Oho, widzę, że Mariuszm ZNOWU zagląda do tematów o ewolucji, wykazuje się niesamowitą ignorancją, nieznajomością podstawowych nawet zasad teorii oraz kompletną niechęcią jej zrozumienia. O, i przy okazji podaje "prawdopodobieństwa" bez podania jakichkolwiek wyliczeń, czy źródła ergo, najpewniej wzięte z najczarniejszej otchłani części pleców w której tracą one szlachetną nazwę
Odnośnie zmian dostosowawczych genomu bakteryjnego - problem jest taki, szanowny kolego, że bardziej złożony organizm wcale nie musi mieć WIĘCEJ DNA, taka korelacja po prostu nie istnieje, liczy się po prostu układ nukleotydów i to, co one kodują. Czasami lepszy efekt osiągnie się przez usunięcie pewnych linijek kodu, czasami trzeba coś dodać, innym razem coś zamienić. Ewolucja nie jest procesem samoświadomym, ponadto ewolucja nie przebiega równomiernie dla całego organizmu, jedne elementy mogą podlegać zmianom szybciej od innych, do tego dochodzą możliwe, radykalne zmiany w wyniku zakażenia wirusowego. Na ten przykład komórki rakowe HeLa opierają się na silnie zmodyfikowanym ludzkim DNA w wyniku zakażenia wirusowego. Pomimo tego, że komórki takie zawierają ludzki genom, są całkowicie niezależne od ludzkiego organizmu i do pewnego stopnia mogą bytować poza nim. Zmiany są tak ogromne, że część naukowców postulowała, by uznać HeLa za nowy gatunek mikroorganizmu. Stopień samodzielności HeLa pomógł też zrozumieć obecność wysoce powtarzalnych, "śmieciowych" elementów genomu różnych zwierząt - okazuje się, że mogą być one pozostałością po zakażeniach wirusowych, które niektóre komórki po prostu przeżyły.
Ponadto - skoro zmiany w DNA zapewniające odporność na różne czynniki lub pozwalające na przystosowanie się do innego typu pożywki, którego wcześniejsze pokolenia nie miały to nie jest nowy nabytek, to co to u licha jest? Za przykład niech posłużą bakterie rozkładające nylon odkryte w Japonii. Taki gatunek NIE MIAŁ prawa istnieć wcześniej, bo po prostu nylon jest produktem syntetycznym nie występującym w naturze.
No i jeszcze małe sprostowanie - ewolucja z samego swojego założenia jest przystosowawcza.
Ciekawym przykładem są salamandry gatunku Ensatina żyjące w górach wokół Doliny Kalifornijskiej. Otóż, gatunek ów dzieli się na cały szereg podgatunków. Pierwotnie był jeden podgatunek, który zaczął się rozdzielać w dwóch przeciwnych kierunkach i ewoluować zupełnie osobno. Ciekawostką jest tutaj fakt, że każde dwa sąsiadujące ze sobą podgatunki mogą się ze sobą krzyżować. Ale... Gdy już rozprzestrzeniające się dwa odgałęzienia zatoczyły koło i spotkały się ze sobą dwa najdalej spokrewnione ze sobą podgatunki z linii, które oryginalnie szły na północ i południe, nie mogły się już krzyżować.
Podobnym przykładem są mewy rodzaju Larus, czy himalajskie Wójciki.
Takie przykłady dowodzą prawdziwości twierdzenia o stopniowym powstawaniu nowych gatunków na drodze ewolucji w odizolowanych środowiskach, kiedy to nagromadzenie mutacji tworzy z czasem bariery biologicznie uniemożliwiające krzyżowanie. Przy okazji pokazuje, że pojęcie gatunku jest raczej płynne.
Na koniec pokazuje to, że mutacje nie oznaczają od razu cudów pokroju spidermana, czy innych postaci z komiksów - to często zmiany bardzo powolne i subtelne, toteż różnice między dwoma różnymi gatunkami mogą być łatwe do pominięcia.
EDIT: No i proszę, wymień mi tych naukowców, najlepiej szanowanych biologów, którzy nie uznają ewolucji. Dawaj! Tylko z łaski swojej daruj sobie kaznodziejów od Inteligentnego Projektu, bo tacy z nich naukowcy, jak ze mnie Matka Teresa z Kalkuty.
Użytkownik HidesHisFace edytował ten post 31.08.2011 - 13:58