Skocz do zawartości


Zdjęcie

Starożytne statki transantlantyckie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
81 odpowiedzi w tym temacie

#61

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Tak czy inaczej, nawet jeśli z jednej wyspy nie widziano kolejnej, może domyślono się istnienia lądu na zachodzie po kierunku skąd np. przylatywały ptaki, gdyż odkrycie Ameryki popularnie przypisuje się faktowi dotarcia do tego kontynentu Krzysztofa Kolumba.
W rzeczywistości ludzie dotarli tam wcześniej, ze wschodu Kartagińczycy lub Fenicjanie, z przeciwnej strony do kontynentu amerykańskiego mogli dotrzeć np. Mongoloidzi (tj. ludność rasy żółtej) przybyli z Azji. W czasach prekolumbijskich pojawiała się tam też czasem rasa europoidalna (tj. biała). Do Europoida mógł należeć znaleziony w 1996 w stanie Waszyngton szkielet sprzed 9000 lat, znany jako Człowiek z Kennewick (jest to obecnie kwestia sporna). Jako pierwszego przedstawiciela cywilizacji europejskiej, który dotarł do Ameryki, uznaje się Leifa Erikssona (na początku XI w.).
Udoskonalenia dokonane w pierwszej połowie XV w. w budowie statków i nawigacji morskiej, np. wynalezienie busoli magnetycznej, usprawnienie astrolabium do ustalania szerokości geograficznej, zwiększyły znacznie zasięg i możliwości transportowe żeglugi morskiej. Rozpoczęła się era podróży oceanicznych do coraz dalszych krajów i lądów, dotąd Europejczykom nieznanych. Pionierską rolę w tej dziedzinie w XV w. odegrały zwłaszcza Portugalia i Hiszpania. Władcy obu iberyjskich krajów organizowali i współfinansowali dalekomorskie ekspedycje w nadziei i z zamiarem opanowania nowych terytoriów dla gospodarczego ich wykorzystania.
Jednym z wielkich celów, rozpalających wyobraźnię ówczesnych ludzi, było dotarcie do Indii, by uzyskać tam cenne przyprawy korzenne, głównie pieprz, goździki i wanilię oraz szlachetne metale. Takim celem kierował się podróżnik portugalski Bartolomeu Dias, który w 1488 r., jako pierwszy Europejczyk, dotarł na swej karaweli na Ocean Indyjski, opływając Przylądek Dobrej Nadziei na południowym skraju kontynentu afrykańskiego. Dziesięć lat później, w 1498 r., kolejna wyprawa czterech statków portugalskich, kierowana przez Vasco da Gamę, opłynąwszy Afrykę, jako pierwsza wyprawa europejska dotarła do południowych wybrzeży Półwyspu Indyjskiego.
Zadanie dotarcia do Indii postawił przed sobą żeglarz genueński Krzysztof Kolumb, lecz zamierzał płynąć przez Ocean Atlantycki w kierunku zachodnim. Przyjął bowiem w oparciu o dzieło greckiego geografa Ptolemeusza, udostępnione mu m.in. przez brata Bartolomeo, posiadającego w Lizbonie drukarnię map, że Ziemia jest kulista, (podobnie o kulistości ziemi mówił jeszcze Arystoteles). Po wielu zabiegach i latach udało mu się przekonać hiszpańską królową Izabelę Kastylijską do sfinansowania jego idei i 3 sierpnia 1492 r. poprowadził ekspedycję trzech, starannie przygotowanych i zaopatrzonych, karawel w dziewiczy rejs przez Atlantyk.
12 października trzy statki, z flagową „Santa Marią” na czele, dotarły do brzegów wyspy San Salvador w archipelagu Bahama, którą uznano za jedną z wysp japońskich. Po opłynięciu kilku innych wysp, w tym Kuby i Haiti w archipelagu Wielkich Antyli, Kolumb powrócił do Hiszpanii, gdzie w Barcelonie przyjęty został z wielką fetą. Zorganizował potem jeszcze 3 dalsze oficjalnie znane podróże ekspedycyjne i jedną utajnioną . Dwie ostatnie dotarły do wybrzeży Wenezueli oraz Hondurasu i Panamy, które według odkrywców miały być kontynentem azjatyckim. Ostatnią opisuje manuskrypt z Puri. Dopiero podróżujący do Ameryki Południowej 20 lat później żeglarz florencki Amerigo Vespucci stwierdził jako pierwszy, że odkryte przez Kolumba lądy to nie Japonia i inne części Azji, lecz nowy, nieznany dotąd kontynent. Nazwano go od jego imienia Ameryką.

bazowano na http://pl.wikipedia....OdkrycieAmeryki

Użytkownik Erik edytował ten post 03.03.2011 - 01:36

  • 2



#62

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Najwyższy szczyt Madery to Pico Ruivo 1862 m.n.p.m

Fakt mój błąd 100metrów mniejsza góra.
Jak mozesz porównywać obserwacje góry ladowej (gdzie góra zlewa się z otoczeniem ) z obserwacją wyspy na oceanie gdzie obiekt poprostu rzuca się w oczy ??. Poza tym zapominasz że nad wyspę duzo cześciej niz nad woda utrzymujasię stałe nieruchome chmury(zwiazane jest to z istnieniem "komina "ciepłego powietrza nad wyspą.
Poza tym istnieje zjawisko inwersji pokazujace obiekty nawet ponizej horyzontu.

A tu już Cię zupełnie fantazja poniosła. Z Madery do najbliższej wyspy Azorów Santa Maria z najwyższym punktem wznoszącym się na wysokość trochę ponad 500 m n.p.m. jest ponad 900 km, mnie więcej tyle co do Lizbony. Natomiast najwyższy szczyt tych wysp Pico (2351 m n.p.m.) jest położony jeszcze 300 km dalej. To jeszcze bardziej nieprawdopodobne niż zobaczenie z Rysów ponad dwukrotnie wyższego od Pico Mount Blanca.


Zapomniałeś że powietrze dawniej było zdecydowanie bardziej mniej zapylone niż dziś. Nad aktywnym wulkanem potrafi wznosić się w stratosferę słup dymu widoczny nawet nocą (jest podświetlony od spodu) .Pyły z wulaknu nie ograniczają widoczności bo pasat zdmuchuje je w strone Ameryki.Ostatnia erupcja wulkanicznana Azorach miała miejsce w 1957 roku, kiedy wybuch Vulcão dos Capelinhos powiększył powierzchnię wyspy Faial o ok. 1,5 km².
Ponta do Pico – stratowulkan w zachodniej części wyspy Pico na Azorach. Osiąga wysokość 2351 m n.p.m. Był aktywny jeszce w latach historycznych w latach 1562–1564, erupcja na południowo-wschodniej ścianie wytworzyła potok lawowy który dosięgnął brzegu wyspy. Następna boczna erupcja w 1718 również wytworzyła potok sięgający wybrzeża. Ostatnia erupcja miała miejsce w grudniu 1720 roku.

Tak czy inaczej mówimy o widowiskowych zjawiskach na dobą sprawę wyższych niz Mont Everest. :mrgreen: Porównywanie takich obserwacji z obserwacją jakiejś góry otoczonej innymi wysokimi górami, gdy w powietrzu lataja samoloty, pomiedzy górą, a obserwatorem znajduje się tysiace domów,dróg i zakładów produkcyjnych generujący kurz, spaliny i dym jest troche niepoważne.

Poza tym nawet jezeli nie było by mozliwości zobaczenia wysp- to do tych wysp tak czy inaczej dopłyneli starozytni-przynajmniej Fenicjanie .Co dowodziłoby ze ci "pływajacy tylko wzdłóż brzegu starozytni " zapędzli sie "na ślepo" w ocean .

Użytkownik noxili edytował ten post 03.03.2011 - 09:45

  • 2



#63

balas.
  • Postów: 363
  • Tematów: 15
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Jak mozesz porównywać obserwacje góry ladowej (gdzie góra zlewa się z otoczeniem ) z obserwacją wyspy na oceanie gdzie obiekt poprostu rzuca się w oczy ??. Poza tym zapominasz że nad wyspę duzo cześciej niz nad woda utrzymujasię stałe nieruchome chmury(zwiazane jest to z istnieniem "komina "ciepłego powietrza nad wyspą.
Poza tym istnieje zjawisko inwersji pokazujace obiekty nawet ponizej horyzontu.

Zasada jest ta sama. Wysokie, samotne, wznoszące się wysoko ponad innymi szczyty jak np. ten Mount Rainer w USA czy Kilimandżaro również będą się rzucać w oczy. Również będą ściągać chmury, itp. Podobnie jakby były wyspą na oceanie. Tak więc to porównanie jest jak najbardziej słuszne. A zjawisko inwersji jest bardzo rzadkie.



Zapomniałeś że powietrze dawniej było zdecydowanie bardziej mniej zapylone niż dziś. Nad aktywnym wulkanem potrafi wznosić się w stratosferę słup dymu widoczny nawet nocą (jest podświetlony od spodu) .Pyły z wulaknu nie ograniczają widoczności bo pasat zdmuchuje je w strone Ameryki.Ostatnia erupcja wulkanicznana Azorach miała miejsce w 1957 roku, kiedy wybuch Vulcão dos Capelinhos powiększył powierzchnię wyspy Faial o ok. 1,5 km².
Ponta do Pico – stratowulkan w zachodniej części wyspy Pico na Azorach. Osiąga wysokość 2351 m n.p.m. Był aktywny jeszce w latach historycznych w latach 1562–1564, erupcja na południowo-wschodniej ścianie wytworzyła potok lawowy który dosięgnął brzegu wyspy. Następna boczna erupcja w 1718 również wytworzyła potok sięgający wybrzeża. Ostatnia erupcja miała miejsce w grudniu 1720 roku.


No i dobrze z jakiej odległości można wg. Ciebie zobaczyć wybuch wulkanu. Z 1000-1300 km. ? Szczerze wątpię. Krzywizna ziemi na to nie pozwala. Co do mniejszych odległości rzędu powiedzmy tych 400 km. to pewnie coś tam widać przy szczególnie sprzyjających warunkach atmosferycznych. Tylko co z tego wynika ? Obserwator po prostu zobaczy chmurę na horyzoncie i nie skojarzy jej z lądem. Tak w każdym razie mi się wydaję. Jeśli masz jakieś relację, że widziano wybuchy wulkanów z setek kilometrów to z chęcią poczytam i pooglądam zdjęcia. A dodam, że jest jeszcze jedna ważna dziura nawet w tej teorii, a jest nią Madera. Pamiętam z mojej wizyty w ciekawym centrum wulkanicznym w Sao Vicente, że ostatni wybuch wulkanu na tej wyspie miał miejsce ok. 7000 lat temu i był raczej dość mały. Potężne erupcje, które ukształtowały te niesamowite krajobrazy miały miejsce w czasach, w których nie było jeszcze Homo Sapiens.


Porównywanie takich obserwacji z obserwacją jakiejś góry otoczonej innymi wysokimi górami, gdy w powietrzu lataja samoloty, pomiedzy górą, a obserwatorem znajduje się tysiace domów,dróg i zakładów produkcyjnych generujący kurz, spaliny i dym jest troche niepoważne.

Tutaj przeszkodą nie jest przejrzystość powietrza tylko krzywizna ziemi. W jakimś piśmie górskim, chyba n.p.m. trafiłem parę lat temu na artykuł, który wyjaśniał wraz z podaniem konkretnych obliczeń, czemu nie widać z Łomnicy Alp Austriackich. Chodziło wyłącznie o krzywiznę ziemie. Najdalej z Łomnicy notowano, że widziano Śnieżkę (320 km) i Howerlę (300 km). Tu też należy się uwaga, że takie dalekie obserwacje są zwykle możliwe bardzo krótko najczęściej o wschodzie i zachodzie słońca. Tak więc musiało by to oznaczać, że starożytni dajmy na to wychodzili na jakąś wysoką górę np. Pico de Teide i byli tam akurat o wschodzie/zachodzie słońca w te kilka dni w roku, kiedy akurat widać Maderę. Choć od razu zaznaczam, że bardzo możliwe, iż zobaczenie tej wyspy z Teide jest niemożliwe.

Poza tym nawet jezeli nie było by mozliwości zobaczenia wysp- to do tych wysp tak czy inaczej dopłyneli starozytni-przynajmniej Fenicjanie .Co dowodziłoby ze ci "pływajacy tylko wzdłóż brzegu starozytni " zapędzli sie "na ślepo" w ocean .


Tego w żadnym wypadku nie neguję. W moim poście chciałem się odnieść wyłącznie do przedstawionej przez Ciebie teorii tego, że z Kanarów widać Maderę, a z Madery Azory i dzięki temu starożytni dotarli do kolejnych wysp. Ta teoria jest po prostu błędna, co starałem się udowodnić w moich ostatnich postach. Musiał więc istnieć jakiś inny sposób dzięki, któremu Fenicjanie odkryli atlantyckie wyspy. Jaki ? Tego nie wiem, nie mam dużej wiedzy w tym temacie. Z chęcią poczytam wasze dalsze argumenty bo do tej pory dyskusja w tym wątku była bardzo ciekawa.

Użytkownik balas edytował ten post 03.03.2011 - 18:02

  • 3

#64

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Tak gwoli sprawiedliwości : duzo szukałem i jedyna informacje jaka znalazłem w necie to tylko ta że w czasie najwiekszego wybuchu wulkanu w nowozytności czyli Karakatau, wybuch wywalił dym na wysokość kilkudziesieciu km wysokości . I wtedy widoczność była nieprawdopodobna: Na wyspie Rodrigues na Oceanie Indyjskim, oddalonej o 4800(!) km, mieszkańcy widzieli na horyzoncie popioły i błyski. Niemam doświdczenia w obserwacjach nad morzem ,bo mieszkam na pogórzu i moje doswiadczenia z obserwacją odległych obiektów to obserwacje ze Śnieznika ,wiez widokowych z okolic Ladka Zdroju,Ślezy czy wież we Wrocławiu .Mam jednak spore doswiadczenie z obserwacji astronomicznych w warunkach lokacji bardzo ciemnych .Przy okazji obserwacji astro obserwuje sie trochę inaczej świat.Np kolej słychac z nawet z 5km , błysk podświetlenia komórki z 2-3 km, zmysły niezwykle się wyostrzaja. W warunkach adaptacji wzroku do ciemności (a ówczesna ciemność to coś zupełnie innego niż dzisiaj gdzie wszędzie są urzadzenia elektryczne zaswietlajace niebo) z doświadczenia powiem że z Pogórza zasieg zobaczenia burzy to mniej wiecej 100km moze wiecej .Intensywnośc erupcji umozliwia obserwacje takiego wulkanu z wielkich dystansów bo w czasie wybuchu są podswietlane okolicze chmury wiec widowisko jest niezwykłe i łatwe do zaobserwowania z wielkich odległości.
Prosze popatrzyć na fotki:
Dołączona grafika

Dołączona grafika

Dołączona grafika


.

A zjawisko inwersji jest bardzo rzadkie.

Zgadza sie jest rzadkie sam widziałem praktycznie 3 razy ale 2 z tego było bardzo efektowne.

Co do obserwacji zdalnych na morzu oprę sie na opini wykładowcy nawigacji w szkole Marynarki Wojennej (w stopniu bodajże kontradmirała) który pisuje na forum astro4U pod nikiem El Capitano.
Na ww forum jest świetny wewątek:
superrefrakcja terrestryczna

Zacytuje co ciekawsze fragmenty obserwacji w czasie zjawiska superrefrakcji :

Z Gdańska pięknie muszą być widoczne Mierzeja Wiślana i Mierzeja Helska. Z Mierzei Helskiej - Wiślana i okolice Gdańska. A z okolic Łeby i Ustki może być widoczne... wybrzeże południowej Szwecji (!). Obserwacje brzegu szwedzkiego podczas superrefrakcji terestrycznej są szeroko potwierdzane przez świadków. Nie wiem, czy są udokumentowane. Podobnie rzecz ma się w przypadku obserwacji wyspy Bornholm z okolic Kołobrzegu, z góry Krzyżanka pod Koszalinem, itp.

W takich to warunkach marynarze widzą góry lodowe ze 100-200 mil morskich, podczas gdy normalna odległość widnokręgu wynosi ok. 5-10 mil morskich i powinny one na odległościach przekraczających 30 mil morskich być schowane za krzywizną Ziemi (1 Mm = 1852 m).


user sp3uca(zapalony krótkofalarz)

Czy nie to zjawisko, w niespotykanej skali, widział Kolumb z wybrzeża portugalii - wyspy kanaryjskie
Gdzieś czytałem, niepamiętam, że są wzmianki, jakoby widać było wyspy z palmami z zachodniego wybrzeża Afryki na Atlantyku...
Sam korzystałem wiele razy z inwersji itp aby robic łaczności na setki km poza zasieg horyzontu na UKF ale pasmo widzialne jest sporo wyżej chmm..


Użytkownik noxili edytował ten post 03.03.2011 - 22:52

  • 4



#65

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Krzysztof Kolumb i Templariusze

Kiedy w piątek o świcie, 13 października 1307 roku żołnierze francuskiego króla Filipa wdarli się do paryskiej siedziby Templariuszy, spodziewali się nie tylko kompletnie zaskoczyć najwyższą hierarchię zakonu ale także znaleźć tam nieprzeliczone skarby, o których legendy krążyły po calej Europie. Atak powiódł się tylko częściowo, bo żołnierzom udało się schwytać Wielkiego Mistrza Zakonu – Jakuba de Molay – ale paryska Temple ogólnie świeciła pustkami, nie tylko dlatego, że było tam niewielu zakonników ale także, że z calą pewnością nie było tam żadnych skarbów.

Mimo sukcesu jakim było uwięzienie Wielkiego Mistrza Zakonu i późniejsza jego kasacja – potęga Templariuszy tylko pozornie zniknęła z powierzchni ziemi. Osiemnaście okrętów pod wojenną banderą Templariuszy (czaszka ze skrzyżowanymi piszczelami na czarnym tle), nie niepokojone przez nikogo wypłynęło z La Rochelle, wymykając się pułapce jaką zastawił na nich król Francji wraz z uległym mu papieżem Klemensem.

Templariusze popłynęli do Szkocji, gdzie książę Robert Bruce pokonał był właśnie Anglików i koronował się na króla mimo klątwy rzuconej na niego i jego kraj przez papieża. Osamotniona Szkocja z otwartymi rękami przyjęła więc uciekinierów z Francji, którzy w zamian wsparli Szkotów militarnie w ich niepodległościowych ambicjach.

Szczególną opieką otoczył Templariuszy klan Sinclaire’ów, który ostatecznie pomógł wyklętym zakonnikom rozpłynąć się – doslownie – w mrokach historii. Henry Sinclaire wraz z Templariuszami zorganizował szereg wypraw morskich do lądu uprzednio już odwiedzanego przez Wikingów. Do końca XIV w. Templariusze wspierani przez Szkotów dokładnie spenetrowali wschodnie wybrzeże kontynentu, który oficjalnie nie istniał na mapach i jak głosi legenda założyli tam swoją kolonię. Nieznany ląd był perfekcyjnym miejscem, gdzie można było się ukryć przed długimi mackami rzymskiego papieża i jego inkwizycji.

W słynnej kaplicy Rosslyn, która należała do dóbr Sinclaire’ów wśród kamiennych ozdób można znaleźć i takie, ktore przedstawiają kukurydzę i aloes, przywiezione do Europy dopiero przez Kolumba pół wieku później.

Jedynym krajem w Euriopie, który nie represjonował Templariuszy była Portugalia. Tamtejszy oddzial zakonu szybko zmienil nazwę na Zakon Rycerzy Chrystusa i dzięki temu uniknął losu swych współbraci w innych krajach. Wielkim Mistrzem Zakonu był wówczas późniejszy władca Portugalii – Henryk Żeglarz. Henryk nie był pewien jak długo portugalscy zakonnicy zostaną pozostawieni w spokoju i przgotował wyjście zapasowe, jakim była wyspa Madera, którą obsadził swoimi ludźmi.

Tymczasem w Szkocji po śmierci Henry Sinclaire’a jego córka poślubiła Johna Drummonda – przedstawiciele jednej z najlepszych szkockich rodzin. Nie mogąc sobie znaleźć miejsca w Szkocji poszukujący przygód małżonkowie wyjechali na Maderę, gdzie zostali przyjęcie z otwartymi rękami i w końcu osiedli na stałe. Maderą w imieniu Zakonu Rycerzy Chrystusa rządziła wówczas genueńska rodzina Perestrellos, która nie tylko dobrze przyjęła przybyszów ze Szkocji, ale także połączyła sie z nimi więzami rodzinnymi poprzez małżeństwa ich dzieci.
Z tych związków przyszła na swiat Felipa Perestrello i można tylko spekulować nad niezwykłym zbiegiem okoliczności, dzięki któremu na jednej z niedzielnych mszy w Lizbonie poznała ona niejakiego … Krzysztofa Kolumba, który przypadkiem tak jak jej rodzina, rownież pochodził z Genui i w jednej chwili zapałał do niej wielką miłością.

Wkrótce parę związano węzłem małżeńskim i panna młoda wniosła w posagu dobrze zapowiadającemu się nawigatorowi kufer pełen map, z których korzystali jej dziadowie w wyprawach na drugą stronę Atlantyku, na kontynent, który wciąż nie był oficjalnie odkryty! I nie były to tylko mapy Henry Sinclaire’a, ale także mapy morskie portugalskich Rycerzy Chrystusa.

Kolumb niezwłocznie zorganizował wyprawę ogłaszając, że wybiera się na poszukiwanie nowej drogi do Indii. Uważny obserwator dostrzegłby jednak bez problemu, że prawdziwe intencje żeglarza były jednak inne. Jako towar, którym miano handlować w Indiach i Chinach załadowano paciorki i lusterka, które z całą pewnością nie były atrakcyjnym towarem w dalekiej Azji.

Trzy okręty Kolumba popłynęly wprost na zachód w stronę nieznanego dotąd kontynentu. Na żaglach wymalowane miały wielkie czerwone krzyże Templariuszy, wskazujące, że ich kapitan zna tajemnicę zakonników.
Odkrywając oficjalnie Amerykę, Kolumb odkrył przed swiatem tą tajemnicę, jednak rycerzy nigdy nie spotkał, mimo, że próbował przez ponad 30 lat…

http://nowaatlantyda...i-templariusze/

Pozdrawiam, Erik.
  • 2



#66

Kozakiewicz.
  • Postów: 257
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Na Wyspach Kanaryjskich byłem dwukrotnie i przy dobrej widoczności widać okoliczne wyspy. Zależy jeszcze z którego miejsca, ale tam również są tereny wyższe. To nie są płaskie wyspy.
  • 0

#67

kpiarz.
  • Postów: 2233
  • Tematów: 388
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Aquila w jednym ze swych postów wspomniał o "wymianie chorób" miedzy Starym a Nowym Światem. To prawda,
mieszkańcy obu Ameryk marli jak muchy od ospy i odry. Śmiertelność z powodu tych chorób niejednokrotnie przewyż-
szała liczbę ofiar rzezi dokonywanych na ludności tubylczej przez konkwistadorów i osadników ze Starego Świata.
Natomiast według ostatnich badań, nie jest pewne, czy kiła nie istniała jeszcze przed wyprawami Kolumba.
Wkleję ciekawy artykuł na ten temat :

W 1492 r. Krzysztof Kolumb dotarł do Ameryki. Dwa lata później podczas wojny o Neapol doszło do licznych zachorowań na syfilis zwany też kiłą, francuską chorobą, hiszpańską chorobą, itp. Wniosek wydawał się oczywisty – przenoszoną drogą płciową bakterię Treponema pallidum (krętek blady) zawlekli do Europy marynarze Kolumba, którzy ulegli wdziękom mieszkanek odkrytego kontynentu.

Kiła stała się na kilka stuleci prawdziwym przekleństwem. Dopiero pojawienie się antybiotyków w pierwszej połowie XX wieku pozwoliło wielu krajom znacząco ograniczyć zasięg straszliwej choroby.

Wina Kolumba wydawała się oczywista, bo badacze ustalili, że krętek blady występował w Ameryce przed jego przybyciem. Od lat pojawiały się jednak głosy, że choroba mogła być w Europie już wcześniej. Dowody nie były jednak jednoznaczne. Możliwe więc, że odkrycie w Londynie ostatecznie zdejmie winę z barków słynnego żeglarza.

Na cmentarzu szpitala Świętej Marii w East London archeolodzy odkryli wśród wielu szczątków dwanaście szkieletów, które mają zwyrodnienia charakterystyczne dla kiły. Siedem pochodzi z lat 1200-1250, a pozostałe pięć z lat 1250-1400. Jak zapewniają odkrywcy, wiek szczątków ustalili na podstawie znalezionych obok nich przedmiotów i datowań radiowęglowych.

Szkielety z Londynu wzmacniają hipotezę, że syfilis nękał mieszkańców Brytanii na długo przed wyprawą Kolumba. Już 10 lat temu tamtejsi badacze twierdzili, że około 1340 r. choroba była obecna m.in. w Hull i kilku innych miastach. Wysunęli wówczas tezę, że paskudna bakteria mogła trafić na Wyspy za pośrednictwem pływających do Ameryki Skandynawów.

Jednak dzieje syfilisu mogą być jeszcze bardziej złożone. Śladów działalności krętka bladego dopatrzono się również w jednej z 68 średniowiecznych czaszek odkrytych w jaskini Safed w Izraelu. To jednak nic. Polak Maciej Henneberg już kilkanaście lat temu rozpoznał ślady choroby na szczątkach mieszkańców greckiej kolonii Metapont z lat 580-250 p.n.e. We Francji odkryto zaś szkielet niemowlęcia z epoki rzymskiej z charakterystycznymi zwyrodnieniami (dziecko zaraziło się od matki).

Wiele wskazuje więc na to, że syfilis towarzyszy mieszkańcom Starego Świata od bardzo dawna, a może nawet od zawsze. Śladów wywołanych przez bakterię zwyrodnień naukowcy dopatrzyli się już nawet na szczątkach Homo erectus, który zmarł 1,6 mln lat temu. Dlaczego więc przez tak długi czas obwiniano Kolumba? Bardzo możliwe, że ślady syfilisu w Starym Świecie mylono ze zwyrodnieniami pozostawianymi przez trąd, no bo przecież syfilis pojawił się w Europie dopiero w 1494 r.

Link :

http://archeowiesci....lisu-do-europy/
  • 2



#68

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Żeglarze Królowej Hatszepsut

Luksor, świątynia Deir el-Bahari. To w tym miejscu egiptolodzy odkryli intrygującą płaskorzeźbę. Wykuty w piaskowcu relief przedstawia pięć łodzi, które na rozkaz królowej Hatszepsut wypływają do odległej krainy Punt, skąd do krainy faraonów sprowadzano wiele drogocennych towarów. Do czasów odkrycia sądzono, że flota egipska pływała wyłącznie w dół i w górę Nilu, jednak rzeźby sugerują, że pokonywała również Morze Czerwone. Chcąc potwierdzić swoje teorie dotyczące umiejętności i możliwości żeglarskich Egipcjan, naukowcy postanowili skonstruować replikę łodzi z XV w. p.n.e.

Pomyślny eksperyment dowodzi o morskich wyprawach Egipcjan, a nawet zdaniem kapitana testującego żaglowiec : Odważyłby się nim wypłynąć na ocean.

Niestety, według regulaminu nie mogę wkleić tutaj tego filmu, którego tytuł w polskiej wersji brzmi „Żeglarze Królowej Hatszepsut”

"Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić, i przychodzi taki jeden, który nie wie, że się nie da, i on właśnie to robi."

A. Einstein ..
  • 1



#69

ArieS.
  • Postów: 56
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Aquila burzył argument dotyczący zawartości nikotyny i kokainy we włosach Egipcjan. Tylko, że... W zasadzie jest tylko jedna roślina, która zawiera tyle nikotyny by została ona wykryta w organizmie. Jest to tytoń. Oczywiście są też rośliny, które też ją zawierają jak np pomidory, ziemniaki czy papryka tylko, że są to ilości w zasadzie pomijalne, nawet nieco poniżej marginesu błędu. Zatem nie wiem ile tego trzeba by było zjeść na raz by w testach to wyszło. Sprawa kokainy. Podałeś Aquilo nazwę jakiejś rośliny i zawartość kokainy w liściach czy innych korzeniach. Z tego co pamiętam (co prawda temat przeczytałem ciurkiem, ale że czytam wolno to już jakiś czas od tego minął (; ) podałeś wartość 0,4mg/g. Krótkie obliczenia na oko i wychodzi, że Egipcjanie musieli by zeżreć na raz (bo zwykłe 'jedzenie' trwałoby za wolno) jakieś pół kilograma liści czy korzeni by wywołać efekty pobudzająco/narkotyczne. Robienie wywarów raczej odpada, gdyż kokaina jest słabo rozpuszczalna w wodzie. Co prawda w Ameryce Południowej są robione herbatki na liściach koki ale efekty jej wypicia są co najwyżej orzeźwiające, a jeśli pobudzające to tylko podobnie jak kawa. Zatem wyobraź sobie, że najwięksi ówczesnego świata płyną szmat drogi do Egiptu na 'kawkę' u Kleopatry. Ma to sens? Chyba tylko dla Ciebie (;
  • 2

#70

Paleoantropolog.
  • Postów: 108
  • Tematów: 6
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Gdy zapytacie się, kiedy po raz pierwszy noga Europejczyka dotknęła kontynentu amerykańskiego, większość osób bez wahania odpowie, że miało to miejsce w roku pańskim 1492, a właścicielem owej nogi i jednocześnie człowiekiem, który dzięki wyprawie przez Atlantyk znalazł na stałe miejsce w historii był Krzysztof Kolumb.
W tekście tym przedstawię wam wiedzę, z którą nie wszyscy historycy się zgodzą, a co niektórzy wyśmialiby mnie jako ignoranta. A jednak śmiało twierdzę, że to nie Kolumb, ani Wikingowie, jako pierwsi przedstawiciele "Starego Świata" dobili do brzegu Ameryki pozostawiając po sobie dowody, jakimi są pozostałości osad charakterystycznych dla tego ludu wojowników i żeglarzy odnalezione na Nowej Funlandii.Twierdzę, że na długo przed wikingami istniało połączenie handlowe obu Ameryk z resztą globu. A co wywożono z "Nowego Świata"?
Kilka lat temu Muzeum Monachijskie zleciło uznanemu w Niemczech toksykologowi dr Balabanowej prace, których celem było przebadanie posiadanych przez tę instytucję siedmiu mumii, pod względem zawartości w ich organizmach narkotyków. Nie jest tajemnicą, że w starożytnym Egipcie doceniano niektóre rośliny, których urok tkwił nie w smaku ani w zapachu, ale w sposobie w jaki zmieniały postrzeganie otaczającego nas świata, dając poczucie oderwania od profanum i zbliżenia do sacrum. Egipcjanie dobrze znali działanie mandragory, konopi indyjskich i prawdopodobnie wytwarzali opium. Jednym z popularniejszych ornamentów zdobiących świątynie jest kwiat lotosu, który starożytni maczali w winie (alkoholu) w celu uwolnienia do niego środków halucynogennych. Kwiat lotosu pojawia się również w kulturze asyryjskiej i indyjskiej.
Powracając do dr Balabanowej, musicie sobie wyobrazić jej zdziwienie, gdy testy przeprowadzone przezeń wykazały, że oprócz wyżej wymienionych środków, wysuszone ciała zawierały nikotynę, oraz alkaloid C17H21NO4, czyli po prostu kokainę.Tytoń i kokaina pochodzą z Ameryki, a czasy o których mowa mająmiejsce tysiące lat przed Kolumbem.
Wniosek - do badanych próbek dostały się zanieczyszczenia. Dokonano ponownego testu, który wykluczył zanieczyszczenia z zewnątrz. "Test włosa", którym się posłużono, jest od 25 lat wykorzystywany w sądownictwie. Polega on na tym ,że wszystkie zażywane narkotyki odkładają się we włosach i pozostają tam kilka miesięcy, natomiast w przypadku śmierci pozostaną na zawsze. Na tej podstawie zapadł w sądzie niejeden wyrok. "Test włosa" jednoznacznie stwierdził, że kokaina i nikotyna zostały przyjęte przez mumie za ich życia. Pani doktor myślała, że owo odkrycie zapewni jej sławę i niezliczoną liczbę wykładów na najlepszych uniwersytetach za ciężkie pieniądze. Opublikowała wyniki, zdobyła sławę, ale chyba nie taką o jaką jej chodziło. Światek naukowy zamknąłsię przed nią, a ona sama wylądowała w jednym szeregu z kolesiami, którzy twierdzą, że Elvis żyje i ma się dobrze.
Możecie się zapytać jak poddano w wątpliwość wyniki owego "testu włosa". Otóż stwierdzono, że mumie nie są starożytne. Było to całkiem prawdopodobne, jako że w XIX wieku, każde wielkie miasto chciało mieć w swoim muzeum mumię.Tak sarkofag, których było sporo, jak i zmumifikowane zwłoki, których było znacznie mniej (mumii ubywało między innymi dlatego, że sproszkowane ciało dodane do jedzenia lub picia było uważane za panaceum na wszelkie dolegliwości). W ten sposób powstała sytuacja gdzie należało "dorobić"zmumifikowanych ciał. Nie było to trudne, gdyż gorący piasek pustyni wysysa wodę z organizmu konserwując go. Do Monachium zaczęli przyjeżdżać eksperci, mający udowodnić ponad wszelkąwątpliwość, że monachijskie mumie to nowożytne podróbki. Nic z tego. Mumie okazały się autentyczne, a ich wiek określono na 4 tyś. lat. Dr Balabanowa miała rację, faraonowie i kapłani stosowali kokainę i tytoń.
Pani doktor kontynuowała badania w Sudanie, gdzie znajduje siębardzo interesujący cmentarz. Jest on młodszy od "mumii monachijskich" ale na tyle stary by pamiętać Imperium Rzymskie. Przebadano 134 ciała z czego 33% zawierało nikotynę,a kilka kokainę.
Jedyna obroną sceptyków pozostało twierdzenie, że w Afryce rósł gatunek tytoniu, który do naszych czasów wyginął. Jako osoba wyznająca słuszność teorii Darwina, zdaję sobie sprawę,że okres 3-4 tyś. Lat jest chwilą w trakcie której nie doszłoby do samozagłady gatunku. Gatunki które wyginęły w ostatnich czasach zawdzięczają to człowiekowi, a człowiek - jestem tego pewien - nie pozwoliłby sobie na utratę tak silnie uzależniającej używki (wiedzą o tym wszyscy palacze). Teoria ta nie tłumaczy też obecności kokainy poza Ameryką Południową. Jak kokaina i tytoń trafiły do Egiptu? Można tworzyć różne hipotezy. Lecz wydaje się całkiem prawdopodobne istnienie starożytnego szlaku narkotykowego, który jako pierwszy połączył "Nowy Świat" ze "Starym Światem", i że niekoniecznie był on obsługiwany przez Egipcjan. Zrzućcie kamienie na kupę, a potem zobaczymy co z tym da się zrobić – rzekł faraon zarządcy”. Tak popularna anegdotka opisuje genezę piramid. Jak było naprawdę – tego nikt nie wie. Czy pomysł piramidy był efektem żmudnych wyliczeń i szkiców, czy też pojawił się nagle, jak nagłe niespodziewane olśnienie? Czy niespodziewane? Starożytni Egipcjanie świadomie poprawiali sobie nastrój za pomocą przeróżnych roślin. Nie tak dawno pojawiły się podejrzenia, że Egipcjanom nieobce były także takie używki jak nikotyna czy kokaina.
W 1992 r. Svetlana Balabanova z niemieckiego uniwersytetu w Ulm dokonała odkrycia, które wstrząsnęło światem egiptologów. W próbkach pobranych z mumii Henut-Taui, księżniczki z XXI dynastii, Balabanova stwierdziła sporą zawartość nikotyny i kokainy. Zaskoczenie nie wynikało z faktu, że nagle dowiedziano się, iż Egipcjanie korzystali z używek; o tym wiedziano od dawna. Ale skąd w Egipcie przed trzema tysiącami lat mogły wziąć się kokaina i nikotyna pochodzące przecież z Ameryki?
Kwestia ta wywołała prawdziwą burzę. Dla jednych naukowców nie ulegało kwestii, że Balabanova w swoich badaniach musiała popełnić błąd. Inni twierdzili, że wreszcie potwierdzona została hipoteza, którą z takim poświęceniem starał się udowodnić Thor Heyerdahl. Ten zmarły w ubiegłym roku norweski podróżnik i badacz był przekonany, że Egipcjanie potrafili dopłynąć do Ameryki Południowej. Żeby przekonać o tym świat, Heyerdahl zbudował łódź na wzór staroegipskiej i ruszył z Egiptu w stronę Ameryki. Pierwsza podróż zakończyła się porażką, druga sukcesem. Jego łódź Ra II po 57 dniach dotarła do celu.
Egipcjanie w swoich relacjach wielokrotnie opowiadali o wyprawach do bogatej we wszelakie dobra krainy Punt. Do tej pory nie udało się ustalić, gdzie znajdował się ów legendarny kraj, choć panuje opinia, że mniej więcej na terenie dzisiejszego Mozambiku lub Somalii.
Są jednak tacy, którzy twierdzą, że Punt leżał znacznie dalej – w opowieściach egipskich podróżników pojawiają się bowiem wzmianki o pokonywaniu „wielkiej wody”. Czy to możliwe, że ów legendarny Punt znajdował się na terenach obecnego Peru lub Indii? Zwolennicy tej hipotezy z entuzjazmem przyjęli odkrycie Balabanovej. Skąd bowiem w egipskich mumiach pojawiła się kokaina i nikotyna?
Później kolejne mumie przebadano pod kątem narkotyków i innych używek. I okazało się, że jeden z najznakomitszych władców Egiptu Ramzes II w sporych ilościach używał tytoniu, kojarzonego dotychczas wyłącznie z kontynentem południowoamerykańskim. Balabanova mimo niechętnych komentarzy testowała zarówno próbki pobrane z mumii jak i pobrane z naturalnie zachowanych ciał pochodzących z Sudanu, należącego niegdyś do mocarstwa egipskiego. Wyniki badań były zaskakujące: w ogromnej liczbie próbek stwierdzono obecność kokainy, nikotyny lub haszyszu. Ich ślady zachowały się również w mumiach małych dzieci. Można przypuszczać, że dzieci te usypiano nie tylko za pomocą kołysanek.
Z czasem – obok ciągłych podejrzeń o błędy w testach – zaczęły pojawiać się nowe hipotezy. Najbardziej prawdopodobna z nich głosi, iż w starożytnej Afryce rosły odpowiedniki roślin lub same rośliny, które obecnie znamy jako pochodzące z kontynentu amerykańskiego.
Starożytna roślinność Egiptu dawno już nie istnieje – choć usiłuje się ją odtworzyć, badając pyłki roślin zachowane m.in. w grobowcach. Czy były wśród niej afrykańskie gatunki koki i tytoniu? Pojawiło się też kolejne pytanie: czy podziwiana powszechnie za swą wzniosłość i dystans do ziemskiego świata cywilizacja egipska tak naprawdę pełna była ludzi umilających sobie życie za pomocą przeróżnych używek? Nie można przecież wykluczyć, że na przykład egipscy robotnicy – podobnie jak inkascy czy tybetańscy posłańcy, pokonujący biegiem wielkie przestrzenie – żuli liście koki lub innej rośliny o podobnym działaniu, by usunąć zmęczenie i poprawić swoją wytrzymałość. Kto wie, może używki pomagały także przy wznoszeniu piramid?
Nie sposób dziś ustalić, jak często starożytni Egipcjanie korzystali z roślinnych używek. Pewne jest, że to robili. Na ścianach egipskich grobowców starano się zakląć na wieczność uroki doczesnego życia. Przedstawiano tam sceny z codzienności tak, by zmarły mógł się cieszyć nimi już zawsze. W świecie tych malowideł nie ma zadumy i smutku. Obok scen rodzinnych sporo jest też przedstawień biesiad i zabaw. W świecie starożytnym spotykano się wszędzie, by się razem zabawić, często w stanie odurzenia. Starożytność bowiem to nie tylko pełna chwały epoka budowniczych piramid, myślicieli, poetów i despotów. Zwykli ludzie w podobny sposób jak dziś starali się zapomnieć o codziennych troskach i kłopotach. Egipcjanie odurzali się nie tylko winem. Sięgali także po wywary z lotosu, sporządzali używki z mandragory i konopi, najprawdopodobniej też wiedzieli, jakie właściwości ma opium. Tradycja palenia haszyszu przetrwała tysiące lat, do dzisiaj niektórzy Egipcjanie dodają go do tytoniu w sziszach (fajkach wodnych). Nie bez powodu więc Homer w czwartej pieśni „Odysei” w następujący sposób opisuje kraj nad Nilem:
„Wtem Helena, skoczywszy do głowy po radę,/Pijącym przymięszała czar taki do wina,/Że gniewów, smutków, zgryzot przeszłych zapomina/Każdy, co go skosztuje z zaprawnego kruża./W dzień ten nigdy łza w oku nie stanie mu duża,/Choćby drogiego ojca i matkę pochował,/Nigdy, choćby kto miednym mieczem zamordował/Brata mu albo syna przed jego obliczem –/Taki to czar był, napój niezrównany z niczem!/Dostała go Helena od Tona małżonki,/Polidamny, w Egipcie, gdzie ziemia korzonki/Osobliwe wydaje na leki lub trutki./Toż każdy tam znachorem nie z innej pobudki,/Tylko że zna te leki, istny ród Peona” (tłum. Lucjan Siemieński). Co najmniej dwóch rzymskich władców mogłoby również zaświadczyć o sile egipskich wywarów. Zarówno Cezar jak Antoniusz w towarzystwie Kleopatry całkowicie zapominali na długie miesiące o kierowaniu państwem, mimo że królowa, jaką znamy z wizerunków, o charakterystycznym dużym nosie, nie była najprawdopodobniej specjalnie atrakcyjna. Obaj panowie spotkali jednak na swojej drodze królową władczynię prawdziwego medycznego mocarstwa, słynącego w całym świecie starożytnym ze swych wywarów, proszków, nalewek i mikstur. Obaj przypłacili tę znajomość życiem.
Dzieje Kleopatry, Antoniusza i Cezara stały się natchnieniem dla reżyserów filmowych; kolejne gwiazdy Hollywoodu wcielały się też w postać królowej, owiniętej w dywan niesiony jako prezent dla Cezara. Ale filmowe biesiady i przyjęcia, inscenizowane w pałacach czy na królewskich barkach na Nilu, były niepełną imitacją, skoro nie sposób było skopiować zawartości dzbanów i pucharów. Nie wiadomo, jak kolorowe wizje snuli pod wpływem trunku Kleopatra i Antoniusz, gdy z Rzymu wyruszyły już okręty wojenne Oktawiana.
Wino, które Kleopatra kazała nalewać swoim gościom, nie zawierało bowiem tylko soku z winogron. Było w nim również opium i wywar z bielunia dziędzierzawy, który jest halucynogenem. Tak przynajmniej zapewnia Horacy. W rauszu po wypiciu nalewki z bielunia człowiek nie tylko odczuwa gorącą sympatię do stworzeń, które na co dzień nie budzą w nim żadnych uczuć. Ma też skłonność do wyjawiania rzeczy, które normalnie trzyma w tajemnicy.
W starożytnym świecie na szeroką skalę rozpowszechniony był handel opium, konopiami indyjskimi i innymi roślinami, z których sporządzano przeróżne halucynogenne substancje. Jednym z największych ówczesnych ośrodków handlowych było fenickie miasto Ugarit. Już półtora tysiąca lat przed Kleopatrą w mieście tym wymieniano wino, opium, konopie, oliwę i inne towary pochodzące z Syrii, Anatolii, Krety i Cypru na przeróżne dobra – złoto, drogie kamienie lub kosmetyki – pochodzące z Egiptu, Babilonii czy Somalii. Konopiami na wielką skalę handlowały Mykeny, a opium było świętym symbolem w świątyni w Eleuzis, niedaleko Aten.
Opium w starożytnej Grecji miało wielkie znaczenie przede wszystkim jako środek kojący ból. Z tego względu główki maku odnaleźć można często na scenach związanych z porodem. Znana jest także postać tzw. Opiumowej Matki, która ukazywana jest zwykle z makówkami na głowie albo w dłoniach. Określenie „makowe pola” było synonimem imienia Demeter. Ta ostatnia znana była zarówno jako bogini zbiorów, jak i „opiumowa pani”. Na jednym z zachowanych złotych pierścieni z Myken znajduje się scena, w której Demeter podaje swej córce Persefonie trzy łodygi zakończone główkami maku. Z kolei na wazie z 450 r. p.n.e przedstawiony jest Dionizos w koronie z makówek opiumowych, który z wyraźną przyjemnością obserwuje ekstatyczny taniec dwóch kobiet. Wielu naukowców jest zdania, że w owej wazie znajdować się musiał niegdyś trunek zawierający opium, którego używano podczas rytuałów szamańskich.
W starożytnym Rzymie, według spisu z 313 r. n.e., były 793 sklepy handlujące opium. Rzym nieźle zarabiał na nałogu swoich obywateli. Podatki płacone przez sklepy były bardzo istotną pozycją w dochodach miasta. W opium zaopatrywał się Horacy, nie gardził nim Petroniusz, do opiumowego sklepu zaglądał też często filozof Plotyn. Hadrian po śmierci swego ukochanego Antinoosa upijał się wywarem z maku. Istnieją całkiem prawdopodobne podejrzenia, że Tytus zmarł wskutek przedawkowania.
Wielu badaczy jest zdania, że większość cesarzy rzymskich przyjmowała najprzeróżniejsze mikstury, których głównym składnikiem był sok z makówek. Przyrządzaniem i podawaniem tych substancji zajmowali się cesarscy medycy. Galen, Andromachus i Damokrates – przyboczni medycy Nerona – sporządzali mu środki, dzięki którym cesarz łatwo zasypiał i miał piękne, kolorowe sny. Kto wie jednak, czy nie przez te mikstury właśnie – a zwłaszcza wskutek zażywania ich w coraz większych, śmiertelnych dla nieprzyzwyczajonego człowieka ilościach – Neron przeobraził się z poczciwego władcy w żądnego krwi potwora? Najprawdopodobniej właśnie wskutek wizji opiumowych w jego głowie zrodził się pomysł zbudowania Domus Aurea – „domu ze złota”, pałacu tak wielkiego, że zająć miałby prawie jedną trzecią powierzchni Rzymu. Kto wie, czy podobnych wizji nie postanowiono zrealizować w Egipcie? Może właśnie taka jest geneza piramid?
Choć trudno w to uwierzyć – jednym z największych narkomanów starożytności był otoczony czcią przez potomnych cesarz Marek Aureliusz. Używał on tyle opium, że nieraz zdarzało mu się zdrzemnąć w trakcie uroczystości państwowych i ceremonii dworskich. Nie wiadomo, czy jego absolutna obojętność i brak gwałtownych reakcji nawet w gardłowych sprawach wynikały wyłącznie z wyznawanej przez niego filozofii stoickiej, czy też były również skutkiem „otępienia nałogowego palacza opium” – zastanawiał się profesor chemii Matthias Seefelder w swojej książce o roli tego narkotyku w dziejach. W relacjach dworskich medyków zachowały się wzmianki o tym, że Aureliusz nie był w stanie zasnąć bez środka zawierającego opium.
Historia używania narkotyków w starożytności wciąż stanowi tabu i nawet w wielkich szczegółowych opracowaniach nie ma ani słowa o narkotykach albo są tylko wymijające wzmianki. Taka cenzura w podręcznikach do historii starożytnej w ogromnym stopniu po prostu wypacza obraz starożytnej codzienności. W różnych krajach dyskutuje się obecnie nad kwestią zalegalizowania posiadania i używania tzw. narkotyków miękkich. Nie sposób sensownie uczestniczyć w tej debacie, nie znając dziejów używek – pełnej odurzenia i halucynacyjnych wizji historii ludzkości.
Wracając - pierwsze historyczne wzmianki o statkach (pomijając biblijną Arkę Noego) pochodzą z Egiptu, około 3500 lat p.n.e. Z modeli, jakie zachowały się w grobowcach, oraz rysunków i płaskorzeźb można wnioskować, że pierwotnym budulcem statków egipskich był papirus, który w czasach późniejszych zastąpiono drewnem. Ponieważ Egipt był niemal bezleśny, kadłub budowano z krótkich kawałków drewna cedrowego lub akacjowego. Dziób i rufa, silnie zakrzywione do góry, sterczały wysoko nad wodą, a wypukłe dno statku podobne było do łyżki. Później, pomimo że do budowy statków sprowadzano odpowiednie drewno z zagranicy i wielkość ich znacznie wzrosła, sposób budowy pozostał niezmieniony. Żeby jednak uzyskać wytrzymałość w kierunku wzdłużnym i zapobiec opadaniu mocno wygiętych końców, przez środek statku Egipcjanie przeciągali górą grubą linę ciągnącą się od dziobu do rufy. Cały kadłub oplatano sznurową siecią. Rufa często była zakończona rzeźbą kwiatu lotosu... Jak już było nadmienione wcześniej, Thor byłw stanie przepłynąć ocean, korzystając z techologii Egiptu, czym dowodzi, że zarówno starożytni Egipcjanie, jak i bardziej zaawansowani technologicznie Grecy, Fenicjanie i Rzymianie, mogli dotrzeć do Ameryki. Tak więc komunikacja między Egiptem a Ameryką była możliwa.

Źródło
/Shi

Użytkownik Shi edytował ten post 21.07.2013 - 10:10

  • 9

#71

skittles.
  • Postów: 1323
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Gatunki które wyginęły w ostatnich czasach zawdzięczają to człowiekowi, a człowiek - jestem tego pewien - nie pozwoliłby sobie na utratę tak silnie uzależniającej używki (wiedzą o tym wszyscy palacze).


Jedna uwaga - większość gatunków wytrzebionych przez człowieka wyginęła właśnie dlatego, że były dla ludzi bardzo cenne, niesety nie wytrzymały zderzenia z ludzką głupią rabunkową gospodarką. Tak więc argument niezbyt trafny.
  • 1



#72

Mischakel.

    Ataman

  • Postów: 762
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Takie drobne sprawy:

- nie czytałem, bo teoria o Egipcjanach jest starsza od tego forum :) i na tym forum każdy chyba wie, że Wikingowie byli przed Kolumbem (bo to potwierdzony historycznie fakt) i każdy chyba słyszał też o tytoniu w egipskich sarkofagach (nie twierdzę jednak, że Twó tekst nie jest warty uwagi - ja po prostu nie lubię drugi raz wchodzić do tej samej rzeki :) )
- Egipcjanie nie są Europejczykami :)
  • 0

#73

manitoris.
  • Postów: 790
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Gatunki które wyginęły w ostatnich czasach zawdzięczają to człowiekowi, a człowiek - jestem tego pewien - nie pozwoliłby sobie na utratę tak silnie uzależniającej używki (wiedzą o tym wszyscy palacze).


Jedna uwaga - większość gatunków wytrzebionych przez człowieka wyginęła właśnie dlatego, że były dla ludzi bardzo cenne, niesety nie wytrzymały zderzenia z ludzką głupią rabunkową gospodarką. Tak więc argument niezbyt trafny.


Jakos chmiel nie zostal wytrzewiony, wiec wlasnie trafny argument..
  • 0

#74

Dexter.
  • Postów: 306
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ciekawi mnie to kto i po co blokuje takie informacje, skoro wywracają one historie świata? Czy to naukowcy, którzy bronią swoich racji, chociaż wiedzą iż jej nie mają? Po prostu przez ludzką chciwośc i pseudo-naukowców, którzy dbają tylko stołki i reputację a nie o prawdę wiele ciekawych faktów historycznych jest skrywane...
  • 0



#75

skittles.
  • Postów: 1323
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ciekawi mnie to kto i po co blokuje takie informacje, skoro wywracają one historie świata?


Mi się tu coś po prostu nie zgadza.
Ciężko mi sobie wyobrazić sytuację, w której jakaś cywilizacja basenu morza Śródziemnego, która do tej pory pływała głównie po tymże akwenie nagle bez konkretnej przyczyny wybiera się w morską podróż przez pół świata i nieznane olbrzymie wody, pakuje na statek narkotyki i wraca z powrotem.

Mam rozumieć, że autor, który twierdzi, że rzekomo rosnące w Afryce rośliny produkujące nikotynę nie mogły wyginąć przez okres 4tys lat, twierdzi tym samym, że po każdą dostawę tytoniu czy koki wypuszczano się na drugi koniec świata? Gdzie tu sens, gdzie tu logika - dlaczego, skoro był to taki porządany przez ówczesnych możnych towar, nie obsiano nimi pól? A jeżeli obsiano, to dlaczego nie ma po tym śladu, przecież, powołując się na artykuł, wyginąć nie mogły (część by na pewno zdziczała, poza tym - nie sądzę, żeby takie pola nie doczekały się żadnej wzmianki w źródłach)

Swoją drogą, znalazłem taką informację, że w bakłażanach również znajduje się nikotyna, a te mogłby być znane ówczesnym Egipcjanom.
  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych