Przede wszystkim, wykazujesz kompletny brak zrozumienia dla metody naukowej, która zaczęła się od Galileusza.
Do jego czasów, praktycznie wszyscy uznawali, że prawdę można osiągnąć przez dyskusje i samą logikę jako taką i choć naukowe twierdzenia prezentowane przez ówczesnych Galileuszowi były akceptowane, niejednokrotnie mijały się one z prawdą, a metody badawcze były potwornie wadliwe, prowadząc często do błędnych wniosków.
Galileusz zmienił to wszystko wprowadzając metodologię, którą stosuje się z usprawnieniami do dzisiaj.
Nauka to wiedza wraz z metodami pozyskiwania tej wiedzy, które mają, poprzez ciągłe doskonalenie zapewniać wyniki najlepiej jak się da opisujące rzeczywistość taką, jaka jest czy się to komuś podoba, czy nie. Nauka ma swoje proste przykazania, które zapewniają możliwie dużą dokładność i obiektywność przedstawionych wyników:
1. Wnioski muszą być oparte na dowodach.
Najprostszą, choć nie jedyną formą dowodu jest obserwacja zjawisk. To działa jak w systemie prawnym, gdzie żadna sprawa nie zaczyna się od wniosku, że podejrzany jest winny lub niewinny i ogłoszenia wyroku i dopiero na końcu słuchania dowodów.
2. Pomiary muszą być obiektywne i nie mogą być subiektywną zgadywanką.
3. Twoje stanowisko nie może pochodzić znikąd i musi być oparte na choćby podstawowych dowodach. Innymi słowy, do wystawienia jakiejkolwiek hipotezy trzeba mieć jakieś obserwowalne/możliwe do zmierzenia przesłanki - czyli jeszcze inaczej: samo twierdzenie, że coś jest prawdą nie czyni tego prawdą.
4. Liczba przeprowadzony testów musi być duża - teorii naukowej nie można oprzeć na jednym dowodzie.
5. Test musi być "ślepy".
6. Test musi być kontrolowalny.
7. Źródła informacji powinny być cytowane.
8. Same źródła informacji muszą być wiarygodne, możliwe do sprawdzenia i poparte dowodami - ergo - "bo Biblia mówi, że to prawda" nie jest dowodem.
9. Opinia NIE JEST faktem.
10. Nie będziesz oszukiwał.
Jeśli te zasady nie są przestrzegane, nie ma mowy o nauce. Ale nawet wtedy mamy procedurę naukową, w nauce nie da się nikomu i niczemu wierzyć na słowo od tak. Wszystko musi zostać sprawdzone.
Po zaobserwowaniu jakiegoś zjawiska pojawia się jakiś pomysł na wyjaśnienie jego działania. To nazywa się hipoteza. Następnie wykonuje się przewidywanie: "Co się stanie w określonych warunkach, jeśli hipoteza jest prawdziwa?". Dalej leci się z testowaniem, które może trwać lata i zawierać modyfikacje hipotezy w miarę otrzymywania nowych dany, wyników eksperymentów i tak dalej tak, by hipoteza była możliwie trafna. Jeśli przewidywania są trafne, wyniki wysyła się do magazynu naukowego, skąd to właśnie eksperci w tej dziedzinie wertują dokładnie hipotezę, raporty badań i wyniki w poszukiwaniu jakichkolwiek wyraźnych błędów. Jeśli praca naukowa przejdzie ten etap, idzie do publikacji.
Ostatecznym potwierdzeniem jest replikacja - wyniki badań są szerzej sprawdzane, eksperymenty są powtarzane przez innych naukowców. To najważniejszy punk i jednocześnie najgorzej rozumiany przez większość ludzi - na ten przykład kreacjoniści próbują obalić ewolucję, bo nie da się jej odtworzyć w warunkach laboratoryjnych w skali makro.
Tutaj metoda naukowa ponownie działa jak przewód sądowy - to dedukcja oparta na faktach i dowodach, a nie odtwarzanie starych dziejów w laboratorium. Dla prokuratora sama obecność trupa z ranami postrzałowymi jest zwykle wystarczającym dowodem morderstwa, nie trzeba brać jakiegoś kolesia i go zarżnąć, by potwierdzić ten fakt. Masz rany postrzałowe, ślady krwi o specyficznym rozprysku, ułożenie ciała, odciski palców etc. Nauka działa tak samo - nie musisz widzieć kulistości Ziemi, by ją potwierdzić - planetę można okrążyć, przeprowadzić dowody matematyczne z triangulacji, wysnuć wnioski na podstawie innych ciał niebieskich etc.
Hipoteza musi być weryfikowalna i nie może sama siebie potwierdzać. To znaczy, że wiara nie mieści się w granicach poznawczych. Jeśli coś jest z założenia niesprawdzalne, nie jest to nauka.
Jeśli stwierdzisz, że masz magiczną szklankę, z której nigdy nic się nie wyleje, ale szklanka jest niewidzialna, niewykrywalna i nigdy nie pokazuje się przed kamerami etc., a tylko kiedy jesteś ze szklanką sam na sam. Taka szklanka nie jest wtedy przedmiotem naukowym, bo z samego założenia jej obecność nie może zostać potwierdzona.
Jeśli hipoteza pomyślnie przejdzie wszystkie te kroki mamy teorie naukową - oczywiście, jest też od groma nieporozumień dotyczących słowa "teoria", którą to kreacjoniści często utożsamiają z wymysłem wyciągniętym z zadu. W czysto naukowej terminologii nie można jednoznacznie stwierdzić, że udowodniło się coś, chyba, że mówimy o matematyce. Teoria to wyjaśnienie jakiegoś faktu, zjawiska, które jest spójne z obserwacjami.
Co więcej, teoria, by przetrwać musi być spójna z nowymi teoriami w innych dziedzinach, które mogą mieć na to wpływ. Między innymi na tej zasadzie obalono choćby teorię samorództwa - najpierw przez wytknięcie błędów w metodach eksperymentowania, które miały dowodzić np. powstawania myszy ze szmat, potu i pszenicy. Dalej doszła teoria komórkowa mówiąca między innymi o powstawaniu komórek z innych komórek. Dalej mieliśmy eksperymenty Pasteura i Spallanzaniego, które doprowadziły do kompletnego obalenia tak i pierwotnie rozumianego samorództwa jak i teorii miazmatów.
Jeśli teoria okazuje się fałszem, nie będzie ona spójna z odkryciami z innych dziedzin nauki i tym samym zostanie z czasem zastąpiona innym, udoskonalonym wyjaśnieniem, które będzie pasowało jako element wielkiej układanki.
Oczywiście, nie zmienia to faktu, że teorie, tak długo jak nie są kompletnie niewłaściwe, mogą być i są modyfikowane w miarę pojawiania się nowych faktów, jak w wypadku teorii ewolucji, grawitacji, mendlowskiego dziedziczenia etc. W pierwszym i ostatnim wypadku ogromne znaczenie miały odkrycia z dziedziny genetyki, które, choć potwierdziły dalej podstawowe założenia obu teorii, to obaliły np. darwinowską hipotezę gemul jako metody przekazywania "nierozmywalnych" cech. Nowe dane nie obalają teorii, a pokazują dokładniej jak działają, chyba, że teoria od poczatku jest kompletnym fałszem.
Chyba żartujesz, toż to najciemniejsze okresy inkwizycji.
Błąd - w sprawie Kitzmiller vs Dover chodziło o nauczanie RELIGII, to jest Inteligentnego Projektu, zamaskowanej jako nauka - to jest, chodziło o nauczanie w szkołach kłamstwa w celu indoktrynacji religijnej. Tu chodziło o prostą szczerość (a raczej jej brak) szanownych panów od Kreacjonizmu... oj, wybacz, kompletnie "niereligijnego, uczciwego, i wcale nie bojącego się dowodzić swojej prawdziwości pod przysięgą" Inteligentnego Projektu.
W czasie przewodu sądowego wykazano, że Inteligentny Projekt NIE jest teorią naukową, a ściśle religijnym modelem filozoficznym, który ponadto starano się wprowadzić do szkół z pobudek czysto religijnych.