EKSPLOZJA BOMBY ZADŁUŻENIOWEJ
Polacy są oszukiwani przez rząd i opozycję. Osłabienie złotego zdetonowało bombę zadłużeniową, pracowicie podkładaną pod Polakami przez wszystkie ekipy po 1989 r.
Turbulencje na światowych rynkach, w tym spekulacyjny atak na złotego zaczęły upowszechniać obawy, że polski dług publiczny może przekroczyć próg ostrożnościowy 55 % Produktu Krajowego Brutto określony w art. 86 ust. 1 pkt 2 ustawy o finansach publicznych. Przekroczenie tego progu w świetle obecnie obowiązującego prawa wymusi zrównoważenie budżetu państwa na 2013 r.
W dniu 13 września 2011 r. Minister Finansów Jacek Rostowski wypowiedział się, że „osłabienie złotego trochę zwiększa dług publiczny, ale nie w jakiś groźny sposób, wynosi on obecnie około 53 proc. PKB”. W dniu 23 września 2011 r. uspokaja: „To, co będzie się liczyło, to jest kurs euro i innych walut na koniec roku. I tak jesteśmy dość daleko od takiego kursu, który by oznaczał, żebyśmy mieli przekroczyć ten próg 55 proc. relacji długu publicznego do PKB na koniec tego roku.” oraz „Jestem przekonany, że ten próg w żadnej sposób nie jest zagrożony. Jeśli chodzi o konkretne wartości kursu, to nigdy nie komentuję, ale zgadzam się w pełni z prezesem Belką, że obecny kurs odstaje i to znacząco od zdrowych fundamentów polskiej gospodarki”.
Również w dniu 23 września 2011 r. Wicepremier Waldemar Pawlak oświadcza: „Nawet jeżeli doszłoby do dotknięcia tej linii, to zmiany będą obrazowane w budżecie i będą miały charakter długofalowy. Takich zagrożeń nie ma, jeżeli bierzemy pod uwagę średnie tendencje na kursie złotego. Obecny poziom kursu EUR/PLN na poziomie 4,50 jest znacznie niższy od tego, co było maksymalnie na początku 2009 r. To pokazuje, że obecny kurs złotego do euro i dolara jest w paśmie wahań, które było w ciągu ostatnich 12 lat” i marzy: „4,00 zł za euro jest rynkowym poziomem równowagi”.
Rostowski i Pawlak wykazują jakąś dziwną nieprecyzyjność i meandrowanie. Pora powiedzieć: sprawdzamy.
Zacznijmy od tegorocznego Produktu Krajowego Brutto Polski. W 2010 r. PKB wyniósł nominalnie 1415,4 mld zł. W najnowszych prognozach Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje jego wzrost realny w 2011 r. o 3,8 %. Deflator PKB (indeks cen) wyniósł w 2009 r. 3,7 %, a w 2010 r. 1,5 %. W związku z wymknięciem się inflacji spod kontroli władz monetarnych w 2011 r. spodziewamy się wzrostu deflatora PKB. Przyjmijmy, że wyniesie on 3,7 %, podobnie jak w 2009 r. (porównywalny poziom inflacji CPI i bazowej). Wówczas nominalny PKB w 2011 r. wyniesie ok. 1523 mld zł (1415,4 x 1,038 x 1,037). Mamy mianownik ułamka wskaźnika długu publicznego do PKB.
Pora przejść do licznika ułamka, do samego długu. Na dzień 30 czerwca 2011 r. zadłużenie sektora finansów publicznych wyniosło po konsolidacji: 787,9 mld zł w tym 215,2 mld zł długu denominowanego w walutach obcych. W połowie 2011 r. deficyt budżetu państwa wyniósł 50,7 % deficytu planowanego w 2011 r. Przyjmijmy, że ten sam stopień zaawansowania ma deficyt sektora finansów publicznych, który zaplanowano na 5,6 % PKB (Program konwergencji aktualizacja 2011). Wówczas przyrost długu z powodu deficytu sektora publicznego wyniesie w II półroczu 2011 r. ok. 42,6 mld zł. Drugim składnikiem przyrostu długu są różnice kursowe. Poziom długu na dzień 30 czerwca 2011 r. był obliczony przez Ministerstwo Finansów przy kursach 3,9866 zł/euro oraz 2,7517 zł/USD. Osłabienie złotego do poziomu 4,5000 zł/euro oznacza przyrost złotowej równowartości długu zagranicznego o ok. 12,9 % (4,5000/3,9866). Obliczając różnice kursowe tylko od tej części długu, który zaciągnięto do połowy roku, przyrost długu wyniesie ok. 27,8 mld zł (215,2 x 12,9 %).
Podsumowując przy kursie 4,5000 zł/euro na koniec roku zadłużenie sektora finansów publicznych sięgnie ok. 858,3 mld zł.
Kwota ta stanowi 56,3 % PKB (858,3/1523). Przekracza próg ostrożnościowy 55 % aż o 1,3 % PKB.
Przy jakim kursie dług publiczny będzie dokładnie na progu 55 %? Wówczas dług powinien wynosić ok. 837,7 mld zł (1523 x 55 %). Różnice kursowe 30.06-31.12.2011 r. nie powinny przekroczyć 7,2 mld zł (837,7-787,9-42,6). Oznacza, to że złoty nie może osłabić się o więcej niż o 3,3 % (7,2/215,2) w stosunku do kursów z dnia 30 czerwca 2011 r. Innymi słowy np. kurs w stosunku do euro (główna waluta denominacji długu) nie powinien przekraczać ok. 4,12 zł/euro. W dniu 22 września 2011 r. przed interwencją NBP kurs wynosił nawet ponad 4,52 zł/euro. Interwencja NBP w dniu 23 września 2011 r. umocniła złotego do poziomu ok. 4,37 zł (o 3,3 %).
Osłabienie złotego zdetonowało bombę zadłużeniową, pracowicie podkładaną pod Polakami przez wszystkie ekipy po 1989 r.
Uważamy, że atak spekulacyjny na złotego ma z tym bezpośredni związek. Spekulanci dysponują tą samą wiedzą co my – rząd siedzi po uszy w gównie. Próg ostrożnościowy jest kotwicą na której rząd opiera swoją politykę przetrwania. To z kolei wzbudza nadzieje spekulantów, że rząd będzie za wszelką cenę walczył o umocnienie złotego przeprowadzając interwencje do osiągnięcia satysfakcjonującego kursu (np. 4,12 zł/euro). Za wszelką cenę tj. za cenę utraty rezerw walutowych, na które ślinią się spekulanci. Interwencja polega bowiem na sprzedaży części rezerw walutowych Polski, które na dzień 31 sierpnia 2011 r. sięgnęły 107 mld dolarów. Sprzedaż rezerw zwiększa podaż waluty, a z obiegu ściągany jest złoty, który umacnia się.
Stawiamy jeszcze dalej idącą tezę. Polacy są oszukiwani przez rząd i opozycję. Nagle ni z tego ni owego w dniu 24 września 2011 r. Tusk i Kaczyński zgodnie oświadczają, że nie widzą możliwości obniżenia podatków. Równie „przypadkowo” tego samego dnia prof. Zyta Gilowska w towarzystwie Jarosława Kaczyńskiego ubolewa nad wysokim długiem publicznym: „Nasze państwo też jest bardzo poważnie zadłużone. Tu wchodzą w grę takie liczby, że obywatele myślą, że rozboli ich głowa” i tajemniczo: „zdać sobie sprawę z wielkości polskiego długu i związanej z tym sytuacji”.
Czy debata wyborcza koncentruje się na zagrożeniu od którego „boli głowa”? Czy jest to temat tabu? Czy uchwalane na kolanie ograniczenia w dostępie do informacji publicznej mają utrudnić niezależną od rządu weryfikację danych o poziomie zadłużenia państwa? Czy znamy kroki sanacyjne poszczególnych partii? Czy politycy tradycyjnie uważają Polaków za barany i chcą zbyć nas tematami zastępczymi? Czy polityków durni i tchórzy nie trzeba odesłać do diabła...?
BANKIERZY WYDYMAJĄ POLAKÓW W GRUDNIU
Czołowe banki inwestycyjne świata przygotowują atak spekulacyjny na Polskę. Tajemnicę poliszynela stanowi udział w ataku renegatów z Polski, wśród których są osoby zajmujące najwyższe stanowiska państwowe.
Dług publiczny w Polsce przekroczył próg ostrożnościowy 55 % Produktu Krajowego Brutto. Konsekwencją potwierdzenia tej okoliczności będzie istotne zmniejszenie prestiżu finansowego Polski oraz w świetle aktualnego ustawodawstwa konieczność zrównoważenia budżetu państwa na 2013 r. (wysokie podwyżki podatków i duże cięcia wydatków).
O problemie wzmiankowała m.in. Wirtualna Polska, Gazeta Prawna oraz portal Money.pl. Charakterystyczna jest rozbieżność szacunków kursu przy którym dług przekroczy próg 55 % od 4,40 do 4,90 zł/euro. Równie charakterystyczna jak zmowa milczenia wobec analizy banku Nomura, której wynikiem jest kurs 4,2363 zł/euro. W reakcji na publikację Nowego Ekranu w dniu 27 września 2011 r. Jacek Rostowski zapewniał o małym ryzyku przekroczenia progu jednak nie podając żadnych szczegółów i nie przywołując jakichkolwiek analiz. A szkoda. W opublikowanej we wrześniu 2011 r. Strategii zarządzania długiem sektora finansów publicznych w latach 2012-2015 Ministerstwo Finansów poinformowało, że oczekuje w 2011 r. wskaźnika poziomu państwowego długu publicznego do PKB w wysokości 53,8 % przy kursie 4,35 zł/euro (nota bene według projekcji ministerstwa złoty ma się umacniać np. do 4,00 zł/euro na koniec 2012 r. czy 3,5 zł/euro w 2015 r.). W tym samym miesiącu złoty osłabł do ponad 4,52 zł/euro, a szef ministerstwa perorował, że krytyczny wskaźnik wynosi ok. 53 %, a nie ok. 54 % jak wyliczyli jego urzędnicy.
Świadomość niedomówień i sprzeczności występuje. Aby nie daj Boże ktoś nie zapytał o szczegóły, dla ukrycia prawdy o stanie finansów publicznych uchwalono zmiany w ustawie o dostępie do informacji publicznej. Nieprzypadkowo restrykcje uzasadnia się „ważnym interesem gospodarczym państwa”.
Z drugiej strony zmowa milczenia zaczęła pękać. Według pragnącego zachować anonimowość pracownika Narodowego Banku Polskiego: „interwencja banku z dnia 23 września miała na celu określenie reakcji rynku. Stanowiła przygotowanie do zasadniczych interwencji naszych banków głównie w ostatnich dniach grudnia. Celem jest przejściowe umocnienie złotego. Decyzja zapadła na najwyższych szczeblach. Mają zostać zachowane pozory zdrowia finansów publicznych kosztem rezerw dewizowych”.
Czołowe banki inwestycyjne świata przygotowują atak spekulacyjny na Polskę. Spekulanci wykorzystują zmienność manipulowanego przez nich kursu złotego.
Od kilku miesięcy następuje wzrost awersji do ryzyka na rynkach wschodzących, zwłaszcza w ogarniętej pogłębiającym się kryzysem zadłużeniowym Europie. Jej efektem jest ucieczka kapitałów zagranicznych, a w konsekwencji osłabienie złotego. Przypomnijmy, że euro jeszcze w maju 2011 r. kosztowało średnio ok. 3,95 zł, a przed interwencją NBP w dniu 23 września 2011 r. umocniło się do 4,52 zł.
Słaby złoty to wysoka złotowa równowartość polskiego długu publicznego, co stanowi przesłankę interwencji NBP przy współpracy Banku Gospodarstwa Krajowego. Rzucenie przez te banki waluty na rynek (głównie z rezerw walutowych, oraz z walutowego rachunku Ministerstwa Finansów) spowoduje umocnienie złotego. Krótkoterminowy charakter interwencji (mocny złoty na dzień 31 grudnia 2011 r.) oraz ograniczone rezerwy spowodują rychłe jej zakończenie i ponowne osłabienie złotego, nawet o gwałtownym panicznym charakterze z przebiciem kursu sprzed interwencji. Na koniec nastąpi niewielkie odbicie (umocnienie złotego), ale prawdopodobnie złoty będzie nieco słabszy niż przed interwencją.
Rezerwy walutowe NBP są ograniczone. Wynoszą 107 mld dolarów (koniec sierpnia 2011 r.), przy dziennych obrotach na światowym rynku FOREX w wysokości 4 bln dolarów (kwiecień 2010 r.). Dzienne obroty na rynku walutowym FOREX z udziałem złotego są rzędu 6 mld dolarów. Przedmiotem gry spekulacyjnej przeciwko Polsce będzie kilkadziesiąt miliardów euro. Nieoficjalnie mówi się nawet o 40-50 mld euro w głównej fazie. Dla ustalenia uwagi przyjmiemy atak z wykorzystaniem 10 mld euro. Jaki jest mechanizm ataku?
Pierwsza faza. Przygotowania. Skup taniego złotego przez wtajemniczone banki inwestycyjne. Średni kurs 4,4 zł/euro (poziom kursów orientacyjny). Spekulant sprzedaje 10,00 mld euro kupując 44,00 mld złotych.
Druga faza. Interwencja NBP i atak hien. Skup taniej waluty sprzedawanej w ramach interwencji przez NBP. Średni kurs 4,1 zł/euro. Spekulant sprzedaje 44,00 mld zł kupując 10,73 mld euro.
Trzecia faza. Porażka NBP, koniec interwencji. Złoty leci na zbity pysk. Średni kurs 4,6 zł/euro. Spekulant sprzedaje 10,73 mld euro, kupując 49,36 mld zł.
Czwarta faza. Odbicie złotego po panice. Średni kurs 4,5 zł/euro. Spekulant sprzedaje 49,36 mld zł, kupuje 10,97 mld euro.
Zysk bankierów inwestycyjnych z wszystkich faz ataku wynosi 1 mld euro z każdych 10 mld euro zaangażowanych w pierwszą fazę, stopa zysku 10 %. W szumie komputerów i stukocie klawiszy. Bez produkcji, bez plonów, dzięki manipulacji oraz dostępie do informacji, które uczyniono poufnymi dla obywateli.
Przy testowaniu przez spekulantów progu odpuszczenia przez NBP interwencji (szybkie wyczerpywanie rezerw i dalsza niemożność obrony kursu) oraz silniejszym rozchwianiu kursów, straty Polski mogą sięgać ponad 20 mld zł. Jest to suma z grubsza odpowiadającą rocznym wydatkom budżetu państwa na szkolnictwo wyższe, naukę i kulturę razem wzięte (17,7 mld zł w 2011 r.) lub na obronę narodową (20,3 mld zł w 2011 r.).
Atak zostanie przeprowadzony z wykorzystaniem różnych instrumentów: transakcji natychmiastowych, terminowych oraz pochodnych. Dodatkowe zyski zapewnią spekulacje na fluktuacjach stóp procentowych, których spodziewają się spekulanci.
Koncepcja ataku jest oparta o pewność spekulantów, że polscy politycy nie rozwiązują problemów finansowych kraju. Zamiatają je pod dywan uciekając się do sztuczek finansowo-księgowych dla ratowania stołków pod tyłkami. Tajemnicę poliszynela stanowi udział w ataku renegatów z Polski, którzy pracują dla banków inwestycyjnych. Renegatów, wśród których są osoby zajmujące najwyższe stanowiska państwowe. Zapewniają oni informacje oraz odpowiadają za oczekiwane przez spekulantów zachowania decydentów w Polsce.
Tymczasem opinia publiczna w Polsce jest w perfidny sposób zasypywana tematami zastępczymi. Media głównego nurtu odwracają uwagę Polaków od problemów finansowych Polski. Polacy nie mają szansy dowiedzieć się co zamierzają przedsięwziąć politycy w obliczu ataku spekulacyjnego i kryzysu finansów publicznych. Bankierzy inwestycyjni muszą mieć spokój. A my? Będziemy wykrwawiać się płacąc wyższe podatki - VAT i nowe podatki - katastralny?
Tomasz Urbaś .. Nowy Ekran
Użytkownik BadBoy edytował ten post 01.10.2011 - 01:39