Napisano 13.02.2010 - 13:47
Napisano 13.02.2010 - 13:59
Napisano 15.02.2010 - 23:14
Napisano 15.02.2010 - 23:46
Napisano 05.03.2010 - 16:01
Napisano 05.03.2010 - 16:32
Kto kamerował pierwsze uderzenie samolotu w WTC? Skąd ten kto s wiedział, że coś uderzy w wieżę, skoro miał czas na przygotowanie kamery do nagrywania?
Napisano 23.04.2010 - 19:10
Napisano 26.04.2010 - 18:04
Napisano 27.04.2010 - 18:21
9/11 to spisek, i żaden sceptyk go nie owali. [...]
A slyszales o jeszcze o tym ze:[...] Wystarczającym dowodem dla mnie jest to, że w pyle z wież WTC naukowcy znaleźli nano-termit. [...]
Napisano 13.08.2010 - 16:02
Do Muhada:
Juz raz polemizowalem z Twoja ciekawostka numer 6 w tym temacie, pokazujac Ci nawet zdjecia katastrofy w ktorej samolot scinal drzewa. Twierdziles, ze to pozniej ekipy je przycieły... <sick>.
W ostatnim czasie polski samolot z 96 osobami na pokladzie poscinal troche wiecej niz 6 watlych latarni... i uczynil to lecac okolo 2,5 metra nad Ziemia
Mam nadzieje, ze w przyszlosci Ty, ani nikt inny nie wyskoczy z tekstem, ze sciecie latarni przez samolot jest nie mozliwe..., a to chociaz ze wzgledu na szacunek dla ofiar tej i z 911 katastrofy...
Użytkownik Ironmacko edytował ten post 13.08.2010 - 16:03
Napisano 04.09.2010 - 22:49
Użytkownik Mazowiecki edytował ten post 04.09.2010 - 23:19
Napisano 05.09.2010 - 00:11
Waszyngtońska teoria spiskowa
Zakazana teoria spiskowa
Wielka szachownica imperialna
Użytkownik Mazowiecki edytował ten post 05.09.2010 - 00:14
Napisano 05.09.2010 - 10:58
Na pierwszy ogień wezmę słynną już „dziurę w Pentagonie”. Pozwolisz Mike, że „podkradnę” Ci jedno ze zdjęć, które umieściłeś w swojej wypowiedzi, mianowicie to:
„Czy mamy uwierzyć, że z jednej strony mamy zawalenie się wieżowca, a z drugiej „nieznaczne” uszkodzenia?”, raczyłeś się zapytać.
Uwierzyć niekoniecznie, jak kto woli. Na szczęście nasza wiara lub niewiara nie decyduje o prawdziwości danego zdarzenia, więc nawet jeśli nie uwierzysz w tę oczywistą prawdę, to świat się nie zawali. Zdjęcie to jest pierwszym przykładem subtelnej manipulacji zwolenników TS.
Wymownym milczeniem pominę już kwestię różnic w konstrukcji obu budowli (wież WTC i Petagonu), pozostawiając tę nieskomplikowaną do zauważenia różnicę każdemu z czytelników.
Powyższe zdjęcie, początkowo bardzo popularne wśród zwolenników teorii spiskowych, a obecnie już tracące i to bardzo na swej popularności z racji ukazania prawdy przez tzw. „sceptyków”, ma oczywiście za zadanie przekonać czytelnika, że to nie Boeing uderzył w ten budynek. Triumfalnie pokazywana jest ta fotografia i komentarz do niej „dziura jest zbyt mała!”
Kłamstwo nr 1 – „Rozmiar dziury”.
Tymczasem z nią jest wszystko w porządku, jedynie zdjęcie to jest starannie wybrane. Pokazuje nam miejsce uderzenia samolotu, ale cały parter jest na nim zasłonięty strumieniem piany wylewanej przez strażaków. Zniszczeń i to rozległych znajdujących się na parterze Pentagonu zatem nie widać. Sprytne Na szczęście są inne zdjęcia, które pokazują wygląd parteru tuż po uderzeniu, przedstawię tutaj jedno z lepszych:
Niestety na stronach zwolenników TS tego zdjęcia rzecz jasna nie uświadczymy. Zapytałbym „dlaczego?”, ale i tak nie otrzymam odpowiedzi
Co na tym zdjęciu widzimy?
Miejsce zaznaczone czerwonym prostokątem na zdjęciu kolegi Mike’a to zniszczenia pierwszego piętra spowodowane uderzeniem górnej części kadłuba samolotu. Na podanym przeze mnie zdjęciu ten obszar zniszczeń to miejsce widoczne nad czarnym palącym się vanem spowitym w dymie. Zniszczenia na parterze są zaś bardziej rozległe, widać, że sięgają zdecydowanie bardziej na lewo od dziury spowodowanej uderzeniem kadłuba, sięgającej aż do pierwszego piętra. Co sprawiło, że dziura na wysokości parteru jest szersza niż na pierwszym piętrze? Tam uderzyły silniki samolotu.
Posłużę się tutaj schematem zaprezentowanym już na tym forum (tak właściwie to prawie wszystko zostało już zaprezentowane, więc w sumie powtarzamy się) przez Mariusha.
Ten schemat pokazuje zniszczenia ściany budynku. Ciemnobrązowy oznacza całkowite zniszczenie i dziurę. „Jasnobrązowy” zniszczenia ściany, ale bez wybicia dziury na wylot.
Tutaj widzimy to samo, ale z innej perspektywy. Na ścianę Pentagonu został naniesiony żółty szkic miejsc, w które uderzyły poszczególne części samolotu.
Tak zaś wygląda naniesienie tego szkicu na zdjęcie z miejsca uderzenia.
Czy rozmiar uszkodzeń odpowiada wielkości samolotu Boeing 757?
Oczywiście.
Lecz aby to zauważyć, trzeba wykazać trochę dobrej woli i nie opierać się jedynie na zdjęciach, które pokazują nam głównie pianę gaśniczą.
Przy okazji przyjrzyjmy się jeszcze jednej ciekawej rzeczy (coś dla zwolenników wersji „bomba w Pentagonie” lub „rakietą w Pentagon”)
Na tym zdjęciu widzimy zbliżenie na ścian budynku tuż na lewo od miejsca uderzenia lewego silnika.
Z prawej strony zdjęcia widzimy miejsce uderzenia kadłuba (dziura wychodzi na pierwsze piętro wzwyż). Bardziej na lewo widać na parterze miejsce uderzenia silników. Silniki i kadłub samolotu są wykonane z najtwardszych materiałów i nie uległy całkowitemu zniszczeniu, lecz przebiły się dalej przez ścianę. Ale końcówki skrzydeł są delikatne, jak najlżejsze i nie zawierają żadnych części, które byłyby w stanie przebić grubą, zbrojoną i wzmocnioną betonową ścianę. Co zatem zrobiły? Spowodowały uszkodzenia ścian widoczne na parterze, na lewo od miejsca uderzenia lewego silnika. Nad trzema oknami parterowymi widać odsłonięte przez siłę uderzenia zbrojenie. Skrzydło nie zdołało przebić się przez beton, ale „odłupało” zewnętrzną warstwę odsłaniając znajdujące się pod nią metalowe zbrojenie. Nie muszę chyba dodawać, że zasięg tych zniszczeń odpowiada szerokości skrzydeł samolotu Boeing 757.
Mamy zatem dowód nr 1 – ślad dokładnie taki, jaki wybiłby uderzający Boeing 757.
Dowodem nr 2 są szczątki znajdowane zarówno przed, jak i wewnątrz budynku. Widzieliśmy już zdjęcia pod tytułem „gdzie są te szczątki?” Tuż przed waszymi oczami, drodzy zwolennicy teorii spiskowej.
Jak już wykazał crashtest samolotu F4 Phantom, rozpędzony samolot uderzający w betonową ścianę rozpada się na drobne konfetti. Poszycie, wykonane z lekkich materiałów nie jest w stanie zrobić niczego więcej poza rozerwaniem się i rozrzuceniem dookoła. Jedynie twardsze części, takie jak silnik i elementy podwozia są w stanie dokonać większych szkód.
Crashtest wykonano, aby ocenić zagrożenie wynikające z uderzenia samolotu w ścianę reaktora atomowego.
