Wojna z ludźmi i Taserowi złośliwcy
Istnieją także plany wobec tych z nas, którzy przetrwają to, co ma się wkrótce wydarzyć, czymkolwiek to będzie. Oto kilka przypomnień, że wojna ze społeczeństwem – niegdyś sprzedawana jako ‘wojna z terrorem’, niezbędna dla naszego bezpieczeństwa – wciąż trwa.
Australijski rząd planuje zwiększyć przywileje policji, która niczym Sędzia Dredd będzie mogła wkraczać do mieszkań osób podejrzanych mając tylko wstępną zgodę sędziego, a samym podejrzanym trudniej będzie starać się o kaucję, a wszystko to w imię świętej krucjaty przeciwko terroryzmowi, rzecz jasna. W innych krajach jest jeszcze więcej oznak chorego systemu sądowniczego. Weźmy amerykańskiego sędziego Antonina Scalię, który stwierdza:
Sądy [w USA] nigdy nie twierdziły, że konstytucja zakazuje egzekucji skazanego, który miał pełny i sprawiedliwy proces, a który potem dzięki zasadzie habeas corpus zdołał przekonać sąd o tym, że jest „naprawdę” niewinny. Wręcz przeciwnie, wielokrotnie pozostawialiśmy tę kwestią nierozstrzygniętą, wyrażając poważne wątpliwości co do twierdzeń, jakoby „prawdziwa niewinność” była konstytucyjnie poznawalna.
Wiadomo, że system prawny i sądowniczy pada ofiarą poneryzacji, gdy zgodnych z prawem argumentów używa się do tworzenia doktryn będących zupełną odwrotnością istoty tego prawa. Nie trzeba zresztą daleko szukać, by ujrzeć przykłady tak powstałych rażących nadużyć prawa. Raport generalnego inspektora CIA z 2004 roku ujawnia, że agenci przesłuchujący więźniów podejrzanych o terroryzm dokonywali na nich pozorowanych egzekucji. Czy nadal będą nazywać to ‘surowymi technikami przesłuchań’, kiedy grożenie więźniowi śmiercią stanowi pogwałcenie amerykańskiego prawa o niestosowaniu tortur? Być może przyczyną rosnącej potrzeby obejścia prawa przez CIA jest jej tajna umowa z firmami podobnymi Blackwater, by te odwalały za nią najbrudniejszą robotę.
Systemy polityczne, które głoszą hasła praw człowieka a jednocześnie stosują tortury, muszą posuwać się do oszustwa, aby ujść z tego na sucho. W godnym pożałowania incydencie z 2007 roku, niemiecka policja zatrzymała w pewnym miasteczku trzech młodych muzułmanów będących w posiadaniu 730 kg nadtlenku wodoru, z którego mieli otrzymać 550 kg materiałów wybuchowych. Oficjalnie podano, że trójka tych ‘terrorystów’ – plus jeden złapany rok później w Turcji – zamierzała dokonać zamachu na amerykańskie bazy i inne placówki w Niemczech pod szyldem ‘Unii Islamskiego Dżihadu’, rzekomej grupy terrorystycznej z siedzibą w Uzbekistanie. Ale wiecie co?
Ci rzekomo niebezpieczni członkowie grupy okazali się zwykłymi fajtłapami. Nie mieli żadnych powiązań z jakąkolwiek islamską organizacją terrorystyczną.
“Nie kierował tą grupą żaden znany islamski przywódca… w Pakistanie czy gdziekolwiek indziej” – stwierdził Hans Leyendecker, jeden z czołowych niemieckich dziennikarzy śledczych. „Członkowie tej grupki są bezmyślnymi, gamoniowatymi młodzieniaszkami, którzy nienawidzą USA.”
Co więcej, piątego członka grupy, którego nie udało się dotąd zatrzymać, opisano jako pochodzącego z Turcji Mevluta K. Okazuje się on być informatorem tureckiego wywiadu (MIT, Milli Istihbarat Teskilati). Według zeznań członków grupy był on czołową postacią w spisku.
To żadne zaskoczenie. Podobne incydenty miały już miejsce wcześniej. Pamiętacie ‘spisek terrorystyczny’ w Miami z 2006 roku? Został on całkowicie sfabrykowany przez tajnych agentów FBI, którzy wrobili grupkę drobnych przestępców ukazując ich jako ‘niebezpieczną terrorystyczną komórkę’, którą następnie skutecznie unieszkodliwiono. Jeżeli nigdy nie słyszeliście o tej sprawie, zadziwi was, jaką farsą się okazała.
Chociaż oczywista dla wszystkich z otwartymi oczami, prowokacja poprzez oszustwo jest sztandarowym narzędziem władzy. Być może surfując po sieci zdarzyło się wam kiedyś odwiedzić blog rasistowskiego łowcy konspiracji i nadawcy radiowego, Hala Turnera. Otóż niedawno został aresztowany, a z oświadczenia jego prawnika dowiadujemy się, że ów zwolennik supremacji białych był szkolony przez FBI na agenta prowokatora. Możemy też zastanawiać się, czy republikański członek Izby Reprezentantów Paul Broun (stan Georgia) nie odgrywa podobnej roli, świadomie lub nie, sugerując, że ‘socjalistyczna elita’ Obamy „może wykorzystać dowolną pandemię lub katastrofę naturalną do zaprowadzenia stanu wojennego” w celu „przejęcia władzy” – co nie oznacza bynajmniej, że katastrofy naturalne i stan wojenny nie są przewidziane w programie, jednak nie w taki sposób, jak sobie to wyobraża Broun.
Czy można zarzucić nam cynizm w kwestii prawdziwych intencji naszych przywódców, gdy tyle jest wokół oszustw i dezinformacji? Czy można winić nowozelandzką dziennikarkę Claire Swinney za jej przekonanie – poparte silnymi argumentami – że 9/11 było wewnętrzną robotą? Rozsądni ludzie przyznaliby jej rację, jednak w jej własnym kraju nazwano to „urojeniem” i zamknięto ją w szpitalu psychiatrycznym. Sam Kafka nie wymyśliłby takiej historii.
Przejdźmy teraz do szczególnie podstępnego aspektu wojny z ludźmi, wstrząsającego jak kilkaset tysięcy woltów.
W 1776 roku Thomas Jefferson napisał te słynne słowa w swojej preambule do Deklaracji Niepodległości:
Uważamy za oczywiste te oto prawdy, że wszyscy ludzie zostali stworzeni równymi, obdarzeni przez swego Stwórcę niepodważalnymi prawami, a do praw tych należą: prawo do życia, wolności i dążenia do szczęścia.
Lynn Hunt, profesorka nowożytnej historii Europy na UCLA, na wykładzie z 7 marca 2008 roku pt. ‘Wymyślanie praw człowieka’ oznajmiła, że zapewnienie Jeffersona o prawach człowieka “opiera się na przekonaniu o ich oczywistości”. Wskazała następnie, że powyższe stwierdzenie “prowadzi do pewnego paradoksu. Bo jeśli równość jest tak oczywista, dlaczego zatem potrzeba było zapewnień o tym, a także, dlaczego składano je w takich a nie innych latach i miejscach [na świecie]? Jak prawa człowieka mogą być uniwersalnymi, skoro nie są powszechnie respektowane?
Żyjemy w czasach, gdzie oczywistość praw człowieka już taką oczywistością nie jest, a przynajmniej w rozumowaniu “władzy realnej”. Dowodem tego jest rosnąca liczba użytych przez służby porządkowe taserów.
Choć wydaje się oczywiste, że użycie tasera na niespokojnym i chorym na umyśle mężczyźnie w sali sądowej za to, że podniósł głos domagając się prawa do uczciwego procesu, stanowi okrutną i nietypową karę, dla funkcjonariuszy, którzy go tak potraktowali, wydaje się to dość normalne.
http://www.youtube.com/watch?v=5Zdv_tG69Jo&feature=player_embedded
W równie oczywisty sposób okrutną i nietypową karą może wydawać się fakt obezwładnienia taserem 14-letniej dziewczynki, której jedyną zbrodnią była ucieczka po szarpaninie z matką przed posterunkiem policji – choć nie tak okrutną i nietypową w oczach policjanta, który użył tasera.
Mimo że większość uzna za okrutną i nietypową karę postrzelenie taserem na oczach dzieci matki zatrzymanej za jakieś wykroczenie drogowe, nie można powiedzieć tego o funkcjonariuszu odpowiedzialnym za incydent.
I ponownie, choć powszechnie może wydać się okrutną i nietypową karą użycie taserów na podejrzanych, skutych uprzednio w kajdanki, tamci policjanci najwyraźniej tak nie uważają. A być może to ci w rządzie USA kreują taką postawę.
Jeżeli tasery są tak bezpieczną alternatywą dla broni palnej, jak zapewnia o tym ich producent, dlaczego ich użycie stwarza następujące zagrożenia dla zdrowia?
* Pacjent szpitala psychiatrycznego wyjął igłę ze skóry i połknął ją.
* Ciężarna kobieta poroniła, kiedy igła tasera trafiła ją w brzuch.
* Igła tasera zdołała przebić czaszkę 16-letniego chłopca.
* Trafienie tasera przebiło płuco mężczyźnie.
* Dwaj policjanci doznali złamania kompresyjnego kręgosłupa wskutek skurczów mięśni.
* Mężczyzna doznał skrętu jądra.
I jeśli tasery są bezpieczne, jak wytłumaczyć raport Amnesty International z 2008 roku, Tasers – potentially lethal and easy to abuse (Tasery – potencjalnie śmiertelne i łatwe do nadużyć), który stwierdza:
Liczba ofiar śmiertelnych użycia Taserów w USA od 2001 roku do sierpnia 2008 roku wyniosła 334 osoby.
“Tasery wbrew zapewnieniom są śmiertelnie niebezpieczne” – powiedziała Angela Wright, amerykańska badaczka pracująca dla Amnesty International i autorka raportu. „Mogą one zabić w związku z czym powinny być używane wyłącznie w ostateczności.”
“Problem z Taserami polega na tym, że sprzyjają one nadużyciom z racji łatwości ich noszenia i sposobu użycia – wystarczy nacisnąć przycisk, aby spowodować dotkliwy ból, nie pozostawiając przy tym śladów po jego użyciu.
Badanie Amnesty International, zawierające informacje z 98 sekcji zwłok, wykazało że 90 procent osób zmarłych wskutek postrzelenia Taserem było nieuzbrojonych i nie stwarzało poważnego zagrożenia.
Wiele z tych ofiar poddano kilkukrotnym lub wydłużonym wstrząsom – zdecydowanie dłuższym niż “standardowe” pięciosekundowe rażenia – albo zostały trafione przez więcej niż jednego policjanta. Zdarzało się także, że osoby już obezwładnione pierwszym trafieniem poddano kolejnym wstrząsom za nie dostosowanie się do poleceń policjanta.
W co najmniej sześciu przypadkach śmiertelnych Taserów użyto na osobach z takimi dolegliwościami jak epilepsja. Przykładem jest pewien lekarz, który na skutek ataku padaczki spowodował wypadek samochodowy. Zmarł jednak na poboczu autostrady w wyniku wielokrotnych wstrząsów zaaplikowanych mu za to, że będąc w stanie oszołomienia nie wykonał poleceń funkcjonariusza. Możliwe, że niedługo usłyszymy o kimś, kto został ponownie trafiony Taserem za nie dostosowanie się do polecenia by „przestał się trząść” po pierwszym strzale.
Najwyraźniej podstawowy model tasera nie był wystarczająco zabójczy, bowiem jego nowa wersja umożliwia wystrzelenie trzech igieł na raz, bez przeładowania. Ten nowy model wkrótce będzie dostępny w USA i UK:
Mimo nieustannie narastających kontrowersji wokół stosowania tej broni na ludziach, firma produkująca Tasery w Scottsdale w Arizonie stworzyła nowy model, który umożliwi policjantom jednoczesne wystrzelenie kilku igieł pod napięciem w stronę kilku osób, podobnie jak broń automatyczna. Nowy Taser będzie mógł wystrzelić trzykrotnie.
Policjanci narzekają, że starsze Tasery trzeba przeładowywać po każdym strzale, co stwarza problem w przypadku nie trafienia celu, chociaż używa się ich z bardzo bliskiej odległości. Według zapewnień producenta nowy Taser będzie mógł jednocześnie trafić więcej niż jedną osobę.
Dlaczego powyższe przypadki, wszystkie ukazujące ból i cierpienie spowodowane użyciem taserów, nie były oczywiste na tyle, by zdelegalizować te urządzenia?
Na swoim wykładzie dr Hunt stawia pytanie istotne dla naszych rozważań:
“Dlaczego zatem składano je [zapewnienia co do oczywistości istnienia praw człowieka] w takich a nie innych latach i miejscach [na świecie]?”
Być może tylko pewne konkretne uwarunkowania, jak podczas epoki oświecenia, sprzyjają wprowadzaniu zmian. Jednakże nie żyjemy w takich czasach. Podważenie istnienia empatii w dzisiejszym świecie przez konserwatywnych republikanów podczas zaprzysiężenia Sonii Sotomayor na Sędziego Najwyższego ukazuje, jak wielkiego upadku moralnego doznały Stany Zjednoczone. A bez empatii oraz warunków dla jej rozwoju nie może być mowy o oczywistości praw człowieka.
Wydzieranie narodowi serca
Niedawna afera z handlem narządami uprawianym przez rabinów z New Jersey była jedynie najśweższym przykładem procederu ciągnącego się już kilka lat. Pamiętacie ten incydent z 2003 roku? Izraelscy lekarze otrzymywali narządy „ubogich mieszkańców Brazylii oraz Izraela”. Albo ten z 2001 roku? Rumuńskie władze rozbiły wtedy szajkę handlującą ludzkimi narządami, działającą pod przykrywką agencji adopcyjnej. Albo to śledztwo BBC, również z 2001 roku, które powiązało Izrael z pozyskiwaniem narządów w Mołdawii i Turcji. Oficer armii izraelskiej, zatrzymany w aferze brazylijskiej powiedział przed brazylijskim sądem: „Izrael finansował pozyskiwanie narządów w innych krajach, głównie w Afryce Południowej, poprzez ośrodki izraelskiej służby zdrowia”. Powiedział też, że członek izraelskiego rządu, niejaki ‘Ilan’, zapewnił mu pośrednika w Brazylii.
Nancy Scheper-Hughes, antropolog medyczny na University of California w Berkeley, przeprowadziła w sprawie tego procederu gruntowne śledztwo. Odkryła, że handel ludzkimi organami obejmował wiele krajów, a jego ostatecznym beneficjentem okazał się Izrael. Próbowała następnie powiadomić o tym FBI w 2002 roku, jednak jej dowody odrzucono. Joseph Cannon pisze, że zamiast tego “Departament Stanu wydał w 2004 roku raport, w którym nazwał handel narządami «legendą miejską». Natomiast władze innych krajów potraktowały jej zarzuty poważnie i przeprowadziły odpowiednie aresztowania”.
Scheper-Hughes miała więcej szczęścia w Brazylii i Afryce Południowej, gdzie tamtejsza policja potwierdziła wyniki jej śledztwa i stanowczo zareagowała w tej sprawie.
Jednak siatka kontynuowała proceder gdzie indziej. Scheper-Hughes odwiedziła wioski w Mołdawii, gdzie „20 procent tamtejszych mężczyzn przyznało się do sprzedania nerek tym samym odbiorcom.”
W niedawnym wywiadzie dla radia NPR Scheper-Hughes stwierdziła:
Wpadłam na trop olbrzymiej siatki przestępczej, dokładnie przypominającej mafię. Biuro na szczycie tej piramidy wywodzi się z Izraela, z pośrednikami w Turcji, Nowym Jorku, Filadelfii, Durbanie, Johannesburgu, brazylijskim Recife, Mołdawii – czyli na całym świecie. Wykorzystałam swoje umiejętności z zakresu badań etnograficznych i latałam po tych krajach próbując połączyć ze sobą fakty.
Ostatecznie śledztwo zaprowadziło mnie do Izaaka Rosenbauma, głównego pośrednika Ilana Periego w Izraelu, który jest mózgiem operacji i który zresztą okazał się niezłym krętaczem.
Mamy tu więc dwie oddzielne drogi handlu narządami łączące się w Izraelu w osobie Ilana Periego, który może, ale nie musi oficjalnie pracować dla rządu, a którego makabryczne zajęcie jest jednak wspierane przez medyczny establishment i ministerstwo zdrowia Izraela. Pięciu amerykańskich rabinów zatrzymanych za handel narządami w New Jersey było amerykańskimi pośrednikami w międzynarodowej siatce z siedzibą w Izraelu. Pomimo nagłośnienia sprawy w amerykańskich mediach, proceder ukazano w możliwie jak najlepszym świetle jako niefortunne acz konieczne działanie pomagające zawiązać więzi pomiędzy ubogimi osobami, które potrzebują środków na przeżycie, a tymi zamożnymi, które nie chcą czekać w kolejkach na etyczny i oficjalny przeszczep. „Jestem kimś w rodzaju swata” – powiedział Rosenbaum agentowi FBI. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna:
“Jest on głównym amerykańskim pośrednikiem międzynarodowej siatki handlu narządami” – stwierdziła [Nancy Scheper-Hughes].
Jednym z jej źródeł informacji jest mężczyzna, który podjął się współpracy z Rosenbaumem wierząc, że będzie pomagał ludziom potrzebującym pilnego przeszczepu. Zaczął spotykać się z dawcami, czy raczej sprzedawcami, których przywożono z takich krajów jak Mołdawia.
“Powiedział mi, że to było okropne. Ci ludzie przylatywali tu nie wiedząc, co ich czeka, chcieli wrócić do domów i wpadali w płacz” - mówi Scheper-Hughes.
Mężczyzna nazwał Rosenbauma “bandytą”, który wyciągał pistolet – jak sam twierdził, legalny – i mówił sprzedawcom: „Jesteś tutaj, a umowa to umowa. Oddasz nam swoją nerkę albo nigdy nie wrócisz do domu”.
To, że izraelskie władze nie brały udziału w śledztwie, nie jest zaskoczeniem, a to z tej racji, że cały medyczny i prawny establishment Izraela nie widzi nic złego w tego typu praktykach i ponadto znany jest z niedbałości w nadzorowaniu zabiegów przeszczepiania organów. Wielu czołowych lekarzy w izraelskich szpitalach rutynowo kradnie narządy i dokonuje przeszczepów. Trudno nie dojść do wniosku, że sprzedawanie narządów po wyższej cenie musi być zatem ‘całkowicie koszerne’ w Izraelu, skoro od jakiegoś już czasu jest on centrum ‘organowej turystyki’:
Izrael stał się niedawno czymś w rodzaju pariasa w świecie przeszczepów. Nie posiadając dużego zaplecza dawców narządów a także w obliczu nacisków ze strony osób oczekujących na przeszczep, ministerstwo zdrowia nie przerwało wartego miliony dolarów biznesu handlu narządami obejmującego centra dializ w Jerozolimie i Tel Awiwie aż po kliniki w Europie i Stanach Zjednoczonych.
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=OXl3tSYPhuU
Joseph Cannon jako pierwszy powiązał tę historię z doniesieniami Palestyńczyków o ich ludziach, porywanych i zabijanych przez ISO [Izraelskie Siły Obronne], których ciała następnie przekazywano do „rutynowych autopsji” na Terenach Okupowanych. Dwa tygodnie później pojawił się artykuł szwedzkiego dziennikarza Donalda Boströma, w którym opisał on relacje Palestyńczyków o zabójstwach i/lub porwaniach dokonywanych przez izraelskich żołnierzy, po czym po kilku dniach zwłoki znajdywały się pozbawione narządów:
Latem 1992 roku [...] młodzi Palestyńczycy zaczęli znikać z wiosek na Zachodnim Brzegu oraz w Gazie. Po pięciu dniach izraelscy żołnierze przynosili ich martwe ciała, wszystkie porozpruwane.
Historia tych ciał wstrząsnęła mieszkańcami Terenów Okupowanych. Krążyły pogłoski o dramatycznym wzroście zaginięć młodych mężczyzn, czemu towarzyszyły nocne pogrzeby zwłok poddanych wcześniej autopsji.
Przebywałem wówczas w tamtym rejonie pracując nad książką. Kilkakrotnie przychodzili do mnie pracownicy ONZ zaniepokojeni całą sprawą. Ludzie ci mówili, że kradzież organów rzeczywiście miała miejsce, jednak zabroniono im podejmowania w związku z tym jakichkolwiek działań. Otrzymawszy przydział od sieci radiowej jeździłem po Zachodnim Brzegu i Strefie Gazy przeprowadzając rozmowy z palestyńskimi rodzinami – spotykałem rodziców, którzy mówili, że ich synów przed zabiciem pozbawiono narządów. Jednym z rozmówców, jakich spotkałem podczas tej osobliwej podróży, był Bilal Achmed Ghanan, jeden z tych chłopców, co obrzucają kamieniami izraelskich żołnierzy.
Rodziny mieszkające na Zachodnim Brzegu i w Gazie zdawały się dokładnie wiedzieć, co się dzieje: “Naszych synów wykorzystują jako przymusowych dawców narządów” – powiedzieli mi bliscy Khaleda z Nablusu, podobnie jak matka Raeda z Dżeninu oraz wujowie Machmuda i Nafeza z Gazy, których porwano na kilka dni, by potem podrzucić ich nocą, martwych i pozbawionych narządów.
Wiadomo, że Izrael ma wielkie zapotrzebowanie na ludzkie organy i że istnieje szeroki, nielegalny handel nimi, praktykowany już od wielu lat; że tamtejsze władze są tego świadome, a lekarze, w celu utrzymanie się przy pracy w szpitalach, podobnie jak urzędnicy, biorą w tym wszystkim udział. Wiadomo też, że młodzi Palestyńczycy znikali, po czym po pięciu dniach byli przynoszeni martwi, nocą i w zupełnej tajemnicy, pozszywani od brzucha po brodę.
Histeryczna reakcja Izraela z najchłodniejszym z możliwych odzewem spotkała się ze strony szwedzkiego ministra spraw zagranicznych: „Nasz kraj nie działa w ten sposób – i nigdy nie powinien” (w odniesieniu do izraelskich żądań zakazu publikacji artykułu i odcięcia się władz Szwecji od zarzutów w nim zawartych). Do sporu wtrącił się Donald Boström:
“Ponieważ Szwecja jest państwem demokratycznym, mamy konstytucyjne prawo drukować wszystko, co nam się podoba. To nie jest sprawa dla rządu. Zasadniczo, rząd nie ma prawa zabierać głosu w tej kwestii. Zadziwiające, że izraelskie władze nie znają zasad rządzących demokracją mówiących, że jedno państwo demokratyczne nie może ingerować w sprawy drugiego. Myślę, że rząd Izraela powinien przeczytać jakąś książkę na temat demokracji.”
Włoski minister spraw zagranicznych bezwstydnie oznajmił, iż zawarł umowę ze swoim szwedzkim kolegą, w wyniku której Szwecja zgodziła się potępić “antysemicki” artykuł, chociaż do podobnego spotkania nigdy nie doszło.
Kiedy Izrael nie zdołał wymóc na Szwecji, by ta potępiła artykuł, włączono do akcji amerykańskie skrzydło establishmentu syjonistów. W manhattańskim sądzie wszczęto proces, w którym oskarżyciele domagają się 7,5 miliona dolarów za „coś, czego sam Goebbels by nie napisał”, zaś amerykański senator Ben Cardin upomniał Szwecję co do jej „obowiązku” uciszania prasy, gdy dochodzi do zaszkodzenia fałszywemu obrazowi Izraela: „Kiedy artykuły największych gazet nie potrafią sprostać odpowiedzialności i zamiast tego wzniecają ducha rasizmu i antysemityzmu, tamtejsze władze zobowiązane są głośno potępić ten rażący fałsz.” To, że szwedzka gazeta wypełniła swój obowiązek, ujawniając zbrodnie Izraela, najzupełniej umknęło senatorowi, którego pokrętne rozumowanie stanowi przykład histerycznej reakcji.
Izraelscy łowcy narządów: Nowa „legenda o krwi”?
Artykuł Mary Barrett “Autopsje i egzekucje” w Washington Report on Middle East Affairs z 1990 roku opisywał groteskowe zabójstwa młodych Palestyńczyków. Zawierał także wywiad z drem Hatemem Abu Ghazalechem, byłym przewodniczącym lekarzy na Zachodnim Brzegu pod jordańskimi rządami oraz dyrektorem medycyny sądowej wydziału autopsji.
Barrett zapytała go o „powszechne niepokoje związane z wykradaniem narządów, które opanowały Strefę Gazy i Zachodni Brzeg od czasu rozpoczęcia intifady w grudniu 1987 roku.”
Ghazalech odpowiedział:
“Istnieją pewne sygnały, że z tego czy innego powodu narządy, oczy i nerki w szczególności, były usuwane z ciał w pierwszym roku (lub w pierwszych 18 miesiącach) [intifady]. Było wtedy zbyt dużo doniesień od wiarygodnych ludzi, aby móc zignorować to zjawisko. Bo jeśli ktoś, kto otrzymał strzał w głowę, wraca do domu w plastikowym worku bez narządów wewnętrznych, co ludzie mają o tym sądzić?”
Palestyński prezydent Jaser Arafat powiedział w 2002 roku Al Jazeerze, że siły ISO nie tylko zabijały palestyńskie dzieci, ale też otwierały ich ciała w celu pozyskania ich organów: „Mordują nasze dzieci i wykorzystują ich narządy jako części zamienne. Dlaczego świat milczy w tej sprawie? Izrael wykorzystuje to milczenie i wprowadza jeszcze większy ucisk i terror wobec naszego ludu”. Irańska agencja informacyjna IRNA podała, że „w odpowiedzi na pytanie zadane w izraelskim Knessecie, Nissim Dahan – izraelski minister zdrowia oświadczył, iż nie może zaręczyć, że taki proceder [pozyskiwanie narządów] faktycznie nie miał miejsca”.
Jednak pewne jest to, że główny patolog w Izraelu, Jehuda Hiss, był wielokrotnie poddawany śledztwu w związku z szeregiem niegodnych praktyk, wśród których najdrobniejszą było pozyskiwanie narządów od pacjentów bez zgody ich rodzin.
Dopiero teraz zachodnie media miały odwagę przełamać cenzurę panującą w tej materii, wobec czego Izrael dał upust swemu gniewowi kierując go przeciw Szwecji za jej ‘sankcjonowanie’ takich „wstrętnych oskarżeń”. Wykradanie narządów jest cacy, dopóki nieświadomi dawcy nie dowiedzą się, co im się przytrafiło. Ośmielony wsparciem ze strony rządu, dziennik Aftonbladed opublikował kolejną historię ujawniającą dalsze szczegóły okrutnego zabójstwa i wykorzystania ciała „młodego miotacza kamieni”, Bilala Achmeda Ghanana, jednej z tysięcy ofiar Goliata, jakim jest Izrael.
Kawther Salam, palestyński dziennikarz od 22 lat, dodał do tego swoją relację o setkach anonimowych osób, których głos, podobnie jak i ich ciała, pozostaje zamknięty w izraelskim gułagu:
Wszystko czego doświadczyłem [w ciągu 22-letniej pracy dziennikarza] potwierdza to, co napisał pan Boström. Chociaż nie znam tej konkretnej sprawy, którą on opisuje, wiadomo, że to zjawisko jest w Palestynie powszechne, od kiedy we wczesnych latach siedemdziesiątych stało się „normalnym”.
Armia izraelska bez przerwy morduje ludzi, a wielu zabitych, jeśli nie wszystkich, poddaje się “sekcji zwłok”, po czym zakopuje na wojskowych cmentarzach w ponumerowanych i tajnych grobach.
Kapitan Ejal, pułkownik Fuad Halhal, pułkownik Amnon Cohen, Rafi Geoli i wielu innych, byli odpowiedzialni za informowanie w środku nocy rodzin zamordowanych Palestyńczyków o ciałach ich bliskich. Ci zbrodniarze mówili tym rodzinom, że „z wielkim trudem udało im się odzyskać ciała ich krewnych z bazy wojskowej” – zaznaczając, że to przysługa z ich strony, natomiast dowódcy Szammi, Goldstein, Nagar … nakazywali, by zwłoki chowano w ciemnościach oraz by na pogrzebie było „nie więcej niż dziesięć osób”.
Często zdarzało się, że bliscy zabitych krzyczeli z przerażenia, gdy otrzymywali wypatroszone zwłoki wypełnione watą. Wtedy oficerowie i ich żołnierze kazali im się uciszyć.
Cała ta zbrodnicza działalność nie tylko jasno ukazuje pogwałcenie praw człowieka, straszliwą zbrodnię przeciwko ludzkości, ale też brak poszanowania świętości życia, który można wyjaśnić jedynie niedorozwojem umysłowym sprawców.
Większość lub nawet cały medyczny establishment Izraela wie, co się dzieje, ale woli milczeć, ponieważ lekarze dostają za to pieniądze lub są w inny sposób nagradzani za tolerowanie tych zbrodni. Potwierdzają to wielokrotne skargi lekarzy z innych krajów, jako że Izrael jest jednym z nielicznych państw zezwalających na handel ludzkimi narządami i częściami ciała.
Warte uwagi jest to, że izraelski rząd otwarcie skrytykował rząd Szwecji nakazując, by ten publicznie potępił artykuł. Czy to brak przezorności zaślepił izraelski reżim, który nie przewidział, że taka reakcja tylko pogorszy sytuację i potwierdzi, że ma on jednak coś do ukrycia, a zarzuty artykułu mogą okazać się prawdziwe? Czy też mogą oni swobodnie narazić ‘Żydów w diasporze’ na dalszą zgryźliwość, ponieważ najgorsze co może ich spotkać to kolejna alija i powrót ich do “ziemi obiecanej”?
Zamiast zwyczajnie zaprzeczyć doniesieniom i obiecać śledztwo w tej sprawie, Netanjahu tylko sprowokował Szwecję do refleksji nad tym, jak bardzo ta prawda może zranić Żydów, kiedy porównał artykuł do „średniowiecznych oskarżeń wobec Żydów, którzy jakoby mieli zabijać chrześcijańskie dzieci dla ich krwi”, co stanowiło dość niefortunną analogię, biorąc pod uwagę, że według izraelsko-włoskiego badacza Ariela Toaffa, istnieją podstawy dla poparcia tych oskarżeń. Toaff został zmuszony do wycofania swojej książki, Pasque di Sangue (Krwawe paschy), przekazania dochodów z niej Lidze Przeciwko Zniesławieniu (Anti-Defamation League), a następnie wydania zredagowanej wersji. Zdaniem Toaffa, “krwią [dzieci] polewano ołtarze Boga, który, jak wierzono, wymagał pokierowania, a czasami wręcz gorączkowego naciskania, by sprowadził ochronę [na wyznawców] i ukarał [gojów].” Palestyńskie dzieci mogą was zapewnić, że to nic nowego pod słońcem. Z każdym kolejnym przeciekiem wątków dotyczących afery z wykradaniem narządów owe „średniowieczne legendy” zaczynają wydawać się coraz mniej oszczercze.
Obrazowo mówi się o “sercu narodu”. A jak to się ma się do Izraela? Otóż najwyraźniej Izrael serca nie posiada, a przynajmniej takiego, które mógłby nazwać własnym. Współczesne „serce Izraela” bezceremonialnie wyrwano Palestyńczykom ponad 60 lat temu. Fakt, że do dziś Izrael kontynuuje tę zbrodnię na indywidualnym i fizycznym poziomie, nie powinien więc zaskakiwać, i o dziwo w tym świetle istotnie może wydać się adekwatnym działaniem.
Gry i zabawy Tajnego Oddziału
Największą “przykrywką” CIA jest jej oficjalny status agencji “wywiadowczej”. Rzecz jasna, korzysta ona z „wywiadu” i „gromadzonych informacji”, jednakże stanowi to tylko fasadę dla jej głównego pola zainteresowań, tak zwanych „popisowych numerów”. CIA jest centralną częścią ogromnego mechanizmu, którego domeną są tajne operacje… lub, jak Allan Dulles zwykł był je nazywać, „operacje w czasie pokoju”. W tym znaczeniu CIA jest świadomym narzędziem w rękach potężniejszego Tajnego Oddziału, czy też wpływowej koterii, której członkami przeważnie są przedstawiciele CIA oraz innych agencji pod kuratelą rządu, niektóre komórki biznesu światowego a także, niemal zawsze, reprezentanci obcych państw.
- L. Fletcher Prouty, The Secret Team
Przyłączcie się do naszej podróży dookoła świata tropem ostatnich występków Tajnego Oddziału i Przyjaciół™ pod egidą globalnej elity patokratów.
Kolumbia i Wenezuela
Agence France-Presse - - ‘My nie chcemy wojny, nienawidzimy jej. Ale musimy być na nią przygotowani’ – ostrzegł Chavez
USA niedługo wyślą żołnierzy do Kolumbii. Ich rzekomą misją ma być użycie zaawansowanych samolotów bezzałogowych ‘Predator’ w walce z przemytem narkotyków oraz terroryzmem. Tylko najbardziej naiwni nie zgodzą się z prezydentem Wenezueli Hugo Chavezem co do zarzutu, że ten manewr zalatuje próbą otoczenia Wenezueli – kraju, który od wielu lat ośmiela się nie tańczyć pod muzyczkę amerykańskiego imperializmu. Chavez ostrzegł, że „wichry wojny zaczęły wiać” i rozumiemy, dlaczego wyraża swoje zaniepokojenie, bowiem kilka dni wcześniej ogłosił, że Kolumbia wysyła żołnierzy na granicę właśnie z Wenezuelą.
To napięcie jest widoczne również u sąsiadów – Ekwador, w ramach prewencyjnego działania, umocnił swoją granicę z Kolumbią.
Jeżeli myślicie, że Ekwador i Wenezuela są przewrażliwione w tej kwestii, weźcie pod uwagę, że Kolumbia stała się niedawno – na nieszczęście dla Kolumbijczyków – przykładem kraju manipulowanego i kontrolowanego przez amerykański imperializm. Kolumbijscy żołnierze doskonalą się w sztuczkach wyuczonych bez wątpienia w School of Americas – „szkole armii amerykańskiej, szkolącej żołnierzy i personel wojskowy z krajów Ameryki Łacińskiej w takim zakresie, jak walka z ruchem partyzanckim, wywiad wojskowy czy operacje antynarkotykowe”. W swoim zapale pozorowania, że wygrywa narkotykową i partyzancką wojnę, kolumbijska armia morduje niewinnych cywilów celem przedstawienia ich jako rebeliantów albo handlarzy narkotyków. Prowadzone jest śledztwo w sprawie ponad tysiąca osób zamordowanych w takich okolicznościach, jednak wiadomo, że liczba ofiar jest zdecydowanie większa, zważywszy chociażby na podobną śmierć 2,500 związkowców. Fakt zabójstw członków związków zawodowych powinien dać nam wskazówkę co do osób odnoszących korzyści z tych zbrodni.
Kolumbia ma największy na świecie odsetek zabitych związkowców, z ponad 2,500 zabójstwami w ciągu ostatnich 15 lat. W samym tylko 2008 roku zabito 41 z nich.
Wielu z tych zbrodni dokonuje kolumbijska armia wspólnie z paramilitarnymi szwadronami śmierci. Co może niektórym wydać się zaskakujące, wygląda także na to, że począwszy od lat osiemdziesiątych siły te otrzymywały wsparcie wojskowe od rządu brytyjskiego.
Pod koniec 2008 roku brytyjska organizacja pozarządowa Justice for Colombia (JFC) wydała raport dotyczący brytyjskiej współpracy z armią Kolumbii. Dokument zarzuca Zjednoczonemu Królestwu bycie „prawdopodobnie drugim największym źródłem pomocy militarnej przekazywanej Kolumbii”, a także opisuje jego związek z górskimi oddziałami “mającymi na koncie tortury i zabójstwa członków związków zawodowych”.
Członek JFC, Liam Craig-Best, powiedział: “Nie jedna, a wiele przyczyn kryje się za zaangażowaniem Królestwa. Jedną z nich są kwestie gospodarcze… Dwa największe zagraniczne koncerny działające w Kolumbii są brytyjskie – British Petroleum oraz SAB Miller, kampania piwowarska, których obecność tam znacznie przewyższa inwestycje wszystkich innych amerykańskich czy hiszpańskojęzycznych firm.”
W przeciwieństwie do Kolumbii, Wenezuela zdołała rozluźnić uścisk Osi Zła odkąd Hugo Chavez objął władzę, w wyniku czego w ciągu ostatniej dekady stopień ubóstwa w Wenezueli obniżył się o 22.6% . I to jest główną przyczyną, dla której światowi patokraci okrążają Wenezuelę. Lecz jakich to “popisowych numerów” będzie w stanie użyć Tajny Oddział ze swoimi panami, zmierzywszy się z altruistycznymi zasadami, właściwymi socjalistycznemu poglądowi o redystrybucji zasobów naturalnych kraju?
Honduras
Nie trzeba mieszkać w Hondurasie, by dostrzec, że zamachu stanu z końca czerwca dokonano za zgodą i z pomocą USA. Patricia Valle, minister spraw zagranicznych za kadencji obalonego prezydenta Zelayi dała nam kolejny dowód na zasadność powyższego stwierdzenia: ujawniła ona, że przed dotarciem na Kostarykę honduraski samolot wojskowy, którym transportowano Zelayę na wygnanie, zatrzymał się, by zatankować w bazie lotniczej Soto Cato w Palmerola, gdzie stacjonuje 500 amerykańskich żołnierzy.
Jak zauważa Seamus Milne,
Niezależnie od tego, jakie relacje istniały wcześniej między honduraskimi spiskowcami a władzami USA, jasne jest, że administracja Obamy mogła zakończyć przewrót już następnego dnia, wstrzymując pomoc wojskową i nakładając sankcje [na Honduras]. Jednak jak dotąd, pomimo publicznego potępienia, prezydent zamierza tylko odesłać amerykańskiego ambasadora, z pominięciem zablokowania wiz przywódcom przewrotu i zamrożenia ich kont, o co prosił Zelaya.
Otóż to. Czy możecie bowiem sobie wyobrazić, by amerykański rząd bardziej zamartwiał się upadkiem wątłych demokracji w Ameryce Łacińskiej aniżeli nieistniejącą bronią nuklearną Iranu?
Agence France-Presse - - Hondurascy policjańci formują kordon, żeby zablokować zwolenników wygnanego prezydenta Hondurasu, Manuela Zelayę
Honduranie niewątpliwie odczuli nową sytuację. W wyniku strajków zamykane są szkoły, dochodzi do walk ulicznych będących skutkiem protestów rolników i związkowców, którzy pomimo obecności zamaskowanych żołnierzy i blokad wychodzą na ulice – tylko po to, by poczuć na sobie żelazną pięść: strzelano do demonstrantów, podaje się, że aresztowano ponad tysiąc osób, stacje telewizyjne i radiowe zostały zamknięte a część związkowców i aktywistów politycznych zamordowano. (Brzmi znajomo?) W stolicy ponownie wprowadzono godzinę policyjną.
Dlaczego więc “socjalistyczny” rząd Obamy nic nie robi? Czy ma to związek z logiką kapitalizmu przedkładającą interesy międzynarodowych korporacji nad dobrobyt samych ludzi? Oto pewien interesujący zbieg okoliczności:
Wcześniej tego roku Chiquita Brands International Inc. (dawniej United Fruit) oraz Dole Food Co [obydwie są amerykańskimi kompaniami] twardo skrytykowały Zelayę za dążenie do podniesienia płacy minimalnej w Hondurasie o 60 procent zarzucając, że taka polityka zmniejszy korporacjom zyski. Wsparła je koalicja wytwórców tekstyliów i eksporterów, kompanii opierających się na taniej sile roboczej.
To jeszcze nie wszystko. Patologiczne grupy dostrzegły w tym nowy tort, toteż wszyscy skaczą sobie po głowach, żeby choć kawałek z niego uszczknąć. Według działacza na rzecz praw człowieka Andrés Pavóna izraelscy komandosi szkolą Siły Zbrojne Hondurasu. Wygląda na to, że School of Americas robi użytek ze swoich przyjezdnych wykładowców.
Afganistan i Pakistan
Wieści z tak zwanego ‘Af-Paku’ nie zapowiadają się dobrze dla mieszkających tam ludzi. Nieustanne ataki amerykańskich dronów co rusz zabijają dziesiątki ludzi. Oczywiście słyszymy, że celem byli awanturnicy z Al-Kaidy, jednak jakimś sposobem to niewinni ludzie – w tym dzieci – stanowią najwyższy odsetek ofiar. Ostatnia taka zbrodnia miała miejsce kilka dni temu, kiedy w nalocie sił NATO na dwie porwane cysterny zginęło 90 osób – wśród których prawie połowa to cywile.
Czy nie jest niesprawiedliwe, że w świecie, gdzie biedni nie mają głosu, ‘dowodem’ na to, że ci, którzy zginęli byli handlarzami narkotyków albo terrorystami wydaje się być sam fakt ich zabicia przez Amerykanów lub ich sojuszników? Mówienie o ‘niezamierzonych ofiarach’ jest już wystarczająco okropne, jednak to okropieństwo nabiera olbrzymich rozmiarów dopiero po uświadomieniu sobie, że to amerykański imperializm stoi za problemami, które miał rozwiązać. Według raportu Senatu USA opisanego przez Times’a:
Zgodnie z senackim raportem, jednym z najbardziej niepokojących następstw [wojny w Afganistanie] jest niezamierzony wkład Stanów Zjednoczonych w odrodzenie się handlu narkotykami … wspierając tych plemiennych liderów, którzy czerpali zyski z nielegalnego handlu narkotykami. … Następnie, aby postrzegano ich jako sojuszników USA, ci ludzie wykupywali wpływowe stanowiska w afgańskim rządzie, budując tym samym podstawy dla korupcyjnej sieci powiązań między narkotykami i rządem, która dziś przenika tamtejsze struktury władzy.
Dodajmy, że słowo “niezamierzony”, jakie tu padło, w najlepszym wypadku świadczy o skrajnej naiwności Senatu, a w najgorszym – o zacieraniu prawdy.
Jednak pomimo istniejącego już chaosu, USA rozdmuchują swoją propagandę w oczywistym celu nasilenia działań wojskowych w ‘wojnie Obamy’. Kiedy dowódca sił amerykańskich w Afganistanie, generał Stanley McChrystal ogłosił, że talibowie zyskują przewagę w kraju, zmuszając USA do zmiany swojej strategii poprzez zwiększenie liczby żołnierzy w gęsto zaludnionych rejonach, Obama zabrzmiał zupełnie jak George W. Bush zapewniając, że wojna w Afganistanie zabezpiecza Amerykę. W jego własnych słowach,
Nie możemy o tym zapominać. To nie jest wojna z wyboru. To wojna z konieczności. Ci, którzy zaatakowali Amerykę 11 września, zamierzają zrobić to jeszcze raz. Gdy pozostawimy ich samym sobie, ruch talibów zapewni Al-Kaidzie jeszcze lepsze warunki do planowania ataku, w wyniku którego zginie jeszcze więcej Amerykanów. Tak więc nie jest to wojna dla samej walki. Jest ona fundamentalna dla obrony naszego społeczeństwa.
Efektem tego jest szkolenie afgańskich żołnierzy przez USA i NATO oraz coroczny napływ 7.5 miliardów dolarów na wojnę, na której każdy chce zarobić. Plan zakłada podwojenie afgańskiej armii do 240 tysięcy żołnierzy. Wcale nie dlatego, że NATO ich potrzebuje, jako że
Wraz z niedawnymi informacjami o możliwym wsparciu 45 krajów obecnie działających w ramach ISAF (Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa) przez żołnierzy z tak różnych państw jak Kolumbia, Mongolia, Armenia, Japonia, Korea Południowa, Ukraina i Czarnogóra, na pięciu kontynentach i Bliskim Wschodzie już niedługo stacjonowały będą siły pięćdziesięciu państw służące pod wspólnym dowództwem.
Nigdy wcześniej żołnierze z tak wielu państw nie działali na wspólnym teatrze działań wojennych, a tym bardziej w tym samym kraju, i nie służyli pod dowództwem amerykańskiej armii oraz władz cywilnych. Bądź co bądź, NATO zawsze było narzędziem w rękach amerykańskiego imperium.
Z jakiegoś zatem powodu Afganistan musi być ważnym celem. Tych powodów jest więcej niż jeden, zważywszy na jego znaczenie geopolityczne. Karen Kwiatkowski, pisarka i była oficer amerykańskich Sił Powietrznych oświadczyła, że uzasadnieniem dla obecności USA w Afganistanie jest jego sąsiedztwo z Iranem, krajem o zerowym zagrożeniu dla Stanów Zjednoczonych, ale z pewnością będącym utrapieniem dla Izraela.
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Ddgm0ScSnx4
Afryka
Istnieje kilka przesłanek co do odnowienia zainteresowania Afryką przez rząd Obamy. Na przykład nasz „Kenijczyk” na swego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego mianował generała Jamesa Jonesa. Jones był jednym z architektów AFRICOM-u, którego misją jest wprowadzanie w życie planów Pentagonu dotyczących zbrojnych interwencji w Afryce. Paul I. Adujie wyjaśnia:
“Amerykańskie Dowództwo w Afryce, w swoich założeniach i w realnych działaniach, nie ma na celu służenia afrykańskim interesom. Po prostu tak się stało, że Afryka nabrała geopolitycznego i geo-ekonomicznego znaczenia w oczach Ameryki oraz jej sojuszników. Afryka istniała cały czas.
“Przykładowo, dochodziło do przypadków, kiedy armia amerykańska, rzekomo współpracując z nigeryjskim wojskiem, dosłownie przejmowała siedzibę dowództwa nigeryjskiej Obrony Narodowej…
“Warto chyba przy tym wspomnieć, że Stany Zjednoczone mają już trzy inne działające dowództwa, to jest Europejskie Dowództwo (EUCOM), Dowództwo Centralne (CENTCOM) oraz Pacyficzne Dowództwo (PACOM); tym samym Afrykańskie Dowództwo (AFRICOM) stanie się czwartą kończyną globalnych wpływów armii amerykańskiej.
“Amerykańskie Dowództwo w Afryce jest… narzędziem dla zachodnich rządów w zaprowadzaniu swoich gospodarczych, politycznych oraz imperialnych wpływów kosztem Afrykanów, a jednocześnie zakulisowym miejscem, gdzie Zachód może przechytrzyć rywali takich jak Chiny i być może Rosja.”
Nawiązując do wzmianki na temat Nigerii, w maju zeszłego roku armia amerykańska odbyła ćwiczenia wojskowe razem z prywatnymi firmami oraz przedstawicielami kilku państw członkowskich NATO, Australią i Izraelem. Dwa z omawianych scenariuszy miały przetestować reakcję AFRICOM-u na ewentualne sytuacje kryzysowe w Nigerii i Somalii.
Jakimś zbiegiem okoliczności, obok eskalacji wojny pomiędzy partyzantami a prorządowym wojskiem, Somalia doświadcza obecnie najgorszej od osiemnastu lat humanitarnej katastrofy.
Filipiny
Z uwagi na to, że armia amerykańska postanowiła utrzymać 600 żołnierzy z jednostki „do walki z ruchem powstańczym” na Filipinach, można by pomyśleć, że wspierając tamtejszy rząd Imperium i jego sojusznicy mają na celu utrzymanie tam pokoju. Jednak pokój nie jest zbyt opłacalny i nie zapewnia Tajnemu Oddziałowi okazji do „popisowych numerów”. Dlatego też nie powinien zaskakiwać fakt przechwycenia przez filipińską straż przybrzeżną statku wiozącego izraelską broń, która prawdopodobnie miała trafić w ręce syndykatów lub/oraz grup bojowników. Tych gości jest wszędzie pełno, nieprawdaż?
Irak
W międzyczasie, i mimo że nie słyszymy już o Iraku tyle, co wcześniej – być może z powodu psychologicznego efektu Baracka, tak jakby problem znikł razem z Bushem – Blackwater nadal przemierza tamtejsze ulice, dalej dochodzi do eksplozji pojazdów przy bagdadzkich ministerstwach lub w mniej zaludnionych rejonach, w wyniku których 55 osób zginęło a 300 zostało rannych, zaś premier Al-Maliki wyszedł cało z nieudanej próby zamachu, którą później nazwał wewnętrzną robotą.
Innymi słowy, kwitnąca demokracja osiąga tam pełen sukces.
Click
Użytkownik Muhad edytował ten post 06.04.2011 - 11:52