Skocz do zawartości


Zdjęcie

Rok 2012 Pełna Przemiana


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
55 odpowiedzi w tym temacie

#1

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

9
NOWE SŁÓŃCE
SZÓSTE SŁOŃCE
CZĘŚĆ PIERWSZA
Koniec staje się początkiem, tak jak śmierć staje się życiem.

Poprzednią część swych rozważań zakończyłem konkluzją , iż starałem się tam opierać swój wywód na sensie i logice badaczy. Lecz cóż jeśli owa Prawda jest po prostu pozbawiona tych jakże naukowych atrybutów, wszelkich analiz i poszukiwań, zawierających się jedynie w obrębie postrzegania „szkiełka i oka”.
Co jeśli na przykładzie pewnych doświadczeń z zakresu fizyki kwantowej analizowany świat zachowuje się tak jak byśmy tego od niego wymagali. Ten swoisty pluralizm jest niejako antytezą definiującą wszelakie naukowe poczynania doświadczalne. Jeśli ustaliłem już, że na przykład nie astronomia wywodzi się z astrologii, a właściwie nawet też i nie na odwrót, wchodzimy w rozległy choć zdać by się mogło utajony dla przeciętnego zjadacza chleba, świat zaprzeczeń i paradoksów. Otóż moim zdaniem, mimo że astrologia zaistniała z astronomii, aby w nowożytności znów powrócić do swej pragmatycznej astronomicznej wersji, to mimo wszystko w tej zdać by się mogło poważnej surowej nauce tkwił od zawsze pewien romantyczny aspekt. Może w jakiejś mierze idzie tu o piękno rozgwieżdżonego nocą nieba, lub skojarzenie nieboskłonu z Niebem, czy motyw przygody kojarzący się z nawet teoretycznymi rozważaniami o kosmicznych czy poza wymiarowych podróżach.
Może to właśnie jest przyczyną, że te ekscytujące nowe idee w nauce nabierają głębszego znaczenia, gdy postrzegamy je w kontekście prastarych tradycji, których przecież stanowią kontynuację.
Wspomniałem wyżej o przeciętności co niektórych ludzi, ja osobiście w jakiś sposób brzydzę się przeciętnością i pospolitością. I nawet nie jest ważne, czy wynika to z planu, który sam sobie lub ktoś wyżej dla mnie wytyczył, czy też z poprzednich mych wcieleń, w które to jestem skłonny wierzyć.
Tak czy inaczej sądzę, że jeśli jakikolwiek mój tekst trafi do kogoś, kto sam siebie postrzega jako przeciętniaka, to zawarte tam treści prawdopodobnie nie będą dotyczyć tego kogoś. Podobnie rzecz będzie się mogła mieć zarówno z ortodoksami jakichś wierzeń czy religii, jak i ze skrajnymi pragmatykami, którzy najczęściej bronią swych katedr lub profesorów, u których w pocie czoła zdobywali swą tak zwaną „wiedzę”.
Wiadomo przecież ( mam nadzieje, że powszechnie), iż jednym z prekursorów nowożytnej bezdusznej nauki był Kartezjusz. Ten zimny, samolubny i pozbawiony pokory myślicie, który wypowiedział ową słynną formułkę „ wszystko co ludzkie nie jest mi obce”.
Ciekawe jakby czuł się ten zarozumialec, jeśli wiedziałby, że jeszcze 400 lat po jego udzielającej się innym megalomanii, o człowieku nadal nie wiemy aż tak wiele. Kartezjusz niejako zaraził innych uczonych swym przekonaniem, że rozum i obserwacja wystarczą do wyjaśnienia wszelkich zjawisk natury, prawda objawiona była zbędna, a ostateczna tajemnica i nieprzewidywalność – niedorzecznością.
Nie wiem na ile apel Kartezjusza i jemu podobnych upowszechnił naukę, odbierając monopol kościołowi, co z jednej strony było na pewno „błogosławieństwem” umożliwiającym wiele późniejszych odkryć, ale było też swoistym wylewaniem dziecka z kąpielą.
Najbardziej paradoksalnym może jednak być to, że główne tezy Kartezjusza powstały właśnie podczas medytacji, którą doznał będąc w osamotnieniu dnia 19 listopada 1619 roku. Nie raz zastanawiałem się od kogo mogło pochodzić to doznanie, na podstawie którego powstały takie tezy jak ta o racjonalności przyrody, na przykład „Teoria tęczy”.
Tak więc może nie należy dziwić się z obecnych trendów powrotu nauki do duchowości, i to nie dlatego, że jak za czasów inkwizycji kościół znów miałby podporządkować wiedzę swemu patronatowi i władzy, tym bardziej, że nie idzie tu o przeliczanie ilości diabłów mieszczących się na główce od szpilki, choć w oczach laików tak właśnie może wyglądać większość obecnie przeprowadzanych eksperymentów naukowych.
Głównym powodem pogodzenia się wiedzy z wiarą są ślepe uliczki, do których dotarły tak szacowne nauki jak na przykład : biologia, fizyka i astronomia. Przyjmowane od kilku wieków za kryterium Prawdy, praktyczność i realizm w ocenie rzeczywistości, od jakiegoś czasu zaczęły nie zgadzać się w istnieniu bardziej złożonych aspektów mikro i makro kosmosu.
Najbardziej spektakularnymi odkryciami ostatniego wieku było dowiedzenie, że neutrina mają swą masę, oraz że we wszechświecie dominuje tak zwana ”czarna materia” i grawitacyjno-magnetyczne pola, o których już wieki temu mówili starożytni jako o „eterze”.
W efekcie tych podminowujących konwencjonalną naukę faktów zaczęto na siłę stwarzać teorie i naginać dowody do już zestarzałych akademickich nauk. Nieuchronnie przypomina to niemal odwieczny mozół młodych myślicieli, którzy pół swego życia przebijają się ze swymi nowatorskimi tezami, aby kolejną połowę swej egzystencji poświęcić na zwalczanie nowych generacji młodych odkrywców.
Cóż, może jest to jakaś obowiązująca zasada, aby nic w świecie nie przebiegało zbyt prosto, a im coś jest istotniejsze tym w większych bólach musi się rodzić.
Mimo iż nie sądzę, że nowa fizyczna teoria „super strun” jest pozbawiona błędów, które zapewne przyjdzie rozwiązywać tym następnym generacją młodych odkrywców z przyszłości. Jakkolwiek jest w niej mniej szowinizmu ,niż na przykład w teorii „pola” czy teorii względności, nowa fizyka teoretyczna daje nam przynajmniej szansę na zrozumienie zjawisk do niedawna wtłaczanych między bajki lub zabobony.
To moje kolejne pisanie nazwałem „Szóste słońce” właśnie z powodu wiary części społeczeństwa, że po kataklizmie i schyłku „Piątego słońca” miałby nastać wspaniały czas oświecenia i złotego wieku, czyli kolejna era, a jako że już nie piąta więc nazwałem ją „Szóstym słońcem”.
Ten wyczekiwany czas pokoju, miłości i dobrobytu jeszcze nie został ustalony żadnym naukowym doświadczeniem czy tezą, a jednak w świadomości wielu kultur, religii czy wierzeń jest on jak najbardziej pewny i realny.
Oczywiście i on jeszcze nie raz może się okazać kolejną datą nieziszczonych proroctw, kiedy to gdzieś zbierać się będą grupy wiernych w przeświadczeniu mającego nadejść objawienia, aby po kilku godzinach rozchodzić się jako widziana oczyma innych banda fanatyków.
Jednak kto do końca może być pewny, że nic takiego nadzwyczajnego nie zdarzyło się w te setki i tysiące prorokowanych końców światów, że ci wracający ze spuszczonymi głowami to ci sami, którzy jeszcze jakiś czas temu wysoko zadzierali swe głowy i wpatrując się w nieboskłon wyczekiwali bożych znaków.
Na ile utopijne są w swych tezach najnowsze nauki dające nam 10 a nawet 26 innych wymiarów, w które przynajmniej teoretycznie możemy wniknąć niemalże w każdym momencie naszego życia. Jak możemy uzasadnić trafność co niektórych proroctw, wraz z niekiedy jej brakiem w innych częściach tej samej wizji?
Może na podobieństwo proroctwa wieszczki Kasandry, która od swego Boskiego kochanka Apollina otrzymała ważną dla walczących Trojan informację, aby nie wprowadzać konia do miasta. Jednocześnie, aby proroctwo mogło się spełnić Bóg nie przekazał swej kochance jakiego i dlaczego tego konia nie należy wpuszczać do miasta.
Trojanie byli by nawet skłonni uwierzyć swej wróżce, gdyby nie fakt, że przecież każdego dnia wjeżdżano i wyjeżdżano konno z miasta.
To krótkie mitologiczne zdarzenie może czasem posłużyć nam jako przykład, a może nawet jako dowód pewnych trudno wytłumaczalnych sytuacji i zdałoby się dziwnych paradoksów z czyjegoś lub naszego własnego życia. Na ile możemy zaufać wieszczom i prorokom wraz z najróżniejszymi ich przekazami?
Jak możemy postrzegać nasze własne wizje, sny czy przekazywane nam channel lingi , a nade wszystko jakie są i w czym mogłyby nam przybliżyć sprawę związaną z oczekiwanymi przez co niektórych zmianami na Ziemi takie proroctwa?

Tym właśnie chciałbym zająć się w tym co teraz piszę, gdyż jak myślę rozważanie trudnych pytań jest poniekąd definicją każdej myślącej osoby, czyli tych mieniących się za homo sapiens.
W poprzedniej części ( 5 słońce ) wspomniałem o tak zwanym pasie fotonów, dziwnej świetlistej energii w naszej Galaktyce, o której tak możemy przeczytać na jednej z internetowych stron:


„ Nasza planeta Ziemia zmierza w obecnym czasie do wielkich przemian. My, mieszkańcy tego globu żyjemy aktualnie na krawędzi starego i nowego świata. Czasy obecne dobrze rozpoznali Majowie, doskonali matematycy, astronomowie i astrologowie. Znani też ze swojego doskonałego kalendarza Tzolkin, który aż 22 razy dokładnie określił wszystkie ważne cykle słoneczne. Według kalendarza Majów w roku 1987 kończy się stary piąty świat. Ziemia wychodzi z okresu nocy i rozpocznie nową epokę w szóstym świecie. Obecnie żyjemy „ pomiędzy światami”. Ten czas jest zwany inaczej Apokalipsą. Majowie nie opisują szóstego świata, kończą swój kalendarz 21 grudnia 2012. Podczas Apokalipsy w czasie „ pomiędzy dwoma światami” dużo ludzi dozna wielkich przemian na rożnych odmiennych polach. Nasza Ziemia zmieni swoje położenie we wszechświecie. Ruchem spiralnym przesunie się z trzeciego do piątego wymiaru. Zmieni się na Ziemi całkowicie energia, z wibracji solarnych na wyższe galaktyczne. Już Edmund Halley (1655-1742) odkrył dziwną przestrzeń wokół Plejad. Sto lat później Friedrich Wilhelm Bessel potwierdził odkrycie Halleya. W roku 1961 Paul Otto Hesse doniósł o niezwykłym pierścieniu światła o nieprawdopodobnych rozmiarach - 760 000 bilionów( miliardów ) mil szerokości. Potwierdziły to badania prowadzone przez satelity. Astronomowie zauważyli wielki pas światła wokół Plejad opasujący je niczym obrączka. Promienie idące z Centralnego Słońca Alkione są ułożone z północy na południe. F. W. Bessel również obwieścił światu, że nasz glob jest niemalże jedną minutę przed zetknięciem się z tym pierścieniem. Zaobserwował ruch tego pasa światła i obliczył cały jego cykl obrotu wokół Alkione. Określił go na około 25 000 lat ziemskich. Pas ten jest pasem wielkiej światłości o wielkiej radiacji, naukowcy nazwali go Photon Belt (Pas Światła) Photon Belt zwany również Quantum zawiera w sobie energie gamma, X-rays, widzialnego światła i niższych energii o częstotliwości radiowej. Podróżuje po wszechświecie wokół Centralnego Słońca Alcione - jednej z siedmiu gwiazd Plejad, ruchem odwrotnym do wskazówek zegara z prędkością światła. Jego obrót – pełna orbita wynosi 25 860 lat. Centralne Słońce Alkione jest ustawione w pośrodku wszechświata. Jest niczym latarnia w środku morza, która rozświetla ciemności. W tym czasie nasz układ słoneczny musi przejść dwa razy przez tą falę światła, raz od północy, drugi raz od południa. Niesie dwa okresy ciemności i dwa okresy światła. Czas ciemności jest pasem głównym, najdłuższym w rotacji dookoła Centralnego Słońca. Każdy z tych okresów to ok.10 500 lat.+ ok 430 lat co daje (10 500 + 430 = 10 930 x 2 = 21 860). 430 lat - są to lata zbliżania się do tego pierścienia, dające już przebłyski innych czasów - ale nadal jeszcze je zakrywają jakby wielką mgłą. Za każdym okresem 10500 lat ciemności i po przejściu przez okres „ mglisty” zwany naukowo Nebulą, nadciąga wielki pas światła. Trwa on ok 2000 lat. Zatem 21 860 + 4000 ( 2000x2) = 25860 lat, to jest jedna orbita wokół Alkione. Po wyjściu ze światła (2000 lat) ponownie zaczyna się fala ciemności ok 10 500 lat. Nie jest łatwo zrozumieć ten cały cykl kosmiczny. Jest określany jako fenomen. W czasie kiedy nadciąga ta wielka fala światła następuje na ziemi wielki rozwój spirytualny i rozkwit na naszym globie, Złoty Wiek. Okres podroży tego Pierścienia jest zwany - cyklem 26 000 letnim. Jest on bardzo ważny i owocny w zrozumieniu boskich prawd i celów. Uczeni wyliczyli, że Ziemia zetknie się z Pasem Światła ok. roku 2011. Cały ten proces można porównać do oddechu Wszechświata, jednego wielkiego rytmu - wdechu i wydechu i dwóch faz spoczynku. Oddech Boga - jako pełny cykl trwa ok 26 000 lat. W czasie tego cyklu zachodzą potężne przemiany w całym wszechświecie. Dzień 21 grudnia 2012 jest dniem kiedy według wierzeń Majów ten Pierścień Światła jak rzeka wpłynie i zetknie się z naszą planetą. Wywoła potężne zmiany nie tylko na naszym globie ale również w psychice i ciele człowieka. Rozwinie wyższą jego świadomość. Nowe elekromagnetyczne pole, bardziej wysoka częstotliwość zmieni ludzkie ciało na tak zwane semi-eteryczne. Podniesie na wyższą świadomość. Nastąpi wyższy rozwój w ewolucji człowieka. Tą wibrację nazywa się również energią lub promieniowaniem Manasik, która jest naszym pojazdem w transformację i transmutację, w podniesieniu na wyższy poziom świadomości - Świadomości Chrystusa. Manasik energia jest niczym innym jak Świadomością Chrystusa. Pierścień Światła nie jest nowym zjawiskiem. Znany był przez starożytnych greków i rzymian. Nazywali go Złotym Wiekiem. A owe 11 000 lat ciemności, galaktyczną nocą. Energia Manasik jak wyliczyli astrofizycy podróżuje po wszechświecie z prędkością ok 29 km /sek. Według nich Energia ta przekroczy granice Ziemi z prędkością 208 800 km/godz. Takie wejście światła w naszą sferę i o tak dużej częstotliwości spowoduje w nas przemiany o wielkości zależnej od naszego aktualnego stanu., (Oczyszczenia) „...Za jednym mrugnięciem oka...” Energia Manasik ma spirytualną naturę i po okresie ok 11 000 lat galaktycznej nocy na Ziemi zapali 2000 lat światłości – oświecenia, w każdej jego formie, tak duchowej jak i fizycznej. Człowiek gwałtownie przyśpieszy proces własnej ewolucji. Przed zbliżającą się wielką energią czystego światła płynie również tak zwany Null-Zone lub Nebula - Strefa Zero. W tych ostatnich dniach, kiedy pas światła będzie stykał się z Ziemią na naszym globie pole magnetyczne spadnie niemal do zera. Wytworzy się próżnia. To zjawisko zmieni biegunowość Ziemi. Encyklopedia Wikipedia pisze: Nebula, nazwa łacińska - nebulea, jest to chmura lub kurz, gas i plazma oddzielająca dwa rożne środowiska o innych wibracjach, niczym ściana. Oryginalnie Nebula jest również określeniem na astrologiczny obiekt. Często nazywa się tak drogę mleczną , lub (przykład) Galaktyka Andromeda inaczej też zwana - Andromeda Nebula. Odnosi się do również do komet. Strefa Zero jest to więc obszar bardzo mocno skompresowanej energii, w którym pola elektromagnetyczne przenikają się bardzo mocno i zarazem odpychają się od siebie. Oba te pola muszą się nawzajem przetransmutować w nowy typ magnetyzmu. W konsekwencji nastąpi nowa zmiana pola elekromagnetycznego na Ziemi, co już stopniowo widzimy w codziennym życiu. Na Ziemi zaistnieje inne pole magnetyczne o bardzo dużej częstotliwości. Wszystkie te zmiany będą powodować większą aktywność wulkanów, nagłe zmiany klimatu, silne wiatry i trzęsienia ziemi. Czym bardziej będzie zbliżał się Pas Światła do Ziemi tym ta aktywność się zwiększy. Obecność Strefy Zero jest przewidziana ok 110 do 144 godzin (5-6 dni). W tym czasie będzie bardzo ważne jakie będziemy posiadać ciała. W ciałach nieharmonijnych proces ten wywoła gwałtowny szok. Osoby posiadające ciało „czyste” łatwiej zniosą transformację, łatwiej przyswoją wyższe wibracje kosmiczne. Zaczną się budzić zdolności telepatyczne i telekinetyczne. Po przejściu Strefy Zero nastąpi wielka ciemność (ok 36 - 75 godz.) . A po tej ciemności niespodziewanie wyłoni się zupełna jasność. Atmosfera zmieni się gwałtownie z wielkiej ciemnicy w słońce. Zmieni się pole elektromagnetyczne i nastanie nowa era. Ziemia wejdzie w szósty świat. Dużym niebezpieczeństwem dla Ziemi są składowiska broni atomowej i wszystkich elektromagnetycznych źródeł. Nadciągająca energia zmieni ich pola działania, mogą wystąpić reakcje łańcuchowe. Jest przewidywane całkowite pozbawienie ludzi prądu elektrycznego. Wysoka wibracja rozładuje wszystkie nasze urządzenia elektryczne. Podczas kiedy nadciągnie Null Zonę i nie będzie nic widać z tej gęstej chmury, znikną słońce i gwiazdy, na Ziemi gwałtownie spadnie temperatura. Jest nawet przypuszczenie, że może osiągnąć – 50 stopni. Świat nagle może się znaleźć w epoce lodowcowej. Załamanie się pogody może doprowadzić do śmierci wielu ludzi. Również należy spodziewać się wielu nieprzewidzianych zmian i nieoczekiwanych sytuacji. Nie chce przedstawiać więcej katastroficznych wizji ale każdy z nas powinien jednak zdać sobie sprawę w jakim czasie żyjemy i co nas czeka w ciągu najbliższych lat. Wiem również, że nie pozostaniemy bez pomocy. Galaktyczne Federacje pracują nad tym jak pomoc planecie Ziemia. Nie zostawią nas samych podczas tego wielkiego kosmicznego wydarzenia. Już od dawna trwają wielkie dyskusje w świecie naukowców i nie tylko. W związku z nadciągającymi zmianami na Ziemi również zwiększyła się aktywność UFO. Wiele innych obcych cywilizacji chce nam pomoc. Świat jeszcze tego nie rozumie a nawet się obawia. A dużo z nas w ogóle nie wierzy w istnienie innego życia w innych galaktykach. Cały czas trwają obserwacje Pierścienia Światła z Alkione przez NASA. Już od dawna ONZ jeszcze z prezydentem Reganem i Gorbaczowem zastanawiali się nad tym problemem, jak również nad interwencją UFO. Nie łatwy to temat dla nas ziemian. Zawsze największym wrogiem dla świata jest obawa przed nieznanym. Kiedy już przybędzie do nas ta wielka fala potężnego światła nasza amnezja przestanie istnieć. W człowieku będzie budzić się nowa świadomość i zrozumienie prawd wszechświata. W tym czasie re inkarnowało się na Ziemi wiele bilionów dusz ze wszystkich galaktyk. Dla każdej z nich to wielka szansa i wyzwanie – przekroczenie wielkich furtek i zjednoczenie ze Świadomością Chrystusa. A Ziemia zmierza w El Dorado XXI wieku. Wchodzi w nowy rozdział życia w Złotym Wieku – w erze pokoju - tylko w Świetle.”


W owym tekście, prowadząca stronę „Rose of Sharon” pani Wiesława, przepisując tekst z innych anglojęzycznych źródeł, używa naukowo brzmiące pojęcia i mylnie podaje np. pewne dane w „bilionach”, gdzie w polskim tekście powinno chodzić o miliardy.
Dla kogoś, kto choć w niewielki sposób poznał, lub się jemu wydaje, że poznał astronomię, ten i podobne teksty muszą wydawać się jemu być naukową herezją, lecz czy musi tak być rzeczywiście ?
Według naukowców z Centrum Badań Kosmicznych P A N Słońce wraz z Układem Słonecznym wkrótce wniknie do wnętrza obłoku materii międzygwiazdowej o kształcie niedomkniętego pierścienia (podobieństwo z Pasem Fotonów).
To najnowsze odkrycie z Maja 2009 roku zostało zaobserwowane przez satelitę I B E X, który jest pierwszym najnowszym satelitą przeznaczonym do badania atomów w kosmosie. Owa wiadomość sama w sobie mogłaby łatwo zostać zignorowana w natłoku bombardujących nas ze wszystkich stron wieści, tym bardziej, że sami uczeni wydają się ją ignorować. Dla mnie natomiast wydaje się ona jak najbardziej istotna, lecz zanim do niej ponownie powrócę myślę, że było by koniecznym, abym najpierw zaakcentował kilka związanych z nią innych sytuacji, wierzeń, przepowiedni czy proroctw począwszy od tych mitologiczno – religijnych do najnowszych chan elingowych, takich jak sprawa opisanego wyżej „Pasa fotonów”.
W tym miejscu zajmijmy się więc równie ważnymi dla naszych dalszych rozważań przyczynami zaistnienia fizyki kwantowej, a dokładniej odkryciami Newtona, Einsteina czy G. I. Taylora, z których to każdy miał swój własny przyczynek dowodząc, że jak to już ujął I. Newton w 1706 roku „ promieniowanie świetlne to są bardzo małe ciała wysyłane przez świecące substancje”. Pokrótce chodzi o to, że światło nie ma struktury fali ani cząsteczki, a dokładniej jest tym i tym jednocześnie, i jak wykazały rozliczne doświadczenia między innymi światło zachowuje się odrębnie niż dźwięk, który jest falą.
Ten fakt dał na tyle do myślenia uczonym, iż na określenie właściwości światła musiano stworzyć nowy termin „falo-cząstka”. Odkrycie to jest na tyle ciekawe i ważne, że nie tylko stworzyło nowe spojrzenie na całą fizykę wraz z tworzeniem jej rewolucyjnych odłamów fizyki pola, strun i najnowszej super strun, w których mowa jest nie tylko o pewnej przypadkowości zdarzeń, stwarzając przekonanie o istnieniu co najmniej 10 lub nawet 26 wymiarów ( wraz ze światami równoległymi może być ich nawet nieskończenie wiele).
Jednym z powodów takiego przeświadczenia może również być fakt, iż laboratoryjne doświadczenia wykazały, że materia na przykładzie cząstek elementarnych zachowuje się zgodnie z wolą lub oczekiwaniem eksperymentatorów.
Taki stan rzeczy dowodzić może o nadrzędnym wpływie myśli czy słowa na kreowanie rzeczywistości - biblijne „na początku było słowo”, czy też „wiara czyni cuda” lub „myśl kreuje rzeczywistość”.
Z grubsza wyglądać by to mogło na zagadnienie bardziej duchowe niż naukowe, gdyby nie odkrycie neutrin. Te dziwne twory mikro-kosmosu przy zerowym ładunku elektrycznym mają swą minimalną masę ( setki tysięcy razy lżejsze od elektronów czyli cząstek o najmniejsze dotąd poznanej masie ) neutrina występują jako cząstki podstawowe i powstają między innymi przy rozpadzie w czasie reakcji jądrowej, w której emitowana jest cząstka beta + zwana pozytronem lub antyelektronem oraz neutrino elektronowe. Te cząsteczki są tak przenikliwe, że przez każdy centymetr kwadratowy powierzchni Ziemi ( również i przez człowieka ) przenika ich około 60 000 000 000 na sekundę. Tak więc neutrina jako jedne z najbardziej elementarnych składowych atomów ( należą do kontrowersyjnych leptonów, fermiony o spinie ½ ) nie tylko przemieszczają się z prędkościami bliskimi prędkości światła c = 29979458 m/sek. =299 739, 5 km/sek., ale mając swą masę stają się czymś w rodzaju emisariuszy przenoszących również informację.
Te cząsteczki duchy, jak określano je na początku ich poznawania, bez trudu mogą przebrnąć nawet przez 10 000 ustawionych jeden za drugim obiektów podobnych do Ziemi, nie tracąc swej energii ani nie zostawiając na powierzchni tych obiektów najmniejszych nawet śladów ingerencji w nie.
Mimo, że tak wielka ilość neutrin nieustannie przenika nasze ciała ( około 50 bilionów na sekundę ), to jednak paradoksalnie powstają one w niemal że z nieskończenie mało prawdopodobnych zdarzeń, lub bardziej spontanicznie w trakcie zaistnienia gigantycznych ciśnień i temperatur np. na gwiazdach (Słońce), w trakcie rozczepiania atomów ( reaktory, wybuchy nuklearne) lub przy eksplozjach supernowych.
W innych przypadkach w naturze neutrina związane są w „ sztywnej kwantowej materii”; i tak na przykład porównywalnie w niskich temperaturach krzem, czyli bardzo powszechnie występujący w kosmosie materiał, zostaje niemal pozbawiony wewnętrznych drgań przypadkowych.
Aby zmusić atomy krzemu do jakichkolwiek minimalnych nawet drgań potrzeba pewnej choćby minimalnej ilości energii, a w niskich temperaturach nie ma jej prawie wcale. W takich przypadkach mówi się o „ zamrożeniu” takich drgań w atomach, a więc ciało stałe w niskich temperaturach jest niezwykle stabilne i może w takim letargu przetrwać niemalże wieczność. Wszystko zmienia się jednak, gdy jakaś cząstka, powiedzmy neutrino lub foton promieni rentgena z atomowego reaktora, Słońca czy Super nowej uderzy w kawałek krzemu i od niego się odbije.
Wówczas pozostawia on po sobie pewną ilość energii. Choć owej pozostawionej przez foton lub odbite neutrino energii jest bardzo niewielka ilość, stać się ona może przyczyno-skutkiem ukierunkowania innych cząsteczek(bozon), przez co energia wzrasta wraz z temperaturą, kiedy to coraz poważniej na atomy ciał stałych oddziaływuje ten coraz intensywniejszy strumień mikro cząstek.
Każdą cząstkę elementarną można określić z punktu widzenia jej zachowania jako fermon albo bozon ( np. fotony są przyciągającymi się bozonami, które w formie ukierunkowanej wiązki występują na przykład w laserze). Elektrony, protony i neutrony są odpychającymi się fermionami. Choć w pewnych stanach czy sytuacjach mogą one wzajemnie zmieniać swe właściwości, te sprawdzane doświadczalnie prawidła podpowiadają nam jak działa świat, ale nadal nie mówią nam one dlaczego on tak działa i co było by jakby na przykład nasza ziemska materia została zbombardowana bardzo intensywną, ukierunkowaną falą napływających z kosmosu neutrin.
Aby rozważyć to choćby w teoretyczny sposób znów powinniśmy powrócić do wspomnianej wcześniej „wiązki”, czyli gorącego pierścienia najprawdopodobniej obłoku materii po wybuchu supernowych, który to bezspornie zawiera w sobie nieskończenie wiele „ czarnej materii” „ czarnej energii” antymaterii i neutrin właśnie(jeśli nie są one jedynie błędem obliczeń astrofizyków).
Owa kosmiczna wstęga jest to stojący na drodze układu słonecznego gigantycznych rozmiarów obłok materii międzygwiazdowej o temperaturze około miliona stopni Kelvina. Ważnym w tym doniesieniu jest wspomnienie o supernowej, bo czym tak naprawdę jest ów tajemniczo brzmiący fenomen?
Aby to przybliżyć powinienem podać nieco informacji zaczerpniętych z podręczników o astronomii: „nowa” łac. nova oznacza pojawienie się na sferze niebieskiej gwiazdy, lecz mylne jest określenie supernowej jako nowej gwiazdy, gdyż pojawienie się oznacza takiego fenomenu oznacza jej radykalną transformację w coś zupełnie innego, ale najczęściej jest to jej spektakularna śmierć. Supernowa jest to termin określający kilka rodzajów eksplozji w kosmosie powodujących powstawanie na niebie niezwykle jasnego obiektu, który po upływie kilku tygodni bądź miesięcy staje sie niemal niewidoczny. Jedną z dróg prowadzących do takiego wybuchu w jądrze masywnej gwiazdy jest to, kiedy przestają w niej zachodzić reakcje termojądrowe i pozbawiona ciśnienia promieniowania, zaczyna ona zapadać się pod własnym ciężarem. Lub jak to jest z tak zwanymi „białymi karłami”, które tak długo pobierają masę z sąsiedniej gwiazdy, aż po przekroczeniu masy krytycznej (Chanderesekhra 3 x 10/30 kg Czyli 1,44 mas Słońca)biały karzeł wybucha jako supernowa (typ la.)
W obu przypadkach eksplozja supernowej z ogromną siłą wyrzuca w przestrzeń kosmiczną większość lub nawet całą materię gwiazdy, a utworzona w ten sposób mgławica jest bardzo nietrwała i ulega całkowitemu rozproszeniu już po okresie kilkudziesięciu tysięcy lat( w naszej Galaktyce znanych jest obecnie tylko 265 pozostałości po supernowych ). Eksplozje supernowych są głównym mechanizmem rozprzestrzeniania się w kosmosie wszystkich ciężkich pierwiastków ( cięższe od tlenu oraz jedynym źródłem pierwiastków cięższych od żelaza).
Powstanie planet Układu Słonecznego, cały wapń w naszych kościach i zaistnienie życia w znanej nam postaci zawdzięczamy właśnie tym przemianom i eksplozjom supernowych. We wczesnej fazie ewolucji gwiazdy, spala ona wodór do fazy czerwonego olbrzyma, w której spalany jest hel (wodór i hel są wolno palącymi się składowymi gwiazd). Gdy w gwieździe hel ulegnie wyczerpaniu, rozpoczyna się proces zapadania, ogrzewania i ponownego ogrzewania popiołu.
Jednak spalanie węgla nie przebiega powoli, a po jego wypaleniu zostają w gwieździe już tylko ciężkie wybuchowe pierwiastki . Po tym etapie gwiazda zaczyna się ochładzać i znów zaczyna się zapadać do czasu kiedy pod wpływem ściskania i ogrzewania zapala w sobie takie pierwiastki, jak na przykład magnez i eksploduje jako supernowa.
Taki rozpad powoduje wyemitowanie w przestrzeń kosmiczną ogromnych ilości takich cząstek elementarnych jak neutrina i antyneutrina, które docierając do Ziemi i jej mieszkańców mogą zmienić ich fizyczną naturę!?
Tak jak pisałem wyżej, w mrocznych otchłaniach kosmosu jest tak mroźno, że nie występuje tam żaden ruch, a bezruch z kolei jest definicją braku życia. Czyż więc życie to tylko ingerencja pewnych cząstek w ciała stałe, w tym i w człowieka, jako zespołu atomów, pierwiastków i tkanek? Jeśli zaś tak, to cóż się stanie jeśli owych ingerujących w nas i otaczający nas świat mikrocząsteczek będzie o wiele, wiele więcej niż bywało to od jakiegoś dłuższego czasu?








10
DO OKOŁA WSZECHŚWIATA

W trakcie 3 letniej wyprawy, której celem było odnalezienie „zachodniej drogi do Indii”( 1519-1522 ), kronikarz „ wyprawy Magellana” oprócz spisania pierwszego w świecie słownika amerykańskich słówek, opisania burzy morskiej, którą splagiatował ktoś kryjący się za postacią Szekspira, również przywrócił dobre imię Magellanowi.
Pigafetta bo o nim tu mowa, który jako jeden z 18 osób 6 września 1522 roku powrócił na pokładzie „Victorii” do Hiszpanii zrelacjonował też przebieg całej wyprawy.
Ale ten Włoski kronikarz dokonał jeszcze czegoś wspanialszego niż wartość przywiezionych 26 ton goździków czy sława Szekspira. Antonio, Francesco Pigafetta, gdyż tak brzmiało pełne imię mojego bohatera nazwał dwie galaktyki jako Mały i Wielki Obłoki Magellana.
Ta dygresja nie ma oczywiście bezpośredniego związku z tym, iż ostatnio uczeni dowodzą nasilenia się emisji neutrin upatrując ich wzrost z wybuchami supernowych zaistniałych w Wielkim Obłoku Mgławicy Magellana (oficjalnie jest to samoistnie istniejąca najbliższa Drogi Mlecznej galaktyka.)
Postać Pigafetty jest związana ze sprawami, o których mówiłem wcześniej i zamierzam mówić w dalszych częściach swej pracy.
W artykule opublikowanym w ubiegłorocznym numerze prestiżowego czasopisma Astrophysical Journal Letters zaistniała sugestia naukowców z Centrum Badań Kosmicznych PAN, że nasz Układ planetarny zbliża się do granicy obłoku materii międzygalaktycznej wyjaśniając naturę utworzonej w owym obłoku „Wstęg”.
Rozcinająca niebo struktura w kształcie gigantycznego pasma jakby niedomkniętego pierścienia, która została odkryta w zeszłym roku przez satelitę IBEX jest uznana przez NASA za najważniejszy aspekt w badaniach kosmicznych .
Dane napływające ze wspomnianej amerykańskiej sondy IBEX ujawniły fakty, na podstawie których wyciągnięto wnioski, że „Wstęga istnieje, ponieważ Słońce zbliża się do granicy bardzo gorącego obłoku materii międzygwiazdowej” o temperaturze miliona stopni Kelvina, w którą wnikniemy już za kilkadziesiąt lat.
Sonda kosmiczna IBEX, badająca rozkład energetycznych neutralnych atomów docierających do naszej planety z odległych rejonów Układu Słonecznego, w pobliżu Słońca wykryła tę zaskakującą anomalię struktury o nieznanym pochodzeniu w 2009 roku.
W opublikowanym w numerze czasopisma „Science” artykule naukowcy z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk donoszą, że tak jak płynąca po jeziorze łódź spiętrza przed sobą wodę generując falę, podobnie heliosfera przemieszczając się wraz ze Słońcem z prędkością około 26 km/s zacieśnia międzygwiazdową materię przed sobą, wskutek czego powstają dwie kolejne struktury: tak zwana „ heliopauza”, formująca zewnętrzną krawędź heliosfery oraz daleko przed nią znajdująca się, charakterystycznie wygięta fala czołowa.
Na ogół Słońce wraz z Układem planetarnym przemieszcza się w rzadkim obłoku gazu, tzw. lokalnym ośrodku międzygwiazdowym. Jest on rozpychany przez wiatr słoneczny. Emitowane przez Słońce zjonizowane cząstki są pędzone we wszystkich kierunkach z prędkościami od około 300 do 800 km/s.
Na skutek oddziaływania wiatru słonecznego z materią międzygwiazdową znajdującą się przed Słońcem formuje się coś na kształt olbrzymiego bąbla, który zwiemy „ heliosferą”. Wiatr słoneczny dopiero nieco zwalnia do prędkości poddźwiękowej za orbitą Neptuna; towarzyszy temu powstawanie fali uderzeniowej będącej jednocześnie krawędzią obszaru heliosfery. Pierwotnie oczekiwano, że najwięcej neutralnych atomów napływa z kierunku, w którym porusza się Układ Słoneczny, a najmniej z przeciwnego, lecz ku zaskoczeniu naukowców, zamiast w miarę jednorodnej plamy, obszar neutralnych atomów tworzy wyraźną wstęgę.
Analizy rozkładu natężenia ENA (energetyczne neutralne atomy- Energetic Neutral Atoms) w różnych zakresach energii sugerują, że wstęga jest wygięta i tworzy dużą strukturę o kształcie niemalże zamkniętego pierścienia(analogia do pasa fotonów i wiązki opisywanej przez starożytnych Egipcjan ).
Wstęga jest nachylona do płaszczyzny ekliptyki, ale nie pokrywa się z płaszczyzną Drogi Mlecznej. Naukowcy przypuszczają, że ENA powstają w wyniku procesów zachodzących na granicy dwóch obłoków międzygwiazdowych: pierwszy z nich, przez który obecnie przedziera się nasz Układ Słoneczny, to chłodny lokalny obłok międzygwiazdowy o temperaturze około 6000-7000 kelwinów oraz bardzo gorący lokalny bąbel o temperaturze około miliona stopni kelwinów (obłok międzygwiazdowy znajduje się we wnętrzu gorącego bąbla).
Tajemniczy bąbel jest prawdopodobnie pozostałością po serii wybuchów supernowych. Ma on rozmiar kilkuset lat świetlnych i znajdujące się w nim protony o dużych energiach oddziałują z neutralnym wodorem z lokalnego obłoku międzygwiazdowego, czego efektem jest prawdopodobnie powstawanie neutralnych atomów. W informacjach o tym odkryciu jest wiele domniemywań i naukowego bełkotu, co nie zmienia jednak faktu, że pochodzenie wstęgi nadal nie jest znane.
Naukowcy domniemują jedynie, że fenomen może mieć związek z kształtem bliskiego międzygwiezdnego pola magnetycznego, które miałoby silnie oddziaływać z heliosferą, prowadząc do tworzenia się skupisk plazmy, skąd miały by wywodzić się ENA.
Mówi się, że badania z wykorzystaniem sondy IBEX mają bardzo istotne znaczenie dla naszego życia. Pytaniem jest jedynie na ile my zwykli zjadacze chleba możemy poznać rzeczywiste wyniki owych badań i na ile może tu chodzić jedynie o przypadek tych odkryć.
Wiadomo, że heliosfera pełni rolę ochronnej tarczy, zabezpieczającej nas przed promieniowaniem kosmicznym, lecz na ile ochroni nas ona przed milionowymi temperaturami? Komputerowe modele sugerują, że granica między chłodnym i gorącym obłokiem może być od nas odległa nie o kilka lat świetlnych, jak przypuszczano dotychczas , lecz zaledwie o 500-2000 jednostek astronomicznych( 1 AU ok. 150 000 000 km).
Oznacza to, że już w przyszłym wieku Układ Słoneczny wniknie do wnętrza obłoku międzygwiazdowego o temperaturze miliona stopni.
Według niektórych uczonych Słońce na swej drodze wokół centrum Naszej Galaktyki miałoby często przebijać takie obłoki, ale skąd o tym wiadomo jeśli IBEX jest pierwszym satelitą, który mógł takie coś stwierdzić dopiero w 2009 roku.
W swej megalomanii uczeni twierdzą, iż jedynym efektem wejścia w gorący obłok będzie skurczenie się heliosfery i nieznaczne zwiększenie strumienia promieniowania kosmicznego docierającego w okolice Ziemi. Lecz przy okazji nasuwa się jeszcze jedna konkluzja dotycząca owych pędzących z prędkościami światła elementarnych cząstek materii- może więc obecnie rejestrowane wzmożone ilości penetrujących nas neutrin niekoniecznie są tylko emitowane przez pozostałości super nowych z Mgławicy Magellana?
Energie i cząstki elementarne, czy to w postaci fal, cząstek czy falo-cząstek nawet w niewielkich ilościach nieustannie emitowanych z kosmosu, mogą mieć na nas dość istotny wpływ, szczególnie w kontekście działania poprzez nasz umysł, tworząc możliwości do zaistnienia pewnych para-normalnych zdolności czy umiejętności. Cóż jednak może się stać jeśli owej subtelnej energio-materii będzie nieskończenie więcej niż przy jej normalnej emisji ?
Zakładając mniej więcej obecnie stabilny balans duchowości z fizykalnością ( dusza ciało ) bardzo sensownym mogłoby być pytanie co zdarzyłoby się, gdyby tę z naszego punktu widzenia delikatną równowagę coś by zakłóciło?
W tym miejscu pragnę zwrócić uwagę, że nasze subiektywne postrzeganie świata rzeczywistego jako świata materialnego jest na tyle błędne, na ile np. ryba widzi nas żyjących na lądzie jako inny alternatywny świat, na którego powierzchni czasem zdarzają się ingerencje ludzkich alienów w wodny świat ryb. Tak więc choć na razie jeszcze bardzo teoretycznie chciałbym zaakcentować, że wspominane wyżej cząstki duchy ( np. neutrina ) mogą nie tylko wzmóc dla co niektórych ich „duchową” część ich istoty, ale nawet przekraczając jej, w naszym rozumowaniu średnią wartość, zachwiać balans materia-duch na korzyść tego ostatniego. Mówiąc inaczej, ludzie wyczuleni lub bardziej „uduchowieni” mogą w pewnych okolicznościach zmienić strukturę swych ciał z cząsteczkowej struktury fizycznego ciała na jej strukturę falową, tym samym niemal że spontanicznie przenieść siebie do innego wymiaru lub jakiejś odmiennej rzeczywistości (świat równoległy ). Sytuacja taka może zaistnieć niejako na komendę osób mających już w sobie więcej tej „duchowej energii”, a praktykując jakieś duchowo-religijne systemy, modląc się, lub medytując mogą niejako ukierunkować wiązki bozonów w swoją stronę ( przyciąganie i odpychanie cząsteczek ). Podobnie jak podczas eksperymentów fizyki kwantowej, gdzie cząstki zachowują się zgodnie z wolą eksperymentatora. Te nieomal od zawsze istniejące w cieniu naszej fizykalności zdolności, w przeszłości pozwalały wielu prorokom i mistykom ingerować w fundamentalne prawa fizycznego świata, przez wielu świadków tych zdarzeń postrzegane jako cuda (obustronna materializacja, lewitacja, teleportacja, fotokineza, telepatia itp. Itd. ) . Jak wspominałem takie zdolności wiążą się z przejściem do bardziej ulotnych sfer innych bardziej duchowych wymiarów czy równoległych światów ( nieba i piekła z wszystkimi ich rodzajami i odmianami ).
W tym miejscu swej rozprawy chciałbym wspomnieć wiele przykładów wierzeń, proroctw, objawień i wizji typu channeling. Choć dziwnym może się wydawać owe przejście od astronomii i fizyki kwantów do infantylnych wierzeń większości ludzi na tej planecie, ale paradoksalnie według mnie jest to jak najbardziej współzależne. Nie chodzi mi przy tym o gloryfikacje któregoś z typów czy scenariuszy owych przepowiedni, a raczej o przedstawienie ich wszystkich jako czegoś w rodzaju samo realizującej się prawdy w natłoku absurdalnych kłamstw, gdzie wszystko zależnie od miejsca postrzegania staje się oboma z tych zaprzeczeń czyli prawdą i kłamstwem jednocześnie. Bo jak to jest możliwe, że wiele praktycznie identycznych w treści proroctw wywodzi się od zwalczających się lub konkurencyjnych grup lub kościołów ? I jeśli nie idzie tutaj o wykradanie sobie nawzajem pomysłów treści owych przekazów, to czemuż te sekty wyizolowały się względem siebie? A jeśli owe proroctwa są czymś w rodzaju uniwersalnych prawd dotyczących powracających kataklizmów i istoty stworzenia, najprawdopodobniej religie i sekty, w których owe wizje powstają są jedynie drugoplanowym ubocznym produktem czegoś ważniejszego od nich samych. Jak starałem się dowieść w mym poprzednim tekście, mogą one być częścią ogólniejszego planu dezinformacji podobnego do biblijnego incydentu pomieszania języków (Wieża Babel), stawiając wieszczów i proroków jako bezwiedne składowe manipulacji. Chciałem zwrócić uwagę na kilka przykładów z owej niemalże niekończącej się listy owych przekazów od tak zwanych „wyższych bytów”.
Najczęstszym typem owych przekazów jest tak zwany „channeling” inaczej „kanalizm”, będący czymś w rodzaju fenomenu parapsychicznego polegającego na wierzeniu, że poprzez transcendencje ( z łaciny „wspinanie się” lub „ przechodzenie poza”), czyli próby przekroczenia rzeczywistości i przejścia na „wyższy” poziom ludzkich doświadczeń i zmysłów nawiązywane są kontakty z innymi bytami. Najczęściej odbywa się to poprzez trans i osiągane tam odmienne stany świadomości. Owe nowe drogi poznania i kontakty z ośrodkami emisji np. Aniołowie, „Kosmiczni nauczyciele”, Jezus Chrystus, Bóg, Szatan, Bogowie i Prorocy wielu kultur i religii.
Wysyłanie przesłania odbywa się za pomocą „kanału” (z angielskiego Chanel), czyli inaczej za pomocą drogi pozazmysłowej (komunikacyjny kanał lub odbiornik mentalny) na ogół bez użycia języka werbalnego. Według relacji osób twierdzących, że doświadczyły channelingu, otrzymywane przekazy są często trudne do zrozumienia i podświadomość tłumaczy je na bardziej zrozumiałe myśli lub pismo (tzw. „ pismo automatyczne”). Wyznawcy channelingowych przekazów uważają, że im „wyższy poziom duchowości” osoby poddającej się channelingowi, tym jest bardziej możliwy kontakt z istotami będącymi bliżej Boga, Światłości czy Uniwersum. Według niektórych opinii Channeling jest to rodzaj opętania, najczęściej przez „wyższe byty”, lecz mogą się również zdarzyć kontakty z istotami, które chcą wykorzystać znajdujące się w stanie transu osoby i tylko udają pozytywne. Podobnie według przeciwników Adwentyzmu miałoby być w przypadku proroctw i twierdzeń proroka Adwentyzmu Ellen G. White. Istnieją ponoć poważne dowody świadczące o tym, że dzieła Ellen White nie są zgodne z Pismem Świętym, a mimo to jest ona głównym filarem swego kościoła. Znamienna staje się tutaj sytuacja, którą opisuje 5 Moj. 18:22: Jeżeli słowo, które wypowiedział prorok nie w imieniu Pana, nie spełni się i nie nastąpi, jest ono słowem, którego Pan nie wypowiedział... Bardziej skomplikowana jest sytuacja, kiedy ktoś z autsajderów wypowie proroctwo, a ono się spełni; problem wynikający wtedy najczęściej jest postrzegany w kategoriach kary za grzechy w obrębie własnego kościoła (interpretacja bałwochwalstwa jako przyczyny przegranych przez Chrześcijan w zbrojnych potyczkach z Islamem, czego konsekwencją jest brak wizerunków Boga w niektórych kościołach chrześcijan ). Czy można zachwycać się tym, że spełnia się jakieś proroctwo, które wypowiada na przykład prorok obcej religii.
Według Biblii na przykład, Bóg przykazał Mojżeszowi (5Moj. 13:2-6), że prorok głoszący odstępstwo ma ponieść śmierć, nawet jeśli wcześniej uczynił jakiś znak lub cud, który się spełnił! Jak takie stanowisko ma się do obrazu dobrego, opiekuńczego boga, lub jeśli można spytać inaczej na ile przepowiednia lub proroctwo jest tutaj ważniejsze od ludzkiego życia? Czy siły, które wykorzystują pewne prawdopodobnie od zawsze istniejące sposoby mentalnego komunikowania się z nami, zawsze robią to w dobrym dla nas celu? A istniejąca lub stworzona do tego typu manipulacji machina nie może być wykorzystana przez nas do naszych zwykłych przyziemnych celów, lub po prostu wyłączona? Ja myślę, że musi być jakaś możliwość wyrwania się z narzuconego nam kręgu przeznaczenia i wielo- tysiącletnich tradycji bycia podporządkowanym na polu gry bogów pionkiem . I aby móc stać się naprawdę wolnym, trzeba poznać i uwierzyć , że jest to na pewno możliwe.
Kilka lat temu bestsellerem jednego sezonu była książka pod tytułem „ Sekret”. Owa zdać by się mogło ważna pozycja w bibliotece New Age przystępnie przybliżała sprawę tak zwanego „prawa atrakcji” („ Wyobraźnia jest początkiem tworzenia. Wyobrażasz sobie to, czego pragniesz, chcesz tego, co sobie wyobraziłeś, i w końcu tworzysz to, czego chcesz. George Bernard Shaw Jr.”) - w wolnym tłumaczeniu „prawa przyciągania”. W definicji, tak jak wyżej zacytowałem słowa Georga Bernarda Shaw Jr., chodzi o przyciąganie tego, czego się pragnie lub o czym się marzy. W idei tego prawa drzemie pewien paradoks, lecz aby dojść do interesującej kwestii paradoksów czyli zaprzeczeń napiszę najpierw kilka zdań o owym prawie przyciągania dóbr (od tych duchowych do materialnych ).
Może zacznę od tych bardzo materialnych na podstawie choćby jednego dotyczącego mnie zdarzenia. Chodzi mianowicie o państwową loterie pieniężną. W miejscu gdzie mieszkam, czyli w Kanadzie najpopularniejszą taką loterią podobną do Polskiego Toto lotka jest „6 /49”. Jakiś czas temu my, to znaczy ja i moja żona Danuta wspólnie z kilkoma innymi zaprzyjaźnionymi parami postanowiliśmy zacząć grać zespołowo w „6/ 49” . Jak się jednak miało okazać za jeszcze pewien czas, efekty naszych prób wygrania były skromnie mówiąc znikome i nawet w części niepokrywające zainwestowanych pieniędzy.
Oczywiście wiem, że tak ta, jak i inne loterie są oparte na przypadkowo- losowych zasadach funkcjonowania, jednak w czasie luźnych spotkań towarzyskich również ze wspomnianymi znajomymi, zaczęły uwidaczniać się ich postawy lub opinie na temat ich wiary w wygraną. I tak na przykład jeden z kolegów po prostu nie wierzył w wygraną, a jedyny sposób wzbogacenia się widząc w ciężkiej wytrwałej pracy. Żona innego kolegi oznajmiła kiedyś, iż ani ona ani jej mąż nigdy nie będą mieć pieniędzy, a jej najwyższą troską było to co się stanie jeśli wykupimy zbyt wiele zakładów, a w międzyczasie jednak wygramy. Koleżanka z trzeciej pary znajomych, że ona sama jeśli wysyła kupon z jakiejkolwiek loterii to tylko wówczas kiedy nie jest wysoka pula wygranych, „bo cóż by zrobiła z nadmiarem wygranych pieniędzy”. Kolejna pani, notabene dość dobrze sytuowana, kiedy przychodziła na nią kolej wysyłania zespołowych kuponów nierzadko o tym zapominała. A jeśli nawet pamiętała o swych obowiązkach względem reszty grupy, to co prawda wykupywała kupony, lecz robiła to w tajemnicy przed swym mężem. Uświadamiając sobie to wszystko, mimo że wśród osób z tej grupy było również kilka, które nie tylko wierzyły, ale również i pragnęły wygranej postanowiłem jednak zrezygnować z owej spółki i zacząć znów wysyłać Toto lotka indywidualnie. Postanowiłem wziąć szczęście w swoje ręce i przeżywając życie liczyć jedynie na siebie, gdyż w myśl zasad prawa przyciągania szansa uzyskania sukcesu w tym przypadku wygranej w loterię z ludźmi, o których wspomniałem moim zdaniem miała znikome, lub w najlepszym przypadku pomniejszone szanse powodzenia. Paradoks w tym przypadku polega na tym, że w myśl starej zasady rzeczywiście bogactwo lgnie do już zaistniałej fortuny, dużo częściej, niż aby zapełnić jakiś finansowy niedobór. Ta zasada w dużej mierze jest tożsama ze starą formułą Hermetyzmu „ Jak w górze tak i w dole ” i „to czego się boisz ciebie zabije, a to czego się nie boisz ciebie ocali”.
Według mojej własnej definicji brzmiałoby to , że „jeśli ktoś ucieka, to ktoś musi go gonić”. Odwrotnie z kolei jest z goniącym, który im bardziej coś goni, a nawet czegoś oczekuje, to tym bardziej to coś się od niego oddala. Lecz jest w tym prawidle pewne odstępstwo, mianowicie aby osiągnąć to czego się chce, powinno się sprawiać przed sobą wrażenie jakby to coś upragnione było już od dawna w naszym posiadaniu. Najlepszym przykładem jaki przychodzi mi do głowy jest pewne zdarzenie, kiedy to razem z grupą przyjaciół udaliśmy się kiedyś do dyskoteki. Tego wieczoru o którym, mówię razem ze mną, moją żoną i kilkoma samotnymi znajomymi płci męskiej, był też żonaty kolega, którego żona akurat kilka dni wcześniej pojechała na wizytę do Polski.
Na dyskotece, na którą namówili nas owi samotni mężczyźni z nadzieją zapoznania tam jakich dziewcząt, tańczyłem tylko ja ze swą żoną i ów kolega „słomiany wdowiec”. Pozostali nie zatańczyli z żadną dziewczyną ani kawałka, gdyż za każdym razem podchodząc z obłędnym pragnieniem w oczach, aby poderwać jakąś Damę, niezwłocznie dostawali od niej kosza. „Słomiany wdowiec” natomiast, z racji że jemu nie zależało na niczym innym jak na zabawie, tańczył nieustannie i spocił się przy tym do tego stopnia, iż nawet z potu zamokły jego dokumenty.
W tym prawie jest jeszcze taka dziwna zasada, że życzenia lub jakakolwiek negatywna ocena czy to świata czy samego siebie spełnia się o wiele szybciej niż realizacja pozytywnych pragnień lub jakichkolwiek oczekiwań. To paradoksalne prawidło, a właściwie jego efekt w myśl którego, aby osiągnąć to czego się chce należy niejako zaprzeczyć sobie wierząc, że to coś już się posiada, wspaniale określa nowotestamentowe sformułowanie przypisywane Jezusowi „ Błogosławione ptaki niebieskie, które nie sieją, nie orzą a zbierają”. Jednak kiedy niedawno zaprezentowałem ów cytat pewna znajoma oznajmiła, że jej zdaniem pod ową formułką określenie niebieskie ptaki znaczy arystokracja i idzie tutaj o tak zwaną błękitną rodową krew tych, co niektórych zobligowanych dawno już ustalonym przeznaczeniem wybrańców. Po przemyśleniu zgodziłem się z ową znajomą, iż rzeczywiście jest to możliwe, choć na pierwszy rzut oka tkwi w takim rozumowaniu pewna zaprzeczająca sobie prawda, albowiem po pierwsze tekst Biblii, a tym samym rola Jezusa i Nowego Testamentu byłaby dedykowana bardzo wąskiemu gronu uprzywilejowanych osób, a cały tekst w zasadzie mógłby być jedynie ograniczony do tego sformułowania. Lub owa wypowiedź Jezusa dotyczy owych niebieskich ptaków, ale biblia z jej wszystkimi prawami i dekalogami dotyczy ludzi, którzy i tak nie będąc niebieskimi ptakami nie mają też szansy stać się błogosławionymi. Również mówi się też tam: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” (Mk 10,25) .Jednak odnośnie tego wielbłąda i w dotyczącej jego alegorii, może tak jak uznaje się powszechnie chodzić oto, że jest to dygresja na temat posiadania, że ten, który ma, nie potrzebuje Boga, a tym samym nie pójdzie do Bożego nieba. Jednak sama opowiastka jest stworzona na bardzo prozaicznym, acz rzeczowym gruncie, gdyż z jednej strony w kulturze i czasach Jezusa wielbłądem nie tylko zwano znane nam zwierzę, ale również linę okrętową, którą zapewne trudno jest przepchać przez igielny otwór. Ktoś na jednej z dyskusyjnych stron uściślił, iż był to błąd biblistów tłumaczących, oryginalny tekst hebrajski na, grecką Septuaginte. (Pierwsze tłumaczenie Starego Testamentu z hebrajskiego i aramejskiego na grekę, nazywa się Septuaginta i wywodzi się od dużej liczby tłumaczy (70).
Zawarte w Nowym Testamencie cytaty ze Starego Testamentu w ogromnej większości pochodzą właśnie z Septuaginty. Po jej odrzuceniu przez Żydów powstało jeszcze kilka innych tłumaczeń na grekę takich jak (Symmach, Teodozjon), ale nie dorównują one Septuagincie). W oryginalnym hebrajskim tekście jest: „prędzej lina przejdzie prze ucho igielne…." gdyż w hebrajskim "lina" i "wielbłąd" to są dość podobne słowa:( גמל חבל). Z innej zaś strony, według przekazów, jedna z bram w mieście Jeruzalem była tak wąska, iż trudno tam było przejechać objuczonemu wielbłądowi, czyli komuś kto posiadał więcej niż inni, i mógłby tego wielbłąda obładować tymi dobrami, bramę tę zwano właśnie ucho igielne . Tym samym ta alegoria mogłaby uświadomić nam, iż nic tak naprawdę nie musi być jednoznaczne i interpretacji znaczeń, zdarzeń czy słów może, a najczęściej jest, więcej niż jedna i odziwo wszystkie mogą być jak najbardziej prawdziwe. Jak to zauważyłem podczas swych poszukiwań uniwersalnej Prawdy jest to możliwe. Choć często przy tego typu dogmatach zahaczamy też o paradoksy i zaprzeczenia.

Użytkownik Erik edytował ten post 29.11.2010 - 06:27

  • 4



#2

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

11
FATA MORGANA W POSZUKIWANIU SENSU
„Nic nie jest dobre ani złe, to myśl takimi je robi”,
Na paradoksach polegać może bardzo wiele istniejących we wszechświecie współzależności. Aby to zaprezentować może przytoczę przykład, który jest chyba jednym z najbardziej znanych paradoksów, a mianowicie spekulacja: Czy Bóg może stworzyć kamień, którego sam by nie mógł unieść?
Z czysto teoretycznego punktu widzenia prawda jest taka, że w tym przypadku Bóg będąc istotą wszechmocną tego uczynić nie może, tak więc czy w związku z tym jest wszechmogący? Jest to jedynie możliwe, jeśli skorygujemy pojęcie wszechmocy Boga, bo w innym przypadku pewne umiejętności Boga mogą doprowadzać do paradoksów, gdyż istnienie wszechmocy w jej standardowym pojęciu jest po prostu niemożliwe. Bo czy ktoś mógłby się posługiwać swą wszechmocą, gdy jednocześnie tego nie mógł by zrobić, gdyż tej wszechmocy coś jednocześnie mogłoby zaprzeczać (chodzi o to, czy mógłby to zrobić co jednocześnie coś nie pozwala mu tego czegoś zrobić).
Tak więc Bóg nie może wszystkiego, bo nie może robić czegokolwiek co jest, bądź prowadzi do paradoksu, ograniczając w ten sposób swą moc. Tak więc pierwszym nasuwającym się pytaniem jest, czy „Bóg” rzeczywiście jest tym Bogiem. Czy może przewidywać nasze decyzje, dając nam podobno „wolną wolę”.
W takim razie paradoksalnym jest oczekiwanie Boskich interwencji, i to nie tylko dlatego, iż nie byłoby to w zgodzie z sumieniem Boga. Jeżeli ktoś uważa, że Bóg wpływa na nasze życie zależnie od naszego postępowania, a zarazem zna naszą przyszłość, to znowu mamy sytuację mogącą doprowadzić do paradoksu. Jeśli Bóg zna przyszłość zmierza to do paradoksu, gdyż ją sobie zaplanował i konsekwentnie dąży do realizacji swego planu. Zaburza to sens podejmowania przez nas jakichkolwiek działań, gdyż nie istnieje obiecywana nam wolna wola.
Jeśli Bóg zna daleką przeszłość, która z racji, iż jesteśmy uwięzieni w nieustannie powracającej pułapce pętli czasu, gdzie przeszłość i przyszłość jest tym czym jest, jedynie z racji pozycji z której się to postrzega, również to nie daje nikomu jakichkolwiek szans na zmianę czegokolwiek. Kolejne stwierdzenie, że sam Bóg jest poza czasem lub poza wymiarem jest niekonsekwencją pewnych korelacji Boga i ziemskiego życia, znów prowadząc do niespójności logicznych, i oczywiście do paradoksu. Według mnie w kwestii Boga nie można korzystać z teorii, które dopuszczają istnienie paradoksu. Kwestia ta, mimo zdać by się mogło jej powszechności, za sprawą dogmatyzmu wprowadzającego dla swych wiernych swoisty nakaz-prawo niemyślenia staje się tematem tabu.
Ale jeśli mimo wszystko ktoś zechce rozważać podobne kwestie, moją radą jest, aby również przy tym starał się myśleć samodzielnie odrzucając powszechnie utarty obraz istoty zwanej Bogiem.
Ja osobiście wyznaję tezę, że zarówno mamy w naszym świecie do czynienia z czyimś planem, niezmiennym przeznaczeniem w pewnych kwestiach, czy w odniesieniu do pewnych osób jak i losem i wolną wolą, której są poddani co niektórzy z nas.
Wracając jednak do nierozstrzygniętej sprawy prawa atrakcji(opisanego w 10 rozdziale drugiej części „SZÓSTE SŁOŃCE”), to należy uświadomić sobie, iż wielu ludzi w przeszłości próbowało, stosując się do zasad pozytywnego myślenia, osiągnąć jakiś sukces.
Z reguły efekty tych działań realizowały się z różnym skutkiem, najczęściej niestety mizernym i nie udowadniały jednoznacznie zasadności zarówno prawa atrakcji jak i lansowanych w książce „Sekret” życiowych scenariuszy osób, które miały by ten sukces osiągnąć. Jak się może okazać sedno zagadnienia i możliwości wykorzystania tajemniczej siły tkwi jednak w nas samych.
W myśl słów kogoś, kto podszywa się pod postacią Williama Szekspira „Nic nie jest dobre ani złe, to myśl takimi je robi”, Zygmunt Freud dodaje, że: „ słowo i magia, na początku były tym samym”. Występujący w filmowej wersji książki - filmie pod tym samym tytułem „Sekret” (z 2006 roku) Fred Alan Wolf, fizyk teoretyczny i pisarz z zakresu fizyki kwantowej, głosi zasadę, iż na początku nie było niczego. Z tej nicości w sobie tylko wiadomy sposób powstało wszystko inne, czego inspiracją do powstania była myśl. Również biblijne „na początku było słowo” jest to opisane w książkach pana F.A. Wolfa, między innymi („Mind into Matter: A New Alchemy of Science and Spirit”).Polski tytuł to: „Umysł stworzył materię”. Innymi słowy wysuwa on teorię, że możemy mieć alternatywne rzeczywistości, a tym samym wybieramy nasz wynik istnienia. Chodzi o świadomość i jej powiązania z otaczającym nas wirtualnym światem. Dr Wolf uważa, iż istniejemy w holograficznym wielokrotnie nałożonym na siebie świecie alternatywnym, który urzeczywistniamy poprzez nasze indywidualne życiowe wybory lub pragnienia „myśl kreuje rzeczywistość”.
Tak więc jak się może okazać, rzeczywiście pewna nieprawidłowa sytuacja ma szansę się zmienić, kiedy zainteresowani ludzie zmienią styl życia. To umysł czyni, że człowiek jest zdrowy lub chory, szczęśliwy lub załamany, biedny albo bogaty. Ale żeby można było te prawdy wprowadzić w życie, należy naprawdę w nie wierzyć. Nie jest to jednak tak proste jak się wydaje na pierwszy rzut oka.
Większość ludzi jest masochistami i nawet jeśli wydaje im się, że nie chcą być chorzy, nieszczęśliwi czy biedni w podświadomości życzą sobie jednak czegoś innego. Powodów może być bardzo wiele i aby móc się temu własnemu planowi oprzeć może powinno się wniknąć w siebie i zrozumieć obecne czy zaprzeszłe powody naszych destrukcyjnych pragnień. Lub spróbować oszukać samego siebie i małymi kroczkami spowodować, aby życie, praca lub jakieś inne działanie stało się naszą pasją, gdyż jeśli nasze obowiązki staną się pasją, pasja stanie się sposobem na życie. Ta fundamentalna zasada pozwala osiągnąć sukces dopiero, kiedy zaistnieje tak silna motywacja tego sukcesu, iż jest ona już pasją w jakiejkolwiek dziedzinie. Na tej zasadzie, aby naprawdę żyć trzeba zapędzić tak się w życiu, aby zapomnieć, że się żyje. Jest to kolejny paradoks w tej mojej antologii paradoksów.
Jeśli wypowiadane w przeszłości odczucie o cykliczności kataklizmów na Ziemi jest i dotyczy pewnego rodzaju alternatywnych zależnych od naszej woli scenariuszy, w które zgodnie z naszą wolą możemy wniknąć lub nie, to świadczy też o naszych nieomalże nieskończonych się możliwościach! Idąc dalej jeśli przyszłe wyprorokowane astronomiczno-astrologiczne zależności i wiedza są nadal tylko jedną z wielu alternatyw, to też na przykład wiedza o Plejadach i Alkione, czy nawet kwestia objawionego „pasa Fotonów” może również mieć związek z ową kosmiczną wiązką, do której obecnie się zbliżamy i jest tym co wyżej pokrótce przybliżyłem jako związek religijno-naukowych prawideł.
Tak więc nawet jeśli ów scenariusz jest bliski w jakiś sposób już zdeterminowanym przekazom ze starożytnych kronik i mitologii i może owa sytuacja była już obserwowana tysiące lat temu ( cykliczność zdarzeń ) i w częściowo utajonej formie przetrwała do dziś pod postacią kodu istniejącego w obowiązujących religiach, to i tak możemy mieć wgląd i wpływ na tok wydarzeń. Innymi słowy, jeśli myśl ma siłę i możliwość kreacji, to nawet jeśli jakieś moce, czy liderzy pewnych idei filozoficzno-religijnych w jakiś sposób kontrolują sytuacje, np. odliczając czas do nieuniknionej katastrofy zatajają fakty nie chcąc dopuścić do paniki, to i tak powinna istnieć moc, aby nawet w tym nieuniknionym znaleźć się w uprzywilejowanej pozycji względem innych. Ale jeśli jeszcze tego za wielu nie widzi, więc czyż owe proroctwa nie są znów przekazywane na podobieństwo zniszczonych przepowiedni Sybilli Kumskiej czy niekompletnych wizji Kasandry.
Z innej strony może warto by było się zastanowić nad tym, skąd się biorą owe wieszcze idee, czy są one manifestacją po wielokroć powtarzających się scenariuszy zdarzeń, czy są może czymś w rodzaju narzuconego nam „Bożego Planu”. Z kolejnej strony, czy teraz w dobie atomu i elektroniki, owe proroctwa, czy objawiane prawdy zawarte w wartościach i doświadczeniach fizyki kwantów i super strun są zdane na podobną ignorancję społeczeństw odurzonych swymi zdezaktualizowanymi religiami.
Czy znów musimy wpuścić do swego świata, czy przestrzeni coś co na wzór Trojańskiego Konia, które miałoby być przełącznikiem do zaistnienia i stworzenia dawno już zaplanowanego świata?
Oczywiście liczę się z tym, że wielu nie uwierzy mi, ani w to o czym piszę, ani w swą utajoną ogromną sprawczą moc, jakkolwiek w większości przypadków jest to skutkiem tradycji i wychowania, które to z reguły są silniejsze niż rozum i odczucie(kiedy rodzic nauczy dziecko wymawiać słowo „ptak” – przestaje ono widzieć ptaka) , ja jednak uważając za swój moralny obowiązek będę próbował podzielić się swymi dociekaniami, choćby tylko w formie lakonicznej informacji.
Wiem ze swego życia, że większość jest nastawiona sceptycznie do nowych, a tym bardziej kontrowersyjnych poglądów, z innej zaś strony ci sami ludzie bez oporów wierzą w narzucone im przez najróżniejsze religie bzdury i banały, w poważnym procencie tylko dlatego, iż w takiej atmosferze i duchu się wychowali i dojrzewali.
Wiem, że takie słowa nie przysporzą mi wielbicieli, lecz z innej strony nie chciałbym być kłamcą i mimo, że w dużym stopniu jestem przekonany do swych poglądów, a przynajmniej kierunku, w którym usiłuje odnaleźć prawdę i może dlatego, że niejednokrotnie jest to samotna droga pielgrzyma, wcale nie zależy mi na klakierach.
Wierząc w jakiegoś rodzaju nadrzędny plan, któremu wszystko jest podporządkowane i zdeterminowane sądzę, że jeśli przyszły mi do głowy tego typu poglądy, to musi to też być czymś umotywowane. W moich rozważaniach nie idzie mi też o samą koncepcję „stworzenia” czy zaistnienia świata - w czym już od wieków wiodą prym filozofowie i nowożytne zespoły badawcze, ale jedynie o miejsce człowieka w owym świecie.
Widząc jak pewne odważne poglądy, jeszcze zanim zostaną sprawdzone, są zastępowane innymi nowymi koncepcjami sądzę, że najprawdopodobniej w takim radykalizmie tkwi podobny błąd do przecież nie tak bardzo dawnych poglądów, że nigdy nie mogą latać maszyny cięższe od powietrza czy, że kamienie nie mogą spadać z nieba. Różnica jednak polega na tym, że obecnie stające się naszą rzeczywistością teorie przerastają nasze postrzeganie świata. Po prostu jeszcze nie jesteśmy w pełni bezpośrednio świadomi otaczającej nas kwantowej rzeczywistości, gdzie procesy fizyczne dotyczą korelacji między skupiskami wielu cząsteczek (neutrino, kwarki, fotony itp. Itd.), które w większym niż się nam wydaje stopniu mają wpływ na postrzeganą przez nas rzeczywistość.
Podporządkowując się do jednego z obecnie obowiązujących poglądów, na ogół ludzie żyją na jednym z odgałęzień alternatywnych światów i nie mają świadomości istnienia nieskończenie wielu nieco różnych kopii ich samych, którzy to przeżywają swe równoległe żywoty nie wiedząc, że co chwila pojawiają się coraz to nowe kopie, z których każda przyjmuje jedną z wielu naszych alternatywnych przyszłości. Uważny poszukiwacz takich kontaktów znajduje je nie tylko w wierzeniach swej religii, filozofii, kultury czy historii, ale również często w swym własnym obecnym życiu.
Odpowiednim przykładem w tym miejscu może być postać Roberta Monroe, spokojnego biznesmena ze Stanu Virginia ( USA ), który całkiem bezwiednie i przypadkowo zaczął doświadczać tajemniczych stanów świadomości i odkrył techniki, dzięki którym mógł opuszczać swoje ciało fizyczne i przemieszczać się poprzez nasz świat do astralnych i alternatywnych światów równoległych. Podczas swych podróży spotykał odmienne istoty i bywał w miejscach, w których nie raz wielu z nas bywało bezwiednie nie tylko podczas snu.
Całkiem podobne relacje możemy znaleźć w zdarzeniach związanych z żywotami mistyków i świętych wszystkich kultur i religii świata. Idąc dalej tropem objawień i przepowiedni mogą one okazać się na przykład prapamięcią po poprzednim istnieniu, jeszcze z przed ostatniego, a nawet wielu Wielkich Wybuchów, gdzie w jakiejś swej formie ((często nawet o jeden atom odmiennej ) istnieliśmy już wcześniej.
Te nasze egzystencje mogą również być realizacją powielanych lub wręcz odmiennych planów, kontrolowanych przez co niektóre wyższe byty. Takie zróżnicowania można na przykład po części przedstawić za pomocą paradoksów, na przykład tak zwany „ Paradoks Dziadka” lub, jako że wspominałem o Kasandrze i koniu trojańskim, paradoks „ Pięknej Heleny”. Pierwszy z tych paradoksów może nam uświadomić o niemożliwości zaistnienia pewnych zdarzeń, kolejny o tym jak choćby niewielki atom może mieć wpływ na jakieś zdarzenie. Ale czy jest tak w istocie?
Typowy Paradoks Dziadka jest rozumowaniem i szczególnym przypadkiem sytuacji, gdy podczas podróży w czasie jest to w sprzeczności, gdyż uniemożliwia się jednocześnie tę podróż. Taki pogląd zaprzecza możliwości takich podróży ( nie można dokonać niczego co mogłoby unicestwić ową podróż- sytuacja, gdy podczas wstecznej podróży w czasie zabija się własnego dziadka przed poczęciem swego ojca uniemożliwiając własne narodziny i zabójca dziadka nie może odbyć tej podróży w czasie jeśli się nie urodzi). Innym argumentem owych rozważań jest przeświadczenie, że taka możliwość nie istnieje i nigdy nie powstanie, gdyż jakby była możliwa podróż w czasie, to obecnie tacy podróżnicy z przyszłości daliby tego świadectwo.
Takie popularne tematy podróży w czasie często spotykamy na kanwach wielu powieści typu science fiction, wiele przykładów owych ingerencji zarówno w przeszłość jak i w przyszłość znajdujemy w filmie „Powrót do przyszłości”, a wspaniałym przykładem przeciwstawnej do Paradoksu Dziadka jest film „Terminator 1”, gdzie pozytywny bohater chroniący przyszłą matkę swego przywódcy przez morderczym cyborgiem ( Arnold Schwarzenegger jako Terminator) staje się ojcem owego dowodzącego nim w przyszłości człowieka, który wysłał owego swego ojca z przeszłości w przeszłość w misji ocalenia swej matki przed swym poczęciem? Pozytywny bohater ginie bez możliwości powrotu, lecz czy ingerencja w przeszłość nie unicestwia go również w przyszłości? Rozważania tego paradoksu są bardzo teoretycznym zagadnieniem jeśli nie bierze się pod uwagę faktu, iż już w starożytnych mitologiach i wielu tak zwanych „legendach” wielu ludów, kultur, religii wierzeń i relacji występuje Paradoks Dziadka w swej jak najbardziej dosłownej formie . A jeśli by się głębiej zastanowić nad owym zagadnieniem, to okaże się, że jest kilka rozwiązań tej sprzeczności, gdzie podczas podróży w czasie podróżnik na przykład przedostaje się tunelem czasowym do alternatywnego wszechświata.
Tak więc zabicie własnego dziadka jedynie uniemożliwia podróżnikowi narodzenie się we wszechświecie, do którego się dostał, a nie nienarodzenie się we wszechświecie, z którego przybywa ! Mowa jest tutaj o tym, że każdy proces we wszechświecie prowadzi do powstania dwóch równorzędnych wszechświatów, gdzie w jednym zjawisko zaistniało, a innym nie. I tak podczas podróży przenosimy się do świata równoległego, a nie o ileś lat wstecz w świecie, z którego przybywamy. Takich światów istniałoby wówczas nieskończenie wiele, lecz przynajmniej z naukowego punktu widzenia jeśli fizyka czegoś nie zabrania, jest to jak najbardziej możliwe. Kolejną możliwością zaistnienia owego paradoksu jest to, że na przykład podczas cofnięcia się w czasie w dotychczasowym układzie przyczynowo-skutkowym przyszłość przestała istnieć, jednak taki podróżnik istnieje dalej ponieważ będąc w przeszłości, która nie podlega tym zmianom istnieje struktura atomowa owego kogoś, a jako że będąc w przeszłości, podróżnik nie istnieje już w przyszłości. Jednym słowem samo pojawienie się kogoś w przeszłości jest nieodwracalnym zakłóceniem lub nawet zniszczeniem przyszłości z, której ten ktoś przybył ( pojawiając się niejako z niczego narusza się prawo zachowania energii).
Kolejnym ciekawym paradoksem mógłby być paradoks pięknej Heleny. Chodzi mianowicie o to, co by się stało jakby na przykład piękna Helena w dzieciństwie opalała się zbyt długo i przez jakiś jeden zmutowany gen, powstały przez jakiś nie korzystny w danym momencie atom, na nosie Heleny - już wtedy nie koniecznie najpiękniejszej- wyrosła by brodawka.
Czy nasza bohaterka miałaby szanse poślubić Menelaosa, księcia Myken i brata Agamemnona, króla Myken, który był żonaty z Klitajmestrą, siostrą Heleny? Jeśli zaś nie, czy doszłoby do porwania Heleny przez Parysa do swojej ojczystej Troi? Czy Menelaos, by odbić ukochaną, zorganizowałby pod dowództwem swego brata, Agamemnona, wyprawę przeciw Troi.?
Jakby to nie zaistniało, to w czasie wojny Parys nie zostałby zabity, a Helena nie zostałaby żoną jego brata, Deifobosa. Ale jeśli tak potoczyłyby się losy historii świata i niebyło by 10 lat wojny, Troja nie została by zdobyta, a Menelaos nie miał by czego wybaczać Helenie. Lecz nie jest to koniec tej niespełnionej historii, gdyż jakby nie było wojny Trojańskiej, Romulus czy według innych źródeł Romos, syn Emationa, którego posłał tam spod Troi Diomedes, nigdy by nie założył 21 kwietnia 753 p.n.e. Rzymu i nie zostałby jego pierwszym królem.
W konsekwencji od roku 63 p.n.e. Palestyna nie była by pod panowaniem rzymskim i Jezus nawet jakby się urodził, to nie byłby ukrzyżowany, a tym samym nie mógłby zmartwychwstać, co nie doprowadziłoby do powstania Chrześcijaństwa i Katolicyzmu Rzymskiego. Ale czy na pewno?
Jako, że początek tej całej intrygi zaistniał bardziej z boskich niż ludzkich przyczyn, a było to właśnie tak: w wyniku wywołanego przez Eris sporu trzech bogiń o jabłko- Hery, Afrodyty i Ateny i o to, która z nich jest najpiękniejsza. Najpiękniejsza kobieta ówczesnego świata została przyrzeczona królewiczowi trojańskiemu Parysowi, który co prawda spór rozsądził na korzyść Afrodyty, ale obie pozostałe boginie zaprzysięgły mu za to zemstę.
Konsekwencją tej właśnie zemsty było nie tylko to, że akurat najpiękniejsza kobieta była już zamężna, ale i wojna, która wynikła z jej porwania. Czy sprawy potoczyłyby się inaczej jakby Parys innej Bogini podarował złote jabłko jako symbol najpiękniejszej?
Prawdopodobnie myślę że nie, gdyż przecież mówimy tu o bogach, może niekoniecznie tych wszechmocnych, ale jakkolwiek nieco władniejszych od przeciętnych ludzi. Najprawdopodobniej, jak to też było z pokrewną tej sprawie przepowiednią Kasandry z piękną Heleną, też musiało być podobnie, może nawet urodziła się jako piękność, aby zaistniały owe wszystkie zdarzenia z nią związane. Tylko naiwny Parys myślał, że był jurorem w konkursie piękności.
  • 1



#3

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

12
ŚWIT DZIECI SŁOŃCA
SZÓSTE SŁOŃCE
GDY NOWE DZIECI SLOŃCA - WOJOWNICY ŚWIATŁA STWORZĄ NOWĄ SWIADOMOŚĆ, WÓWCZAS WZNIOSĄ SIĘ WRAZ Z NOWĄ ZIEMIĄ DO SWOJEGO NOWEGO MIEJSCA WSRÓD NOWYCH GWIAZD.
Jakkolwiek od czasów Jezusa przetrwaliśmy już ponad 2000 lat, jak by nie było, to u schyłku ery Ryb mamy do czynienia nie tylko z nową kadencją rządzących naszą planetą „Bogów”, również wyprorokowaną wcześniej zmianą zasad i religii, praw społeczno obyczajowych, ale również jak się wydaje ze zmianą fizyczno-chemicznych zasad funkcjonowania świata.
Czy można prawidłowo zrozumieć owe przemiany zarówno w aspektach teologii, jak i w odniesieniu do zaistniałych niedawno teorii i najnowszych koncepcji naukowych?
Jak sądzę większość, jeśli nie wszystkie, zdarzenia i zdobycze techniczno-ideologiczne mają swe uzasadnienia w owym uniwersalnym prawidle istnienia. Idąc dalej tym tokiem rozumowania, rewolucja techniczna ostatnich 200 lat jest również konsekwencją przeszłych i przyszłych dawno zapomnianych zmian w kosmosie i naszym istnieniu.
Nie, to nie jest pomyłka, przeszłość staje się codziennie, w najróżniejszych znaczeniach tego słowa. Dla lepszego zrozumienia owej koncepcji może powołam się na słowa Johna Stuarta Milla, który uważał, iż nieskończonej inteligencji wystarczy doskonała znajomość tylko jednej chwili, aby móc poznać całą historię Wszechświata.
Innymi słowy mowa jest tu o swego rodzaju hologramie, w którym jak na przykład we fraktalu, można z cząstki odczytać zapis całości, a poprzez obecną chwilę ujrzeć zarówno przeszłość jak i przyszłość, tak jakby czas istniał jedynie w naszym błędnym jego postrzeganiu.
Owa koncepcja w pewnych swych treściach przypomina buddystyczno-hinduistyczny system teologiczno-filozoficzny, zakładający przekonanie o cykliczności istnienia Wszechświata lub nawet i Wszechświatów.
Może jeśli nawet nie kluczem, to na pewno przykładem dla zrozumienia topologii przestrzeni naszego, a co za tym idzie również i innych alternatywnych oraz równoległych wszechświatów jest istota pojemności komputerów.
Jak się bowiem okazuje maksymalnie „załadowana”, a następnie „wyczyszczona” z wszelkich informacji pamięć komputera, przy takiej samej (początkowej ) wartościowości owej pamięci, nie pozostaje jednak pamięcią pierwotną, gdyż w gęsto upakowanej i niezauważalnej prapamięci pozostaje ślad zapisu wszystkiego co znajdowało się przedtem w komputerze.
Niby w holograficznej formie, podobnie do naszych bliższych lub dalszych wymiarów, możemy nałożyć i skompresować dowolną liczbę światów równoległych, podobnie jak możemy zagęścić i uzyskać wielowymiarową pojemność pamięci naszych komputerów.
Wracając niejako do sedna istnienia kiedy to „ Na początku było Słowo”, gdyż topologia czyli nauka o zniekształcaniu, ściskaniu, zagęszczaniu i rozciąganiu przestrzeni z greckiego oznacza tópos – miejsce, okolica oraz lógos – słowo, nauka.
Pani Barbara Marciniak w swej książce „Ścieżka Mocy - mądrość Plejadian dla świata pogrążonego w chaosie” poprzez swe channelingowe wizje, rzuca wyzwanie osobom zaangażowanym w swej odnowie i samodoskonaleniu. Prezentuje ona sposoby otwarcia ludzkiej świadomości na nieskończone pola możliwości istnienia. Zawiera w swej książce praktyczne porady jak w twórczy sposób zmierzyć się ze znanym nam, stojącym na progu wielkiej zmiany światem.
W owych koncepcjach nic nie jest tym, czym wydawałoby się być, a prawdziwa natura rzeczywistości pozostaje głęboko ukryta pod jej pozorami, tak jak w wielowarstwowo upakowanej pamięci naszych komputerów.
W „ Ziemi Zwiastunów Świtu” pani Barbara tłumaczy, iż każdy wczorajszy dzień staje się przeszłością, lecz też każdego nowego dnia wraz ze wschodem słońca rodzi się szansa i nadzieja na „nowe”
Każdy nasz dzisiejszy wybór wpływa na kształt naszego wspólnego jutra i nowszej Ziemi. Tak więc szansa kreowania świata leży w naszych rękach, a realizowana staje się odkryciem tajemnic świata i nas samych.
Wróżowie i prorocy zapowiadają nam trzy dni ciemniści, lecz cóż kryje się za tym złowrogo brzmiącym proroctwem? Czyżby przepowiadana zmiana biegunów geograficznych wraz ze zmianą kierunku obrotu Ziemi?
Jeśli takie miałoby być przeznaczenie, jak zrozumieć to praktycznie? Albowiem nie może chodzić tutaj o zatrzymanie się pędzącej z ogromną prędkością Ziemi i ruszenie jej w drugą stronę, tak jak prorokują to co niektórzy. Choć z innej mniej fizycznej strony takiej idei, dawałaby ona możliwość rozstrzępienia się naszego świata na opisywany w mitologiach wielu kultur świat i anty-świat alternatywnych rzeczywistości.
Ale jak sądzę jest jeszcze i inna możliwość, aby objawiło się to, co u starożytnych zwało się : „ZDERZENIE NIEBA Z ZIEMIĄ”. Oni wiedzieli, iż na szczycie gór Parnasu nie mieszkają Olimpscy Bogowie, i oni wiedzieli o istnieniu innego duchowego Olimpu.
To co jest w górze to też jest i w dole. Czyż zatem przebiegunowanie, zmiana kąta odchylenia osi ziemskiej, klimatu na skutek zmiany kierunku promieniowania Słońca, byłoby efektem trzydniowego zatrzymania obrotu samej Ziemi, co obserwatorzy będą postrzegać jako chwilowe zatrzymanie Słońca na niebie. W rezultacie iluzje jego trzydniowego braku dla obserwatorów z drugiej Ziemskiej połowy.
Takie zdarzenie lub jego bliźniaczy efekt opisałem już jako zdarzenie historyczne, kiedy to po jednej stronie Majowie obserwowali brak Słońca na niebie, z innej zaś strony wojownicy walczyli w bitwie, której dzień trwał dużo, dużo dłużej i nie było to jedynie złudzeniem zmęczonych walką wojów.
A może efekt 72 godzin mroku spowodowany miałby być ,tak jak głoszą to „Plejadianie” za pośrednictwem pani Marciniak, przejściem i wniknięciem Słońca w wyprorokowany „pas fotonów”. Moim jednak zdaniem istnieje tutaj pewna niekonsekwencja, gdyż jako że ten domniemany „pas” jak sama nazwa wskazuje „FOTONÓW” czyli pas światła, nie powinien przyćmić Słońca, ale właśnie je wzmocnić.
Cóż jednak jeśli w efekcie przejścia przez jakiś domniemany, wyprorokowany i przekazywany przez obce istoty pas lub wiązkę energii zakłócony zostanie balans materii i antymaterii na korzyść tej drugiej wykreowując dodatkowy anty, obracający się w przeciwną stronę świat.
Czyż jak głoszą co niektórzy, to właśnie byłoby owym oczekiwanym rajem, nirwaną czy „nową złota erą”, do którego wstęp mieliby mieć tylko ci przebudzeni, otwarci na nową energię ludzie?
W takim wypadku ta energia również nie byłaby niczym nowym, ale przyjęciem i świadomym dopełnieniem siebie, energią kreującą nowy alternatywny świat, Ziemię i chętnych żyć na niej nowych ludzi, kiedy ci przygotowani do tego będą jeszcze mocniej gotowi i obudzeni, natomiast nieprzygotowani pozostaną w swym materialnym świecie. W najlepszym przypadku widząc dookoła nich znikające osoby, wypełnią i tak już zatłoczone szpitale psychiatryczne.
Wielki filozof Platon miał powiedzieć: „Nie dowierzaj ignorantom, geometria jest wiedzą wiecznego Bytu”. Cóż to znaczy ponad to, że w świecie geometrycznych struktur i oddziaływań, w świecie fraktali i hologramów, wszystko jest wiedzą, Bogiem i Stwórcą wszystkiego, podobnie jak też wszyscy i wszystko jest środkiem wszechświata.
Kopernik w swych „ Obrotach Sfer Niebieskich”, tak jak wspominałem wcześniej, przywrócił nam faktyczny obraz współzależności w Układzie Słonecznym, lecz jednocześnie zabrał nam naszą nadrzędną pozycję w uniwersum.
Według pewnych filozoficznych koncepcji Bóg jest istotą, która znając wszystko tylko teoretycznie, zapragnęła praktycznego poznania swych teoretycznych rozważań, więc wyeksplorowała samego siebie, aby zaistnieć w kwadrylionach cząsteczek elementarnych, które po osiągnięciu wiedzy w swych tworzących ludzi, zwierzęta, rośliny i minerały ciałach, miały by powrócić do owej transcedentalnej idei stwórczej.
Taka koncepcja w wielu swych składowych mogła by być bliźniacza zarówno z namawiającymi nas do doskonalenia się ideami New Age, jak i w koncepcji nieba bliźniacza z wieloma obowiązującymi religiami włącznie z tymi chrześcijańskimi.
Lecz także w świecie złotego podziału, geometrii, fraktali i hologramowych światów, również uczących się od nas tego czego chwile później również nauczają nas abyśmy mogli nauczać ich z powrotem w nieustającym kołowrocie nauczania wszystkich od wszystkich.
Do naszego prawa atrakcji ma się to jednak nieco inaczej niż zapewniali nas o tym autorzy i propagatorzy idei zawartej w książce „Sekret” tutaj to co otrzymujesz, zależy na tyle od ciebie na ile jest to w planie aby od ciebie to zależało. W nieustannej wymianie tego co chcemy a tego co chcą inni, a tym samym często tego co staje się wypadkową wszystkich tych intencji lub planu o którym jeśli już wiesz, może on być właśnie tym planem dla ciebie, stworzonym tak samo przez ciebie jak i otaczający cię świat.
Tak czy inaczej, obojętnie czy ty kreujesz swą myślą rzeczywistość, czy fakt zaistnienia jakiejś intencji jest gotowym alternatywnym planem, przy realizacji lepiej wierzyć w coś pozytywnego, obojętnie czy realizacją tego zawiaduje kreacja myśli czy też prekognicja.
Mój pogląd w pewnej mierze jest bliźniaczy, a nawet jednaki do tych, co niektórych ideologii, aczkolwiek łączyć on się również może z owym zdarzeniem, które jest tyleż duchowe co fizyczne. Chodzi mi mianowicie o zetknięcie naszego materialnego świata z czymś podobnym do energii odkrytych przez satelitę IBEX czy wyprorokowanego w channelingach „Pasa Fotonów” itp. .
Przypomnę, i ż z jednej strony ten fenomen - jako gigantycznych rozmiarów energetyczny obwarzanek okalający Plejady - miałby być emisją światła w postaci fotonów z najjaśniejszej z tej grupy oddalonej od nas o ok. 450 lat świetlnych gwiazdy Alkione. Według tych, którzy wierzą w ową strugę energii , mieli byśmy w nią wniknąć na początku ery Wodnika ( okresowo od 1987r.), aby już permanentnie trwać w niej od 21 Grudnia 2012 roku przez 2160 lat czyli cały jeden Dom Zodiaku. Według wierzących w ów channelingowy przekaz od tak zwanych „Plejadian”, zetknięcie się ludzi z tajemniczą wiązką bardzo naukowo brzmiących fotonów, miałoby zmienić i wzbogacić duchowość „otwartych” na „Światło”, „Miłość” i „Dobroć” ludzi, jednocześnie niszcząc tych innych złych i bardziej materialnie nastawionych do życia.
Taka koncepcja jest notabene bardzo bliska wierzeniom Anaksymandera (filozof z V wieku p.n.e. uczeń Talesa z Miletu), według którego świat powstał z bezkresu ( apeiron ) i powstaje tak każdego dnia . Istnieje on w swego rodzaju dualizmie, czyli równowadze dwóch przeciwieństw dzień-jasność, noc –ciemność , zimno i ciepło, no i właśnie miłość- nienawiść, złość -dobroć. Teoria Anaksymandra głosiła możliwość istnienia światów alternatywnych i możliwości powrotu do owego początkowego „bezkresu”, z którego powstawała materia. Znów podobnie jak pewne religie, czy koncepcje „New Ege” - sugerują „doskonalenie się” jako drogę do zjednoczenia się ze Stwórcą. Tego typu koncepcje z grubsza wyglądają jak powielane pochodne jednej i tej samej idei i przesłanie wszelkiego rodzaju religii z ich ogromną różnorodnością nieb jako nagrody za bogobojne i bezgrzeszne żywoty.
Takie poglądy na wszechświat i życie pochodzą z bardzo archaicznych czasów, a znane koncepcje filozoficzne jeszcze z przed naszej ery. I tak na przykład bliźniacza z Chińską koncepcją żywiołów z przed 4000 lat jest również podobna do idei Empedoklesa z Akragas ( ur. ok. 490 zm. Ok.430 r. . p.n.e.), który uznawał świat za składową stwarzających go czterech żywiołów wprawianych w ruch poprzez oddziaływanie na siebie dwóch przeciwstawnych sobie sił wojny i pokoju lub nienawiści i miłości, co z kolei jest praktycznie tożsame( lustrzane odbicie ) z Chrześcijańską koncepcją kary za grzechy i nagrody za bezgrzeszne życie.
Aby przybliżyć powielanie i ścieranie się wszelkich poglądów, z których większość przeistacza się w główniejsze religie czy filozoficzne koncepcje, zamierzam przytoczyć teraz kilkanaście z niezliczonej ilości takich niegdyś luźnych poglądów, które z biegiem lat stały i stają się konglomeratem nowych wierzeń i poglądów. Zacznę może od metodycznego stanowiska i redukcjonistycznych koncepcji filozoficznych, według których świat materialny, czyli cały wszechświat składa się z kilku podstawowych pierwiastków. W naszych czasach syntezą nauk redukcjonizmu i fundamentalnych procesów we wszechświecie są przemiany chemiczne i budowa materii, jednak nieomal te same teorie elementów były już popularne w wielu starożytnych kulturach.
Na przykład w Helleńskiej wyróżniono cztery żywioły: powietrze, ogień, wodę i ziemię. W Europie pojęcie elementu i pierwiastka powstało bardzo wcześnie w wyniku popularyzacji pojęcia arche dokonanej przez Empedoklesa (arche z gr. Etymologicznie oznacza zasadę, przyczynę, władzę w filozofii zaś oznacza przyczynowość i zarazem zasadę istnienia wszystkich bytów ). Powszechnie uznaje się tego filozofa za mediatora, który próbował pogodzić zbyt kontrowersyjne podejście monizmu, który uznawał naturę wszelkiego bytu za jednorodną , materia (monizm materialistyczny ), duchowość ( monizm spirytualistyczny ), będące przeciwstawnościami do dualizmu i pluralizmu głosząc, że rzeczywistość składa się z bytów różnorakich lub iż należy dopuścić do wielości teorii lub metod przy wyjaśnianiu zjawisk.
Monizm ze szkoły elejskiej wnosił za pośrednictwem filozofa z VI wieku p.n.e. Ksenofanesa istnienie jednego boga (monoteizm ), takiego samego dla wszystkich i wszystkiego co żyje, lecz różnie przez nich opisywanego, wierząc jednocześnie, że istnieje jedynie byt, czyli jak to sam ujmował „ Bo byt jest a niebytu niema”.
Jego uczeń Zenon z Elei odrzucał też na przykład istnienie czasu i ruchu. Empodekes zajmował pośrednie stanowisko między Parmenidesem, według którego byt jest jeden i stale niezmienny, a Heraklitem z Efezu ok. 540 do 480 roku p.n.e. Słynnym powiedzeniem Heraklita było to, że „ Nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki, za każdym razem bowiem inna woda w niej płynie”. Najbardziej znanym elementem filozofii Heraklita jest koncepcja nieustannej zmiany „ Pantha rei „ ( wszystko płynie ), a rzeczom istniejącym w świecie jego zdaniem można przypisać jedynie pary przeciwieństw ciepło, zimno jasno, ciemno itd. Heraklit był twórcą idei Logosu ( gr. „słowo” „rozum „ „ zasada”).
Wracając jednak do żywiołów, to w Hinduistycznej jodze i tantrze wraz z praktykami oczyszczania czakr rozróżnia się również 5 żywiołów: ziemia prythiwi, woda, ogień tedźas, powietrze waju oraz eter akasa. Z czasem do takich jak Helleńska koncepcja zaczęto dodawać też ów piąty żywioł tak zwaną „kwintesencję”, czyli podobnie jak na przykład w hinduizmie nieobecny na Ziemi eter (obecnie za eter uważa się wszechobecne pole elektromagnetyczno- grawitacyjne). Z eteru miały być zbudowane ciała niebieskie oraz sfera gwiazd stałych. Czasem za piąty żywioł uważano metal ( w średniowieczu - alchemia i transmutacja złota ).
Również w starożytnych Chinach już w II tysiącleciu p.n.e. też wyróżniano pięć żywiołów: wodę, ogień, drewno, metal i ziemie. Owa koncepcja została częściowo przejęta przez inne kultury Dalekiego Wschodu, łącznie z powstałą przez przesiedlenie się emigrantów z Chin, Japonii, gdzie również uznaje się 5 żywiołów, ale nieco innych. Tak więc jest tutaj woda- suiton, ogień-katon, ziemia- doton, lecz zamiast drewna i metalu w Japonii wyróżniano żywioł powietrza- futon oraz piorun- raiton.
Te ewidentne podobieństwa nakazują rozsądkowi wziąć górę nad fanatyzmem, ale czyż uznamy, że wszystkie religie wywodzą się od jednej wspólnej idei i to wcale nie koniecznie z jakiejś ze znanych współcześnie Religii , na przykład którejś z Chrześcijańskich?
Wiem, iż nawet najdokładniejsze analizy nie zawsze są pomocne do zrozumienia i pogodzenia się z faktami dla co niektórych, zagubionych w sferze religii .Na wzór „Platońskiej jaskini cieni” ta filozoficzna metafora uwieczniona w dziele Platona „Państwo”, przedstawia uwięzionych w jaskini ludzi, którzy będąc przykutymi do skały łańcuchami, nie mogą odwrócić się w stronę Słońca, uznając teoretycznie jego istnienie, jedynie oglądają malujące się na ścianie jaskini cienie (zjawiska prawdziwej rzeczywistości). „Jaskinia Platona” jest syntetycznym skrótem filozoficznej idei poznania świata .
Jest to również dokładne przedstawienie zachowań ludzi naszych czasów, którzy są jedynie zanurzeni w iluzji poznania czegokolwiek. A jako że i ja mam swe dylematy i nigdy niezaspokojone rozterki w owej materii, chciałbym więc się jedynie spytać czy my wszyscy nie robimy jakiegoś błędu czcząc jako stwórcę jednego z Elochim czyli starotestamentowe zazdrosne bóstwo burzy Jahwe, który jak o sobie sam mówi jest tym, który jest lub dokładniej tym co się dopiero staje? Zamiast jakiegoś może niewymienionego z imienia łagodnego Boga prawdy i miłości ?
  • 2



#4 Gość_Niedoskonały

Gość_Niedoskonały.
  • Tematów: 0

Napisano

[quote name='Erik' timestamp='1291241557' post='409530']

















Nie wystarczy jeden temat? To chyba lekka przesada...

edycja cisz: właśnie Eriku, mógłbyś wyjaśnić czemu kolejnych części nie podpinałeś pod już istniejący temat, tylko stworzyłeś nowy? Zamierzam połączyć oba tematy.

Użytkownik cisz edytował ten post 02.12.2010 - 00:23

  • 0

#5

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jako, że pierwszy temat to są w zasadzie przeliczenia i udowadnianie iż 2012 rok nie koniecznie musi być końcem "piątego Słońca", druga zaś część według mnie dotyczy bardziej istoty ewentualnego przejścia w owym krytycznym momencie do innych wszechświatów, a że nie znalazłem niczego takiego stworzyłem "Rok 2012 Pełna Przemiana". Lecz jeśli miało by być lepiej, aby te dwie rzeczy były w jednym miejscu to proszę przenieść to do "Piątego Słońca"(starałem się działać zgodnie z tak przeze mnie rozumianym regulaminem).


Przepraszam za ewentualny kłopot Erik.

edycja cisz: Jakiż kłopot, Erik? ;) Prosiłam tylko o wyjaśnienie autora tematu, wszak to on jest najlepszym ekspertem w dziedzinie. Wyjaśnienie dostałam, zostanie "po staremu ;) Pozdrowienia
  • 0



#6

żaba.
  • Postów: 1070
  • Tematów: 32
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Temat jest 2012 Pełna przemiana - a więc prościej mówiąc chodzi o to, że w 2012 roku uderzy w ludzi fala świadomości ? wejdziemy w inny wymiar ? gęstość czy co tam ?
  • 0

#7

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dziękuje Edytorowi za zrozumienie.

Rolando, tak mniej więcej. Chodzi mi oto, iż jak zauważyłem już bardzo dawno, wiele mitów i wierzeń składa się w swym przekazie do tego, że prawdopodobnie cyklicznie dochodzi nie tylko na Ziemi, ale właśnie w świecie i w Światach do czegoś w rodzaju, jak to oni często nazywali „Zderzenie Nieba z Ziemią”.
Lecz wiedza o tym właśnie zdarzeniu nie mogła być wiedzą wyliczoną lub jedynie wydedukowaną w tradycyjnym pojmowaniu tego słowa, a jeżeli nawet jest możliwość, aby pojedynczy osobnik „podpiął się” do jakiejś wspólnej uniwersalnej pamięci, to występuje konieczność, że musi takowa gdzieś istnieć jako „morfogenetyczne Pole Ruperta Sheldrakea” lub „Kronika Akaszy” Rudolfa Steinera. Możliwość istnienia tych „banków informacji” sama w sobie udowadnia istnienie istoty tego kosmicznego planu!
Te owe „uśpione” gdzieś „banki odczuć i informacji” dają możliwość wniknięcia w nie co niektórym o nich wiedzących, lub w jakiś sposób odczuwających ich istnienie. Dając tym samym prawo i szansę „ratunku” wszystkim, którzy o tej możliwości się dowiedzą!?

In principio erat Verbum et Verbum erat apud Deum.

Pozdrowienia. Erik.
  • 0



#8

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

13
„TO CZEGO SIĘ BOISZ CIEBIE ZABIJE, A TO CZEGO SIĘ NIE BOISZ CIEBIE OCALI”
Na koniec ostatniej części swych „ Słonecznych” opracowań spytałem się niby sam siebie czemu mieli byśmy czcić narzucone nam przez tradycję i religie bóstwo burzy Jahwe zamiast jakiegoś łagodnego Boga prawdy i miłości ?
I nie chodziło mi o imię tego Boga jako takiego i w sumie mniej ważne czy On nazywa się Jahwe, Allach czy na przykład Wisznu, gdyż moim skromnym zdaniem to jest ta sama postać czy istota, za którą jako taką (naprawdę wszechmocnego Boga- Stwórcę) mają go wszelkie sekty czy religie. Dlatego też Islam, Judaizm, religie protestanckie, heretyckie czy nawet co niektóre tak zwane sekty, czczą tę samą Boską postać, choć często mieszają lub sprowadzają do jednego swego lokalnego „Boga” i Stwórcę.
Błąd ten mógł nastąpić, gdyż te religijne grupy często bazowały na podobnych źródłach czy swych świętych księgach, a rozłam między tymi religiami bardziej zaistniał z powodu upolitycznienia i zaadministrowania ich przez jakichś ich przywódców często uzurpujących sobie prawo na wyłączność jednej jedynej swej racji i prawdy.
Lecz winę ponoszą wszyscy ludzie z wiernymi jakiejś wierze czy wspólnocie włącznie, a nawet powiedziałbym przede wszystkim, gdyż to oni właśnie całe wieki pozwalając się ogłupiać stworzyli prawa i warunki do zaistnienia tych sekt i religii. Sądzę także, że między „stwórcą”, a tym Stwórcą czy Stworzycielem istnieje coś, co nas ludzi stworzyło a raczej przekształciło.
To prawda, że człowiek powstał na podobieństwo Boga, a właściwie bogów nie Boga. To prawda, że tak jak stwarzał go Prometeusz (niosący „ światło” wiedzę, inaczej anioł Lucyfer), Bóg chrześcijański(w domyśle Jahwe, „jestem kim jestem”), jak i sumeryjski Enki- mędrzec podobny Egipskiemu Thotowi. Materiałem do stworzenia człowieka była glina.
Lecz jedynie alegorią jest ulepienie człowieka z gliny jak statuetki, gdyż chodziło tu o użycie gliny jako podłoża do rozwoju embriona, tak jak robi się to obecnie właśnie przy In vitro.
Czy sądzicie, że ta cała nagonka z aborcją czy życiem poczętym jest po to, aby zabezpieczyć poczęte życie? Nie chodzi tu ani o to, ani o to kiedy dusza wnika do ciała, ani aby zasilić ewentualny przyszły kościół nowymi wiernymi, gdyż jego hierarchowie są na tyle światli, że wiedzą, iż na każde dziesięć nowo narodzonych dzieci do katolicyzmu trafi mniej niż połowa, następne pół zasilając opozycję lub w najlepszym razie staną się ateistami.
Może chodzi więc o to, aby niejako zaostrzyć światową sytuację, również przez niemożliwy do opanowania wzrost populacji. Czego konsekwencją musiałaby być kryzys lub wojna światowa, która wymykając się niejako z pod kontroli mogłaby skuteczniej i szybciej przetrzebić ludność Ziemi. Nie wspominam tutaj na razie o koncepcji zapotrzebowania przez „Coś”, „Kogoś” na wszelkie skrajne emocje typu: miłość, przyjaźń, rodzina, ale również chciwość, nienawiść, ból, wina, choroba, zarozumiałość, ambicja, poczucie własności, posiadanie, poświęcenie, a na większą skalę także uczuciami związanymi z narodowością, prowincjonalizmem, głodem, automatyzacją, przemysłem, handlem, religią, wojną itd. Są to między innymi teorie Davia Icka, jak też na przykład w swej relacji ze światów alternatywnych czy równoległych pisze o tym też R. Monroe w swojej książce „Dalekie podróże” w rozdziale dwunastym „Zasłyszana historia” str.273-297.
Z innej strony na Ziemi jest za dużo ludzi, ale nie dlatego, że planeta nie mogłaby ich wyżywić, tak jak to głoszą futuryści, ale dlatego, że „bogowie” obawiają się objawić takiej masie chłopa, a więc lepiej przetrzebić ich zanim zaistnieje ta konfrontacja, aby ludzie nie odczuwali tego, co musieli czuć rzymscy legioniści dziesiątkowani przez swych wodzów za jakąś przewinę.
Aby nie musieć czegoś podobnego przeprowadzać w przeszłości np. po to kiedyś dany był Jezus jako „Bóg” mogący w zastępstwie innych („Bóg Ojciec”) niejako incognito panować przez całą byłą erę Ryb, lecz era ma zmienić się już niedługo, i cóż się stanie jeśli „Bóg” nowej kadencji nie potrzebuje, aby ktoś panował za niego w zastępstwie?
Tak więc stworzenie ludzi przez „Boga”- „Bogów” jest na tyle prawdą, na ile teoria ewolucji Darwina jest też prawdą i na ile z kolei prawdą jest to, że Ziemia krąży dookoła Słońca - atronomicznie tak jest w istocie, ale wcale też nie mylili się starożytni postrzegając Ziemię jako środek wszechświata. To co chce przez to powiedzieć jest możliwością, że zarówno wszystko jak i nic może być „prawdą” zależącą jedynie od punktu jej postrzegania.
Bo na przykład wracając do pozycji Ziemi w Układzie Słonecznym, to takie ujęcie rzeczy było przede wszystkim przydatne w astrologicznym odszukiwaniu wpływu planet i ciał niebieskich na istnienie i życie człowieka. Kopernikowskie „De revolutionibus orbium coelestium” było jedynie przypomnieniem i w sumie jeszcze do niedawna jedynie nieprzydatną ciekawostką dla niemogącego oderwać tyłka od Ziemi ludzkiego świata, że w istocie Ziemia nie leży w centrum wszechświata, z innej zaś strony wszystko i wszyscy zależnie od potrzeby i rozumienia, bywamy takim środkiem
Teoria Doboru Naturalnego Darwina jest właśnie w taki sam sposób prawdziwa, zaś brakujące ogniwo tej teorii nigdy nie było brakujące - człowiek powstał z małpy, a właściwie z istoty człekokształtnej (cytat z „12 planeta” Zecharia Sitchina: „Nefilim nie stworzyli ssaków ani naczelnych, ani hominidów. „Adam” nie należał do rodziny człowiekowatych, lecz był istotą, która jest naszym przodkiem- pierwszym Homo sapiens. Nefilim stworzyli człowieka, jakiego znamy współcześnie”.
Kluczem do zrozumienia tego przełomowego faktu jest opowieść o drzemiącym Enki, którego obudzono, by powiedzieć mu, że bogowie postanowili uformować adamu, a on ma znaleźć środki. Odpowiedział: „Stworzenie, którego nazwę wymieniliście- ISTNIEJE!” I dodał : „Obleczcie go- stworzenie, które już istnieje- w obraz bogów”.”Nigdy niezgubione ogniwo w teorii Darwina istnieje na wykresie przemian hominidów tam gdzie powstaje Cro-Magnon ( Człowiek współczesny), a zaczyna zanikać mający swą świadomość (zdolność używania ognia) i swe obrzędy (rytualne grzebanie zmarłych ) Neardentalczyk, na którego z niewiadomo jakich przyczyn poluje świeżo zaistniały Homo Sapiens ( Malowidła naskalne i jaskiniowe).
Tak więc wygląda, że jesteśmy właśnie tacy jacy jesteśmy, jest przyczyną tych z góry i ich ciągłą kontrolą pół-boskiego pół-zwierzęcego tworu, jakim jest rozkojarzony w tym mezaliansie człowiek. Człowiek, który jest idealnym tworem, lecz nie jako „korona stworzenia” a jako coś niezmiernie bogom przydatnego.
Kolejny cytat z „12-tej planety”: „Wszystkie teksty sumeryjskie są zgodne, że bogowie stworzyli człowieka, aby wykonywał ich pracę, Wyjaśnienia tej decyzji można się doszukać w słowach, jakie według relacji „Eposu o stworzeniu” wypowiedział Marduk: „ Dam światu pokornego prymitywa; Będzie się nazywał >>człowiek<<. Stworzę prymitywnego robotnika; Będzie powołany do służby bogom, żeby mogli odetchnąć”. Same terminy, jakimi Sumerowie i Akadowie określali „ człowieka” świadczą o jego statusie i przeznaczeniu: był lulu ( „ prymitywny” ), był lulu amelu ( „ prymitywnym robotnikiem” ), był awilum („pracownikiem”).
To, że człowiek został stworzony do służby dla bogów, przyjmowane było przez starożytnych jako fakt najzupełniej naturalny. W czasach biblijnych bóstwo było „panem”, „królem”, „władcą”, „mistrzem”. Termin tłumaczony powszechnie jako „kult” oznaczał tak naprawdę avod („pracę”). Starożytny i biblijny człowiek nie „czcił” swojego boga - on dla niego pracował. Biblijne Bóstwo, jak bogowie w sumeryjskich realiach, stworzyło człowieka dopiero gdy zasadziło ogród i wyznaczyło tam miejsce człowiekowi.
Wiele z tych jak je nazwałem grup w swych wierzeniach posiada oprócz swego nadrzędnego wielu podrzędnych bogów, aniołów, Bożych synów itp. Całkiem zresztą podobnie żydowski Jahwe, przed tym jak określa siebie jako Boga zazdrosnego, zastrzega sobie prawo do bycia najwyższym bogiem nie negując istnienia innych bogów.
Stary testament, Księga wyjścia, Dekalog 1-7: „ Wtedy mówił Bóg wszystkie te słowa „ Ja jestem Jahwe, twój Bóg, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie. Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Jahwe, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i strzegą moich przykazań.” Cóż za swoisty rodzaj sprawiedliwości?
Ale reasumując, uważam że Biblijny Jahwe Bóg Abrahama i Mojżesza siłą rzeczy nie może być tą miłosierną, jedyną stwórczą Nad-Istotą, a jest jedynie jedną z wielu wyżej od ludzi postawioną technicznie istotą, która z jakiegoś sobie wiadomego powodu narzuciła swą wolę obejmując patronat nad jedną z odgałęzień semickiej społeczności (co do której nie wiem jak kto, ale ja osobiście przynajmniej urodzony jako Katolik się raczej nie zaliczam.)
Jak myślę istoty te też podobnie jak ludzie, podległe nadrzędnemu kosmicznemu prawu stwarzania, po prostu w jakimś czasie zniewoliły ziemię, a nawet być może zmutowały czy sklonowały człowieka, mieszając własny materiał genetyczny z podobnym materiałem istot zamieszkujących pra-Ziemię .
Tak że w rezultacie prawdziwszą staje się teoria naturalnego doboru Darwina, jak i biblijny przekaz że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Bogów-Boga, choć i oni czy on byli niegdyś stworzeni przez stwórczą nadrzędną ideę.
Co może być ciekawe, na przykład Kościół Mormonów naucza, że Bóg Ojciec był kiedyś człowiekiem podobnym do nas, lecz zrobił postępy i stał się Bogiem oraz że ma ciało i kości (Nauka i Przymierza 130:22; „Bóg był kiedyś taki, jak my, i jest wywyższonym człowiekiem, który zasiada na tronie w niebie!” Ten mormoński „bóg” miałby tam panować wraz ze swymi niezliczonymi „żonami- boginiami”, takiemu to dobrze !?

Zastanawiając się nad istotą Prawdy, czyli jak zapewne zgodzą się ze mną co niektórzy, historycznych realiów, osobowości proroków i założycieli większości religii, jak również atmosfery i klimatu ich powstawania, podchodzę do ich świętości z rezerwą. Również i charyzmatyczno przywódcze cechy charakteru takich proroków swych religii jak Abraham czy Mojżesz z ich wątpliwą tożsamością i istnieniem mimo tak wielkiej roli jaką spełniają w swych kościołach i religiach nie przemawiają do mnie. Może, tak jak z resztą wskazują na to ich losy, w najlepszym razie zostali oni wyselekcjonowani, a nawet stworzeni do spełniania narzuconych im obowiązków.
Wspominam tutaj o Sitchinie i siłą rzeczy o „Enuma Elisz”. Ten kosmologiczny epos jest sam w sobie obrazem pewnej tajemniczej wiedzy, a może jak chcą niektórzy, jedynie wybujałej fantazji Sumerów. Ludzie ci, bądź to aby uchronić swój i tak już nadszarpnięty profesorski prestiż, bądź jako studenci owych monopolistów wiedzy, starają się zaskarbić sobie ich poparcie w drodze na szczyt kariery. Tak, Sitchin świadomie zniekształca pewne teksty i nawet jeśli robi to z pewną dozą premedytacji, to czyż dotarłby do kogokolwiek przekład proponowany przez ortodoksyjną naukę?
Wszyscy (mam nadzieję) wiemy, że nawet interpretacja codziennego zdarzenia często nastręcza wiele kłopotów i tyle jest jej wersji ilu obserwatorów, a co tym bardziej jeśli mowa jest o poetyckim tekście nie tylko tłumaczonym z obowiązującego w danym czasie języka ? Mamy tu dylemat: cóż miał na myśli „poeta” istniejący w dawno już nieistniejącej kulturze, którego pismo i jego rzeczywiste znaczenie poznaliśmy (jeśli poznaliśmy) stosunkowo niedawno? Jeśli Sitchin opuszcza pewne wersy i słowa, które kłócą się z jego hipotezą, poniekąd ma na tyle do tego prawo ,na ile inni bazując jedynie na swym światopoglądzie ustalili znaczenie tych znaczeń i wyrazów. Tak od lat postępują owi tak zwani „prawdziwi” naukowy i badacze, bazując na ludzkiej naiwności i niewiedzy budując swe egzystencje.
Cóż jeśli zarówno myli się Sitchin jak i ci, którzy uzurpują sobie prawo do wszechwiedzy i wszyscy nie posiadający swego własnego zdania pomniejsi ślepo podążający za nimi klakierzy?
Moim zdaniem zarówno w interpretacji mitologiczno- kosmologicznych tekstów, tak i dociekań antropologicznych istnieje błąd, który staje się jedynie teorią czy hipotezą, niezależnie jak bałwochwalczo jest czczony jakiś badacz, zarówno po jednej jaki drugiej stronie barykady.
W głębszym znaczeniu bez owocnych wywodów „obliczania ilości diabłów znajdujących się na główce od szpilki” świadomie lub nie tworzy się jedynie zagęszczający się klimat dezinformacji i niewiedzy, gdzie słabsi i mniej zorientowani prawie zawsze wybierają to czego im brakuje czyli wiedzy w jej oficjalnej ortodoksyjnej formie.
Mam pewnego znajomego, który tak bezkrytycznie ufa „nauce”, że powtarza za swym niegdysiejszym profesorem, iż „uwierzy w UFO jeśli takowe wyląduje na Placu Czerwonym a istoty, które miały by w nim przybyć zaczęłyby sprzedawać tam lody”.
Kiedyś czytałem książkę „Bogowie, groby i uczeni”, autorstwa - Ceram CW. W jednym z opisanych tam w barwny sposób zdarzeń było to jak pewien archeolog ot tak sobie dla dowcipu wrzucał do odkopanych grobowców lub innych stanowisk archeologicznych jakieś nowożytne przedmioty. Nie wiem czy takie zachowanie należy przypisać chęcią wstrząśnięcia naukowym monolitem, czy może jest to już jakaś forma konspiracji, której bodajże najlepszym narzędziem jest dezinformacja.
Dezinformacja właśnie jest sposobem doprowadzenia do kłótni lub słownych przepychanek, gdzie w pewnym momencie obie strony zaczynają jedynie bezproduktywnie odbijać tę samą do znudzenia odzieraną z argumentów prawdę.
Jest to sytuacja kiedy niby już wszystko zostało powiedziane, ale że tak na dobrą sprawę, temat staje się nudny i zbyt powszechny, aby mógł być prawdziwy. Natomiast obie zainteresowane w sprawę frakcje schodząc niejako do podziemia same w swej ortodoksji wyizolowują się od doniosłości i istoty zagadnienia.
Tak było przy niemal każdym kontrowersyjnym zdarzeniu, od sprawy UFO i kręgów zbożowych, poprzez zamachy na naszych czy też obcych dygnitarzy, po wiarę i religie.
Te moim zdaniem celowo prowokowane zdarzenia, dysputy i konflikty mają na celu z jednej strony rozpoznanie opozycyjnych frakcji, jak i poprzez poklepywanie po ramieniu co niektórych upewnianie ich, iż są mądrzejsi, gdyż bardziej pragmatyczni, od egzaltujących się nieuchwytnym, tajemniczym i nieznanym. Bycie lepszym od tych religijnych i od niewierzących stawia ich niejako w nadrzędnej pozycji interpretatorów tego co „Boskie” i ludzkie, daje prawo rozstrzygania kto jest bardziej naiwny, a kto bardziej nawiedzony. Bardziej predysponowani do tworzenia czegoś i wypowiadania pewnych racji- gdyż mieliby być bardziej wyuczeni, tak jakby jedynie dyplom czy kilka literek przed nazwiskiem robiło ich uprawnionymi i wszechwiedzącymi.
Jak najbardziej taka i inna wiedza jest wskazana i naturalna dla wszelkich istot świata, ale na pewno nie zaślepiona ortodoksja. Wszelkiego rodzaju kodeksy, dekalogi czy zasady współżycia i funkcjonowania są rodzajem ubezwłasnowolnienia i pozbawienia prawa samostanowienia, choć są one bezspornie przydatne do zachowania dyscypliny i porządku, lecz tez moim zdaniem są one konsekwencją odebrania ludziom prawa do indywidualności.
Nikt naprawdę rozsądny nie potrzebuje dziesięciu przykazań, Budda kiedyś miał powiedzieć: „Bądź dobry i bądź mądry”.
Wiem, że można wiele rzeczy interpretować na różny sposób, lecz skąd na katolickim forum dyskusyjnym biorą się ateiści, a na takim o parapsychologii totalni sceptycy i pragmatycy.
To prawda, że w przypadku forów obecność takich ludzi poniekąd motywuje jego istnienie, gdyż podobnie jak bez ruchu tak też i bez dialogu nie może istnieć życie, jednak czemu ludzie ci (nie idzie mi w tym przypadku o nikogo konkretnego) trafili tam gdzie siłą rzeczy powinna istnieć atmosfera symbiozy i wzajemnej adoracji - lecz czyż zawsze trzeba burzyć, aby móc budować coś na gruzach? A jeśli tak, to i wojny, kataklizmy czy przemiany są do życia jak najbardziej konieczne.
Lecz z innej strony czy młodzieńcza wojowniczość jest jedynie buntem przeciwko ustalonemu porządkowi, czy tę agresje pobudza coś jeszcze. Może jakiś podświadomy mus czy konieczność w efekcie wspierający narzuconą nam wszystkim dezinformację, a co za tym idzie również i konspirację, w celu zatajenia czegoś o wiele ważniejszego.
Moim zdaniem konspiracja w archeologii jak i w każdej innej dziedzinie naszego życia zaczęła się w tym prawdziwym niezmitologizowanym Raju, a biblijny przekaz jest też jedynie wcześniejszą formą konspiracji i dezinformacji.
Ktoś zapewne powie, że przecież Bóg ma wszystko zaplanowane dla naszego dobra! Jeśli tak, to jaka jest tu nasza rola i wpływ na cokolwiek?
Czy tylko jesteśmy (może to nie dotyczy wszystkich) marionetkami w Bożym teatrzyku lalek?
A jeśli tak, to czy bardzo się różnimy od domowych sprzętów i narzędzi? I w takim razie co z grzechem i karą jeśli to, że grzeszymy może również być częścią Bożego planu?
Tak jak również niekonsekwencją Boga było karanie „pierwszych ludzi” w osobie Adama i Ewy za spożycie owocu z drzewa wiedzy, gdyż świadczy to o tym, iż przedtem musieli być nieświadomi czegokolwiek i dopiero po skonsumowaniu przysłowiowego jabłka wiedzy ją uzyskali.
Nie ważne też, że wcześniej byli przed konsekwencjami tego czynu przestrzegani ,bo przecież nie byli świadomi , tak jak często i my nie jesteśmy świadomi tego co dookoła nas się dzieje.
Inną niekonsekwencją w tej sprawie jest to, iż albo Bóg (ten Bóg) tak się to jemu przypisuje nie był przynajmniej w tej kwestii Bogiem wszechwiedzącym, gdyż w innym przypadku nie dość , że wiedziałby co planuje wąż i w konsekwencji, że dojdzie do spróbowania owocu wiedzy, to również niemiałby powodu szukać Adama, gdy ten ujrzawszy swą nagość schował się przed Bogiem ze wstydu.
Wiem, już słyszę te tysiące argumentów i gotowych już do uciszenia, zawstydzenia lub zastraszenia takich jak moja interpretacji. Niestety, dla mnie i zapewne jakiś gdzieś tam podobnie myślących jak ja jest to jedynie jeszcze jedna forma manipulacji i dezinformacji wywodząca się z tej samej „Konspiratorskiej teorii dziejów”.
Wracając jednak do naszego raju utraconego, to co jednak najgorsze w tej alegorii to jest fakt okłamania pierwszych ludzi przez samego Boga, który zapewniał ich, że owoce z drzewa wiedzy są dla nich zatrute i na pewno po ich zjedzeniu umrą .
Tak, już to przerabiałem i jeśli ktoś zamierza mi powiedzieć, że wcale Bóg nikogo nie okłamał, gdyż przecież ludzie teraz nie są w raju (z powodu własnego grzesznego postępku) i dlatego teraz muszą umierać, czy to więc znaczy, że Bóg znając przyszłość nie zabezpieczył swych kochanych dzieci, a może jak to jest mowa w dalszej części rajskiego incydentu, kiedy to „Bóg” mówi do kogoś, że musi wypędzić ludzi z raju, aby nie stali się tak nieśmiertelnymi jak On i Ci do których wypowiada te swoje orzeczenie winy i kary.
Księga Rodzaju 3: 3-13 3„tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli, 4 Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! 5 Ale wie Bóg, że , gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło.6 Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią; a on zjadł. 7 A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski.8 Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Boga Jahwe przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru, skryli się przed Bogiem Jahwe wśród drzew ogrodu. 9 Bóg Jahwe zawołał na mężczyznę i zapytał go: Gdzie jesteś? 10 On odpowiedział: Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się. 11 Rzekł Bóg: Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść? 12 Mężczyzna odpowiedział: Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem. 13 Wtedy Jahwe Bóg rzekł do niewiasty: Dlaczego to uczyniłaś?...”
Kolejną perełką tego typu może na przykład być nieco dalszy cytat Księga Rodzaju 3: 22 „ Po czym Jahwe Bóg rzekł: Oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło; niechaj teraz nie wyciągnie przypadkiem ręki, aby zerwać owoc także z drzewa życia, zjeść go i żyć na wieki.” Któż są ci My do, których Bóg Jahwe żali się nad niesubordynacją swych pupili, których chwilę później wypędza z raju tylko dlatego, aby oni nie stali się jemu podobni po spożyciu zaczarowanych owoców z drzew wiedzy i życia?
Podobną opowieścią o świadczącą o tym , że zarówno w niedzisiejszej idei „Boga”, jak i w obecnym zindustrializowanym świecie nadal chodzi o dezinformacje, aby wszyscy coś wiedzieli, ale aby tej wiedzy nie mogli wykorzystać przeciwko tym, od których ją otrzymali, jest opowieść o wieży Babel.
Ta relacja pojawia się w Biblii w Księdze Rodzaju, (Rdz 11, 1-9): „ Mieszkańcy całej ziemi mieli jedną mowę, czyli jednakowe słowa. A gdy wędrowali ze wschodu, napotkali równinę w kraju Szinear (Sumer) i tam zamieszkali. I mówili jeden do drugiego: Chodźcie, wyrabiajmy cegłę i wypalmy ją w ogniu. A gdy już mieli cegłę zamiast kamieni i smołę zamiast zaprawy murarskiej, rzekli: Chodźcie, zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób uczynimy sobie znak, abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi. A Pan zstąpił z nieba, by zobaczyć to miasto i wieżę, które budowali ludzie, i rzekł: Są oni jednym ludem, i wszyscy mają jedną mowę, i to jest przyczyną, że zaczęli budować. A zatem w przyszłości nic nie będzie dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić. Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich język, aby jeden nie rozumiał drugiego!
W ten sposób Pan rozproszył ich stamtąd po całej powierzchni ziemi, i tak nie dokończyli budowy tego miasta”
Jako, że jesteśmy już przy historyczno- mitologiczno- archeologicznej konspiracji, przejdźmy na koniec do znanych nam przecież „Upadłych aniołów” z Księgi Henocha: Jest to urywek z apokryficznej Księgi Henocha”6, 1 Kiedy ludzie rozmnożyli się, urodziły im się w owych dniach ładne i piękne córki.2 Ujrzeli je synowie nieba, aniołowie, i zapragnęli ich. Jeden drugiemu powiedział: "Chodźmy, wybierzmy sobie żony z córek ludzkich i spłodźmy sobie dzieci".3 Szemihaza, który był ich dowódcą, powiedział do nich: "Obawiam się, że może nie zechcecie tego zrobić i że tylko ja sam poniosę karę za ten wielki grzech".4 Wszyscy odpowiadając mu rzekli: "Przysięgnijmy wszyscy i zwiążmy się przekleństwami, że nie zmienimy tego planu, ale doprowadzimy zamiar do skutku".5 Następnie wszyscy razem przysięgli i związali się wzajemnie przekleństwami.6 Był o ich wszystkich dwustu. Zstąpili na Ardis, szczyt góry Hermon. Nazwali ją górą Hermon, albowiem na niej przysięgali i związali się wzajemnie przekleństwami.7 Te są imiona ich przywódców: Szemihaza, ich dowódca, Urakiba, Ramiel, Kokabiel, Tamiel, Ramiel, Daniel, Ezekiel, Barakiel, Asael, Armaros, Batriel, Ananiel, Zakiel, Samsiel, Sartael(...), Turiel, Jomiel, Araziel.8 Są to dowódcy dwustu aniołów i wszystkich innych z nimi.7.l Wzięli sobie żony, każdy po jednej. Zaczęli do nich chodzić i przestawać z nimi. Nauczyli je czarów i zaklęć i pokazali im, jak wycinać korzenie i drzewa.2 Zaszły one w ciążę i zrodziły wielkich gigantów. Ich wysokość wynosiła trzy tysiące łokci.3 Pożerali oni wszelki znój ludzki, a ludzie nie potrafili ich utrzymać.4 Giganci obrócili się przeciwko ludziom, aby ich pożreć.5 I grzeszyli przeciw ptakom, zwierzętom, gadom i rybom. Pożerali mięso jedni drugich i pili zeń krew. 6 Wtedy ziemia poskarżyła się na nieprawych.8.1 Azazel nauczył ludzi wyrabiać miecze, sztylety, tarcze i napierśniki. Pokazał im metale i sposób ich obróbki: bransolety i ozdoby, sztukę malowania oczu i upiększania powiek, bardzo cenne i wyszukane kamienie i wszelki [rodzaj] kolorowych barwników. I świat uległ zmianie.2 Nastała wielka niegodziwość i wielki nierząd. Pobłądzili, a wszystkie ich drogi stały się zepsute.3 Amezarak wyuczył zaklinaczy i nacinaczy korzeni, Armaros [nauczył] odklinania, Barakiel [ wychował] astrologów, Kokabiel złowieszczów, Tamiel wyuczył astrologów, Asradel nauczył dróg księżyca.”
Dalej w niektórych jeszcze niezmienionych wersjach jest mowa, że Aniołowie muszą ponieść karę, którą będzie to, że mają patrzeć jak giną ich dzieci. Ludzie zaś jak tam ogłasza Henoch, powtarzając słowa Boga: „zginą, gdyż za dużo wiedzą”.
Może zobaczymy wreszcie powody dla których zamyka nam się dostęp do kontrowersyjnych zabytków, wywołuje się zatargi polityczne, w konsekwencji których giną cenne, ale też obowiązkowo kontrowersyjne artefakty, po co niejako na siłę lansuje się nam to, co jako „inteligentni i rozsądni”, powinniśmy lub nawet musimy myśleć i mówić.
Ja staram się działać i żyć w myśl zasady Hermetyzmu: „To czego się boisz ciebie zabije, a to czego się nie boisz ciebie ocali.” I jak na razie jeszcze, To coś mnie nie zabiło i postaram się też, aby nie mogło tego zrobić przy tej w zasadzie już dawno zaplanowanej katastrofie lub zmianie w roku 2012.
  • 2



#9

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

14
WIEM, ŻE NIC NIE WIEM
Tak jak pisałem wcześniej, moim zdaniem każdy w jakimś sensie jest panem swojego losu. Dzieje się to za sprawą wiary lub pragnienia i tak może to zaistnieć poprzez dogłębne zrozumienie „Sekret-u”, który na przykład pozwoliłby nam się wzbogacić. Lecz może uda nam się poznać pokrewny, lecz o wiele ważniejszy „Sekret”, „Sekret” życia i istnienia, ale żeby to zrozumieć należałoby w nieskończenie wielu istniejących życiowych scenariuszy odnaleźć i pojąć nasz własny. Mówiąc inaczej, z pośród tysięcy rzeczywistych, filmowych czy literackich wersji historii Sindrelli, móc znaleźć swój Kopciuszkowy scenariusz, ale aby do niego dojść należy moim zdaniem zrozumieć nieco współzależności.
Wiem i zdaję sobie sprawę, że według co niektórych to o czym zacznę teraz pisać wyda się z jednej strony odejściem od tematu, poza tym również nie przysporzy mi to zwolenników ze względu na zawartą tam treść. Spróbuję więc wytłumaczyć, iż ta właśnie moja przywara, a może dar, „przechodzenia od nieba do chleba”, ów dar który już nie raz był powodem ataków na mnie, jest też przyczyną iż piszę to co piszę, i że w ogóle piszę. Ta umiejętność przechodzenia od jednego tematu i wchodzenia w inny, który często zdać by się mogło, iż jest całkiem odmienny, jest moim zdaniem niejako umożliwieniem połączenia tych niepołączalnych aspektów rzeczy, a tym samym staje się bliższy tak usilnie szukanego przez tak długi czas przez tak wielu prawa unifikacji. W myśl między innymi idei fizyki kwantowej: „wszystko w świecie jest możliwe, jedynie może być nieskończenie mało prawdopodobne”.
Tym, czym chciałbym zająć się teraz, jest sprawa bodaj że największego ludzkiego światowego tabu szczególnie istotnego w kontekście możliwych nadchodzących zmian. Idzie mi tutaj o rozgraniczenie istoty Boga ,„bogów” od Stwórcy i daleko idących z tego konsekwencji, nie tylko natury teoretycznej.
Podobny temat rozważań był również przyczyną śmierci jednego z największych antycznych filozofów, Sokratesa. Głównym powodem dla którego rajcowie Aten skazali w 399 p.n.e. tego myśliciela na spożycie trucizny (cykuty, szaleju jadowitego, Cicuta virosa) było jego rozprawianie o Bogach prozą.
Słynne "Wiem, że nic nie wiem" (gr. „ oida ouden eidos”z zapisu łac. „ scio me nihil scire lub scio me nescire”), pozostaje w ścisłym związku z tezą Sokratesa dotyczącą wolności słowa i umysłu.
Według Sokratesa istotna dla demokracji powinna być wolność słowa i umożliwienie swobodnej krytyki jak i swoboda dyskusji o napotkanych problemach.
Dążył on do pobudzenia obywatelskiego krytycyzmu, jak i samokrytycyzmu i samodzielności intelektualnej. Niestety, w okresie tuż po zakończeniu wojny peloponeskiej nie istniały dostateczne warunki na dialog intelektualny, co było również przyczyną procesu i śmierci Sokratesa, mimo iż po swej stronie miał Platona i Ksenofonta (mowę obrończą Sokratesa na procesie zapisał Platon w dialogu „Obrona Sokratesa”).
Myślę, że może wiem co „nie podobało się” lub dokładniej cóż było powodem, że „Bóg” nie zmienił swego wyroku w stosunku do Sokratesa. I na pewno nie były to niewypowiadane przez Sokratesa ody i rymy, ani nawet nie treść jego rozpraw, ale „Boski ponadczasowy Plan”.
Dlatego też Mahomet, św. Paweł, J. Smith itp. byli też tylko przyczyną a nie skutkiem ich roli w stwarzaniu swych religii.
Ładnie jest być ufnym, kultywować jakąś, nawet narzuconą, tradycję, wierzyć w pokój, miłość i szczęście. Ja również jestem za szczęściem, zdrowiem, bogactwem i miłością, ale między innymi też jak w zasadzie każdy miałem swe większe i mniejsze objawienia, opuszczanie ciała odczułem już też kilkukrotnie i wiem, że nie wszyscy tutaj rodzą się, aby tylko koniecznie się czegoś nauczać. Ci o których wspomniałem aczkolwiek mają też swe drobne lekcje, niektóre nieodrobione od kilkuset lat, ale generalnie są tu jak mi się wydaje z innego powodu.
Jeżeli dobrze zrozumiałem tę Boską mądrość, o której tak wielu lubi głosić tak wiele, to przynajmniej obecnie chodzi tutaj o ową wielką nadchodzącą zmianę. Z tego co było mi dane widzieć i zrozumieć nie będzie to (przynajmniej nie dla wszystkich) podobne do Boskiego orszaku z anielskimi trąbami. Dlatego też nadal szukam drogi ucieczki, aby jak ja to mówię od jakiegoś czasu „ nie obudzić się z ręką w nocniku”.
Do niedawna też byłem na tyle infantylny, aby chcieć poświęcać się dla bliźnich. Na szczęście dla mnie, z tego co widzę większość z nich zdaje się jeszcze być delikatnie mówiąc niezbyt gotowa. Wieszając więc na gwoździu stary polski slogan „BÓG HONOR OJCZYZNA”, jedyne co w swym założeniu chciałbym przekazać innym to to, aby byli bardziej ostrożni w pojmowaniu co niektórych zagadnień, gdyż moim zdaniem nie są one tak ładne czy jednoznaczne, jak głoszą to ci, co mówią że wszystko wiedzą.
Niedawno miałem okazję czytać wywód takiego wszystkowiedzącego na temat stygmatyzmu. Nawet nie idzie tu o rozbieżność w rozumowaniu co niektórych kwestii, każdy przecież ma prawo wierzyć w to co chce, lecz chodzi mi o to wielkie zniszczenie, które robią wszelkiego rodzaju wszechwiedzący guru ze swą narzucaną słabszym, zagubionym i zdezorientowanym ortodoksyjną „jedyną prawdą”.
Jeśli zaś chodzi o stygmaty, w moim pojęciu tego zagadnienia, to ogólnie niestety stygmatycy włączając w to i Ojca Pio, na ogół miewają je w złym miejscu, gdyż nawet jeśli przywiązywano do krzyża to wbijano gwoździe nie w dłoń, ale w nadgarstek, chyba że w kwestii Jezusa zrobiono odstępstwo, tak jak i wytrawny oficer Rzymskiego wojska Longinus pomylił się i aby upewnić się, że Jezus nie żyje przebija jemu bok nie z tej strony, gdzie powinno znajdować się serce (choć od jakiegoś czasu kiedy ktoś to również przede mną zauważył głosi się, że Longinusowi nie chodziło o to, aby dobić Jezusa, lecz aby jedynie sprawdzić czy wiszący na krzyżu jeszcze żyje). Nie chcę jednak tutaj omawiać kwestii ukrzyżowania Jezusa i wielu związanych z tym tematem nieścisłości .
Co oczywiście moim zdaniem również może dowodzić opisywanej w poprzedniej części mego wywodu „globalnej wielotysiącletniej konspiracji”, ale też łatwowierności ludzi, którym praktycznie od zarania ich istnienia lansowano przetrawioną już ideologiczną papkę, podobną do aplikowania sobie samemu fobii, bojaźni a nawet i ran w formie stygmatów. Z czego dla mnie wynika wniosek, że zarówno stygmaty, jak większość spotykających nas zdarzeń, to jedynie podświadoma chęć bycia lub posiadania czegoś, w skrajnych przypadkach łącznie z masochistyczną chęcią cierpienia, aby ekstatycznie przybliżyć się do postaci Jezusa czy jakiegoś innego świętego lub guru.
Ewakuacja w moim przypadku nawet nie jest ucieczką, lecz również częścią jakiegoś planu. Choć z innej strony mówi się do trzech razy sztuka, i ja myślę że już je wszystkie wykorzystałem i w perspektywie się zawiodłem. Może brak mi determinacji Jezusa, który jak głoszą wciskane jemu w usta slogany na przykład kazał wybaczać 7 x i 77 x, choć generalnie chyba już nie mam problemu z wybaczaniem i ten punkt mego prywatnego planu już odfajkowałem.
Ziemia wbrew pewnym opiniom nie jest „Rajem”, jednak liczę że w miejscu do którego zmuszeni będziemy się przenieść nie będzie tyle kłamstwa, obłudy i przemocy jak jest tutaj, i nie myślę w tym przypadku koniecznie o nirwanie ani żadnym z chrześcijańskich nieb.
Doskonalenie się za wszelką cenę lansowane przez New Age wydaje mi się równie pyszne jak bez celowe, gdyż jeżeli ktoś zamierza zbliżyć się do Stwórczej nad-Idei, która wciąż sama się rozwija i udoskonala, to nie zazdroszczę nigdy niekończącej się drogi. Może ci, którzy nie wiedzą kim, skąd i po co są, mogą jeszcze mieć złudzenia, ja mam ich coraz mniej.
Przez lata nauczyłem się odpierać ataki ortodoksyjnych katolików. Zahartowało mnie to do tego stopnia, że później będąc w towarzystwie różnych „innowierców” („adwentyści dnia siódmego”, „zielonoświątkowcy” , „Jehowi” czy „Mormoni”) nauczyłem się tak prowadzić z nimi dialog, aby nie dawać im możliwości narzucenia mi jakichkolwiek „racji”, których moim zdaniem nie mają. Doszło do tego, że wiedząc jak odstręczyć od siebie wyznawców „Świadków Jehowy” (pełna nazwa tej sekty brzmi: Chrześcijański Zbór Świadków Jehowy), nie mając czasu na ich „rewelacje”, mówiłem im na przykład że jestem honorowym dawcą krwi, co z reguły działało. Choć pewnego razu będąc ze znajomymi w Paryżu, w sklepiku gdzie usiłowałem kupić bilety na metro, zaczepiła nas Polka właśnie tego wyznania, która oświadczyła mi, że oni na tyle zreformowali swe pojęcie na temat krwi, w której ich zdaniem mieszka dusza, że nie ważne, iż się dawało krew, „bo zawsze można przecież przestać to robić”.
Ja jednak teraz z powodu pewnego zdrowotnego problemu mam już krew zmieszaną w wyniku transfuzji, tak więc w ten sposób tracąc kiedyś krew zdobyłem jeszcze jedną wymówkę od bezcelowych rozmów z wyznawcami tej wiary.
Moja żona śmieje się często, wspominając jak to ja niejednokrotnie, kiedy nie miałem nic lepszego do roboty prowadziłem przy drzwiach lub przez telefon kilkugodzinne dyskusje z „Jehowymi” , kiedy to nie oni mnie, ale ja ich niejednokrotnie przytrzymywałem, podobnie jak Twardowski diabła w końcowych zwrotkach słynnej ballady Adama Mickiewicza pod tytułem „Pani Twardowska” („Diabeł do niego pół ucha, Pół oka zwrócił do samki, Niby patrzy, niby słucha, Tymczasem już blisko klamki. Gdy mu Twardowski dokucza, Od drzwi, od okien odpycha, Czmychnąwszy dziurką od klucza, Dotąd jak czmycha, tak czmycha”).
Również dość męczący są kreacjoniści ze swym założeniem, że Bóg tworzył duże grupy organizmów etapami. A ostatnim takim etapem było stworzenie człowieka, zaledwie kilka tysięcy lat temu, co ogranicza działanie ewolucji, choć podoba mi się ich teoria inteligentnego projektu (ang. intelligent design).Od nich czasem otrzymuję pewne ciekawe dowody czy poszlaki przeciwko innym chrześcijańskim religiom.
Wielu fundamentalistów chrześcijańskich ( Adwentyści Dnia 7- ego, Świadkowie Jehowy czy Zielonoświątkowcy) głosi swe sądy jedynie opierając się na tekstach Biblii, bezkrytycznie powtarzając za średniowiecznymi teologami, że cała historia Ziemi i wszechświata też zawiera się w tym okresie 6 tysiącleci, a na przykład dinozaury po prostu nie przetrwały do naszych czasów, gdyż nie zmieściły się do arki Noego.
Raj umiejscawiano w jakiejś umiarkowanej strefie klimatycznej ( najczęściej w Mezopotamii, Palestynie lub Armenii, a po odkryciu Nowego Świata również w obu Amerykach ).
Spierano się również o rozmiary Raju, o to czy leżał na równinie, czy wśród wzgórz. Pytano o dokładną datę stworzenia, gdzie wielu owych myślicieli miało na ten temat inne zdanie (dając nam do wyboru co najmniej 43 daty pomiędzy rokiem 39 a 4103 przed Chr.) Dodatkowo oczywiście interesowano się chronologią wydarzeń w Raju (np. Agostino Inveges, uznał za szósty dzień stworzenia piątek 25 marca i że w tym właśnie dniu Bóg stworzył Adama o świcie, a wygnał naszych rodziców w piątek 1 kwietnia po południu).
Adam i Ewa zajmowali się ogrodnictwem, czas spędzając na kontemplacji Boga, posiadali też naturalną wiedzę wrodzoną. Język, którym się posługiwali, był hebrajski; tylko jeden teolog z pochodzenia Flamandczyk był zdania, że mówili oni po flamandzku, i tylko jeden Szwed, że porozumiewali się po szwedzku; ten ostatni sądził też, że Wąż mówił po francusku.
Dialog z nowożytnymi katolikami jest dużo bardziej uciążliwy, są oni bardziej agresywni i zawsze gotowi na nową krucjatę przeciwko niewiernym, czyli często też przeciwko mnie.
Nie raz członkowie mojej rodziny wysyłali mnie na rekolekcje lub kiedyś pamiętam jak bardzo namawiali mnie, abym udał się do kościoła na wykład księdza egzorcysty.
Nie poszedłem jednak, bo mimo że niewątpliwie mogły być tam poruszane interesujące mnie kwestie, obawiałem się jednak takiej konfrontacji w tej „jaskini lwów”, aby nie skończyła się, jeśli nie fizycznym, to niewątpliwie psychicznym linczem na mojej osobie.
Po prostu uważam też, iż po tym jak z własnej woli wypisałem się z tej „organizacji”, nie będąc jej członkiem, nie powinienem też zakłócać sobą ich obrad. Tak jak nie powinno się domagać, aby zmieniono regulamin jakiejś organizacji tylko dlatego, że ktoś uważa za niewłaściwe, że obowiązuje tam taki czy inny strój lub przepis.
Często zauważam jak wypowiadają się ludzie mówiący o sobie, że są katolikami jednocześnie poddając w wątpliwość lub inaczej interpretując kościelne dogmaty niż życzy sobie tego kościół. Uważam, że jest to swego rodzaju niekonsekwencja, gdyż postrzegam kościół, jak i większość kościołów i religii, jako instytucje lub swego rodzaju kluby zrzeszające swych wyznawców na bardzo niedemokratycznych zasadach „Kto nie myśli tak jak jemu każemy jest przeciwko nam” i mają do tego prawo, a ja wiedząc to po prostu wypisałem się z tego klubu.
Jest to na zasadzie, że jeśli chce należeć do jakiegoś klubu golfowego, gdzie jako ubiór obowiązuje kraciasta koszula, to aby do niego należeć po prostu wkładam koszule w kratkę. Słyszałem o pewnym przypadku, kiedy w jednym z krajów zachodnich do policji chciał wstąpić Sikh, któremu religia nakazuje noszenie turbana, i powołując się na rasizm w końcu wygrał i jest policjantem. Proszę sobie teraz wyobrazić, że za jakiś czas podobnie pod zaistniały precedens będzie mógł do policji wstąpić no przykład Indianin z plemienia Irokezów albo polski krakowiak. Jak oni wyglądaliby z ogoloną głową, pióropuszem lub w czapce krakowiaka z pięknymi pawimi piórami. Wspominam to, albowiem ja sam wykluczając się z Kościoła katolickiego świadomie stałem się heretykiem, nie mylić z ateistą.
Piszę o tym, gdyż jak sądzę ci wszyscy „biedni” ludzie albo zostali zapisani do swych „golfowych klubów” zaocznie, lub z reguły z biegiem lat zmienili swój na inny, może tylko dlatego atrakcyjniejszy, że nosi się tam inne czapki. Może wystąpili ze swego religijnego klubu całkowicie. … Lecz moim zdaniem problem leży głębiej, gdyż wszystkie te religijne organizacje przedstawione tutaj jako „kluby golfowe” mają też swe utajone racje i noszą właśnie takie „czapki”, jakie według rządzącego nami planu mają nosić. Fundamentalną „Prawdą” w takim rozumowaniu może być fakt, że jest tyle prawd ilu jest ludzi, a każdy przez narzucone jemu miejsce stanowi inną istotną cząstkę maszyny nazywanej „Naszym Światem”.
Nie myślę, abym był rasistą czy antysemitą, ale sadzę, że jeśli ktoś w swych wierzeniach odwołuje się do Biblii, a w szczególności do Starego Testamentu, siłą rzeczy jak to ktoś powiedział- czci on boga Żydów i rozprawia o świętej księdze Żydów, spisanej przez Żydów dla Żydów.
Niech będzie nawet i ta bzdura, że Jezus poświęcił się dla ludzi, ale nie dla Niemców czy Polaków, ale też dla Żydów właśnie. Św. Paweł, nigdy przecież nawet Jezusa nie widział, chciał coś zrobić i zrobił, stworzył podwaliny pod Kościół Chrześcijański i jeśli w tym nie było zamysłu jakiejś „wyższej istoty” ( objawienie na drodze do Damaszku ), to przyczyny wiodące „św. Pawła” mogą być bardzo podobne do tego, co motywowało Josepha Smitha założyciela „Mormonów”. Obaj chcieli osiągnąć sukces i status założycieli swych kościołów
Jedną z najbardziej kontrowersyjnych nauk Kościoła mormońskiego jest doktryna o dosłownym pokrewieństwie człowieka z Bogiem. Chociaż takie pojęcia jak "dzieci Boga", czy "syn", albo "córka Boga" nie są czymś obcym w innych kościołach chrześcijańskich, mormoni rozumieją je bardziej dosłownie. Uważają, że dusza ludzka składa się ze śmiertelnego ciała oraz nieśmiertelnego ducha. Ciało człowiek dziedziczy po ziemskich rodzicach, ale Ojcem ducha jest Bóg (także nazywany „Ojcem w Niebie").
Na przykład według Mormonów Siedziba najwyższego Boga zwanego Elochim mieści się w kryształowej strukturze krążącej wokół gwiazdy „ Kolob”.
Mormoni wierzą, że Allochim (Elochim) jest ich „niebieskim ojcem” i że mieszka ze swoimi boginiami-żonami na jednej z planet. Tam też bóg mormonów i jego boginie-żony poprzez boże pożycie powołali do istnienia miliony duchowych dzieci.
To co przedstawiłem jest jedną ze znajdujących się w „ Księdze Mormona” podejrzanych informacji. Mormoni niezmiennie uważają swój kościół ( Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich), za jedynie prawdziwie chrześcijański kościół. Jednak zdając sobie sprawę z przywódczej osobowości Josepha Smitha Juniora, jak i okoliczności, które towarzyszyły jego objawieniom, według mnie wszystko to jednoznacznie wygląda na oszustwo i spekulacje. Również przy bliższym przyjrzeniu się doktrynie mormonów , takie sprawy jak cielesność „Boga”, ewolucjonizm metafizyczny, możliwość osiągnięcia przez żarliwych członków kościoła statusu bóstwa itp. zaprzeczają chrześcijańskiemu charakterowi mormonizmu, bo mimo, że używają oni chrześcijańskiego nazewnictwa (często co innego znaczącego niż jest to w Chrześcijaństwie ), jest ono przesycone modną w okresie młodości Smitha ezoteryką wolnomularską.
Lecz czy jedynie moda i chęć zaistnienia w świecie doprowadziła tak jego, jak i wielu innych proroków, mesjaszy, świętych i dyktatorów do znanej nam ich pozycji w historii świata?
Aby to wprowadzenie do kontrowersyjnego tematu konspiracji wiar w kontekście nadchodzących zmian nieco przybliżyć, proponuję obejrzenie znajdujących się poniżej filmów.

Na koniec podaje 3 ciekawe filmy z serii „Secret Mysteries of America's Beginnings”
(niestety po angielsku) bezpośrednio są one związane z przedstawianym przeze mnie tematem.

Secret Mysteries Of America's Beginnings Volume I - The New Atlantis
http://video.google....23336750529196#
Secret Mysteries Of America's Beginnings Volume II - Riddles in Stone & The Secret Architecture of Washington, D.C.
http://video.google....04351562745462#
Secret Mysteries Of America's Beginnings Volume III - Eye of the Phoenix & Secrets of the Dollar Bil
http://video.google....68478934201793#
  • 1



#10

Maja.
  • Postów: 78
  • Tematów: 4
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Erik, Mam pytanie: czy nie mozna tych filmow zobaczyc gdzies po polsku, bo nie wiem czy tak do konca wszystko zrozumiałam.

I czy na przykład tobie Erik chodzi oto, ze nie tylko jezyk angielski, ale nawet i istnienie Ameryki było w przeszłości ukartowane przez grupe ludzi chcących się w taki sposob wzbogacic.
  • 0

#11

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Majo, Prawie, że tak, z tym jednak iż nie chodziło i nie chodzi tutaj o wzbogacanie się samo w sobie, ale o wielowiekowy „Plan” realizacji pewnych założeń związanych zarówno ze zmianą władzy („bogowie” „bóg”), jak i z wykorzystaniem ludzkiego potencjału do własnych celów.

Co do polskiej wersji filmu niestety nie mam o tym pojęcia, może ktoś inny coś o tym wie lub jeśli takowych nie ma, zechciałby to jakoś przetłumaczyć, gdyż moim zdaniem jest to dosyć ciekawa pozycja.
  • 0



#12

Maja.
  • Postów: 78
  • Tematów: 4
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Jesli tak, to Twoim zdaniem jak bysmy mieli niby byc wykorzystywani i do czego?
  • 0

#13

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Majo, tak jak mi się wydaje zarówno człowiek jak i część roślin i zwierząt została w przeszłości bądź to „sztucznie stworzona” bądź też niejako zmodyfikowana do przydatnych „bogom” zadań. Lecz czasy się zmieniają i tak jak niegdyś ludzie byli jedynie wykorzystywani do prac w kopalniach - przede wszystkim złota, pomału jednak tak jak to można przeczytać w starożytnych tekstach zaczęto ich wykorzystywać do innych celów.
  • 0



#14

Maja.
  • Postów: 78
  • Tematów: 4
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Erik piszesz o jakichs innych celach, co masz na mysli?
  • 0

#15

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Droga pani Maju, (tak jak napisałem to w różnych miejscach ) historię ludzkiego postępu można prześledzić na podstawie pewnych rewolucyjnych wynalazków. I tak na przykład rolnictwo i osiadły tryb życia ok.10 800 lat temu poprzedza sztukę garncarstwa 7 200 lat temu i metalurgię, która to zaistniała w kilkusetletnim okresie około 3 600 lat temu. Teraz od jakichś 200 lat przeszliśmy od konnego zaprzęgu do promów kosmicznych i od lampy naftowej do komputerów i rozpędzaczy hadronów, według mnie nie uwłaczając ludzkiej myśli wszystkie te zdobycze były nam dane.
  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych