Skocz do zawartości


Zdjęcie

Światowa zapaść finansowa nie do uniknięcia


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
129 odpowiedzi w tym temacie

#46

Mishka.
  • Postów: 310
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Zastanawiam się, czy to zamierzone?

Według oficjalnej statystyki oraz doniesień zachodnich ośrodków analitycznych dług publiczny Polski w 2009 roku wyniósł 684 365 mld złotych (wg Eurostatu).
(...)
Tymczasem teraz pada kwota ponad 3 bilionów złotych, czyli blisko 4,5 razy większa!


Na stronie źródłowej też takk jest. Tymczasem 684 365 mld = 684 bilionów.
Dla przypomnienia: tysiąc tysięcy to milion
tysiąc milionów, to miliard (w Ameryce - bilion)
tysiąc miliardów to bilion
Wydaje mi się, że błąd powstał w efekcie braku przecinka.

Ponadto inna kwota wynika z odmiennego sposobu liczenia. Pan Jabłonowski wlicza do kwoty długu pozycje, które normalnie nie są w takim bilansie ujmowane, czyli: system rentowy, do którego dopłaca państwo, zaległe płatności w ochronie zdrowia (czyli de facto przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej).
źródło: TVN24
  • 0

#47

Serenity.
  • Postów: 57
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Polsce potrzebne jest bankructwo aby tysiące ślepych ludzi ogłupianych TVN przejrzała na oczy.
  • 4

#48 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

14:48, 03.09.2010 /TVN CNBC

"Dr Zagłada" wieszczy bankructwa


"UPADNIE JESZCZE 400 BANKÓW"


"Doktror Zagłada" wieszczy kolejne bankructwa banków w Stanach Zjednoczonych. Znany ekonomista Nouriel Roubini uważa, że za oceanem upadnie jeszcze około 400 pożyczkodawców.
Roubini jest zdania, że ryzyko, iż Stany Zjednoczone ponownie wpadną w recesję wzrosło już do 40 procent.

- Oczywiście największe banki stanęły na nogach, ale w samych Stanach Zjednoczonych na liście obserwacyjnej nadzoru bankowego jest 840 instytucji finansowych. Około połowy z nich upadnie. Dlatego im niższy wzrost gospodarczy i im wyższe bezrobocie, tym większe będą straty banków ponoszone na kredytach hipotecznych, konsumpcyjnych, samochodowych czy na kartach kredytowych. Dotyczy to zwłaszcza banków małych i regionalnych.

Cały świat dostanie w skórę

Roubini dodał, że cała globalna gospodarka znacznie ucierpi, jeśli Stany Zjednoczone znów wpadną w recesję.

- Świat nie jest w stanie rosnąć niezależnie od Stanów Zjednoczonych. Jeśli PKB USA będzie rósł o 1 procent, a jego potencjał to 3 procent, to ucierpi na tym cały świat, poprzez globalny handel, system finansowy, kursy walutowe i ceny surowców. Dostanie się i gospodarkom rozwiniętym, i wschodzącym - Chinom, Europie czy Japonii. W Japonii już widzimy spowolnienie, a w strefie euro, nie licząc Niemiec, jest ponuro. Gospodarki Hiszpanii, Portugalii, Włoch, Grecji, Irlandii i Francji albo się kurczą, albo ledwo rosną - powiedział.

"Kończy nam się amunicja"


Roubini uważa też, że Rezerwa Federalna nie ma już sposobów na walkę ze spowolnieniem.

- Kończy nam się amunicja. W ubiegłym roku, kiedy PKB spadało na łeb na szyję, Fed i rząd zrobiły wszystko co mogły - obcięły stopy prawie do zera i zwiększyły deficyt do 10 procent PKB. Jeśli przewiniemy taśmę do dziś, okaże się, że problemem jest konsolidacja finansów publicznych. Powinny się nią zająć wszystkie rządy. Jeśli to zrobią, zyskają miejsce na fiskalne programy stymulacyjne. Ale przestrzeń na nie jest ograniczona.

ram

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 03.09.2010 - 18:10

  • 0

#49

Paweł.
  • Postów: 1000
  • Tematów: 22
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

W Bazylei waży się przyszły kształt świata finansów


Najważniejsi szefowie banków centralnych i nadzorów finansowych zebrali się w małej szwajcarskiej miejscowości, Bazylei. Nie powiedzą nikomu, czy w przyszłym roku kupować samochód lub zaciągać pożyczki na prowadzenie biznesu, ale nowe zasady, które tworzyli w ostatnich kilku miesiącach, zdeterminują, czy w ogóle pożyczki takie będą mogły być udzielone i ile będą kosztować. Co więcej, nowe przepisy mogą zdecydować o tempie rozwoju gospodarczego.

Podczas gdy Kongres i parlamenty krajów europejskich miesiącami debatowały o reformie systemu finansowego, praca Komitetu celowo skupiła się na kilku kluczowych pytaniach: ile i jakie rodzaje kapitału powinny banki odkładać jako zabezpieczenie na wypadek przyszłych strat, jakie limity powinny być stosowane, aby udzielanie pożyczek nie wyrwało się spod kontroli, tak jak miało to miejsce podczas ostatniego boomu na rynku nieruchomości.

Odpowiedzi na te pytania – kluczowe z punktu widzenia podaży kredytów dla gospodarstw domowych i biznesu – powstaną z dala od opinii publicznej w jednym z biurowców niedaleko rzeki Ren. Kiedy szef Rezerwy Federalnej Ben Bernanke i inni spotkają się tam w niedzielę, mają nadzieję zdecydować o ostatnich szczegółach propozycji, które prawdopodobnie zmuszą banki do odłożenia ogromnych sum w formie nowych kapitałów, posiadania więcej gotówki na wypadek gorszych czasów i ograniczania akcji kredytowej w fazie zbyt szybkiego boomu gospodarczego.

Celem jest stworzenie systemu bankowego odpornego na kryzysy i charakterystyczne dla gospodarek rozwiniętych cykle powstawania i pękania baniek na różnych typach aktywów. Mimo, że część nowych regulacji jest zdecydowanie staroświecka i oczywista (właściciele banków sami powinni mieć mnóstwo zaangażowanej i podlegającej ryzyku gotówki, co wymusi rozważne zarządzanie, a podatnicy nie powinni ratować prywatnych firm), to inne dotykają zupełnie nieznanych obszarów.

Bazylejski komitet chciałby przede wszystkim, aby zamiast zwiększać akcję kredytową w dobrych czasach w celu maksymalizacji zysków, banki w czasach boomu ograniczały ilość pożyczanego pieniądza, jeśli rządowi regulatorzy dojdą do wniosku, że dostępność kredytów rośnie zbyt szybko. Założenie jest takie, że zaostrzanie zasad udzielania kredytów firmom i gospodarstwom utrudniałoby powstawanie baniek, po których zwykle następowało mocne spowolnienie.

Koncepcja wygładzenia przebiegu cyklów gospodarczych stała się bardzo modna. Zdecydowanie wspiera ją Międzynarodowy Fundusz Walutowy i nawet bankowcy, którzy byliby głównymi ofiarami ograniczeń, mówią, że ma sens. Jednak w obliczu zmian, które kryją się pod nazwą „Bazylea III”, sektor bankowy obawia się, że rozwiązania zwiększające bezpieczeństwo systemu mogą ostatecznie ograniczyć rozwój gospodarki, wykluczając z obiegu setki miliardów dolarów potencjalnych kredytów. Według niektórych szacunków może to kosztować nawet kilka punktów procentowych wzrostu gospodarczego.

- Jeśli rosną ceny nieruchomości, a ludzie czują się zamożni i chcą pożyczać pieniądze, aby być częścią boomu gospodarczego i nagle regulator mówi „ups, mamy wzrost powyżej średniej i trzeba go zahamować”, to nie jest do dobry sposób na popularność – mówi Bernhard Speyer, szef działu bankowości i regulacji finansowych w Deutsche Bank.

Jakiekolwiek nowe standardy przyjęte Bazylejski Komitet Nadzoru Bankowego będą jeszcze musiały być zatwierdzone przez rządy poszczególnych krajów.

Amerykanie nie komentują publicznie rozważań podejmowanych na forum Komitetu, ale Sekretarz Skarbu Timothy Geithner często powtarzał, że wyższe wymagania kapitałowe dla banków są kluczowe dla mniej gwałtownych wahań w systemie finansowym.

Komitet Bazylejski, któremu przewodniczy szef banku centralnego Danii, Nout Wellink, przeprowadził własną analizę podstawowych propozycji i doszedł do wniosku, że zmiany nie tylko nie spowolnią gospodarek, ale w dłuższym terminie będą miały pozytywny wpływ na tempo wzrostu gospodarczego.

Sprzeczne w stosunku do siebie opracowania przyczyniły się do wątpliwości wokół decyzji podejmowanych w Bazylei – miasteczka blisko granicy z Niemcami i Francją, znanego ze swoich muzeów i lokalnych celebrytów, m.in. Rogera Federera, czy Friedricha Nietzsche.

Bazylejski Komitet Nadzoru Bankowego postanowił się poważnie przyjrzeć podstawowym przepisom regulującym system finansowy w następstwie hossy na amerykańskim rynku nieruchomości oraz kredytów hipotecznych oraz późniejszego globalnego krachu. Komitet działa pod auspicjami Banku Rozliczeń Międzynarodowych, instytucji która rozlicza transakcje i funkcjonuje jako zaplecze intelektualne i badawcze dla światowych banków centralnych.

Komitet działa od 1974 r. i zrzesza obecnie 27 krajów, reprezentowanych zwykle przez szefów banku centralnego lub nadzoru. Na swoim koncie ma już dwie wcześniejsze rundy reform, których celem było tworzenie standardów wspólnych dla największych firm finansowych świata. Propozycje są dostępne online, a uwagi publiczne są brane pod uwagę, ale praca Komitetu rzadko budzi zainteresowanie poza światem bankowości i finansów.

Kolejna runda zmian zapowiada się jednak znacznie bardziej interesująco niż pozostałe.

Obecnie główne centra finansowe świata wymagają od banków rezerw kapitałowych w wysokości 4 proc. całkowitej wartości aktywów, wśród których są m.in. udzielone pożyczki. Mimo, że szczegóły obecnych propozycji nie zostały ujawnione (a urzędnicy zaangażowani w pracę toczące się w Szwajcarii twierdzą, że niedzielne posiedzenie nie jest ostateczne), to wysokość rezerw może się zwiększyć do 7 proc., a nawet więcej w przypadku największych firm.

Poza minimalnymi wymogami kapitałowymi mogą się pojawić również inne, dodatkowe wymagania i obciążenia nakładane w czasach boomu.

Banki, które nie będą spełniać nowych standardów, mogą być zmuszone do ograniczenia wypłat dywidendy oraz wynagrodzeń zarządu w celu zgromadzenia dodatkowego kapitału.

Mimo, że wiele największych banków w Stanach Zjednoczonych i nie tylko może się znaleźć w zasięgu minimalnych wymagań kapitałowych, to inne możliwe wymagania budzą u niektórych niepokój.

Najgłośniej nowe propozycje kwestionuje Instytut Finansów Międzynarodowych zrzeszający banki i firmy finansowe. Dotyczy to zwłaszcza niesprawdzonych pomysłów, które mogą się okazać uciążliwe i pracochłonne.

Nowe wymagania będą prawdopodobnie rozłożone na kilka lat, a komentarze publikowane przez Komitet Bazylejski wskazują na drugą stronę medalu: wymagania kapitałowe będą rosły w czasach boomu, ale także spadać w czasie spowolnienia, aby zachęcić do pożyczania.

Jednak nawet zwolenników ostrzejszych wymagań kapitałowych martwi fakt, że rozwiązania dyskutowane w Bazylei zakładają, iż to urzędnicy mają precyzyjnie wyrokować, kiedy gospodarka – a tym samym dostępność kredytów i poziom cen aktywów – rozwija się zbyt szybko lub zbyt wolno.

- W przypadku gospodarstw domowych, trzeba się będzie pogodzić z faktem, że kredyty nie będą już tak dostępne i tanie, jak przedtem. I to jest akurat dobre – mówi Craig Alexander, główny ekonomista TD Bank, który podobnie jak inne kanadyjskie banki, nie odczuł tak bardzo kryzysu dzięki konserwatywnym zasadom finansowania zakupu nieruchomości obowiązującym w Kanadzie.

Alexander dodaje jednak, że banki będą miały sposoby pompowania aktywowych baniek, nawet jeśli standardy kapitałowe wzrosną, oraz niewiele zachęt do pożyczania podczas spowolnienia pomimo ich obniżania.

- Czy regulatorzy będą potrafili precyzyjnie interpretować stan gospodarki? Co znaczy nadmiar, a co nie? Skąd będzie wiadomo, że mamy do czynienia z bańką, jeśli nie wybuchnie?


Źródło

Najważniejszy fragment tego artykułu:

Obecnie główne centra finansowe świata wymagają od banków rezerw kapitałowych w wysokości 4 proc. całkowitej wartości aktywów, wśród których są m.in. udzielone pożyczki. Mimo, że szczegóły obecnych propozycji nie zostały ujawnione (a urzędnicy zaangażowani w pracę toczące się w Szwajcarii twierdzą, że niedzielne posiedzenie nie jest ostateczne), to wysokość rezerw może się zwiększyć do 7 proc., a nawet więcej w przypadku największych firm.

Oznacza to, że przechowywane depozyty gotówkowe stanowią tylko 4% sumy udzielonych pożyczek. I to jest całe zło tego systemu.
http://www.nbportal....za/kreacja.html
Powyższa prezentacja wyjaśnia jak to przebiega.

Podniesienie progu do 7% niczego nie zmienia. Dopóki będzie tworzony kredyt bez pokrycia w realnych oszczędnościach, powracające etapy boomu i recesji będą zjawiskiem nieuniknionym. Jedynym wyjściem jest powrót do tradycyjnych zasad prawnych i wymogu 100% rezerwy, oraz standardu złota.
  • 3



#50

nexus6.
  • Postów: 1234
  • Tematów: 14
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Obecnie główne centra finansowe świata wymagają od banków rezerw kapitałowych w wysokości 4 proc. całkowitej wartości aktywów, wśród których są m.in. udzielone pożyczki. Mimo, że szczegóły obecnych propozycji nie zostały ujawnione (a urzędnicy zaangażowani w pracę toczące się w Szwajcarii twierdzą, że niedzielne posiedzenie nie jest ostateczne), to wysokość rezerw może się zwiększyć do 7 proc., a nawet więcej w przypadku największych firm.

Oznacza to, że przechowywane depozyty gotówkowe stanowią tylko 4% sumy udzielonych pożyczek. I to jest całe zło tego systemu.
http://www.nbportal....za/kreacja.html
Powyższa prezentacja wyjaśnia jak to przebiega.

Podniesienie progu do 7% niczego nie zmienia. Dopóki będzie tworzony kredyt bez pokrycia w realnych oszczędnościach, powracające etapy boomu i recesji będą zjawiskiem nieuniknionym. Jedynym wyjściem jest powrót do tradycyjnych zasad prawnych i wymogu 100% rezerwy, oraz standardu złota.


Do tego każda pożyczka staje się depozytem. Tak naprawdę wolna gotówka praktycznie nie istnieje. Przy obecnym systemie monetarnym inaczej się nie da. Żeby dało się wykreować pieniądze potrzebne na spłatę kolejnych pożyczek stopa rezerwy była stale obniżana. Na różne papiery wygląda to inaczej, ale w przybliżeniu jest tak (tutaj jako proc depozytów, ale wychodzi praktycznie na to samo)

Country 1968 1978 1988 1998
United Kingdom 20.5 15.9 5.0 3.1
Turkey 58.3 62.7 30.8 18.0
Germany 19.0 19.3 17.2 11.9
United States 12.3 10.1 8.5 10.3


Niektóre państwa obecnie w ogóle już nie wymagają rezerwy np.

Australia None Statutory Reserve Deposits abolished in 1988,
Canada None
Mexico None
New Zealand None 1999 [2]
Sweden None
United Kingdom None


Zło tego systemu to monopol banków na kreację pieniądza i społeczeństwo, które ma to wszystko w d... dopóki jest chleb i igrzyska. Do tego wielu jest w rozmaity sposób zakorzenionych w tym systemie i boi się, że sobie nie poradzi na wolnym rynku.
  • 1

#51

Jarecki.
  • Postów: 4113
  • Tematów: 426
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Myślę,że warto by w tym wątku zamieścić bardzo obszerny (165 minut) wywiad z panią mecenas Elżbietą Barys,która w dość logiczny,sensowny i co najważniejsze zrozumiały sposób mówi o nieuchronnie zbliżających się zagrożeniach ekonomicznych,a prościej mówiąc o ekonomicznej apokalipsie.

Absolutnie nie jestem dumny,wręcz jest mi wstyd,że prezentuje materiał który w oryginalnej formie ukazał się niestety tutaj i tutaj (2 pliki).
Wobec powyższego aby nie doprowadzić innych userów do szewskiej pasji,którzy musieliby mieć ciągły kontakt wzrokowy z oryginalnym źródłem podczas słuchania,scaliłem oba pliki w jeden i umieściłem na innych serwerach.
Sądzę,że pomimo tych "niedogodności" audycja ma dość wysoką wartość merytoryczną i polecam ją wysłuchać do końca.
Apokalipsa ekonomiczna w 2012 roku
  • 0



#52 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Maciej Nowicki 02 listopada 2010 17:56, ostatnia aktualizacja 17:56

Zachód zbankrutuje za 10 lat

Musimy jak najszybciej opracować plan na wypadek katastrofy – twierdzi Jacques Attali, główny doradca ekonomiczny Nicolasa Sarkozy’ego, w rozmowie z Maciejem Nowickim
Europa:

W jakiej fazie kryzysu jesteśmy dzisiaj?
Jacques Attali:
Kryzys się nie skończył – bardzo dużo do tego brakuje. Przecież zasadnicze problemy nie zostały rozwiązane, nie wprowadzono żadnych regulacji na skalę globalną. Druga fala kryzysu przejawi się dramatycznym spadkiem wartości w sektorze bankowym, masowymi bankructwami w przemyśle na zasadzie domina, a inflacja może przybrać charakter globalny – nie oszczędzi dosłownie nikogo. Bezrobocie wzrośnie, umowy o pracę będą miały coraz bardziej tymczasowy charakter, będą się mnożyły plany socjalne, eksmisje w Stanach Zjednoczonych przybiorą na sile, mimo że już dzisiaj sytuacja jest dramatyczna...

Europa: Przecież ogromna część światowych gospodarek już teraz radzi sobie bardzo dobrze...
Jacques Attali:
Oczywiście, że nie ma dziś żadnego kryzysu w Chinach, Indiach, pozostałych krajach Azji. I w ogóle prawie nigdzie poza Zachodem. Ale gospodarki wschodzące nie mogą być jedynym motorem odbicia na skalę światową – to po prostu nie wystarczy. Kraje OECD [Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju – przyp. red.], tzw. kraje bogate, są wyczerpane, zmęczone i wybrały życie na kredyt. W rezultacie zapłacą za to wszyscy. Sytuacja jest dramatyczna. I, co gorsza, wszystko to było do przewidzenia, wielokrotnie przed tym ostrzegano. Scenariusz obecnych wydarzeń bardzo łatwo zrozumieć: do początku lat 80. mieliśmy do czynienia ze wzrostem na wyjątkową skalę. Potem Zachód dostał zadyszki. Zmęczony, borykający się z kryzysem demograficznym, przestał się rozwijać, nie godząc się jednocześnie na obniżenie poziomu życia, co powinno stanowić naturalną konsekwencję tego stanu rzeczy...

Europa: Stąd postawił na kredyt...
Jacques Attali:
Tak, zaczął pożyczać na gigantyczną skalę, nieznaną dotąd w historii. W Japonii, Stanach Zjednoczonych, Europie długi – prywatne i publiczne – nieustannie rosły. Mamy dziś do czynienia z przedziwną sytuacją: bogaci żyją za pieniądze biednych. Chińczycy, zarabiający według standardów zachodnich grosze, niemal połowę swoich dochodów przeznaczają na finansowanie amerykańskich urzędników, którzy zarabiają niemal 10 razy więcej od nich. Politycy uważają, że stanie się coś niespodziewanego, że te wszystkie wierzytelności w jakiś cudowny sposób znikną. Ale na nic podobnego nie powinni liczyć, to tylko mrzonki. Moim zdaniem ruina Zachodu stanowi całkiem realny scenariusz, choć mało spodziewany. Miejmy jednak nadzieję, że politycy uświadomią sobie, że ruina jest prawdopodobna, że jej nieuchronna bliskość przywoła w końcu zasadę rzeczywistości. Że Europa i Stany Zjednoczone przestaną w końcu tylko pożyczać, zachowując się jak dwie stare dziwki, kłócące się o ostatnich klientów, którzy lecą jeszcze na ich wątpliwe wdzięki.

Europa: Ale na razie pozostaje pan pesymistą.
Jacques Attali:
Wszystko dzieje się tak, jakby państwa przyparte do muru chciały jeszcze więcej pola oddać rynkom, pożyczając od nich kolejne sznury, na których same potem zawisną, jeśli dzisiejsze stopy procentowe pójdą do góry.

Ciąg dalszy:www.newsweek.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 11.03.2011 - 09:14

  • 0

#53

mylo.

    Altair

  • Postów: 4511
  • Tematów: 83
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Miliarder i menedżer funduszu hedgingowego Carl Icahn, zwrócił wszystkie pieniądze powierzone mu przez inwestorów (1,7 mld dolarów), kończąc tym samym serię wielu doskonale wyselekcjonowanych inwestycji, które przyniosły jego klientom znakomite zyski. Icahn powiedział, że powodem jest ciążąca na nim coraz bardziej odpowiedzialność za czyjeś pieniądze, która zaczęła przyprawiać go o ból głowy. Jego decyzja została przyjęta z wielkim zaskoczeniem w świecie finansowym, bo Icahn jest wytrawnym znawcą rynku inwestycyjnego a prowadzony przez niego fundusz odniósł wiele sukcesów.

Ichan uzasadnił swoją decyzję stanem finansowym całego świata, który w obecnym stanie sprawił, że giełdy światowe stały się praktycznie nieprzewidywalne a inwestowanie na nich zaczęło bardziej przypominać hazard niż opartą na głębokiej wiedzy sztukę dokonywania właściwej lokaty kapitału. Do tego dochodzą inwestorzy, którzy stali się o wiele bardziej nerwowi i oczekujący większych zysków niż dotychczas. Na pierwszy rzut oka taka informacja ma niewielkie znaczenie dla czytelników, bo większość prawdopodobnie nie inwestuje na giełdzie. Jednak takie zachowanie znanego biznesmena każe zastanowić się czy Carl Icahn wie o czymś, o czym my nie wiemy?

Taką odpowiedź być może znają już tylko 80-latkowie, którzy już raz przeszli coś podobnego w czasie swego długiego życia i pamiętają czasy głębokiej depresji. To co się dzieje teraz nie dotyczy już tylko Bliskiego Wschodu i północnej Afryki. To co obserwujemy to gospodarczy i polityczny efekt domina. Globalna ekonomia została napompowana do wielkości jednej gigantycznej bańki, która jest już na granicy swojej wytrzymałości i lada chwila pęknie. Spowodowały to głównie elektroniczne pieniądze, które w cudowny sposób rozmnażano bez końca, przez co ich wartość coraz szybciej zbliża się do wartości papieru na którym je wydrukowano.

W zeszłym tygodniu Bernie Madoff, człowiek który ukradł 17 mld dolarów (!!!), powiedział: „Wielkim firmom zawsze idzie się na rękę i pomaga zarobić pieniądze. Drobny inwestor nigdy nie dostaje takiej pomocy od instytucji które kontrolują każdy aspekt obrotu kapitałem na giełdzie. Bardzo wcześnie zrozumiałem, że wszystko co dzieje się na giełdzie podlega manipulacji. Drobny inwestor nie ma szans przetrwać na takim rynku. Wszystko to jest jeden wielki przekręt Ponziego”

Icahn jest bez wątpienia częścią tego przekrętu. To dlatego fundusze hedgingowe czując pismo nosem i pozbywają się aktywów w oczekiwaniu na kolejny krach na światowych giełdach.

Gerald Celente, który zajmuje się określaniem światowych trendów, mówi o zbliżającej się szybkimi krokami pierwszej, wielkiej wojnie XXI wieku, której nasi polityczni liderzy nie potrafią już zapobiec. Tym którzy w to nie wierzą, Celente każe szybko wydorośleć.


link
  • 1



#54 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

21:15, 13.03.2011 /TVN24

„Giełdy będą spadać, dopóki nie wyjaśni się sytuacja Japonii”

JAPONIA NAPĘDZI CENY SUROWCÓW ENERGETYCZNYCH

Droższe surowce energetyczne, impas w światowej energetyce jądrowej, a wreszcie zapaść finansowa Japonii, która może się odbić czkawką całemu światu – takie, zdaniem ekspertów, mogą być skutki japońskiego tsunami. – Ale jeśli to się da dość szybko odbudować, to straty dla gospodarki nie będą tak duże – zastrzega ekonomista, prof. Witold Orłowski.


Witold Orłowski i Grzegorz Kostrzewa-Zorbas komentowali m.in. wypowiedź kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która zapowiedziała kontrolę niemieckich elektrowni atomowych i stwierdziła, że "jeśli w takim kraju jak Japonia wysokie standardy bezpieczeństwa nie mogą zapobiec nuklearnym konsekwencjom trzęsienia ziemi”, to jest to „cezura dla świata".

- Nie ma szans na wspólną decyzję w UE o zaprzestaniu budowy i używania elektrowni atomowych, bo wiele państw na tej energii polega. Taka Francja produkuje 3/4 swojej elektryczności w elektrowniach atomowych – przypomniał Kostrzewa-Zorbas. Według niego decyzje w sprawie energii atomowej państwa będą podejmowały indywidualnie, ale konsekwencje rezygnacji z elektrowni jądrowych byłyby bardzo poważne.

- Największy plac budowy elektrowni atomowych to są dziś Chiny. Jeśli Chiny by od tego odstąpiły, to ich zapotrzebowanie na ropę i gaz wywindowałoby ceny światowe do poziomu katastrofalnego – prognozował.

Japoński crash test

Witold Orłowski był nieco większym optymistą. - Japońskie elektrownie przechodzą teraz najstraszliwszy crash test w najbardziej ekstremalnych warunkach, jakie można sobie wyobrazić. Jak dotąd to ludzie są ewakuowani, ale nie widać, żeby tam doszło dla jakiś ciężkich katastrof – przypomniał. Pytany o konsekwencje dla Japonii i świata ocenił, że najwięcej zależy od szybkości, z jaka zostaną usunięte straty. - Po trzęsieniu ziemi w Kobe [w 1995 roku - red.] produkcja wróciła po miesiącu do stanu poprzedniego. Jeśli teraz potrwa to bardzo długo, to cały świat to odczuje. Jeśli to się da dość szybko odbudować, to starty dla gospodarki nie będą tak duże – ocenił, zaznaczając jednak, ze to nie największy problem.

"Giełdy na świecie będą spadać"

– Japonia to najbardziej zadłużony kraj świata i nie wiadomo, czy to trzęsienie ziemi to nie będzie nie gwóźdź do trumny. Ale kataklizm, jaki spowodowałoby prawdziwe kłopoty finansowe Japonii byłby większy. Giełdy na świecie będą spadać, dopóki się nie wyjaśni, w jakim stanie jest Japonia, kiedy będą uruchomione elektrownie – uważa ekonomista.

Kostrzewa-Zorbas przyszłość Japonii oraz światowej gospodarki widział w bardziej ciemnych barwach. - Japonia wygeneruje wzrost popytu na gaz, ropę i węgiel, a ceny tych wszystkich surowców pójdą w górę. Załamania się tamtejszej energetyki jądrowej na lata, jeśli nie na zawsze, spowoduje impuls drożyźniany w surowcach energetycznych i impuls pokryzysowy, antyrozwojowy w gospodarce światowej – stwierdził.

kaw/sk

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 13.03.2011 - 21:58

  • 0

#55

Mehitabel.
  • Postów: 758
  • Tematów: 45
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ciekawi mnie czy poniższe to prawda czy część antyłukaszenkowskiej unijnej propaguszki jaka obserwujemy od jakiegoś czasu?

Białoruś na krawędzi?

Odcięty od zagranicznych kredytów kraj znalazł się na krawędzi katastrofy gospodarczej. Białorusini wykupują walutę, cukier, mąkę, kaszę - informuje "Gazeta Wyborcza"

Jak podaje gazeta krach rynku walutowego wyhamowuje słaby białoruski przemysł, bo firmy nie mogą kupić zagranicznych komponentów. - W ciągu kilku tygodni gospodarka białoruska jakby cofnęła się o dekadę, a firmy znów próbują rozliczać się za pomocą barteru - mówi "Gazecie Wyborczej" Pawluk Bykowski, publicysta tygodnika "Biełorusskij Rynok".

Według informacji "Gazety Wyborczej" Białorusinów ogarnia panika, o której milczą oficjalne media. Chętnie oglądane na Białorusi rosyjskie kanały telewizyjne pokazują jednak scenki z mińskich sklepów, gdzie klienci rozchwytują worki cukru, kaszę, mąkę, olej.

Na ulice Mińska znów wylegli niewidziani tu od co najmniej dziesięciu lat cinkciarze. Ludzie biją się o miejsca w kolejkach do nielicznych działających jeszcze kantorów.


Właściwie "GW" powinno mówic samo za siebie,ale jeżeli tym razem to fakty to ho ho,źle się dzieje.
  • 0

#56 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Skąd się wzięły Twoje pieniądze?

Wybitny ekonomista John Kenneth Galbraith powiedział kiedyś, że „Proces powstawania pieniądza jest tak prosty, że aż umysł ludzki go odrzuca”.

Faktycznie, sposób, w jaki powstają pieniądze jest bardzo prosty, ale na pierwszy rzut oka może wydawać się dziwny, a nawet trudny do przyjęcia. Przyjrzyjmy się temu procesowi bliżej.

Wyobraź sobie, że dzierżąc w ręku 100 złotych (na razie nie wnikając, skąd się one wzięły), wchodzisz do placówki Banku X. Zakładasz konto i wpłacasz swoje pieniądze (na rysunku zielona strzałka w prawym dolnym rogu). Bank ma teraz u siebie Twoje 100 złotych.

http://ziemianarozdr...zl-20110512.jpg


Droga 100 zł w systemie bankowym. Wpłacane do banku depozyty (zawsze 100 zł) są oznaczone zielonymi strzałkami. Pobierane z banku pożyczki (kredyty) są oznaczone na czerwono. Niebieskie strzałki pokazują płatności pomiędzy osobami/firmami uczestniczącymi w obiegu pieniądza. Na końcu pokazanego procesu 4 osoby mają w banku depozyty po 100 złotych, 4 osoby zapożyczyło się też na tę samą kwotę. Początkowe 100 złotych zmieniło się w 400 złotych.

Bank nie zarabia pieniędzy trzymając je w sejfie. Zarabia pożyczając pieniądze dalej na wyższy procent, niż ten, jaki płaci za depozyt. Bank pożycza te pieniądze panu B. Bierze ona z banku szeleszczący banknot 100-złotowy i płaci nim osobie panu (lub firmie) C. Oczywiście C nie będzie trzymać pieniędzy w przysłowiowej skarpecie, gdyż pieniądze podgryza inflacja, pobrane pieniądze więc długo u C nie poleżą, lecz zostaną wpłacone na konto na procent (najprawdopodobniej znacznie mniejszy, niż oprocentowanie pożyczki wziętej przez pana B, ale zawsze). Być może zresztą pieniądze pana B zostały od razu przelane na konto C drogą elektroniczną, stając się jego depozytem.

Pieniądze mogły zostać wpłacone do Banku X, mogły też trafić do jakiegoś innego banku, powiedzmy Banku Y. C ma więc teraz depozyt w Banku Y, a początkowe 100 złotych znowu wróciło do systemu bankowego.

Teraz z kolei pan D pożycza te 100 złotych z Banku Y. Płaci nimi pielęgniarce E, która jednak nie wpłaca tych pieniędzy do banku, lecz robi za nie zakupy w sklepie firmy F. Firma F wpłaca pieniądze na swoje konto w Banku Z. Pan G bierze w Banku Z kredyt, jednak ponieważ ma pewne nadwyżki finansowe, wpłaca pieniądze na swoje konto w banku X. Bank wpłacone pieniądze z przyjemności pożyczy pani H.

Cały opisany proces jest bardzo prosty. Pieniądze krążą w systemie bankowym, ludzie nimi płacą, robią lokaty, biorą kredyty – nic niezwykłego się nie dzieje.

Czy to prawdziwe pieniądze? No przecież! – szczególnie, jeśli są na Twoim rachunku bankowym. Jeśli jesteś pierwszym wpłacającym – wpłaciłeś przecież żywą gotówkę. Podobnie, jeśli jesteś kolejnym wpłacającym pieniądze do banku na lokatę. Masz w banku depozyt i wiesz, że to Twoje zaoszczędzone pieniądze. Jeśli jesteś pożyczającym pieniądze – również pobrałeś z banku szeleszczące banknoty (lub mogłeś to zrobić, ale sam wybrałeś przelew elektroniczny). Jeśli jesteś hydraulikiem lub prawnikiem, któremu zapłaciła osoba, która wzięła w banku kredyt, odbierając swoją zapłatę również możesz mieć pełne przekonanie, że są to Twoje ciężko zarobione pieniądze. Tak więc dla wszystkich uczestniczący w tym łańcuszku pieniądze są jak najbardziej prawdziwe.

Jeśli przyjrzysz się bliżej całemu procesowi, stwierdzisz, że z początkowych 100 złotych, na różnych kontach w opisanym wcześniej procesie znalazło się 400 złotych. Osoby A, C, F i G mają depozyty po 100 złotych – razem 400 złotych depozytów. Na naszym rysunku prześledziliśmy losy naszych 100 złotych do pewnego momentu. W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zostały założone kolejne depozyty (i następnie udzielone z nich kredyty) u 10… 100… osób. W ten sposób nasze 100 złotych stałoby się podstawą 100 depozytów (jak najbardziej prawdziwych pieniędzy, prawda?), którym towarzyszyć będzie dług na identyczną sumę 10 tysięcy złotych.

W obiegu mielibyśmy więc 10 tysięcy złotych, z czego 9 900 złotych (czyli 99%) powstałoby z długu.

Tak właśnie działa nasz system bankowy. Jesteś ciekaw, jak wysoki jest stosunek wartości depozytów do „rzeczywistych” pieniędzy wyemitowanych przez banki centralne? Otóż pieniądz wyemitowany przez banki centralne stanowi jedynie kilka procent całego krążącego w obiegu pieniądza – cała reszta pieniędzy powstaje w systemie bankowym, w opisany powyżej sposób. Możesz to zobaczyć na rysunku, pokazującym ile jest pieniędzy utworzonych przez państwa (M0), a ile pieniędzy powstało w systemie bankowym (M1, M2, M3).

http://ziemianarozdr...0110512-650.jpg


Podaż pieniądza na świecie. M0 to pieniądz wyemitowany przez banki centralne. M1, M2 i M3 to pieniądz stworzony w systemie bankowym (depozyty).

M0 – baza monetarna, obejmuje gotówkę w obiegu, wyemitowaną przez banki centralne

M1 – obejmuje M0 + depozyty płatne na żądanie

M2 – obejmuje M1 + wkłady oszczędnościowe o terminie zwrotu do 2 lat włącznie

M3 – obejmuje M2 + depozyty długoterminowe

Zwróć uwagę, że większość pieniądza (M1, M2 i M3) należy do kategorii „depozyty”, czyli powstała jako dług w systemie bankowym. Wyemitowane przez banki centralne pieniądze bazy monetarnej to tylko kilka procent całości.

Ponad 90% krążących na świecie pieniędzy powstało w systemie bankowym z długu.

Zastanawiając się nad całym procesem, zauważysz też, że gdyby wszystkie osoby, które posiadają depozyty, przyszły równocześnie podjąć swoje pieniądze, bank nie wypłaciłby ich, ponieważ, cóż – po prostu by ich nie miał.

Możesz też spostrzec, że cały proces działa doskonale do momentu, dopóki ktoś nie zalega ze spłatą pożyczki. Zaczyna się wtedy robić naprawdę ciekawie, ale to historia na później.
Aby zapewnić stabilność systemu bankowego i zapobiec załamaniu sektora finansowego, prawo nakazuje przestrzegać bankom pewnych reguł, minimalizujących ryzyko ich niewypłacalności.

Zgodnie z prawem bank jest zobowiązany utrzymywać fundusze własne na poziomie nie niższym, niż wniesiony do banku kapitał założycielski (w Unii Europejskiej i polskim systemie bankowym jest to kwota 5 milionów euro). Ponadto bank musi posiadać w rezerwie kapitał własny (środki należące do banku, pochodzące od założycieli lub z osiągniętych zysków) nie mniejszy, niż pewien procent wartości udzielonych kredytów – dla Polski jest to 8%. Banki nie mogą też pożyczyć dalej całości zebranych depozytów, lecz jedynie ich część, resztę zostawiając sobie w rezerwie. Ponieważ bank zostawia u siebie w rezerwie jedynie część depozytu, działający w ten sposób system bankowy określa się mianem „systemu rezerw częściowych”. Prawo może też wymagać wpłacania pewnej części depozytów do banku centralnego (w Polsce jest nim NBP) – poziom tych rezerw określa się mianem stopy rezerw obowiązkowych.

Dzięki tym regulacjom banki zawsze dysponują pieniędzmi, po które mogą się zgłosić depozytariusze – w każdym razie w normalnej sytuacji, w której depozytariusze nie pojawiają się po odbiór pieniędzy wszyscy naraz.

Jak system rezerw częściowych działa w praktyce?

Przykładowo, w Stanach Zjednoczonych, bank, zgodnie z prawem, musi zatrzymać u siebie w rezerwie 10% depozytu, a pożyczyć dalej innym osobom lub firmom może jedynie pozostałe 90%. Jeśli więc wpłaciłeś do banku 100 dolarów, bank może pożyczyć dalej 90 dolarów. Pieniądze te najpewniej wrócą do systemu bankowego, który udzieli następnie pożyczki na 81 dolarów, potem na 72,9 dolara i tak dalej. W sumie początkowe 100 dolarów może urosnąć do kwoty 1000 dolarów, z czego 90% powstanie jako dług. W obiegu będzie więc 900 dolarów (a 100 w rezerwie bankowej).

Jeśli uważasz, że 10% stopa rezerw obowiązkowych jest zbyt mała i umożliwia tworzenie zbyt dużej ilości pieniądza, prowadząc do zbyt wysokiego ryzyka dla systemu bankowego, to może zainteresuje Cię, że w większości krajów ta stopa jest jeszcze niższa niż w USA. W Polsce na początku 2011 roku stopa rezerw obowiązkowych wynosiła 3,5%. Oznacza to, że nasz system bankowy może rozmnożyć początkowy depozyt 1 000 złotych w 28 571 złotych, z czego w rezerwie pozostanie 1 000 złotych, a 27 571 złotych będzie krążyć w gospodarce jako pieniądz stworzony w formie kredytów.

W wielu krajach rezerw obowiązkowych zaś w ogóle nie ma, co teoretycznie może prowadzić do tworzenia nieskończenie wielkiej ilości pieniądza.

Pieniądze tworzone są jako dług. I odwrotnie – kiedy dług jest spłacany, pieniądze znikają.

Cały proces tworzenia pieniądza można by w zasadzie odwrócić, wracając tym samym do sytuacji wyjściowej. Można by, gdyby nie jeden drobny szczegół – odsetki. Powiększają one całkowitą kwotę, którą trzeba spłacić. W przypadku np. długoterminowych pożyczek hipotecznych kwota, którą trzeba oddać, może być znacznie większa od pierwotnej kwoty pożyczki.

Skąd więc biorą się pieniądze na spłatę odsetek? Wyjaśniając to, przy okazji rozwiążemy też zagadkę, skąd wzięło się początkowe 100 złotych.

Pieniądz pozostaje w gestii państwa, to jego władze, a formalnie bank centralny, tworzą pieniądz i ramy jego użycia. Powiedzmy, że nasz Sejm, lub Kongres USA potrzebuje więcej pieniędzy, niż ma. To chyba nic nowego – politycy powód do wydania pieniędzy zawsze znajdą.

Skąd wziąć pieniądze na wszystkie ich pomysły? Podnoszenie podatków jest bardzo niepopularne, grozi też przeniesieniem się interesów do szarej strefy. Emitowane są więc obligacje rządowe, co jest sposobem rządu na pożyczanie pieniędzy – są one oprocentowane, w przypadku więc np. oprocentowania w wysokości 5% rząd po sprzedaży obligacji o wartości 100 zobowiązuje się do odkupienia jej za rok za 105.
Instytucje finansowe, obywatele, a czasem i rządy innych krajów kupują te papiery, a wpłacone za obligacje pieniądze trafiają do budżetu państwa, z którego idą na różne mniej lub bardziej ważne cele.

Ale mieliśmy mówić o tym, jak powstają pieniądze, a przecież za obligacje płaci się pieniędzmi, które już istnieją. Tworzenie pieniędzy zachodzi w następnym kroku – wykupując obligację, rząd wykonuje przelew w wysokości ceny wykupu obligacji.

Obligacja zamieniła się w pieniądze.

Skąd rząd wziął na to pieniądze? Miło, że pytasz. Rząd wyczarował je „wykupując” swój dług – czyli stworzył pieniądze.

Nie do wiary? Oto cytat z publikacji samej Rezerwy Federalnej zatytułowanej „Mówiąc wprost”: „Kiedy Ty lub ja wypisujemy czek, na naszym koncie muszą istnieć środki pieniężne niezbędne na jego pokrycie, ale gdy czek wypisuje Rezerwa Federalna, nie istnieje żaden depozyt na podstawie którego czek mógłby być pokryty. Kiedy Rezerwa Federalna wypisuje czek, tworzy pieniądze.”

No to już wiemy, jak powstało oryginalne 100 złotych (dolarów/euro/jenów itp.). Jeśli uważasz, że to skomplikowane, możesz też patrzeć na to, jak na drukowanie pieniędzy przez państwo – jak się ma maszyny do drukowania pieniędzy i prawo do ich użycia, tworzenie pieniądza staje się naprawdę proste.

Mamy więc dwa sposoby na tworzenie pieniądza. Pierwszym sposobem powstawania pieniądza jest jego tworzenie przez bank centralny w formie oprocentowanych obligacji. Drugim zaś jest tworzenie pieniądza w formie długu w systemie bankowym opartym na rezerwach częściowych.

Dług musi zostać oddany z odsetkami. I już banku w tym głowa, żeby były one wyższe od stopy inflacji – bank przecież nie jest od dokładania do interesu.

Dzięki temu, że tworzone przez rząd pieniądze mogą stanowić zabezpieczenie pieniędzy tworzonych przez bank, więc od strony finansowej nie ma żadnych ograniczeń dla wzrostu ilości pieniądza. W systemie bankowych rezerw częściowych bazujących na złocie ograniczenie takie istniało – tutaj go nie ma.

Tak więc wszystkie pieniądze (złotówki, dolary, euro, …) zostały stworzone jako oprocentowany dług. Prowadzi to do nadzwyczaj interesującego stwierdzenia:

Każdego roku musi być tworzona taka ilość nowego pieniądza, aby była co najmniej wystarczająca na pokrycie odsetek od wcześniejszego zadłużenia.

Skąd mogą się wziąć te nowe pieniądze? Z nowych pożyczek, oczywiście. Rok po roku w systemie musi przybywać pieniędzy, co wymusza zaciąganie coraz większej liczby nowych pożyczek, a następnie ich spłatę z wciąż rosnącymi kwotami odsetek, i tak dalej. Rok po roku niespłacony dług powiększa się o naliczane odsetki, dług rośnie więc co roku co najmniej o procent równy jego oprocentowaniu.

Z samej swojej konstrukcji nasz system finansowy jest podręcznikowym przykładem funkcji wykładniczej. Musi on nieustannie rosnąć – po prostu dlatego, że tak został zaprojektowany.

Każdego roku muszą zostać zaciągnięte nowe pożyczki w wysokości równej co najmniej wysokości wszystkich tegorocznych, niespłaconych odsetek od zaciągniętych kiedyś pożyczek.

Bez ciągłego strumienia nowych pieniędzy, zaciągnięte długi nie mogłyby zostać uregulowane, a niespłacone długi rozprzestrzeniłyby się po całym systemie, doprowadzając do jego upadku. Ponieważ niespłacone pożyczki są piętą achillesową systemu pieniężnego opartego na długu, Z tego powodu wszystkie instytucje i siły polityczne w naszym społeczeństwie, zorientowane są na działania mające za wszelką cenę nie dopuścić do takiego obrotu spraw.
Warto też zauważyć, że skoro pieniądze powstają jako dług, to ktoś gdzieś za niego odpowiada. Gdy Bill Gates zarobi miliard dolarów, gdzieś pojawił się dług w tej wysokości. W najprostszym przypadku może to być konkretna osoba fizyczna lub firma, jednak jeśli dług tworzy państwo, to nie są to pieniądze parlamentarzystów czy premiera, lecz podatników. To Twój dług, a także Twoich dzieci, którym przypadnie on w udziale.
Ponieważ pieniądze są tworzone jako dług, więc kształt krzywej całkowitej ilości pieniądza wyraźnie naśladuje krzywą długu. Stworzenie pierwszego biliona (tysiąca miliardów) dolarów zajęło 300 lat. Każdy dom, fabryka, most, linia kolejowa i sklep od założenia pierwszej kolonii do 1973 roku powstały w oparciu o ten bilion dolarów. Obecnie kolejne biliony powstają w ciągu miesięcy.

Artykuł jest fragmentem książki "Ziemia na Rozdrożu" Marcina Popkiewicza

Źródło: www.ziemianarozdrozu.pl


 
Edycja: Kurczak.


Dołączona grafika

Wyedytuj post i przenieś obrazki na darmowy serwer, to zdejmę upomnienie. I proszę, żebyś nie nadużywał mojej cierpliwości -- nagminnie hotlinkujesz w swoich postach.


Użytkownik Kurczak edytował ten post 13.05.2011 - 16:24

  • 1

#57 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Szare Eminecje Władzy - na światowych rynkach finansowych - Agencje Ratingowe. Wszystkie te ich oceny, analizy ryzyka, scoringi itp. można sobie włozyć między bajki - taka sama wiarygodność. Panie Premierze - może powróżyć z fusów po kawie czy herbacie? :)

Prawda jest taka, że na podstawie powszechnie dostępnych danych, rządowych, statystycznych (piękna nauka, uczy manipulować cyframi tak aby wyszło to co ma wyjść) nikt nie jest w stanie w spoób realny, obiektywny (obiektywizm - tego chyba brakuje najbardziej) ocenić sytuacji w danym kraju, gospodarce, społeczeństwie. Jest tak duża ilość zmiennych jakie należało by wziąć pod uwagę, że nawet najlepsze scenariusze, symulacje nie są w stanie tych danych uwzględnić (najczęściej brak o nich natychmiastowej, rzetelnej informacji) w najbardziej oczekiwanym czasie.

Już dawno rządy poszczególnych krajów (tym bardziej, że Agencje Ratingowe to najczęściej prywatny biznes często powiązany z innymi firmami, czy osobami o szerokich powiązaniach osobowych i kapitałowych) powinny się odciąć od sugerowania się poszczególnymi scoringami innych państw.

07:24, 16.07.2011 /Fakty TVN

Winowajcy kryzysu, czy posłańcy od złych wieści?
"FAKTY" TVN O AGENCJACH RATINGOWYCH

Oto ludzie, którzy decydują o losach państw, rządów i obywateli. Wydają opinie i sugerują - czy i gdzie warto inwestować, czy, kiedy i dlaczego warto kupować obligacje państw. Agencje ratingowe, bo o nich mowa, mogą nawet zachwiać gospodarką Stanów Zjednoczonych. Na razie chwieją tą europejską.

Skąd bierze się zapotrzebowanie na usługi takich agencji? - Władze publiczne wprowadziły regulacje, które mówią, że niektóre fundusze, na przykład emerytalne, czy towarzystwa ubezpieczeniowe mają prawo inwestować w rozmaite papiery wartościowe, jeśli one mają oficjalne ratingi. Im wyższy tym lepszy. Bez ratingu nie ma inwestowania, gdy rating spada, trzeba sie szybko wycofać. Jeśli tak sie stanie w Ameryce, czym grożą, będzie finansowe tsunami - ostrzega w rozmowie z Faktami TVN prof. Leszek Balcerowicz, przewodniczący "Forum Obywatelskiego Rozwoju".

Tylko odczucia

A dr Mirosław Bajda, dyrektor generalny agencji ratingowej "EuroRating" dodaje: - Zajmują się oceną wiarygodności finansowej podmiotów, które oceniają, czy to państwa, samorządy. A ocena wiarygodności to ocena szansy terminowej spłaty zadłużenia. Tak to wygląda w teorii. W raporcie amerykańskiego Senatu to właśnie agencje, obok banków hipotecznych i inwestycyjnych, uznano za odpowiedzialne za kryzys.

- Kiedy (agencje - red.) były przepytywane, dlaczego do ostatniego momentu dawały firmom, które zbankrutowały wysokie raitingi ich odpowiedź brzmiała: my mówiliśmy tylko o naszych odczuciach, nikomu nie gwarantowaliśmy, że te odczucia muszą być prawidłowe - tłumaczy prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny "PricewaterhouseCoopers".

Depozyt przepada

Według wicepremiera Pawlaka koniecznie trzeba to zmienić - raporty agencji muszą zawierać więcej danych. - Najlepiej by było, żeby agencje ratingowe dawały w zastaw depozyt, który - jeśli raport sie nie sprawdzi - przepada - mówi. Liderami są trzy agencje, które kontrolują 85 procent światowego rynku. Wszystkie trzy są amerykańskie - dlatego mówi się o konieczności powołania europejskiej agencji. Profesor Balcerowicz i wielu innych podkreśla jednak, że to nie agencje a rządy muszą zmienić swe postępowanie przeprowadzając reformy. - Agencje nie są przyczyną kryzysów, mogą być jedynie posłańcem, który przynosi złą wiadomość - komentuje Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha.

Kłopot w tym, gdy wiadomość mija się z prawdą. - Przez lata agencje ratingowe nic nie zauważały i mówiły, że Grecja jest bardzo wiarygodnym kredytobiorcą. Lepszym np. od Polski. I raptem w ciągu trzech tygodni zmieniły zdanie o 180 stopni - zauważa prof. Witold Orłowski.

kcz

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 16.07.2011 - 07:22

  • 0

#58

Jarecki.
  • Postów: 4113
  • Tematów: 426
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Zastanawiam się czy to chwilowe załamanie rynków czy jednak początek czegoś znacznie gorszego.

Duże spadki na giełdach

Giełdy w Stanach Zjednoczonych, Europie, w tym w Warszawie, na dużych minusach. WIG20 stracił 3,55 procent, WIG 3,99 proc. proc., londyński FTSE 100- 3,43 proc., niemiecki DAX - 3,40 proc., a francuski CAC40 - 3,9 proc. W Madrycie glówny indeks stracił 3,89 proc. Impuls do dużych spadków przyszedł z Ameryki.

Maklerzy twierdzą, że inwestorzy boją najczarniejszego możliwego scenariusza, czyli recesji. Ostanie dane pokazują, że światowa gospodarka bardzo mocno hamuje. Recesja to słowo, którego nie należy nadużywać, bo może wywoływać panikę.

Ale dziś na giełdzie mieliśmy coś, co zdecydowanie można nazwać paniką i histerią. Spadki o prawie cztery procent zdarzają się niezwykle rzadko. Tymczasem tuż po 17 WIG20 tracił 4,6 proc., by potem nieco się podnieść i zakończyć sesje ze stratą 3,55 proc. To już drugi dzień solidnych spadków na GPW.

Na koniec jeszcze zła wiadomość z rynku walutowego - frank szwajcarski wrócił do poziomu 3,7 zł.

http://www.rmf24.pl/...dach,nId,353134
  • 2



#59

Akinci.
  • Postów: 318
  • Tematów: 32
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Wszystko leci w dół. Niektóre spadki nawet ponad 5%.

http://www.bloomberg.com/markets/
  • 1

#60

Herme5.
  • Postów: 425
  • Tematów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Wzrost ceny zlota akurat mnie nie dziwi. Nie wynika on z faktu, iz jest to bardzo cenny kruszec i mozliwosci jego wykorzystania. Wysoka cena uwarunkowa jest niespotykanym w ostanich latach popytem na niego. Wszyscy zaczynaja sie zabezpieczac. Jako zabezpieczenie wybrali zloto. Dla tych co maja dosc duzo zapasow finansowych lub porfele inwestycyjne proponuje juz od dluzszego czasu przerzut inwestycji na gieldy towarowe. Nalezy sie skupic na skupie srebra, bo jak tylko zloto zostanie odessane z rak prywatnych rozpocznie sie skup srebra. Drukowane papierki (banknoty) moga niedlugo posluzyc tylko i wylacznie do podcierania sie.
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych