Dobra teraz to już nie to samo... czuję że to przełom w moim szarym życiu
Używałem poradnika Trening_widzenia_
aury.pdf (od kogoś z forumowiczów, już zapomniałem
)
Ale się namęczyłem żeby znaleźć prawidłowy tok myślenia. Ale widze cholerne intensywne zielone światło wychodzące z krawędzi mojej czerwonej książki. ma grubość od 1 do paru mm zwykle i nie znika od razu tak jak to co wcześniej widziałem. Widzę to kiedy moja wola taka jest i na chwilę po tym jak mi na tym nie zależy - potem otoczka ta znika. Coś niesamowitego. Grubość tej otoczki co chwilę się wahała, a jeśli próbuję się skupić na jakimś punkcie tej otoczki to jej nie widzę w tym miejscu co patrzę, ale widzę ją kątem oka.
Maximum grubości tej otoczki to około 1-1,5 cm jakie udało mi się osiągnąć. Jak położyłem książkę na ziemi, to widziałem coś w stylu pulsującej energii z niej odchodzącej również o kolorze zielonym, nie wiem jak to opisać za bardzo , ale czułem się nienormalnie, nigdy takich zwidów nie miałem... jakiś zielony kolor bez źródła, co to jest do jasnej cholery;) Naprawdę nie wiem teraz, czy mój mózg już nie majaczy o tej godzinie, jutro spróbuję zrobić to samo i dam odpowiedź, bo czuję się nienormalnie;)
Tok myślowy:
1. Cel - książka - chcę widzieć jej aurę a nie czegoś innego - przyjąłem do (ś)wiadomości
2. Relaks
3. Wyobrażam sobie dokładnie na moim czole trzecie oko, które staram się z całych sił otwierać mentalnie, przy czym moją wolą jest dostrzec jakąś otoczkę wokoło przedmiotu.
Jeszcze coś. Nie nastawiałem się na zielone światło czy coś. Nie nastawiałem się też na kontur książki. Starałem się patrzeć ZA KSIĄŻKĘ i podążać tokiem myślowym wymienionym wyżej. Wpierw dostrzegłem lekki błękitny kolor wydostający się z krawędzi książki. Dopiero po momencie zorientowałem się, że to mogła być aura czy coś. Spojrzałem jeszcze raz. Chwilę wpatrywałem się w książkę i znów udało mi się dostrzec ten błękit. Zastanawiałem się czy otoczenie nie ma czasem wpływu na kolor. Wpatrując się (jakby kątem oka) na to, co widziałem, zacząłem podejrzewać, że to jednak kolor trochę zielonkawy, a nie błękitny
Położyłem więc książkę na dywanie (nie jest zielony) -> tok myślowy -> zobaczyłem MOOOCNY zielony kolor wydostający się z krawędzi książki, również w około książki zacząłem widzieć jakieś zielone obszary, które zmieniały położenie co chwilę. Chwilę się w to patrzyłem i to wyglądało jak pulsowanie. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Poszedłem do innego pokoju i spojrzałem na książkę przy innym oświetleniu i tle. Znów to samo - intensywny zielony kolor. Teraz jestem niemalże pewien, że to aura. Chyba, że od dzisiaj mój mózg jest popsuty i widzi coś, czego nie ma... Wad wzroku nie mam wcale, jestem zdrowy. Cholera. Może jakaś autosugestia aż tak głęboko do mnie dotarła, że mózg faktycznie szwankuje? Jak pisałem - jutro zrobię to samo i jestem ciekaw czy ujrzę to samo.
// po napisaniu posta (parę minut później) - znów widzę ten cholerny zielony kolor po wpatrywaniu się przez około 10-15 sekund za książkę i używając tego samego toku myślenia...