Koleżanka mieszka w duuużym domu na skraju lasu, po namowie "co robimy?" poszliśmy na przechadzkę przez las gdzie bawiliśmy się w podchody, żeby wrócic takim łukiem przez dużą polane. Doszliśmy do polany - na niebie nie było ani jednej chmurki, ktoś mnie z boku zawołał, szybko przekręciłem głowę, dziwny biały obiekt (taka jakby spłaszczona kropka) rzucił mi się w oczy, olałem to i zwróciłem się w stronę kolegi. Szybko zakończyliśmy rozmowę, bo pytał się tylko o godzinę i moja ciekawośc kazała spojrzec mi na ten obiekt. Unosił się baardzo wysoko, ale dostrzegłem, że jest biały i taki lekko spłaszczony, niczym słynne statki "ufoludków". Zacząłem się w to gapic, kolega wziął na wycieczkę lornetkę, zawołałem go i spojrzałem w tamto miejsce - owy punkt zniknął. Zaraz będzie masa postów "zmyśliłeś to!" albo "przewidziało ci się..".
Zaznaczam, że w drugiej klasie szkoły podstawowej moja główka nie była skażona manią na temat rzeczy paranormalnych.
Użytkownik Elan edytował ten post 18.09.2011 - 21:51