28
Kosmiczny plan.
MUNDUS VULT DECIPI, ERGO DECIPIATUR.(Świat chce być oszukiwany, niechaj więc go oszukują.)
Walka skrajnościMotywem funkcjonowania i istotą istnienia znanego nam świata jest nieustanne ścieranie się opozycyjnych biegunów dualizmu, gdzie takie przeciwności jak „dobro” i „zło” naprzemiennie napędzają siebie nawzajem.
Niedawno słyszałem wypowiedź pewnego publicysty recenzującego nową książkę dyskredytującą idee teorii konspiracyjnych, tłumacząc między innymi, iż istotą powstawania tych teorii jest podświadoma wrodzona ludzka zdolność do wyszukiwania sobie kultów opartych na dualistycznych zasadach walki „dobra ze złem”. W tym przypadku przeciwnością politycznego „porządku” miałyby być wyszukiwanie przez co niektórych politycznej anarchii, a co za tym idzie również wyimaginowanej konspiracji.
Fałsz tej koncepcji polega na tym, iż choć rzeczywiście tak większość religii, jak i ludowych wierzeń oparta jest na owej walce, to jednak jak uważam światowa konspiracja wynika przede wszystkim z faktu, iż mimo istnienia dobra i zła, światła i ciemności, czy na przykład wszechobecnej fizycznej biegunowości, „konspiracja” jest ogólniejszym fizycznym planem realizowania pewnych zamierzeń przez istoty uzurpujące sobie prawo do zniewolenia przekształconego niegdyś przez nie życia na planecie Ziemia.
Natomiast postrzegane przez nas tak dobre jak i złe aspekty realizowanego tutaj planu działają jedynie na zasadzie „kija i marchewki” lub mówiąc inaczej kary i nagrody, a czasem przez to samo rozumianych „zaworów bezpieczeństwa” czy „zwrotnic” potrzebnych do ukierunkowywania zaplanowanych dążeń.
Dlatego delikatnie mówiąc złudną jest na przykład teoria co niektórych koncepcji New Age, iż zmierzamy do ogólnego „doskonalenia”, którego efektem miałoby być w przyszłości „porozumienie” między obojgiem płci, lub bardziej utopijnych teorii o powstaniu trzeciej płci, tak w ezoterycznym jak i fizycznym rozumieniu tego znaczenia, odnoszącego się do naszego fizycznego świata.
Prawda leży po środku Ludzie w swych skrajnych poglądach praktycznie zawsze popierają pewien pogląd negując, a nawet walcząc z odmiennym i na pozór zdaje się to logiczną prawidłowością, gdzie jedni czy to na polu duchowo-religijnym, inni zaś naukowo pragmatycznym, próbują dowieść swych racji.
Moim jednak zdaniem istnieje, jeśli nawet jeszcze nie gotowa ideologia, to na pewno szansa zaistnienia możliwości pogodzenia skrajności w czymś pośrednim bez konieczności tworzenia wyimaginowanej trzeciej płci.
Niemal każda wojna, kryzys, epidemia lub wydarzenie polityczne jest rozgraniczane między zwolenników tak zwanych teorii spiskowych a ich zagorzałych sceptyków, którzy czy to przez wychowanie czy na przykład wpojone w szkołach i uniwersytetach opinie swych z reguły również pragmatycznych profesorów powielają ich poglądy.
Mam pewnego znajomego, który chcąc w oczach swych rozmówców wydawać się inteligentniejszym, na przykład w kwestii UFO, często cytuje swego profesora, który jest dla niego autorytetem wiedzy (może dlatego, iż nie udało się jemu skończyć studiów) i głosi wówczas tezę, iż uwierzy w „obcych”: „Jeśli na Placu Czerwonym wyląduje pojazd kosmitów, a oni sami będą tam sprzedawać lody”
Większość zapalczywych sceptyków rodzi się właśnie w podobny sposób, bądź to z powodu gloryfikowania tak jakiś autorytetów typu ojciec, profesor, papież, wielki uczony itp. itd. bądź z przekory lub własnych kompleksów.
Choć nie wszyscy wierzący w sprawy duchowe i nadnaturalne ze zwolennikami teorii spiskowych włącznie również nie odbiegają od podobnego schematu, często mając swego guru w osobie jakiegoś przewodnika duchowego, lecz są też i tacy jak to ja ich nazywam wolnomyśliciele (nie mylić z powoli myślącymi), którzy działają inaczej.
Jest takie stare powiedzenie mogące cechować właśnie takich ludzi, a mianowicie „Dużo wie, gdyż dużo widział” i nie jest to jedynie domena ludzi wiekowych, lecz tych, którzy coś przeżyli, doświadczyli lub wypraktykowali.
Fanatyzmem na pewno jest klasyfikowanie wszystkiego jednym mianem i mierzenie wszystkiego jedną miarą, lecz również naiwnością i głupotą należy nazwać ślepotę na jawne, a nawet potencjalne oszustwa i jeśli ktoś doświadczał podobnych schematów wielokrotnie jest on po prostu ostrożny lub znając z autopsji skale prawdopodobieństwa prawdy do fałszu wybiera to co wydaje się jemu logiczniejsze.
Aby móc mieć szansę poznania jakiejś prawdy należy moim zdaniem zapoznać się z wszystkimi dostępnymi materiałami dotyczącymi danego zagadnienia, nawet jeśli z jakiegoś powodu ideologicznie nam nie odpowiadają, a i to niekoniecznie musi dawać szansę na prawidłowe określenie sytuacji.
Jajko czy kuraZ racji urodzenia i wychowania jestem katolikiem, lecz widząc pewne niekonsekwencje i chcąc poznać ideologicznie bliższą prawdę zacząłem swe poszukiwania od głębszego zapoznania się z kanonem katolicyzmu, stopniowo przechodząc od różnych odłamów chrześcijaństwa do innych filozofii i religii, zawsze poddawałem je swej na tyle krytycznej, co sprawiedliwej, jak mi się wydaje, ocenie.
Podobnie próbowałem uporządkować sobie dylemat między wiarą i nauką, gdzie okazało się, iż na przykład odkryłem wiele słusznych poglądów w ideologii kreacjonistów, choć z innej strony nie popieram poglądu jakoby świat miałby istnieć jedynie przez sześć tysięcy lat i miałby być u swego zarania stworzony przez jakąś nadistotę.
Podobnie jednak tak do teorii „Big Bangu”, ewolucji, względności, super strun i wszystkich innych, staram się podchodzić z pewną rezerwą, gdyż w gruncie rzeczy wszystkie te zacne nauki bardziej istnieją jako jakaś nowsza naukowa religia, niż do końca sprawdzony i wyliczalny pogląd.
I nie chodzi nawet o teoretyzowanie kapłanów tak zwanej „nauki”, gdzie 60% wszystkich tez należy brać na wiarę, ale o udowodnione i cały czas udowadniane oszustwa, naginania, przemilczania czy fabrykowania tak obliczeń, artefaktów, zdarzeń czy doświadczeń.
Skutkiem czego mamy nieskończenie wiele poglądów na każde z nieskończenie wielu zagadnień, sytuacji czy zdarzeń, ale nadal nie znamy prawdy.
Jeśli by w tym momencie uwierzyć biblijnemu mitowi o Wieży Babel i pomieszaniu języków, byłby to jeden z pierwszych znanych symptomów teorii światowej konspiracji, gdzie Bóg (w domyśle bogowie) nie chcą dopuścić, aby człowiek, który podobno jest podobny do swych stwórców, stał się taki jak oni.
W podobny sposób odrzuciwszy wszelkie pragmatyczno-ezoteryczne tezy, na przykład w kwestii objawień czy wróżb i przepowiadania przyszłości, zostaną nam jedynie bardziej lub mniej trafne wizje różnego typu proroków, wizjonerów i świadków, które dla kogoś wierzącego czy to w religie czy to we wszelkiego rodzaju fenomeny, staną się niepowtarzalną prawdą, dla sceptyków i ateistów zaś zawsze będą stekiem bzdur lub w najlepszym przypadku częścią rachunku prawdopodobieństwa.
Większość tych kontrowersji i rozterek jednak godzi nie co innego tylko właśnie skrajnie dalekosiężna, tak na przestrzeni czasu wydarzeń i aspektów, światowa konspiracja, która w bilansie strat i zysków właśnie jako wiara w „bogów astronautów” i ich utajone ingerencje na Ziem,i może tłumaczyć wszystko łącznie z zaistnieniem życia na Planecie Ziemia, stworzeniem człowieka, różnorodność religii i poglądów, jak i wiele zdarzeń z katastrofami, epidemiami i wojnami włącznie.
Co prawda może nie tłumaczyć na przykład co znajduje się poza granicami wszechświatów i gdzie, kiedy jak i po co powstała pierwsza żywa istota, ale mogłoby wskazać nie tylko tak zwane ogniwo w nie do końca prawdziwej teorii Darwina, ale wskazałoby cały ten rozwojowy łańcuch, bez problemu określając czy pierwszym było jajko czy kura.
Manipulacja masami Wielu ludzi w swej szczerości, łatwowierności czy naiwności wierzy na przykład w cuda, objawienia, przekazy transcedentalne i proroctwa, które siłą rzeczy są w jakiś sposób nawet fizycznym faktem zaistnienia danej wizji czy zjawiska, lecz śmiem wątpić czy za którymś z tych fenomenów stoi właśnie ten rozumiany poprzez pryzmat religijnych tradycji jeden jedyny najwyższy Bóg stwórca, czy w niektórych przypadkach jak co niektórzy uważają jego opozycjonista, czyli Szatan.
Tak na marginesie zawsze trudno było mi zrozumieć tak zwanych sceptyków, którzy z jednej strony popierają tezy tak zwanej ścisłej nauki z drugiej zaś strony wierzą w infantylny świat Boga, aniołów, nieba i piekła.
Jednak wszystkie takie objawienia, cuda, proroctwa czy chanelingi mają znamiona super rozwiniętych technologii z telepatią, hologramem i temu podobnymi włącznie, gdzie w różnorodnej palecie objawień w nowej erze dominuje Maria matka Jezusa lub postacie z nią utożsamiane.
Jeżeli więc rzeczywiście mielibyśmy do czynienia nie z „dobrym jedynym Bogiem” i jego ideologicznym „złym podstępnym Szatanem” lecz z technologią wmieszanych w naszą rzeczywistość istot, które właśnie w taki sposób realizują swoje co niektóre dalekosiężne plany, gdzie nie tylko tak jak wspominają to najróżniejsze mity, legendy i religie oni wykorzystują ludzi do swych celów, ale są oni równocześnie w nieustającym konflikcie ze swymi pobratymcami, agitując i dzieląc między siebie swych gotowych na poświęcenie wyznawców.
Jak się powszechnie uważa zasadniczo wojny i konflikty zbrojne rozgranicza się na religijne i polityczno-gospodarczo- terytorialne, jednak prawda jest taka, iż wszystkie one mają naprawdę podłoże ideologiczno-religijne i wszystkie one już począwszy od Wojny Trojańskiej służą realizacji „boskich planów” i kontroli rozwoju ludzkich populacji, tak tych przeciwnych frakcji, jak i potrzeb w określonym historycznie czasie co podobne jest do selektywnego odstrzału zwierzyny w lesie.
Jedyne co jest pocieszające w tych relacjach to jest fakt, iż jak mi się wydaje, istnieje tu pewna możliwość uniezależnienia się od naszych „boskich przyjaciół”, którzy tak naprawdę mogą jedynie nam coś zasugerować czy to przez channeling, czy poprzez zależny od nich tłum, religie, politykę, lub uwięzić czy zabić poprzez stworzone i kontrolowane systemy prawne lub wojsko, ale nie zawsze udaje im się w pełni zawładnąć świadomością co niektórych przedstawicieli ludzkiego gatunku. Z tego między innymi powodu mamy przedstawione w biblino-apokryficznej mitologii zdarzenia, kiedy to Bóg-bogowie obawiają się o to, aby człowiek nie uzyskał zbyt wiele wiedzy i nie stał się zagrożeniem dla bogów.
Kiedy był jeden naród i jedna mowa, wiedza taka mogłaby na zawsze zdyskredytować rolę i miejsce bogów w życiu ludzi, którzy staliby się samo-stanowiący i samowystarczalni, dlatego ówczesne pomieszanie języków (w domyśle dezinformacja i zróżnicowanie wiedzy, wiary itp.) tak aby w natłoku informacji tak naprawdę nikt nic nie wiedział napewno.
Jednym z klasycznych astrologów, wieszczów i wróżbitów był Michel de Nostradame, powszechnie znany jako Nostradamus, O tej kontrowersyjnej postaci, jak i jego jeszcze bardziej kontrowersyjnych zdolnościach, napisano już wiele tomów, lecz mało kto wie, że jego przepowiednie, a czasem ich nieznajomość wykorzystywano do osiągania pewnych sobie wyznaczonych celów.
Jednym z takich spektakularnych przykładów mogłoby być na przykład wykorzystanie przez RSHA (Reichssicherhitshauptamt czyli Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy) i Urząd Propagandy Rzeszy sfabrykowanych przepowiedni Nostradamusa, które w momencie inwazji wojsk hitlerowskich na Francję, radio Saarbrucken nadawało w języku francuskim. Treścią sfałszowanych proroctw były proroctwa, że środkowa i północna Francja ma zostać całkowicie zniszczona przez samoloty, czyli w tym przypadku „żelazne ptaki”. Ostrzegano, iż najbardziej mają ucierpieć miasta Brabant, Boulogne, Rouen i cała Flandria, którą zajmą Niemcy, niszcząc wszystko po drodze „ogniem i mieczem”. Jako, iż jedynie południe i południowy wschód miały być wolne od zniszczeń ludność uciekała właśnie w stronę mających ocaleć terenów, nie blokując Niemcom dróg na kierunkach wschód- zachód, pozwalając armii niemieckiej bez przeszkód przemieszczać się po opustoszałych francuskich drogach.
Oczywiście nie jest to odosobniony przypadek wykorzystywania tak proroctw do celów konspiracyjno- politycznych, gdzie również z okresu drugiej wojny światowej znany jest przykład fałszowania astrologicznych efemeryd przez wydawnictwa angielskie, aby móc w negatywnym świetle przedstawiać horoskopy Niemiec i ich przywódców z Hitlerem włącznie.
Wracając jednak do Nostradamusa i jego ewidentnym zdolnościom przepowiadania przyszłości, to znający historie jego życia wiedzą zapewne, iż Nostradamus przede wszystkim był bardzo zdolnym lekarzem, który wielokrotnie niósł pomoc i dopiero, gdy w1537 roku „Czarna Plaga” zabrała jemu całą rodzinę, opuszczony, osamotniony, osądzany, a nawet ścigany przez Inkwizycję przez sześć lat błąkał się po zachodnio-południowej Europie i to właśnie ta tułaczka była powodem ujawnienia się wizjonerskich talentów i zapoczątkowała posługiwanie się przez mistrza swą bliższą alchemii nową łacińsko brzmiącą formą jego nazwiska.
Szpieg mimo woliJedną z pierwszych oznak prekognicji była sytuacja kiedy będąc we Włoszech Nostradamus zobaczył młodego mnicha Franciszkanina z Ancony o nazwisku Felice Peretti; gdy mnich mijał go na drodze wraz z innymi mnichami Nostradamus ukląkł przed nim, a kiedy zaskoczony Felice spytał „Dlaczego to robisz?”, Nostradamus odpowiedział „Muszę przecież oddawać cześć Jego Świętobliwości!”. W 1585 roku Felice Peretti został wybrany Papieżem Sykstusem V.
To wydarzenie, jak i wiele innych trafnych proroctw doktora z Prowansji może na równi świadczyć o możliwości wniknięcia w przyszłe zdarzenia, jak i na przykład to, iż takie proroctwo mogłoby być na przykład niezrealizowanym planem kogoś możnego i wpływowego, który to na przykład na długo wcześniej zaplanował los mnicha Felice Peretti, a owo zdarzenie z Nostrodamusem, który w pewnych okolicznościach i przy zastosowaniu powiedzmy pewnych technik, mógł nawet bezwiednie otrzymać gotowy chanelingowo-telepatyczny przekaz, aby na przykład w ten sposób uświadomić młodemu franciszkanowi, iż o jego losie zdecydowały już wyższe instancje, w tym przypadku dla bogobojnego człowieka zapewne utożsamiane przez niego z samym Bogiem.
Lecz zdarzenie to mogło być również potrzebne, aby na przykład upiec przy jednej okazji dwie pieczenie i rozsławiając wieszcze zdolności Nostradamusa wprowadzić go na salony, co rzeczywiście miało niebawem się ziścić, nawet i w odmiennym tego słowa znaczeniu, gdyż Nostradamus na stałe postanowił osiedlić się właśnie w mieście Salon, które wcześniej ratował od plagi. Tutaj też ożenił się z bogatą wdową Anne Posard Gemelle.
W 1550 roku publikuje pierwszy tom swych przepowiedni odnosząc niebywały sukces, dwanaście czterowierszy, zwanych quatrians, z których każdy stanowił przepowiednię na jeden z miesięcy następnego roku kalendarzowego. Kolejnym wielkim dziełem Nostradamusa były wydane w 1555 roku „Wieki” czyli Centurie od I do IV i kolejne od IV do VII.
Popularność Nostradamusa wzrastała nieustannie doprowadzając wkrótce, iż jego proroctwa dotarły na królewski dwór w Paryżu i do Królowej Katarzyny Medycejskiej. I tutaj docieramy do najciekawszego, a mianowicie do przepowiedzianej śmierci króla Henryka II, będącego od samego początku bardzo nieprzychylnie nastawionym do osoby Nostradamusa.
C1 Q 35 (Wiek I. Quatrian 35)
“Le lion jeune le vieux surmontera.
- En champ bellique par singulier duel
- Dans cage d'or ses yeux lui crèvera
- Deux plaies une puis mourir mort cruelle.”
“Młody lew pokona starego
Na polu walki w pojedynku;
Wykłuje mu oczy w ich złotej klatce,
Dwie rany w jednej; po czym skona okrutną śmiercią."
I tak też się stało, król podczas turnieju został ranny w oko w walce z młodym rycerzem, po czym skonał w długich męczarniach. Od tego momentu sława Nostradamausa stała się ogromna. Jego proroctw bali się i słuchali możni ówczesnej Europy. Swoje czterowiersze okraszał bogatą symboliką, która po dziś dzień zachwyca czarownym pięknem i tajemniczością użytych w nich szyfrów, symboli i anagramów.
Po śmierci Henryka II Nostradamus stawia horoskopy wszystkim dzieciom Katarzyny Medycejskiej i jak po sznurku cała reszta przepowiedni zaczyna się spełniać. W efekcie fatum działa sprawniej niż skrytobójcy, unicestwiając królewską linię Walezjuszów i zapoczątkowuje nową królewską dynastię Burbonów, która miała istnieć jeszcze tylko niedługo po rewolucji francuskiej.
Lecz tragiczne losy dynastii francuskich monarchów zaczynają się w zasadzie od odsunięcia od władzy przez władców kościoła rzymsko-katolickiego Merowingów. Dwa dni przed Bożym Narodzeniem 679 roku król Merowingów polujący niedaleko Stenay w Ardenach został przybity włócznią do pnia drzewa przez sługę swojego majordoma, potężnego Pepina Grubego z Heristalu, oczywiście na zlecenie Watykanu. Tym samym po kolejnym mordzie w 751 roku papież Zachariasz działając w zmowie z Pepinem Małym (synem Karola Młota) nakazuje Pepinowi zamordowanie ostatniego z oficjalnie znanych Merowingów Childeryka III i przejęcie władzy przez usłużnych Watykanowi Karolingów.
Lecz nieopacznie linia Merowingów nie wygasa zupełnie, niejako schodząc do podziemia tworzy kolejne księstwa w Bretanii, Langwedocji, Akwitanii i Lotaryngii, a celem ich jest walka i odebranie władzy zagarniętej przez Watykan i takie kolejno następujące po sobie królewskie rody wywodzące się od zdradzieckich Karolingów jak Kapetyngowie, Walezjusze i Burbonowie.
I właśnie jedną z osób (świadomie lub nie) realizującą plan, w tym przypadku usunięcia z drogi Walezjuszów, był Nostradamus, a na pytanie czy w takim razie jego przepowiednie mogą być prawdziwe myślę, że moim zdaniem należałoby powiedzieć, iż są na tyle, na ile może na przykład zmienić się plan jakiejś budowli w trakcie jej realizacji.
Jak się nie poddać manipulacjiNajlepszym sposobem jest wiedza, lecz nie należy mylić jej z tak zwaną nauką czy teologią, szczególnie tymi akademickimi ich odpowiednikami, gdzie od razu wiesz jak masz myśleć, kiedy to na przykład tak jak w większości podchwytliwych pytań zadawanych studentom masz takie typu: „Czy proces ewolucji się już zakończył”, gdzie zarówno potwierdzenie, jak i negacja sugeruje, że ewolucja jest uznanym i potwierdzonym faktem.
Podobnie działają mądrzy rodzice nie pytając swego dziecka co by zjadło, ale dając jemu wybór „Cz zjesz kanapkę z szynką czy z ogórkiem ?”.
Jednak takiej szansy na ograniczoną dietę czy wiedzę nie daje nam na przykład Biblia, gdzie w dopiskach każdego z działów i „świętych ksiąg” mamy gotową, przetrawioną już interpretację i bez wysilania szarych komórek wiemy dokładnie co Bóg miał na myśli.
Czy więc przy takim sposobie przekazywania nam wiedzy mamy jakiekolwiek powody, aby się z kimkolwiek spierać, no chyba, że z nieukami, ateistami i innowiercami, gdyż w ich księgach ktoś wpisał odmienne od naszych interpretacje? Lecz tak na prawdę mamy szanse przejść od sporów do dialogu i od zagmatwywania jeszcze bardziej tego co w rzeczywistości może być o wiele mniej skomplikowane, aby to „coś” zrozumieć.
Niedawno nasunęła mi się konkluzja, iż większość sporów i nieporozumień wynika z przesadzonej, zbyt akcentowanej lub narzucającej innym tok rozumowania wiedzy pewnych autorytetów, pod którymi często bezkrytycznie podpisują się niektórzy z uczestników dyskusji. Często podaje się więc i broni jakiegoś poglądu czy teorii podpisując się pod tezami jakiegoś guru, księdza, polityka czy profesora, tak jakby ludzie ci byli nieomylni i stawiając ich na „świeczniku” wszechwiedzy dyskredytuje, a często obraża się tych wszystkich odwołujących się z kolei do innych autorytetów lub myślących inaczej.
Aby więc uniemożliwić tezy typu „jesteś w błędzie (w dopisku głupi), gdyż tak uważa taki to a taki profesor lub inny przewodnik duchowy czy filozof” i nieco rozładować spór nie należy na przykład używać twierdzeń określających, że coś jest prawdą lub nie bez dodania, iż jest to jedynie subiektywna opinia wyrażającego swe zdanie.
Wiem, że coś takiego bardzoby się nie spodobało co niektórym, gdyż burzy to ich szanse na manipulację, ale jednocześnie w dalszym rozrachunku dawałoby moim zdaniem możliwość ukrócenia wielu niepotrzebnych pyskówek a nawet konfliktów.
Moim zdaniem wielu wykorzystuje właśnie tę lukę czy niedomówienie, aby wpływać na opinie innych, mniej zahartowanych w potyczkach z tymi, którzy lubią przygniatać ciężarem wyznawanych przez siebie „autorytetów”, a tak jak taki „niedoświadczony” ktoś nie będzie wiedział jak ma myśleć, to może pomyśli po swojemu.
Kiedyś żałowałem, że młodzi ludzie nie biorą przykładów z żyć swych rodziców i często niepotrzebnie popełniają te same błędy, kiedy przecież mogliby zaoszczędzić tak wiele czasu, energii, cierpienia, a nawet pieniędzy. Dziś wiem jednak, że istota kosmicznego planu tak nie działa i każdy powinien odrobić swoje lekcje za siebie. Jest to brutalne, ale w większości przypadków chyba jednak konieczne.
Lecz nie myślę, aby droga na skróty jeśli ktoś jest jej świadomy była by tak do końca zła jak to głoszą co niektórzy guru, często bądź to masochistycznie próbując wynosić swój kult cierpiętnika, bądź to z egoistycznych pobudek blokując swym wyznawcom prawa do własnej drogi rozwoju i poznania.
Myślę, że jeśli ktoś „dojrzeje” (nie koniecznie chodzi tutaj oczywiście o wiek), może a nawet powinien iść przez życie pełne nie tylko duchowego szczęścia i bogactwa, ale i w miarę rozsądku i umiaru korzystać z doczesnych uciech tego świata wolny od narzucanych jemu z zewnątrz prawd i nakazów, gdyż właśnie kreatywność nie jest niczym innym jak „pomaganiem” swemu szczęściu, dając szansę wznieść się nie tylko ponad nasz codzienny los, ale nawet zmienić lub przezwyciężyć przeznaczenie razem z zawiadującymi nim siłami.
W pewnych ezoterycznych kręgach utarło się przekonanie, iż jesteśmy tutaj po to, aby doświadczać, uczyć się i „odpracowywać” swoją karmę, ja jednak tak nie myślę i przynajmniej w kontekście karmy uważam, iż podobnie jak to się ma do grzechu nie istnieje ona kiedy nie poddajemy się jej wpływowi.
"Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić, i przychodzi taki jeden, który nie wie, że się nie da, i on właśnie to robi."
A. Einstein ..
Użytkownik Erik edytował ten post 07.05.2011 - 19:32