Miałem kiedyś w gimnazjum koleżankę - była to taka znajoma z widzenia, prawie nie rozmawialiśmy (nie żebyśmy się nie lubili), ale przebywała głównie ze swoją przyjaciółką. Mimo to, miałem jej nr. telefonu, a ona mój.
Pewnego razu, postanowiłem, że przed zaśnięciem, zapadnę w trans (wtedy dobrze mi to wychodziło, dzisiaj mam trochę więcej stresów - studia. Innymi słowy, było mi łatwiej się odprężyć.) i o niej pomyślę. Nie wiem dlaczego akurat o niej. Nie podobała mi się, była kujonką, w dodatku niezbyt ładną. Była mi zupełnie obojętna, po prostu tak sobie ją wybrałem, bo mi przyszła do głowy. Wszedłem w baardzo głęboki trans, chyba nigdy głębiej nie byłem. Nie słyszałem dźwięków otoczenia, zupełnie zniknęły, oddaliłem się od ciała. Trochę to trwało, ale trans był idealny. Wtedy zacząłem myśleć o niej, wizualizowałem w głowie jej twarz, z bardzo bliska, wpatrywałem się w jej oczy, próbowałem coś z r o b i ć myślą. Wysłać jakąś energię oczami, przekazać coś ze swojej świadomości do jej umysłu, chciałem oddziaływać na nią swoją energią. Czułem, że przepływa przez ten kanał jakaś moc, byłem natarczywy i usiłowałem nie odpuszczać Miałem wrażenie, że coś ode mnie wychodzi i idzie do niej. Takie to było uczucie, choć głupio mi o tym tak pisać.
Wyszedłem z transu. Zaczął dzwonić telefon, lecz szybko skończył. To właśnie ta koleżanka "głuchnęła mi". Nie wiem, czemu jej się zebrało na to akurat koło 1. czy 2. w nocy, ale tak było. Przysięgam.
Może to zbieg okoliczności, ale chciałbym wiedzieć, czy coś podobnego Wam się zdarzyło? Od paru lat mnie to dręczy... a raczej bardziej zdumiewa, bo wydaje mi się, że coś wysłałem umysłem. Niedorzeczne, zgadzam się... ale jak wytłumaczyć, że akurat wtedy zachciało jej się do mnie dzwonić - mimo, że wcześniej nigdy nie mieliśmy absolutnie żadnego kontaktu telefonicznego, a rzeczywisty - też prawie nie istniał. Zwykła pomyłka, czy coś więcej?
