Niebo Śiwy niektóre źródła sytuują na zachodnim zboczu góry Meru. Śiwa wraz z małżonką i potomstwem przebywa tam w siedmiopiętrowym kryształowym pałacu. Inna możliwa lokalizacja to zwieńczenie kosmicznego jaja Brahmy ( brahmandy dzielącej się na trzy – siedmiopoziomowe sfery: 1.Dewaloka 2.Patala 3.Narakaloka, w sumie 21 sfer).
Zamieszkać tam po śmierci w „siódmym niebie”, to upragniony cel bramina śiwaickiego, który jako gryhasta ( gospodarz ) spełnia codzienne obowiązki społeczne i czci Śiwę zgodnie z zaleceniami puran.
W naszym świecie, jeśli ktoś „jest w siódmym niebie" znaczy, że „czuje się bardzo szczęśliwy”. Siódemka w tym przypadku symbolizuje pełnię.
23
SIÓDME NIEBO
Wszystko już było, czyli Sąd Ozyrysa
Najwybitniejszy uczony żydowski drugiego stulecia naszej ery, Ben Akiba, powiedział: „Wszystko już było! Niczym nowym są nasi politycy, niczym nowym są ich działania, ich „reformy”, ich „starania”. Wszystko to było.”
„W przepaściach wieczności zapadła głęboka cisza; natomiast Egipt zgotował widocznie owację zmartwychwstałej Ekscelencji, albowiem aż do bram nieba jęły dochodzić chóralne głosy śpiewając radośnie”
Już bardzo dawno temu starożytni skrybowie twierdzili, iż wszechświat składał się tylko z dwóch ciał niebieskich, Ziemi i Nieba, usytuowanych naprzeciwko siebie na dwóch końcach dwubiegunowej osi. Później, w wyniku jakiegoś tajemniczego wydarzenia, Góra Niebios spadła na Ziemię, stając się górą tak zwanego „Świata Podziemnego”. W tym samym czasie Ziemia została zapłodniona nasieniem życia.
„Kiedy Niebo zostało oddzielone od Ziemi- swego odległego, zaufanego bliźniaka, kiedy bogowie wstąpili do Nieba”-
- „Teksty piramid”.
„Ja jestem pierwszym nasieniem Re, on spłodził mnie w łonie mojej matki Izydy [Ziemia] … Moja matka Izyda poczęła mnie i osłabła pod palcami Pana Bogów, kiedy wdarł się w nią ten Dzień Zamętu”-
- „Teksty Sarkofagów”, zaklęcie 334.
Według starożytnych „Zderzenie Nieba z Ziemią” jest cyklicznym procesem w kosmosie i podobnie jak wskrzeszanie i upadanie kultur i światów, wszystko już było lub powraca w symbolicznie bardzo podobnej formie, tak jakby do realizacji swych zamierzeń wszechświat dysponował jakimś fraktalnym, a nawet nieco ograniczonym schematem działań.
Nic nie jest idealnie białe ani całkowicie czarne, tak samo dążność do jakiejkolwiek specjalizacji , czy to w jakimś temacie, czy też w jakimkolwiek innym aspekcie życia, nie tylko zubaża i ogranicza pole postrzegania, lecz czasem wręcz uniemożliwia zobaczenie czegoś widzianego dobrze postrzeganiem „myśli renesansowej”. Podobno Albert Einstein miał kiedyś powiedzieć, że: "jeżeli wszyscy wiedzą, że czegoś nie da sie zrobić, więc tego nie robią, ale czasem przyjdzie ktoś, kto o tym nie wie i to zrobi!”
Wiele zostało już powiedziane, lecz czy na pewno wszystko?
W założeniu pisanych przeze mnie tekstów, które nazwałem kolejno „PIĄTE SŁOŃCE” SZÓSTE SŁOŃCE” i „ ŚIÓDME NIEBO”, podaję z jednej strony swą ewoluującą myśl, jak i moim zdaniem następujące po sobie kolejne etapy zarówno istnienia, jak i historii wszechrzeczy, gdzie owe „Piąte Słońce” jest egzystencją, w której obecnie istniejemy, „Szóste Słońce” to etap przejściowy w nowym świecie, uzależnionym od naszych wyborów, w którym z owych alternatywnych „Szóstych Słońc” się znajdziemy. Natomiast „Siódmym Niebem” będzie „dla nas” owa Nirwana buddystów i Niebo Chrześcijan, zgodnie z naszym „planem”, świadomością czy pragnieniem.
W tych częściach nieustannie wracam do tych samych wniosków lub pytań, starając się rozpatrzyć je przez pryzmat odmiennych dociekań wielu uczonych i myślicieli naszych czasów, nie dlatego, abym nie miał swych preferencji w tej materii poznania, lecz dlatego, że uważam iż nikt nie ma prawa nikomu narzucać jakiejś jednej, często jedynie swej prawdy, niezależnie od tego jak bardzo w nią wierzy.
Kiedyś, w już klasycznym filmie, „Wejście Smoka” Bruce Le wypowiedział moim zdaniem bardzo istotną kwestię, kiedy zapytany o sekret w jego sztuce walki odparł, iż jest to sztuka walki bez walki.
Podobnie ja uważam, że nie istnieją prawdziwsze czy lepsze religie i filozofie, gdyż wszystkie one są takimi prawdziwymi i właściwymi dla tych, którzy je wyznają. Dlatego też ja wyznając swą wiarę, że wszystko jest tak samo fałszem jak i prawdą, wierzę we wszystko, gdyż w nic z tego nie wierzę. Nie jest to jednak ateizm, lecz jak mi się wydaje, bardziej uniwersalna wiara we wszystko to, do czego jestem przyzwyczajony lub bardziej przekonany. W myśl zasady „Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu” lub Sokratesowe „Wiem, że nic nie wiem”- z dopiskiem, gdyż wiem to, co jest mi obecnie potrzebne, abym wiedział.
Kiedyś mój brat zarzucił mi, iż powołuję się na jakieś naukowe tłumaczenia jakichś starożytnych tekstów, sugerując, że jeśli naprawdę chcę coś głosić, powinienem samemu nauczyć się danego, nawet zapomnianego języka czy alfabetu. I nie powiem, abym tego nie chciał, aby wiedzieć wszystko co mnie interesuje czy intryguje, lecz wiedząc że nie jest to łatwe i niekiedy owa ścisłość i specjalizacja w jednej dziedzinie ograniczałaby siłą rzeczy me spojrzenie w innych interesujących mnie dziedzinach, tak więc w jakiś ograniczony sposób ufając specjalistom, na których czasem się powoływałem, powołuję i będę powoływał do czasu, kiedy sam nie stanę się jakimś specjalistą jakiejś nauki, sztuki czy dziedziny życia, lub jeśli z jakiegoś powodu nie stracę zaufania do któregoś z ideologicznie bliskiego mi specjalisty.
Gdyż tak jak powiedziałem, nie tylko głupiec niejednokrotnie może mieć rację, ale ją ma, jeśli on lub ktoś inny chce, aby ją miał. W myśl tych zasad powołuję się często na całkiem skrajne „autorytety”, aby wykazać, że praktycznie nikt nie ma patentu naprawdę, bo nawet jeśli ona komukolwiek wydaje się taką być, nikt nie może być pewny jej źródła, przy mimo wszystko bardzo niedoskonałych zmysłach i subiektywnych odczuciach, którymi dysponujemy, nawet jeśli ten ktoś jest personalnie jego pewny. I nie jest często wiele wart argument wypowiadany na zasadzie: „ Wiem, gdyż zbadałem”, „Wierzę, gdyś odczułem” czy „Wiem, gdyż widziałem”.
Jeśli zaś nie potrafimy dogłębnie wyrazić widzianej naszymi oczyma rzeczywistości doświadczanej przez nasze zmysły, to jak możemy wyrazić to, „Co nie śniło się filozofom” lub to „Czego oko nie widziało i ucho nie słyszało”
Gdyż jak mówi jedno z moich ulubionych, niemalże Arystotelesowskich metafizycznych powiedzonek, „Wszystko w świecie jest możliwe, jedynie może być nieskończenie mało prawdopodobne.” Tak więc w myśl tej tezy, wszystko to co widzimy lub odczuwamy może w jednakowym stopniu być zarówno wszystkim jak i niczym, najczęściej dla nas jednak jest czymś pośrednim i tylko tym do czego przywykliśmy przez lata nauki, wmawiającej nam za pośrednictwem tradycji w szkołach i wiary w kościołach.
Dlatego też podczas śmierci klinicznych ludzie widzą, zależnie od przynależności do swej religii np. Jezusa, Buddę lub Mahometa.
Pięknie to ujął cytowany przez Anthonego de Mello wielki Krishnamurti: "W dniu, w którym nauczysz dziecko słowa ptak, przestaje ono na zawsze widzieć ptaka"
Podobne zdarzenie opisuje Richard Bartlett, DC, ND w swej książce „Matrix Energetics. The Science and art of Transformation”, kiedy przy którejś z pierwszych wypraw geograficznych Krzysztofa Kolumba kilka żaglowców przybiło do wybrzeży jeszcze nieskolonizowanego lądu tubylcy zostali zaskoczeni obecnością na plaży dziwnych przybyszów i dopiero kiedy konkwistadorzy pokazali majestatycznie kołyszące się na falach olbrzymie okręty dając do zrozumienia, że właśnie z nich wysiedli, przerażeni Indianie je zauważyli.
Nawet jak się okazuje przy użyciu wyspecjalizowanych urządzeniach, jakie posiadają światowe centra badawcze, często wynik badania ściśle zależy od wiary przeprowadzającego jakieś doświadczenie uczonego.
Nie żyjemy już w czasach starożytności czy średniowiecza i mimo, że może to wydać się absurdem, moim zdaniem dawniejszy badacz, nawet będąc pozbawionym wielu dziś powszechnych instrumentów badawczych, miał często mniej ograniczone pole działania i wynalazczości niż obecnie, gdy już przed podjęciem eksperymentu zakłada się jakie powinno się osiągnąć wyniki.
I nawet nie mówię tak dlatego, że tak jak zapoczątkowałem ten temat, ktoś mógłby powiedzieć, iż wszystko już było i niczego nowego już nie można wynaleźć, lecz absurdalnie nawet przy udostępnionych młodym neofitom nauki przydatnych zabawkach pozwalającym im zmierzyć, zważyć i sfotografować wszystko dookoła, wszystko jest jeszcze możliwe. Ta teoretycznie „pomocna dłoń” wielu potencjalnych Einsteinów, Newtonów, Keplerów czy Edisonów swą olbrzymią liczbą ideologii, zdarzeń i doświadczeń bardziej może zasiać ziarno zwątpienia niż wnieść zbyt wiele światła i świeżego powietrza w zatęchłe pojęcia „nauki”.
Taki stan powodując w rezultacie efekt ogólnej dezinformacji, gdzie nikt tak naprawdę nie wie, gdzie i co jest prawdą, a co fałszem, aby w rezultacie zniechęcając się do coraz to nowych, czy to religijnych, czy też naukowych sekt, twierdzeń i wciąż zmiennych dogmatów, zająć się przyziemnościami tego świata.
Czyż bowiem jeszcze w sumie nie tak dawno temu ta sama wyniosła nauka nie głosiła, że nie mogą kamienie spadać z nieba i że nie może latać coś cięższego od powietrza? I choć obecnie jest to już uznaną oczywistą prawdą, lecz jeszcze 200 lat temu byli skłonni w to uwierzyć jedynie co niektórzy fantaści, jak i dobrze o tym wiedzieli inni, ci którym nie było w smak zbyt szybko zdradzać pospólstwu prawdziwej wiedzy o świecie. Moim zdaniem podobnie jest i obecnie, lecz teraz pozwala się wiedzieć, coś nawet samemu zmierzyć lub zbadać zagadnienie, aby móc głosić: wiem, gdyż zbadałem.
Często jednak zdarza się, że twój sąsiad również zbadał lub bazując na swym światopoglądzie, ocenił jakąś zależność lub zdarzenie, dochodząc przy tym do całkowicie odmiennych wniosków na zasadzie „Czy szklanka, w której powierzchni znajduje się 50% wody jest do połowy pusta, czy jest w połowie wypełniona ”, tracąc często na takie rozważania cenny czas, energię i zapał prowadzenia jakichkolwiek ponad egzystencjonalnych dysput.
Wielokrotnie powodem braku własnych argumentów jest chęć opierania się na głosach uznanych profesorów, autorytetów lub podpieranie się na wynikach badań wielkich instytucji badawczych. Lecz mało kto podejrzewa, iż dano nam to prawo, gdyż to właśnie my płacimy za swą pewność, że poznamy, pozwalające nam egzystować, prawdy.
Często za opłacanie absurdalnych eksperymentów, nigdy niedających dostatecznie wielu efektów badań, zbyt autokratycznych wierzeń, popartych jedynie dogmatami, pozwalamy egzystować różnego rodzaju szalbiercom i oszustom, którzy za to, że ze mogą prowadzić swe „badania”, co jakiś czas dają nam w zamian jakąś zabawkę lub atrakcję w postaci zdarzenia lub zagrożenia. Atrakcje, które nawet jeśli w jakiś sposób są prawdziwe, niejednokrotnie zbyt wiele rozbieżnych opinii potrafi bardzo szybko umniejszyć ich znaczenie do rangi plotki lub ciekawostki, manipulując faktami lub nawet fabrykując je w taki sposób, aby przekonać ogół zaganianego społeczeństwa, że np. pojazd obcych to jest balon meteorologiczny lub planeta Wenus, ciało aliena to kukła, małpa, która przy poprzednim eksperymencie utraciła ogon, chemtrails to zwykłe smugi kondensacyjne, a piktogramy w zbożu to po prostu żart.
Lecz kiedy owi decydenci, którym tak ochoczo oddajemy nad sobą kontrolę, naprawdę czegoś się obawiają, tak jak na przykład przewidzianej kolizji komety, nazwanej od imion jej odkrywców Shoemaker- Levy 9, odkrytej 24 marca 1993 roku , a która uderzyła w Jowisza 16 lipca 1994 roku, której nie ujawniono lub lepiej powiem - nie nagłośniono tego zdarzenia obawiając się powszechnej paniki.
Choć tak naprawdę w podobnych sytuacjach bardzo rzadko można dociec, kto chce co przekazać, co zataić lub w jaki sposób chce wyprodukować nową grupę sceptycznych neofitów, których nawet nie trzeba specjalnie opłacać, wszak starczy ich jedynie pochwalić lub dać im dostęp do prostych urządzeń optycznych lub mierniczych, dodać kilka stron internetowych i już oni resztę załatwią, nie potrafiąc odejść od swej wyliczalnej logiki.
Niedawno zadałem pytanie: jak będziemy się czuć, jeśli za jakiś czas okaże się, że tak my, jak i nasi przodkowie, byliśmy oszukiwani przy każdym kolejnym stopniu poznania, że to co w rezultacie pozostało, to albo zostało w jakiś sposób i w jakimś określonym celu nam dane albo wymknęło się z pod jakiejś kontroli.
Wielu ludzi we wszystkich historycznych czasach nie tylko było tego świadomych, ale wielokrotnie próbowało dać o tym świadectwo, najczęściej obojętnemu na ich rewelacje, światu.
To właśnie ci niepokorni, nieusatysfakcjonowani ogólnikami i zapewnieniami tych niby mądrzejszych, gdyż przez nas uznanych i opłacanych, tworzyli zmiany i rewolucje, reformy i tworzyli nowe ideologiczno-religijno-filozoficzne trendy.
Wierzę w to, co wielokrotnie już okazało się tą zagrzebaną w gruzach i kurzu wierzeń, mitów i legend prawdą, że właśnie na zasadzie głuchego telefonu wiemy o wszystkim tym mniej, im dawniej to się zdarzyło i nawet obładowani wszelkiego typu urządzeniami, których podobno w antyku nie było, nie jesteśmy w stanie poznać prawdy, którą mogli znać ci, którzy jej doświadczyli.
Czyż zapraszając do swego domu Papuasa, za kilka lat nie nauczy się on obsługi mikrofalówki i nawet nie znając złożonych procesów w niej występujących będzie przecież potrafił podgrzać sobie w niej pożywienie?
Podobnie ze zjawiskami, które mogli doświadczać nasi przodkowie, pozostającymi dla nich prawdą, nawet jeśli nie znali przyczyn ich zaistnienia.
„Przyjaciele, zaprawdę wiem, że prawda jest w słowach, które wypowiem: jest ona jednak trudna dla ludzi, a oni są zawistni z powodu ataku na ich wiarę” - Empedokles, V wiek p.n.e.
Przytoczyłem słowa tego filozofa, ponieważ moim zdaniem starożytni znali lepiej prawdę niż oficjalnie głoszone spostrzeżenia - nawet te z wykorzystaniem pewnych sprzętów do analiz czy porównań.
Na ścianach Świątyni Luxoru w Egipcie istnieją malowane scenki rodzajowe sprzed 3500 lat przed nasza erą, to obrazy wprowadzające koncepcję niepokalanego poczęcia, narodzin i uwielbienie Horusa.
Świątynia Luksorska (egip. .Ipet-resejet - Harem Południowy - miejsce liczby, wyliczania, poznania (wszystkiego tego co jest)) - znana także jako Świątynia Narodzin Amona(bóstwo słoneczne).
Skąd my to znamy? Wymalowana na nich historia zaczyna się od Thota zwiastującego dziewicy, że powije Horusa, następnie Duch Święty zapładnia dziewicę, która rodzi uwielbianego.
Tak w tej historii, do złudzenia przypominającej narodzin Jezusa, jak i w wielu innych mitach, znajdziemy podobieństwa pomiędzy religią egipską, Judaizmem a Chrześcijaństwem.
Powszechnie uważa się, że najpierwotniejsze kulty i religie opierały swe wierzenia na bóstwach przyrody i wegetacji, z pośród których najwidoczniejszym dla prymitywnego człowieka była nasza dzienna gwiazda czyli Słońce. Obserwując zachowanie Słońca, Księżyca i rozświetlających nocne niebo gwiazd, człowiek miał podobno przez wieki wypracować poznawcze umiejętności nie tylko rozróżniania tych ciał niebieskich, ale również poznać astronomiczną i astrologiczną mechanikę nieba. Jednym z najstarszych takich rozkładów drogi Słońca po niebie jest „Krzyż Zodiakalny” (Symbolem Odyna jest krzyż umieszczony w okręgu, znany jako krzyż celtycki.). Przedstawia on Słońce i drogę jaką przebywa ono w ciągu roku przez 12 najważniejszych konstelacji. Odzwierciedla też 12 miesięcy, 4 pory roku, przesilenia i równonoce.
Lecz czyż na pewno, tak jak chcą tego jedynie odgadujący obecnie przeszłość historycy, taka była geneza zaistnienia w umysłach prymitywnych ludów Słońca jako najwyższego z pośród ich bóstw, czyli Boga Słońce?
Chyba najstarszym poznanym do tej pory słonecznym bóstwem w starożytnym Egipcie był bóg Atum (egip.Itmw=pełny(?), zakończony(?), bóstwo nieznanego pochodzenia – jeden z głównych i najstarszych bogów starożytnego Egiptu. Razem z Ra, Horachte i Chepri był bogiem słońca i stworzenia. Imię jego można przetłumaczyć jako formę znaczenia pozytywnego „Znakomity Jeden”, lub znaczenia negatywnego „Ten jeden, który jeszcze nie istnieje”. Atum jest dobrze udokumentowany w różnych tekstach ikonograficznych i religijnych. Przedstawiany był jako człowiek, który miał na głowie Etfu, albo jako człowiek z głową barana, tak jak Chnum. Jest jednym z ośmiu lub dziewięciu bogów najczęściej wymienianych w Tekstach Piramid.
Atum był głównym bóstwem Heliopolis, jego kult zyskał duże znaczenie już w Starym Państwie. Jego najbardziej istotną naturą było samo-stworzenie i stworzenie pierwszych bogów. Imię Atuma może być przetłumaczone jako “Całość”. Był uosobieniem początku i doskonałości. W Tekstach Trumiennych i innych religijnych tekstach jest nazywany “Władcą Całości”, więc jest bogiem uniwersalnym.
W kosmogonii heliopolitańskiej Atum był bogiem stworzenia, który wyłonił świat z chaosu poprzez masturbację. Teksty Piramid mówią nam o tym bogu jako “Ten, który stworzył sam z siebie”.
Według papirusu Bremner-Rhind Atum powiedział: Wszystko pojawiło się po tym, jak powstałem ja... nie istniało żadne niebo i żadna ziemia... sam stworzyłem każdą istotę... postępowałem z moją pięścią jak mąż... kopulowałem ze swą ręką.
Miał on dwie natury, które mogły zapoczątkować wszystko lub zakończyć wszystko. W Księdze Umarłych w rozmowie Atuma z Ozyrysem ten pierwszy oświadcza, że może zniszczyć świat oraz zesłać wszystkich bogów i całą ludzkość z powrotem w prehistoryczne wody (Nun), z których świat powstał. Od najwcześniejszych dynastii w Heliopolis był reprezentowany i uwielbiany jako aspekt świętego kamienia Ben-Ben. W Heliopolis Atum jest identyfikowany z prapagórkiem, co potwierdza Księga Piramid: “O Atumie, kiedy powstałeś, wyrosłeś jako wysokie wzgórze, błyszczałeś jako kamień Benben w świątyni Feniksa w Heliopolis”.
Anton Parks w swych książkach mówi: „Przeciwnie, wszystkie mezopotamskie teksty mówią wyraźnie o miejscu pochodzenia Anunna(ki), planecie Dukù (znaczenie tego słowa to „poświęcony kopiec” lub „święty kopiec”).
„Gina’abul-Anunna i Sumerowie mieli zwyczaj używania słów „góra” lub „kopiec”, aby poetycznie nazywać boskie miejsca na niebie (gwiazdy i planety). Sumerowie wykorzystali słowo Dukù, określając nim świątynie w Eridu i Nippur na cześć pierwotnego wzgórza bogów”.
Nazwa kamień Benben znaczy „ kamień, który wypłynął”, a egipskie teksty głoszą, że wypłynął on z ciała Geba, w Praoceanie, na początku czasu.
Warto również zwrócić uwagę na związek między kamieniem Ben Ben a ptakiem Benu. Ptak ten lepiej znany jako Feniks, miał wydać przenikliwy krzyk, rozpoczynając w ten sposób czas; Egipcjanie wierzyli, że wraca on na Ziemię co ustaloną liczbę lat, powodując wielkie pożary. Mówiono też, że Feniks był alter ego Ozyrysa. („THE ATLANTIS SECRET – The Compllete Decoding of Plato’s Lost Continent” Alan F. Alford., str, 63,65-68. 111-112.)
Podobnie w Tekstach piramid mówi się o A., jako pierwszym pagórku wyłonionym z Nun (Ben Ben). Nun [egip. nwnw = prawody], gr. Noun, jest to bóstwo, jak również uosobienie pierwotnych wód praoceanu.
Również w mitologii Sumeru jest mowa istocie pół-rybie pół-człowieku, która wyłoniła się z Morza w pierwszym roku. Oannes, gdyż tak brzmiało imię tego herosa o hybrydycznej postaci, przedstawiany jako człowiek od pasa w górę i ryba od pasa w dół. Oannes przybył od strony Zatoki Perskiej i tamtejszym ludziom przyniósł wiedzę o praktycznym zastosowaniu rolnictwa, rzemiosła i wielu innych sztuk współtworzących cywilizację. Był zatem uosobieniem mądrości.
Oannes, tak jak sumeryjski Enki, którego symbolem była ryba lub również przedstawiany pod postacią ryby, też nauczał ludzi sztuki pisania, budowania miast, uprawy roli i wykorzystywania metali. Ea nie jest pochodzenia sumeryjskiego, został przez nich przemianowany na Enki. Zresztą wiele miast sumeryjskich jest pochodzenia przedsumeryjskiego, należącego do tak zwanej prehistorycznej kultury „El Obeid”. Sumerowie i Babilończycy uważali , że ich cywilizację założyła grupa istot zimnowodnych. Przewodnikiem tej grupy był Oannes, a właściwie Ea, gdyż imię Oannes zostało zhellenizowane przez historyka Berossosa. Pojawia się on pod postacią boga ryby.
Do podobnych wniosków dochodzi również francuski pisarz i mistyk Anton Parks, który w odmiennych stanach świadomości uzyskiwał informacje o prabogach. Wiele owych informacji dotyczyło między innymi Oannesa i tak zwanych płazów Nommo, czyli na przykład według członków plemienia Dogonów, zamieszkujących jaskinie na południu Mali w Afryce Zachodniej, płazów zamieszkujących wszechświat również zwanych przez nich „Nommo”, którzy według kosmologii Dogonów dawno temu przybyli na Ziemię z okolic Syriusza pochodzącymi z Syriusza.
„Owa istota była przyzwyczajona do przebywania między ludźmi, lecz nigdy nie potrzebowała żadnego jedzenia. Dała ludziom wiedzę w postaci liter, nauki, metalurgii, sztuki, sposobu budowania miast i świątyń, tworzenia praw; uczyła zasad geometrii. Pokazała im jak wydobywać ziarna z ziemi i zbierać owoce. W skrócie – nauczyła ich każdej rzeczy potrzebnej do polepszenia jakości życia i jego ucywilizowania.”
„W owym czasie nie trzeba było niczego dodawać do tej nauki. A gdy słońce wzeszło, Oannes powrócił do wody, aby przetrwać noc w głębinach, ponieważ był płazem. Potem pojawiły się inne zwierzęta przypominające Oannesa.”
Berossos, “The Ancient Fragments, Isaac Preston Coy, 1980”.
“Pośród rdzennych plemion Pomo z Kalifornii istnieje mit mówiący o przybyciu doskonałej istoty, która wyszła z oceanu i przekształciła się w człowieka”.
„W Chinach pojawiły się Lingyus, wodne istoty o ludzkich twarzach, rękach i stopach, o ciele ryby.”
„Zapisy egipskiego Helladiusa donoszą o człowieku-rybie zwanym Oe, żyjącej w Zatoce Perskiej. Wyszedł ze świecącego jaja i poświęcił się nauczaniu ludzkości.”
Anton Parks widzi również poprzez Oannesa i Enkiego związek z Ozyrysem, Setem, Izydą i Horusem, który w dalszym rozrachunku jest związany z chrześcijańskim Jezusem.
„Co dziwne, Jezus Chrystus został złożony w ofierze w piątek – dzień, w którym chrześcijanie jedzą ryby. Kościół katolicki został wybrany, aby przejąć symbolikę.” Wypadałoby tutaj dodać, iż piątek po włosku i w językach pokrewnych znaczy właśnie venerdi, Venerdì Santo- Wielki Piątek, a jako, że każdy dzień tygodnia również odpowiada jednej z sześciu planet układu Słonecznego i Słońca, gdzie typowa kolejność opracowywania planet odpowiada panowaniu planet nad kolejnymi dniami tygodnia w ich ustalonym porządku: niedziela – Słońce, poniedziałek – Księżyc, wtorek – Mars, środa – Merkury, czwartek – Jowisz, piątek – Wenus, sobota – Saturn.
1) Monday oznacza “dzień księżyca” i choć podobieństwo do słowa moon jest dziś mniej zauważalne niż w staroangielskim mona, znaczenie angielskiej nazwy poniedziałku pozostaje niezmienne, po włosku Lunedi od Luna (łac. Luna, gr. Σελήνη Selḗnē, ‘księżyc’) – mit. rzym.bogini Księżyca. – poniedziałek KSIĘŻYC.
2) Tuesday otrzymał swoją nazwę po germańskim bogu wojny Tiu, po włosku Martedi dzień Marsa – wtorek MARS
3) Wednesday to “dzień Odyna”, najwyższego boga na panteonie germańskim, i dosłownie pochodzi od Wodnesd? Śg, czyli Woden’s day, ponieważ Woden to pierwotna nazwa Odyna.
Odyn (Odin) - najwyższy z ziemskich bogów nordyckich z dynastii Azów, bóg wojny i wojowników, bóstwo mądrości, poezji i magii. Odyn odznacza się prawdziwą mądrością - by ją posiąść, poświęcił jedno oko, dając je Mimirowi w zamian za napicie się z jego studni wiedzy, przez co można w pewnym sensie utożsamiać go z egipskim Horusem.
Następnie Odyn powiesił się na drzewie Yggdrasil na dziewięć dni, przebity własną włócznią, przez co nauczył się osiemnastu magicznych pieśni i dwudziestu czterech run. Wielu doszukuje się tutaj związku z Chrystusem i jego ukrzyżowaniem.
Odyn posunął się do kradzieży. Aby uzyskać napój wiedzy - (analogia do rajskiego owocu i do lucyfera, który tak jak Jezus utożsamiany jest z planetą Wenus) - Miód Skaldów był cudownym napojem, powstałym ze zmieszania krwi mądrego Kvasera, zamordowanego przez dwóch złośliwych krasnoludów Flajara i Galara, ze zwykłym miodem. Jego wypicie dawało mądrość i dar poezji. Odyn wykradł go gigantowi Suttungowi, który wcześniej odebrał napój wspomnianym karłom. By tego dokonać, bóg przybrał postać węża i tak wśliznął się do jaskini.
Między innymi atrybutami Odyna są kruk, wilk i włócznia. Posiada dwa kruki - Hugin (Myśl) i Munin (Pamięć), które codziennie przynoszą mu informacje co się dzieje w dziewięciu światach. I tutaj pośrednio mamy analogię do rzymskiego posłańca bogów Merkurego (łac. Mercurius) – rzymski bóg handlu, zysku i kupiectwa; także złodziei i ... Za jego odpowiednika w mitologii greckiej można uznać Hermesa, ..czyli znów po włosku Mercoledi – środa MERKURY
4) w Thursday znów zagłębiamy się po uszy w mitologii germańskiej , tym razem trafiając na Thora (Thor’s day), boga burzy i syna Odyna.
Gdzie jest również nordyckim odpowiednikiem Jowisza- Zeusa z mitologii grecko-rzymskiej. Thor (ze st. skand. Þórr - grom) – jeden z głównych bogów nordyckich z dynastii Azów, odpowiednik południowogermańskiego Donara. Bóg burzy i piorunów, bóg sił witalnych, bóg rolnictwa, jako sprowadzający deszcz odpowiedzialny za urodzaje, patronował także ognisku domowemu i małżeństwu. Syn Odyna i Jörd, małżonek Sif, po włosku Giovedi – czwartek JOWISZ
5) Friday pochodzi od Frigg, bogini miłości małżeńskiej, żony Odyna i matki Thora, w pierwotnej wersji friged? Śg – obecnie nieco skrócony, Frigg –jest boginią nordycką również z rodu Azów. Wg poematu Lokasenna córka starszego bóstwa Fjørgyn, wg innych źródeł olbrzymki Jord i Odyna, siostra lub macocha Thora, Friday po włosku Venerdi – piątek VENUS
6) Saturday dosłownie znaczy “dzień Saturna” i rzeczywiście chodzi tu o planetę, po włosku Sabato- Sabat. Wikański i neopogański sabat to jedno z ośmiu corocznych świąt celebrujących cykl zmian związanych z porami roku. Cztery z nich przypadają na przesilenia (solstycja) i równonoce (ekwinokcja), zaś kolejne cztery są znane jako "dni ćwierciowe" (ang. quarter days) lub "sabaty większe" i przypadają w połowie drogi między "sabatami mniejszymi" – Sabat – w nowożytnych wierzeniach ludowych legendarny nocny zlot czarownic i demonów na narady, ucztę i zabawy (często orgiastyczne ) wywodzi się on z Saturnalia - doroczne święto ku czci Saturna obchodzone w starożytnym Rzymie.
Saturnalia obchodzono przez kilka dni od 17 grudnia. Było to święto pojednania i równości. Zawieszano wówczas prowadzenie wszelkiej działalności gospodarczej, niewolnicy świętowali na równi z wolnymi. Saturnowi składano ofiary, a orszaki weselących się ludzi zmierzały przez całe miasto na uczty i zabawy. Ojców rodzin obdarzano podarkami - głównie woskowymi świecami i glinianymi figurkami (jako symbol ofiar z ludzi składanych Saturnowi we wcześniejszych czasach). po włosku Sabato -sobota SATURN
7) Ostatni dzień, Sunday, otrzymał swoją nazwę na cześć słońca – Sun, po włosku Domenica – niedziela SŁOŃCE
„W Egipcie ludzie spożywali ryby, lecz było to zabronione na królewskim stole faraona! Bez wątpienia faraonowie byli zaznajomieni z prawdziwą symboliką ryby. Niektórzy z nich pamiętali o „płazim” pochodzeniu ich boga Ozyrysa, który został zamordowany przez swojego wroga Seta.”
„Egipskie słowo „Abdju” (Abydos) posiada homofon, którego znaczenie to „ryba”. Owa święta ryba była nawigatorem słonecznej barki Râ. Jej funkcją było ostrzeganie pasażerów barki przed wrogami wysyłanymi przez Seta. Nietrudno utożsamić rybę z Abdju z Horusem lub nawet reinkarnowanym Ozyrysem; sumeryjskim odpowiednikiem Ozyrysa jest zaś Enki, którego symbolem była ryba.”
„Wiemy także, że ryba jednocześnie symbolizuje Syriusza, świętą gwiazdę Egipcjan i miejsce pochodzenia płazich Projektantów Życia. Przywodzi to na myśl wodne istoty zwane Nommo. Dogoni twierdzą, że Nommo odbudowali świat kilka razy i darowali ludzkości mowę i ziarna.”
„Dla Sumerów Nommo to słynni Abgal, którzy słuchają Enkiego. Sumeryjskie słowo „Abgal” można przetłumaczyć na akadyjski jako „Apkallû”, oznaczające mędrca i kapłana.”
Lecz wracając do Atuma, w wierzeniach, gdzie można znaleźć nawet jego podobieństwa do Jezusa, ale nie tylko:
Zaklęcie 1130 z Tekstów Piramid opowiada o tym, że gdy nastąpi koniec świata, jedynymi którzy przetrwają, będą to bogowie Atum i Ozyrys pod postacią węży, “ludzie ich nie poznają, a bogowie nie zobaczą ”. Atum – bóg stwórca, najstarszy z heliopolitańskiej Wielkiej Dziewiątki, którego imię znaczyło „Całkowity”, „Kompletny”. Był jednością z której wywodziła się wielość. Wedle Księgi Umarłych przeżyje on także koniec świata, będąc początkiem i końcem wszechrzeczy. Od czasów zredagowania Tekstów Piramid został zidentyfikowany z RE, stał się uosobieniem słońca zachodzącego.
Grecki Dionizos, był również synem dziewicy i tak jak Mithra i Jezus urodzeni byli 25 grudnia. Dionizos był podróżującym nauczycielem, który czynił cuda między innymi zamieniał wodę w wino. Nazywano go "Królem Królów", "Synem Bożym", "Alfą i Omegą" itd. ; a po śmierci, zmartwychwstał.
Według opisu Parksa: „Postać Dionizosa jest bardzo interesująca. Grecka mitologia mówi, że był dotknięty obłędem. Wędrował po świecie; jego historia pełna jest tajemniczych podróży. W ich trakcie dał ludzkości wiedzę o rolnictwie. Różne wizerunki przedstawiają Dionizosa jako cherubina wychodzącego ze swojej matki, lub opłakującego jej śmierć, tudzież rozpościerającego swoje skrzydła, aby zostawić jej szczątki”.
Mitra (sankr. Mitráḥ, awest. Miθrō ميترا) – w mitologii indyjskiej bóg wedyjski z grupy Aditjów, najczęściej wymieniany w tekstach wraz z Waruną. W kręgu cywilizacji perskiej z czasem urósł do roli jednego z ważniejszych bóstw zaratusztrianizmu. Główne bóstwo mitraizmu, znane jako Sol Invictus (Słońce Niezwyciężone), Kosmokratos (Władca Kosmosu), utożsamiane z Heliosem. Mimo to Mitra nie jest utożsamiany z Solem (Słońcem), pierwotnie nie był też bóstwem solarnym. Mitra, był również synem dziewicy, tak samo jak Dionizos i Jezus urodzony 25 grudnia; miał 12 uczniów, czynił cuda, a po swej śmierci został pochowany na 3 dni, a potem zmartwychwstał. Był też nazywany "Prawdą", "Światłem" i wiele innych.
Interesujące, że dniem świętym dla Mithry była niedziela, czyli właśnie dzień Słońca, tak więc schemat znów się powtarza. Lecz istnieje wielu innych „zbawicieli” z różnych historycznych okresów i wielu kultur, jak i religii świata, którzy pasują do tej samej charakterystyki.
Dalsze cytaty pochodzące od Parksa „W Nowym Testamencie Jezus mówi o sobie – „Jam Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni (…) korzeń i potomek Dawida, i jasna Gwiazda Poranna” (Apokalipsa, 22.13 i 16)”. Czyli związek z Jezusem poprzez dogmat śmierci Jezusa na krzyżu w piątek (dzień planety Wenus), co jest jeszcze bardziej symboliczne jeśli do całości schematu miałby pasować kolejny dogmat o zmartwychwstaniu po trzech dniach, czy jak głoszą niektórzy, chcąc zataić nieścisłość, na trzeci dzień. Według pewnych odłamów kościoła Zielonoświątkowców, aby pasował cały rachunek np. Jezus miał być ukrzyżowany nie w piątek, ale w środę?
„W Apokalipsie 22, Jezus mówi o sobie, iż jest „tym, który przybywa”. Jako Alfa i Omega, jest pierwszym i ostatnim. Jest królem, źródłem, Wiecznie Namaszczonym. Jego rola jako Mesjasza jest jasno określona”.
Tak więc nic dziwnego, że Atum łączący i spójny z innymi bóstwami innych kultur i religii, odgrywał tak ogromną rolę zarówno w wierzeniach w życie pozagrobowe już w okresie Starego Państwa – jeden z paragrafów Tekstów Piramid stwierdza, że ATUM- -RE nie oddał zmarłego króla OZYRYSOWI.
W czasach późniejszych solarną koncepcję tego bóstwa kwestionowały konkurencyjne wierzenia, chcąc tym mianem - Boga Słońca - mianować swego kandydata.
Tak czy inaczej, jeszcze w Okresie Późnym, Atum miał własną świątynię w Heliopolis. W świątyniach z czasów Nowego Państwa w przedstawieniach Boskich Narodzin Króla wizerunek Atuma jest umieszczany w Radzie Bogów. Ukazywany jest także pod drzewem Iszad, na którym bogini SESZAT i THOT zapisywali na liściach wydarzenia historyczne. Wzmianka o zrabowaniu brody Atuma w dniu buntu, występująca w Tekstach Sarkofagów, wiąże się z mitycznym królestwem Atuma. W sztuce występuje jako mężczyzna w podwójnej koronie Egiptu na głowie, czasem jednak przedstawiano go w postaci węża, skarabeusza, małpy lub ichneumona.
Dziś już wiemy, iż religia Chrześcijańska jest w jakimś sensie kopią kultu Solarnego, gdzie niejako postawiono osobę Chrystusa w miejsce innych Bogów Słońca, jako swego rodzaju kontynuacja powtarzających się co pewne okresy historii świata schematów i religijnego symbolizmu . Jezus zaś jest jednym z kolejnych ważnych składowych tej całej niekończącej się opowieści i śmiem sądzić, że powróci również jako kolejne Bóstwo Solarne.
Użytkownik Erik edytował ten post 05.02.2011 - 16:38