UTRACONA PRZYSZŁOŚĆ JAPONII
Dystans z Fukushimy do Kioto to ok. 500 km. Wydaje się więc, że jest to odległość bezpieczna od miejsca, gdzie 11 marca doszło do katastrofy elektrowni nuklearnej. Radiacja jednak dotarła także do Kioto i wynosi ok. 0.4 μSv/godz. Oficjalne japońskie źródła przyznają się do 0.3 μSv/godz. Doradca byłego japońskiego premiera Kana – Kenichi Matsumoto – w czasie swojej podróży do Australii powiedział, że sytuacja w Fukushimie jest znacznie gorsza niż mówią o tym oficjalne japońskie źródła. Prawie 7 miesięcy po katastrofie w Fukushimie ok. 80 tys. ludzi nadal żyje w schroniskach i obozach choć wiadomo jest już, że nigdy nie wrócą do swoich domów. Ze względu na promieniowanie niepewna jest także przyszłość Tokio.
Jednym z tych którzy dokonują pomiaru radiacji na własną rękę jest amerykański profesor, żyjący na stałe w Japonii – Frank Daulton, który na uniwersytecie w Kioto wykłada ekonomię i lingwistykę. Profesor przeprowadził szereg pomiarów dookoła swojego domu przy pomocy profesjonalnego licznika Geigera. Ziemia dookoła domu profesora (w miejscowości Otsu, na przedmieściach Kioto), okazała się radioaktywnie zanieczyszczona co najmniej 5 razy bardziej niż podawały to oficjalne źródła. Poziom radiacji mierzony dookoła domu profesora zmieniał się też w zależności od tego czy pomiaru dokonywana blisko ziemi, czy tez w powietrzu. Mimo to, tereny wokół Kioto uważane są w Japonii za bezpieczne i typowy mieszkaniec miasta nie ma pojęcia o otaczającym go skażeniu radioaktywnym.
Dokonując pomiaru licznikiem Geigera blisko powierzchni ziemi, profesor uzyskał odczyt 0.4 μSv/godz, co jest wynikiem 10 razy wyższym niż podają oficjalne dane. Oficjalne pomiary nie są dokonywane przy powierzchni ziemi (tam gdzie przecież żyją ludzie) a na dachach tych budynków w mieście, w których mieszczą się agencje rządowe. W Kioto jest to wysokość 40 m, w Osace 30 m. O ile promieniowanie gamma ma doskonałe zdolności penetracji niezależnie od wysokości, to cząsteczki beta, które emituje radioaktywny jod i cez zatrzymują się na wysokości kilku metrów od ziemi. Oficjalne dane ignorują istnienie tego promieniowania, mierząc jedynie promieniowanie gamma, które jest częścią całej radiacji. Skażenie radioaktywne akumuluje się tuż przy powierzchni ziemi, a to właśnie tam żyje większość ludzi i zwierząt. Profesor Daulton wydał 15 tys. dolarów na czyszczenie swojego podjazdu pod domem i wymianę ziemi w ogródku i na trawnikach. Mimo to, ziemia nadal jest radioaktywna.
Japońskie społeczeństwo jest specyficzną grupą ludzką. Mimo skali zagrożenia z którym Japończycy muszą się borykać każdego dnia, problem radiacji jest tematem tabu i Japończycy rozmawiają o tym niechętnie. Być może dlatego że przerasta to możliwość ich reakcji na takie zagrożenie. Ludzie nie chcą o tym rozmawiać by nie podkręcać jeszcze bardziej atmosfery strachu w której żyją. Pewnych rzeczy w Japonii nie mówi się wprost. Nawet lekarze nie informują chorego na raka o jego medycznym problemie trzymając go do końca w niewiedzy. Z tego samego powodu japoński rząd także uznaje, że lepiej będzie ukrywać prawdę przed swoimi obywatelami. Wytłumaczenie takiego zachowania mieści się w wierze, że tak będzie lepiej dla kraju, bo dzięki temu uniknie się ekonomicznego chaosu.
W chwili obecnej Japonia zwiększyła obszar na którym dokonuje się oficjalnych pomiarów radiacji – do 450 km wokół Fukushimy – ale pomiarów tych dokonuje się z samolotu. Premier Japonii Kan w swoim pożegnalnym przemówieniu przed opuszczeniem swojego urzędu powiedział, że martwi się tym, że Tokio otrzyma śmiertelną ilość promieniowania i że jest rzeczą niemożliwą aby ewakuować 30 mln. żyjących tam ludzi. Japonia nie uniknie skutków ubocznych katastrofy nuklearnej.
Prof. Daulton rozmawiał na ten temat ze swoimi przyjaciółmi w Tokio i wszyscy oni zdają sobie sprawę z zagrożenia, ale w mieście temat ten traktowany jest również jako tabu. Ale największym i stale rosnącym problemem Japonii będzie zaopatrzenie w żywność. Owoce i warzywa, które rosną na farmach wokół Fukushimy wciąż są sprzedawane na terenie całego kraju i można je znaleźć w supermarketach nawet na odległej wyspie Okinawa. Singapur powstrzymał import żywności z Japonii ponieważ nie sposób jest w japońskich produktach stwierdzić z całą pewnością skąd pochodzą. Np. mąka ryżowa jest robiona z ryżu pochodzącego ze wszystkich regionów Japonii, który miesza się ze sobą przed zmieleniem. Podobnie rzecz się ma z rybami i owocami morza. Do oceanu pompuje się astronomiczne ilości radioaktywnej wody, która chłodzi uszkodzoną elektrownię w Fukushimie. Oznacza to, że radiacja buduje się w organizmach morskich i jedzenie ryb z Pacyfiku jest szaleństwem. Wydarzenie 3/11 stały się dla Japonii ciosem, którego ten kraj może nie przetrwać.
Prof. Daulton ma czwórkę małych dzieci, które na początku przyszłego roku zamierza wysłać do Australii. Jest to wg. niego część rosnącej nieustannie fali uchodźców uciekających przez zabójczym promieniowaniem. Profesor widzi w przyszłości masowy exodus z wysp japońskich i obawia się, że w takim momencie emigracja z kraju może być trudna lub nawet niemożliwa. W tej chwili nie ma jeszcze objawów paniki bo większość ludzi nie przyjmuje do wiadomość tego co się stało. O ile dzieci i żona prof. Daultona wyjadą w bezpieczne miejsce w Australii, o tyle on sam będzie musiał zostać i pracować w Kioto, aby móc utrzymać swoją rodzinę na emigracji. Wielu ludzi przemieszcza się wewnątrz Japonii starając się zamieszkać jak najdalej od bezpośredniej strefy skażenia. Bowiem niełatwo jest się przenieść do obcego kraju. Typowy Japończyk zna tylko język japoński i nie ma gdzie się udać. Wszystko wskazuje na to, że wraz z rozwojem katastrofy w Fukushimie, Japonia bezpowrotnie straciła swoją przyszłość.
Chris Miekina .. Nowa Atlantyda