Skocz do zawartości


Zdjęcie

Rok 2012 Pełna Przemiana


  • Please log in to reply
55 replies to this topic

#16

Maja.
  • Postów: 78
  • Tematów: 4
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Dobrze jednak Eriku nie odpowiedziałes na moje pytanie, jak te jak Ty mowisz dane nam wynalazki maja sie do tego, ze ci co nam mieli by je nam podarowac chcieli by cos w zamian. Poza tym nic przynajmniej mi nie wiadomo, aby ktos z tych anielskich postaci podarowywal cos wielkim uczonym.
  • 1

#17

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Po prostu Maju, myślę, iż kiedy ponownie się oni oficjalnie objawią na Ziemi wykorzystają nas do bardziej zaawansowanych prac niż jedynie pomoc kuchenna czy służba, a my w swej pokornej „czołobitności” zastąpimy im pilotów, fizyków i biologów, którzy teraz będą po prostu mogli się bawić i pić ambrozję.
To, że nie słyszałaś, aby „aniołowie”, choć nie wiem czy to jest najfortunniejsze określenie dla tych istot, przekazują wiedzę ludziom to przecież nie znaczy, że to się nie odbywa.
Czy wiesz, że wielokrotnie kiedy ktoś odkrywa coś w jednej części świata w innej kto inny zgłasza również identyczny pomysł?
  • 0



#18

Maja.
  • Postów: 78
  • Tematów: 4
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

To akurat, ze ktos w dwoch roznych miejscach na swiecie ma takie same pomysły może świadczyć o telepatii?
  • 0

#19

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dobrze, telepatia też może mieć i na pewno ma w tym swoje zadanie, pytanie jednak jest kto komu przekazuje ową początkową informację. Tak jak w wielu legendach, mitach i opowieściach również i w Biblii mamy do czynienia z „Bożymi” przekazami praw, zasad i technologii.
  • 0



#20

Maja.
  • Postów: 78
  • Tematów: 4
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Dobrze panie, Eriku myslę, ze zrozumiałam o co chodzi w panskiej ideologii, jeszcze tylko chciałam spytac, jesli wszystko pana zdaniem jest zaplanowane przez Boga, to co do tego maja te swiaty rownolegle i alternatywne?
  • 0

#21

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Pani Majo, te światy alternatywne są moim zdaniem (dla tych, którzy o tym wiedzą) szansą ratunku przed dominacją ze strony tego jak pani nazwała Boga, który dla mnie w większości tego jak go ludzie rozumują nie jest Stwórcą i nadrzędną siłą, której wszyscy jesteśmy poddani, ale jedynie istotą a właściwie istotami, które w jakiejś dalekiej przeszłości nawiedziły naszą planetę i konsekwencji zapotrzebowania na minerały, a później na potrzebnych do ich wydobywania robotników sklonowały człowieka.
  • 0



#22

Maja.
  • Postów: 78
  • Tematów: 4
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Panie Eriku, ja tez skłaniam się do podobnego rozumowania pochodzenia człowieka, lecz po prostu nigdy nie kojarzylam tak jak pan wszystkiego ze wszystkim. Po prostu pytam, gdyz wiele z rzeczy które pan porusza jest dla mnie nowe, szczególnie w takim ich przedstawieniu, przepraszam jeśli moje pytania pana zirytowaly. Musze to sobie przemyśleć.

Pozdrowienia , Maja.
  • 0

#23

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Maju, nie ma za co przepraszać, przecież ja też jedynie wysnuwam tutaj tylko koncepcje i poszlaki, a poza tym wolałbym, abyśmy wszyscy jeśli już znaleźliśmy się w grupie dyskutantów, zaczęli w stosunku do siebie nawzajem nazywać się per ty i przestali sobie „panować”.
Taka forma moim zdaniem jest bardziej prawidłowa dla niestwarzania jakichkolwiek niepotrzebnych dystansów, a poza tym ja osobiście tak odczuwam, gdyż tak jest przyjęte tutaj gdzie mieszkam.
  • 0



#24

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

15
A Z NIM STO CZTERDZIEŚCI CZTERY TYSIĄCE MAJĄCE IMIĘ JEGO I IMIĘ JEGO OJCA NA CZOŁACH SWYCH WPISANE.
Jeżeli ktoś przyjrzy się historii ludzkiej egzystencji na Ziemi może będzie mógł zauważyć siebie jako ziarenko wrzucone między dwa ścierające się młyńskie kamienie. Wszelkie istniejące na tej planecie wojny i wstrząsy ekonomiczno –polityczne są wynikiem rywalizujących ze sobą sił, gdzie ludzie są jedynie bezwolnymi, często wspólnymi dla obu tych sił narzędziami realizacji obcych celów i dążeń.
Jednak wierzący nie zadają sobie pytania jak to jest możliwe, że całe Chiny o populacji przekraczającej 1,3 mld osób i Indie zamieszkałe przez ok. 1,1 miliarda ludzi, po prostu pójdą do piekła, a jedynie kilka milionów Polaków, Włochów i Francuzów znajdzie się w niebie. Oczywiście głoszą tak jedynie ci, którzy zapominają, iż według słów Jana ze swej „Apokalipsy” w niebie jest jedynie 144 000 wolnych miejsc.
W tej narzuconej nam roli bycia kozłem ofiarnym, jeśli zwycięzcami są także i ludzie, a nawet jeśli w owym zwycięstwie co niektórzy mają jakiś przyczynek, to mało kto i tak wie z kim i przeciwko komu tak naprawdę walczy. Często na wzór książki Orwella 1984, w tej partii szachów pionki nie tylko przemieszczają się po dwubarwnej szachownicy, lecz często zmieniają również swój kolor z białych w czarne i z powrotem. Apostoł Paweł przeklina anioła, który zwiastowałby inną ewangelię od tej, którą mu objawił Chrystus, lecz można zadać pytanie skąd ów apostoł wziął tę inną ewangelię, a ściślej kim był ów anioł?(Gal. 1, 08).W tym przypadku Paweł każe więc sprawdzać słowa anioła! I rzeczywiście różni aniołowie objawiają się ludziom i głoszą im nowe odmienne prawdy. Aniołowie- a może diabły? Znamy przecież „Upadłych aniołów” - jak i urywek z apokryficznej Księgi Henocha, który przytoczyłem wcześniej :6, 1 „Kiedy ludzie rozmnożyli się, urodziły im się w owych dniach ładne i piękne córki…. i dalej: 3 Amezarak wyuczył zaklinaczy i nacinaczy korzeni, Armaros [nauczył] odklinania, Barakiel [ wychował] astrologów, Kokabiel złowieszczów, Tamiel wyuczył astrologów, Asradel nauczył dróg księżyca.”. Ludzie zaś jak tam ogłasza Henoch powtarzając słowa Boga „zginą, gdyż za dużo wiedzą”.
W kosmologicznej mitologii i religii Sumeru, Akadu i Babilonu występują boskie istoty, a na czele tego panteonu występuje tożsamy ze Stwórcą ,lecz wyższy od starotestamentowego Jahwe, bóg Anu (sum. An, akad. Anu, Anum) - w mitologii mezopotamskiej "Bóg-Niebo", "ojciec wszystkich bogów" i "król Anunnaków", stąd nazwa Anunaki- dzieci Anu. Anu jest bogiem stojącym na czele panteonu sumeryjskiego i babilońskiego, jako bóg najwyższy. Wraz ze swym synem Enlilem "Panem Powietrza" i Enkim "Panem Ziemi" Anu tworzy, podobnie jak to jest w hinduizmie i chrześcijaństwie, wielką trójcę bogów .
Poniżej w hierarchii są Anunaki, Anun(n) a, Anun(n) aki ("książęce potomstwo", dosł. "potomstwo księcia"); akad. A/Enūnakū, A/Enukkū) – w mitologii mezopotamskiej ogólna nazwa bóstw jako dzieci boga Anu, zamieszkujących niebo i ziemię, podobne do anielskich dzieci boga z religijno-mitologicznych wierzeń judo-chrześcijańskich.
Trzecią grupą niebiańskich współpracowników Boga są Igigi (zwykle oznacza sum. dNUN.GAL.MEŠ, tłum. "Wielcy Książęta"; akad. Igigū) - w mitologii mezopotamskiej ogólna nazwa bóstw babilońskich; określane tyczące się do bóstw mniej znacznych od Anunnaki (porównywalnie może tutaj chodzić o „upadłe anioły” z Księgi Henocha).
Jeśli chodzi o Anunaki to moim zdaniem są oni w nieustannym konflikcie z samymi sobą już od bardzo dawna ( dualizm-dobro zło, Bóg Szatan), z tym, że tak naprawdę w myśl Gebelsowskiej prawdy i tezy, że „tylko zwycięzcy mają rację”, tutaj też dobrym Bogiem jest zawsze ten, który aktualnie wygrywa wybory na króla Ziemi. Wojny na Ziemi prawie nigdy nie mają podłoża ekonomicznego, ale religijne. Niestety, ludzkość płaci za te boskie zatargi wysoką cenę. Odkąd ludzie stracili kontakt ze swoimi stwórcami, otrzymali zaocznego boga w postaci Jezusa. Zmienia się oficjalną wersję historii, niszczy artefakty, manipulowane są środki masowego przekazu, rządy i religie.
Z momentem zaistnienia kolejnej ery zodiakalnej zmienia się kadencja panujących na Ziemi bogów, wraz z obowiązującą religią- Era Byka: Egipskie święte Apisy, Biblijny Złoty cielec czasem utożsamiany też z Jahwe, hinduizm i ich święte krowy. Era Barana: Judaizm, ofiary świątynne przede wszystkim z baranów i owiec. Jako proroczy zwiastun nadejścia nowej ery Ryb tradycja przetrwała również w Chrześcijaństwie przedstawiając Jezusa jako przyszłego pasterza. Era Ryb: Chrześcijaństwo, inny sposób chrztu, alegorie i nazewnictwo związane z rybami i rybakami. Era Wodnika: Matriarchat, ponowny kult Bogini. Oczywiście zawsze rządzą nami inni Anunaki ( w domyśle Bóg –bogowie), którzy roszczą sobie prawo do posiadania i królowania na Ziemi. Natomiast wywoływane między ich stronnictwami wojny używają ludzi przede wszystkim jako mięso armatnie.
Ludzie zabijają się dla tych dwóch klanów (ród Enki i Elnila), podobnie jak w dualizmie trwa odwieczna walka „dobra” ze „złem”, w szczegółowo długo wcześniej zaplanowanych zbrojnych konfliktach. Kraje zachodnie, w tym angloamerykańskie podobno współdziałają i pracują dla Anunaki i ich potomków („Korona Brytyjska”). Według badacza Davida Icke są oni pół-ludźmi pół-jaszczurami żywiącymi się strachem i negatywną energią osób, które są więzione czy uzależniane. Polityka rządów, kulty, a przede wszystkim światowe religie starają się dostarczać czczonym przez siebie bytom te energie (wiara w piekło i szatana) .
Myślę, że David Icke w wielu kwestiach może mieć rację. Istoty takie jak gadzie Anunnaki (lub ich skrzyżowane z ludźmi potomstwo) może muszą absorbować niską energię, która pojawia się, kiedy ludzie są w depresji lub się boją.
Dla kontrastu co pewien czas aplikuje się nam zmiany, lub zajmuje się ludzkie postrzeganie i świadomość pewnymi „atrakcjami” czy odwracającymi uwagę od istoty rzeczy dramatami, w stylu rzymskich władców z ich sprawdzoną maksymą „chleba i igrzysk”. Od jakiegoś czasu lansowany feminizm łączy się natomiast z kobiecością i tak zwaną „mocą Bogini”, i moim zdaniem ma być wykorzystana po wielotysięcznej dominacji patriarchatu, do zmiany nadrzędności płci bóstwa (z męskiego Boga na żeńską Boginię).
Według niektórych pisarzy takich jak: Zecharia Sitchin lub David Icke, zostaliśmy częściowo stworzeni przez Anunnaki. Według nich gado- ludzie wciąż są na Ziemi, a nawet nami rządzą . Pewne rasy i ich odmiany mają żyć w podziemnym świecie( Agarti). Inne w najróżniejszy sposób kontrolują w zasadzie wszystko, od przywódców krajów i religii, do pogody( Haarp) .
Sądzę, a nawet jestem pewien, że oni są wśród nas i jestem przekonany, że ci z nich, którzy pozostali, ewoluowali , aby się wmieszać w ludzki tłum i zaaklimatyzować do zmieniających się warunków na Ziemi. Zaś Igigi jako upadli aniołowie z czasem zaczęli być utożsamiani z Szatanem lub z najpopularniejszym w kulturze ludowej „upadłym aniołem” Lucyferem.
Lucyfer (potocznie także Lucyper, łac. lux: światło oraz ferre: nieść - niosący światło) - we współczesnej oraz późnośredniowiecznej myśli chrześcijańskiej, był to jak wspomniałem jeden z „ upadłych aniołów”. Termin Lucyfer stosowano przez astrologów do określania „Gwiazdy Porannej”, czyli planety Wenus widocznej nad horyzontem przed wschodem i tuż po zachodzie Słońca. Było to prawdopodobnie wynikłe z dosłownego tłumaczenia greckich słów eosphoros (eώσφορος) – "niosący świt" lub phosphoros (Φώσφορος) – "niosący światło". W 2 Piotr 1: 19 „I mamy mocniejszą mowę prorocką, której pilnując jako świecy w ciemnym miejscu świecącej, dobrze czynicie, ażeby dzień oświtnął, i jutrzenka (lucyfer) weszła w sercach waszych."A w Księdze Izajasza 14,12.
W oryginalnym tekście hebrajskim występuje ono jako helel ben-szachar (הילל בן שחר po hebrajsku). Helel oznacza planetę Wenus, zaś ben-szachar to świetlisty syn poranka. Tak więc jak wynika z hymnu Carmen aurorae, św. Lucyfer, do czwartego wieku, nie ma związku pomiędzy diabłem i Lucyferem. Symbolizm diabelskości i światłości przejawia się nawet w zdać by się mogło mało istotnych znaczeniach, nawet w popularnych imionach. I tak na przykład imię Ilona to węgierska forma imienia Helena; dużo wiadomości o Helenach stosuje się także do Ilon. Według imiennika, tajemne znaczenie tego imienia jest jednak nieco odmienne od Heleny. Sprawia to nagromadzenie w imieniu Ilona dźwięków l, n oraz i które w ezoterycznym kodzie kojarzą się z energiami Księżyca i Neptuna, a więc tak jak w przypadku księżyca najjaśniejszym obiektem nocnego nieba, ale także w przypadku Neptuna bardziej jednak z ciemnością nocną, senną i mglistą stroną życia. Ilona - to brzmi jak imię strażniczek tajemnic, nimf opiekujących się źródłami i leśnych boginek. Imię to wydaje się nasączone wodą i nasycone zielenią. Liczbą tego imienia jest ósemka, co oznacza, że mimo owej zwiewności zawartej w dźwiękach imienia Ilony świadomie wybierają życie surowe i odpowiedzialne. Nie uciekają od obowiązków chętnie podejmują się jakichś poważnych funkcji, skłonne są do poświęceń i dawania przykładu innym. Podobno Ilony po prostu nie lubią, kiedy w życiu układa im się zbyt lekko. Pod tym względem Ilona przypomina inną wodną ósemkę – Wandę. Wanda w Polskiej kulturze kojarzy się z niemal mityczną patriotką, która ginie za swe przekonania, lecz to nie jest prawda, że Wanda utopiła się w Wiśle, aby nie wyjść za mąż za Niemca. Po pierwsze Niemców jako takich wówczas jeszcze nie było, po drugie według pewnych relacji, w tym Kronik Wincentego Kadłubka, to właśnie ten germański wódz po przegranej bitwie z Wandą i jej wojskiem popełnił samobójstwo. A po trzecie zarówno imię Wanda, jak i lud którym ona rządziła to nie Polacy, ale germańsko-skandynawskie plemię Wandalów. Ale wracając do diabelskiego tematu i imion. Jak wspomniałem Ilona jest to forma imienia Helena , Helena to imię pochodzenia greckiego. Są to jednak aż dwa słowa brzmiące helene (różnie akcentowane), od słów hele (blask), helane (pochodnia) lub selene (księżyc). Nazwą helene określano również kosz trzcinowy niesiony w procesji podczas święta zwanego helenoforiami (czyli procesje , w których panny niosły do świątyni Artemidy kołacze), jak i wspomniane wyżej hebrajskie znaczenie tego słowa jako helel ben-szachar (הילל בן שחר po hebrajsku). Tak jak wspomniałem Helel oznacza planetę Wenus, zaś ben-szachar to świetlisty syn poranka .Wszystko ładnie, ale Hel (Hella, Hlle) jest to też nawiązanie do imienia Helena i do Hellenów jako Greków związanych z bogiem Apollinem , który miałby podróżować na daleką północ do swych braci też jak Helleni niebieskookich blondynów ( teoria linji „ ley lines”). W mitologii nordyckiej Hel jest władczynią krainy zmarłych i jest symbolem śmierci naturalnej - Niflheimu (niekiedy utożsamianej z piekłem), jest personifikacją śmierci. Ale to nie wszystko, jedna z owych łączących obiekty kultur megalitycznych linia przecinając między innymi takie miejsca jak wyrocznie Apollina w Delfach biegnie do skandynawskich miejsc mocy przez takie miasta jak Gniezno, Częstochowę i Kraków, gdzie w czasach przedsłowiańskich rządy swe sprawowała Wanda córka Kraka (o czym piszę w innym miejscu).W grocie pod Wawelem (skojarzenie z wejściem do piekieł) według legendy miał mieszkać smok, podobnie jak w pępku świata w Delfach Apollo, tak bliższy nam kulturowo Krak zabija gada pytona, będącego czymś pośrednim między smokiem a wężem. Bratem Hel z mitologii nordyckiej jest wąż Jormungand ( drugim bratem był wilk Fenrir ). Ten wąż do złudzenia przypomina starotestamentowego węża, który namówił Ewę do zerwania owocu z drzewa wiedzy. Podobny do sumeryjskiego Enkiego, tożsamy z Prometeuszem, a tym samym znów z Lucyferem (niosący światło), to Majańsko Aztecki Pierzasty wąż Quetzalcoatl urodzony przez boginię-dziewicę Coatlicue (jego bratem-bliźniakiem był Xolotl, w mitologii nordyckiej gigantyczny wąż opasujący Midgard - świat zamieszkiwany przez ludzi), otaczał cały świat i mógł ugryźć własny ogon (analogia do niekończącej się wieczności).Jormungand był największym przeciwnikiem boga Thora czyli boga burzy i piorunów, tak jak Zeus, Jahwe, Perun, Jowisz, Set, Taranis itp. itd. bóg sił witalnych,. W dniu zmierzchu bogów (sąd ostateczny) wyłoni się z oceanu i zacznie wypluwać z siebie jad, truciznę, która pokryje ziemię i niebo. Wówczas jego odwieczny wróg Thor-Jahwe przybędzie, aby z nim walczyć. Na równinie Vigrid bóg pokona węża, ale zanim zada ostateczny cios, zostanie otruty jego jadem.
Tak jak wspominałem Prometeusz jak i Lucyfer znaczy” świetlisty” lub” niosący światło”, w tym kontekście jednak jako wiedzę. Zakon Iluminatów od łacińskiego illuminatus – to również znaczy oświecony . Symbolem stowarzyszenia była Minerwa jako Sofia, z gr. znaczy również mądrość , wiedza pod postacią sowy. Niektóre odłamy tego ruchu za patrona mają również Lucyfera. I jest to ten sam osobnik, który namawiał biblijną Ewę do spożycia owocu wiedzy. O rywalizacji lub czasem współpracy Boga z Szatanem możemy się dowiedzieć czytając Księgę Joba, gdzie w kilku rozmowach, szatana określanego jako boskiego syna, Bóg nakazuje Szatanowi zrujnować i okaleczyć bogobojnego Joba Księga Joba 1, 6-22 2 1-13.
Odwrotną sytuacją jest wydarzenie, gdy wąż namawia Ewę do grzechu, wraz c ciekawym faktem okłamania pierwszych ludzi przez samego Boga, który zapewniał ich, że owoce z drzewa wiedzy są dla nich zatrute i na pewno po ich zjedzeniu umrą . Księga Rodzaju 3: 3-13 3„tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli, 4 Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! 5 Ale wie Bóg, że , gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło.6 Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią; a on zjadł. 7 A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski.8 Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Boga Jahwe przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru, skryli się przed Bogiem Jahwe wśród drzew ogrodu. 9 Bóg Jahwe zawołał na mężczyznę i zapytał go: Gdzie jesteś? 10 On odpowiedział: Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się. 11 Rzekł Bóg: Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść? 12 Mężczyzna odpowiedział: Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem”.
Adam nie był jednak tak jak twierdzi Biblia pierwszym człowiekiem na Ziemi, ale była nią właśnie pierwsza „feministka” Lilith. Kościół opisuje ją jako demona, gdyż śmiała się przeciwstawić bóstwu, które według tradycji miało ją stworzyć. Podobnie ma się rzecz na przykład z Pandorą, która we wczesnej mitologii Hellenistycznej jest przedstawiana jako kobieta niosąca ludziom nadzieję, lecz obecne wersje tego mitu zostały zmienione przez teologów kościoła bizantyjskiego, aby Pandora nie mogła konkurować z Marią matką Jezusa.
Tak więc wąż Lucyfer namawiający Ewę do zerwania feralnego owocu chciał dla pierwszych ludzi dobrze. Lucyfer jako niosący światło to jednocześnie określany podobnym mianem mitologiczny Prometeusz, który jako mędrzec miał podarować stworzonym przez siebie ludziom wiedzę pod postacią symbolicznego ognia. To również Egipski bóg mądrości Thot, jak i sumeryjski Enki.
Antropozofia uznaje Lucyfera za brata Chrystusa, który był inspiratorem religii orientalnych, jak buddyzm i hinduizm. Reprezentuje on erotykę, literaturę, prostą technikę, idee poprawy ziemskiego świata, jak demokracja czy ekologizm. Jest demonem słabszym od Arymana. W mitologii greckiej tak jak wspomniałem tym, który stworzył ludzi był Prometeusz (niosący światło, czyli również najpiękniejszy z aniołów - Lucyfer późniejszy kochanek Lilith itd. itd.). Prometeusz miał również zwierzchnika o osobie gromowładnego boga burzy Zeusa wel Jahwe, który ukarał Prometeusza za podarowanie ludziom ognia (w domyśle wiedzy), przykuwając do Kaukaskiej skały. W apokryficznej Księdze Henocha, jak wspominam wyżej, można przeczytać, że „bóg” miał oznajmić po długim wyliczaniu czego „upadli aniołowie” nauczyli ludzi (ludzkie kobiety), że ci ludzie „zginą, gdyż za dużo wiedzą”. Choć w chrześcijaństwie Lucyfer pojawia się po raz pierwszy w Wulgatcie( łaciński przekład Biblii dokonany w IV wieku. n.e. przez św. Hieronima ze Strydonu), pod innymi imionami występuje on we wszystkich religiach czy kulturach i to częściej w pozytywnej niż w negatywnej formie. Chrześcijaństwo widzi zło w postaci osobowej, przypisując zło Lucyferowi. Biblia uznaje przy tym, iż przed swym upadkiem Lucyfer był aniołem najwyższej rangi w niebie. Nazywany był więc synem Boga ( Księga Joba ) oraz synem Jutrzenki ( planeta Wenus). Pierwotnie mówi się też na niego „Ten, który niesie światło”(w domyśle wiedzę).
Jeszcze więcej można dowiedzieć się z przekazów Ellen G. White, prorokini Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Według niej Lucyfer dzięki swej randze miał szacunek u wielu aniołów, jednakże przyczyną dla której znienawidził Boga było to, że Bóg w tym przypadku personifikowany jako Jezus mógł poznać tajemnice Wszechmocnego, zaś Lucyfer nie. To właśnie jak oznajmiała Ellen G. White pierwszy raz w historii wszechświata zrodziło zło i niezadowolenie. Z czystej zazdrości Lucyfer zaczął poszukiwać popleczników, którzy pomogliby mu w rozpoczęciu buntu przeciwko Bogu (upadli aniołowie). Według Ellen G. White prawdziwą intencją Lucyfera było jednak wywyższenie siebie ponad najwyższego Boga. Zaczął więc oszukiwać aniołów twierdząc, że dekalog Boga zniewala wszystkie jego dzieci. Działając pod płaszczem fałszywych intencji nakłonił wielu aniołów do sprzeciwu przeciwko reżimowi Boga.
Większość spośród aniołów, które sprzeciwiły się Wszechmocnemu stanowiły te, które do Lucyfera żywiły największy szacunek. Jednakże według proroka Adwentystów już od początku Bóg o wszystkim wiedział. Bóg nie wypędza Lucyfera z niebios, daje jemu czas, na oczekiwanie powrotu Jezusa na Ziemię, aby Lucyfer miał szanse okazania skruchy, a tym samym uzyskania wybaczenia. W pismach Ellen White znajdują się twierdzenia sprzeczne z Biblią. Rodzi się więc pytanie, kim był anioł który od początku do końca był źródłem wizji Ellen White? Bo niewątpliwie były to jakieś widzenia, czy jak byśmy to dziś powiedzieli channelingi. Lucyfer tak jak Neron, Kain, Judasz, Hitler i Fleischmann, był też jednym z demonów które przemawiały przez Anneliese Michel. Jakby to ujęły wszelkie ortodoksyjne religie „szatan nie działa jawnie”. Nie przychodzi on do człowieka i nie przedstawia się jemu, chyba że tak jak w „Fauście”, sam człowiek się na taki kontakt godzi. Tak czy inaczej, tak jak dalej głosi Ellen White wielu aniołów namawiało Lucyfera, aby powrócił do Boga, mimo to ten uparcie temu się sprzeciwiał. Jednocześnie Bóg widział, że zło jakie tworzy Lucyfer i grzech z upływem czasu dojrzewają. Według Ellen G. Lucyfer oprócz aniołów poszukiwał jeszcze innych sprzymierzeńców, podróżował po wielu światach, jednakże wiele razy mu odmawiano, choć niektóre z istot przyłączyły się do niego. Zarówno według przekazów Biblijnych jak i apokryficznych, Lucyferowi do jego rebelii udało się nakłonić aż jedną trzecią aniołów . Po wielu dawanych Lucyferowi szansach na powrót do Boga, on nie skorzystał z żadnej. Dlatego też Lucyfer przegrał i wraz z innymi upadłymi aniołami został zepchnięty na ziemię. To wszystko według Ellen White działo się jeszcze przed stworzeniem człowieka. Od tamtego czasu, czyli wg White od 6000 lat, toczy się nieustanna walka między siłami dobra a siłami zła. W roku 2000 nastąpił przełom, początkujący siódme tysiąclecie wojny niebieskiej. Wojna ta zakończyć się ma Armageddonem. Z hebrajskiego sanskrytu Har-megido oznacza miejsce ostatecznej bitwy między armią Lucyfera a armią Boga dowodzoną przez archanioła Michała. Wiara judo- chrześcijańska, a szczególnie kreacjonistów, również głosi o nadchodzącym krachu i kataklizmie, lecz nie jako koniec kolejnej ery ( Era Ryb, a u kultur Ameryki środkowej i południowej „Koniec 5 Słońca” ), ale koniec świata jako takiego, który według nich miałby zacząć się tylko około 6000 lat temu (u Żydów około 7000 lat).
Według innych sekt, wszystko co się dzieje na ziemi jest czasowo ograniczone pewnym „Boskim planem”, gdzie na przykład Bóg pozwolił mieć władzę Szatanowi przez 6000 lat, od czasów stworzenia Adama. Teraz mielibyśmy jednak zbliżać się do końca tego okresu, co miałoby oznaczać koniec szatańskiej dominacji. Zaś z ponownym przyjściem Jezusa miałby zacząć się nowy tysiącletni „zarząd siódmego dnia”.
Jednak nawet według niektórych ewolucjonistów wiek Ziemi wzrasta nieproporcjonalnie do upływających lat. W XVIII w. nauczali oni, że ziemia ma tylko siedemdziesiąt tysięcy lat. Na początku XX w. miała już dwa miliardy lat. Natomiast w 1969 r. twierdzono, że ma więcej, bo trzy i pół miliarda lat. Co prawda po cichu, ale już dzisiaj mówi się że ma 4,6 miliarda lat.
Niektórzy, powołując się nadal na Pismo Święte głoszą , że Ziemia ma około 6000 lat. Dowodów dlaczego 6000 lat upatrują oni między innymi w twierdzeniach irlandskiego biskupa Jamesa Usshera (doktora Kościoła Chrześcijańskiego), który obliczył dokładnie datę stworzenia. Stało się to jego zdaniem (zgodnie z Biblią) - w niedzielę 23 października o godzinie 21 w roku 4004 przed naszą erą. Biskup dokonał tego fenomenalnego odkrycia dodając czasy życia patriarchów od Adama do Jezusa Chrystusa : Biblioteka Watykańska - Komentarze do księgi rodzaju # 9063 i „Encyklopedia Universalis". Według "Doktora Kościoła" Agostino Invegesa, który obliczył, że szósty dzień stworzenia to piątek 25 marca i że w tym właśnie dniu Bóg stworzył Adama o świcie, wypędzenie Adama i Ewy z raju miało miejsce o 4 godzinie po południu w piątek 1 kwietnia ?
Tak więc owa wiara zasadniczo nie mieści się nie tylko w szeregu nauk ścisłych, ale również i pale astronautycznych, tak więc i postać Lucyfera widziana oczyma tych samych sekt czy religii w najlepszym razie musi być bardzo nieścisła i zamazana. Lucyfer w Chrześcijaństwie jest twórcą zła - świadczyć o tym mają doświadczenia, jakie zdobywają egzorcyści.

Użytkownik Erik edytował ten post 01.01.2011 - 21:44

  • 1



#25

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Temat ten nazwałem „2012 rok Pełna przemiana” i choć tak jak może wynikać z pierwszych postów dotyczących tego mojego tematu, nie idzie mi o rok 2012 jako taki, lecz traktuję go jako wszystkim dobrze znany symbol, jak mi się wydaje w skali kosmicznej niedługo nadchodzącej przemiany. W tym temacie poruszam bardzo wiele różnorodnych, na pierwszy rzut oka niemających zarówno nic wspólnego z ową przemianą ani nawet mało ze sobą związanych wątków. Robię to jednak specjalnie, aby wyczulić czytających te teksty, że tak jak mi się wydaje nie tylko na pozór niezwiązane ze sobą rzeczy tak naprawdę z siebie wynikają lub współzależą, ale również na ich podstawie można rozpoznać rzeczywisty kierunek narzuconych nam od tysiącleci zmian i planów na Ziemi.
16
NA POCZĄTKU BYŁO SŁOWO, A SŁOWO BYŁO U BOGA, I BOGIEM BYŁO SŁOWO.

Wielu dzisiejszych czterdziestolatków+ musi pamiętać przeznaczone dla młodzieży polskie seriale telewizyjne, które mimo że przesiąknięte socjalistycznym idealizmem, były swego czasu cierpliwie wyczekiwane i masowo oglądane. I właśnie jeden z tych tworów polskiej kinematografii, oglądany w specyficznych okolicznościach kanadyjskiej rzeczywistości, natchnął mnie do pewnych refleksji.
A było to kiedy mój kolega i sąsiad jednocześnie, pamiętając jak przeżywał w młodości serial „Podróż za jeden uśmiech”, zapragnął obejrzeć go ponownie, lecz tym razem wraz ze swą rodziną, znajomymi, a przede wszystkim swymi urodzonymi już w Kanadzie dziećmi, a to po to, aby zaszczepić im polskość wraz z zawartymi w dziele pozytywnymi i wolnymi od przemocy treściami.
Trzeba tutaj wspomnieć dla młodszej części, czytających ten tekst osób, że: "Podróż za jeden uśmiech" (powieść autorstwa Adama Bahdaja) to barwna historia dwóch chłopców, którzy zapomnieli biletów na pociąg i zmuszeni są podróżować autostopem. Chłopcy przeżywają niezwykłe przygody, poznają ciekawych ludzi i miejsca oraz uczą się samodzielności. Kolejna barwna, pełna humoru powieść, opowiadająca o tym, jak ciężkie jest życie, kiedy jesteś zmuszony przez los odbyć podróż na drugi koniec Polski z pierwszej klasy kompanem - swoim picusiowatym kuzynkiem, którego masz serdecznie dość od samiuteńkiego początku- czyli Dudusia . Dwaj kuzyni - Duduś Fąferski i Poldek Wanatowicz - mają tuż po zakończeniu roku szkolnego wyjechać na wakacje nad morze właśnie na Hel.
Dudusia , odgrywa tutaj Filip Łobodziński.
Poldek to: Henryk Gołębiewski, który przyciąga metal i niedawno uporał się z rakiem, sam mówi o swych zdolnościach uzdrowiciela: "Gdy moją żonę, Marzenkę, coś zaboli, szybko spieszę jej na ratunek. Ale sam siebie nie leczę. Po prostu na mnie to nie działa. Na córeczce jeszcze nie miałem, na szczęście, okazji tego wypróbować".
Oglądający film sentymentalnie wspominali swe dzieciństwo, jednak młodszy syn kolegi zignorował przedsięwzięcie bardzo szybko, natomiast córka z trudem trawiła kolejne czarno-białe sceny, aż wreszcie spytała ze śmiechem: „A czemu oni właściwie jadą do Hell”?
No właśnie, czemu ten najdalej wysunięty na północ odcinek polskiego terytorium, czyli mierzeja Helska nazywa się, a właściwie brzmi tak jak po angielsku „piekło”? Czyżby zamorscy kupcy nazwali to miejsce tak, kiedy nie mogli tu upłynnić swoich towarów, lub też może celtyccy rozbitkowie ochrzcili tak te ziemie, gdy fale Bałtyku wyrzuciły ich na ten niewielki skrawek ziemi. A może wreszcie mieszkańcy w głębi lądu sądzili, że dalej może już być piekło, tym bardziej jeśli na przykład widywali tam rogatych przybyszów z długich smoczych łodzi.
Właśnie w wierzeniach staro-skandynawskich Hel tożsamy z greckim Hadesem był również podziemnym miejscem przebywania zmarłych, tu jednak rządzonym przez boginię o tym samym imieniu - Hel.
Dla mnie było jednak ważniejsze dlaczego obco brzmiące nazewnictwo zakorzeniło się w naszym języku.
Zacząłem więc szukać innych pokrewieństw lingwistycznych i w wielu publikacjach znalazłem ich nie mało. Bo czyż przypadkiem jest, że gotująca się w piekielnych czeluściach smoła nazywa się po angielsku „tar”, tak jak pierwotny antyczny Hades był Tartarem?
Czy na przykład angielski Bóg- God czytany wspak daje psa (dog). Starożytna wiedza Dogonów, afrykańskiego plemienia, którego nazwa wywodzi się od „Psa” (dog), utożsamia swego boga o psim obliczu z Syriuszem („Psia Gwiazda”), czyli najjaśniejsza i najbardziej czczona gwiazda i konstelacja gwiezdnego panteonu. Czyż więc może właśnie dlatego imię boga Budda brzmi podobnie do nazwy naszego polskiego psiego domu, a Hindusi zamiast do kościoła idą do Cane, co znów po włosku znaczy pies, a włoski przecież wywodzi się z łaciny- sztucznego, martwego od średniowiecza tajemniczego języka, który mimo, że powstał w Lacium i wpłynął na wszystkie języki indo-europejskie, w wiekach średnich był już tylko znany i studiowany wyłącznie przez wybranych kapłanów, myślicieli, sędziów i uczonych, a te nauki które oni reprezentowali były podarowane i wpajane nam przez antycznych bogów. Może więc archaiczna łacina była również podarowana ludziom jako uniwersalny język, pomocny do zdobywania wiedzy i komunikowania się z wyższymi istotami. Tak jak po coś do dziś jego archaiczne formy przetrwały jako klasztorne języki wszystkich kultur i religii świata. Wszelkie języki objawiające się pod tak zwanym „nawiedzeniem duchem świętym” czy to u katolików czy zielonoświątkowców lub ewangelistów dnia siódmego, brzmią łacino-podobnie. Znamienne jest też to, że wszelkie modlitwy czy biało lub czarno-magiczne zwroty zaklęte są w tym języku, a nieznający ich, będący w ekstazie ludzie, bezwiednie wymawiają te symboliczne formuły, tak jakby po wyciszeniu szumów podświadomość znajdywała emisje „boskiej” częstotliwości. Może więc dlatego sumeryjski Enlil był zły na ludzi za blokowanie jemu transmisyjnych linii.
„Kraj się rozciągnął, ludzie rozmnożyli;
Robili to w kraju jak dzikie byki.
Rozdrażnili boga swą jurną wspólnotą;
Ich słowa brzęczały w jego uszach;
I rzekł Enlil do wielkich głów:
„Mowa ludzkości stała się nieznośna;
Ich jurna wspólnota pozbawiła mnie snu.”
Bezspornie wiele tysiącleci i najróżniejszych czynników wpływało na ewolucję języków, lecz wiadomo również, że cywilizacje nie giną bezpowrotnie i esencje swych kultur przekazują innym, nowo powstałym cywilizacjom, tak jak spadkobiercami Sumeru jest długa lista narodów z Asyryjczykami, Hurytami, Hetytami, Aramejczykami, Babilończykami, Kanaejczykami, Kreteńczykami, Grekami i Hebrajczykami na czele.
Studiując mitologię i religię nasuwa się refleksja, że owe wzloty i upadki cywilizacji w jakiś sposób są związane z dozowaniem postępu technicznego, ot chociażby gdy hebrajski bóg postanowił ograniczyć dostęp do wiedzy i rozwoju mieszając ludziom języki, aby w dalszym rozrachunku zniszczyć niewygodną część ludzkości potopem.
„I rzekł Pan: Oto jeden lud i wszyscy mają jeden język, a to dopiero początek ich dzieła.
Teraz już dla nich nic nie będzie niemożliwe… Przeto wstąpmy tam i pomieszajmy ich język, aby nikt nie rozumiał języka drugiego”!
Umiejętność pisania, czytania i znajomości lingwistycznych, była równie często darem jak klątwą, kiedy ta umiejętność była wykorzystywana przeciwko pewnym „bogom”. Na tabliczkach Assurbanipala z Niniwy czytamy:
„Bóg uczonych w piśmie udzielił mi daru znajomości jego sztuki.
Zostałem wtajemniczony w sekret pisania.
Mogę nawet czytać zawiłe tablice
Po szumeryjsku; rozumiem zagadkowe słowa
Rzeźbione w kamieniu w czasach przed potopem.”
A w Księdze Henocha wspominającej o pierworodnym grzechu, można przeczytać:
„Oto ci którzy zostaną przerażeni, gdyż zapadł na nich wyrok za wiedzę jaką przekazali mieszkańcom Ziemi…
4-ty to Tenemuel on tchnął w ludzi łagodność i żal oraz nauczył ich fałszywej wiedzy i odczuć, sztuki pisania, używania atramentu i papieru, co było powodem, że rozmnożyli się ci co myślą i rozprawiają o wszystkim od początku dziejów.
Lecz ludzie przecież nie po to powstali, aby zapisywać swą wiedzę na papierze za pomocą atramentu, ale aby naśladować czystość aniołów, a wówczas nie poznaliby śmierci która wszystko niszczy. A dlatego, że chcą być dumni i potężni ZGINĄ, GDYŻ ZA DUŻO WIEDZĄ”
Można by więc domniemać, że ktoś ustala nam czas budowania i burzenia, czas pokoju i wojen, czas rodzenia i umierania, tak jakby te ewolucje i zmiany były dawno z góry założone, ustalone i związane z jakimś kosmicznym planem.
Dlatego też zostawiono łacinę wybranym, aż ostatnie stulecia zdewaluowały ją zastępując kolejno hiszpańskim, portugalskim, francuskim, angielskim czy kolejnymi generacjami języków cyfrowych i komputerowych, nawet jakiś czas temu słychać było pogłoski o zastosowaniu w sieci internetowej języka esperanto.
Może polski Żyd dr Zamenhoff inaczej rozumiał symbolizm zatrzaśniętej w puszce Pandory nadziei, gdyż właśnie to znaczy nazwa tego kolejnego sztucznego języka, ze swą symboliczną zieloną pięcioramienną gwiazdą.
Niezależnie czy wizja dr Zamenhoffa w odtwarzaniu przedbabelskiego języka była jego własną czy też narzuconą przez coś lub przez kogoś nadzieją, faktem jednak jest, że każdy Żyd, jak i mieszkaniec większości narodów Azji modląc się klepią łacińsko brzmiące zaklęcia. Wiele tysiącleci i czynników wpływa na ewolucję języków i trudno jest dziś dociec, które są bliższe temu niebiańskiemu, tak jak nie wiadomo np. czy polskie „niebo” wywodzi się od góry „Nebo”, z której wg przekazów Jahwe zabrał Mojżesza do siebie, czyli do nieba właśnie.
Pewne jest jednak, że archaiczne nazewnictwo oznaczać powinno coś niejednokrotnie innego niż my to dziś rozumiemy.
W starożytności stosowano w nauce jedynie sanskryt (czyli tak zwany język staroindyjski), język starochiński, grecki oraz łacinę, która z czasem przekształciła się w średniowieczny język nauki. Z różnych przyczyn jednak język łaciński został wyparty z nauki przez języki narodowe takie jak: francuski, angielski, rosyjski, niemiecki, hiszpański oraz inne.
W przeszłości pomimo wielu zwolenników ,,sztucznych” języków, liczne z nich w ogóle się nie przyjęły i nie znalazły praktycznego zastosowania. Inne przyciągnęły tylko nieliczne grono entuzjastów. Z reguły chodziło o nacjonalizm pewnych narodów narzucających swój język podbitym ludom. W wielu przypadkach jednak te narzucone języki nie zostały w praktyce zastosowane. Jednak jedynym nowożytnym językiem ,,sztucznym”, który znalazł zastosowanie i zjednał zainteresowanie najliczniejszej rzeszy adeptów, było esperanto, zainicjowane w 1887 roku przez Ludwika Zamenhofa.
Lecz próby zastosowania tego języka przy silnie narzucanym światu języku angielskim, który jest współcześnie w skali światowej najczęściej używanym i nauczanym językiem obcym, nie miały szans powodzenia. Mimo, że angielski jest rozpowszechniony w co najmniej 62 krajach świata, na wszystkich kontynentach, jest on również językiem sztucznym, i choć język angielski jest współcześnie jedynym językiem światowym, niewykluczone, że może on podzielić los łaciny i innych wcześniejszych języków świata.
Oficjalnie języki sztuczne są to języki, których fonologia, gramatyka lub słownictwo zostało przez kogoś świadomie wymyślone, i takim właśnie narzuconym i sztucznie wymyślonym przez grupę osób jest język angielski.
Słusznie więc synonim „języki sztuczne lub planowane” odnosi się do międzynarodowych języków przeznaczonych do użycia w komunikacji międzyludzkiej.
Spekulacje gramatyczne dotyczące języków sztucznych wywodzą się z antyku. Pojawiły się one na przykład u Platona w „Cratylusie”. Należałoby jednak zaznaczyć, że mechanizmy gramatyczne sugerowane przez antycznych filozofów były projektowane w celu przybliżenia, wyjaśnienia bądź zrozumienia istniejących już języków takich jak łacina, greka lub sanskryt, a nie do tworzenia nowych języków.
Wcześniejsze nie naturalne języki nie były rozważane jako „sztuczne", ale jako nadnaturalne, a nawet mistyczne. Lingua Ignota zapisana w XII wieku przez św. Hildegardę z Bingen jest dobrym przykładem takiego języka.
Podobnie wywodzący się z kultury środkowo-wschodnich Balaibalan z XVI wieku, który ma widoczną formę prywatnego mistycznego żargonu, jest takim ważnym przykładem.
Również gramatyczne rozważania oparte o Kabałę były ukierunkowane na odtworzenie oryginalnego języka, którym posługiwali się Adam i Ewa w raju, a który został zatracony w konflikcie wieży Babel. W zasadzie pierwszy chrześcijański projekt idealnego języka został dopiero przedstawiony przez Dantego Alighieri w „De vulgari eloquentia”, poszukującego idealnego wzorca dla włoskiego literackiego języka. Kolejnym takim architektem językowym był Ramon Llull. W „Ars Magna” stworzył on projekt perfekcyjnego języka polegającego na zbiorze pojęć, za pomocą którego na przykład niewierzący mieli być przekonywani do wiary chrześcijańskiej.
Podczas renesansu idee zaczerpnięte z Llulliego i kabały znalazły zastosowania w kryptografii. Przykładem tego może być manuskrypt Voynicha. W okresie renesansu panowało zainteresowanie starożytnym Egiptem, szczególnie przez odkrycie hieroglifów z Horapolo oraz pojawiają się pierwsze próbki pisma chińskiego, co ukierunkowało wysiłki ludzkie ku ulepszeniu jakości języka pisanego, ze względu na niemożliwość zrozumienia pism pochodzących ze starożytnych Chin czy też Egiptu. Johannes Trithemius, w swojej pracy: "Steganographia and Polygraphia" usiłuje pokazać, jak wszystkie języki mogą być zredukowane do jednego. W XVII wieku zainteresowanie "językami magicznymi" było kontynuowane przez różokrzyżowców i alchemików (np. John Dee). John Dee (ur. 13 lipca 1527 w Londynie, zm. 1608 lub 1609 w Mortlake-Surrey) – angielski okultysta, nadworny astrolog i doradca Elżbiety I, badacz wiedzy tajemnej. Kiedy podróżował po świecie spotkał Edwarda Kelleya. Przez pewien czas razem przebywali na dworze Stefana Batorego. Podobno napisał Manuskrypt Voynicha. Wymyślił nazwę „Imperium Brytyjskie”. Potem udali się na dwór cesarza Rudolfa II. Kelley pozostał w Pradze, gdzie poszukiwał „kamienia filozoficznego”. Następnie Dee wyruszył do Anglii, gdzie przez Elżbietę I nadana mu została uczelnia w Manchesterze. Był „różokrzyżowcem”, a właśnie pierwsza dekada XVII wieku była czasem narodzin konstelacji intelektualnej zwanej ruchem „Różokrzyżowców”. Program filozoficzny formacji stanowił nowatorskie połączenie tradycji hermetyczno-kabalistycznej z osiągnięciami “nowej filozofii”. John Dee w tej tajnej organizacji, mającej między innymi na celu ochronę Elżbiety I i religii anglikańskiej przed Watykanem i papiestwem, posiadał kryptonim 007, tak jak znany z filmowej wersji tego nowożytnego agent James Bond. Wraz z John Dee w tej organizacji działał również główny twórca języka angielskiego Francis Bacon, który zdaniem niektórych historyków był również twórcą różokrzyżowców
Jednak wracając do twórców i prób stworzenia innych języków należy wspomnieć o Jakubie Böhmenie, który w 1623 roku mówił o naturalnym języku zmysłów (Natursprache). W ten właśnie sposób powstał język wczesny, tak zwany „nowoangielski” – będący określeniem przypadającym na okres w historii języka angielskiego dotyczącego lat 1440-1650. Pierwsza edycja Biblii Króla Jakuba oraz dzieła kogoś, kto podszywa się pod postać Williama Shakespeare'a zostały napisane właśnie we wczesnym języku nowoangielskim, jednakże w Biblii Króla Jakuba celowo zachowano wiele archaizmów, które nie były w użyciu, gdy ją wydano. Osoby znające angielski generalnie rozumieją wczesny nowoangielski, chociaż czasem tłumaczenie jest utrudnione z powodu zmian w gramatyce i znaczeniach niektórych słów oraz różnicach w zapisie. W okresie języka wczesnego nowoangielskiego rozpoczęła się standaryzacja języka angielskiego.
Powodem tego działania była właśnie chęć zdominowania, narzucenia i opanowania młodej jeszcze wówczas Ameryki, aby przekształcić kraje Ameryki Północnej a szczególnie USA jakkolwiek to nie zabrzmi, w nową Atlantydę.
Znamienne jest właśnie to, że równolegle z przeistaczaniem się języków zmieniają się również centra kulturowe, tak jakby te ewolucje i zmiany były dawno z góry założone i związane z jakimś inteligentnym kosmiczno-arytmetyczno-geometrycznym planem, zgodnie z platońską tezą: „nie dawajcie wiary ignorantom, geometria jest nauką wiecznego bytu”. I choć można dyskutować, czy język Anglików wraz z calowym systemem miar został celowo stworzony i w konsekwencji przeniesiony aż do Ameryki, wiadome jest jednak, że to miejsce zostało za pośrednictwem tajnych stowarzyszeń umocnione do rangi nowożytnego Babilonu, Jeruzalem i Atlantydy.
W każdym razie matematyczno-lingwistyczno-geograficzne wpływy na Ziemi widoczne są nieomal wszędzie, niezależnie do powierzchni czy ukształtowania terenu, od spektakularnego płaskowyżu Nazca, który jest swojego rodzaju schematem rozchodzących się we wszystkich kierunkach sił geomantycznych, poprzez europejskie dolmeny i menhiry, świątynie Azji, budowle Afryki, australijskie święte miejsca do wysp oceanii, a nawet obrośniętych koralowcami budowli na dnie oceanów czy lodowymi pustyniami obu biegunów.
Interesujący się tematem musieli słyszeć zapewne o Alaise, francuskim miasteczku leżącym na przecięciu dwunastu linii prostych, które przecinają sobą szeregi niejednokrotnie zawierających się między sobą w proporcjach złotego podziału, o podobnie brzmiących nazwach, miejscowości nieomal wszystkich europejskich miast.
Jedna z nich prowadzi z Cale we Francji do Polskiego Kalisza, jak wiadomo jednego z najstarszych polskich miast, ze swą obco brzmiącą nigdy do końca nie wytłumaczoną nazwą.
Ale nie jest to jedyny fenomen, bo znane są przecież inne kartograficzne linie czy figury podobnie brzmiące czy to samo znaczące po przetłumaczeniu miejsca. Ot, chociażby marsjańska Cedonia ze swym egipskim odpowiednikiem Kairem , który nie wiadomo czemu też znaczy Mars.
W biblii mówi się: (Jan 1,1-18), „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.”
Jak to się ma do pewnych filozoficznych koncepcji, gdzie „Bóg” jest czymś w rodzaju praistoty, która na początku swego zaistnienia znając wszystko jedynie teoretycznie, zapragnęła praktycznie poznać wszystko to, co sobie teoretycznie objawiła, więc niejako wyeksplodowała samą siebie, aby zaistnieć w kwadrylionach cząsteczek elementarnych, które po osiągnięciu wiedzy za pośrednictwem przeżyć, ludzi , zwierząt, roślin i minerałów , miały by powrócić do owej transcedentalnej idei stwórczej.
Tak więc jeśliby zgodzić się z tą koncepcją, tłumaczyłaby ona pośrednio również w jakiś sposób powód i przyczynę życia jako takiego.
Zawiera się w tej idei zarówno istota zachowania materii, jak i kwestia reinkarnacji. Idąc dalej taka koncepcja w wielu swych składowych mogłaby być bliźniacza zarówno z namawiającymi nas do doskonalenia się ideami New Age, jak i w koncepcji nieba - bliźniacza z wieloma obowiązującymi religiami, włącznie z tymi chrześcijańskimi.
Lecz także w świecie złotego podziału, geometrii, fraktali i hologramowych światów, również uczących się od nas tego, czego chwilę później również nauczają nas, abyśmy mogli nauczać ich z powrotem w nieustającym kołowrocie nauczania wszystkich od wszystkich.
Jeśli przyjąć by taką ideę jako pewnik, jako że zawierałoby się w niej również zaistnienie w nas „Boskiego Pierwiastka”, bylibyśmy w takim samym stopniu „Bogiem”, jak on byłby w nas, a tym samym - nami.
Można by tutaj powtórzyć za jedną z podstawowych dewiz Hermetyzmu "Tak jak na górze, tak i na dole; tak jak na dole, tak i na górze". Lub na hermetyczny traktat „Kybalion” z 1908 roku, nieznanego autorstwa osób, podpisujących się jako Trzej Wtajemniczeni.
Zawartość tej książki ma być częścią nauk Hermesa Trismegistosa. Kybalion więc przedstawia filozofię hermetyzmu i siedem praw, na których się ona opiera:
1) Prawo mentalizmu (umysłowości): Wszystko jest umysłem; Wszechświat jest Mentalny; Wszechświat składa się z myśli
2) Prawo powiązania: Jak na górze, tak i na dole; Jak na dole, tak i na górze
3) Prawo wibracji: Nic nie spoczywa; Wszystko się porusza; Wszystko jest w ruchu; wszystko wibruje
4) Prawo biegunowości (dwoistości): "Wszystko jest dwoiste (podwójne); wszystko ma swoje bieguny; wszystko ma swoje pary przeciwieństw; to i przeciwne do niego są tym samym (podobne i niepodobne są tym samym); przeciwieństwa mają identyczną naturę (są identyczne w swojej naturze), różnica leży w natężeniu; skrajności się spotykają; wszystkie prawdy są jedynie półprawdami; wszystkie paradoksy da się pogodzić
5) Prawo rytmu: "Wszystko wpływa i wypływa; Wszystko płynie, czyli „panta rei” Heraklita inaczej na zewnątrz i do środka; wszystko ma swoje pływy (fale); wszystko wznosi się i opada (wszystkie rzeczy wznoszą się i upadają); ruch wahadła manifestuje (przejawia) się we wszystkim; odchylenie w lewo jest równe odchyleniu w prawo (miara wychylenia w prawo jest miarą wychylenia w lewo); rytm dąży do wyrównania (rytm się kompensuje).
6) Prawo przyczyny i skutku: Każda przyczyna ma swój skutek, a każdy skutek ma swoją przyczynę; wszystko dzieje się według Prawa; przypadek nie jest niczym innym, jak inną nazwą Prawa, gdy ono nie jest rozpoznane (przypadek to jedynie nazwa dla nierozpoznanego Prawa); istnieje wiele poziomów, na których rozgrywają się przyczyny, lecz nic nie ucieknie przed Prawem (istnieje wiele płaszczyzn przyczynowości, lecz nic nie wymyka się Prawu).
7) Prawo rodzaju (płci): Rodzaj (płeć) jest we wszystkim; wszystko ma swoje męskie i kobiece pierwiastki (aspekty); rodzaj (płeć) przejawia się (manifestuje) na wszystkich poziomach (płaszczyznach).
To prawo między innymi obejmuje prawdę, iż "wszystko jest w ruchu", "wszystko wibruje", "nic nie spoczywa" - są to fakty, które współczesna nauka potwierdza i nowe naukowe odkrycia również tego dowodzą.
Ale to „Boskie” prawidło istniało od zawsze i jako hermetyczne prawo zostało określone tysiące lat temu.
Prawo to tłumaczy różnice pomiędzy różnymi manifestacjami materii, energii, umysłu i ducha, które w naukowym pojmowaniu tych pojęć jedynie są rezultatem zmiennych natężeń energii i materii.
Jednak uświadamiając sobie, że tak może być , poza oczywistym zaszczytem bycia taką istotą zbudowaną z Boskiej energii i materii, ja osobiście odczuwam pewien dyskomfort bycia „kością w Boskiej grze”. Z innej jednak strony jeśli takie są zasady tej gry cóż osiągnę, jeżeli w ogóle byłoby to możliwe, gdybym uzyskał zwolnienie z owej boskiej gry i już nigdy nie musiał inkarnować się.
Z kolejnej strony wszystko ma jakiś powód swego istnienia i zaistnienia. Jeśli jednak zawsze owym powodem byłoby uczestnictwo w grze z Bogiem, mimo iż według słów Einsteina ten ostatni nie gra w kości, cokolwiek naprawdę Einstein miał na myśli wypowiadając tę swą formułkę, nie był on też Bogiem, a przynajmniej zapewne nie w większym niż większość z nas stopniu, dlatego jego teza jest równie dobrym domniemaniem jak prawie każda inna idea na temat istoty Boga, życia i stworzenia.
Jednak mimo wszystko jeśli byłoby możliwe wyłganie się z uczestnictwa z tej gry w życie cóż bym mógł uzyskać w zamian jeśli byłbym świadomy, iż wszystko to jedynie iluzja i gra, nawet jeśli mógłbym sobie stwarzać dowolnie idealne utopijne niebiańskie egzystencje.
Pewna moja koleżanka kiedy popadła w chorobę i stres uznała, że nie chce żyć, lecz zaraz kiedy to pomyślała usłyszała w swej głowie głos pytający ją czy chce zobaczyć, co znaczy nie tylko nie żyć, ale właśnie nie być .Kiedy zgodziła się ujrzeć to, co ten głos jej zaproponował, zobaczyła oczyma wyobraźni siebie zawieszoną w pustej przestrzeni. Tak jak to później określiła było tam tak przerażająco pusto, że byłaby bardziej zadowolona jakby choć był tam diabeł, z którym mogłaby porozmawiać. Po tej wizji ona nie chce umierać, a tym bardziej nie zamierza przestać istnieć.
Dlatego też przynajmniej, aby swym postanowieniem nie znaleźć się w niebycie i aby nie zanudzić się słuchając anielskich pień (bo na utopijne piekło tym bardziej się nie godzę), to chyba jednak jeszcze będę gdzieś inkarnował, jedynie wolałbym przy tej okazji być piękny, zawsze młody, zdrowy, silny, bogaty, szczęśliwy, mądry, i nie to że obecnie mi tych przywar brakuje, ale dobrze mieć to wszystko również w przyszłości.
http://img145.images....us/i/df8t.jpg/

I jeszcze jedna formułka Hermetyzmu:
„TO CZEGO ŚIĘ BOISZ CIEBIE ZABIJE, A TO CZEGO SIĘ NIE BOISZ CIEBIE OCALI”

Antyczne języki:
http://docs7.chomiku...atni-awatar.pdf
http://docs9.chomiku...ka-śmierci.pdf
http://www.forumakad...nia_naukowe.htm
http://wiadomosci.ga...09,2752462.html
Różokrzyżowcy: http://www.arsregia....id_artykulu=279
  • 2



#26 Gość_mag1-21

Gość_mag1-21.
  • Tematów: 0

Napisano

Drogi Eryku
Powiem tak:Nakarmienie glodnych winno sie odbywac szybko i z wykorzystaniem wszelkich sposobow sprawiajacych, ze pokarmy beda we wlasciwy sposob podane, a witaminy w nich zawarte, w maksymalnym stopniu przyswojone. Ja zajmuje sie tylko gotowaniem, dbam o walory smakowe i estetyczne, oraz o lekkostrawnosc pokarmow, ale przede wszystkim wazna jest taki dobor produktow, by nie zaklocac harmonii w organizmie, a wrecz poprawiac jej jakosc. Do slodkich potraw czasem dodaje ostre przyprawy, a czasem na odwrot, wszystko zalezy od tego co chcemy osiagnac w kwestii przyswajalnosci, nie tracac nic na walorach smakowych. Nie tylko dla podniebienia ale i dla ducha. Mozna to rozpatrywac od strony technilogii linni produkujacej moja patelnie, albo tez od strony jej ksztaltu. Mozemy rozprawiac o ekologii materialu uzytego to produkcji tej patelni, oraz o ekologii ksztaltu tejze, ktory pozwala nie tylko zaoszczedzic energie, ale rowniez prawidlowo "dosmazyc" kotleciki (sojowe, czy nie),tak by nie powodowaly wzdec brzuszka, ale go skutecznie wypelnialy. Ty zajmujesz sie eko-technologia moich patelni i produktow, Radoslaw bedzie dowodzil koniecznosci korzystania z konkretnych zrodel o sprawdzonej eko- jakosci. Ja bede mowic o wyzszosci patelni okraglej nad kwadratowa i powolam na swiadka feng shui, mimo ze na kwadratowej zmiesci sie wiecej kotlecikow i wiecej osob sie nakarmi. A wszystko i tak sprowadza sie do jednego: wszyscy sa glodni i wszystkim trzeba dac jesc. Tylko nie ktorzy mowia, ze nie ma naukowych dowodow potwierdzajacych koniecznosc jedzenia, w dodatku wspolnego.
Wszyscy jestesmy glodni wiedzy i wszyscy szukamy co by tu lyknac. Jedni maja wielki glod inni mniejszy, ale wszyscy go mamy! Wielu tez, potrafi samemu swietnie gotowac, tylko im sie nie chce, wola jak im sie poda.Najtrudniejsze jest zdobycie wlasciwych produktow, bo do konca pozostaje niepewnosc, czy sa prawdziwie wlasciwe?

chyba jednak jeszcze będę gdzieś inkarnował, jedynie wolałbym przy tej okazji być piękny, zawsze młody, zdrowy, silny, bogaty, szczęśliwy, mądry, i nie to że obecnie mi tych przywar brakuje, ale dobrze mieć to wszystko również w przyszłości.

To podoba mi sie najbardziej. Twierdze, ze skromnosc prowadzi jedynie ...po zasilek.
A swoja droga to czuje, ze zrobiles zaledwie wstep do preludium, najlepsze masz schowane na koniec.
Pozdrawiam serdecznie Mag.
  • 1

#27

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Droga koleżanko ideologiczna, Mag 21, jak widać dobrze sobie radzisz z Feng shui - nie tylko w kuchni i z kuchennymi sprzętami. To co z kolei ja mam do podzielenia się z innymi to tylko, a może aż, kilkadziesiąt lat doświadczeń części mojego życia. Czy jeszcze mam dużo do powiedzenia tego nie wiem, mimo iż podobnych tekstów o moich przemyśleniach jeszcze mam nieco, zresztą zapewne tak jak większość z nas. W moim przypadku może jedynie chodzi oto, że ja chcę się tym dzielić ucząc się zawsze czegoś w zamian; nie myślę, aby to moje było lepsze czy „mojsze” od spostrzeżeń innych ludzi. Choć nie ukrywam, że jestem przekonany do słuszności swych poglądów i głoszonych rewelacji, z drugiej strony zaś jestem na tyle świadomy, aby wiedzieć jak mało prawdopodobne abym właśnie ja z kilkoma innymi w skali prawie siedmio- miliardowej populacji posiadał ową prawdę objawioną. Ale i na to jak myślę wykoncypowałem sobie odpowiedź, albowiem wiedząc i widząc jak przez lata moje poglądy się zmieniały, a może lepiej jakbym powiedział, że się krystalizowały, zauważyłem, iż coraz bardziej skłaniam się do pewnej uniwersalnej prawdy powszechności lub unifikacji wszystkiego z wszystkim i wszędzie. Przypomina się mi jedna scena z filmu „Wejście Smoka”, gdzie Bruce Lee wyraził bardzo mądrą myśl, że jego sztuka walki polega na walce bez walki. Podobnie ja z biegiem lat dochodzę do wniosku, iż w powiedzeniu „Czym wojujesz od tego giniesz” jest wiele wiekopomnej racji o kosmicznym wymiarze, tak więc staram się w związku z tym bez narzucania komukolwiek czegokolwiek zawsze i wszędzie prowadzić dialog. Podstawowym powodem skłaniającym mnie do nienarzucania innym swych racji jest przekonanie, że wszyscy, nawet ci którzy nie mają racji też ją mają, problem jedynie polega na tym, że tylko nie mają racji ci, którzy jej nie chcą mieć. Tak więc w myśl moich poglądów każdy pogląd jest prawdziwy, gdyż dotyczy tylko tego kto go wyznaje. Podstawą takiego przypuszczenia może być teoria kwantowa, idea światów równoległych i alternatywnych. Nie daję się przy tym zwariować nauce, bardziej szukając odpowiedzi w mitach i legendach wielu kultur, choć moim zdaniem nie powinno się obojętnie przechodzić obok takich odkryć, gdy na przykład kiedy słyszy się, że ostatnio znani amerykańscy fizycy teoretyczni wyliczyli, ile ich zdaniem wynosi liczba wszystkich możliwych wszechświatów: jest tak powszechna, i każdy może tu piastować swoją prywatną prawdę. Liczba która miałaby określać tę powszechność wielu światów, to 10 do potęgi 10 do potęgi 10 do potęgi 7 (10^10^10^7), ( jest to znacznie więcej niż atomów w obserwowalnym przez nas kosmosie). Jeżeli więc mogłoby to być prawdą, że bywamy architektami swoich własnych światów, masochizmem byłoby tworzenie realności, gdzie byli byśmy chorzy, biedni, brzydcy, nieszczęśliwi i starzy tak ciałem jak duchem jeśli możemy być zdrowi, bogaci, piękni itd. itd.
  • 0



#28 Gość_mag1-21

Gość_mag1-21.
  • Tematów: 0

Napisano

Jeżeli więc mogłoby to być prawdą, że bywamy architektami swoich własnych światów, masochizmem byłoby tworzenie realności, gdzie byli byśmy chorzy, biedni, brzydcy, nieszczęśliwi i starzy tak ciałem jak duchem jeśli możemy być zdrowi, bogaci, piękni itd. itd.

No wlasnie przepchniecie tego jest najtrudniejsze...Sama jestem zwolenniczka wlasnie tej teorii, ale widze jednoczesnie jak jest to nie mozliwe do zrozumienia i pojecia przez innych. Zaslanianie oczu i nakladanie pancerza w postaci miliona watpliwosci, ktorych na domiar zlego, nawet nie staraja sie rozwiac w zaden sposob, sprawia ze prawdziweie wolne i wesole zycie wciac sie oddala...Bo jakze ja sama mam byc szczesliwa wsrod tysiaca nieszczesnikow? Ja tez uwazam, ze czasem najlepszym dzialaniem jest niedzialanie. Jest czas biernej obserwacji, potem czas analizy tych obserwacji,a wiec nie dzialanie, az wreszcie nadchodzi czas syntezy doswiadczen i wprowadzanie ruchu w postaci dzialania/tworzenia. Wszystko zgodnie z prawami wszechswiata. Ale bierna obserwacja i tylko analiza, nie wystarcza, poniewaz wprowadza to zbyt dlugi bezruch, a co za tym idzie "obumieranie" zywych energetycznie uczuc/wartosci. Traca potencjal, ktory jest potrzebny, by z planow mentalnych, mysl/pragnienie przeszla do swiata fizycznego manifestujac sie w nim materialnie. Swiat mitow legend, jest swiatem, w ktorym zyje od urodzenia i opanowania sztuki czytania.Historia starozytna byla moja pasja przez caly okres dojrzewania w czasach, kiedy o Atlantydzie mozna bylo poczytac jedynie krotkie artykuly, na ostatniej stronie sobotniego wydania "Trybuny Robotniczej".Zdobywanie jakichkolwiek ksiazek na te tematy, graniczylo z cudem. Ale zdobywalam. Od zawsze tez uwazana bylam w rodzinie za czarownice, nie wiedziec czemu...Jak kazdy blakalam sie po swiecie wiar i dogmatow, az znalazlam miejsce, gdzie postanowilam stworzyc swoj wlasny duchowy swiat. Lubie ukladac wszystko wedlug jakiegos wlasnego planu. Nigdy tez nie mozna mi bylo narzucic odgornie jakiegokolwiek cudzego planu, bo samo to ze byl cudzy, juz go deskredytowalo w moich oczach. Jestem indywidualistka, ale nie pozbawiam sie madrosci innych, a raczej wybieram to co jest zgodne z zasadami mojej filozofii zyciowej. Stanowczosc z jaka trzymam sie tych zasad, nie polega na sztywnosci charakteru, a raczej na dokladnym okresleniu siebie samej i wlasnych wartosci. Odstapienie od tych zasad powodowaloby poczucie porzucenia mnie przez mnie, a wiec potworny bol rozdzielenia i samotnosci, z ciaglym zapytywaniem dlaczego? Rowniez uwazam, ze przekazujac innym wlasne zdanie i jakas wiedze plynaca z doswiadczen zyciowych, sama ucze sie od innych ich madrosci chocby obserwujac ich reakcje na moje reakcje.

wszyscy, nawet ci którzy nie mają racji też ją mają, problem jedynie polega na tym, że tylko nie mają racji ci, którzy jej nie chcą mieć

Uzupelnilabym to tylko o : Ci nie maja racji, ktorzy nie chca myslec.
Pozdrawiam.
  • 1

#29

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Tak zauważyłem, że jesteśmy wyznawcami podobnej szkoły. Naszych idei ludzie generalnie nie rozumieją, gdyż burzy im to porządek ich przez tradycje i religie „uporządkowanego świata”.
Jak piszesz „zasłanianie oczu i nakładanie pancerza”, taka ochrona jest moim zdaniem im potrzebna aby móc istnieć w bezmyśleniu, a „kultura” czy ktoś kto za nią stoi bardzo im w tej mierze pomaga dostarczając „chleba i igrzysk”.
Konsekwencją tego jest ich przekonanie, że są na właściwej drodze, przez co nie mają powodu starać się sie rozwiązywać czegokolwiek.
Niejako pytasz też, jak Ty sama możesz być szczęśliwa wśród tysiąca tych nieszczęśników. Myślę, że nie masz innego wyboru jak być szczęśliwą wśród nich, aby nie stać się im podobną.
Ja osobiście jestem osaczony przez swych rodzinnych „katolickich kaznodziejów” i kiedyś miałem ambicję i potrzebę rywalizacji z nimi, teraz jednak uważam, że nie ma najmniejszego sensu udowadnianie tym, którzy tak głęboko tkwią w swoich światach, że na przykład cierpienie nie koniecznie musi kogokolwiek uszlachetniać.
Świat mitów i legend, jest dla mnie „żywą” zakodowaną historią, o tyle prawdziwszą od lansowanych nam domysłów profesorów, których domniemania na podobieństwo „głuchego telefonu” dawno straciły już swój sens historycznego przekazu, stając się nowym naukowym pozbawionym duszy mitem.
Denerwuje mnie na przykład spór między religiami, ot chociażby o inne interpretowanie Biblii. Myślę, że znam pismo święte Nowego i Starego Testamentu. Choć często przerażały mnie opisy ze Starego testamentu, ogólnie czytałem biblię kilka razy, bo to dość łatwa lektura i zawsze traktowałam ją jako mit lub dobre opowiadanie. Tak samo czułem się czytając mitologie grecką lub Koran, Wedy czy Popol Vuh. Według mnie Biblia jest tak skonstruowana , że każdy może w niej odnaleźć coś innego dla siebie i można ją interpretować na tyle sposobów ile się chce, dlatego niesłusznym jest jak ktoś narzuca innym swoją interpretację i wmawia , ze to ta jedyna i słuszna droga.
Piszesz, że od zawsze uważana byłaś za czarownicę. „Welcome to the club” jak mówią Amerykanie, gdyż nie jesteś odosobniona. Kiedyś na jakiejś imprezie, kiedy zacząłem w jakimś kącie mówić o którymś z „naszych tematów” pewna stojąca tam dziewczyna zaczęła płakać. Oczywiście nie płakała dlatego, że ja zacząłem mówić, ale jak się okazało ona zawsze interesowała się takimi rzeczami, ale bała się ujawnić, gdyż przynajmniej w znanym jej imprezowym towarzystwie, gdzie z reguły mówi się o d...Maryny nie spodziewała się spotkać bratniej duszy.
Myślę, że bardzo dobrze układać sobie życie według własnych planów, bez poddawania się na sugestie otoczenia. Postawa indywidualisty otwartego na mądrość sama w sobie, moim oczywiście zdaniem, jest bodaj że największą mądrością.

MUNDUS VULT DECIPI, ERGO DECIPIATUR. POZDRAWIAM ERIK.
Dobrze powiedziane: „CI NIE MAJĄ RACJI, KTÓRZY NIE CHCĄ MYŚLEĆ”


UPADŁY ANIOŁ

Jako niewinne dziecię wiedziałeś jeszcze wszystko- i taki mogłeś pozostać.
Mimo że trudami przygody, wiedzą i bogactwem- świat mamił twą postać.
Ale ty czystym łabędzioskrzydłym aniołem- jeszcze wówczas będąc.
Zapragnąłeś poznać- bezwiednie nocami swą nić Ariadny przędąc.
Później jej kłębek- niby kostur pielgrzyma w rękę sobie wręczając.
Tak siebie za Graalem na nową krucjato- pielgrzymkę teraz wysyłając.
Odkrycia pewności siebie, wiary, wiedzy, rozwagi- nadzieją spowity.
Znów kolejny, zniszczony trudami drogi- zmieniasz but zużyty.
Swego szczęścia od nowa szukając- za każdym milowym kamieniem.
Jak w domu z rodziną świętowałeś- wspominasz z utęsknieniem.
Że zawrócić nie chcesz zapiszesz- w swym podróży zeszycie.
W snach jedynie- o chwalebnym powrocie, przemyślując skrycie.
W coraz większą gęstwinę wciąż zaszywając się- sobie nieznaną.
Niczym w upiorną boru zaklętą pustelnię- dawno zapomnianą.
A nici twej przewodniej w labiryntu meandrach- zgubiłeś końcówkę.
I jak Tezeusz, tylko potwora przed sobą masz- mroczną kryjówkę.
Jeśli zabić go w sobie zdołasz- by tak odrodzonym ku słońcu powrócić.
Niemalże wszystko co wcześniej znałeś- musiał będziesz porzucić.
Lub gdy wiary i wiedzy dość masz- aby udać się inną drogą.
Mądrości szlakiem, który twego świata- nie musi być pożogą.
Miast ascezy, radością życia- zabawy weselem się kierując wszędzie.
Wówczas też stwórczą harmonią zapanuje- i trwać w nieskończoność będzie.
Abyś się nie stał Ikarem- co jak meteor z nieba się na ziemię zwala.
Ale zanim rozpocząłeś wędrówkę- wznieś się na skrzydłach Dedala.
Ku gwieździe północnej, do poznania- jak on poszybuj przed siebie.
A nie będziesz na Ziemi tułaczem- lecz znajdziesz się już w Niebie.
W materializmu szafie inkarnacji strój pozostaw wygodny.
Stając się tak w nagości duszy Boskim istotom podobny.
Gdy później Mlecznej drogi szlakiem poszybujesz cwałem.
Przed nową erą czarnej dziury ciasnym przemykając kanałem.
Gdy wiesz jak- nawet bez wychodzenia z domu- możesz to uczynić.
I o to że życie przegrałeś- nigdy już nikogo nie będziesz musiał winić.

PIRAEUS
  • 1



#30 Gość_mag1-21

Gość_mag1-21.
  • Tematów: 0

Napisano

Nasuwa mi sie tylko jedno, jako komentarz do tych madrze poetycko skomponowanych slow:
"kwiaty w mroku". Jako ezoteryk pewnie wiesz o czym pisze. Wiedza odnaleziona w czelusciach wlasnego wnetrza, oraz walki z wlasnymi slabosciami...A wiec z wlasnym ego. Pokonanie tego, najwiekszego z potworow, wyzwala niesamowita energie, wiedze i ...wolnosc.
Mozna by powiedziec, ze wlasnie dokonalam zmian we wlasnym DNA i narzucilam mu program potrzeby mienia skrzydel. Ile "zyc" mi to zajmie? Czas nie gra roli tylko cel sie liczy. Oczywiscie w pozytywnym tego slowa znaczeniu. Nie oznacza to, ze uswiaca srodki. Ustalenie konkretnego kierunku, nie oznacza wcale, ze kazdy rodzaj paliwa bedzie dobry, byleby sie przemieszczac w danym kierunku. Powiem raczej, ze dobiore taki srodek lokomocji, ktory nie narusza zasad ekologii, a jednoczesnie pozwoli przemieszczac sie mozliwie jak najszybciej. I tu pojawia sie moja najwieksza slabosc, jeszcze nie do konca pokonana, czyli...niecierpliwosc serca. Wyegzekwowanie od siebie stopniowania trudnosci, pewnie pozbawiloby mnie wielu niepotrzebnych cierpien, ale...No i wlasnie tu pojawia sie wytlumaczenie tego, czemu tak a nie inaczej sie w moim zyciu zadzialo. Jednoczesnie, majac swiadomosc tego, nie tone w ogniu wlasnego cierpienia, zatruwajac smierdzacym dymem calego otoczenia. Raczej ucze sie tanczyc z ogniem, pamietajac, ze to jeden z zywiolow bioracy udzial w moich narodzinach. A z tymi narodzinami to tez ciekawa historia. "Widzialam" jak ziemia daje ziarenko, ogien dmucha, zeby bylo cieplo i przytulnie, a woda kolysze...muszle. W muszli spi mala perla, rosnie otoczona bolem cierpiacego malza, z niego wyrosla.Okolo 50 lat nabiera wartosci. Zaczyna byc swiadoma i zaczyna zyc sama. Pierwsza gestosc zakonczona, swiat mineralow. W drugiej gestosci jest kot, w dodatku czarny, dla odmiany. Czasem kotek, a czasem pantera, w zaleznosci od potrzeb wkomponowania sie w otoczenie, zeby stworzyc harmonie z nim, potrzebna w danej chwili. W trzeciej jest i czarownica i trefnisiem na krolewskim dworze. Madrosci wyraza raz zartem, a raz sarkazmem. Ale pod koniec zycia pojawia sie gorycz, krol i tak nie sluchal trefnisia, robil swoje i smial sie. Czarownica, nie byla czarownica, ale jej nadmierna niezaleznosc jako kobiety w czasach totalnej zaleznosci kobiet od mezczyzn, byl...paranormalny. Znam swoje wcielenia poprzednie i ich wplyw na swoje zycie teraz. Szukam rownowagi miedzy milosc/madrosc a madrosc/milosc. Mam nadzieje, ze znajde, bo inaczej byloby glupio stracic niesamowita szanse i zmarnowac okazje. Co mi sie tu podoba najbardziej? Intensywnosc przezyc( niemozliwie fizyczna fizycznosc) i ...jedzonko, tylko tu i teraz ma taki smak ,ze mozna czuc zachwyt i zawrot glowy. Z powodu namietnosci w tym kierunku, sporo wysilku mnie kosztowalo zachowanie rownowagi, zeby nie przybrac z tego powodu ksztaltu perly...A teraz sama perla. W jezyku hebrajskim, tak sie wlasnie tlumaczy moje imie, Malgorzata. Poznawanie siebie jest, w moim przypadku, niezmiernie wazne, prowadzi do obudzenia i zrozumienia celu bycia tu i teraz, czego wszystkim zycze z calego serca, bo to niezla zabawa.
Ps.Te znaczki na dole to robota mojego 1,5 rocznego wnuczka.Maly kiedy widzi strone paranormalnych, walczy ze mna o dostep do klawiatury i wyrywa mi myszke z rak.Az sie boje, ze kiedys napisze cos w moim imieniu...A bo ja wiem jakie ma poglady?




.+

Użytkownik mag1-21 edytował ten post 09.01.2011 - 00:12

  • 1


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych