Napisano 01.08.2011 - 16:13
Napisano 01.08.2011 - 16:44
Oczywiście, ale okoliczność towarzysząca to nie jedna z przyczyn, a do opinii publicznej przekaz poszedł prosty: samolot się rozbił m.in. przez zepsute światła, a to jest nadużycie.Wobec powyższego po co się je zapala np warunkach mgły na lotnisku skoro nie mają większego znaczenia? Oczywiste jest, że swiatła, choć widoczne w takich warunkach dopiero z bliska, mają ułatwić pilotowi orientację w terenie a przede wszystkim lądowanie.. W świetle powyższego stwierdzenie, że awaria części z nich to jedna z okoliczności towarzyszących temu wypadkowi jest jak najbardziej uprawnione. Nie wiem gdzie dopatrujesz się tu braku rzetelności.
Zgadzasz się, że intencja była. Raport stawia sytuację w świetle "nie chcę, ale muszę (podejść, co by Kaczyński zobaczył, żeśmy próbowali)". Nie zapominajmy, że kilkadziesiąt minut wcześniej na XUBS lądował nasz Yak. Panowie samolot posadzili bez zezwolenia na lądowanie (to dopiero determinacja), więc coś jest na rzeczy. Mówienie, że wszystko okej, bo wszakże lądować nie chcieli, jest jawnym zaklinaniem rzeczywistości. Decyzja o samym podejściu przy tych warunkach była błędna i w ogóle nie powinna zapaść (z wielu powodów).Intencja lądowania jest zawsze i to już w momencie odlotu, bo po to wykonuje się lot, aby dostać się z miejsca na miejsce. Załoga, wbrew temu co głosiły Totalnie Volne Nasze media i fachowcy pokroju Hypkiego, nie chciała lądować " za wszelką cenę" nie zważając na warunki. I o tym mówi raport. O tym, że taka teza jest najbardziej wiarygodna pisałem już wcześniej w tym temacie, raport to potwierdził. A o to dowody:
-"...w takich warunkach nie damy rady usiąść...zrobimy PRÓBNE ZAJŚCIE, ALE NAJPRAWDOPODOBNIEJ NIC Z TEGO NIE BĘDZIE".
To są słowa ze stenogramu. Może znajdziesz gdzieś w nim stwierdzenie "jak nie wyląduję to mnie zabije", albo "patrzcie jak lądują debeściaki". Jak znajdziesz wtedy podyskutujemy.
Lotnictwo to nie loteria. Moim zdaniem obwiązujące są tutaj warunki pogodowe zawarte w METAR/TAF i ATIS. Jeżeli w METAR stoi OVC001 R26/0400D, to nie ma prawa tamta załoga podchodzić. Jakieś hopki między chmurami, to można w C150 lecąc VFR wkoło Babic. Na tym lotnisku, gdzie stacja meteo była 10 km dalej, nie było możliwości szybkiej oceny i weryfikacji publikowanej widzialności, więc nie mogła załoga się spodziewać cudów.Mgła to zjawisko atmosferyczne na tyle niestabilne, że mogą występować przesmyki, przez które pilot widząc pas może podjąć decyzję o lądowaniu. Nie ja jestem autorem tych słów, ale Fischer, czyli człowiek, który co by tu nie mówić o pilotowaniu pojęcie ma, co w obliczu Hypkiego (inżyniera lotnictwa a nie pilota) jest dyskusyjne.
To jest w takim razie działanie naganne. Latanie na - pardon - odpiernicz, do niczego dobrego nie prowadzi. W WP jest w ogóle wszystko na odpiernicz. Szkolenie na dopiernicz, praca na odpiernicz, płaca na odpiernicz, sprzęt na odpiernicz itd.To kolejna przesłanka świadcząca o tym, że robili zajście dla świetego spokoju. Co zrobiłby pilot, który chciałby przyziemić w takich warunkach? Pilnował podejścia i poszczególnych kroków punk po punkcie.Ta załoga tak nie robiła, gdyż z góry założyłą, że zejdą tylko do minimum i odlecą.
Użytkownik Don Corleone edytował ten post 01.08.2011 - 17:31
Napisano 01.08.2011 - 22:46
Oczywiście, ale okoliczność towarzysząca to nie jedna z przyczyn, a do opinii publicznej przekaz poszedł prosty: samolot się rozbił m.in. przez zepsute światła, a to jest nadużycie.
Zgadzasz się, że intencja była.
Raport stawia sytuację w świetle "nie chcę, ale muszę (podejść, co by Kaczyński zobaczył, żeśmy próbowali)".
Nie zapominajmy, że kilkadziesiąt minut wcześniej na XUBS lądował nasz Yak. Panowie samolot posadzili bez zezwolenia na lądowanie (to dopiero determinacja), więc coś jest na rzeczy.
Mówienie, że wszystko okej, bo wszakże lądować nie chcieli,
Decyzja o samym podejściu przy tych warunkach była błędna i w ogóle nie powinna zapaść (z wielu powodów).
Lotnictwo to nie loteria. Moim zdaniem obwiązujące są tutaj warunki pogodowe zawarte w METAR/TAF i ATIS. Jeżeli w METAR stoi OVC001 R26/0400D, to nie ma prawa tamta załoga podchodzić.
Komenda to polecenie wykonania określonej czynności. Informacja to co innego (np. "informacyjnie, po wschodniej stronie lotniska oczekuje pojedynczy VFR, nie wyżej niż 1000 stóp" dla podchodzącego samolotu IFR). Lotnictwo to detale i niuanse, więc nie przesadzam.
To jest w takim razie działanie naganne. Latanie na - pardon - odpiernicz, do niczego dobrego nie prowadzi. W WP jest w ogóle wszystko na odpiernicz. Szkolenie na dopiernicz, praca na odpiernicz, płaca na odpiernicz, sprzęt na odpiernicz itd.
Napisano 02.08.2011 - 08:48
To jest sytuacja analogiczna z tym niedawnym zaśnięciem kontrolera wieżowego na którymś dużym lotnisku w USA, gdy załogi same sobie podchodziły i lądowały na kontrolowanym lotnisku. Jakakolwiek sytuacja na wieży nie upoważnia mnie jako pilota do samowolki (zgadzam się, że niedopuszczalne).W trakcie lądowania Jaka panował totalny chaos na "wieży". Ta komunikacja to podręcznikowy przykład jak nie powinna odbywać się korespondencja na linii samolt-KL. Wosztyl kilkakrotnie usiłował potwierdzić parametry u kontrolerów, bez skutku, gdyż zajęci byli oni juz wówczas Iłem. Niedopuszczalne jest to co wydarzyło sie chwilę pozniej: Wosztyl mjąc sprzeczne informacje od kontrolerów i z przyrządów, poleciał wypadkową, a nad pasem dogiął ( jest to mozliwe gdyżJak nie jest duzym samolotem) i wylądował. Sytuacja Jaka była zupełnie inna niż tutki
Dla mnie intencja jest równoznaczna z tym, że jednak chcieli. Gdyby nie chcieli, nie podchodziliby.Nkt nie mówi, ze wszystko ok, ale wszystko wskazuje,ze lądować jednak nie chcieli.
Przy ich wyszkoleniu, ich znajomości systemów samolotu, wyposażeniu samego XUBS, owszem, była. Jeśli wiem, że nie potrafię np. wykręcić łuku po DME, to się nie pcham do Gdańska na pas 11.Zgadzam się, aczkolwiek owa decyzja nie była przyczyną katastrofy, zgodzisz się chyba ze mną?
Ja słyszałem co innego, ale nie mogę znaleźć żadnego dokumentu, który by to potwierdził, a mianowicie, że przy niespełnionych warunkach minimalnych przy podejściu, można je kontynuować do OM/pozycji ekwiwalentnej. Tutaj na tych mapach (tragicznych zresztą), nie wiem, czy jest w ogóle jakiś MAPt wyznaczony dla tego podejścia. Po tych stu metrach MDH co dalej? Podejście nieprecyzyjne, więc 100 m nie można formalnie uznać za DH. Dla mnie dziwna kwestia, ale praktyki/teorii w podejściach RSL nie mam żadnej.Podchodzić do minimum ma prawo zawsze. tak też zrobiła.
Ależ nie. Co by się stało, gdyby ten pas wtedy zobaczyli? Wylądowaliby tak, jak Yak? Więc bez poszanowania faktu, że ich minima są niespełnione (ba, nawet nie ma zezwolenia na lądowanie). Nie bez powodu toczy(ło?) się postępowanie w prokuraturze przeciw Wosztylowi.Jest w tym dużo prawdy , aczkolwiek stwierdzenie w oparciu o to, że piloci chcieli wylądować bez względu na panuj,ące warunki meteo jest niepoważne
Napisano 02.08.2011 - 12:06
Napisano 02.08.2011 - 12:31
- Czy raport komisji Jerzego Millera spełnił Pana oczekiwania? Czy uważa Pan sprawę wyjaśnienia przyczyn katastrofy za zamkniętą? Czy może powinniśmy poczekać jeszcze z ostatecznymi wnioskami, do czego wzywa PiS?
- Raport komisji wybitnych ekspertów zdaje się być bardzo rzetelny, poraża swoją prawdą, pokazuje jak pod rządami Platformy Obywatelskiej państwo jest źle zarządzane, ile tu amatorstwa, ile zaniechań, ile bylejakości. To jest ustalenie przyczyn katastrofy, to jest diagnoza państwa, które nie jest państwem bezpiecznym. Oczywiście w ślad za ustaleniem winy powinny przyjść kary i myślę, że tych, którzy na nie zasługują będzie wielu. Ale rząd jest winien. Jeśli ktoś z Platformy Obywatelskiej będzie chciał z tym polemizować, sam sobie będzie wstyd przynosić.
- Bogdan Klich stał się Pana zdaniem kozłem ofiarnym? Czy ktoś jeszcze powinien odpowiedzieć politycznie za katastrofę?
- Bogdan Klich jest winien takiego stanu w siłach zbrojnych. Było wcześniej kilka katastrof, nie wyciągnięto żadnych wniosków. Z polskiej armii odchodzą najwybitniejsi profesjonaliści. Armia miała być profesjonalna, tylko nie stworzyło się jej warunków, by taka była. W kancelarii premiera odpowiedzialność powinien ponieść minister Arabski, może inne osoby - nie wszystko jeszcze wiemy. Tam uznano, że podróże najważniejszych osób w państwie można organizować tak beztrosko, jakby wzywało się teletaxi. No i minister Sikorski, który dostał od ambasadora Polski w Moskwie informację, że po rozwiązaniu jednostki w Smoleńsku samoloty nie mogą tam lądować. Nie zrobił z tej informacji skutecznego użytku. Samolot tam poleciał, ale nie wylądował. Niech więc minister Sikorski na Twitterze nie rozpoczyna kolejnych wątków, skoro nie odniósł się do tego.
Napisano 02.08.2011 - 12:49
Dla mnie intencja jest równoznaczna z tym, że jednak chcieli. Gdyby nie chcieli, nie podchodziliby.Nkt nie mówi, ze wszystko ok, ale wszystko wskazuje,ze lądować jednak nie chcieli.
Przy ich wyszkoleniu, ich znajomości systemów samolotu, wyposażeniu samego XUBS, owszem, była. Jeśli wiem, że nie potrafię np. wykręcić łuku po DME, to się nie pcham do Gdańska na pas 11.Zgadzam się, aczkolwiek owa decyzja nie była przyczyną katastrofy, zgodzisz się chyba ze mną?
Ja słyszałem co innego, ale nie mogę znaleźć żadnego dokumentu, który by to potwierdził, a mianowicie, że przy niespełnionych warunkach minimalnych przy podejściu, można je kontynuować do OM/pozycji ekwiwalentnej. Tutaj na tych mapach (tragicznych zresztą), nie wiem, czy jest w ogóle jakiś MAPt wyznaczony dla tego podejścia. Po tych stu metrach MDH co dalej? Podejście nieprecyzyjne, więc 100 m nie można formalnie uznać za DH. Dla mnie dziwna kwestia, ale praktyki/teorii w podejściach RSL nie mam żadnej.Podchodzić do minimum ma prawo zawsze. tak też zrobiła.
Ależ nie. Co by się stało, gdyby ten pas wtedy zobaczyli? Wylądowaliby tak, jak Yak? Więc bez poszanowania faktu, że ich minima są niespełnione (ba, nawet nie ma zezwolenia na lądowanie). Nie bez powodu toczy(ło?) się postępowanie w prokuraturze przeciw Wosztylowi.Jest w tym dużo prawdy , aczkolwiek stwierdzenie w oparciu o to, że piloci chcieli wylądować bez względu na panuj,ące warunki meteo jest niepoważne
Napisano 02.08.2011 - 14:35
Tego właśnie nie jestem w stanie zrozumieć. Zrobimy podejście, ale nie będziemy lądować. To tak jakbym ja poszedł do toalety, mimo że nie chciałoby mi się robić ani siusiu ani kupy. Albo zrobiłbym sobie kanapkę, ale nie chciałoby mi się jej jeść. To jest dla mnie dziwne.Kapitan Protasiuk powiedział wtedy, że wykonają jedno próbne zajście (aby naocznie upewnić się jakie faktycznie panują warunki), ale, że wylądować się nie da. Był to naprawdę najjaśniejszy z jasnych przekaz: upewnimy się, że nikt nas nie wprowadza w błąd co do pogody, następnie odlatujemy na lotnisko zapasowe albo wracamy do Warszawy. NIE LĄDUJEMY.
Nie tylko WP ma z tym problem. Spora część naszego społeczeństwa nadal ma takie PRL-owskie myślenie. Jeszcze jedno, może dwa pokolenia i wreszcie społeczeństwo się z tego wyleczy. Przynajmniej mam taką nadzieję.mentalność w WP chyba nie zmieniła się od czasów PRL
Użytkownik domino edytował ten post 02.08.2011 - 14:42
Napisano 02.08.2011 - 15:08
Analiza prowadzonej wówczas korespondencji i rozmów pilotów w kokpicie wskazuje
na rozpoczęcie się zjawiska tunelowania poznawczego u dowódcy statku powietrznego,
polegającego na silnej selekcji uwagowej, skupionej na danych niezbędnych do realizacji
aktualnego priorytetu zadaniowego. Selekcja ta jest tym bardziej wyraźna, im wyższy poziom
stresu oddziałuje na pilota.
Powiedział "prawdopodobnie", a więc zostawiał sobie i załodze furtkę.O godz. 8.26 kapitan wyraźnie poinformował dyrektora protokołu, że w tych warunkach jakie panują w Smoleńsku wylądować się nie da. Kapitan Protasiuk powiedział wtedy, że wykonają jedno próbne zajście (aby naocznie upewnić się jakie faktycznie panują warunki), ale, że wylądować się nie da. Był to naprawdę najjaśniejszy z jasnych przekaz: upewnimy się, że nikt nas nie wprowadza w błąd co do pogody, następnie odlatujemy na lotnisko zapasowe albo wracamy do Warszawy. NIE LĄDUJEMY. Teza, że kilka minut później załoga na siłę chciała lądować i uporczywie szukała pasa, co sugerował MAK, to w świetle tego co napisałem wierutna bzdura.
