Napisano 15.01.2012 - 16:06
Napisano 15.01.2012 - 20:25
Napisano 15.01.2012 - 21:47
Napisano 16.01.2012 - 18:54
Opublikowano: 16.01.2012 |
W oku cyklonu – kryzys zadłużenia w UE
Éric Toussaint, doktor nauk politycznych (Uniwersytet w Liège oraz Uniwersytet Paryski VIII), prezydent CADTM Belgia, członek komisji prezydenckiej przeprowadzającej audyt w Ekwadorze (CAIC), członek rady naukowej ATTAC Francja, współautor La Dette ou la Vie, Aden-CADTM, 2011, współautor książki Le piège de la dette publique. Comment s’en sortir, pod redakcją ATTAC, opublikowanej przez Les lien qui libèrent, Paryż 2011. Poniższy wywiad z Ériciem Toussaintem przeprowadzony został przez CADTM.
CADTM: Czy to rzeczywiście prawda, że Grecja musi zgodzić się na wypłatę 15% odsetek, by móc wyemitować obligacje 10-letnie?
ÉRIC TOUSSAINT: Tak, to prawda. Rynki zgodzą się na zakup obligacji 10-letnich, które Grecja chciałaby wypuścić, jedynie pod warunkiem uzyskania gwarancji wypłaty tak ekstrawagancko hojnych odsetek.
- Czy Grecja zdecyduje się na emisję obligacji godząc się na te warunki?
- Nie, Grecja nie może sobie pozwolić na płacenie tak wysokich odsetek. Byłoby to dalece zbyt kosztowne dla państwa. Mimo tego, każdego niemal dnia tak z mainstreamowych, jak i z alternatywnych mediów (kluczowych dla kształtowania opinii krytycznych) dowiedzieć się możemy, że Grecja pożyczać musi i to na 15%, jeśli nie jeszcze więcej.
W zasadzie od wybuchu kryzysu wiosną 2010 roku, Grecja w dalszym ciągu pożyczała na rynkach finansowych na 3 miesiące, na 6 miesięcy i na 1 rok – jednak już nie na dłuższy okres – przy stopach wahających się między 4% a 5% [1]. Zwróćmy uwagę, że zanim rozpoczęły się ataki spekulantów na Grecję, mogła ona pożyczać na bardzo niski procent, tak bowiem bankierzy, jak i inne instytucje inwestycyjne (fundusze emerytalne, towarzystwa ubezpieczeniowe), bardzo chętnie pożyczek takich udzielały.
I tak na przykład 13 października 2009, Grecja wypuściła 3-miesięczne obligacje skarbu państwa, określane jako T-Bills [2], oferując bardzo niewielki zysk na poziomie 0,35%. Tego samego dnia wypuściła także obligacje 6-miesięczne z oprocentowaniem 0,59%. Siedem dni później, 20 października 2009, Grecy wypuścili obligacje jednoroczne z oprocentowaniem 0,94% [3]. Było to mniej niż 6 miesięcy przed wybuchem greckiego kryzysu. W owym okresie agencje ratingowe ustaliły rating Grecji na bardzo wysokim poziomie, banki zaś udzielały jej jednej pożyczki za drugą. Dziesięć miesięcy później Grecja była zmuszona emitować obligacje 6-miesięczne już przy zobowiązaniu rzędu 4,65% – innymi słowy, ośmiokrotnie wyższym. Pokazuje to, jak fundamentalna zmiana okoliczności nastąpiła.
Innym znacząca obserwacja dotyczy kwestii odpowiedzialności banków: w 2008 banki domagały się od Grecji większych stóp zwrotu niż w roku 2009. Przykładowo w czerwcu-lipcu-sierpniu 2008, przed krachem, do którego doprowadziło bankructwo Lehman Brothers, stopy były czterokrotnie wyższe niż w październiku 2009. Najniższy poziom osiągnęły w czwartym kwartale roku 2009 (poniżej 1%) [4]. Mogłoby się to wydać irracjonalne, ponieważ prywatne banki nie powinny zaniżać stóp procentowych w sytuacji poważnego kryzysu międzynarodowego, zwłaszcza względem kraju takiego jak Grecja, który na pożyczki nalega. Posunięcie to było jednak całkowicie logiczne z punktu widzenia bankierów, którzy maksymalizowali zyski, licząc na ratunek w oparciu o środki publiczne w przypadku kłopotów. Po upadku Lehman Brothers, rządy USA i krajów europejskich wpompowały kolosalne ilości gotówki by wyratować banki, przywrócić zaufanie i stymulować regenerację gospodarki. Banki wykorzystały z kolei te pieniądze, by udzielać pożyczek krajom takim jak Grecja, Portugalia, Hiszpania oraz Włochy, w przekonaniu (skądinąd słusznym), że w przypadku jakichkolwiek problemów EBC [5] i Komisja Europejska wyratują je z opresji.
- Czy sugerujesz, że prywatne banki z premedytacją wepchnęły Grecję w pułapkę niestabilnego zadłużenia oferując niskie stopy procentowe, a następnie żądając znacznie większego oprocentowania uniemożliwiając Grecji pożyczkę na okres dłuższy niż jeden rok?
- Dokładnie tak. Choć nie sądzę, by był to jakiś rodzaj spisku, to oczywiste jest jednak, że banki dosłownie wciskały kapitał w ręce krajów takich jak Grecja (głównie właśnie poprzez obniżenie stóp procentowych), uznały bowiem, że pieniądze, które tak wspaniałomyślnie zostały im ofiarowane przez władze publiczne, należy przekształcić w pożyczki dla państw Strefy Euro. Nie zapominajmy, że trzy lata wcześniej, kiedy zdolność prywatnych instytucji do spłaty wierzytelności okazała się dalece dyskusyjna, to państwa były stroną bardziej wiarygodną i odpowiedzialną.
By wrócić do konkretnego przypadku, o którym mówiłem na początku, 20 października 2009 rząd grecki sprzedał swoje 3-miesięczne obligacje skarbu państwa z oprocentowaniem 0,35% próbując zgromadzić 1 500 miliona euro. Bankierzy i inne instytucje inwestycyjne zaproponowały wtedy ponad pięciokrotnie więcej, dokładnie 7 040 milionów euro. Ostatecznie rząd zdecydował się na zaciągnięcie pożyczki w wysokości 2 400 milionów euro. Nie ma przesady w stwierdzeniu, że bankierzy dosłownie wciskali Grecji pieniądze.
Powróćmy także do wydarzeń lat 2005-2009, kiedy to zachodnioeuropejskie banki konsekwentnie zwiększały wartość pożyczek udzielanych Grecji. Bankierzy z państw Europy Zachodniej zwiększyli wartość pożyczek (zarówno względem sektora publicznego, jak i prywatnego) w kilku etapach. Pomiędzy grudniem 2005 a marcem 2007 łączna kwota udzielonych pożyczek wzrosła o 50%, z poziomu poniżej 80 miliardów USD do 120 miliardów USD. Mimo wybuchu kryzysu związanego z krachem na rynku kredytów podwyższonego ryzyka (subprime), pożyczano jeszcze więcej, tym razem pomiędzy czerwcem 2007 a latem roku 2008 wartość pożyczek wzrosła o dalsze 33% (ze 120 do 160 miliardów), by następnie pozostać na bardzo wysokim poziomie (około 120 miliardów). Oznacza to, że zachodnioeuropejskie banki prywatne wykorzystały pieniądze, które otrzymywały na niski procent z EBC, Banku Anglii, Rezerwy Federalnej USA oraz amerykańskich funduszy rynku pieniężnego (patrz niżej), by zwiększyć wartość pożyczek udzielanych państwom takim jak Grecja całkowicie ignorując wiążące się z tym ryzyko [6]. Banki prywatne ponoszą więc znaczną odpowiedzialność za miażdżące zadłużenie Grecji. Także greckie banki prywatne pożyczały wielkie kwoty zarówno władzom publicznym, jak i sektorowi prywatnemu. W konsekwencji długi, których spłaty zagraniczne i greckie banki domagają się od Grecji, powinny zostać uznane za nielegalne w obliczu ich własnych nieodpowiedzialnych działań.
- Powiedziałeś, że od momentu wybuchu kryzysu w maju 2010 Grecja wstrzymała emisję obligacji 10-letnich. Dlaczego więc rynki domagają się 15- i więcej procentowych zwrotów z greckich obligacji 10-letnich [7]?
- Ma na to wpływ cena sprzedaży starszych greckich papierów dłużnych wymienianych na rynku wtórnym oraz na rynkach OTC [8]. [9]
Konsekwencje są jednak dalece bardziej znaczące, bowiem sytuacja ta stawia Grecję przed wyborem pomiędzy dwiema opcjami:
- albo dalszym pogłębieniem zależności od Trojki (MFW [10], EBC, KE [11]) celem uzyskania dostępu do długoterminowych pożyczek (10-15-30 lat) i podporządkowanie się stawianym przez nią warunkom;
- albo przeciwstawienie się dyktaturze rynków oraz Trojki, zawieszenie płatności i jednoczesne uruchomienie audytu długu publicznego celem anulowania spłaty jego nielegalnej części.
- Zanim przyjrzymy się tym alternatywom, czy mógłbyś wyjaśnić czym jest rynek wtórny?
- Podobnie jak w przypadku używanych samochodów, istnieje również rynek długów z drugiej ręki. Instytucje inwestycyjne oraz fundusze hedgingowe kupują i sprzedają używane obligacje na rynku wtórnym oraz na rynkach OTC. Instytucje inwestycyjne są bez wątpienia aktorami pierwszoplanowymi.
Ostatni raz Grecja wyemitowała obligacje 10-letnie 11 marca 2010, jeszcze przed atakiem, spekulantów i interwencją Trojki. By zgromadzić 5 miliardów euro, w marcu 2010 Grecja zobowiązała się wypłacać nabywcom obligacji 10-letnich corocznie 6,25% ich wartości aż do roku 2020. Wraz z upływem tej daty będzie ona musiała także zwrócić pożyczony kapitał. Od momentu tamtej emisji, jak wiemy, Grecja już się nie podejmuje 10-letnich zobowiązań ze względu na eksplozję stóp procentowych.
Kiedy czytamy, że 10-letnie stopy procentowe wynoszą 14,86% (jak miało to miejsce 8 sierpnia 2011, kiedy 10-letnie greckie stopy procentowe, które sięgnęły już poziomu 18%, zostały zbite do 15% po interwencji EBC) to dowiadujemy się w ten sposób, jaka jest faktyczna cena 10-letnich obligacji pozostających w obrocie na rynku wtórnym i rynkach OTC.
Instytucje inwestycyjne, które jeszcze w marcu 2010 skupowały te obligacje, obecnie starają się ich pozbyć na rynku wtórnym papierów dłużnych, stały się one bowiem papierami wysokiego ryzyka, jeśli uwzględnić ewentualność, że Grecja nie będzie w stanie zwrócić ich wartości w chwili wykupu.
- Czy mógłbyś wyjaśnić, w jaki sposób na rynku wtórnym wyznacza się cenę obligacji 10-letnich wyemitowanych przez Grecję?
- Zamieszczona poniżej tabela powinna nam pomóc zrozumieć, co ma się na myśli mówiąc, że stopa oprocentowania greckich obligacji 10-letnich wynosi 14,86%. Rozważmy następujący przykład: bank kupił obligacje greckie w marcu 2010 za 500 milionów euro, z czego każde 1 000 euro reprezentowane było przez jedną obligację.
Każdego roku bank skasuje 62,5 euro za każdą obligację (to jest 6,25% z 1 000 euro). W żargonie rynku ubezpieczeń można powiedzieć, że obligacja przyniesie kupon odsetkowy wartości 62,5 euro. W 2011 obligacje te uważa się za ryzykowne, nie jest bowiem pewne, czy Grecja będzie w stanie spłacać pożyczony kapitał do roku 2020.
Tak więc banki, które pozostają w posiadaniu znacznej liczby greckich obligacji, takie jak BNP Paribas (który w czerwcu 2011 wciąż posiadał obligacje o wartości 5 miliardów euro), Dexia (3,5 miliarda), Commerzbank (3 miliardy), Generali (3 miliardy), Société Générale (2,7 miliarda), Royal Bank of Scotland, Allianz czy banki greckie, sprzedają teraz obligacje na rynku wtórnym, ponieważ ich obecne zestawienia bilansowe pełne są śmieciowych i toksycznych papierów. Aby odzyskać zaufanie swych akcjonariuszy (i powstrzymać ich od pozbywania się udziałów), swych klientów (i powstrzymać ich od wycofywania oszczędności) oraz europejskich władz, muszą pozbyć się tak wielu greckich obligacji, jak to tylko możliwe, i to wszystko po tym, jak jeszcze w marcu 2010 wchłaniały je bez opamiętania.
Za jaką cenę można je odsprzedać? To właśnie w tym kontekście znaczenia nabywa liczba 14,86. Fundusze hedgingowe i inne sępy z lichwiarskiej branży są wprawdzie gotowe kupić greckie obligacje wypuszczone w marcu 2010, oczekują jednak 14.86% zysku. Skoro mają kupić obligacje, które przynoszą 62,5 euro zysku rocznie, to właśnie ta kwota musi reprezentować 14,86% ceny, po której skupią obligacje. Obligacje sprzedawać więc trzeba za jedyne 420,50 euro.
Aby podsumować: kupujący nie dadzą więcej niż 420,50 euro za obligację o nominalnej wartości 1 000 euro, jeżeli chcą uzyskać faktyczną stopę oprocentowania na poziomie 14,86%. Jak łatwo można sobie wyobrazić, bankierzy nie są zachwyceni faktem, że muszą odsprzedawać z taką stratą.
- Mówisz, że instytucje inwestycyjne odsprzedają greckie obligacje. Czy wiesz na jaką skalę?
- Ponieważ za wszelką cenę próbowały zminimalizować ryzyko, jakie uprzednio podjęły, banki francuskie zredukowały w 2010 swą ekspozycję na greckie zagrożenie o 44% (z 27 miliardów USD do 15 miliardów USD). Banki niemieckie postąpiły podobnie: ich bezpośrednia ekspozycja zredukowana została do 60% [12] w okresie od maja 2010 do lutego 2011 (z 16 miliardów euro do 10 miliardów euro). W roku 2011 ten odwrót stał się jeszcze bardziej wyraźny.
- Co EBC robi w tym względzie?
- EBC całkowicie oddał się w służbę interesom bankowców.
- Ale w jaki sposób?
- Poprzez skupowanie greckich obligacji na rynku wtórnym. EBC kupuje od banków prywatnych, które chcą się pozbyć papierów opartych o greckie wierzytelności, po cenie przystrzyżonej [13] o około 20%. Płaci więc mniej więcej 800 euro za obligację, której wartość w momencie emisji wynosiła 1000 euro.
Jak wynika z tabeli poniżej rynek wtórny oraz rynki OTC wyceniają te same obligacje znacznie niżej. Nietrudno więc się domyślić, dlaczego banki doceniają 800 euro, jakie otrzymują od EBC, mając w perspektywie transakcję po prawdziwych cenach rynkowych. Wszystko to stanowi kolejny przykład olbrzymiego rozdźwięku między faktyczną praktyką działań bankierów i europejskich przywódców z jednej strony, a ich wspólnym dictum, by to siły rynkowe ustalały ceny, z drugiej.
Tłumaczenie: Rol
Źródło oryginalne: CADTM
Źródło polskie: Nie Nasz Dług
PRZYPISY
[1] Hellenic Republic Public Debt Bulletin, n˚ 62, czerwiec 2011. Dostępny pod adresem www.bankofgreece.gr
[2] Z ang. T(reasury)-Bills (przyp. tłum.).
[3] Hellenic Republic Public Debt Bulletin, n˚ 56, grudzień 2009.
[4] Bank Grecji, Wydział Badań Ekonomicznych – sekretariat, Wydział Statystyki – sekretariat, Biuletyn Indykatorów Koniunktury, numer 124, październik 2009. Dostępne pod adresem www.bankofgreece.gr
[5] Europejski Bank Centralny (przyp. tłum.).
[6] Ten sam fenomen można zaobserwować w tym samym okresie w Portugalii, Hiszpanii oraz krajach Europy Centralnej i Wschodniej.
[7] 25 sierpnia 2011 stopa oprocentowania obligacji 10-letnich osiągnęła 18,55%, a dzień wcześniej 17,9%. Stopa oprocentowania obligacji 2-letnich wyniosła oszałamiające 45,9%.
[8] ang. OTC – over-the-counter – obrót pozagiełdowy, czyli rynek, na którym obrót papierami wartościowymi odbywa się bez jakiejkolwiek kontroli państwowej bądź międzynarodowej (przyp. tłum.).
[9] W angielskim tekście fragment ten ma przeciwstawną konstrukcję, mianowicie „’to’ ma wpływa na cenę sprzedaży starszych greckich papierów dłużnych wymienianych na rynku wtórnym oraz na rynku OTC” – ponieważ tłumaczenie w takiej wersji nie pasuje do kontekstu, decyduję się zmienić porządek zdania (przyp. tłum.).
[10] MFW – Międzynarodowy Fundusz Walutowy (przyp. tłum.).
[11] Komisja Europejska (przyp. tłum.).
[12] W oryginale „o 60%”, co stoi jednak w sprzeczności z szczegółowymi danymi przytoczonymi chwilę później (przyp. tłum.).
[13] Od ang. haircut – dosłownie ‘strzyżenie włosów’, w kontekście ekonomicznym oznacza przycięcie (przystrzyżenie) zysków.
Źródło: www.wolnemedia.net
Użytkownik Sentinel edytował ten post 16.01.2012 - 19:13
Napisano 16.01.2012 - 19:13
WIELKI PRZEKRĘT
Napisano 16.01.2012 - 19:19
(...)kto jest rzeczywistym wrogiem narodu polskiego? Na czyje zlecenie Polska jest niszczona?(...)
Napisano 16.01.2012 - 19:38
Oto przykład tego, że nie tylko w naszej ojczyźnie legalizuje się i dopuszcza nowoczesne formy feudalnego wyzysku własnych obywateli, pobratymców, rodaków. Niedługo po Hiszpani przyjdzie czas na inne europejskie pseudopotęgi.Jeżeli ten Hiszpan żyłby ze swojej emerytury lub zasiłku to bez wątpienia by się opłacało. [...]
Więcej tutaj ...
[...]Reasumując robi się bardzo, ale to bardzo ciekawie i gorąco. W związku z tym, jak najbardziej potrzebne będą rozwiązania dla każdego z nas polegające na zapewnieniu sobie nie tylko bytu ale i przetrwania. Mogą się więc bez wątpienia przydać
[...]
- metale szlachetne,
- puszkowaną żywność
- broń palna
Więcej tutaj ...
Opublikowano: 16.01.2012
Nowe umowy śmieciowe w Hiszpanii
Rząd Hiszpanii legalizuje nową formę niewolnictwa – praktyki niezawodowe czyli pracę, która oficjalnie pracą nie jest. Nowe przepisy przewidują możliwość podjęcia praktyk niezawodowych przez osoby w wieku od 18 do 25 lat. Oficjalnie celem tych praktyk jest umożliwienie ludziom młodym nabycie doświadczenia i skuteczne wkroczenie na rynek pracy, jednak w przeciwieństwie do obowiązujących dotychczas umów o praktyki zawodowe nowe regulacje nie nakładają na przedsiębiorstwo obowiązku prowadzenia szkoleń czy kursów. Możliwe jest więc bardzo dowolne dysponowanie praktykantem łącznie z nakazaniem mu wykonywania określonych prac jak normalnemu pracownikowi, prace te wykonywane będą z pominięciem podstawowych prawnych regulacji dotyczących aktywności zawodowej.
Praktykant nie otrzyma żadnej umowy o pracę i nie będzie miał możliwości dochodzenia roszczeń poprzez bezpłatne sadownictwo pracy. Jako niepracownik nie będzie też miał możliwości przystąpienia do zakładowego czy branżowego układu zbiorowego, nie będzie też miał żadnych praw związkowych.
Wymiar czasu wykonywania praktyk pozostaje nieuregulowany, nie ustalono dziennego ani tygodniowego czasu wykonywania obowiązków, możliwe jest zatem swobodne dysponowanie czasem praktykanta i traktowanie go jak pracownika o nienormowanym czasie pracy. Praktykant nie będzie miał prawa do urlopu ani żadnej rekompensaty z tytułu jego braku, nie będzie miał prawa do żadnego dnia wolnego czy świąt, ani też do wynagrodzenia za prace w dni świąteczne. Za to wszystko praktykant otrzyma wynagrodzenie w wysokości 426 euro miesięcznie podczas gdy obecnie obowiązujące wynagrodzenie minimalne wynosi 641,40 euro. Po zakończeniu praktyk nie otrzyma żadnej odprawy a okres praktyki nie wlicza się do okresów pracy – nie może więc być podstawą do przyznania zasiłku.
Umowa o praktykę niezawodową może być zawierana wielokrotnie, także w ramach jednego przedsiębiorstwa do momentu gdy pracownik ukończy 25 lat lub nabędzie 3 miesiące doświadczenia zawodowego pracując na podstawie umowy o prace w przedsiębiorstwie, w którym odbywa praktykę.
Opracowanie: norbo
Na podstawie: cgt.org.es
Nadesłano do „Wolnych Mediów”
Źródło: www.wolnemedia.net
Użytkownik Sentinel edytował ten post 16.01.2012 - 19:42
Napisano 16.01.2012 - 21:16
Napisano 17.01.2012 - 15:14
MFW i Bank Światowy, czyli rzecz o grabieży
Podobno Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy walczą z kryzysem. Dwanaście lat temu Joseph Stiglitz, główny ekonomista BŚ oskarżył swoją instytucję o grabież krajów, którym rzekomo miała pomagać.
Stiglitz, to osoba, którą trudno dyskredytować. W 2002 r. dostał nagrodę Nobla z ekonomii. Gdy publicznie skrytykował Bank Światowy i MFW został zmuszony do rezygnacji. Dziś Polska i inne kraje mają przekazać fundusze do MFW, za które będzie on "walczyć" z kryzysem. Zobaczmy jak wyglądała ta "walka" pod koniec ubiegłego wieku.
Odchodząc Stiglitz zabrał ze sobą dużo dokumentów. Wynika z nich, że MFW uzależniał pomoc dla znajdujących się w kryzysie państw od podpisania tajnego protokołu złożonego ze 111 artykułów, w których znajdowały się zobowiązania do wyprzedaży narodowego majątku (surowce naturalne, infrastruktura, banki itp.). Aby "pomóc" klasie politycznej w podejmowaniu decyzji część z pieniędzy ze sprzedaży dóbr była transferowana na tajne konta z przeznaczeniem na łapówki. Oto opisana przez Stiglitza metoda działania MFW.
Lekarstwo nr 1 dla pogrążonego w chaosie kraju: to prywatyzacja. W wypadku kryzysu wyprzedaż aktywów dokonuje się oczywiście za bezcen.
Lekarstwo nr 2: to pełna swoboda w przepływie kapitału. Również w teorii brzmi to rozsądnie. Pieniądze mogą spokojnie przepływać i odpływać. Faktycznie chodzi o to, aby państwo, które znajduje się w kryzysie było podatne na ataki spekulacyjne. Na miejsce odpływającego kapitału spekulacyjnego pojawia się MFW i oferuje pomoc. No, ale oczywiście nie za darmo. Państwo zgadzające się przyjąć pomoc musi zobowiązać się do podniesienia stóp procentowych do absurdalnych wysokości. W ten sposób - jak zauważa Stiglitz - niszczy się rodzimy przemysł (brak dostępu do kredytu) i wyssa się zgromadzony przez społeczeństwo majątek.
Lekarstwo nr 3: uwolnienie wszystkich cen subsydiowanych dotąd przez państwo (np. woda, energia). To z kolei prowadzi do wybuchu społecznych protestów, ucieczki kapitału i potanienia wszystkich środków trwałych (nikt nie ma gotówki w kraju). A te z kolei mogą odkupić (tanio!) międzynarodowe grupy finansowe mające doskonałą wiedzę na temat źródeł kryzysu.
Lekarstwo nr 4: to wolny handel. Znów brzmi to ładnie. Faktycznie chodzi o zobowiązanie kraju otrzymującego pomoc do otwarcia swoich rynków. No bo przecież nie o to, aby taki kraj, dajmy z Afryki, eksportował produkty rolne do Unii Europejskiej czy USA. Oczywiście eksportować może, ale po zapłaceniu karnego cła, które sprzedaż takiej produkcji czyni nieopłacalną.
Jak to działa w praktyce? Otóż gdy pierwszy demokratycznie wybrany prezydent Etiopii zaakceptował pomoc MFW musiał zgodzić się na deponowanie otrzymywanych funduszy na rachunkach departamentu skarbu USA, gdzie pobierał odsetki 4 proc. Jednocześnie do Banku Światowego płacić musiał 12 proc. odsetek.
Według Stiglitza MFW, Bank Światowy i Światowa Organizacja Handlu to jedynie trzy różne szyldy tej samej instytucji.
Teraz przykład z ostatnich tygodni. Gdy Węgry poprosiły w grudniu ubiegłego roku o pomoc, to MFW i UE nie zgodziły się, bo ich zdaniem rząd dopuścił się zamachu na niezależny bank centralny. Zamach ów miał polegać na zwiększeniu liczby członków rady banku wybieranych przez parlament.
Nie chodzi oczywiście o niezależność. W polskim systemie bankowym dziś jest pełna jedność działań rządu i Narodowego Banku Polskiego. Chodzi o to, aby kontroli nad bankiem centralnym nie otrzymały osoby, które mogą zachwiać pseudorynkową polityką takich instytucji jak MFW czy Bank Światowy.
Marek Belka został nominowany przez Platformę Obywatelską na funkcję szefa NBP, chociaż w czerwcu 2005 r. Donald Tusk w liście do Aleksandra Kwaśniewskiego zarzucał Belce kłamstwo przed komisją ds. PKN Orlen, gdzie premier zeznał iż nie współpracował z SB. Zdaniem Tuska (z czerwca 2005 r.) to członkowie komisji śledczej ds. PKN Orlen, a nie premier mówili prawdę na temat jego współpracy z tajnymi służbami PRL.
W sprawie współpracy Belki z SB. Niedźwiedzią przysługę zrobiła Belce "Gazeta Wyborcza" publikując w internecie całość jego teczki, łącznie z instrukcją wyjazdową, w której zgodził się współpracować z wywiadem na zasadach konspiracji. Co ciekawe teksty te od blisko roku nie są dostępne na stronach gazeta.pl (proszę wpisać w google "Belka nie współpracował z SB" i spróbować otworzyć tekst)
Warto uważnie obserwować przekazywanie pieniędzy z Polski do instytucji finansowych, które oskarżane są o przestępczą działalność przez byłych pracowników, laureatów Nagrody Nobla.
Przy pisaniu tekstu, korzystałem z książki „Wojna o pieniądz” autorstwa Song Hongbinga, wydawnictwo Wektory.
Jan Piński
Źródło: http://janpinski.nowyekran.pl
Napisano 17.01.2012 - 16:12
Napisano 17.01.2012 - 20:45
Tutaj się z Tobą zgodzę mylo. Szczególnie pod kątem mobilności wypadamy źle. Ale to nie wynika zakładam ze złej woli tylko ze zróżnicowania kulturowego oraz barier językowych większości europejczyków. Poza tym są jeszcze przesłanki całkowicie obiektywne jak rodzina i konieczność zapewnienia godziwych warunków zycia. Niestety ale najczęściej jest to związane z rozłąką z rodziną ze względów bezpieczeństwa i zbyt niskich płac oferowanych w innych krajach napływowej sile roboczej aby mogli tak od razu mysleć o zmianach sposobu życia i przeprowadzce.[...]To jest bełkot. Propagandowy bełkot lewicujących demokratów. Ludzie w Europie mają zbyt duże osłony społeczne, zbyt duże gwarancje zatrudnienia i zbyt małą mobilność. To co się teraz dzieję idealnie to pokazuje. Kraje południa, które mają najbardziej sztywne i nastawione na pracownika rynki pracy ucierpiały najbardziej.
Użytkownik Sentinel edytował ten post 17.01.2012 - 20:46
Napisano 18.01.2012 - 01:00
Napisano 18.01.2012 - 19:54
Napisano 22.01.2012 - 13:15
07:41, 22.01.2012 /PAP
Chorwaci zdecydują, czy chcą do Unii Europejskiej
RUSZA REFERENDUM WS. AKCESJI
W niedzielę w Chorwacji rusza referendum, w którym mieszkańcy zdecydują w sprawie przystąpienia kraju do Unii Europejskiej. Lokale do głosowania będą otwarte w godz. 7-19, pierwsze częściowe wyniki spodziewane są po godz. 20. Według różnych sondaży, za wejściem do UE opowiada się 51-58 proc. Chorwatów, natomiast przeciw jest 27-33 proc.
Chorwacja podpisała traktat akcesyjny pod koniec ub.r. Musi on jednak być jeszcze ratyfikowany przez kraje UE oraz Chorwatów w referendum. Nie ma progu frekwencji koniecznego do uznania głosowania za ważne. Aby Chorwacja mogła wejść do UE, potrzeba tylko, by odpowiedź "tak" na pytanie: "Czy jest Pan/Pani za członkostwem Republiki Chorwacji w Unii Europejskiej?" dało ponad 50 proc. wyborców uczestniczących w głosowaniu.
Jeśli Chorwaci zagłosują w większości na "tak", a wszystkie kraje UE sprawnie przeprowadzą ratyfikację traktatu akcesyjnego, podpisanego za polskiej prezydencji, to Chorwacja wejdzie do UE jako 28. kraj członkowski 1 lipca 2013 roku.
Emocje rosną
W sobotę na ulicach Zagrzebia zwolennicy i przeciwnicy wejścia do UE intensywniej niż dotąd przekonywali do swoich racji. Na wiecu skrajnych eurosceptyków w centrum stolicy interweniowała policja. Gdy na deptaku niedaleko placu bana Jelaczicia przy punkcie z broszurami minister spraw zagranicznych i europejskich Vesna Pusić rozmawiała z dziennikarzami i przechodniami, kilkaset metrów dalej, na samym placu, rozpoczynał się wiec "Ruchu dla Chorwacji - Nie dla UE", zrzeszającego skrajnie nacjonalistyczne ugrupowania.
Emocjonalne wystąpienia i dyskusje na ulicy kontrastowały ze spokojem debat telewizyjnych i naukowych, których dziesiątki organizowano przez ostatni tydzień. W kampanii, dotychczas niemal niewidocznej na ulicach Zagrzebia, gdzie nie ma promocyjnych plakatów, a jedynym sygnałem o zbliżającym się referendum są porozwieszane na budynkach europejskie flagi, dominują ekonomiczne argumenty, a przypadkowi Chorwaci, pytani na ulicach i w sklepach, nie wykazują entuzjazmu.
mkg//gak
Źródło: www.tvn24.pl
Użytkownik Sentinel edytował ten post 22.01.2012 - 13:15
0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych