Odkopuję temat
Porównując szkodliwość alkoholu, papierosów i marihuany nie widzę żadnego powodu, żeby te pierwsze były dozwolone, a konopie były traktowane jak zło wcielone i to w takim stopniu, że nawet ludziom śmiertelnie chorym podaje się mocno uzależniające i szkodliwe narkotyki w celu walki z bólem , a o wiele mniej szkodliwej marihuany taki chory nie uświadczy.
Nie widzę żadnego powodu, żeby za uprawianie jakiejkolwiek rośliny, która nie jest trucizną, groził nalot policji i kilka lat więzienia. To obłęd. I ograniczanie nam prawa do decydowanie o sobie. Wiele niebezpiecznych, trujących substancji jest powszechnie dostępnych i za ich posiadanie nie grozi nic, ale jeśli w doniczce będą ci rosły konopie jesteś przestępcą zasługującym na kilka lat odsiadki?
Ciekawe, że jak ludzie umierają tysiącami w męczarniach, po nieskutecznych chemioterapiach, a procent wyleczonych jest znikomy nikt za to nie ponosi żadnej odpowiedzialności, środowisko medyczne zdaje się spokojnie ten fakt akceptować. Ale jak ktoś próbuje się ratować na własną rękę, sięgając po coś zupełnie naturalnego i będącego w powszechnym, choć nielegalnym, użyciu, coś niewinnego w porównaniu z trucizną jaką jest chemia, otrzymuje piętno ćpuna i przestępcy.
Czy patrząc na to wszystko chłodno, logicznie, czytając masę różnych artykułów na temat marihuany (zarówno o jej pozytywnych skutkach, jak i tych negatywnych, bo każda substancja na świecie, każda !! ma jakiś wpływ na nasze zdrowie, bywają efekty pozytywne jak i niepożądane, np. zależnie od dawki i danego organizmu, proponuję też poczytać ulotkę dowolnego leku, np. ibumu lub jakiegoś leku na grypę, naprawdę czytanie ulotek aptecznych leków skutecznie zniechęca do ich stosowania, paraliży, wylewy, żółtaczka, depresje, uszkodzenia nerek itd. itd). Zatem czy patrząc na ten temat trochę szerzej, biorąc pod uwagę wiele różnych aspektów widzicie naprawdę sens walki z marihuaną, gdy inne używki i trucizny są legalne, dostępne, nawet reklamowane? Nie czujecie w tym hipokryzji i drugiego dna, że tu naprawdę nikomu nie chodzi o nasze zdrowie, że ta bezwzględna, pełna determinacji walka z niewinną w gruncie rzeczy roślinką i jej niegroźnymi konsumentami toczy się właśnie przeciwko nam?
Ja marzę o tym, żeby w końcu ktoś przeprowadził rzetelne, obiektywne badania, tzw. szanujące się poważne instytucje (nie finansowane przez koncerny farmaceutyczne), nad skutecznością konopi w leczeniu raka oraz skutkami palenia marihuany. Tylko jakoś się tego unika, a mam całkowitą pewność, że byłoby wielu ochotników do wypróbowania terapii olejem konopnym, zwłaszcza gdy konwencjonalna medycyna nie może im już nic zaproponować, a także wśród tych ludzi, którzy sami byli świadkami "leczenia" chemią i zwyczajnie nie chcą przez coś podobnego przechodzić (nawet oficjalne źródła podają, że procentowo wyleczalność raka jest mała, ostatnio na jakimś forum lekarz onkolog rozbrajająco szczerze przyznał, że w jego szpitalu nie udało się dotąd wyleczyć żadnej osoby z glejakiem mózgu).
Obserwując to wszystko, tę histeryczną walkę z roślinką, która jest z nami od tysięcy lat i jakoś nie słychać o śmiertelnych żniwach wśród osób, które ją stosują nawet przez wiele lat, przygnębia mnie, że rzeczywistymi problemami nikt się nie zajmuje, ale jak pojawia się temat marihuany rozpoczyna się zażarta walka i w kółko wałkowane są te same wątpliwe argumenty. Wystarczyłoby rzetelnie porównać skutki uboczne stosowania papierosów, alkoholu, wszelkich dopalaczy czy zwykłych aptecznych leków dostępnych bez recepty oraz marihuany, żeby się nasunęły oczywiste wnioski.
Zresztą trochę się mieszają dwie kwestie, powszechny dostęp do marihuany oraz lecznicze stosowanie konopi. Skoro ma właściwości lecznicze i to tam gdzie nic innego nie pomaga to jakim prawem się nam zabrania dostępu do niej? Ze strachu o nasze zdrówko? Dobre sobie. Nie wiadomo o co chodzi? To wiadomo o co chodzi.
Może już czas skończyć z polowaniem na czarownice i przyjrzeć się faktom, logicznie przeanalizować problem. Poczytać o wielkim eksperymencie jakim niewątpliwie stała się Holandia. Przecież tam nic złego się nie dzieje, przeciwnie o wiele mniej ludzi sięga po twarde narkotyki niż w państwach, gdzie marihuana jest ścigana jak terrorysta. Przynajmniej ja nie znalazłam wiarygodnych danych o jakichś negatywnych skutkach.
Ponadto, gdy marihuana pochodzi z upraw kontrolowanych, gdy państwo ma nad tym pieczę i producent dba o to, żeby nie stracić swojej licencji, jest pewność, że nikt do niej nie dodaje żadnych szkodliwych, uzależniających, czy nawet trujących substancji.
Żeby było jasne, za legalizacją marihuany (a już na pewno do celów leczniczych) nie opowiadają się same ćpuny, a nawet nie osoby, które sporadycznie korzystają z tej używki. Ja np. nigdy nie czułam potrzeby, żeby ją palić. Ale widzę, że to co się dzieje nie ma racjonalnych przesłanek. Nie ma żadnego powodu, żeby traktować jak przestępców ludzi, którzy uprawiają leczniczą roślinę (nawet jeśli ma jakieś negatywne skutki uboczne, bo każda roślina, każda substancja jakieś ma, a zostało już stwierdzone, że marihuana zasadniczo nie uzależnia fizycznie, bardziej uzależnia kawa). Zagrożeniem są raczej przestępcy, którzy dodają do niej jakichś innych substancji, bo nikt tu nie kontroluje "jakości".
Chętnie zapoznam się z rzetelnymi badaniami, z których wynika, że konopie nie leczą raka, że nie są bezpieczniejszym i zdrowszym środkiem do uśmierzania bólu niż te obecnie proponowane pacjentom przez medycynę tzw. konwencjonalną, że konopie nie pomagają chorym na SM, oraz, że są tak niebezpieczne dla naszego zdrowia, że koniecznie trzeba je zwalczać za wszelką cenę (bardziej niż alkohol, kawa, papierosy, czy dopuszczone do użytku leki). Gdy takich badań nie ma, jak w ogóle ktokolwiek może autorytarnie stwierdzać, że to jest wielce szkodliwe, że w żadnym wypadku nie należy stosować, że nie pomaga, że to syf?
Moim zdaniem temat się demonizuje i jesteśmy ofiarami długoletniej propagandy, zamiast badać i sprawdzać, wciąż powielane są te same "argumenty", kompleksowych badań nie ma, różne grupy badawcze przedstawiają nam co jakiś czas sprzeczne wyniki, co nas tylko dezorientuje. Niewinna roślinka stała się pretekstem do politycznych wojenek. A rządy z nieznanych powodów toczą upartą walkę z nią, podczas gdy substancje rzeczywiście niebezpieczne i toksyczne są bez problemu dla nas dostępne.