http://lotnictwo.net.pl/7-inne/43-hyde_park/26427-katastrofa_smolenska_spekulacje_i_dywagacje-55.html - nie miałem siły przeglądać dokładnie, ale jakieś +/- 5 stron tego wątku przytaczane są argumenty.Jestem ciekawy na jakiej podstawie stwierdzasz, że było to podejście nieprecyzyjne? No chyba, że wychodzisz z założenia, że każde podejście bez ILS to podejście nieprecyzyjne, ale to nieprawda. Podejście, w którym wyznaczony mamy kierunek lądowania i ścieżke schodzenia jest podejściem precyzyjnym. Choć z drugiej strony Setlak uznaje podejście za nieprecyzyjne wówczas gdy na pokładzie samolotu nie ma dokładnych urządzeń naprowadzających, ale jest to dziwne, gdyż nawet samo RSL ro polska nazwa PAR, czyli Precission Aproach Radar.
Hmmm... Jeśli wieża podaje mi co kilkanaście sekund aktualny odczyt widzialności, powiedzmy 400 m, a moje minima wynoszą 1200 m, to czy w momencie dojrzenia pasa z DH/MDH są spełnione (już nieistotne jakim cudem ten pas dojrzałem)?Gdyby ten pas zobaczyli na wysokości decyzji ich minima zostałyby tym samym spełnione. Widzą pas, lądują, nie widzą nie lądują.
Użytkownik Don Corleone edytował ten post 02.08.2011 - 15:21
Napisano 02.08.2011 - 16:53
Tego właśnie nie jestem w stanie zrozumieć. Zrobimy podejście, ale nie będziemy lądować. To tak jakbym ja poszedł do toalety, mimo że nie chciałoby mi się robić ani siusiu ani kupy. Albo zrobiłbym sobie kanapkę, ale nie chciałoby mi się jej jeść. To jest dla mnie dziwne.
Miller: nie było nacisków na załogę samolotu ze strony gen. Błasika (zresztą w Raporcie Millera chyba w ogóle nic nie ma na temat Błasika)
MAK: był nacisk
Miller: załoga podejmowała odpowiednie decyzje, ale nieodpowiednio je realizowała
MAK: załoga podejmowała niewłaściwe decyzje
Miller: lotnisk w Smoleńsku było czasowo otwarte
MAK: Lotnisko w Smoleńsku 10 kwietnia było otwarte i działające
Miller: załoga nie chciała lądować (chciała tylko zrobić próbne podejście)
MAK: załoga chciała lądować
W sumie można było przewidzieć, że Rosjanie zwalą całą winę na nas, a sami będą umywali ręce. Obciążają odpowiedzialnością tylko stronę polską.
Dalej obstaję przy tym, że chęci i intencje lądowania były. Mało tego, dostrzegam tu pewną niekonsekwencję raportu Millera.
Analiza prowadzonej wówczas korespondencji i rozmów pilotów w kokpicie wskazuje
na rozpoczęcie się zjawiska tunelowania poznawczego u dowódcy statku powietrznego,
polegającego na silnej selekcji uwagowej, skupionej na danych niezbędnych do realizacji
aktualnego priorytetu zadaniowego. Selekcja ta jest tym bardziej wyraźna, im wyższy poziom
stresu oddziałuje na pilota.
Skoro Protasiuk lądować nie chciał, to skąd powyższe? Dlaczego wprost nie zdefiniowano tego "priorytetu zadaniowego" (czyżby było to lądowanie)?
Powiedział "prawdopodobnie", a więc zostawiał sobie i załodze furtkę.
Hmmm... Jeśli wieża podaje mi co kilkanaście sekund aktualny odczyt widzialności, powiedzmy 400 m, a moje minima wynoszą 1200 m, to czy w momencie dojrzenia pasa z DH/MDH są spełnione (już nieistotne jakim cudem ten pas dojrzałem)?Gdyby ten pas zobaczyli na wysokości decyzji ich minima zostałyby tym samym spełnione. Widzą pas, lądują, nie widzą nie lądują.
Napisano 02.08.2011 - 19:26
No i praktyka karygodna. Do kokpitu wchodzi kto chce, robi co chce, mówi, rozprasza... Żeby była jasność, ja również nie uważam obecności za nacisk (w rozumieniu "lądujcie"), ale musiało to mieć jakąś negatywną konsekwencję psychologiczną na DSP. Nie uwierzę w tę legendarną "odporność" pilotów 36. SPLT, bo każdy jest tylko człowiekiem.Nie ma ani jednego słowa nacisku ani próby wpłynięcia na podjęcie decyzji ze strony Błasika. Nie potwierdziło się to w ani jednym słowie. Mak jako nacisk traktuje presję wynikającą z samej obecności generała w kokpicie. Albo nie wie, albo świadomie pomija fakt, że obecność osób postronnych w kokpicie podczas lotów HEAD to w polskim lotnictwie wojskowym praktyka bardzo częsta, nie obowiązuje również zasada setrylności kokpitu.
Nie twierdzę, że za wszelką cenę. Nie mniej jednak, chyba oczywiste jest, że lepiej by było dla nich (i z pewnością byli tego świadomi), gdyby wylądowali.Jeszcze raz ponawiam prośbę o przedstawienie jakichkolwiek dowodów na to, że piloci chcieli wylądować za wszelką cenę.
Takich wypowiedzi nie warto nawet komentować. To jest beton wojskowy, taki jak i u nas.Czy to jest poważne podejście?
Takie zmiany musiałyby być zanotowane wzrokowo przez dyżurnego meteorologa lotniska, więc zajęłoby to trochę czasu. Co innego na cywilizowanym porcie, gdzie odczyt jest automatyczny i dostępny w wieży w czasie rzeczywistym. Takie lądowanie w dalszym ciągu łamałoby przepisy.Ta furtka dotyczyła ewentualnych zmian w pogodzie i możliwości dostrzeżenia pasa.
Napisano 02.08.2011 - 22:00
Nie ma dowodów na to, w jakim stopniu kapitan polegał w nawigacji na radiokompasie, a w jakiej na FMC.
Użytkownik mefistofeles edytował ten post 02.08.2011 - 22:03
Napisano 03.08.2011 - 13:29
Użytkownik iwosz edytował ten post 03.08.2011 - 13:30
Napisano 03.08.2011 - 17:20
No i jakby się tak nad tym zastanowić, to MAK ma rację. Sama obecność kogoś ważnego, a zwłaszcza przełożonego wpływa na to, co robią piloci.Nie ma ani jednego słowa nacisku ani próby wpłynięcia na podjęcie decyzji ze strony Błasika. Nie potwierdziło się to w ani jednym słowie. Mak jako nacisk traktuje presję wynikającą z samej obecności generała w kokpicie.
I to chyba właśnie ona jest w głównej mierze odpowiedzialna za to, co się stało.Kolejny raz wyszła na jaw polska bylejakość
Użytkownik domino edytował ten post 03.08.2011 - 17:22
Napisano 03.08.2011 - 19:21
No i jakby się tak nad tym zastanowić, to MAK ma rację. Sama obecność kogoś ważnego, a zwłaszcza przełożonego wpływa na to, co robią piloci.
Wyobraź sobie, że jesteś sobien uczniem w podstawówce i piszesz sprawdzian. W zupełnym spokoju.
A teraz wyobraź sobie, że piszesz sprawdzian, a nad tobą stoi nauczyciel i zerka ci przez ramię, aby zobaczyć, co robisz.
W którym przypadku jesteś bardziej zestresowany? Oczywiście w tym drugim. Ja wiem, że piloci to nie uczniowie w podstawówce, ale jak nad tobą "wisi" ktoś, kto cię ocenia, to jest to presją samą w sobie. Nie musi się nawet ta osoba odzywać.
Może obecność generała w kokpicie nie była jakimś strasznym naciskiem i może nawet nie przyczyniła się w znacznym stopniu do wypadku, ale jakiś wpływ na pilotów na pewno to miało.
I to chyba właśnie ona jest w głównej mierze odpowiedzialna za to, co się stało.Kolejny raz wyszła na jaw polska bylejakość
0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych