Napisano 24.05.2011 - 20:18
Napisano 25.05.2011 - 08:26
Muhad, świetnie się czyta Twoje posty, a ich zawartość jest niezmiernie ciekawa. Ale pojawiła mi się w głowie pewna rzecz, co do której nie mogę się ustosunkować. Zatem - jak postrzegać doświadczenia z pracy z ludźmi dr Newtona w kontekście Twoich słów? Czy wszystko, co opowiadali mu ludzie, to wciąż "zamknięcie" w klatce trzeciego wymiaru? I jak traktować wszystkich przewodników / mędrców, których tam się spotyka?
Użytkownik Muhad edytował ten post 25.05.2011 - 08:30
Napisano 25.05.2011 - 08:47
Napisano 25.05.2011 - 10:18
Napisano 25.05.2011 - 11:00
Witam
Jaki jest zasadniczy cel tego wyzwolenia, o którym piszesz Muhad. Twierdzisz, że jesteśmy zniewoleni przez różne systemy etyczne, religijne, przez pożądania itd. Po co więc mamy się z tego wyzwalać?
Jaki jest cel tej wolności? Czy wyzwolenie do innego wymiaru, dające pełną świadomość istnienia ma jakiś cel, czy to samo w sobie stanowi nagrodę?
Zastanawiam się nad takim przykładem - człowiek zostaje całkowicie wyzwolony, wie wszystko, widzi wszystko i nie podlega manipulacjom. Stwierdza w swej wolnej woli, że chce mieć więcej pieniędzy, więcej kobiet. Uważa, że wolność to właśnie korzystanie z tych dwóch spraw.
To taki człowiek wyzwolony jest wyzwolony czy nie? A jeżeli nie to oznacza, że ma dążyć do owej nirwany czyli niczego nie pragnąć, albo pragnąć tylko dobra i miłości?
Muhad
Mam do Ciebie prosbe: pisales gdzies o swoich przezyciach, bo jak gdzies wypowiadam sie w sposob negatywny o twoich teoriach, to ciagle argumentujesz to wlasnym doswiadczeniem, wiec pytam sie: czy gdzies opisywales swoje przezycia, swoje doswiadczenia etc., tak zebym nie musial pisac do Ciebie na PM, tylko poczytal sobie.
Użytkownik Muhad edytował ten post 25.05.2011 - 11:02
Napisano 25.05.2011 - 18:33
Napisano 25.05.2011 - 19:02
Napisano 25.05.2011 - 19:13
Jaki jest cel? Wolność, koniec z niewolnictwem energetycznym.
Natomiast wszelkiego rodzaju systemy są narzędziami podtrzymującymi blokady fizyczno-mentalne.
Użytkownik Jozue edytował ten post 25.05.2011 - 19:14
Napisano 25.05.2011 - 19:37
Użytkownik livin edytował ten post 25.05.2011 - 19:46
Napisano 25.05.2011 - 20:33
Napisano 25.05.2011 - 20:53
Ciekawe myślenie, a za kogo Ty się uważasz, że czyniąc komuś świadomie zło wyświadczasz mu przysługe?Wszystko dąży do jak największego skomplikowania, nawet najdziwniejsze ludzkie wymysły i okrucieństwa. Nie wiem, kto powiedział pierwszy, że wszechświat jest dobry, skoro zło i dobro to pojęcia względne. Czasami czyniąc komuś zło, można mu w istocie wyświadczyć przysługę
Użytkownik livin edytował ten post 25.05.2011 - 20:53
Napisano 25.05.2011 - 21:25
Przez wielu ludzi byłem krzywdzony, ograniczany, szczuty. Teraz czuję że to wszystko miało sens. Jestem mocniejszy. Ale ja nie mówię, że sam bym w ten sposób krzywdził, żeby komuś pomóc, bo to mija się z celem. Pragnę tylko podkreślić, że moim zdaniem Wszechświat nie jest dobry. Jest dualny w swym dziele ciągłego niszczenia i odradzania.Ciekawe myślenie, a za kogo Ty się uważasz, że czyniąc komuś świadomie zło wyświadczasz mu przysługe?
Zło nie jest dobre, ale bez niego nie zrozumieli byśmy czym jest dobro. Bez bólu nie rozumiemy czym jest ukojenie a bez strachu, czym jest odwaga. Wszystkie krzywdy można traktować zupełnie inaczej i ja mówię, żeby zrozumieć wyrządzone nam, jako ludziom zło, zamiast je przeklinać. Oczywiście są na tym świecie rzeczy straszne. Są potwory w ludzkiej skórze, ale czy przez to, że istnieją ludzie skrajnie źli nie nauczyliśmy się czegoś? Być może tacy ludzie też w pewnym sensie są potrzebni, aby inni ludzie się opamiętali.Żadne zło wyrządzane świadomie nie jest dobre, nie jesteś od tego, żeby karać ludzi albo im poprzez jakieś swoje działania wskazywać właściwą drogę, na to większość nas jest za maluczkich, naprawdę trzeba byłoby wielkiej mądrości żeby coś takiego uzasadnić.
Prawdopodobnie nasz wszechświat też kiedyś umrze i wygaśnie w nim wszelkie życie, ale to potrwa eony a do tego czasu być może przy odrobinie szczęścia dusza wszechświata rozkwitnie i jeszcze bardziej się on podzieli i ponownie rozrośnie. Symbolika rozrastającego się drzewa... Hm... chociaż ja to sobie raczej wyobrażam, jak rodzaj gąbki utworzonej z pajęczynek z mniejszych i większych węzłów połączonych ze sobą między wymiarami.Dalej - co do drzewa życia. Zauważ, że gatunki wymierają, homo sapiens pewnie też to czeka. Nie wiem czy drzewo to dobre porównanie, nasz wszechświat też kiedyś umrze i całe drzewo zgnije? - jeśli chodziło by o kwantową teorie wieloświatu to owszem - symbolika rozrastającego się drzewa by się nadawała.
Jeśli istniej Bóg, to jako taki nie ma charakteru, ani kształtu. Jeśli istnieje Bóg, to on jest całym tym drzewem. Przyczyną i celem dla którego się ono rozrasta. Widocznie wszelkie zło które się dzieje jest w jakiś sposób korzystne dla wzrostu. Jeśli by tak posłuchać głosu ewolucji, to ludzie toczą wojny po to, aby przetrwali najbardziej zdolni do przetrwania. Takie są prawa natury, choć to nie oznacza, że prawa natury są dobre. Ludzie walczą ponieważ jest ich na ziemi za dużo. Ludzie popełniają zbrodnie ponieważ czują w genach zew tych okrutnych czasów, gdy chowali się w jaskiniach przed niedźwiedziami. Jeśli chcemy się rozwijać i żyć w pokoju, to możemy, ale nie da się siłą wyplenić tej mrocznej cząstki, ludzie muszą sami zrozumieć zło i zaakceptować je jako część własnej natury. Oswojone zło nie jest tak groźne, jak zło dzikie, ale oswojony lew też, a czasami mu coś odwali.Z Twoich postów bije po oczach jakiś rodzaj wyznawanej "celowości" - próba usprawiedliwienia wszystkiego co się dzieje na korzyść stwórcy strzelam. Nie lubię zababonów typu "bóg tak chciał", wychodzę z siebie jak to słyszę - bo jeśli bóg by istniał i faktycznie powodował podając najprostszy przykłady - nieuleczalną chorobe,wojnę, katastrofe samolotu to nie byłby bogiem, a kawałem skurczysyna.
Napisano 26.05.2011 - 01:35
Czyli jest bezosobowy - więc jakim cudem stworzone zostało dobro i zło? Naprawdę uważasz, że cierpienie dzieciaków z nowotworami mózgu mają sens, a nie są zwykłym głupim i złośliwym przypadkiem? Wiesz, to trochę nieludzkie.Jeśli istniej Bóg, to jako taki nie ma charakteru, ani kształtu
Wiara zabrania uznania teorii wieloświatu? Strzelając - wychodzisz z iście leibnizowskiego myślenia - czyli nasz wszechświat jest najlepszym z możliwych?Prawdopodobnie nasz wszechświat też kiedyś umrze i wygaśnie w nim wszelkie życie, ale to potrwa eony a do tego czasu być może przy odrobinie szczęścia dusza wszechświata rozkwitnie i jeszcze bardziej się on podzieli i ponownie rozrośnie. Symbolika rozrastającego się drzewa... Hm... chociaż ja to sobie raczej wyobrażam, jak rodzaj gąbki utworzonej z pajęczynek z mniejszych i większych węzłów połączonych ze sobą między wymiarami.
Wiesz to chyba jest raczej kwestia doświadczenia - jeden wyciągnie wnioski, drugi nie, ot tyle. Jeśli zło jest takie celowe to dlatego wciąż jest go tak dużo? Nie zdążyła się ludzkość czegoś nauczyć? Odczucie zła składa się na system naszej osobowości - więc u każdego coś innego może być złem/dobrem. Nie ma zła uniwersalnego, ktore mogło by służyć ludziom.Zło nie jest dobre, ale bez niego nie zrozumieli byśmy czym jest dobro. Bez bólu nie rozumiemy czym jest ukojenie a bez strachu, czym jest odwaga. Wszystkie krzywdy można traktować zupełnie inaczej i ja mówię, żeby zrozumieć wyrządzone nam, jako ludziom zło, zamiast je przeklinać. Oczywiście są na tym świecie rzeczy straszne. Są potwory w ludzkiej skórze, ale czy przez to, że istnieją ludzie skrajnie źli nie nauczyliśmy się czegoś? Być może tacy ludzie też w pewnym sensie są potrzebni, aby inni ludzie się opamiętali.
Ty miałeś szczęście - psychicznie się wzmocniłeś, wyprowadziłeś jakieś wnioski z doświadczeń co świadczy o Twojej inteligencji, ale uwierz mi jest wielu ludzi którzy tego nie robią. Popatrz na osławione żony alkoholików(jak ktoś mi napiszę o syndromie współuzależnienia to zwariuje - nie ma czegoś takiego, to głupie usprawiedliwienie dla osób słabych psychicznie albo po prostu głupich) one mimo wyrządzanego im zła, dalej w nim egzystują, nie wyciągają z tego żadnych wniosków.Przez wielu ludzi byłem krzywdzony, ograniczany, szczuty. Teraz czuję że to wszystko miało sens. Jestem mocniejszy. Ale ja nie mówię, że sam bym w ten sposób krzywdził, żeby komuś pomóc, bo to mija się z celem. Pragnę tylko podkreślić, że moim zdaniem Wszechświat nie jest dobry. Jest dualny w swym dziele ciągłego niszczenia i odradzania.
Napisano 26.05.2011 - 07:39
wiec Muhad, jak po fizycznej smierci zobaczymy bialy tunel mamy sie obrocic w druga strone ?
Restek, żebym miał plusy bym Ci dał jednego, bo zadałeś bardzo ciekawe pytanie Ja sam myślę, że za wielkiego wyboru nie będzie mieli, i chyba póki co dla nas istnieje tylko jedna droga.
Jaki jest cel? Wolność, koniec z niewolnictwem energetycznym.
Natomiast wszelkiego rodzaju systemy są narzędziami podtrzymującymi blokady fizyczno-mentalne.
Czy więc nie lepszym rozwiązaniem byłaby całkowita destrukcja wszystkich systemów. Próba przeciągnięcia ludzi na stronę "dobra" o której piszesz na pewno nie uda się. Istnieją jednak sposoby likwidacji systemów szybsze i w 100% pewne. Systemy tworzą inteligentne istoty, więc należałoby przeprowadzić nieodwracalną eksterminację ludzkości. Dzięki temu ludzie zostaną wyzwoleni z kręgu tych manipulacji, a systemy ulegną zagładzie. Jest to szybsza metoda, mniej czaso i materiałochłonna oraz łatwiejsza do zaplanowania i przeprowadzenia. Wtedy ludzkość zostanie wyzwolona, a energetyczni manipulatorzy zdechną z głodu.
Podoba mi się temat - nie jestem do końca wyznawczynią tej teori, ale poczyniłeś bardzo celną uwage - każdego dnia tak naprawdę żyjemy dla innych, nie dla siebie, robimy to czego wymaga od nas społeczeństwo.
Z jednej strony gdyby nie to nastałby chaos, z drugiej strony gdyby ludzie mieli dla siebie więcej "serca" i zrozumienia chaosu by nie było. Jednak jak słusznie zauważyłeś - wielu ludzi jest podporządkowanych "czemuś" "komuś" i z obawy o własny tyłek, czasami po prostu nie chcą pomagać innym, a to jest przykre.
A ja czasami drwię z tych wszystkich obaw i nauczań, szczególnie kiedy wieczorami patrzę w gwiazdy - wtedy myślę sobie, że jesteśmy tak naprawdę chwilą w skali tego cudownego universum, a wtedy pojawia się we mnie lęk egzystencjonalny i jakiś dziwny rodzaj tęskoty. Robi mi się po prostu przykro, że nie będę mogła ujrzeć i doświadczyć wspaniałości wszechświata. I wiesz czasami faktycznie się czuje jakby ktoś zadrwił z mojego istnienia - pokazał piękne, tajemnicze rzeczy i uczynił mnie malutką istotą, która nigdy być może (piszę być może, ponieważ określam się raczej mianem agnostyka) ich nie dosięgnie.
echh chyba czas skończyć z uzewnętrznieniem.
0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych