Jak byłem mały to wierzyłem, że stąpanie po pękniętych płytach chodnikowych przynosi pecha, ale już mi przeszło. To naturalnie że człowiek wyrasta z przesądów.
Im bardziej poznajemy otaczającą nas materię i czas tym innego zdania jesteśmy na temat poglądów religijnych Czasem w tym wszystkim to nie człowiek się liczy najbardziej jako postać tylko kierowane przez niego przesłanie. Jesteśmy coraz bliżej poznania całej prawdy o naszej naturze czy naturze całego kosmosu. Wszyscy jesteśmy podporządkowani "wyższym celom". Czasem słusznym, a czasem nie.
"Nie jestem ateistą i nie sądzę, abym mógł się nazwać panteistą. Znajdujemy się w sytuacji małego dziecka, które wchodzi do ogromnej biblioteki wypełnionej książkami w wielu językach. Dziecko wie, że ktoś musiał te książki napisać. Nie wie jak. Nie zna języków, w których napisano te książki. Dziecko podejrzewa, że książki ustawiono zgodnie z pewnym tajemniczym porządkiem, ale go nie rozumie. Myślę, że w tej sytuacji znajduje się nawet najbardziej inteligentny człowiek wobec Boga. Widzimy wszechświat urządzony i podlegający pewnym prawom, ale prawa te rozumiemy tylko mgliście. Nasze ograniczone umysły zdają sobie sprawę z istnienia tajemniczej siły, która porusza konstelacjami. […] Owo głębokie przekonanie, że istnieje najwyższy umysł objawiający się poprzez niepoznawalny do końca wszechświat, stanowi podstawę mojej koncepcji Boga." - Albert Einstein
Trochę to zabrzmi nie fair: ale widocznie ani my nie zdajemy sobie sprawy z istnienia Boga... co można uznać, jednak posunę się trochę dalej i śmiem wysnuć wniosek, że widocznie On sobie nie zdaje sprawy z istnienia Nas. Nawet same prawa fizyki nam nie sprzyjają, o czym świadczy z resztą fakt, że tylko na Ziemi rozwinęło się życie (takie jakie znamy oczywiście, ale bardziej mi chodzi o to, że 99% układu słonecznego nie nadaje się dla nas do zamieszkania). Jednak odbiegam od tematu.