Jeśli marihuana rzeczywiście leczy raka ( a te badania wskazują że tak jest) to bardzo dobrze.
Krótka historia jak robiono to w Polsce
17 listopada 2000 podpis jednego człowieka – prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego – przesądził o losie dziesiątków tysięcy ludzi, czyniąc przestępcami użytkowników niektórych substancji psychotropowych, w tym marihuany. Przestępcami stały się osoby poszukujące pewnych typów prywatnej i nienaruszającej praw innych osób przyjemności, a przy okazji osoby chore na zespół uzależnienia od substancji, a także osoby, stosujące skuteczne, chociaż nieuznane w Polsce za legalne, postępowania terapeutyczne, jak na przykład palenie marihuany do zwalczania niesłychanie uciążliwych objawów stwardnienia rozsianego.
Nowelizacja bardzo dobrej ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii z roku 1997, podjęta z inicjatywy konserwatywnych posłów, wbrew opinii psychiatrów i psychologów oraz specjalistów do walki z uzależnieniami, przyniosła wiele złego i chyba nic dobrego. Warto dodać, że ustawa ta przyjęta była olbrzymia większością głosów. Tylko 18 posłów (Andrzej Folwarczny, Bronisław Geremek, Helena Góralska, Jan Lityński, Jerzy Osiatyński, Ryszard Ostrowski, Paweł Piskorski, Andrzej Potocki i Henryk Wujec z Unii Wolności, oraz Krzysztof Baszczyński, Włodzimierz Cimoszewicz, Ewa Janik, Bronisława Kowalska, Marek Lewandowski, Maciej Manicki, Marian Marczewski, Małgorzata Okońska-Zaremba i Andrze Szarawarski z SLD) głosowało przeciw, a dwóch – Bogdan Borusewicz i Jerzy Wierchowicz – wstrzymało się od głosu.
Warto może zapoznać się ze stenogramem posiedzenia 66. posiedzenia Senatu RP, na którym przy jednym głosie wstrzymującym uchwalono ustawę. Charakter debaty oddaje wezwanie posłanki Krystyny Czuby: A więc w imieniu chrześcijańskich rodziców i chrześcijańskich wychowawców zwracamy się do prezydenta, aby podpisał ustawę zakazującą posiadania narkotyków. Ustawa okazała się, jak to było do przewidzenia, kompletnym fiaskiem.
* Zupełnie nie wpłynęła na liczbę zgonów związanych z nadużyciem nielegalnych środków psychotropowych. Liczba ich – 292 w roku 1999 i 290 w roku 2005 (Malczewski A, Narkomania 2 (37) 2007) jest zresztą relatywnie niska: z powodu zatruć, chorób psychicznych i chorób wątroby związanych z alkoholem w r. 2006 zmarło w Polsce 10 502 osób (sprawozdanie PARPA 2008), z powodu wypadków komunikacyjnych – 5 243 (Policja.pl). Nikt nie głosuje za delegalizacją alkoholu, ani motoryzacji.
* Nie zmniejszyła, jeżeli nie nasiliła, handlu narkotykami.
* Złamała losy życiowe tysięcy ludzi, których jedyną wina było, ze zamiast używać piwa czy papierosów sięgnęli po ciekawsze i często mniej szkodliwe środki psychotropowe.
* Doprowadziła do szerokiego pojawienia się na rynku substancji psychotropowych powszechnie dostępnych, przejściowo nieobjętych żadnymi regulacjami (dopalacze), których potencjał toksykologiczny i uzupełniający pozostaje nieznany i potencjalnie może stwarzać większe niebezpieczeństwo, niż dobrze znane substancje psychotropowe (z wyjątkiem alkoholu, który z pewnością jest groźniejszy).
Ale za to zmniejszyła poczucie bezpieczeństwa dużej grupy obywateli i poważnie, a niepotrzebnie, skomplikowała lub zrujnowała życie wielu z nich.
Jeżeli w roku 1998 za posiadanie substancji zakazanych postawiono przed sądem 1839 osób, w roku 2005 było ich 34 778, z czego 15 383 zostało skazanych na kary wiezienia, a 2 335 odbyło karę. Na dodatek koszta kampanii związanej z implementacja osławionego artykułu 62 wyniosły około 80 milionów złotych – kwota, za której niewielką część można byłoby objąć programami leczenia substytucyjnego wszystkich mieszkających w Polsce uzależnionych od heroiny i morfiny.
Postawmy sobie sprawę jasno. Każdy, kto spotkał się z osobą uzależnioną wie, że uzależnienie jest poważnym problemem osobistym i społecznym i trzeba mu przeciwdziałać. ALE POMAGAĆ TRZEBA SKUTECZNIE. Każdy posiadający choć krztynę empatii czuje, że cierpiącemu na chorobę uzależnieniową trzeba pomagać tak, aby tę pomoc mógł i zechciał przyjąć, nie poniżając jego godności i nie pozbawiając praw obywatelskich, zwłaszcza zagwarantowanego w art 47 konstytucji RP prawa do ochrony prawnej życia prywatnego oraz do decydowania o swoim życiu osobistym. Każdy rozsądny wie też, że więzienie, zwłaszcza polskie, nie wychowuje przestępcy, a raczej, że wtrącony tam młody człowiek, który popełnił błąd, po paru latach wychodzi jako wyszkolony kryminalista.
HISTORIA I DOŚWIADCZENIE WIELU KRAJÓW POKAZUJE, ŻE WTRĄCANIE DO WIĘZIEŃ (LUB PROWADZENIE NA SZUBIENICĘ) UŻYTKOWNIKÓW SUBSTANCJI ZAKAZANYCH NIE PROWADZI DO NICZEGO DOBREGO.
Prohibicja alkoholowa w USA, uchwalana w podobnym duchu, jak nasza nowelizacja ustawy o zwalczaniu narkomanii z 2000 roku, podobnie okazała się nie tylko fiaskiem, ale potężnym czynnikiem destrukcyjnym dla społeczeństwa amerykańskiego, i została zniesiona po 12 latach obowiązywania. Czyżby 11 lat doświadczeń polskich nie powinno prowadzić do podobnych rozwiązań?
Rzeczywiście po jedenastu latach rządów ustawy z 2000 roku, w trakcie jej trwania jeszcze kilkakrotnie zaostrzanej, światlejsi prawodawcy doszli do wniosku, że stała się ona kompletnym nieporozumieniem i uzasadniając konieczność jej zmian, w projekcie nowelizacji z 2011 roku napisali m. in.:
Kryminalizacja środowiska użytkowników narkotyków znacząco ograniczyła zgłaszanie się do leczenia, uniemożliwiła stosowanie na szeroką skalę programów redukcji szkód społecznych i zdrowotnych, sparaliżowała kontakt terapeutyczny, leczniczy, czy korekcyjno–edukacyjny, szczególnie w grupie najmłodszych użytkowników narkotyków. W obszarze skutków społecznych ponieśliśmy znaczące i nieodwracalne straty. Ponieśliśmy również poważne konsekwencje ekonomiczne w szczególności analizując koszty pobytu użytkowników w przeludnionych jednostkach penitencjarnych. Realizacja samego tylko art. 62 ustawy kosztuje budżet państwa około 80 mln zł w skali roku. Jednak pomimo zaostrzenia polityki karnej nie uzyskaliśmy wzrostu wykrywalności przestępstw związanych z tą kategorią przestępstw. Można nawet powiedzieć, że w tych właśnie obszarach aktywności organów ścigania obserwujemy istotną stagnację, czy nawet regres.
I zaproponowano nowelizację. Tutaj jednak ustawodawcom zabrakło odwagi. Nowelizacja, przyjęta zresztą przy histerycznych atakach opozycji, w minimalnym stopniu likwiduje błędy nowelizacji z 2000 roku W moim odczuciu najważniejsze jej posunięcie to nie tak atakowana możność odstąpienia prokuratora od wniesienia oskarżenia za posiadanie małych dawek substancji zakazanych. Największym postępem jest zniesienie w wypadku oskarżenia o posiadanie narkotyków obligatoryjnego wymierzania kary bez zawieszenia osobom, już raz skazanym za takie samo przestępstwo. Osoba uzależniona będzie stale wracała do nałogu, jeżeli nie zostanie prawidłowo wyleczona, a w takiej sytuacji w myśl obecnego prawa już za drugim razem trafi do więzienia (gdzie zresztą – jak się ogólnie uważa – będzie miła szansę otrzymania narkotyku). Teraz można ją traktować jako osobę chorą i pozwolić na normalne, produktywne życie.
Oddanie do decyzji prokuratora, czy należy wszcząć postępowanie, czy nie, jest decyzją pozostawiającą mu zbyt wiele wolnej woli może i stawiając go wobec dylematu sumienia. W zależności od jego przekonań ideologicznych może on podejmować taką, a nie inną decyzję.
Oczywistym rozwiązaniem byłoby ustalenie granicy dawki „niepenalizowanej”, jeżeli już koniecznie chce się zachować kryminalizację. Tak jak przy prowadzeniu samochodu, jeżeli mam w krwi nieszkodliwe 0.19‰ alkoholu, żaden policjant nie ma prawa mnie zatrzymać (w bardziej cywilizowanych krajach Europy Zachodniej mogę mieć nawet 0.49‰), tak samo jak w terenie zabudowanym mogę prowadzić samochód z bezpieczną szybkością 49,5 km/h, jeżeli żadne inne znaki nie narzucają dodatkowych ograniczeń, tak powinienem czuć się bezpieczny posiadając przy sobie niewielką, ściśle określoną, nieszkodliwą w tej dawce ilość substancji, której posiadanie w wyższej dawce jest zakazane. W obecnej chwili policjant powinien w dalszym ciągu zatrzymać osobę posiadającą przy sobie substancje zakazaną i doprowadzić ją do prokuratora (a więc co najmniej noc w „dołku”), a dopiero potem los pokaże, czy prokurator będzie myślał tak, jak Lityński, Osiatyński, Piskorski czy Wujec, czy tez raczej jak, Barczyk, Bielan, Buzek, Cymański, Czarnecki, Hall, Hausner, Kamiński. Komorowski, Krzaklewski, Niesiołowski, Rokita, Szkaradek, Blida, Borowski, Dziewulski, Łybacka, Miller, Oleksy, Piekarska, Siemiątkowski, Wenderlich, Balcerowicz, Drzewiecki, Kracik, Krzyżanowska, Lassota, Lewandowski. Nowina-Konopka, Onyszkiewicz, Schetyna, Syryjczyk, Śledzińska-Katarasińska, Wielowieyski Kłopotek, Pawlak, Zych, Żelichowski, Macierewicz, Misztal, Nowina-Konopka, Łopuszański, Sobecka, Dorn, Kaczyński czy Olszewski, żeby wymienić tylko niektórych reprezentantów narodu głosujących za bezwzględnym wrzuceniem „kryminalisty” do lochu.
Co może zaproponować neurobiologia?
Doświadczenie uczy, że ani kryminalizacja, ani przymusowa farmakoterapia, ani też uświadamianie młodzieży o zgubnych skutkach nałogu nie przynosi skutków. Zdaniem neurobiologia wprowadzanie się w nieco odmienne stany funkcjonowania mózgu nie są w zasadzie szkodliwe, jeżeli utrzymane są w pewnych granicach, Groźba to przedawkowanie i uzależnienie. Coś niecoś wiemy już na temat funkcjonowania, regulacji i dysregulacji układu nagrody, prowadzących do uzależnień.
Co proponowałbym?
1. Znajomość metod postępowania z osobami zatrutymi nadmierną dawka narkotyku powinna być szeroko rozpowszechniona, i postępowanie takie powinno być objęte kursami pierwszej pomocy, regularnie prowadzonymi wśród młodzieży. Tak, jak każdy powinien wiedzieć, jak ratować utopionego czy porażonego prądem do chwili przybycia fachowej pomocy, tak powinien też wiedzieć, co robić, kiedy młody człowiek traci przytomność lub zachowuje się niebezpiecznie po przyjęciu nadmiernej dawki jakiejś substancji (obojętnie morfiny czy alkoholu). Na pierwszy rzut proponowałbym rozpowszechnienie mojej broszury „Narkotyki bez dydaktyki”, albo sporządzenie podobnego, lepszego opracowania.
2. Szkolenia dotyczące szkodliwości narkotyków powinny być zmodyfikowane.
A) Całe społeczeństwo należy informować o mechanizmie działania narkotyków i uświadamiać społeczeństwo jako całość, że uzależnienie jest chorobą z takiej samej grupy jak nadciśnienie, cukrzyca czy depresja i jak choroba powinno być traktowane. Trzeba też rzetelnie powiedzieć, jakie są realne niebezpieczeństwa. Bez histerii.
B) Na wydziałach medycznych i farmaceutycznych, a także innych związanych z nauką o zdrowiu, należy prowadzić przedmiot: Podstawy neurobiologii i psychologii uzależnień. Minimum 15 godzin.
3. Nie ma sensu prowadzić dla młodych ludzi kursów, przekonywujących ich, jak straszne konsekwencje powoduje stosowanie narkotyków. Kursy te utwierdzają w decyzji o unikaniu narkotyków osoby, które i tak nie poddawałyby się uzależnieniom, ale nie trafiają do tej, niewielkiej, grupy, która przechwala się niesłychanymi odlotami i balansuje na granicy śmierci, podobnie jak to czynią organizując konkursy, kto bardziej potłucze się na rowerach górskich, ścigając się na motorach po ulicach miast, czy umawiających się na ustawki. Ich skala wartości jest inna i – przynajmniej jak na razie – nie myślą o zdrowym, stabilnym życiu.
4. Ponieważ tendencje do poszukiwania niezwykłych metod pobudzania nagrody (narkotyki, sporty ekstremalne, survival, alpinistyka) są prawdopodobnie związane z deficytem układu nagrody, które odpowiednie substancje chemiczne lub sposoby zachowania mają pobudzić do poziomu normalnego, trzeba pomyśleć o alternatywnych, atrakcyjnych formach terapii behawioralnej. Nie mam w tej chwili czasu na rozwijanie tego wątku, ale wydaje mi się, że zorganizowane zajęcia typu porządnego harcerstwa, gdzie przygoda oraz odpowiednie kształtowanie postaw odgrywało zasadniczą rolę mogłoby być skuteczna drogą, pozwalającą młodym ludziom uniknąć marnowania ich wielkiego potencjału (bo używający narkotyków to typ odkrywców, pionierów, poszukiwaczy, dzięki którym rodzaj ludzki zszedł z drzew na sawannę a potem rozprzestrzenił się po całym globie) i wykorzystać go z pożytkiem dla społeczeństwa a satysfakcje dla nich.
Wiem, że brzmi to strasznie umoralniająco i zgredowato, ale ma swoje dobre podstawy neurobiologiczne.
autor prof. Jerzy Vetulani profesor nauk przyrodniczych, psychofarmakolog, neurobiolog, biochemik
źródło: https://vetulani.wor...obrym-kierunku/
Użytkownik wiem wszystko edytował ten post 30.04.2011 - 16:27