Tajemnicze zjawisko gromadzi mieszkańców przed kościołem pw. Najświętszej Maryi Panny w dzielnicy Polanka. To może być znak, cud – tak mieszkańcy komentują tajemnicze czerwone ślady na twarzy kamiennej figury Chrystusa niosącego krzyż.
Jedni wierzą, że to krew. Inni szukają racjonalnego wytłumaczenia. Proboszcz zapowiada, że jutro zajmie się zbadaniem próbek nieznanej substancji. 1,5 metrowej wysokości rzeźba z kamienia jest zwieńczeniem cokołu pomnika, poświęconego poległym podczas I wojny światowej. Pomnik stoi przed kościołem parafialnym w dzielnicy Polanka.
- Jeszcze w sobotę rano gospodyni zwróciła uwagę na nietypową plamę, jaka pojawiła się na twarzy Chrystusa, ale nie przywiązywałem do tego wagi - przyznaje proboszcz Jan Kutyna. - Wieczorem dziwne zjawisko zauważyli już sami parafianie. Zobaczyli, że spod rzeźbionej cierniowej korony na głowie Chrystusa wypływa jakaś ciecz.
Wieść o "cudzie” przekazywano sobie z ust do ust. Pod pomnik zaczęli tłumnie schodzić się mieszkańcy. - To musi być krew - komentowano czerwono-brunatne plamy i smugi na twarzy. Podobne opinie można było usłyszeć dzisiaj. Przez cały dzień przed figurą zbierali się ludzie. Przychodzili mieszkańcy osiedla, ale nie tylko: także z innych parafii przyjeżdżali ci, którzy dowiedzieli się o "cudzie”.
- W sobotę wracałam z wieczornej mszy, jeszcze nic się nie działo, a godzinę potem zadzwoniła znajoma, że Chrystus na pomniku krwawi - opowiada jedna z kobiet.
- Wnuczek przyniósł chusteczkę, którą ścierał te ślady. Wciąż są żywoczerwone, nie zbrązowiały - mówi starsza mieszkanka Polanki.
Ludzie bacznie wpatrują się w kolor nieznanej substancji na białej figurze. Niektórzy robią zdjęcia. – Tak to wygląda, jakby od wczoraj przybyły nowe, świeże plamy, pojawiło się jeszcze jedno miejsce skąd wypływa krew, o tu, na czole z lewej strony – komentuje jeden z mężczyzn. Inni opowiadają, że jeszcze w sobotę próbowano je zmywać. Podobno bezskutecznie.
Ludzie dziwią się, że podczas niedzielnych mszy nie padło z ambony ani słowo na temat dziwnego zjawiska. Proboszcz Jan Kutyna przyznaje, że na razie odnosi się do niego z rezerwą.
– Dopóki nie wiem nic na pewno, nie chcę oficjalnie wyrokować – mówi. – Samo zjawisko jest faktem. Ale nie musi się pod nim kryć to, co ludziom przyszło do głowy.
Proboszcz twierdzi, że najpierw trzeba zająć się zbadaniem substancji. Została zabezpieczona na papierowej chusteczce, ma być oddana do analizy. – W poniedziałek zamierzam zainteresować sprawą odpowiednie służby. Zasadnicza sprawa to ustalenie, czy jest to krew, a to powinno być stosunkowo proste – dodaje ks. Kutyna.
Proboszcz przyznaje, że nie wie skąd mogły wziąć się czerwone smugi. – To kamień, nie stosowano tam nietypowych materiałów, z których mogą pochodzić te ślady. Ale może ktoś specjalnie je zrobił – przypuszcza.
Tylko po co? – zastanawiają się ludzie. Starsza kobieta odrzuca taką możliwość. – Jakby się ktoś wspinał na pomnik, na pewno by został zauważony.
Na razie mieszkańcy chcą wierzyć w mistyczne wyjaśnienie. – Cały czas nad głową figury krążą owady. Do farby by tak nie ciągnęły – uważa jedna z kobiet.
- Jakby ktoś farbę wylał, plamy wyglądałyby inaczej - mówi mężczyzna, który przyjechał pod pomnik z rodziną.
Proboszcz nie próbuje na siłę zmywać śladów, ale i nie towarzyszy parafianom w zgromadzeniu się pod figurą.
- Ja wolę być w kościele, prawdziwy cud dzieje się na mszy - argumentuje. - Ale rozumiem, że to jest na tyle nietypowe zjawisko, że ludzie przychodzą, komentują. Wierzący mogą interpretować je jako cud. Z drugiej strony – bywały już podobne sytuacje i szybko o nich zapominano. Dlatego poczekam na wyniki analiz.
- To na pewno znak, tylko nie wiadomo, dobry czy zły - mówi młoda kobieta.
- Nie przesądzamy, obserwujemy - podsumowuje proboszcz Kutyna. - Może to jednodniowa sensacja. A jeśli jest to znak od Pana Boga, to będziemy odczytywać to wezwanie.
nowiny24 polskie radio
Użytkownik dżekson edytował ten post 11.09.2011 - 19:05