Napisano 10.05.2011 - 23:46
Napisano 11.05.2011 - 00:26
Napisano 11.05.2011 - 12:26
Ja skłonny byłbym uznać że piszesz zbyt minimalistycznie.
Oczywiście konkurencja jest ograniczona poprzez ujednolicanie prawa na poziomie Parlamentu Europejskiego.
Z resztą konkurencja o obywateli miała już miejsce w historii właśnie w Europie. W czasach średniowiecza władcy chętnie dawali ulgi i specjalne prawa, by ludzie z innych krajów chcieli się osiedlać w ich włościach.
Użytkownik Shinji77 edytował ten post 11.05.2011 - 12:27
Napisano 11.05.2011 - 13:30
Czyli rozumiem mylo, że określił byś się jako Minarchista ?
Napisano 12.05.2011 - 13:03
Tysiąc małych księstw będzie konkurować i rozwijać się w tempie ekspresowym. Jednak problemem jest wojna. W takim kotle działania zbrojne są w zasadzie nie do uniknięcia.
Historia Europy doskonale to pokazuje. Średniowiecze to jedna wielka potyczka między możnymi. Centralizacja zwiększa stabilność wewnętrzną i zewnętrzną.
Dlatego za wzór stawiam USA u początku swojej drogi. Skupisko wolnych stanów które rządzą się same w swoich granicach, a rząd federalny odpowiada za obronę i bezpieczeństwo. Niestety oczywiście federalni przez wieki zgarnęli bardzo dużą część władzy...
Napisano 13.05.2011 - 08:50
Tinsley: Prywatna policja
Autor: Patrick Tinsley
Źródło: Journal of Libertarian Studies
Przedruk: Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa
Tłumaczenie: Zuzanna Śleszyńska
Wersja PDFPaństwo, które sprowadza obywateli do roli posłusznych narzędzi w swoich rękach, choćby nawet dla słusznych celów, przekona się, że nie można dokonać żadnych wielkich rzeczy z małymi ludźmi i że doskonałość mechanizmu, dla której wszystko poświęciło, na nic mu się w końcu nie przyda z powodu braku siły żywotnej, której ono wolało się pozbyć, a która jest niezbędna do tego, aby maszyna mogła funkcjonować bez zarzutu[1].
Dla niektórych pytanie o to, czy należy prywatyzować państwową policję jest akademickim kaprysem, istotnym tylko dla wykształciuchów i zakręconych na punkcie teoretycznych rozważań, a nie twardo stąpających po ziemi mieszkańców normalnego świata. Większość z nich twierdzi, że egzekwowanie prawa należy do zadań państwa. Ten pogląd zakorzeniony jest w mylnym przeświadczeniu, że istnieje takie unikalne i wyodrębnione dobro jak „egzekwowanie prawa”. Taki towar jednak nie istnieje[2].
Egzekwowanie prawa jest zjawiskiem niezwykle zróżnicowanym. Weźmy na przykład sklep z biżuterią. Kradzież towarów z tego sklepu jest według prawa przestępstwem. Jednak sklep z biżuterią w kwestii zachowania bezpieczeństwa nie polega wyłącznie na państwowym egzekwowaniu prawa. Sklep z biżuterią próbuje chronić się sam na różne sposoby, na przykład poprzez wykup polisy ubezpieczeniowej od kradzieży najcenniejszych klejnotów. Kosztowności trzymane są w zamkniętej, szklanej gablocie, którą może otworzyć jedynie pracownik, obserwujący klientów przy pomocy wypukłych luster, sam znajdujący się jednocześnie pod czujnym okiem kamery przemysłowej. Utarg trzymany jest w sejfie, znajdującym się w pokoju na zapleczu, który jest zamykany o godzinie zamknięcia sklepu. Dodatkowo, przy wyjściu pracowników uruchamia się alarm, a na noc wynajmuje się strażników. Wszystkie te zabezpieczenia są dostarczane przez prywatne przedsiębiorstwa zajmujące się „bezpieczeństwem” i powinny ostudzić zapał tych, którzy sądzą, że jedynie rząd posiada koncesję na egzekwowanie prawa.
Oczywiście, nie należy zaprzeczać, że egzekwowanie prawa w Ameryce jest odpowiedzialnością państwa. Ale za odpowiedzialnością przychodzi rozliczenie. Rząd utrzymuje siły policji, które kolektywnie wykonują swoje służbowe obowiązki, polegające na ochronie przestrzegających prawa obywateli. Czy policji udało się zrealizować swoje zadania?
Dowody jasno wskazują na to, że nie. Odsetek przestępstw na 100 000 osób wzrósł o ponad 100% w latach sześćdziesiątych — i to niezależnie od tego, czy zmierzymy go wg całkowitej ilości przestępstw, brutalnych przestępstw czy przestępstw przeciwko mieniu[3]. Powyższe dane nie przemawiają na korzyść ochrony zapewnianej przez policję. Argument przeciwko tym nieprzychylnym danym, a mianowicie, że wzrost jest spowodowany nie przez policję, ale zwiększoną liczbę zgłaszanych przez społeczeństwo przestępstw, jest dowodem na nieskończony koniunkturalizm argumentów amerykańskich lewicowców.
Zgoda pojawia się jedynie przy bezspornym argumencie — wskaźniku zabójstw. Jest ogólnie przyjęte, że zwiększony wskaźnik zabójstw odzwierciedla coś innego niż zwiększoną chęć społeczeństwa do zgłaszania przestępstw — zwłoki uderzają swoją obecnością, zaś zamordowani — nieobecnością[4]. Wskaźnik zabójstw w dużych amerykańskich miastach między 1963 a 1971 wzrósł o zatrważające 100%. To prowadzi mieszkańca miasta do konkluzji, że prawdopodobieństwo, iż zostanie zamordowany jest większe niż w przypadku żołnierza walczącego podczas II wojny światowej. Oznacza to, że bezpieczeństwo amerykańskich obywateli zapewnione przez policję wypada blado w porównaniu do tego zapewnionego amerykańskim żołnierzom przez nazistów[5].
Ta sromotna porażka policji skłania do przeprowadzenia natychmiastowej prywatyzacji. Poniżej znajduje się próba nakreślenia metod działania prywatnych agencji bezpieczeństwa oraz odparcia głównych zarzutów dotyczących prywatyzacji[6].
Prywatyzacja i biedni
Głównym zarzutem stawianym idei prywatnej policji jest fakt, że tylko bogaci będą mogli sobie na nią pozwolić, zaś biedni będą pozbawieni mechanizmu ochrony prawnej. Istnieje kilka rozwiązań tego problemu, spójnych z ideą wolnego rynku w przypadku egzekwowania prawa. Po pierwsze jednak należy podkreślić, że perfekcyjny system egzekwowania prawa nie jest w tym przypadku jedną z opcji. Dlatego też, aby obalić argument za prywatyzacją, nie wystarczy wskazać na jej wady, rzeczywiste lub potencjalne, np. na to, że biednych nie stać (w pełni) na ochronę policji. Należałoby wykazać, że publiczne egzekwowanie prawa jest efektywniejsze niż prywatne. Jest to niemożliwe, gdyż najbiedniejsze obszary Ameryki są wśród tych o najwyższym poziomie przestępczości — do takiego stopnia, że organizuje się tam doraźne ochotnicze patrole obywatelskie, aby wzmocnić słabnące siły policji.
Przejdźmy do zagadnienia, w jaki sposób biedni mogą uzyskać ochronę przez wolny rynek. Biedni zazwyczaj nie mają własnych domów — można spokojnie założyć, że z reguły wynajmują mieszkania. Czasowo i dobrowolnie zamieszkują nieruchomość właściciela, a robią tak dlatego, że zaoferował im mieszkanie i związane z nim udogodnienia warte swojej ceny. Aby przyciągnąć potencjalnych mieszkańców, właściciel musi zapewnić ochronę nieruchomości i jej mieszkańcom. W przeciwnym wypadku straci nie tylko swoją własność, ale też i lokatorów.
Kiedy biedni nie zamieszkują swojej własności, z definicji zamieszkują czyjąś. W takim przypadku, ze względu na tzw. efekt gapowicza, biedni będą korzystać z „darmowej” ochrony policji[7]. W celu wyjaśnienia przedstawię analogiczną sytuację. Pobieranie opłat za niektóre produkty jest nieopłacalne w porównaniu do ewentualnych zysków. Takie produkty są często oferowane za darmo indywidualnemu użytkownikowi, mniej lub bardziej w związku ze sprzedażą dóbr pokrewnych. Przykładem takiego zjawiska mogą być zapałki rozdawane m.in. przy sprzedaży produktów tytoniowych oraz toalety w restauracjach, galeriach handlowych czy na stacjach benzynowych otwarte dla klientów i ogółu społeczeństwa[8]. Ochrona policji mogłaby działać na tych samych zasadach.
Właściciele nieruchomości, używający ich dla celów komercyjnych, zatrudnialiby agencję ochrony dla upewnienia się, że działalność komercyjna — a nie przestępcza — będzie przeważać[9]. Dlatego biedni będą mogli korzystać z ochrony policji na terenie własności prywatnej i handlowej. W wielu przypadkach tak dzieje się nawet obecnie. Nie obawiamy się, że nasze zakupy znikną w centrum handlowym — jest tam ochrona, aby temu zapobiec. Nie obawiamy się, że ktoś ukradnie nasze pieniądze z banku — uzbrojeni strażnicy mają odstraszyć potencjalnych złodziei. To na terenie własności publicznej, np. w Central Parku, policja łapie kryminalistów niczym sito wodę, a ludzie cieszą się, jeżeli uda im się stamtąd wyjść w jednym kawałku. Aby jasno przedstawić różnicę między publicznym a prywatnym egzekwowaniem prawa, wystarczy wyobrazić sobie wskaźnik przestępczości w Central Parku w porównaniu do tego w domu towarowym Macy’s.
Wolny rynek może zapewnić ochronę biednym także w inny sposób. Ofiarom przestępczości, także tym biednym, mogłoby przysługiwać prawo do roszczeń odszkodowawczych przyznawane przez (prywatne) sądy, proporcjonalne do rodzaju przestępstwa. Takie roszczenie byłoby mieniem zbywalnym[10]. Ofiary mogłyby je sprzedać agencjom inkasa, których zadaniem byłoby zdobycie należności (tak samo jak „biedni” powodowie kupują usługi prawników w zamian za podzielenie się potencjalnym odszkodowaniem). Ten proces może być połączony z zawarciem umowy między ofiarą a agencją, aby ta ostatnia wszczęła działanie w przypadku ewentualnych przestępstw popełnionych przeciwko ofierze w przyszłości. Taka umowa utrwaliłaby związek między ofiarą a agencją inkasa, zobowiązując agencję do ściągnięcia ewentualnego odszkodowania, ochraniając tym samym ofiarę przez zasadę odstraszenia. Oznacza to, że agencja inkasa, działająca na korzyść jednostki, nie będzie zapewniać jej aktywnej ochrony tzn. patrolów policji, policjantów na rowerach, koniach, motorówkach — będzie jej raczej zapewniać pasywną ochronę, poprzez odstraszanie przestępców. Efekt odstraszenia zostanie wzmocniony, kiedy umowa zostanie podana do publicznej wiadomości, podobnie tak jakby właściciel samochodu umieścił na nim informację o zainstalowaniu sprawnego, skutecznego alarmu albo o monitoringu.
Prywatyzacja i korupcja
Powszechnie uważa się, że prywatne przedsiębiorstwa, zajmujące się egzekwowaniem prawa w celu generowania zysku, będą podatne na korupcję. Prywatne agencje ochrony są zmotywowane chęcią zysku, więc działania kryminalne lub ochrona ludzi, którzy się takich działań podejmują, mogą być dla nich opłacalne.
Powyższy argument przejawia zupełne niezrozumienie zasad działania wolnego rynku. Po pierwsze, prywatne agencje ochrony, w przeciwieństwie do państwa, nie będą w stanie wywierać nacisków w celu zdobycia klientów. Prywatna agencja musi przekonać potencjalnych klientów, że posiada środki potrzebne do efektywnego egzekwowania prawa. Jedną z takich metod jest udzielenie gwarancji. Jest więc możliwe, że agencje ochrony będą chciały zwabić swoich klientów ofertą ubezpieczenia ich życia i mienia. Agencji ochrony ubezpieczającej swoich klientów wyraźnie zależy na ich dobrej ochronie, a nie na przyjmowaniu łapówek. Przestępstwa popełnione przeciwko klientom agencji powodowałyby konieczność wypłat odszkodowań przez agencję, także tylko masochistyczne ciągoty mogłyby ją skłonić do działalności przestępczej.
Tak naprawdę to policja czerpie zyski z traktowania egzekwowania prawa po macoszemu. Gdy przyjrzymy się finansowaniu policji, zauważymy, że fundusze pochodzą z (wymuszonych) dochodów podatkowych, więc policja nie ucierpi finansowo, jeżeli nie uda jej się złapać kryminalistów. Dlatego oficerom policji opłaca się przyjmować łapówki od przestępców, w zamian ofiarując łaskę. Ten fakt został naświetlony w Raporcie Knappa o korupcji w policji, opublikowanym w 1972 r., który wykrył korupcję w prawie każdym biurze nowojorskiej policji[11]. Co więcej, jeżeli przestępczość rośnie, podczas gdy społeczeństwo jest „chronione” przez obojętną policję, możliwy jest wzrost budżetu policji. Zbrodnia może bowiem się opłacać. Nie jest to przyczyna państwowego zarządzania policją, ale raczej jej skutek.
Pycha odgórnej kontroli
Władze państwowe, mimo że posiadają niepełną wiedzę, z góry zakładają, że całemu społeczeństwu należy się pewien stopień ochrony policyjnej. Takie oszustwo ewidentnie doprowadzi do niewydajnego zużycia rzadkich zasobów. Państwu nie uda się osiągnąć sukcesu, jeżeli będzie tłumić tę ważną siłę — ludzką wolność — dzięki której machina społeczna mogłaby działać bardziej sprawiedliwie.
[1] Przeł. Amelia Kurylandzka, „O wolności” (Warszawa: Wyd. Akme, 1999) [przyp. tłum.].
[2] Zob. Murray N. Rothbard, For A New Liberty (New York: Macmilan, 1973), s. 219-20.
[3] US Bureau of Census, Historical Statistics of the United States, Colonial Times to 1970 (Washington, D.C.: U.S. Government Printing Office, 1964), s. 413.
[4] Zob. Thomas Sowell, Knowledge and Decisions (New York: Basic Books, 1980), s. 274.
[5] James Q. Wilson, Thinking About Crime (New York: Basic Books, 1975), s. 17. Zob. też: Sowell, Knowledge and Decisions, s. 274.
[6] Jednym z głównych zarzutów jest ten, że przy zbyt dużym rządzie, libertarianie opowiadający się na prywatyzacją policji wyleją dziecko z kąpielą. Klasyczna riposta została wypowiedziana przez Harry’ego Browne’a podczas przemówienia na krajowej konwencji Partii Libertariańskiej w 1996: „My, libertarianie wylewamy dziecko z kąpielą — dziecko Rosmery!”.
[7] Zob: Walter Block, „Public Goods and Externalities: The Case of Roads”, Journal of Libertanian Studies 7, nr 1 (wiosna 1983): 1-34.
[8] Zob. David Friedman, The Machinery of Freedom (New Rochelle, N.Y.: Arlington House, 1973), s. 137-38.
[9] Należy pamiętać, że autor popiera prywatyzację ulic. Ulice i chodniki po prywatyzacji byłyby obiektem komercyjnym. Więcej o budowaniu, utrzymywaniu i ochronie dróg na wolnym rynku, patrz: Murray N. Rothbard, For A New Liberty (New York: Macmilan, 1973), s. 202-18. Szczególnie godna uwagi jest anegdota Rothbarda, opowiadająca o tym, że podczas strajku policji poziom przestępczości na nowojorskim Times Square wcale nie był wyższy w porównaniu do czasu, kiedy policjanci byli na służbie.
[10] Zob. Friedman, The Machinery of Freedom.
[11] Zob. The Knapp Commission Report on Police Corruption (New York: George Braziller, 1972), s. 3: Oczywiście nie wszyscy policjanci są skorumpowani. Jeżeli mielibyśmy wykluczyć nieznaczące przypadki naruszenia prawa jak darmowe posiłki, znacząca liczba policjantów nie uczestniczy w działaniach korupcyjnych. Jednak z pewnymi, nielicznymi wyjątkami, nawet ci, którzy sami nie uczestniczą w działaniach korupcyjnych, są zaangażowani w korupcję w tym sensie, że nie robią nic, aby przeciwdziałać temu, co według ich wiedzy lub podejrzeń dzieje się wokół nich.
Użytkownik Sentinel edytował ten post 13.05.2011 - 09:30
Napisano 13.05.2011 - 09:29
Do wojny prowadzą właśnie zapędy centralistyczne.
Użytkownik mylo edytował ten post 13.05.2011 - 09:32
Napisano 13.05.2011 - 09:48
Właśnie, surowce. Trudno mi sobie wyobrazić że w tysiącach małych państw nie znajdzie się jakieś które nie zacznie agresywnie zdobywać okolicznych dóbr siłą
2011-05-12, ostatnia aktualizacja 2011-05-12 17:53
Grenlandia chce niepodległości.
Czy pomogą rekordowe ceny surowców?
Ogromne zapasy ropy, metali i innych surowców sprawiły, że Grenlandia przeżywa teraz prawdziwy boom inwestycyjny. Największa wyspa świata liczy, że po 300 latach uniezależni się wreszcie od gospodarczej i politycznej dominacji Danii. Taki jest cel na najbliższe lata
Tylko w zeszłym roku na wyspę wpłynęło aż 17 wniosków z 12 firm z prośbą o udzielenie licencji na wiercenia w Zatoce Baffina. Boom inwestycyjny ogarnął nie tylko sektor przemysłu naftowego, ale także surowców metali oraz hodowli. Wyspa chce również stać się celem dla firm poszukujących minerałów takich jak żelazo czy diamenty.
Tylko w samym sektorze naftowym arktyczna wyspa staje się celem łatwiejszego dostępu do zasobów. Od 2008 r. cena ropy potroiła się, a przepisy dotyczące wydobycia surowca w Zatoce Meksykańskiej znacznie się zaostrzyły - w związku z tym Grenlandia przyciąga coraz więcej firm. Nowych złóż w Grenlandii poszukują tacy giganci jak Shell i Exxon Mobil. Wielkość tych złóż szacuje się na 48 mld baryłek ropy.
Premier Kuupik Kleist ma nadzieję, ze Grenlandia po blisko trzech wiekach uniezależnić się wreszcie od dominacji gospodarczej i politycznej Danii. Jak chce to zrobić? Przede wszystkim dzięki rozwojowi gospodarczemu.
Oprócz dużych złóż surowców Grenlandia jest wielkim eksporterem krewetek, a w ostatnich latach stała się również nadzieją branży metalowej. London Mining - koncern, który chce stać się jednym z dziesięciu największych firm wydobywających rudy żelaza, zainwestuje na wyspie 2 mld dol., w nowy projekt Nuuk. A na tym nie koniec. Do tej pory przyznano już 40 licencji na wydobycie minerałów, a planowane jest znacznie więcej. Ma to zapewnić poważny wzrost zatrudnienia w kolejnych latach.
Grenlandia, pomimo iż uzyskała autonomię w 1979 r., nadal gospodarczo jest ściśle powiązana z Danią. Wyspa, na której 9,2 proc. spośród 57 tys. mieszkańców, żyje poniżej granicy ubóstwa opiera się na rocznej dotacji z Danii w wysokości ok. 674 mln EUR, co stanowi blisko 30 proc. wartości całej grenlandzkiej gospodarki.
Rząd stara się zmniejszyć bezrobocie, które w zeszłym roku zredukowano średnio do poziomu 7,7 proc. Głównym celem mojego rządu jest poprawa poziomu życia obywateli - deklaruje premier.
Źródło: www.gazeta.pl
Użytkownik Sentinel edytował ten post 13.05.2011 - 09:55
Napisano 13.05.2011 - 15:04
Dokładnie! Tylko wydaję mi się, że chęć zdobywania coraz większej władzy kosztem otaczających nas sąsiadów jest jednym z podstawowych instynktów. Co prawda muszę przyznać że ostatnie dziesięciolecia sprowadziły walkę na inny poziom. Dziś ludzie już nie rywalizują o ziemie, dziś rywalizują o rozwój gospodarczy i surowce.
Właśnie, surowce. Trudno mi sobie wyobrazić że w tysiącach małych państw nie znajdzie się jakieś które nie zacznie agresywnie zdobywać okolicznych dóbr siłą.
Taki scenariusz mógłby być realny tylko pod warunkiem że ludzie wyzbyliby się tendencji do centralizacji władzy - co jak widać po przykładach wszystkich państw świata jest prawie niemożliwe.
Ja tez uważam że największym złem tego świata jest państwo, żadna inna choroba nie spowodowała więcej zgonów niż one, jednak to wina ludzi nie samej instytucji.
Gdyby ludzie potrafili współpracować i nie garnąć pod siebie, to pewnie nawet komunizm byłby mekką szczęśliwości.
Napisano 13.05.2011 - 15:37
Gdyby ludzie potrafili współpracować i nie garnąć pod siebie, to pewnie nawet komunizm byłby mekką szczęśliwości.
Nie był by. Komunizm z samego założenia jest zły. Ludzie nigdy nie byli i nie będą równi wobec siebie. Są jednostki które wybijają się ponad przeciętność, wybicie wszystkich ludzi do ich poziomu jest niemożliwe. Jedyną możliwością jest zidiocenie społeczeństwa.
Użytkownik Sentinel edytował ten post 13.05.2011 - 15:38
Napisano 29.05.2011 - 19:56
0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych