Miałam z nim styczność raz. Po ciężkiej tragedii w mojej rodzinie moja mama odbywała u niego cotygodniowe sesje hipnozy połączonej z bioenergoterapią, żeby odzyskać spokój i wyjść z depresji. Twierdzi, że zdecydowanie jej to pomagało. Miałam wtedy dwanaście lat, więc ciężko było mi zaobserwować jakiekolwiek zmiany, tym bardziej, że starała się cały czas przy mnie zachowywać się normalnie. W sensie - nie niepokoić mnie problemem z depresją. Pamiętam natomiast, że po każdym seansie dużo opowiadała o swoich odczuciach. No i chyba była poprawa - inaczej mój ojciec raczej nie chciałby wywalać na to pieniędzy i zawozić ją na miejsce co tydzień.
Troszcząc się o moje zdrowie psychiczne po wspomnianej wcześniej tragedii, postanowiła zabrać mnie raz do niego na seans. Pamiętam, że chwilę z nim pogadałam, później nastąpiła właściwa część spotkania. Siedziałam na krześle, on mówił monotonnym głosem takie klasyki, jak "Twoje ciało wiotczeje, powieki stają się coraz cięższe, teraz będę liczył od dziesięciu do jednego, a ty zaśniesz". Nie zasnęłam. Pamiętam, jak przeprowadzał mnie z krzesła na kozetkę, on usiadł obok i zadawał mi jakieś bzdurne pytania. Z grzeczności odpowiadałam. Tak samo, jak po teoretycznym wybudzeniu, na pytanie, jak znalazłam się na kozetce, odpowiedziałam, że nie wiem. Pamiętam też, że na chwilę wyszedł z pomieszczenia, jeszcze w czasie, kiedy miałam być w stanie hipnozy, a ja się zastanawiałam, czy wielką przykrość mu zrobię, jeżeli wstanę, wyjdę i zapytam go, kiedy wróci, bo trochę się już nudzę. Nie byłam zbyt asertywnym dzieckiem

Reasumując - moja mama podobno była wprowadzana w stan hipnozy, ja podczas całego seansu pozostawałam świadoma tego, co się dookoła mnie dzieje. Oczywistym było, że stwierdziłam, że nie chcę już więcej do niego chodzić, bo jest nudno i nie zahipnotyzował mnie (wobec rodziców byłam bardziej śmiała).
A czy Wy macie jakąś opinię o tym człowieku?