Kolejne następstwa tsunami. Niezłe jaja tym razem:
Stany Zjednoczone przygotowują się na uderzenie. Do wybrzeży USA zbliża się gigantyczna, uformowana ze śmieci wyspa. To pozostałości po kataklizmie, jaki ponad dwa lata temu nawiedził Japonię. Niszczycielska fala tsunami doprowadziła wówczas wiele regionów Kraju Kwitnącej Wiśni do ruiny. Śmieci, które wówczas trafiły do oceanu, utworzyły gigantyczne, przemieszczające się bez przerwy składowisko. Niektórzy nazywają ten obiekt mianem "toksycznego potwora". Nie można bowiem wykluczyć, że część z pływających odpadów jest skażona. Ta góra odpadów to prawdziwa sterta rozmaitości. Czego tam nie ma? Można znaleźć i przedmioty codziennego użytku, powszechnie stosowane w gospodarstwach domowych, pozostałości urządzeń elektrycznych, fragmenty konstrukcji fabrycznych, domy, a nawet statki. Rozmiary tego pływającego giganta trudno sobie wyobrazić. Porównywane są one do powierzchni Teksasu. Szacuje się, że utrzymujące się na powierzchni wody odpady ważą ponad milion ton. To sprawia, że pływające śmietnisko można dostrzec nawet z kosmosu, a zdaniem ekspertów, może się jeszcze powiększyć. Działa bowiem jak magnes, przyciągając także inne pływające po oceanie śmieci. Specjaliści uważają, że teoretycznie wysypisko to może powierzchniowo osiągnąć rozmiar Stanów Zjednoczonych i przekroczyć ciężar 5 milionów ton. W tej chwili "toksyczny potwór" znajduje się pomiędzy rejonem Hawajów a Kalifornią. Od wybrzeża Stanów Zjednoczonych dzieli go dystans ok. 2,7 tysiąca kilometrów - poinformował dziennik "The Independent". Pływająca góra śmieci była poddawana już ekspertyzie przez Amerykańską Narodową Służbę Oceaniczną i Meteorologiczną. W ocenie naukowców, dalsze losy tego obiektu są trudne do zdiagnozowania. Szacuje się jednak, że w przeciągu najbliższych lat może on dotrzeć do wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Na razie naukowcy nie są jednak w stanie określić, czy uderzy wówczas w obszar Alaski czy też południowo-zachodniego wybrzeża. W sprawie śmietniska głos zabrali już przedstawiciele władz Japonii, którzy twierdzą, że podczas tsunami, które dotknęło ten kraj w 2011 r., rzeczywiście do oceanu mogło się dostać nawet 5 milionów ton odpadów. Według ich badań, większość z nich utonęła jednak w pobliżu Wysp Japońskich. Toksyczną wyspę utworzyło ok. 30 procent śmieci, które opuściły wówczas kraj. Ekolodzy zauważają, że pierwsze odpady, które pochodzą ze zniszczonej przez kataklizm Japonii, zaczęły docierać do Ameryki już w 2011 r. W rejonie Kanady ocean zaczął wyrzucać wówczas na brzeg m.in. fragmenty łodzi rybackich. Jeśli w ciągu najbliższych lat pozostałe śmieci dotrą do kontynentu, może dość do trudnej do wyobrażenia w skutkach katastrofy ekologicznej.
http://www.youtube.com/watch?v=6kyluy62x7k