Nie oszukujmy się - ludzie, którzy hodują profesjonalnie mający zbiory na poziomie 5 kg nie bawią się w jakieś obciążanie i chemie, tylko ludzie którzy zajmują się już handlem bezpośrednim, oni są złem. To oni robią z marihuany jakiś chemiczny syf. Naprawdę wolę żeby rząd mi sprzedawał 1 gram za 50zł i mieć naprawdę czysty towar, dobry objętościowo niż kupować za 30zł syf.
Racja - na tej gałęzi to kwitnie, tyle że poszło już tyle w obrót, że nic nie jest, niestety, czyste - zbyt duzo ludzi chce hodować nie zważywszy na koszty.
Z twoich wypowiedzi wnioskuję, że bardziej opowiadasz się za legalizacją używek pokroju LSD, czy wspomniane przez Ciebie grzybki halucynogenne, ponieważ są mniej 'skomercjalizowane' niż marihuana[nie wiem czy to dobre słowo, ale chyba tak patrząc na to jak bardzo jest ona powszechna i jak nielegalny rynek kwitnie]. Ja uważam, że każdą inna używkę spotkałoby to samo o czym piszesz w kontekście marihuany. Na wszystkim trzeba i można zarobić. Przykre może być też to, że za terapie uzależnionych od narkotyków płacilibyśmy wszyscy z własnych kieszeni.
Nadal upieram się, że to ludzie są winni a nie używki, a możliwość legalnego posiadania [nie handlowania] niezbyt dużej ilości to rozsądne rozwiązanie.
Nie opowiadam się za legalizacją niczego - ale nie raz miałem kontakt ze środkami przeciwbólowymi - i serio, bez nich życie byłoby koszmarne, gdyby działo się tak jak z ziołem - 30% lub 50% zanieszyszczone, na którą się mówi "czyste".
Nie sądze jednak, że każdy biorący środki psychoaktywne, zasługuje na krytyke - obojętnie, czy to neuroleptyki czy zioło. Sądze zaś, że zjaranie może nie być aż tak konieczne, jak to sie dzis reklamuje - i sądze, że trzeba "zmiejszyć" ilosc na czarnym rynku, żeby cokolwiek zrobić, mimo, że i tak szanse na zrobienie tego "czegoś", nie wyglądają za dobrze - zmiejszy sie za to sytuacja, że dzieciak bierze bucha z zioła (z jakimś kwasem lub aminą, na którą jest uczulony) i zaczynają się mu jakieś zjazdy, mimo, ze nie był uczulony na konopie.