Tajemnica skały z Dighton
Od lat wysiłki uczonych, aby odczytać napis wyryty na skale w Dighton nie przynoszą żadnych rezultatów. Jeśli kiedykolwiek próba odczytania go powiedzie się, wówczas historia wzbogaci się o nowy fascynujący rozdział. Napis na skale liczy sobie ładnych kilka wieków, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Ktoś pracowicie spędził kilka miesięcy wykuwając w skale znaki, cokolwiek one oznaczają metalowym, nieznanym bliżej narzędziem, na brzegu morza, gdzie rzeka Taunton wpada do ujścia Assonet w Massachussetts. Wierzchołek skały wystaje nad wodę nawet podczas przypływu. A pismo najlepiej widać, kiedy Słońce świeci ukośnie.
Spory na temat treści na skale trwają od 1690 roku. Wtedy to słynny kaznodzieja, Cotton Mather, napisał: "Jedną z ciekawostek Nowej Anglii jest ogromna skała, częściowo zakryta wodą podczas dużego przypływu. Na jej płaskim szczycie widnieje dziesięć głęboko wyrytych wersetów, niemal na 3,5 metra wysokich, zapisanych dziwnymi znakami, których kształt przywodzi na myśl ludzi, którzy byli tu przed nami".
Nikt z żyjących nie wie, kiedy i jak powstał ten zagadkowy pomnik. Od czasów Mathera nie ustają domysły o pochodzeniu i roli jaką miał spełniać ogromny głaz i pismo na nim wyryte. Niektóre hipotezy są bardzo ciekawe i warto o nich wspomnieć, nawet jeśli nie dają one rozwiązania ostatecznego. Autorem pierwszej teorii próbującej wytłumaczyć zagadkę skały z Dighton był hrabia Gebelin z Paryża, który przyjechał, zachwycił się i odjechał, żeby przemyśleć całą sprawę. Po jakimś czasie oznajmił, że rozszyfrował znaki. Według niego, żeglarze z Kartaginy, którzy żyli przez pewien czas wśród Indian u wybrzeży Massachussetts, napisali na skale o wyroczni, której radzili się czy pozostać czy wrócić do rodzinnego kraju. Było to przypuszczenie wątpliwe ale ciekawe
W 1807 roku Samuel Harris Junior z Harvardu przedstawił inną interpretację. Twierdził, że napis sięga czasów starożytnych i jest sporządzony w języku hebrajskim. Podobno dopatrzył się fenickich liter oraz słów oznaczających kapłana, króla i bóstwo.
Następne rozwiązanie zostało ogłoszone po 24 latach. Ira Hill, nauczyciel z Maryland, zwrócił uwagę na fragment Starego Testamentu, opowiadający o tym jak Hiram i Salomon wysłali ekspedycję po złoto Ofiru. Hill był przekonany, że tekst na skale jest opowieścią o tej wyprawie, która zresztą zamiast do Ofiru, dotarła do Massachussetts.
Szczęśliwie dla późniejszych badaczy, w 1690 roku, pewien pastor sporządził kopię napisu. Dzięki temu badania nad napisem są możliwe nawet w obecnych czasach, gdyż przez lata fale i wiatry zdołały zniszczyć niektóre fragmenty napisu na skale.
Wszyscy zgadzają się, że znaki zrobione są celowo i pochodzą z danych czasów. Nie wydaje się, żeby ich autorem był Indianin, ponieważ do wyrycia napisu użyto metalowego narzędzia, nie znanego wówczas ludom zamieszkującym Amerykę Północną. Warto również zauważyć, że napis umieszczono od strony morza, tak aby każdy statek szukający przystani mógł go łatwo zauważyć.
W 1837 roku duński uczony Carl Rafn opublikował pracę, wiążącą historię napisu z wyprawą Leifa Szczęśliwego , który dopłynął w roku 1000 do Ameryki Północnej. Według Rafna i jego współpracowników, widnieją runy opisujące zwycięską wyprawę Thorfina, przywódcy skandynawskich kolonistów, którego mała armia, licząca 151 wojowników pokonała Indian.
Interpretacja ta ma jednak poważny defekt; na skale cyframi rzymskimi wyryta jest liczba 131 a nie 151, jak omylnie odczytał ją Rafn.
Do tych jakże rozbieżnych teorii dochodzi jeszcze jedna. Indiański szaman Chingwauk, poproszony przez historyka Henry'ego Schoolcrafta, stwierdził z całą stanowczością, że na skale opisana jest historia wielkiej bitwy pomiędzy dwoma plemionami indiańskimi. Ta odpowiedź jest chyba najbardziej fantastyczna ze wszystkich
Najnowszą próbą odczytania napisu jest praca profesora E.B. Delabarre'a z Brown University. Profesor najpierw systematycznie obala wszystkie poprzednie teorie a potem wysnuwa teorię, że napisy głoszą historię Gaspara Cortereala, "z woli Bożej przywódcy Indian". Być może jest to prawda. Cortereal nigdy nie powrócił do Portugalii. Starannie wyryte na skale znaki opowiedzą może kiedyś jego historię, jeśli ktoś potrafi je odczytać po czterech wiekach. Delabarre przyznał jednak: "o treści napisu z Dighton można dyskutować bez końca, wszystko zależy od tego jak się nań spojrzy."
Dla mnie osobiście to jakieś dziecięce gryzmoły, ale kto wie jaka historia się w nich tak naprawdę kryje
Źródło: Tu oraz literatura własna.