Czego zatem powinniśmy spodziewać się po poszyciu samolotu 757? Drobnych, poskręcanych aluminiowych blach rozsianych po okolicy. Dokładnie to, co widzieliśmy:
„AA” = American Airlines.
A jak powinny wyglądać te bardziej wytrzymałe elementy samolotu i gdzie się powinny znajdować?
Ano wewnątrz budynku i wyglądać właśnie tak:(silnik samolotu)
(podwozie, do którego przymocowane było koło)
(fragment koła)
(i jego porównanie z kołem Boeinga 757)
Jakby tego jeszcze było mało, mamy miejsca odnalezienia szczątków ludzkich:(białe owale pokazują miejsca odnalezienia szczątków pasażerów samolotu, a żółte pracowników Pentagonu)
Oczywiście, aby zdyskredytować te dowody świadczące, że nie był to spisek typu „Global Hawk”, lub jakikolwiek inny z serii „no plane”, wymyślono rozmaite teorie, które swoją śmiesznością i swoistym „chwytaniem się brzytwy” mogą jednych albo rozbawić, albo zszokować. Nie będę jednak tutaj marnował czasu na te historyjki, być może nasi przeciwnicy sami poruszą ten temat, próbując właśnie „złapać się brzytwy”, ale nie byłoby to im na rękę, bowiem jakość dowodów potwierdzających, że to są części Boeinga 757 jest niepodważalna. Zatem to, czy usłyszymy bajeczki o „częściach z nie tego samolotu co trzeba”, zależeć będzie od naszych drogich rywali.
Ale ktoś, kto usilnie wciąż wierzy w spisek, może przecież brnąć dalej w swój absurd, twierdząc, że części zostały... na przykład... podrzucone (tak tak, nawet takie historie są opowiadane ). I co teraz?
Dowód nr 3 – świadkowie.
Pentagon nie leży na odludziu. Dookoła Pentagonu nie kręcą się wyłącznie sami wojskowi i agenci CIA. Tuż obok niego przebiega ruchliwa droga publiczna.
http://wtc7lies.goog...ntWitnesses.xls
Tutaj możemy się zapoznać z listą świadków, którzy widzieli całe zajście.
Otóż:
136 osób było na miejscu zdarzenia i coś widziało. Spośród nich:
104 widziały bezpośrednio samolot uderzający w budynek.
6 z nich prawie zostało uderzonych przez samolot (oczywiście „prawie” robi różnicę).
26 stwierdziło od razu, ze to był samolot linii American Airlines.
39 stwierdziło, że był to duży samolot pasażerski.
2 stwierdziło, że był to mały samolot.
7 stwierdziło, że był to Boeing 757.
8 świadków było pilotami samolotów. Jeden z nich był kontrolerem pracującym na wieży lotniska.
2 spośród świadków było strażakami pracującymi przy swoim wozie strażackim tuż przy Pentagonie.
4 świadków zawiadomiło przez radio służby ratunkowe, że samolot uderzył w Pentagon.
10 osób stwierdziło, że samolot nie miał wypuszczonego ani podwozia, ani klap.
16 stwierdziło, że widziało jak samolot uderza lub przelatuje tuż nad latarniami.
42 stwierdziło, że widzi szczątki samolotu. 4, że widzi siedzenia z samolotu. 3, że widzi szczątki silnika.
2 świadków stwierdziło, że widzi ciała tkwiące w siedzeniach.
15 stwierdziło, że widziało lub miało kontakt z paliwem lotniczym.
3 zgłosiło uszkodzenia samochodów wynikające z bądź ściętych latarni bądź szczątków samolotu.
3 świadków zaczęło robić zdjęcia.
I rzecz jasna
0 świadków widziało wojskowy samolot lub rakietę uderzającą w Pentagon oraz 0 świadków widziało agentów rozrzucających części dookoła.
Zresztą... może dlatego nie zdołano zapobiec atakom, bo tylu agentów CIA czaiło się wówczas wokół Pentagonu udając zwykłych ludzi, aby potem swoimi fałszywymi zeznaniami oszukać opinię publiczną?
Szkoda jednak, że autorzy teorii spiskowych nie przykładają wagi do zeznań świadków. Dla nich wszyscy są zapewne oszustami albo agentami rządu. Ale czemu w sumie mieliby zamieszczać relacje świadków, które burzą ich spiskowe fantazje?
Dowód nr 4. Chyba najciekawsza sprawa.
Generator z Pentagonu
W miejscu uderzenia, tuż obok budynku, stały generatory, które wyglądały mniej więcej tak:
Gdy przyjrzymy się temu schematowi:Możemy zauważyć, że ten wielki generator (wielkości przyczepy od ciężarówki) stoi wprost na drodze samolotu, a mówiąc dokładniej, jego prawego silnika. Co zatem się stało i jak wyglądał ten obiekt już po całym zdarzeniu?
Ano tak:
Wyraźnie widać, ze jego lewa część jest znacznie wygięta. Dokładnie tam, gdzie według schematów powinien „przelatywać” silnik Boeinga.
Inne zdjęcia potwierdzają nie tylko zgniecenie, lecz także przesunięcie.
Zatem mamy coś nieoczekiwanego z punktu widzenia teorii „no plane”. Na trasie silnika Boeinga znalazły się dwa obiekty. Siatka oraz generator. W siatce została wyrwana dziura na szerokości jednego przęsła. Generator został natomiast zgnieciony oraz przesunął się w stronę Pentagonu. Gdy jeszcze przyjrzymy się pewnej ciekawostce, możemy dojść do jeszcze większej pewności, że tych zniszczeń nie dokonało nic innego, niż tylko i wyłącznie przelatujący obok z dużą prędkością Boeing 757.
Oto zdjęcie skrzydła samolotu Boeing 757. Pozwoliłem sobie zaznaczyć mniej więcej pozycję silnika oraz zgrubienia na dolnej części skrzydła znajdującego się niedaleko na prawo od niego.
Teraz przyjrzyjmy się jeszcze raz temu generatorowi
Czy ktoś wyobraża sobie rakietę lub bombę, która jest w stanie zgnieść tak wielki i ciężki generator oraz przesunąć go w stronę miejsca wybuchu? Ja przyznam, że nie bardzo.
I na koniec dowód nr 5 – latarnie.
Oto trasa samolotu tuż przed uderzeniem. Zaznaczone są na niej latarnie, które zostały „ścięte” przez przelatujący na niskim pułapie samolot. Ciekawe jest to, że szerokość na jakiej latarnie się przewróciły odpowiada szerokości samolotu Boeing 757.
Rakieta lub mały samolot, aby dokonać czegoś takiego, musiałaby mieć nadzwyczajną zdolność manewrowania
Chyba, że zaakceptujemy żart, który mówi o agentach CIA ścinających latarnie piłami, podczas gdy inni agenci od zadań psychologicznych skutecznie odwracali uwagę ludzi od tej czynności
Pozostaje nam jeszcze kwestia nagrań. Słyszymy ciągłe krzyki „upublicznić nagrania!”, „na nagraniach nie ma samolotu!”.
Pytanie, jakie mi się teraz nasuwa, to po co komu tak właściwie nagranie przy takiej liczbie niepodważalnych dowodów?
Mamy zeznania świadków, szczątki, ślad na generatorze i ścięte latarnie. Czy naprawdę video zmieniłoby cokolwiek? Czy te nagrania kamer pracujących w ten sposób, że rejestrują o wiele mniej klatek niż zwykłe kamery muszą być koronnym dowodem? Macie już te nagrania i skarżycie się, że nic nie widać. Zamiast koncentrować się na tym, czego nie widać na tych nagraniach, skoncentrujcie się raczej na tym, co widać na innych dowodach.
Same video z ataku nie są wysokiej jakości, bo kamery służące do ich nagrania rejestrują klatki z mniejszą częstotliwością. Nigdy z takich kamer nie uzyskamy wyraźnego obrazu, ale jedynie pokaz slajdów. Niestety przelatujący samolot to zbyt szybki obiekt, aby zostać idealnie zarejestrowany na urządzeniu robiącym w istocie pokaz slajdów, niż film. Jednak mimo wszystko widać na tym nagraniu samolot, choć przyznaję, że jego jakość jest dyskusyjna.
Zresztą, wyobraźmy sobie, że otrzymujemy nagranie na którym wyraźnie widać samolot. Daję sobie rękę uciąć, że już za parę dni w Internecie pojawiłaby się „dokładna analiza”, która wykazałaby, że nagranie to jest fałszywe a agenci, którzy je spreparowali, zupełnie nie znają się na rzeczy, w odróżnieniu od nastolatka sprzed monitora swojego komputera. Cóż... spisek musi żyć
Co zaś o micie o „najbardziej strzeżonym miejscu z tysiącem kamer”... Pentagon jest strzeżony ponad miarę. Lecz nie ma sensu kierować kamer w stronę ścian. O wiele lepiej od urządzeń elektronicznych sprawują się patrole strażników, którzy dokonywali obchodów. Samych wejść do budynku jest niewiele i kamery ochrony skoncentrowane są na nich i na miejscach takich jak parkingi. Nie żadnych „kamer wpatrzonych w każdy róg Pentagonu”.
Właśnie zauważyłem, że pisząc to w Wordzie doszedłem do końcówki strony 25. Na tym zakończę powoli zatem swój wpis, pozostawiając jednak na sam koniec malutki bonusik.
Użytkownik Ironmacko edytował ten post 05.09.2010 - 21:11
Napisano 05.09.2010 - 15:02
Napisano 05.09.2010 - 15:15
W sumie nie miałem zamiaru nawet się odzywać w temacie (zresztą, ileż można pisać to samo), ale ostatecznie postawiłem nakreślić kilka zdań.
Aby wykazać, że dwa przypadki pokazane na rysunku nie są równoważne tzn., że niemożliwością jest aby czas spadania w przypadku pierwszym (t1) równy był czasowi spadania w przypadku drugim (t2) wystarczy skorzystać z prawa zachowania pędu, wynikającego z II zasady dynamiki Newtona. Prawo to wykorzystywane jest do analizy tzw. zderzeń całkowicie niesprężystych (zilustrowanych bardzo czytelnie za pomocą modelowego przykładu na stronie wikipedii pod linkiem http://pl.wikipedia...._niesprÄĹźyste) i zakłada, że pęd układu przed zderzeniem równy jest pędowi układu po zderzeniu. Newton określił pęd ciała jako iloczyn jego masy i prędkości. Z udowodnionej przez niego drugiej zasady dynamiki wynikały poniższe zależności:
Pp=Pk, gdzie Pp to pęd układu przed zderzeniem, a Pk to pęd układu po zderzeniu.
Odnosząc to do realiów 11 września, spadające piętra w wieżowcach WTC pod wpływem stałej siły grawitacji miały przed każdym uderzeniem w piętro niższe pęd Pp=vp x mp, a po uderzeniu masa poruszającego się układu powiększała się o masę piętra znajdującego się poniżej, jednak całkowity pęd układu pozostawał – zgodnie z zasadą zachowania pędu – ten sam, czyli
Pp=vp x mp = vk x (mp+mpn)=Pk, gdzie mpn to masa piętra niższego, z czego wynika, że
vk=vp x mp / (mp+mpn) < vp, czyli prędkość ruchu spadających pięter po uderzeniu musiała być mniejsza od prędkości ruchu przed uderzeniem. Tak samo dzieje się np. w każdym zderzeniu samochodowym. Oznacza to po prostu tyle, że zderzenie niesprężyste z każdą masą skutkuje zmniejszeniem prędkości ruchu.
Właśnie ten fakt i powyższy znak nierówności dowodzi niezbicie, że wieżowce nie mogły zawalić się pod wpływem siły obsuwania się górnej części konstrukcji. Żadne piętro nie napotykało bowiem na żadną siłę oporu ze strony pięter poniższych, gdyż budynek runął w czasie odpowiadającym ruchowi swobodnego spadania. Oznacza to, że konstrukcja musiała być sukcesywnie pozbawiana swoich właściwości nośnych – gdyż nie wytwarzała siły oporu – i musiało być to dokonane pod wpływem źródła energii innego niż siła grawitacji.
http://liberalis.pl/...oracjonalistow/
0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych