Napisano
20.04.2011 - 11:07
A ja właśnie liczę na Wikileaks, w nim jedyna nadzieja. Pozwolę sobie przytoczyć kilka informacji:
" Materiały upublicznione przez demaskatorski portal WikiLeaks skompromitowały USA i ujawniły największe tajemnice światowych przywódców. Możliwe jednak, że w związku z nimi czeka nas jeszcze jedna, być może znacznie większa niespodzianka, dotycząca zjawiska UFO.
Julian Assange, koordynator projektu, przyznał otwarcie: tak, w dokumentach znajdują się wzmianki dotyczące niezidentyfikowanych obiektów latających. Co więcej, w przeciekach natrafimy też na nieznane opinii publicznej szczegóły sprawy słynnego brytyjskiego hakera, Gary’ego McKinnona, który w poszukiwaniu informacji o UFO włamał się do amerykańskich rządowych komputerów, za co grozi mu teraz 60 lat więzienia.
Assange, zapytany o UFO, przyznał, że wielokrotnie spotyka się ludźmi, którzy starają się udostępnić mu dokumenty niespełniające warunków do publikacji na WikiLeaks. Mimo to dodał, że z oficjalnych pism wynika, że władze nadal interesują się sprawą niezidentyfikowanych obiektów latających.
Warto zauważyć, że w dokumentach, które dopiero zostaną ujawnione, zawierają się rzeczywiście pewne odniesienia do obiektów UFO - powiedział Assange w rozmowie z brytyjskim "Guardianem".
Oświadczenie od razu wywołało medialną burzę, bowiem jeśli informacje te będą miały tak sensacyjny charakter, jak inne dotychczas opublikowane, może czekać nas prawdziwa ufologiczna niespodzianka. Kto wie, czy nie będą się one wiązały ze zmianą sposobu postrzegania całego zjawiska „latających spodków”. Internauci zaczęli także spekulować, czy nowe rewelacje nie staną się początkiem procesu ujawniania informacji na temat tego, co amerykański rząd wie o UFO.
Oficjalnie ani amerykańskie władze, ani wojsko nie zajmują się badaniem tego zjawiska, wychodząc z założenia, że nie stanowi ono zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa. Wydaje się jednak, że to dość kłamliwe założenie, bowiem trudno sobie wyobrazić, że pojawienie się w przestrzeni powietrznej niezidentyfikowanego obiektu (mogącego być np. pojazdem szpiegowskim) nie pociąga za sobą żadnej interwencji.
Z dokumentów WikiLeaks można dowiedzieć się także nieznanych dotąd szczegółów dotyczących sprawy słynnego hakera, Gary’ego McKinnona, który włamał się do amerykańskich rządowych komputerów w poszukiwaniu informacji o UFO i tajnych technologiach. Kiedy został pojmany, Stany Zjednoczone wystąpiły do Wielkiej Brytanii z prośbą o ekstradycję. Haker miał zostać osądzony i skazany w USA za działalność na szkodę państwa i cyberprzestępstwa, za co grozi mu do 60 lat więzienia. Wtedy też rozpoczęła się batalia o ekstradycję McKinnona, za którym wstawiło się brytyjskie społeczeństwo. Jak wynika z dokumentów, ani administracja prezydenta Busha, ani Obamy nie ma zamiaru ustąpić i mimo upływu czasu USA za wszelką cenę chce ukarać UFO-hakera. Ale dlaczego jest on dla nich tak niebezpieczny?
Urodzony w 1966 r. Gary McKinnon jest brytyjskim informatykiem-samoukiem, który na przestrzeni 2001 i 2002 r. włamał się do ok. 97 komputerów należących m.in. do NASA, Sił Powietrznych USA, Departamentu Obrony i Amerykańskiej Marynarki. Jak twierdził, szukał tam dowodów na istnienie obiektów UFO i wykorzystywanie przez wojsko supertajnych technologii.
Najciekawsze jest to, do czego haker dotarł, choć, jak sam mówił, 99 procent czasu spędził na bezowocnych poszukiwaniach. Przez 13 miesięcy zdołał natrafić jedynie na dwa ślady mogące odnosić się do supertajnych technologii i prawdy na temat nieznanego pochodzenia obiektów odwiedzających nasza planetę.
Pierwszym i najciekawszym dowodem było zdjęcie przedstawiające obiekt w kształcie „cygara” z licznymi wypukłościami na powierzchni, który według relacji McKinnona miał zostać sfotografowany w przestrzeni okołoziemskiej. Plik nie otworzył się jednak w całości, więc nie mógł być on do końca pewien, co znajduje się na fotografii. Z pewnością nie był to jednak żaden znany mu konwencjonalny pojazd latający.
Drugim ciekawym znaleziskiem McKinnona była enigmatyczna lista sporządzona w arkuszu kalkulacyjnym zawierająca nazwiska i stopnie „nie-ziemskich oficerów”. Nie chodziło jednak o kosmitów w służbie armii amerykańskiej. Haker twierdzi, że w grę wchodzi najprawdopodobniej specjalna jednostka wojskowa, którą nazwał „Kosmicznymi Marines”.
McKinnona aresztowano w marcu 2002 pod zarzutem cyberprzestępstwa i uszkodzenia amerykańskich komputerów. Miał dodatkowo kasować dane, kopiować tajne hasła i unieruchomić systemy amerykańskiej armii w okresie po zamachach z 11 września. Jego komputerową eskapadę w poszukiwaniu prawdy o UFO nazwano „największą hakerską aferą w amerykańskiej armii”, której szkody oszacowano na prawie milion dolarów. Wkrótce Amerykanie wystąpili do Wielkiej Brytanii z prośbą o ekstradycję, a prokuratorzy zza oceanu odgrażali się oficjalnie, że „usmażą” McKinnona, skazując go na dożywocie.
Sprawa bardzo poruszyła brytyjską opinię publiczną. Mieszkańcy Wysp otwarcie wsparli swego rodaka, zbierając nawet podpisy przeciwko postępowaniu ekstradycyjnemu. Opublikowane niedawno dokumenty WikiLeaks zawierają nieznane dotąd informacje na temat bezskutecznych starań brytyjskiej dyplomacji, a nawet próśb samego premiera Gordona Browna w sprawie ekstradycji hakera. Jak się okazało, administracja prezydenta Obamy nie ma zamiaru ustępować. W przecieku czytamy: „Premier Brown podczas spotkania twarzą w twarz z [amerykańskim] ambasadorem zaproponował pewien układ: McKinnon zostanie uznany za winnego, jednak odbędzie karę na terenie Wielkiej Brytanii. Brown powoływał się na duże zainteresowanie opinii publicznej jego sprawą, jak i stanem zdrowia oskarżonego, który wobec widma ekstradycji może popełnić samobójstwo”. Amerykanie nie zgodzili się.
Najciekawsze wydaje się to, dlaczego Stanom Zjednoczonym tak bardzo zależy na skazaniu UFO-hakera? Według wielu ekspertów, winy jakimi się go obarcza są mocno przesadzone i wskazują jedynie na luki w amerykańskich systemach komputerowych. Spekuluje się również, że mógł on skraść znacznie więcej informacji niż oficjalnie przyznaje, a zgromadzona wiedza jest na tyle niebezpieczna, że uznany on został za jednego z głównych wrogów USA.
Niestety, nie wiadomo jeszcze, co zawierają „ufologiczne akta” WikiLeaks, gdyż według zapowiedzi twórcy projektu mają one zostać udostępnione w bliżej nieokreślonej przyszłości. Spoglądając na coraz więcej czarnych chmur gromadzących się nad głową Juliana Assange’a, można mieć obawy, czy dalsza publikacja dokumentów nie zostanie zastopowana. Wszyscy entuzjaści ufologii mają jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie, a przecieki z WikiLeaks staną się zalążkiem prawdziwej sensacji mogącej otworzyć drogę do rozwiązania jednej z największych zagadek wieku.
Prowadzone w minionych dziesięcioleciach projekty badawcze mające za zadanie wyjaśnienie tajemnicy UFO nie przyniosły żadnych jednoznacznych efektów. Najczęściej powtarzający się wniosek mówił, że większość przypadków obserwacji niezidentyfikowanych obiektów da się wyjaśnić jako zjawiska pogodowe, iluzje optyczne czy też złą identyfikację samolotów. Pozostawał zawsze jednak niewielki odsetek przypadków, których w żaden sposób nie dało się wyjaśnić i to on był solą w oku dla sceptyków. Czy dokumenty WikiLeaks coś tu zmienią?"