Napisano 12.03.2011 - 08:17
Popularny
Napisano 12.03.2011 - 16:51
Aborygeni to nie tylko Australia?Warto na koniec wspomnieć o pewnej starej legendzie Tunguzów, syberyjskich aborygenów,
Napisano 12.03.2011 - 20:18
Napisano 13.03.2011 - 07:25
Napisano 13.03.2011 - 07:38
Napisano 28.03.2011 - 23:13
Użytkownik zunrei edytował ten post 28.03.2011 - 23:15
Napisano 18.09.2016 - 21:42
Odkopuję temat, bo właśnie dotarło w to miejsce dwóch polskich autostopowych podróżników. Warto poczytać ich relację, żeby zobaczyć ile prawdy jest w takich historyjkach (wcześniej wybrali się też na przełęcz Diatłowa i, o dziwo, nic ich tam nie zjadło):
Operacja Tunguska 19 września 2016.
"Kłamstwo powtórzone sto razy, staje się prawdą" - dr Goebels, ojciec nowoczesnej propagandy.
Diabslski cmentarz.Hmm...powiedzmy, że pobliskie sosny wydawały lekko niepokojące dźwięki...chyląc się ku upadkowi po wcześniejszym pożarze tajgi.
Powiedzmy, że sam las był dla nas mocno nie przyjazny gdy szukaliśmy tego miejsca...Powiedzmy również, że dym z papierosa momentami leciał od góry do dołu...
Powiedzmy w końcu...Że jest to kolejna obalona legenda, która trzęsła światowym dupskiem od niewiadomo ilu lat! Blyat!
Jak by wam to powiedzieć...
Naprawdę szukaliśmy wszelkich znamion, anomalnych właściwości tej polany. Przeszliśmy ją wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu czarciej twarzy na drzewach, kości zwierząt i wreszcie tej sławnej dziury w ziemi.Naprawdę nie mam pojęcia jakie narkotyki zażywali przed atakiem na cmentarz, ufolodzy z Władywostoku.
Nie wiem również jak wcześniej chłopi wyciągali z tej polany padłe bydło za pomocą haków(Sto metrów hak?!WTF?!)
Silne. Na pewno!Wiem natomiast jedno...to jedna wielka bujda! Mało tego! Podsycana przez naprawdę poważane media oraz nakręcana przez najważniejszych opiniotwórców tego świata...
A teraz przejdźmy do poranku, 16 września 2016 roku. Dlaczego? A właśnie dlatego żeby wytłumaczyć wszystkim dookoła to kłamstwo które od samego początku epoki internetu jest czymś co mrozi krew w żyłach...
To wam wystarczy żeby otworzyć oczy? Wszyscy czytający tego posta, wiedzcie, że ktoś na waszym strachu zarobił grube miliony. Mało tego, zrobił to, siedząc w ciepłych kapciach przed kominkiem.
Można? Można!Rozpaliliśmy trzy ogniska. Od samego początku wyprawy tajga jest dla mnie czymś tak nieprzeniknionym, że w końcu doczekałem się spotęgowania nocą strachu przed jej dzikimi mieszkańcami. Zadecydowaliśmy, że odetniemy się maksymalnie od wszelkich możliwości nocnego ataku i rozłożyliśmy się nad przepaścią pośród chaotycznie porozrzucanych bali drzew.
Obudził mnie dźwięk łamania gałązek i dziwne sapanie. Z automatu tak mnie to zamroziło, że nie byłem w stanie nawet się poruszyć. Jak się później okazało, Misza również to usłyszał. (Swoją drogą podziwiam go za ten stoicki spokój podczas gdy opowiada o sytuacji takiej jak ta) Nie był to niedźwiedź, raczej dzik albo coś w stylu parzystokopytnych. Uwierzcie, w tym momencie nie chciałem tego weryfikować. Udało się uspokoić. Bliżej nieokreślony przybysz sobie poszedł a nam udało się zasnąć ponownie.Wczesnym rankiem zerwaliśmy się na równe nogi, naładowani pozytywną energią. Ogarnęliśmy się w trymiga i po uprzednim zostawieniu plecaków w lesie, ruszyliśmy na północ dzierżąc w rękach saperki a w kieszeniach noże i petardy.
Już po przejściu kilkunastu metrów wpadliśmy na świeży trop zwierza, który wystraszył nas w nocy. Tak jak myśleliśmy...parzystokopytny...duży parzystokopytny! Prawdopodobnie łoś ponieważ jest ich tutaj opór. Ruszyliśmy dalej przedzierając się przez zarośla i pierwsze z bagien a to był dopiero początek.Misza zadecydował, że będzie mocno kładł nacisk na trzymanie się koordynatów oraz ścieżki ze względu na gęstniejącą coraz bardziej tajgę.
Wydawało mi się, że trwało to wieczność gdy nagle wypadliśmy na przesiekę leśną (około 20 metrów szerokości). Po horyzont druty wysokiego napięcia. Znacznie ułatwiło nam to pokonanie kolejnych 2,5 km na wschód.Im bliżej właściwego ataku na tajgę tym większe podniecenie pomieszane ze strachem. A jeśli faktycznie jest tam tak, jak opisywał to internet? A jeśli te 75 osób, które przepadły w tej okolicy faktycznie zaszły na tą polanę i znajdziemy tam ich szczątki jednocześnie pozostawiając swoje?! Uwierzcie, że w takiej sytuacji zmysły są niesamowicie wyostrzone a mózg pracuje na takich obrotach, że w ciągu sekundy jest w stanie wytworzyć tyle wizji które doprowadzą cię do obłędu jeśli ich nie opanujesz...nie wiem co w głowie ma Michał robiąc takie rzeczy, niezwykle ważne jednak jest to, że nauczył mnie jak panować nad sobą i swoimi myślami w momentach, w których jest to absolutnie jedyne wyjście. Tak też zrobiłem.
Doszliśmy do momentu właściwego ataku na las okalający polanę. Misz raz jeszcze sprawdził koordynaty, przeliczył odległość, rzucił dwie petardy po czym podniósł saperkę i z uśmiechem ruszył dalej a ja za nim.Metr za metrem, mozolnie przedzieraliśmy się w kierunku cmentarza. Naprawdę podziwiam jakiekolwiek zwierzęta, które biegają po tych lasach a już w ogóle nie wyobrażam sobie tutaj sztywnej krowy przyzwyczajonej do chodzenia po polanach. Wyobraźcie sobie sami.
Dookoła drzewa, drzewa, krzewy, krzaczki, trawa, gałęzie, muchy, drzewa, ciernie, mech, drzewa. Wszystko tak gęste, że ciężko stawiać kroki. Podnosisz głowę a tam z niezwykłą finezją po zmurszałych pniach, między drzewami, skacze sobie półtonowa krówka wesoło machając ogonkiem. Nieeee! Nie ma opcji!Tym bardziej nie wyobrażam sobie ludzi niosących to padłe bydło...
Idźmy dalej. Po około godzinie przedzierania się przez las osiągnęliśmy cel. Drzewa łagodnie przeszły w naprawdę uroczą polankę. Powoli wchodząc na teren Diabelskiego Cmentarza co chwilę sprawdzaliśmy kompasy i kamery. Wszystko działa! Szukamy kości...nie znaleźliśmy nic strasznego na skraju polany i w końcu to do nas doszło...Połamaliśmy właśnie kolejny mit. Nie ma tu niczego strasznego. Czuliśmy się dobrze więc zaczęliśmy penetrować całą polanę. Nic, nic i jeszcze raz nic. Spędziliśmy tam około dwóch godzin. Znaleźliśmy kilka legowisk zwierząt co akurat wskazuje na to że jest to raczej diabelski gościniec dla leśnych stworów a nie cmentarz. Pozostało nam tylko jedno. Zaznaczyliśmy swoją obecność tutaj na jednej z sosen rosnących na południowym brzegu polany tak by następni, którzy będą się tu fatygować od razu zobaczyli, że jesteśmy prawdopodobnie jednymi z pierwszych którzy zweryfikowali to miejsce.
Ciężko było doświadczyć takiego zawodu w miejscu po którym spodziewaliśmy się zupełnie czegoś innego. Odnoszę wrażenie, że twórcy tego mitu w ogóle nie zadali sobie trudu by to sprawdzić. W sumie się nie dziwię. To miejsce jest tak odległe od cywilizacji, że było to ryzyko warte podjęcia, przy tworzeniu takich produkcji. A jednak. Prawda zawsze wyjdzie na jaw. Tym razem dowiodła tego ekipa Autostopem Na Koniec Świata...Na koniec jeszcze tylko petardka...bum! Pomiędzy małymi brzózkami na polance zobaczyliśmy ciemny kształt uciekający w stronę przeciwnego skraju polany. Zwierzyna była tak bezczelna, że przyszła sobie poodpoczywać niespełna kilkadziesiąt metrów od nas!
Powrót zajął nam około godzinę. Teraz już wiedzieliśmy co nas czeka i szliśmy w stronę słońca. Plecaki leżały tam gdzie je zostawiliśmy. Bystro spakowaliśmy ekwipunek i zaczęliśmy odwrót w stronę Bolturino. 12 km piechotą. Przez 3 godziny nie przejechała ani jedna maszyna. Lekko zaniepokojony perspektywą kolejnej nocy na skraju lasu poprosiłem Miszę o te magiczne słowa. Skubany...jak on to robi!
Zawinęliśmy się z powrotem. Pamiętajmy, że mimo luzu jakiego doświadczyliśmy, dalej była to tylko polana pośrodku tajgi.Wszystko jest po coś - usłyszałem
Po pięciu minutach nadjechał autobus który wziął nas na rozwidlenie dróg a to oznaczało, że do ostoi spokoju w postaci kafoszki ze znajomymi pozostało nam tylko 60 km.
Poza tym dzisiaj jest naprawdę dobry dzień - dodał.Zrobiliśmy to w ciągu niespełna dnia. Prawdopodobnie nawet nie zdajemy sobie w tym momencie sprawy z internetowych konsekwencji naszych poczynań ale uwierzcie, dla samego uczucia towarzyszącego ci w momencie dowodzenia, że coś czego boi się naprawdę wielu ludzi na tym świecie to jedna wielka bujda. Tak było z przełęczą Diatłowa, tak jest i teraz. Z tej perspektywy z miłą chęcią chcielibyśmy poszukać złotego pociągu, yeti albo potwora z loch ness(dzięki kolego za pomysł
Teraz pozostała nam już tylko Tunguska, na szczęście jest to realne miejsce więc można będzie skupić się na tym żeby dostać się tam i poszukać śladów meteorytu a nie gromić mity;)
Czyżby kolejne mity?W dniu dzisiejszym postaramy się dotrzeć do przedsionka Tunguski czyli ust ilimska. Przygodo! Nadciągamy.
Ps: Wybaczcie, że trochę zwlekaliśmy z postem ale z jednej strony nie było jak się połączyć z internetem a z drugiej, fajnie było zobaczyć, że jednak komuś zależy.Do następnego!
Źródło: https://www.facebook...mnakoniecswiata
Napisano 19.09.2016 - 21:41
To forum powinno chyba nosić nazwę "Wyjaśniamy Paranormalne".
Od kilku lat, przez które jetem na tym forum, znalazłem odpowiedzi na większość moich paranormalnych pytań.
Dzisiaj jestem raczej sceptykiem. Mimo że byłem entuzjastą , gdy pierwszy raz zaglądnąłem na to forum.
Plusik dla Ciebie @Sungrazer
Napisano 07.11.2016 - 07:43
Hmmmm z czasem mogło się zmniejszy promieniowanie tego miejsca podobnie jak w czarnobylu. Szkoda, że nie wzięli ze sobą czegoś do pomiaru promieniowania. Zaginieni ludzie zaś mogli ginąć w pobliskich bagnach.
Napisano 07.11.2016 - 09:23
Ja uważam, że komuś zależało żeby nikt tam nie chodził i nie węszył. Dlaczego? Najwidoczniej dlatego, że miał w tym cel.
Rosja non stop prowadzi jakieś badania, nie wyczytałam żeby ktoś zbadał co kryje się pod "piekielną polaną". Rosja ma pełno bunkrów i podziemnych ośrodków badawczych, więc stawiam na to. Najlepiej legendę rozpuścić, podłożyć parę szkieletów i wszystkich ogarnia dzika panika a co za tym idzie? Strach. A jak jest strach to i posłuszeństwo.
Ludzie od zawsze w coś wierzyli, zazwyczaj w zabobony.
A tu cytat z badań nad kontrolą umysłu
W latach 60. i 70. Związek Radziecki aktywnie badał wpływ pól elektromagnetycznych na warunki fizjologiczne i psychologiczne człowieka. Niektórzy autorzy wskazują na zastosowanie wyników badań w nowych broniach, które powstały w USA jak i w ZSRR. Liczba naukowców zajmujących się psychotroniką w Rosji szacowana jest między 200 a 500, stwierdza raport.
I cały artykuł
https://ripsonar.wor...ontrola-umyslu/
0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych