Skocz do zawartości


Zdjęcie

Europejskie rewolucje - czyli o czym w mediach się nie mówi


  • Please log in to reply
79 replies to this topic

#31

Eupsychia.
  • Postów: 92
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Bo w gruncie rzeczy kogo obchodzi, czy żyje w demokracji, monarchii, dyktaturze czy komunizmie, jeśli respektuje się jego prawa, a rządzący zapewniają mu godziwe warunki życia?


Mogłoby skłonić do walki Francuzów, którym nie podoba się, że Muzułmanie panoszą się w ich kraju,


Proponuję od razu wyznaczyć jakieś miejsce na obóz koncentracyjny dla Muzułmanów, homoseksualistów i czarnoskórych.

 
Edycja: Kurczak



Dołączona grafika

Domyślam się, że Twoja wypowiedź miała mieć wydźwięk sarkastyczny, dlatego udzielam tylko upomnienia. Jeśli źle odczytałam intencje -- ciesz się, że tym razem Ci się upiekło.


  • -1

#32

Serail.
  • Postów: 428
  • Tematów: 52
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 26
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Proponuję od razu wyznaczyć jakieś miejsce na obóz koncentracyjny dla Muzułmanów, homoseksualistów i czarnoskórych.

Proponuję od razu wyznaczyć jakieś miejsce na obóz koncentracyjny dla nadgorliwych internautów, którzy błędnie interpretują jasny i klarowny przekaz. To ułatwi życie nam wszystkim.
  • 0



#33

Kurdimol.
  • Postów: 102
  • Tematów: 3
Reputacja Bardzo zła
Reputacja

Napisano

Proponuję również wyznaczyć obóz zamknięty dla dziennikarzy, dla próbujących być dziennikarzami.dla paparazzi i innych którzy robiąc cokolwiek stwarzają problemy których nie ma. Tylko kto to ma zrobić ?
  • -1

#34

Monolith.

    ótta

  • Postów: 1248
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Ci, których na dobrą sprawę też powinno się zamknąć! Z pewnością.
  • 0

#35

Stilgar.
  • Postów: 252
  • Tematów: 49
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

(23.05.2011) Już jutro - w środę 25 maja - NSZZ „Solidarność” organizuje 16 pikiet przed urzędami wojewódzkimi. Związkowcy domagają się m. in. obniżenia akcyzy na paliwa, większego wsparcia dla najuboższych i podniesienia płacy minimalnej.


No Panowie i Panie, NSZZ nas uprzedzili :)
Osobiście nigdy nigdzie nie pójdę pod sloganem solidarności. Nie chce sobie narobić wstydu.
  • 1

#36

Jozue.
  • Postów: 63
  • Tematów: 0
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano


(23.05.2011) Już jutro - w środę 25 maja - NSZZ „Solidarność” organizuje 16 pikiet przed urzędami wojewódzkimi. Związkowcy domagają się m. in. obniżenia akcyzy na paliwa, większego wsparcia dla najuboższych i podniesienia płacy minimalnej.



Ciekawe dlaczego ludzie nie strajkują w celu obniżenia ZUS? Albo czemu ludzie nie strajkują przeciwko nadmiernej biurokracji? Podobno dzisiejsza młodzież jest taka kreatywna... dlaczego więc nie walczy o wprowadzenie przepisów dotyczących małej przedsiębiorczości jak w Wielkiej Brytanii? Dlaczego ludzie nie walczą o pieniądz oparty o złoto, a nie widzimisie NBP? Skoro ludzie chcą lepiej, to nikt za nich tego nie zrobi. Zakasać rękawy, wyrzucić urzędasów, zmniejszyć do minimum państwo i działać. Ale to chyba nigdy nie nastąpi. Łatwiej jest powiedzieć - pracodawco daj. Albo najuboższy mówi - daj, ale jak chcesz go wziąć do pracy, to jest oburzony, że nie dostaje co najmniej średniej krajowej. Ech co za świat wypełniony coraz większą liczbą ludzi, którzy zamiast z niego korzystać wolą leżeć do góry brzuchem... Przez takie działania żywię coraz mniej sympatii dla ruchów społecznych.
  • 2

#37

Ihiazel.
  • Postów: 39
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Zajęliście się tutaj problemem w Hiszpanii, ale są poważniejsze i wzbudzające większą trwogę sprawy. Hiszpania przeżywa teraz to co było u nas przez kilka ostatnich lat protesty pielęgniarek, górników itp.
O wiele ważniejsze jest BANKRUCTWO Grecji członka UE.

Zawirowania polityczne za naszą wschodnią granicą nastroje antypolskie na Białorusi, coraz słabsza współpraca z Ukrainą i pomimo sprawiania dobrego wrażenia to coraz gorsze stosunki z Litwą.
Rosja prowadzi otwartą politykę antypolską i zarazem zacieśnia współpracę z Włochami Francją i Niemcami.
Coraz więcej państw widzi w Polsce przeszkodę w ekspansji na rynki wschodnie jak i na lepsza współpracę z Rosją.

Tak naprawdę co mnie mnie interesuje Hiszpania Egipt czy Libia (ta ostatnia zresztą to sól w oku Włoch i Francji pan Kaddafi finansował lub jak kto woli wspomagał finansowo w tych krajach kampanie wyborcze tych co wygrali).
Interesują mnie coraz większe naciski organizacji Żydowski o zwrot mienia i odszkodowania, to samo starają si uzyska Niemcy.
Zaraz za wschodniej granicy posypią się pozwy.

Podczas gdy w Polsce pomimo wielu nacjonalistycznych partii nastroje społeczne są otwarte na inne narodowości to w wielu krajach UE jak i byłego bloku wschodniego, nastroje społeczne nacjonalistyczne nasilają się a większość obiera sobie za cel nasz kraj.
Do tego sami sobie nie pomagamy wystawiając demonstracje religijno-antyrosyjskie.
i to ostatnie jest zarazem odpowiedzią dlaczego nie sprzeciwiamy się ZUS itd. Wolimy walczyć o Krzyż modlić do żydowskiego Boga jednocześnie wylewać cały jad na Nich.
Narzekać na polityków i Rządy a jednocześnie wybierać ich dla obietnic których nie mają możliwości spełnić, gdyż tak naprawdę dla prawicy nie liczy obywatel a siła partii.

Tu muszę wspomnieć o ostatnim hicie sezonu czyli aresztowaniu za stronkę internetową.
ale już zapomniało się o skazaniu pijaczka za kilka wulgarnych słów i wykorzystywaniu ABW w ramach walki politycznej.

Można by jeszcze wiele spraw poruszać ale czy to FORUM to jest do tego miejscem ?
Jeśli ktoś sensownie i ciekawie wytłumaczy że obecna sytuacja na świecie czy w samej UE ma związek z NWO czy inna teorią to chętnie poczytam.
Ale to że na stronie Onetu nie było wzmianki o jakiś demonstracjach to zdecydowanie za mało.
  • 0

#38

Mr. Mojo Risin'.
  • Postów: 988
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

nastroje antypolskie na Białorusi

Sytuacja Polaków na Białorusi jest wielokrotnie lepsza niż Polaków na Litwie czy na Ukrainie. Co najciekawsze, nastroje antypolskie na Białorusi zaostrzają działania polskiego rządu, który finansuje wraz z Rosjanami, Niemcami itd. tzw. "opozycję demokratyczną", która wśród przytłaczającej ilości mieszkańców Białorusi jest pogardzana - gdyż wiedzą, że to żadna opozycja, tylko kupa podstawionych pionków, którzy na celu mają wrzucenie biednej Białorusi albo w orbitę Unii Jewropejskiej i zapewnienie podobnego fiskalnego niewolnictwa jak u nas ma to miejsce, albo powrót Białorusi do wielkiej matki Rosji, która nomen omen w skutkach doprowadzi do tego samego.
  • 0



#39

ozyrys.
  • Postów: 33
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Fakt faktem, Białoruś jest niewygodna dla zachodu z wielu względów. To w tej chwili jedyny kraj w Europie nie objęty żadną "strefą wpływów" i jak wiadomo z politycznego punktu widzenia nie każdemu się taki stan rzeczy podoba ;)
  • 0

#40

Mehitabel.
  • Postów: 758
  • Tematów: 45
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ostrzeżenie przed mozliwym przewrotem wojskowym w Grecji:

Report: Military coup possible in Greece

The U.S. Central Intelligence Agency warned in a report that the tough austerity measures and the dire situation could escalate and even lead to a military coup, according to a report by Germany’s popular daily Bild.

According to he CIA report, ongoing street protests in crisis-hit Greece could turn into escalated violence and a rebellion and the Greek government could lose control, said Bild. The newspaper said the CIA report talks of a possible military coup if the situation becomes more serious and uncontrolled.


  • 0

#41

Erik.
  • Postów: 927
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

OPIS: 27 Maja Barcelona.

TYTUŁ FILMU: Indignats | Desallotjament de la Plaça Catalunya

LINK:

CZAS TRWANIA: 3,47 min.

"Dopóki nie uczynisz nieświadomego świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem."
C.G.Jung
  • 3



#42 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Artur Domosławski - 7 czerwca 2011

Europa się buntuje

Oburzeni krzyczą: basta!

Widmo buntu krąży po Europie. Wrze w Hiszpanii, Grecji, Portugalii. Zbuntowani Hiszpanie nazwali się Ruchem Oburzonych.
Wyszli na ulice Madrytu, Barcelony, Walencji i kilkudziesięciu innych miast dwa tygodnie temu. Rozbili namioty, wywiesili transparenty: praca dla młodych, precz ze skorumpowanymi politykami. I hasła: jesteśmy ludźmi bez przyszłości, bez domu, bez emerytury. To ostatnie jest sygnałem, że protestują nie tylko młodzi, choć najbardziej widoczni są właśnie oni. Na początku próbuje ich usuwać policja. Następnego dnia na place przychodzi ich jeszcze więcej.

Detonatorem buntu była ustawa – przyjęta przez główne partie – w której mówi się o ochronie własności intelektualnej. Nowe prawo weszło w życie w marcu i utrudnia kopiowanie z Internetu muzyki, filmów, tekstów. Otwiera też furtkę do zamykania stron w sieci. Zdaniem protestujących ustawa blokuje wolny obieg kultury i jest formą cenzury.

Protest przeciwko ustawie był taką samą iskrą, jaką kilka miesięcy temu w Tunezji była próba samospalenia 26-letniego Mohammeda Bouaziziego – porównanie użyte „z całym szacunkiem” przez jednego z teoretyków buntu. Lecz na ulicach i placach o ustawie już się nie mówi – teraz chodzi o coś znacznie więcej. Jesteśmy zwykłymi ludźmi – napisali w manifeście protestujący. – Jesteśmy tacy jak ty: wstajemy rano, żeby studiować, pracować, mamy rodziny i przyjaciół. Jesteśmy ludźmi pracy, którzy codziennie zarabiają na życie i lepszą przyszłość dla wszystkich wokół nas. Niektórzy z nas są bardziej progresywni, inni bardziej konserwatywni. Jedni są religijni, inni nie. Jedni są określeni politycznie, inni – apolityczni. Ale wszyscy jesteśmy zmartwieni i oburzeni tym, jak wygląda obecnie scena polityczna, system ekonomiczny i życie społeczne. Korupcją świata polityki, biznesu, bankowości. Bezradnością zwykłego obywatela. Sytuacja ta czyni nas pokrzywdzonymi każdego dnia...”.

Domagają się prawa do mieszkania, zatrudnienia, dostępu do kultury, opieki zdrowotnej, edukacji, udziału w polityce, nieskrępowanego rozwoju indywidualnego, zdrowego i szczęśliwego życia”. „Większość obywateli to tryby w maszynce do bogacenia się mniejszości, która nie zna nawet naszych potrzeb. Jesteśmy anonimowymi jednostkami, ale bez nas ten system nie mógłby istnieć, bo to my pchamy świat do przodu”. „Potrzebna jest Rewolucja Etyczna. Uznaliśmy kapitał za wartość nadrzędną nad ludzkim życiem. Czas wreszcie, aby to kapitał służył ludziom. Jesteśmy ludźmi, nie towarami...”.

Francisco, Julia, Manuel, Maria, Gabriel – Hiszpanie mieszkający w Polsce czują się częścią Ruchu Oburzonych. Dwudziesto- i trzydziestolatkowie, studenci i studentki, ludzie wolnych zawodów. Początkowo nie chcą, żeby padły ich imiona ani żeby ktoś brał ich za samozwańczych rzeczników. To ruch ludzi anonimowych, równych. Bez liderów, bez struktur, niech nikt nie wybiega przed innych. Przekonuje ich argument, że właśnie bez imion staliby się mimowolnie rzecznikami; mając imiona wypowiadają osobiste opinie, będąc zarazem częścią ruchu.

Od razu zastrzegają, że nie są przeciwko rządowi socjalistów José Zapatero, buntują się przeciwko całej klasie politycznej, która ignoruje ich aspiracje. To ważne zastrzeżenie, bo dwie niedziele temu, gdy prawica wygrała wybory lokalne i regionalne, ludzie Ruchu Oburzonych koczowali na ulicach i ktoś mógłby łączyć sukces prawicy z ich buntem. Nic bardziej mylnego – zwycięzcy są tyle samo warci, albo i mniej, co przegrani socjaliści.

Francisco rysuje na kartce skrót PPSOE, co jest zbitką skrótów dwóch głównych partii: prawicowej PP i socjalistycznej PSOE. – Rządzi nami PPSOE. Gabriel dorzuca, że nie ma między dwiema partiami żadnej różnicy. Przekomarzam się: socjaliści zrównali w prawach małżeństwa jednopłciowe; rozszerzyli prawo do aborcji; promowali prawa kobiet; działali na rzecz rozdziału Kościoła i państwa – prawica sprzeciwiała się tym pomysłom. Naprawdę nie ma różnicy? Wycofują się o pół kroku: w sprawach moralnych różnice są. – Ale obie partie są kapitalistyczne, tu różnic nie ma – odbija piłeczkę Gabriel.

– Jesteście więc antykapitalistami? Gabriel jest skłonny powiedzieć „tak”, lecz sprzeciwia się temu Julia. Mówi, że nie wszystko w kapitalizmie jest złe. Francisco próbuje innej definicji: – Ruch Oburzonych jest antysystemowy. Pozostali kręcą głowami. Nie, nie o to chodzi. Szukają trafnych określeń, nie mają ideologicznych wytrychów. „Antysystemowi” oznaczałoby, że chcą zburzyć obecny ład, a oni wolą pozostać w grze. Proszą jedynie o zmianę reguł na bardziej sprawiedliwe. O równiejsze dzielenie kosztów kryzysu. O przejrzystość związków polityki i biznesu. Ciśnie się na usta oksymoron: umiarkowana rewolucja. Lub inne określenie, znane z naszej historii: „samoograniczająca się”?

A nie chodzi po prostu o brak pracy, perspektyw i frustrację? – pytam, mając w pamięci tekst Zygmunta Baumana „O pokoleniu wyrzutków”. Mowa w nim, że ci młodzi są pierwszym pokoleniem po wojnie, które nie będzie pięło się na wyższe szczeble w hierarchii społecznej, lecz schodziło w dół. Mimo wykształcenia, mimo znajomości języków. Obietnica edukacyjna prysła. Blisko połowa młodych wykształconych Hiszpanów nie ma pracy.

Ostatnie dekady były czasem niebywałego rozmnożenia wszelkich form wyższego wykształcenia i nieprzerwanego wzrostu liczebności zastępów studentów – pisał kilka miesięcy temu w „Krytyce Politycznej” Zygmunt Bauman.Tytuł uniwersytecki obiecywał wyśmienite posady, dobrobyt i splendor (...). Teraz jednak tłumy uwiedzionych zmieniają się hurtowo i błyskawicznie w zastępy sfrustrowanych. Pierwszy raz za naszych czasów cały rocznik absolwentów staje przed dużym prawdopodobieństwem, a wręcz pewnością wykonywania dorywczych, tymczasowych i niestabilnych prac, nieodpłatnych »szkoleniowych« pseudoprac, kłamliwie przemianowanych na »staże« – wszystko to znacznie poniżej nabytych umiejętności i lata świetlne poniżej poziomu oczekiwań. Albo doświadczą bezrobocia dłuższego, niż zajmie kolejnemu rocznikowi absolwentów dodanie swoich nazwisk do i tak niebywale długiej listy oczekujących na pracę”.

Hiszpańscy rozmówcy wyznają: gdyby widzieli, że rządzący zabiegają, by ulżyć ludziom, łatwiej pogodziliby się z trudami kryzysu. A konkretnie o co chodzi? – O korupcję. O to, że gdy bankierzy mamiąc ludzi ryzykownymi spekulacjami prowadzą do krachu, to rządzący biegną im na ratunek z pieniędzmi podatników. Gdy zwykli ludzie są w potrzebie, dostają cięcia płac i emerytur.

Można by zapytać, jaką w takim razie mają receptę na kryzys? Ale to obronne pytanie ludzi establishmentu, stawiane zwykle nie po to, by dyskutować z buntownikami, lecz żeby dyskusję zamknąć. Tymczasem zdesperowani, którzy wychodzą na ulice, niosą swój gniew i postulaty, lecz recept mieć nie mogą – pytanie o receptę to pułapka. Zbuntowani są termometrem, nie lekarstwem. Pokazują, że trzeba właśnie rozmawiać o receptach – ale nowych, bo dotychczasowe leki nie leczą. I dyskutują o nich: hiszpańskie miasta były w ostatnich dniach – i wygląda, że nadal będą – wielką grecką agorą.

Francisco podejmuje jednak pytanie i mówi: – Politycy biorą pensje, by tworzyć recepty dla obywateli. Manuel i inni się nie zgadzają. Demokracja wymaga czegoś więcej niż głosowanie raz na cztery lata, taki model się wyczerpuje. Szukajmy innego, w którym obywatele mają większy udział w rządzeniu. Gdy przywołuję eksperyment demokracji uczestniczącej w Porto Alegre w Brazylii – powielany w niektórych miastach Europy i obu Ameryk – zgadzają się, że Ruchowi Oburzonych przyświeca podobne myślenie. W Porto Alegre władze ustalały wspólnie z radami mieszkańców priorytetowe wydatki z kasy miejskiej. Oburzeni w Hiszpanii zaczęli już tworzyć takie rady w dzielnicach i miastach. Gdy się rozejdą z placów, będą radzić w mniejszych zgromadzeniach, co dalej ma się z ruchu wyłonić.

Zresztą, dodaje Manuel, jakieś recepty się pojawiają. Na stronie internetowej jednej z trzech wspólnot zbuntowanych – Prawdziwa Demokracja, Młodzież bez Przyszłości i Nie Głosuj na Nich – jest lista zebranych na placach sugestii. Jak ograniczyć bezrobocie? Skrócić czas pracy, by jak najwięcej ludzi mogło coś zarobić. Jak zabezpieczyć się przed chciwością bankierów? Zakazać pompowania publicznych pieniędzy do prywatnych banków – pozwolić na upadłość lub nacjonalizować, jak np. w Islandii. Jak sprawić, by ludzie czuli się reprezentowani? Zreformować prawo tak, by stwarzało szanse innym lub nowym partiom. Ale najpierw domagają się zmiany myślenia o jednostkach, społeczeństwie, ekonomii.

Ich spojrzenie rymuje się z ideami człowieka, którego nazwiska nikt nie wymienia – wszak to ruch bez liderów i ideologów – lecz którego postać wielu ma w tyle głowy: José Luisa Sampedro. Ten 94-letni ekonomista, pisarz, trochę polityczny prorok, weteran walk z frankizmem, pyta, czy rzeczywiście żyjemy w demokracji, czy może raczej w jej iluzji, a rządzą nami wielcy finansiści poza demokratyczną kontrolą. Mówi też: „Dziś nawet fanatycy rynku uświadamiają sobie, że obowiązującego porządku nie da się utrzymać. Nie chodzi tu o sprzeciw wobec rynku. Problem w tym, że całe społeczeństwo zostało zmerkantylizowane, nawet emocje, uczucia. Wkraczamy w czas barbarzyństwa, taki jak w ostatnich latach Imperium Rzymskiego. Z tym że barbarzyńcy pochodzą z naszego świata, już dawno w nim funkcjonują”.

Zrozumienie nowych, głośnych i masowych ruchów zawsze przysparza kłopotów. Więcej w nich emocji, romantyzmu, nadziei, nawet poezji niż twardych danych i konkretnych scenariuszy. Ten kłopot bierze się też stąd, że nasze myślenie o polityce jest często zawężone do partii, słupków, władzy. Lecz w życiu społecznym owa „poezja” też się liczy – i to bardzo; nie zawsze bowiem chodzi o przejęcie władzy. Spróbujmy spojrzeć inaczej.

Jakież recepty mieli w Ameryce lat 60. i 70. hipisi, ruchy antywojenne, antyrasistowskie, feministyczne? Mieli żądania i piękno-naiwne songi „Give peace a chance”. Politycy i straszni mieszczanie mówili o nich „cholerni radykałowie”, „utopiści”. Ruch się wypalił, lecz to jego uczestnicy bardziej odmienili wtedy Amerykę niż republikanie i demokraci. Zmusili establishment do zniesienia prawnych barier rasistowskich, wywalczyli swobody obyczajowe, więcej praw dla kobiet. Przegrali batalię antywojenną, lecz dzięki nim część Amerykanów zyskała świadomość zbrodni popełnianych przez ich kraj – a to wpłynęło głęboko na kulturę.

W innej epoce, w latach 90., gdy na scenę wkroczyli alterglobaliści, uważano ich za szaleńców, nawet chuliganów – manifestacjom towarzyszyły starcia z policją. Dziś – choć ruch się rozmył – wiele postulatów uważanych wtedy za niedorzeczne należy do głównego nurtu polityki i krytyki. Językiem umiarkowanych alterglobalistów mówią szacowne postacie mainstreamu, jak Joseph Stiglitz, Amartya Sen, Paul Krugman, Al Gore czy dawny guru neoliberałów Jeffrey Sachs. W Ameryce Łacińskiej liderzy z kręgu alterglobalizmu sprawowali bądź sprawują władzę to z lepszym (Lula w Brazylii), to gorszym skutkiem (Chavez w Wenezueli). „Utopiści” i „radykałowie” otwierają często oczy reszcie, są zwiastunami nowego, czasem mają rację za wcześnie.

Czy hiszpański Ruch Oburzonych z etyczno-politycznymi postulatami rozleje się na inne kraje? Widmo buntu krąży po Europie – końca kryzysu nie widać. Wrze w Grecji, Portugalii... Do pokojowego powstania przeciw nierównościom majątkowym i w obronie państwa dobrobytu wzywa młodych Francuzów Stephen Hessel, człowiek ikona ruchu oporu i współtwórca Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Ośmielają się nam mówić – pisze w pamflecie „Czas oburzenia” – że państwo nie może już podołać kosztom oczekiwań obywatelskich. Jakże może zabraknąć pieniędzy na trwałe utrzymanie zdobyczy socjalnych dzisiaj, kiedy produkcja bogactw tak znacznie wzrosła (...) od czasu, kiedy Europa była zrujnowana? Może zabraknąć chyba tylko dlatego, że władza pieniądza nigdy nie była równie silna, bezczelna, egoistyczna...”. – Oburzcie się! – woła. Taki zresztą jest oryginalny tytuł pamfletu, którego w samej Francji sprzedało się 1,5 mln egzemplarzy.

Nawet jeśli hiszpańscy Oburzeni rozejdą się do domów – na miejscu polityków nie liczyłbym na to – jakiś ułamek Rewolucji Etycznej, postulowanej na madryckiej agorze, zapewne się dokona. Inaczej trudno sobie wyobrazić potulne zaciskanie pasa, które i tak czeka Hiszpanów, niezależnie kto dalej będzie rządził.

Są też oczywiście inne scenariusze, np. opisany przez José Saramago w powieści „Miasto białych kart”. Choć to fikcja, ma coś wspólnego z hiszpańskim buntem. W niewymienionym z nazwy mieście odbywają się wybory. Na fali niechęci do całej klasy politycznej 80 proc. obywateli wrzuca do urn czyste białe kartki. Rząd uznaje, że to zamach na uświęcone zasady, wprowadza stan wyjątkowy i oblężenie miasta, tropi rzekomy spisek przeciwko demokracji.

Na razie nikomu nie przychodzi do głowy pacyfikowanie protestów, a protestującym hołdowanie jakiejś wersji współczesnego faszyzmu czy kolejnego berlusconizmu; na gruzach tradycyjnych partii również takie scenariusze nie są wykluczone. Dobrze jednak poćwiczyć wyobraźnię – literatura piękna może być pomocna – bo ostatnie wypadki pokazują, że chłodne analizy nie przygotowały nikogo ani na kryzys, ani na arabską wiosnę ludów, ani na wstrząsy w Grecji, Portugalii i Hiszpanii. Największym zaskoczeniem byłby brak w nadchodzącym czasie kolejnych zaskoczeń. Na to się jednak nie zanosi.

Źródło: www.polityka.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 13.06.2011 - 19:19

  • 2

#43

D.B. Cooper.
  • Postów: 1179
  • Tematów: 108
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Erik tak się rozpędza demonstracje w demokracji...
W Polsce jak niedawno pałowali ludzi broniących swoich miejsc pracy to zaraz rząd dostawał poklask, a i tutaj nie brakowało wpisów, "ZOMO i armatki wodne jeszcze bym wpuścił".
Proponuję zebrać parę podpisów i wysłać ten filmik Erika mailem na jakiś kontakt 24 może puszczą..

Co do "Solidarności" to jest to ostatni związek zawodowy jaki pozostał (kilkanaście lat sabotowania, sprawiło, iż jest jaki jest) który tworzą zwykli ludzie. Porozwiązywali wszystkie mniejsze, związki, koła zawodowe, organizacje, ruchy społecznościowe bo jednostka nic nie zrobi, więc "S" oczerniać trzeba przy każdej manifestacji, że lenie, że złodzieje, że awanturnicy. Moim zdaniem usłyszałeś, gdzieś, coś i nie masz racji. Nikt inny Ci na ulice nie wyjdzie, a to pasuje komu pasuje.
  • 0



#44 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

13:23, 15.06.2011 /TVN CNBC, PAP

Gaz, kamienie i... jogurty przed parlamentem w Atenach

GRECJA PROTESTUJE PRZECIW CIĘCIOM BUDŻETOWYM

Grecka policja użyła gazu łzawiącego, by rozpędzić ludzi protestujących przed parlamentem na placu Syntagma w centrum Aten. Uczestnicy demonstracji przeciwko nowym środkom oszczędnościowym rzucali w policję kamieniami oraz jogurtem. Demonstranci starali się nie dopuścić do zaplanowanego na popołudnie posiedzenia parlamentu. W całej Grecji odbywa się 24-godzinny strajk pracowników sektora publicznego.

Protestujący na ateńskim Placu Syntagma otaczają gmach parlamentu i starają się nie dopuścić, by dostali się tam greccy deputowani. Protestujący chcą uniemożliwić debatę, której efektem miałyby być kolejne rządowe plany oszczędnościowe.

W proteście na palcu Syntagma uczestniczy ponad 20 tys. ludzi - pisze agencja AP. Rano był to tylko protest,a le policja przygotowywała się solidnie

"Złodzieje! Zdrajcy!", "Gdzie podziały się pieniądze?" - wykrzykiwali uczestnicy protestu. - Te środki (oszczędnościowe) nigdzie nas nie zaprowadzą. Ich skutkiem jest bezrobocie, głód i ubóstwo - powiedział dziennikarzom 60-letni emeryt Panajotis Dunis.

- Nie byłoby nas tutaj, gdyby politycy także coś poświęcili. Jesteśmy całkiem zawiedzeni - dodał.

Policyjne barykady przed parlamentem

Policjanci zamknęli część centrum i przed parlamentem ustawili dwumetrowe, metalowe barykady. Specjalne oddziały policji utworzyły korytarz i użyły gazu łzawiącego przeciwko protestującym, by umożliwić deputowanym dojazd do parlamentu. Kilku demonstrujących obrzuciło samochód premiera Papandreu pomarańczami. Demonstranci sami siebie określają jako "oburzeni", nawiązując do hiszpańskich protestów przeciwko tamtejszym pakietom oszczędnościowym. W tłumie oprócz greckich pojawiają się także hiszpańskie flagi. Są też transparenty z hasłem "No pasaran" znanym z czasów hiszpańskiej wojny domowej.

"Chcą więcej i więcej"

Obejmujący całą Grecję strajk zorganizowały dwie największe centrale związkowe. Państwowe szpitale obsługuje minimalna liczba personelu, zakłócony jest transport publiczny i ruch w portach. Radio i telewizja nie nadają programów informacyjnych.

Jak podkreśla agencja Associated Press, normalnie funkcjonują lotniska, a kontrolerzy ruchu lotniczego odwołali udział w strajku.

- Wciąż chcą, byśmy dali więcej. Teraz znów chcą zredukować nasze pensje i dodatki, z tego co nam jeszcze zostało - tłumaczył dziennikarzom sekretarz generalny związku zawodowego urzędników ADEDY Ilias Iliopulos. Protestujący Grecy sprzeciwiają się uzgodnionemu już przez rząd z przedstawicielami UE i MFW 5-letniemu planowi oszczędności fiskalnych i sprzedaży państwowego majątku. Nowe cięcia i zapewnienie przychodów do budżetu to warunek czerwcowej transzy pomocy dla Aten i otwarcia drogi do nowego programu ratunkowego.

Złamane obietnice premiera


Żeby spełnić swoje zobowiązania premier Jeorjos Papandreu złamał obietnicę, że nie będzie nakładał nowych podatków i wprowadził czteroletni program prywatyzacyjny wart 50 mld euro, który wywołał kolejną falę niezadowolenia. Te zobowiązania miałyby obowiązywać także po zakończeniu kadencji jego rządu.

Opracowany przez rząd premiera Papandreu plan wart jest 78 miliardów euro. Rząd chce zatwierdzenia go jeszcze w tym miesiącu. Zapobiec temu chcą protestujący od trzech tygodni na głównym placu Aten Grecy, którzy od 25 maja otaczają parlament, by nie dopuścić do debaty nad oszczędnościami.

Demonstranci okupujący plac Syntagma (Konstytucji) w Atenach całą ostatnią noc grali na bębnach, a rano dołączyli do nich kolejni protestujący, którzy wykrzykiwali pod parlamentem antyrządowe hasła.

Nowy pakiet pomocy wciąż pod znakiem zapytania

Tymczasem obradujący w Brukseli członkowie eurogrupy - czyli ministrowie finansów państw strefy euro - nie doszli we wtorek do porozumienia w sprawie drugiego planu ratunkowego dla Grecji. Według ministra finansów Luksemburga może to oznaczać, że nowej pomocy nie uda się zatwierdzić zgodnie z planem w przyszłym tygodniu, a rozmowy w tej sprawie zostaną przełożone na lipiec.

O ile ministrowie byli zgodni co do samego finansowego wsparcia, ale nie potrafili zgodzić się ile ono powinno wynieść i w jaki sposób w ratowanie greckiej gospodarki zaangażować powinien się sektor prywatny. Do udziału sektora prywatnego z rezerwą podchodzą agencje ratingowe.

//sk/iga

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 15.06.2011 - 13:06

  • 0

#45 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Poniżej informacje o ciągu dalszym rozlewającej się po Europie fali "rewolucji", braku zaufania do "władz" poszczególnych państw europejskich. To już nie są jakieś pojedyncze incydenty. Robi się z tego coraz bardziej wzbierająca fala tsunami.

15:42, 15.06.2011 /PAP

Zaatakowali deputowanych. Nie chcą oszczędności

"OBURZENI" POD PARLAMENTEM KATALONII W BARCELONIE

Ponad 2 tys. uczestników "ruchu oburzonych" protestuje przed parlamentem Katalonii w Barcelonie, gdzie rozpoczęła się debata ws. przewidującej duże oszczędności ustawy budżetowej. W wyniku starć rannych zostało 36 osób. W związku z próbą blokady wejścia do parku, 25 deputowanych musiało przylecieć do parlamentu śmigłowcem.

Kilkuset "oburzonych", zwanych także "Ruchem 15 maja" od daty rozpoczęcia masowych protestów w Hiszpanii, spędziło noc z wtorku na środę przed parkiem Ciutadella, w którym znajduje się parlament. Wcześniej służby bezpieczeństwa zamknęły wejścia do parku, by uniemożliwić protestującym przeciwko bezrobociu i klasie politycznej ludziom utworzenie tam miasteczka namiotowego.

W środę rano 2,3 tys. uczestników demonstracji otoczyło wejścia do parku. Na ogrodzeniu wieszali łańcuchy oraz transparenty, a obok ustawiali kontenery. Doszło do starć z policją, która utworzyła korytarz, by umożliwić parlamentarzystom wejście do parku. Jak podaje dziennik "El Pais" na stronie internetowej, lekkie obrażenia odniosło 36 osób, w tym 12 policjantów. Trzy osoby trafiły do szpitala.

Skórkami od bananów w deputowanych

- Gdy deputowani szli korytarzem, w ich kierunku padały obelgi. Protestujący rzucali w nich różnymi przedmiotami, w tym skórkami od bananów. Jeden z członków parlamentu został pomalowany czerwonym sprayem. Na płaszczu jednej z deputowanych namalowano czarny krzyż - pisze "El Pais".

23 parlamentarzystów oraz prezydent Generalitatu, czyli najwyższej władzy Katalonii, Artur Mas, oraz przewodnicząca parlamentu Katalonii Nuria de Gispert przylecieli na miejsce śmigłowcem, który wylądował na pobliskim parkingu. W skład Generalitatu wchodzi parlament, rząd i prezydent.

"Ruch 15 maja"


We wtorek grupy parlamentarne zaapelowały do "oburzonych", by uszanowali prawo deputowanych do wykonywania swojej pracy. Jednocześnie podkreślały one, że uważają protesty "Ruchu 15 maja" za "uzasadnione".

W zeszłym tygodniu po starciach przed parlamentem w Walencji zatrzymano pięć osób.

W niedzielę z placu Puerta del Sol, w sercu Madrytu, znikły w namioty "oburzonych", które stały tam od 15 maja. Organizatorzy zapowiedzieli, że przenoszą się z tą inicjatywą do innych dzielnic.

"Ruch 15 maja" sam uważa się za obywatelski i apolityczny. Skupia przede wszystkim ludzi młodych, ale również emerytów, bezrobotnych czy niezadowolonych pracujących.

ant

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 15.06.2011 - 15:07

  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych