawiały się tezy, że kilka państw zniknie z powierzchni ziemi w sensie gospodarczym, jeśli nie podejmiemy szybkich decyzji - dodał. Nikt nie ukrywa, że w ciągu tych najbliższych kilku czy kilkunastu dni może się rozstrzygnąć w jakimś sensie gospodarczy los Europy

Dwie godziny burzliwej dyskusji

Jak relacjonował, atmosfera szczytu sprawiła, że wszyscy czuli, że waga decyzji wymusza osiągniecie porozumienia. Premier zaznaczył jednak, że państwa członkowskie strefy euro, a w szczególności jej główni aktorzy, potrzebują jeszcze kilkudziesięciu godzin, by osiągnąć porozumienie. Dlatego ustalono, że zostanie ono wypracowane w ciągu najbliższych dni i formalnie przyjęte w środę przez grupę euro. Później decyzje te zaakceptuje Rada Europejska. Tusk podkreślał, że nalegała na to m.in. polska prezydencja. Jak powiedział, przekonanie wszystkich państw członkowskich do zwołania w środę Rady Europejskiej "kosztowało trochę emocji i blisko dwie godziny dyskusji". - Ale nasz argument, i innych, którzy wsparli ten polski wniosek, okazały się mocne - powiedział.

Wstrzemięźliwa komunikacja

Obecny na konferencji minister finansów Jacek Rostowski precyzował, że zostaną podjęte m.in. decyzje o dokapitalizowania systemu bankowego w Europie i budowie "ściany przeciwpożarowej", która ma zablokować rozprzestrzenianie się wirusa z Grecji na inne kraje UE. Zaznaczył, że wszyscy zgodzili się, że decyzje te muszą na końcu zostać zaakceptowane "pakietowo" przez wszystkich 27 członków UE. Rosotowski nie chciał zdradzać więcej szczegółów, bo - jak podkreślił - podjęto decyzje o "bardzo wstrzemięźliwej komunikacji" i on nie zamierza się wyłamywać.

Nie będzie Europy dwóch prędkości

Premier dodał, że na szczycie UE zostały także podjęte decyzje, które zapewniają, że integracja strefy euro nie wyklucza integracji całej UE. - Integracja strefy euro nie jest alternatywą dla integracji 27 - zapewnił, podkreślając, że niedzielny szczyt podtrzymał to przekonanie.

- Wzmocniene zarządzania gospodarczego w UE i ekskluzywnie w grupie euro nie spowoduje podziału w UE na dwie prędkości - ocenił premier.

rs/fac

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 23.10.2011 - 19:28

  • 0

#37 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

i już po szczycie. Rozstrzygnięcia zapadły. Darowano 50% długu Grecjii. To swoistego rodzaju precedens. No bo niby dlaczego teraz nie anulowac 50% długów w prywatnych bankach innym krajom. Irlandii, Portugalii, Włochom, Hiszpanii a może i Polsce. Skoro prywatne banki podjęły ryzyko udzielając pozyczek i gwarancji finansowych państwom (a jak wiadomo państwa to "MY") to jest to problem tych instytucji i państw, który się tak zadłużyły.

Śmiem poważnie wątpić w to co zostało uchwalone na szczycie państw UE. Może za jakiś czas, pokolenie, dwa UE i waluta Euro będą mocne i znaczące dla gospodarki światowej. Na razie to co zrobione odsunęło i kilka, kilkanaście miesięcy to co wydaje sie nieuniknione. Upadek UE i waluty Euro stanie się faktem. Tym samym faktem będzie upadek USA oraz całej gospodarki cywilizacji zachodu. Ceną jaką za to wszystko zapłacimy będzie wojna, wojna która zmieni oblicze świata jaki dziś znamy.

Polecam stronę na fb prof. Grzegorza Kołodki oraz ostatni wywiad w tvn24 - "Fakty po faktach" - "O przyszłości euro i UE"

10:45, 30.10.2011 /PAP

"Europa za wcześnie odetchnęła z ulgą"
"ECONOMIST": USTALENIA SZCZYTU NIEPRZEKONUJĄCE

- Po całej tej euforii, która towarzyszyła ogłoszeniu planu ratunkowego, należy powiedzieć, że przywódcy znowu zawiedli - pisze brytyjski "The Economist", ostro krytykując reakcję na ustalenia szczytu ws. euro. Według tygodnika, w najlepszym wypadku należy uznać je za "nieprzekonujące".

Według tygodnika, projekt zwielokrotnienia Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF), który miałby ratować kraje zagrożone bankructwem i docelowo udzielać gwarancji dla nowych rządowych papierów dłużnych, może w praktyce nie zadziałać.

Inwestorzy mogą bowiem pozostać bardzo podejrzliwi wobec gwarancji udzielanych przez grupę państw, które same byłyby zagrożone, gdyby ich zadłużeni po uszy sąsiedzi popadli w większe tarapaty.

"Economist" podkreśla również, że najlepszym rozwiązaniem problemów zagrożonych państw eurolandu byłaby obietnica wsparcia ich rządów przez Europejski Bank Centralny. "Tragedią szczytu jest to, że nie wybrał interwencji EBC, która pozostaje najlepszym sposobem na rozwiązanie problemów grupy euro" - zaznacza tygodnik. Inny mechanizm przewidziany przez plan grupy euro, czyli utworzenie przez EFSF specjalnych wehikułów mających przyciągnąć inwestorów, również może zawieść. Każdy z tych wehikułów byłby stworzony dla jednego kraju, więc brakuje tu pomysłu na rozłożenie ryzyka. - I dlaczego Chiny lub Brazylia miałyby wiele w nie zainwestować, skoro Niemcy wstrzymują się przed ulokowaniem tam własnych pieniędzy? - zastanawia się autor artykułu.

Chiny nie zbawią Europy od kryzysu

Chiny już zresztą ustosunkowały się do ustaleń szczytu. - Europa nie powinna spodziewać się, że Chiny "zbawią ją" od kryzysu zadłużenia, choć władze w Pekinie zrobią, co w ich mocy, by pomóc "przyjacielowi w potrzebie" - podała państwowa agencja Xinhua w niedzielę w komentarzu.

"To państwa europejskie muszą rozwiązać swe problemy finansowe. Jednak mimo różnic w polityce, gospodarce i kulturze Chiny i UE pozostają dobrymi przyjaciółmi i partnerami, dlatego Chiny mogą pomóc jako przyjaciel na miarę swoich możliwości" - zapewnia agencja w angielskojęzycznym komentarzu.

W piątek szef EFSF Klaus Regling pojechał do Chin na wstępne rozmowy na ten temat, jednak podkreślił, że podczas wizyty nie spodziewa się jeszcze konkretnych decyzji.

jk/fac

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 30.10.2011 - 15:48

  • 0

#38

Niemir.
  • Postów: 35
  • Tematów: 0
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

A mnie tylko ciekawi dlaczego obecną zapaść traktujecie jako zło absolutne? Patrząc pod pewnymi względami, dla największych państw europejskich a mówię tu o Niemcach i Francji obecny kryzys jest na rękę. Dlaczego? A to już zależy od postawionego sobie celu. Nie jest tajemnica, iż te dwa państwa konsekwentnie dążą do zacieśnienia więzi politycznych, ekonomicznych a także w pewnej mierze i wojskowych w Unii Europejskiej. Obecny kryzys wpływa na wszystkie kraje w Unii, powodując że większość z nich jest skłonna pójść na daleko posunięty kompromis byle tylko uzyskać zapewnienie o pomocy w wypadku dotknięcia problemami ekonomicznymi ich państwa. Wystarczy spojrzeć na nagłą chęć współpracy dotycząca kształtowania się rynku wewnątrz europejskiego i instytucji które mają go kontrolować i kształtować. Dzisiaj nie ma rozmów czy ale jak i kiedy. Stąd też łatwo wysnuć wniosek, że obecny kryzys spowoduje reformy polityczne które spowodują dalsze scedowanie uprawnień rządów poszczególnych państw członkowskich na rzecz Unii. Stąd też mówienie o rozpadzie i nieuniknionej porażce jest co najmniej przedwczesne i w mojej opinii trochę naiwne. Nie mam złudzeń, że sporo państw i ich obywateli odczuje bardzo boleśnie obecny kryzys ale doprowadzi to do większej centralizacji władzy a nie jej rozproszenia na rzecz państw członkowskich. A jak się ktoś będzie wyłamywał to Niemcy i Francja powiedzą że mają dość dotowania całej Unii - będzie to oczywiście straszak ale wizja braku pomocy finansowej dla rządów wielu państw będzie skutecznie zmiękczać ich stanowisko. Na luksus sprzeciwu będą mogli sobie pozwolić jedynie bogaci vide Anglia, a my .... cóż zamiast popierać cokolwiek na początku trzeba spokojnie popatrzyć co my czyli Polska będziemy z tego mieć. I tym oto miłym wnioskiem kończę mój post ;)
  • 0

#39 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

16:46, 16.11.2011 /PAP, TVN24

"Rozbić strefę euro, to jak zamienić omlet w jajka"
CO DALEJ Z EUROPĄ?


Czy można rozbić strefę euro? Spróbujcie przywrócić omlet do postaci jajek - pisze w środę agencja Reuters, analizując sytuację w eurolandzie.
Teoretycznie strefa euro mogłaby być rekonfigurowana poprzez odłączenie od niej Grecji lub stworzenie wewnętrznego, "twardego jądra", oddzielonego od gorzej radzących sobie gospodarczo peryferii. Ale wynikające z tego niebezpieczeństwo dla gospodarki i globalnych systemów finansowych byłoby tak wielkie, że do takiego rozbicia najprawdopodobniej nie dojdzie - pisze Reuters.

Z drugiej strony agencja przytacza wypowiedzi polityków, którzy wbrew obowiązującemu wcześniej tabu wspominają - jak szef eurogrupy Jean-Claude Juncker - że Grecja nie może pozostawać w unii walutowej "za wszelką cenę". Prezydent Francji Nicolas Sarkozy przedstawił nawet publicznie pomysł podzielenia strefy na rozwijającą się szybciej i głębiej zintegrowaną część centralną oraz luźniej powiązane peryferia. Jeszcze niedawno opinie takie byłyby w zjednoczonej Europie herezją - zauważa Reuters.

Za wszelką cenę?

Gdyby miało dojść do jakiejś dramatycznej akcji, jak wyłączenie z unii walutowej Grecji, trzeba by było minimalizować szkody i zrobić to szybko i nieoczekiwanie, nie ostrzegając banków, nie dając rynkom czasu na paniczną reakcję i przypuszczenie ofensywy na banki. Rzecz w tym, że nikt nie wyobraża sobie jakiejkolwiek rekonfiguracji strefy walutowej bez załamania publicznego zaufania, wiary rynków, ucieczki inwestorów i wreszcie katastrofy instytucji finansowych na miarę upadku banku Lehman Brothers, a nawet znacznie go przewyższającej - komentuje Reuters.

Dlatego przywódcy wspólnej Europy - dodaje - zrobią wszystko, aby uratować euro. Niemal na pewno będzie musiał być zaangażowany w to Europejski Bank Centralny. Doradca ekonomiczny banku UBS George Magnus zauważa, że jeśli zwiększy się zagrożenie unii walutowej, Niemcy zmienią swe dotychczasowe stanowisko i zgodzą się, by EBC "załatwił problem", choćby "drukując pieniądze i zezwalając na wyższą inflację w strefie euro".

- Gdyby zaś miało dojść do jakiejś dramatycznej akcji, jak wyłączenie z unii walutowej Grecji, trzeba by było minimalizować szkody i zrobić to szybko i nieoczekiwanie, nie ostrzegając banków, nie dając rynkom czasu na paniczną reakcję i przypuszczenie ofensywy na banki - mówi Reuterowi główny ekonomista banku Berenberg, Holger Schmieding. - Ale jest to ryzyko, które bym podjął - dodaje Schmieding.

Koszty polityczne

Podczas gdy analiza Reutera koncentruje się na finansowych implikacjach kryzysu zadłużeniowego euro, amerykański konserwatywny instytut badawczy Stratfor przestrzega przed konsekwencjami politycznymi. Według analityków, po problemach finansów publicznych przyjdzie kryzys polityczny.

Prawdziwy nastąpi wtedy, gdy ratując unię politycy będą musieli przenieść część kosztów kryzysu finansowego z dłużników na szeregowych obywateli. W końcu rekapitalizacja banków stanie się też kosztem publicznym, ponoszonym przez mieszkańców strefy euro - prognozuje Stratfor.

Koniec elit?

Jak to się skończy, nie wiadomo, ale sytuacja taka może zrodzić niebezpieczne trendy polityczne w Europie - uważają analitycy Stratforu. Nie wykazują tego jeszcze badania opinii publicznej, bo skala kryzysu nie jest wciąż widoczna i nie przełożył się on jeszcze w pełni na życie indywidualnych obywateli - wyjaśnia amerykański instytut.

Gdyby koszty oszczędności, cięć budżetowych, spłat długów przełożyły się na utraty miejsc pracy, emerytur i pensji szerokich grup społecznych, mogłyby one zakwestionować władzę obecnych elit - uważa Stratfor. Rozczarowanie własnym życiem w połączeniu z kulturową obcością wobec imigrantów i poczucie, że elity nie są kompetentne mogłoby wywołać niebezpieczną reakcję łańcuchową.

"Wybuchowa mieszanka"

Powstaje więc pytanie - pisze dalej Stratfor - czy skutki finansowego kryzysu nie sprawią, że "wyłonią się siły, które kompletnie przekształcą europejski krajobraz polityczny". Gdyby tak się stało, to byłoby to najważniejszym skutkiem kryzysu finansów publicznych eurolandu.

Szczególnym zagrożeniem byłoby powstanie "fundamentalnych podziałów" między elitami Europy a jej populacją, na które nałożyć się mogą napięcia kulturowe i etniczne, wywołane imigracją do UE. To zaś byłoby "mieszkanką wybuchową".

"Europa doświadczyła tego w okresie międzywojennym, choć nie jest to fenomen tylko europejski. Rozczarowanie własnym życiem w połączeniu z kulturową obcością wobec imigrantów i poczucie, że elity nie są kompetentne mogłoby wywołać niebezpieczną reakcję łańcuchową w dowolnym miejscu na świecie" - ostrzega Stratfor, dla którego niepokojącym zjawiskiem jest pojawianie się w Europie partii skrajnie prawicowych i antyeuropejskich. Możliwe jest też rodzenie się takich poglądów w partiach wrośniętych od dawna w europejską scenę polityczną.

Zjawiska te Stratfor uznaje za tak niepokojące, że zdaniem jego analityków prawdziwe pytanie brzmi nie "jak rozwiąże się kryzys polityczny", ale "czy przetrwa projekt europejski".

bgr

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 16.11.2011 - 19:40

  • 0

#40 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

07:58, 20.11.2011 /PAP

"Za 10 lat rozpadnie się obecna Unia Europejska"
FERGUSON: ALE STREFA EURO NADAL BĘDZIE ISTNIAŁA


Za 10 lat strefa euro nadal będzie istniała, a nawet się powiększy, natomiast rozpadnie się obecna Unia Europejska, by odrodzić się w innym składzie i pod inna nazwą - przewiduje znany brytyjski historyk z Uniwersytetu Harvarda Niall Ferguson. Twierdzi także, że do strefy euro w tym czasie przystąpi Polska i stanie się jednym z "wzorcowych krajów nowej Europy".

Do strefy euro przystąpią nowe kraje, m.in. Polska pod dynamicznym przywództwem byłego ministra spraw zagranicznych Radka Sikorskiego. (...) Polska, Litwa, Łotwa i Estonia staną się wzorcowymi krajami nowej Europy. W artykule w sobotnim "Wall Street Journal" Ferguson przedstawia, trochę pół żartem, swoją wizję Europy w 2021 r. Pisze, że skutkiem obecnego kryzysu zadłużeniowego w strefie euro będzie powstanie w 2012 r. "Stanów Zjednoczonych Europy", w których wspólna polityka fiskalna zapewni, że fundusze z krajów Europy północnej będą utrzymywały bardziej rozrzutne kraje Europy południowej, jak Grecja, Portugalia, Włochy i Hiszpania.

Polska będzie "wzorcowym krajem nowej Europy"

Mieszkańcy tych południowych krajów, w których bezrobocie osiągnie oficjalnie 20 procent, będą pracowali w szarej strefie gospodarczej - szydzi autor - "jako pokojówki i ogrodnicy dla Niemców, którzy bez wyjątku będą posiadali drugie domy na słonecznym południu".

Do strefy euro - kontynuuje Ferguson - przystąpią nowe kraje, m.in. Polska "pod dynamicznym przywództwem byłego ministra spraw zagranicznych Radka Sikorskiego". Polska, Litwa, Łotwa i Estonia staną się "wzorcowymi krajami nowej Europy, przyciągając niemieckie inwestycje dzięki swym podatkom liniowym i stosunkowo niskim płacom".

Z przemianowanej Unii Europejskiej wystąpi Wielka Brytania, zgodnie z wynikami przeprowadzonego w tej sprawie referendum. Do Zjednoczonego Królestwa wejdzie Irlandia, aby uniknąć kłopotów związanych z członkostwem w UE. Od Unii odłączą się także: Dania, Szwecja i Finlandia, tworząc wraz z Norwegią i Islandią "Ligę Skandynawską".

29 państw "Zjednoczonych Stanów Europy"


Nowe "Zjednoczone Stany Europy" będą liczyć 29 państw, gdyż miejsce tych, które opuściły UE, zajmie sześć małych krajów dawnej Jugosławii oraz Walonia i Flamandia powstałe po rozpadzie Belgii.

Stolica nowej federacji przeniesiona zostanie z Brukseli do Wiednia, dla podkreślenia dominacji niemieckiej.

Ferguson snuje także bardziej katastroficzne prognozy dotyczące Bliskiego Wschodu. Przewiduje, że w przyszłym roku Izrael zaatakuje instalacje nuklearne w Iranie, nie bacząc na sprzeciw USA, a Iran weźmie za to odwet przy pomocy swoich klientów - radykalnych islamistów w Libanie i w Strefie Gazy. Turcja stanie po stronie Iranu w wojnie z Izraelem a w Egipcie dojdą do władzy fundamentaliści z Bractwa Muzułmańskiego.

Irańscy Strażnicy Rewolucji - przepowiada autor - opanują jeden z amerykańskich okrętów w Zatoce Perskiej i wezmą jego załogę jako zakładników. Stanie się to ostatecznym gwoździem do trumny (politycznej) prezydenta Obamy. Po wyborach w USA za rok władzę w Białym Domu obejmie Mitt Romney - prognozuje.

ant//kdj

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 20.11.2011 - 09:16

  • 0

#41

nexus6.
  • Postów: 1234
  • Tematów: 14
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

^^

x] Mocne rzeczy biorą na tym Harwardzie.

Irańscy Strażnicy Rewolucji - przepowiada autor - opanują jeden z amerykańskich okrętów w Zatoce Perskiej i wezmą jego załogę jako zakładników.


Kolo jest chyba kierownikiem katedry jasnowidzów.

Użytkownik nexus6 edytował ten post 20.11.2011 - 09:43

  • 1

#42 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Poniższy news doskonale koreluje z tym postem zamieszczonym w temacie Światowa zapaść finansowa nie do uniknięcia

11:59, 21.11.2011 /PAP

Rostowski ostrzega przed "historyczną klęską" i wojną
MINISTER FINANSÓW DLA "FRANKFURTER ALLGEMEINE ZEITUNG"


- Istnieje niebezpieczeństwo historycznej klęski gospodarczej, która - tak jak Wielki Kryzys z lat 30. - mogłaby w końcu doprowadzić do wojny w Europie - powiedział w wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Jacek Rostowski. Jego zdaniem strefa euro nie zrobiła dość, by powstrzymać aktualny kryzys.

"Jak powiedziała kanclerz Merkel, jeśli upadnie euro, może upaść również sama UE. Ale UE jest gwarantem pokoju w Europie" - powiedział Rostowski w wywiadzie, opublikowanym w poniedziałek.

Wskazał, że koszty upadku euro dla gospodarki kontynentu byłyby ogromne. Istnieje niebezpieczeństwo historycznej klęski gospodarczej, która - tak jak Wielki Kryzys z lat 30. - mogłaby w końcu doprowadzić do wojny w Europie.

"Istnieje niebezpieczeństwo historycznej klęski gospodarczej, która - tak jak Wielki Kryzys z lat 30. - mogłaby w końcu doprowadzić do wojny w Europie" - dodał.

"Niebezpieczeństwo zakażenia jest dziś większe niż kiedykolwiek"


Zdaniem ministra obecnie sytuacja jest jeszcze bardziej niebezpieczna, niż dwa miesiące temu, bo nie uczyniono wystarczająco dużo, by powstrzymać kryzys. Gdy pod koniec września zebraliśmy się w Waszyngtonie na spotkaniu ministrów finansów G20, proponowano utworzenie muru przeciwpożarowego, aby zapobiec rozprzestrzenieniu się kryzysu z Grecji na Włochy, Hiszpanię i kolejne kraje. Myśleliśmy wówczas o co najmniej dwóch bilionach euro. Na koniec października do dyspozycji był jednak tylko bilion. To o wiele za mało. Niebezpieczeństwo zakażenia jest dziś większe niż kiedykolwiek, a kwoty, których potrzebujemy, aby powstrzymać to zagrożenie, wzrosły, bo nie działano wystarczająco szybko.

"Gdy pod koniec września zebraliśmy się w Waszyngtonie na spotkaniu ministrów finansów G20, proponowano utworzenie muru przeciwpożarowego, aby zapobiec rozprzestrzenieniu się kryzysu z Grecji na Włochy, Hiszpanię i kolejne kraje. Myśleliśmy wówczas o co najmniej dwóch bilionach euro. Na koniec października do dyspozycji był jednak tylko bilion. To o wiele za mało. Niebezpieczeństwo zakażenia jest dziś większe niż kiedykolwiek, a kwoty, których potrzebujemy, aby powstrzymać to zagrożenie, wzrosły, bo nie działano wystarczająco szybko" - ocenił Rostowski.

Albo EBC albo katastrofa

Przypomniał, że skupowanie przez Europejski Bank Centralny obligacji Włoch miało być początkowo tylko przejściowym zabiegiem, do czasu aż gotowy będzie "mur przeciwpożarowy" w postaci Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej, pomyślanego jako alternatywa dla interwencji EBC. "Teraz jednak coraz mniej wygląda na to, że mur ten będzie wzniesiony wystarczająco szybko. Dlatego stoimy przed okropnym wyborem. Biorąc pod uwagę kolejność tych okropieństw, alternatywa brzmi: albo zmasowana interwencja EBC, albo katastrofa" - powiedział minister. Jak dodał, zadaniem EBC jest strzec stabilności strefy euro. Ale czy ktokolwiek naprawdę wierzy, że sytuacja będzie stabilna, jeśli strefa euro się rozpadnie? Gdy zatem EBC mówi, że musi mieć możliwość interwencji, to uważam to za przekonujące" - ocenił. "Nasza sytuacja jest zasadniczo inna niż jeszcze sześć tygodni temu. Włochy nie są takie, jak Grecja. Jeśli nie uda się uspokoić rynków, nie będzie najmniejszej szansy, że kryzys zatrzyma się na Włoszech. Będzie się rozszerzał - i to na każdy kraj strefy euro. Powtarzam: na każdy, również Niemcy (...). Żaden kraj nie umknie przed tą katastrofą" - ocenił.

Potrzebne są struktury

Zdaniem polskiego ministra dopóki strefa euro nie ma struktur, które uspokoją rynki, tak długo nie będzie możliwe opanowanie sytuacji. Ostrzegł, że jeśli potrwa to dłużej, "za trzy miesiące nikt już nie będzie mówił o jakichś 'dyktatach'" niemiecko-francuskich. "Będzie obojętne, czy kapitan jest miły czy nie. Chodzi o to, że łódź przecieka" - powiedział. Według Rostowskiego Polska popiera wzmocnienie integracji strefy euro, co byłoby alternatywą wobec jej dezintegracji. "Jednocześnie chcemy zapobiec dalszemu narastaniu dystansu między krajami euro a pozostałymi członkami UE. Obydwie rzeczy są potrzebne: dalsza integracja strefy euro oraz działania przeciw marginalizacji pozostałych krajów" - powiedział. Jak dodał, Polska ma "wyobrażenie", jak można zapobiec podziałowi, ale będzie to wymagało zmian w traktacie UE.

Nie dla nowego komisarza

Rostowski sceptycznie wypowiedział się na temat propozycji powołania komisarza UE, który czuwałby nad dyscypliną finansową i miałby prawo ingerowania w politykę budżetową krajów członkowskich. Jego zdaniem problemem byłaby tu demokratyczna legitymacja dla takiego komisarza.

Zdaniem ministra finansów aktualnie przekonanie Polaków do przyjęcia wspólnej waluty jest "prawie niemożliwe". "Dlatego mówimy, że chcemy euro, ale należy je najpierw doprowadzić do porządku. I dlatego popieramy zmiany instytucjonalne" - dodał.

jak\mtom\k

Źródło: www.tvn24.pl

I po to międzyinnymi w UE powołano do życia takie projekty jak te o których piszemy na forum poniżej

INDECT – system zniewolenia
6 nowych rodzajów broni do tłumienia protestów
EUROGENDFOR

aby w sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa "kasty bankierów" zaprowadzić porządki

Użytkownik Sentinel edytował ten post 21.11.2011 - 19:46

  • 2

#43

lambo.
  • Postów: 231
  • Tematów: 2
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano


Najsmutniejsze jest to, że to prawda.

Użytkownik lambo edytował ten post 26.11.2011 - 20:46

  • 1

#44 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Musimy, musimy i to bardzo szzbko. UE jest wprowadzonym od tyłu takim nowoczesnym a mimo wszystko trącącym starością "ZSRR-em". Każdy zdrowo myślący człowiek dostrzega zbyt wiele wad jakie ma rozwiązanie polegające na wspólnym rynku. Historycznie sięgając była to unia stali i węgla. Największy interes w powołaniu wspólnego rynku bez granic i barier mieli biznesmeni, którzy potrzebowali swobody w przemieszczaniu i lokacji kapitału, zasobów i rynku, na którym mogli sprzedawać swoje produkty. Są oni dziś tej samej narodowości, Ci którzy tak zajadle walczą o przetrwanie UE i o to by wszyscy wrzucili do wspólnego kotła "coś" co pozwoli uratować ich narodowe, ponad miarę rozsądku zadłużone instytucje finansowe.

Niemcy i Francuzi - trzymający się współnie, ciągnący inne narodu nad skraj przepaści aby wyssać z nas ostanie resztki godności i zasobów jakimi jeszcze "śmiemy" dysponować. Stalismy się bezmyślnym "wasalem" UE, a tak naprawdę Niemiec i Francji.

07:35, 27.11.2011 /TVN24

"Musimy wrócić do podstawowych wartości"
JERZY BUZEK O KRYZYSIE W UNII EUROPEJSKIEJ


- Musimy wrócić do podstawowych wartości. My zaniedbaliśmy w Unii Europejskiej wartości, które były u podstaw jej tworzenia. Ale jeśli do tego wrócimy, to naprawdę można być optymistą - mówił w programie "Horyzont" w TVN24 Jerzy Buzek, szef Parlamentu Europejskiego, pytany o receptę na europejski kryzys. Szef Parlamentu uważa, że Unia Europejska pokona kryzys i wyjdzie z niego silniejsza. - Wierzę, że unikniemy najgorszego. Ale musimy działać na dwóch frontach - mówił Jerzy Buzek.

Tłumaczył, że przede wszystkim - na szczeblu unijnym - musimy rozwiązywać te problemy, które narzuca nam sytuacja gospodarcza. - Ale musimy działać szybko, a Unia wcześniej nie była na to gotowa. Działała dość wolno - tłumaczył. I dodał, że bardzo ważne są także działania na poziomie krajów członkowskich. - Kraje muszą działać solidnie i dalekowzrocznie. A tego się na razie nie widzi - przyznał. Musimy wrócić do podstawowych wartości. My zaniedbaliśmy w Unii Europejskiej wartości, które były u podstaw jej tworzenia. Ale jeśli do tego wrócimy, to naprawdę można być optymistą

"To nas powinno trochę pocieszać"

Jerzy Buzek mówił także o tym, że mimo kryzysu, który panuje w Europie, nasz kontynent wciąż jest wzorem i punktem odniesienia dla wielu innych krajów. - My mamy teraz wielki kryzys i bardzo się nim martwimy, ale nadal jesteśmy dla wielu miejsc na świecie punktem odniesienia. Ani Bałkany Zachodnie, ani północ Afryki, a już na pewno Turcja nie mówią, że zwracają się ku Ameryce. Ameryka także jest dla nich przyjazna, ale ich najważniejszym punktem odniesienia jest Europa: Europejskie prawo, europejskie tradycje, europejska kultura. To jest niebywałe. I to nas także powinno trochę pocieszać - stwierdził szef PE.

ant\mtom

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 27.11.2011 - 09:04

  • 0

#45

Patrick.
  • Postów: 135
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Upadek eurolandu wieszczy na swoim blogu pan Tomasz Urbaś.

Śmierć euro


Na koniec czerwca 2011 r. podaż euro (M1) wynosiła 4,8 bln euro. Jedynie 820 mld euro z tej kwoty to gotówka wyemitowana przez Europejski Bank Centralny (banknoty) i narodowe banki centralne strefy euro (monety). Ponad 82 % euro zostało wyemitowanych przez banki komercyjne strefy euro jako pieniądz depozytowy poprzez kreowanie zobowiązań (m.in. udzielania kredytów, zakup obligacji).

Swoboda przepływu kapitału w zjednoczonej Europie ułatwiła powstanie istnej pajęczyny powiązań bankowych. Banki ochoczo przekroczyły granice i finansują przedsięwzięcia poza krajem siedziby. W szczególności nabywają obligacje zagraniczne, udzielają kredytów bankom zagranicznym oraz zagranicznemu sektorowi pozafinansowemu zwłaszcza w sytuacji powiązań własnościowych (akwizycje, prywatyzacja).

Zabójcza sieć
Zobowiązania podmiotów krajowych o łącznej wartości ponad 10 mld dolarów wobec banków zagranicznych na dzień 30 czerwca 2011 r. (mld dolarów)


Dołączona grafika


Źródło: Bank Rozrachunków Międzynarodowych.

Finansowe jądro Unii Europejskiej tworzą trzy kraje: Niemcy, Francja oraz Włochy. Zobowiązania podmiotów każdego z tych krajów wobec zagranicznych banków z pozostałych dwóch wymienionych krajów przekraczają 200 mld dolarów (z wyjątkiem zobowiązań podmiotów włoskich wobec banków niemieckich – 162 mld dolarów oraz podmiotów francuskich wobec banków włoskich na kwotę 49 mld dolarów). Rekordowe zobowiązania w strefie euro obciążają podmioty włoskie wobec banków z Francji – 413 mld dolarów.

Tylko nieco mniejsza pod względem wartości zobowiązań sieć wiąże jądro Unii z Belgią, Holandią i Luksemburgiem oraz Hiszpanią i Irlandią. Do krajów Beneluxu i Hiszpanii napłynęły przede wszystkim środki z banków francuskich i niemieckich. Do Irlandii z Niemiec (nie uwzględniamy pozostającej poza unią walutową Wielkiej Brytanii).

Obrzeża systemu tworzą m.in. dwa kraje z grupy PIIGS (dotkniętych kryzysem zadłużeniowym): Portugalia (zobowiązania wobec banków hiszpańskich, niemieckich i francuskich) i Grecja (zobowiązania wobec banków francuskich, niemieckich i portugalskich) oraz Austria (sfinansowana przez banki włoskie, niemieckie i francuskie).

Sieć wzajemnych powiązań spleciona przez europejskie banki skutkuje wrażliwością całego systemu na zaburzenie dowolnego elementu. Kłopoty gospodarcze sektora krajowego (np. nieruchomości w Hiszpanii, czy Irlandii, czy sektor publiczny w Grecji) obniżają wartość inwestycji banków nie tylko krajowych, ale również zagranicznych. Straty czy na kredytach hipotecznych, czy na obligacjach państwowych błyskawicznie infekują banki zagraniczne w reakcji łańcuchowej. Kłopoty banków to uderzenie w główną część systemu emisyjnego euro – emisję pieniądza depozytowego przez banki komercyjne poprzez kreowanie długu. Problem z utrzymaniem podaży pieniądza i zagrożenie deflacją akceleruje kryzys do wszystkich sektorów gospodarki.

Budowa i powiązania systemu bankowego w Unii Europejskiej to w istocie ukryta przed opinią publiczną przesłanka do tworzenia europejskiego superpaństwa. System emisyjny euro nie będzie bowiem prawidłowo działał, gdy w którymś z państw narodowych nastąpi załamanie w jakimś kredytowanym sektorze gospodarki, z sektorem publicznym włącznie. Takie załamanie uderza bowiem bezpośrednio w krajowe i zagraniczne banki finansujące. Oznacza to, że z punktu widzenia euroentuzjastów muszą oni objąć ponadnarodowym zarządem dotychczas narodową politykę gospodarczą i fiskalną (deficyt i dług publiczny) dla ochrony bankierów komercyjnych, w których ręce złożyli przywilej emisji większości euro.

Euroentuzjaści ścigają się z czasem. Do tej pory udawało się im ograniczyć infekcję z krajów peryferyjnych systemu (Irlandia, Portugalia, Hiszpania i Grecja) do jego jądra zasypując kłopoty emisją euro przez Europejski Bank Centralny oraz nacjonalizując straty banków kosztem podatników.

Jednak poprzez sieć wzajemnych powiązań w końcu zaburzenia przeniosły się do jądra systemu. Podwojenie odsetek (rentowności) obligacji włoskich oraz kłopoty Niemiec z uplasowaniem nowych emisji obligacji to nie przypadek. Kryzys zadłużeniowy zaczął rozwijać się we Włoszech i niczym wirus uderza w ściśle połączone mocnymi bankowymi więzami Niemcy i Francję.

Dalsze postępy infekcji oznaczają paraliż europejskiego systemu bankowego i upadek wielu banków niczym kostek domina. Destrukcję może spotęgować run na banki. Bez owijania w bawełnę Departament Skarbu USA doradza instytucjom amerykańskim do wycofania się z europejskich banków i rynku finansowego. Upadek banków to ograniczenie podaży euro, co prowadzi do deflacji i głębokiego kryzysu gospodarczego.

Politycy próbujący ratować kolegów bankierów dokapitalizowaniem poprzez zadłużenie podatników tylko odraczają wyrok. Wzrost zadłużenia publicznego prowadzi do kryzysu zadłużeniowego w sektorze publicznym i zwrotnie uderza w banki poprzez spadek cen obligacji państwowych szczególnie duży w przypadku niewypłacalność państwa.

Pozostaje drukowanie pieniędzy przez Europejski Bank Centralny. To efektywna metoda, ale skutkuje gwałtownym wzrostem podaży pieniądza gotówkowego i bazy monetarnej. W konsekwencji grozi wybuchem inflacji. Z tym zagrożeniem jeszcze można sobie poradzić (np. zwiększając rezerwy obowiązkowego banków, aby związać wstrzykniętą gotówkę i ograniczyć emisję pieniądza depozytowego). Gorsze są konsekwencje polityczne. Emisja gotówki przez EBC trafia do krajów, które wpadły w tarapaty, kosztem potrzeb monetarnych innych krajów strefy euro. W ten sposób premiuje się nierozważną politykę i hazard moralny. Polityczni utracjusze są nagradzani, a reszcie krajów grozi deflacja z niedostatku pieniądza i w konsekwencji kryzys.

Wszystkie oficjalne metody walki z kryzysem starannie omijają zasadniczy problem. Banki komercyjne okazały się niesolidne, a mimo to posiadają przywilej emisji większości pieniądza w gospodarce. Zakłamanie jest tak głębokie, że dla celów propagandowych nazwano je „za duże aby upaść” nie wyjaśniając, że problem leży w szantażu: upadek banku komercyjnego-zniszczenie elementu systemu emisji pieniądza-deflacja-kryzys. Problem można rozwiązać przywracając monopol emisyjny banku centralnego (system pełnych rezerw). Wówczas banki hazardziści mogłyby upaść. Nawet największe. Z korzyścią dla systemu gospodarczego, konkurencji, prawa i moralności. Bank centralny zapewni niezbędna dla obiegu ilość pieniądza, bez łaski i manipulacji bankierów komercyjnych.

Na rozwiązanie problemu na razie nie zanosi się. Zaraza z eurosystemu może zainfekować cały świat. Banki Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, czy Japonii również pozostają w związkach biznesowych z krajami, w których euro jest walutą. Niestety Polska nie jest wyjątkiem. Banki z Niemiec (liderzy wierzycieli z 65 mld dolarów), Włoch, Holandii, Francji, Hiszpanii, Belgii, Portugalii i Austrii zainwestowały w polskie obligacje państwowe, banki i podmioty niefinansowe 259 mld dolarów. Gdy krach w eurostrefie zacznie pogłębiać się nie będzie zmiłuj się. Banki z zachodu zaczną ten kapitał wycofywać. W Polsce wyschnie rynek międzybankowy, padnie rynek obligacji i akcji, przedsiębiorstwa zaczną tracić płynność. Dostaniemy słony rachunek za euroentuzjazm.

W czasie polskiej prezydencji umiera euro, a na porządku dziennym staje pytanie o rozpad unii, nie tylko walutowej. Mimo to nie brakuje idiotów chcących skoczyć jak najszybciej i jak najgłębiej w eurobagno. Dość!


Autor: Tomasz Urbaś
Źródło: http://urbas.blog.on...2,ID440378756,n
  • 1


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych