o fajnie ze rozwinąłeś, w gruncie rzeczy nie mamy zbyt odmiennego zdania. Tzn. ja po prostu wyznaję stanowisko w 70% to użytkownik danej używki odpowiada za to czy w coś się właduje czy nie (wyjątki są oczywiściem jak chociażby methamfetamina, crack czy opiaty)
O procenty się spierać nie będe, ale generalnie racja, odpowiadasz za siebie i tyle, choć często bardzo cienka jest ta granica kiedy jeszcze panujesz nad swoją wolą, a kiedy już nie. Wszystko się rozbija o daną osobowość, podatność na daną używkę. Jeden będzie preferował aklohol drugi ziółko. U mnie ziółko zwycięża;).
Mi kanabinole nie służą i to łatwo zaobserwowałem po sobie i jakoś nie tykam się tej grupy. Jak mam ochotę to mam, ale tutaj wybieram syntetyczne, przynajmniej wiem co dostaję.
Z syntetykami też mam duże doświadczenie. Kiedyś bardzo lubiłem i tutaj moge powiedzieć, że uzależnienie mi nigdy nie groziło. Nie miałem popędów samodestrukcyjnych, wręcz przeciwnie, lubiłem, ale od czasu do czasu, nigdy nie brałem dzień w dzień.
Mam zasadę by nie tykać rzeczy niewiadomego pochodzenia.
Ja chyba nigdy nie tknąłem czegoś mi nie znanego. Miałem zawsze to "szczęście", że obracałem się wśród kolegów dilerów, bardzo dobrych kolegów, więc szajsu nie dostawałem.
Co do tego czym można nasączyć, oj tutaj pomysłowość nie zna granic. Swoją drogą podobny proceder ma miejsce w przypadku tabletek extasy. Dziś prawdziwych prawie już nie ma. Owszem stosują często jakieś podobne mdxx ale zdarzają się też dosypki strychnny.
Zgoda, pewnie jest tak jak piszesz, ale ja już nasłuchałem się tylu legend o tych dosypkach, że uważam większość z nich za wielki mit. Może w dzisiejszych czasach tak rzeczywiście się robi, bo w dawniej probowałem marychy w tak różnych odmianach, smakach że wiem iż Ci co mówili mi o dosypkach, bo smak dziwny, zwyczajnie nie wiedzieli co mówią. Dodam, że próbki miałem z pierwszej ręki, odrywanych od kilogramowych zbitek maryhy.
To co opisywałeś to suma tak naprawdę dwóch czynników. Pierwszy to rzeczywiście pamiętam holenderskie zioła i jednak była różnica. A drugie to to co przy psychodelikach ma miejsce i to zupełnie naturalne, czy to będzie LSD, grzyby, mdma czy marihuana, często ich zażywanie zabija ich radość.
Zgoda. Tylko ja wiem, że tych zażywających od czasu do czasu jest mniej niż tych co popalają "dzień w dzień".
Ja wcale nie jestem za legalizacją na wzór holenderski. Owszem lubię używki, chociaż wiecej mam wiedzy teoretycznej niż praktycznej, większość odpada juz na etapie zbeirania informacji. Chciałbym aby powstało coś w rodzaju prawa jazdy na poszczególne grupy. Chcesz kupić? Wporządku ale najpierw naucz się o danej grupie używek, skutki, działanie etc. A potem możesz sobie kupić.
w takiej formie to i ja byłby "za"
. Tyle że to nierealne, nie w naszym kraju, nie tym pokoleniu.
Problemem w używkach jest dostęność. Demonizowanie alkoholu też nie jest dobre, (to już nie przytyk w Twoją stronę). Znam kilka jednostek na których działa dobrze, jednak jako że jest to jedyna używka dostępna legalnie, powoduje, że wielu na których działa źle, nie mają alternatywy.
No tak, ale co zrobić z tymi co wiedzą, że po alkoholu są agresywni, a nadal go leją w gęby, bo lubią?
W dodatku dochodzi całe uwarunkowanie kulturowe "co ze mną się nie napijesz?".
Dodam tylko, ze w naszym kraju alkohol to używka występująca prawie na każdym kroku: wesele bez setel litrów wódy? beee... urodziny bez wódeczki?beee...Chrzciny bez alko??? Nieeeee....wieczór przed telewizorów bez paru butelek piwa??? nudy....Alkohol jest "wszędzie".
Na mnie alkohol dziala źle, nie piję.
Na mnie działa dobrze, ale zwyczajnie nie mam już potrzeby picia często. Teraz to naprawde rzadko spożywam, czasem jakiegoś drina sobie zrobie. Wszelkie prezenty alkoholowe jakie otrzymuje chowam do barku. Doszło do tego, że nie dość że nie mam miejsca w barku to zająłem "prezentami" dwie szafki:) i nie mam co z tym zrobić
.
Kanabinole też jakoś nieszczególnie, od wielkiego święta, może żeby jakiejś płyty posłuchać film obejrzeć, poczuć bardziej, ale to sporadycznie i też nie tykam. Nie wszystko dla wszystkich. Może marzy mi się utopijne społeczeństwo gdzie każdy wie co bierze i po co i mniej więcej czego się spodzeiwać.
Ja także lubiłem palić kiedy muzy słuchałem, książki czytałem czy uczyłem się czegoś. Zioło mnie odprężało i sprawiało że lepiej przyswajałem wiedze.
Legalizacja hmm niekoniecznie, wtedy będzie to samo co z alkoholem dziś, dostanie sie wielu imbecyli do koryta i chociaż społecznie nie będziemy mieli fali przemocy, to kolorowo też nie będzie, bo każda przesada jest zła. Bardziej jestem za depenalizacją.
Witaj w klubie. Kiedyś mnie zamknęli wraz z kolegą za nabitą fifkę. Spędziłem sobie noc w zawszonym, zaszczanym śmierdzącym areszcie w celi z ćpunem heroiniarzem, pysznie było. Oczywiście sprawę w sądzie miałem, co prawda bez wyroku, ale trochę kłopotów mi to sprawiło. Nie chciałbym aby młodzi ludzie mieli kłopoty przez to, że sobie spróbują trawki.
Maly edit:
A co do uzależnienia od marihuany....powiem Ci tylko że jak dla mnie głupota. Fajki bardziej uzależniają niż marihuana, ale jak ktoś chce się uzależnić zawsze sobie znajdzie powód. Oczywiście marihuana to nie zabawka. Oczywiście że uzależnienia, psychicznie bo psychicznie ale jednak.
Ok, fajki rzeczywiście są bardziej uzależniające, ale wierz mi marych też ma dużą siłe, wciąga jak cholera, czemu? Bo powszechne opinie o niej są takie, że szkodzi mniej, można przestać kiedy się chce, nie przedwakujesz ect., generalnie wal śmiało to nic złego. Właśnie to uzależnienie psychiczne sprawia, że duża część ludzi ma problem aby przestać. Wiesz ile ja osób widziałem, które mi mówiły "od jutra nie pale", a następnego dnia mówili: "dzisiaj jeszcze buszka, a od jutra kończe"? Znałem wielu, którzy rzucili i po pół roku znowu palili dzień w dzień. Nie wiem czy orientujesz się ile można miesięcznie wydać na ziółko paląc jak lokomotywa? To także może rujnować.
Nie będę obwiniał producenta samochodu o to, że ktoś spowodował wypadek jadąc z nadmierną prędkością. Winny jest tylko użytkownik pojazdu i nikt więcej. Wsiadając wiedział, że to nie zabawka i że jadąc nierozważnie istnieje ryzyko spwodowania wypadku. Nie będę też demonizował marihuany ani żadnej innej używki, bo każdy kto po nią siega, powinien wiedzieć jakie ryzyko na siebie bierze.
Zgoda. Tyle że w społeczeństwie niestety jest przeważająca ilość "idiotów" i Ci nie będą się nad soba zastanawiać, działają bardziej instynktownie, a że wypracowaliśmy jako ludzkość pewne zasady etyczno moralne to i ratujemy ich od głupoty, stąd m.in. te "zakazy".
Oczywiście że częste palenie powoduje wiele nieprzyjemnych skutków, ale nie wiem, dla mnie czymś zupełnie naturalnym jest pewne BHP używek. Jeżeli ktoś pali/je/ładuje/pije w siebie coś o czym gdzieś coś słyszał a w dodatku nie jest to na zasadzie "słyszałem że kraby są dobre to skosztuję" a mowa jest o substancjach psychoaktywnych, to jest idiotą. Jeżeli ktoś nie potrafi obronić używki którą lubi, tylko napisze mi bo inni też, albo bo coś tam jest gorsze to wyśmieje go.
Zgoda. Widzisz, z Tobą się nawet zgodzić moge odnośnie tej legalizacji, bo jesteś "człowiekiem świadomym", ale z większością społeczeństwa nie jest tak różowo, stąd mój sprzeciw. Najgorsze jest to, że nie ma lekcji, szkoleń, uświadamiania młodych ludzi jak to jest z tym używkami, aby uchronić np. takiego mnie przed konsekwencjami zbyt częstego ich używania. Opowiem Ci jeszcze jedną historie związaną z brakiem wiedzy o używkach, tym razem twardszych:
Moi koledzy lat chyba naście temu, kiedy narkotyków w Warszawie jeszcze właściwie nie było, po 2 latach palenia ziółka, po tym jak weszło na nasz rynek, otrzymali do spróbowania coś co brało się jak maryhe, ale paliło się to na sreberku. Spróbowali nie wiedząc za bardzo co to, no poza nazwą oczywiście, ale świadomości co to heroina nie mieli. Po 2 tygodniach palenia, mój przyjaciel przyszedł do mnie pytając czy nie pójde z nim do lekarza, bo go kości bolą, chyba ma grype. Poszedłem z nim do przychodni i okazało się, że jest zdrowy. Rozstaliśmy się i po godzinie dzwoni do mnie i mówi mi, że spotkał kolege który wciągnął ich w nowy staf. No i ten kolega powiedział mu że jest całkowicie zdrowy, a na dowód dał mu bucha hery i wiesz co? ból mu przeszdł natychmiast. Wtedy już oczywiście wiedział, że jest uzależniony. Pół roku to palił i nikomu nie zycze żeby musiał wychodzić z nałogu jak mój kolega, bo to co się przechodzi podczas odwyku to koszmar. Wiem, bo widziałem go i pilnowałem.
Tak więc świadomość tego co się bierze to obowiązek jak już się chce poużywać.
Dzięki za fajną dyskusję. Jesteś jedną z niewielu osób, które tutaj coś wnoszą swoimi postami, bo tak jak Ty nie lubisz wrzucania do jednego wora np depresantów, psychodelików, stymulantów, euforyków ect., to ja nie cierpie tych wszystkich mądrych którzy zapalili i już wszystkie rozumy pozjadali. A post kolegi który napisał, do jednego z forumowiczów o tym, że sobie dobrał złego kolege, który to się odizolował od niego po wpadnięciu w nałóg to już jakiś mały skandal, bo nie ma to jak patrzyć na świat przez "swoje własne okulary".
pozdrawiam