Napisano 01.07.2011 - 23:46
Napisano 02.07.2011 - 04:48
Błąd pilotów był oczywisty, ponieważ zginęli. Straszne uproszczenie ale takie są fakty. Niestety bardzo często odpowiedzialność zwala się na człowieka, który zginął. Martwy nie może się tłumaczyć.Dokładnie to do końca nic nie wiadomo, ale dla takiego np. Skorskiego było zaraz wiadome że był to błąd pilotów.
Napisano 02.07.2011 - 08:28
Niestety muszę przyznać Ci rację. Błędy pilotów są najczęstszą przyczyną wypadków lotniczych w Polsce. A dlaczego? Dlatego, że biegli nie szukają prawdziwych przyczyn, tylko idą na łatwiznę lub po prostu nie mają pojęcia. A przecież winę trzeba określić. Nie chcę zgrywać eksperta od wypadków lotniczych, ponieważ nie mam o tym zielonego pojęcia, ale dla przeciętnego człowieka tak to właśnie wygląda. Zwłaszcza, kiedy naogląda się "Katastrofy w przestworzach", gdzie przyczyny katastrof zależą od małych, wydawać by się mogło, nieistotnych rzeczy.Błąd pilotów był oczywisty, ponieważ zginęli. Straszne uproszczenie ale takie są fakty. Niestety bardzo często odpowiedzialność zwala się na człowieka, który zginął. Martwy nie może się tłumaczyć.
Dokładnie to do końca nic nie wiadomo, ale dla takiego np. Skorskiego było zaraz wiadome że był to błąd pilotów.
Nie trzeba daleko szukać. Katastrofa lotnicza wojskowego samolotu CASA C-295 w Mirosławcu. Komisja stwierdziła, że bezpośrednią przyczyną katastrofy było nieświadome doprowadzenie przez załogę do nadmiernego przechylenia samolotu, w wyniku nieprawidłowego rozłożenia uwagi w kabinie, powodujące postępujący spadek siły nośnej, co doprowadziło w końcowej fazie lotu do gwałtownego zniżania z utratą kierunku i zderzenia samolotu z ziemią.
Katastrofa lotnicza podczas Radom Air Show w 2007 - AZL Żelazny. Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych opublikowała raport końcowy dotyczący wypadku, w którym stwierdza, że decydujący wpływ na błąd pilota i katastrofę mogło mieć słabe zdrowie lidera grupy, Lecha Marchelewskiego, który przyjmował leki na obniżenie ciśnienia tętniczego krwi, o czym nie informował w czasie obowiązkowych okresowych badań dla pilotów. Stwierdzono również, że drugi z uczestników kolizji, Piotr Banachowicz, mimo iż był dobrze przygotowany do wykonywanych zadań i nie popełnił błędów, nie posiadał upoważnienia do wykonywania pokazów lotniczych
Użytkownik Bajabongo edytował ten post 02.07.2011 - 08:29
Napisano 02.07.2011 - 08:39
Błąd pilotów był oczywisty, ponieważ zginęli.
Użytkownik osiris edytował ten post 02.07.2011 - 08:47
Napisano 02.07.2011 - 10:42
Błędy pilotów są najczęstszą przyczyną wypadków lotniczych w Polsce. A dlaczego? Dlatego, że biegli nie szukają prawdziwych przyczyn, tylko idą na łatwiznę lub po prostu nie mają pojęcia. A przecież winę trzeba określić. Nie chcę zgrywać eksperta od wypadków lotniczych, ponieważ nie mam o tym zielonego pojęcia, ale dla przeciętnego człowieka tak to właśnie wygląda. Zwłaszcza, kiedy naogląda się "Katastrofy w przestworzach", gdzie przyczyny katastrof zależą od małych, wydawać by się mogło, nieistotnych rzeczy.
Napisano 02.07.2011 - 10:54
Zatem właśnie na konstytucji się oprę odpowiadając Ci. Przede wszystkim wystarczy logicznie pomyśleć. Czy w nadzwyczajnej sytuacji gdy nie można by odnaleźć ciała prezydenta i jednoznacznie stwierdzić jego zgonu (chociażby przez kilka dni), fotel głowy państwa stałby pusty? Przecież prezydent jest również naczelnikiem sił zbrojnych. Nie wyobrażam sobie jak z czystym sumieniem można by czekać. Ba - zakładając, że prezydent by jednak przeżył - po wypadku lotniczym najprawdopodobniej nie byłby zdolny do pełnienia swoich funkcji przynajmniej przez jakiś czas (chociaż tu już gdybam). Jak to mówią - słyszysz dzwony, ale nie wiesz w którym kościele biją. Oto stosowny fragment z konstytucji:O czym Ty prawisz dobry człowieku?
Ten argument to jeden z nielicznych całkowicie trzymający się kupy. Sprawy przejęcia władzy i zapewnienia jej ciągłości reguluje Konstytucja RP. I to właśnie ona określa, że w wypadku śmierci Prezydenta urząd obejmuje marszałek. Śmierć uznawana jest na podstawie identyfikacji ciała, dopóki ciało nie zostanie zidentyfikowane doputy osoba nie jest uznana za zmarłą.
Pozwoliłem sobie zaznaczyć stosowny fragment.Jeżeli Prezydent Rzeczypospolitej nie może przejściowo sprawować urzędu, zawiadamia o tym Marszałka Sejmu, który tymczasowo przejmuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej. Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej.
Znajdź mi w Konstytucji obowiązki Zastępcy Szefa Kancelarii Prezydenta, to pogadamy. Może jestem ślepy, ale jedyna informacja jaką znajduję, to stwierdzenie, że Kancelaria jest organem pomocniczym prezydenta. Prawdę powiedziawszy, to nie wiem co Sasin spodziewał się osiągnąć pospiesznie wracając do Warszawy, ale wyszło nieładnie. Przestań też gadać z sarkazmem o "polityce miłości". Naprawdę nie trzeba być zażartym przeciwnikiem PiSu, aby dostrzec jego złe zachowania.W tym przypadku Sasin wykonywał jedynie swoje konstytucyjne obowiązki. Niestety polityka miłości tego nie dostrzeże.
Napisano 02.07.2011 - 11:24
Tylko, że my jeszcze nie wiemy, czy była jakaś awaria sprzętu czy nie. I nie będziemy wiedzieć, dopóki raport Millera nie zostanie opublikowanyTylko, że obie katastrofy, Smoleńsk i CASy, miały miejsce przy trudnych warunkach atmosferycznych. Przy takich warunkach nietrudno o błąd człowieka. Gdyby miały one miejsce przy dobrych warunkach pogodowych to z dużą dozą prawdopodobieństwa można by przypuszczać iż zawinił sprzęt.
W obu przypadkach nie było i nie ma żadnych dowodów świadczących o jakiejś awarii. Za to jest sporo dowodów świadczących o błędach pilotów i kontrolerów lotów, które przy słabej widoczności były kluczowymi przyczynami katastrof.
Napisano 02.07.2011 - 14:13
Zatem właśnie na konstytucji się oprę odpowiadając Ci. Przede wszystkim wystarczy logicznie pomyśleć. Czy w nadzwyczajnej sytuacji gdy nie można by odnaleźć ciała prezydenta i jednoznacznie stwierdzić jego zgonu (chociażby przez kilka dni), fotel głowy państwa stałby pusty? Przecież prezydent jest również naczelnikiem sił zbrojnych. Nie wyobrażam sobie jak z czystym sumieniem można by czekać. Ba - zakładając, że prezydent by jednak przeżył - po wypadku lotniczym najprawdopodobniej nie byłby zdolny do pełnienia swoich funkcji przynajmniej przez jakiś czas (chociaż tu już gdybam). Jak to mówią - słyszysz dzwony, ale nie wiesz w którym kościele biją. Oto stosowny fragment z konstytucji:O czym Ty prawisz dobry człowieku?
Ten argument to jeden z nielicznych całkowicie trzymający się kupy. Sprawy przejęcia władzy i zapewnienia jej ciągłości reguluje Konstytucja RP. I to właśnie ona określa, że w wypadku śmierci Prezydenta urząd obejmuje marszałek. Śmierć uznawana jest na podstawie identyfikacji ciała, dopóki ciało nie zostanie zidentyfikowane doputy osoba nie jest uznana za zmarłą.
Pozwoliłem sobie zaznaczyć stosowny fragment.Jeżeli Prezydent Rzeczypospolitej nie może przejściowo sprawować urzędu, zawiadamia o tym Marszałka Sejmu, który tymczasowo przejmuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej. Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej.
Znajdź mi w Konstytucji obowiązki Zastępcy Szefa Kancelarii Prezydenta, to pogadamy. Może jestem ślepy, ale jedyna informacja jaką znajduję, to stwierdzenie, że Kancelaria jest organem pomocniczym prezydenta. Prawdę powiedziawszy, to nie wiem co Sasin spodziewał się osiągnąć pospiesznie wracając do Warszawy, ale wyszło nieładnie. Przestań też gadać z sarkazmem o "polityce miłości". Naprawdę nie trzeba być zażartym przeciwnikiem PiSu, aby dostrzec jego złe zachowania.W tym przypadku Sasin wykonywał jedynie swoje konstytucyjne obowiązki. Niestety polityka miłości tego nie dostrzeże.
Użytkownik mefistofeles edytował ten post 02.07.2011 - 14:28
Napisano 02.07.2011 - 14:22
Podstawowym błędem pilotów było korzystanie z niewłaściwego wysokościomierza.
Podstawowym bledem pilotow byla proba ladowania w takiej mgle.
Napisano 03.07.2011 - 09:15
Użytkownik Don Corleone edytował ten post 03.07.2011 - 09:46
Napisano 03.07.2011 - 12:33
Zatem wyjątkowa te niechęć musiała być, skoro z taką determinacją zbliżano się w zawrotnym tempie do decyzyjnej.
Użytkownik mefistofeles edytował ten post 03.07.2011 - 12:33
Napisano 03.07.2011 - 17:04
Przede wszystkim - przepraszam, jeżeli Cię uraziłem. Nie miałem zamiaru odnosić się do ciebie personalnie. Do rzeczy. Twojego stanowiska nie potwierdza wklejony przeze mnie fragment Konstytucji, gdyż nie określa ona na jakiej podstawie stanowisko przekazywane jest marszałkowi. Łatwo wyobrazić sobie sytuację w której prezydent wizytuje wały przeciwpowodziowe i wpada do rwącej rzeki. Ruszają służby ratunkowe ale przez tydzień nie odnajdują ani żywej głowy państwa, ani jej ciała. W takiej sytuacji nie można wystawić aktu zgonu. Czy czekamy, aż sytuacja sama się rozwiąże i na ten czas zamykamy pałac prezydencki? Konstytucja jest najwyższym dokumentem i nie może być zależna od niższego, jakim jest akt zgonu. Kwestia Trybunału Konstytucyjnego (nigdzie nie napisałem, że się zebrał, bo pewności nie miałem) - znów może zaistnieć sytuacja, że prezydenta gdzieś wcięło w wyniku działań wojennych i z tej samej przyczyny TK nie może się zebrać. Czy znów stajemy nieporadnie i czekamy na oświecenie? Wiem, że to tylko gdybanie, ale może warto zastanowić się, jak potoczyłyby się wydarzenia w wypadku takiego scenariusza.Wystarczyło poczekać na notę dyplomatyczną.Zarzucasz mi brak logicznego myślenia i słyszenie dzwona, który nie wiem gdzie bije, po czym wklejasz art 131 Konstytucji RP, który potwierdza moje słowa:)
Amen bracie.Prawda jest taka: nie było żadnej bomby, nie było żadnego magnesu, nie było żadnego celowego błędnego naprowadzania. Naciski były takie same jak dziesiątki czy setki razy wcześniej niezależnie od opcji politycznej. Piloci wiedzieli, że jest bardzo zła widoczność, wiedzieli, że nie wylądowali przed nimi Rosjanie. Znali jednak prestiż wizyty i poprzednie doświadczenia Pietruczuka, więc zapewne pomyśleli "zróbmy zajście, odejdziemy i powiemy, że próbowaliśmy ale nic nie wyszło z powodu pogody". Ziętek podawał wysokość z radiowysokościomierza. Podając 100m samolot znajdował się faktycznie 60m nad poziomem pasa, kapitan jednak o tym nie wiedział. Wcisnął przycisk uchod, któy nie zadziałał, gdy pociągnął za ster było już za późno, przeciągnął samolot. I to są bezpośrednie przyczyny tej katastrofy. Całą ta macierewiczow millerow szopka to tylko gra polityczna.
Użytkownik Squonk edytował ten post 03.07.2011 - 17:13
Napisano 03.07.2011 - 18:36
Do rzeczy. Twojego stanowiska nie potwierdza wklejony przeze mnie fragment Konstytucji, gdyż nie określa ona na jakiej podstawie stanowisko przekazywane jest marszałkowi.
Łatwo wyobrazić sobie sytuację w której prezydent wizytuje wały przeciwpowodziowe i wpada do rwącej rzeki. Ruszają służby ratunkowe ale przez tydzień nie odnajdują ani żywej głowy państwa, ani jej ciała. W takiej sytuacji nie można wystawić aktu zgonu. Czy czekamy, aż sytuacja sama się rozwiąże i na ten czas zamykamy pałac prezydencki?
Konstytucja jest najwyższym dokumentem i nie może być zależna od niższego, jakim jest akt zgonu.
Kwestia Trybunału Konstytucyjnego (nigdzie nie napisałem, że się zebrał, bo pewności nie miałem)
- znów może zaistnieć sytuacja, że prezydenta gdzieś wcięło w wyniku działań wojennych i z tej samej przyczyny TK nie może się zebrać. Czy znów stajemy nieporadnie i czekamy na oświecenie? Wiem, że to tylko gdybanie, ale może warto zastanowić się, jak potoczyłyby się wydarzenia w wypadku takiego scenariusza.
Spotkanie z godziny 16:00 nie wnosi nic do sprawy. Komorowski poprosił o pozostanie urzędników Kancelarii, wymieniając jedynie jej szefa, co nie jest pozbawione sensu - p.o. prezydenta potrzebuje kogoś, komu może zaufać, kogo zna i z kim będzie się dogadywał.
Napisano 04.07.2011 - 09:58
Nie o tym mówię. Chodzi mi o podstawę na jakiej stwierdza się zgon głowy państwa.Konstytucja wyraźnie reguluje na jakiej podstawie władza przechodzi w ręce marszłka. W przypadku śmierci prezydenta (potwierdzonej) przechodzi ona automatycznie. W przypadku niemożności sprawowania urzędu władza przechodzi na mocy decyzji Trybunału Konstytucyjnego.
I tu moim sytuacja robi się najbardziej zagmatwana. Jeżeli założyć, że wiążący jest akt zgonu, a takowego wówczas nie było, TK powinien się zebrać, bo stoi na straży konstytucji i to ten organ powinien decydować o przekazaniu władzy marszałkowi sejmu. Konstytucja przewiduje, że zbiera się on na wniosek tego ostatniego, co (jak podajesz) nie miało miejsca. Nie zastosowano zatem punktu 1. Z drugiej strony - nikt z TK nie krzyczał, że łamana jest konstytucja. Ergo - akt zgonu nie jest potrzebny. Być może wystarczyła nota dyplomatyczna od prezydenta Federacji Rosyjskiej lub rozmowa telefoniczna - obie miały miejsce.Pewne jest, że się nie zebrał, wynika to z akt prokuratury.
Ależ oczywiście - przyznaję, że przykład podałem na wyrost. Teoretycznie - Konstytucja powinna regulować ciąg postępowania w takiej sytuacji. Oznacza to jednak, że pozostaje pewne pole do interpretacji.Nie wiem jakie konkretnie procedury przewidziane są na wypadek wojny. Ale przyznaj, że porównanie sytuacji z przejęciem władzy w trakcie trwania wojny do sytuacji z katastrofą 101 i wynikające z tego możliwości działąń prawnych w obu określonych sytuacjach są najdelikatniej mówiąc chybione.
0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych