07:42, 07.01.2012 /TVN24
Przeżył masakrę. Wciąż widzę moment, kiedy do mnie celuje
REPORTAŻ O MASAKRZE NA WYSPIE UTOYA
Ponad pięć miesięcy po masakrze Andersa Breivika, w Norwegii wciąż trudno zapomnieć o wydarzeniach w Oslo i na wyspie Utoya. - Bardzo dużo o tym myślę. Nawet z otwartymi oczami widzę tą czerwoną wodę, co była dookoła nas, ten moment jak do mnie celuje. Ta blizna będzie w mojej głowie, nie da się tego wymazać - stwierdził Adrian Pacoń, który przeżył strzelaninę. Według niego "człowiek, który dokonał czegoś takiego nie może być normalny, ale też chce się widzieć go w więzieniu".
Dwie pierwsze osoby zginęły na boisku do siatkówki - 45-letnia organizatorka obozów nazywana "matką Utoya" oraz 50-letni policjant. Po tym zdarzeniu Breivik rozpoczął prawdziwe "polowanie". W strzelaninie na wyspie Utoya zginęło łącznie 69 osób. Większość z nich była nastolatkami w wieku 14-18 lat. Podczas rzezi przebywało na niej prawie 600 osób. Teraz mało kto odwiedza wyspę. Jak przyznaje Adrian Pacoń, który przeżył strzelaninę, przebywanie na wyspie jest trudne, bo przywołuje dużo złych wspomnień. Jednak dodaje, że dopiero bycie tam pozwoliło mu zrozumieć wiele rzeczy, m.in. "jak udało mu się przebiec przez gęsto zarośnięty las, aby dostać się do wody". Przyznaje, że w zrozumieniu tego, co się wydarzyło, pomogłaby mu rozmowa z oprawcą. - Szczerze to chciałbym go spotkać w jeden dzień i zapytać, dlaczego mnie oszczędził - mówił 22-latek.
Teraz Pacoń pisze książkę, co ma mu pomóc uporać się ze wspomnieniami tego tragicznego dnia. Jak zaznaczył, bardzo cieszy się życiem i wciąż bardzo angażuje się w życie polityczne Norwegii.
Czeka na proces w luksusie
Anders Breivik czeka w więzieniu na proces, który ma się rozpocząć 16 kwietnia. - Jest odizolowany od innych więźniów, ma swoją cele, a w niej urządzenia do ćwiczeń, komputer bez internetu i telewizję - tłumaczył obrońca Breivika, Odd Ivar Groen. Poinformował, że mężczyzna może czytać gazety, a także otrzymywać i pisać listy. Od stycznia będzie mógł także przyjmować odwiedziny, ale jak podkreśla Groen, "na razie nie chce się z nikim spotykać".
Breivik przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale nie czuł się winny popełnionego przestępstwa. Ponadto w sądzie nie krył swoich skrajnie prawicowych poglądów, tłumacząc, że chciał ochronić Europę przed zalewem islamu. Grozi mu 21 lat więzienia, a więc najwyższa kara w Norwegii. Jeżeli nadal będzie uznawany za niebezpiecznego, karę będzie można przedłużyć.
"Poważna poznawcza kontrowersja"
Nie wiadomo jednak, czy trafi do więzienia, gdyż sądowi psychiatrzy orzekli, że jest on niepoczytalny. Z tą opinią nie zgodzili się jednak psychiatrzy więzienni, obserwujący sprawcę masakry. - Czterej eksperci doszli do wniosku, że nie cierpi na psychozę, schizofrenię, nawet nie musi przyjmować leków - stwierdził prokurator Svein Holden. Zdaniem tych ekspertów niewielkie jest też prawdopodobieństwo, by miał on popełnić samobójstwo w więzieniu. W dodatku prawnik reprezentujący rodziny trzech ofiar Breivika, John Arild Aasen, podkreślił, że "powstała poważna poznawcza kontrowersja" w sprawie poczytalności oskarżonego.
Jak twierdzi prof. Nina Witoszek, historyk kultury z Uniwersytetu w Oslo, teza o niepoczytalności mężczyzny może być wygodna dla Norwegów, bowiem klasyfikowałaby Breivika jako człowieka z marginesu. - Mam wrażenie, że to teraz kieruje procesem. Zwyciężył rozum, a on przecież mówi, że to jest szaleniec, czyli w sumie sprawę należałoby wykreślić z głów. Coś takiego już się nie powinno zdarzyć - powiedziała profesor. Za to Pracoń, który przeżył rzeź uznał, że dla niego mężczyzna "nie wydawał się być psychicznie chory". - Raz widziałem u niego uczucie, jak krzyczał, że miał nas zabić, ale później był zimny jak kamień - wspominał.
Mam wrażenie, że to teraz kieruje procesem. Zwyciężył rozum, a on przecież mówi, że to jest szaleniec, czyli w sumie sprawę należałoby wykreślić z głów. Coś takiego już się nie powinno zdarzyć prof. Nina Witoszek
Odbudowują miasto
Masakra Breivika rozpoczęła się od zamachów bombowych na rządowe budynki w Oslo, w których zginęło osiem osób. Wciąż trwa usuwanie zniszczeń, a dzielnica rządowa została oddzielona murem od reszty miasta ze względu na prace ekip budowlanych. Oprócz kancelarii premiera bomba zniszczyła sześć innych ministerstw. W styczniu rząd ma zdecydować, co dalej, nie wyklucza się jednak, że biuro premiera zostanie zburzone i powstanie na jego miejscu nowy budynek.
dp/ ola
Źródło: www.tvn24.pl
Polecam zapoznanie się z poniższymi tematami w całości w świetle opisany zdarzeń w temacie oraz ostatniego newsa: