Skocz do zawartości


Zdjęcie

68 przypadków smoleńskich


50 odpowiedzi w tym temacie

#16

Fiontox.
  • Postów: 17
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Bo napewno byli to rosyjscy ekstermiści, którzy z nudów postawili magnes na polu i ściągnęli samolot.
  • 0

#17

rainman.
  • Postów: 483
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano



W żartobliwy sposób pokazany absurd raportu MAK. Najbardziej denerwują hipokryci, którym bardzo przeszkadza temat katastrofy w Smoleńsku poruszany w mediach, natomiast w ogóle nie przejmują się cenami, bezrobociem itp. Narzekają jakie to za rządów PiSu były cyrki w Sejmie, szczególnie młodzi ludzie, którzy pewnie jak Sejm wygląda wiedzą z książki do historii. Dramat... Mamy u nas "CIEMNOMASOKRACJĘ".
  • 2

#18

Vaherem.
  • Postów: 705
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Niezależna.pl ... eh. Nie skomentuje i nie podam kontrargumentów - ponieważ ani tutaj, ani na stronie niezależnej nie ma żadnych źródeł tych "największych rewelacji". Jak można się czepiać rozmowy Putina i Tuska w Sopocie rok wcześniej, całkowicie nie przejmując się rozmową Kaczyńskich?
  • 2

#19

mefistofeles.
  • Postów: 751
  • Tematów: 13
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

http://www.youtube.com/watch?v=-UjQ6MPN3M8

W żartobliwy sposób pokazany absurd raportu MAK. Najbardziej denerwują hipokryci, którym bardzo przeszkadza temat katastrofy w Smoleńsku poruszany w mediach, natomiast w ogóle nie przejmują się cenami, bezrobociem itp. Narzekają jakie to za rządów PiSu były cyrki w Sejmie, szczególnie młodzi ludzie, którzy pewnie jak Sejm wygląda wiedzą z książki do historii. Dramat... Mamy u nas "CIEMNOMASOKRACJĘ".


witamy w ustroju demokratycznym, gdzie rządzi tfuu "większość". Demokratycznym, czyli takim, w którym dwójka kanibali i Ty lądujecie na bezludnej wyspie i przeprowadzacie głosowanie co zjeść na obiad. Nie dość, że zjedzą sobie Ciebie legalnie to jeszcze mając większość dwóch trzecich wpiszą to do konstytucji. W mediach poruszane są tematy nośne dla mas. A, że masy nie lubieją merytoryki tudzież dlaje będziemy dyskutować o Tuskowym łgarkobusie czy też tragedii smoleńskiej.

Niezależna.pl ... eh. Nie skomentuje i nie podam kontrargumentów - ponieważ ani tutaj, ani na stronie niezależnej nie ma żadnych źródeł tych "największych rewelacji". Jak można się czepiać rozmowy Putina i Tuska w Sopocie rok wcześniej, całkowicie nie przejmując się rozmową Kaczyńskich?


obie te rozmowy są bez znaczenia dla bezpośrednich przyczyn katastrofy. Niestety strona protuskowa jak i prokaczyńska nigdy tego nie zrozumie.
  • 1



#20

Kaluzhinsky.
  • Postów: 19
  • Tematów: 1
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Podejmuję się polemiki z artykułem "68 przypadków smoleńskich". Mój arsenał to logiczne myślenie, własna inteligencja i umiejętność oceny i wskazania cyklu przyczynowo-skutkowego.

Pogrubioną czcionką moja polemika :)

Od 10 kwietnia 2010 r. rząd PO, sprzyjające mu media i wybrani eksperci wmawiają Polakom, że przyczyną katastrofy smoleńskiej był zbiór zbiegów okoliczności – nieodpowiedzialni piloci, naciski gen. Andrzeja Błasika, zły nadzór dowódców. Katastrofy często są wynikiem zbiegu kilku okoliczności. W przypadku tragedii smoleńskiej było ich jednak zdecydowanie zbyt dużo.

Już na wstępie błąd, który można określić manipulacją. Nie chodzi o naciski lecz presję. To zasadnicza różnica pod względem psychologicznym. Naciskom można jawnie się przeciwstawić. Presja to w głównej mierze walka z samym sobą, w odpowiedzi na pytania takie jak: "A jeśli mnie wyrzucą jak nie wylądujemy?". I to właśnie z presją mieliśmy do czynienia w Smoleńsku. Presja to coś, czemu ciężko się przeciwstawić, ponieważ nie jest ściśle powiązana z konkretną osobą lecz z zastałą sytuacją, doświadczeniami, przeszłymi wydarzeniami, obecnością konkretnych osób, które jednakże nie wpływają bezpośrednio na decyzję.

Przygotowania

1. 9 kwietnia 2009 r. – MON podpisuje umowę dotyczącą remontu dwóch Tu-154. Przetarg wart jest ponad 69 mln zł, wygrywa go konsorcjum firm MAW Telecom i Polit Elektronik. Ta druga spółka nie jest nawet zarejestrowana w KRS.
Z niewyjaśnionych przyczyn odrzucono ofertę poważnych kontrkandydatów, wśród nich Metalexportu-S i państwowego Bumaru. Jak informowała agencja lotnicza Altair, MON wybrało wykonawcę remontu bez analizy propozycji cenowych innych oferentów.
Właścicielem zakładów w Samarze, które wybrało konsorcjum, jest Oleg Deripaska, który był przesłuchiwany przez zachodnich prokuratorów w związku z podejrzeniami o pranie brudnych pieniędzy i kontakty z mafią. Z kolei silniki tupolewa remontowane są w zakładach kontrolowanych przez Siergieja Czemiezowa – byłego agenta KGB, który od 1983 do 1988 r. pracował pod przykrywką w Dreźnie, mieszkając po sąsiedzku z obecnym premierem Rosji – Władimirem Putinem. Przy naprawie silników nie był obecny żaden przedstawiciel polskich służb.

To że wybrano tak, a nie inaczej to wynik zwykłego lobbingu. Zjawisko to jest niestety czymś normalnym.
Jeśli zaś chodzi o brak przedstawicieli polskich służb przy naprawie silników, to świadczy to jedynie o ogromnym bałaganie w polskich służbach, zwłaszcza w sposobie ich pracy i rozkładu kompetencji. Poza tym nie wiem do czego przypiąć naprawę silników w przypadku zamachu. Przecież silniki nie zawiodły.


2. Kwiecień 2009 r. – w wypowiedzi dla telewizji Gazeta.pl Janusz Palikot, wówczas poseł PO, stwierdza: „Na wypadek, gdyby Lech Kaczyński nie był w stanie wypełniać swej roli do końca swojej kadencji, musi być ktoś, kto jest poza tą bieżącą grą, (…) w związku z rolą konstytucyjną marszałka Komorowskiego, który jest wskazywany jako ta osoba, która na wypadek śmierci musi zastąpić prezydenta Polski, to wskazane byłoby, by ludzie nie odebrali tego jako element gry, tylko autentyczne, konstytucyjne uprawnienie marszałka”.

Nie mogę nigdzie odnaleźć tego wywiadu, ale taka wypowiedź Palikota wpisuje się wręcz doskonale w to co zawsze mówił na temat Lecha Kaczyńskiego. Przede wszystkim mówi o stanie zdrowia prezydenta, a nie o tym czy bedzie żył, czy nie. Dalej mówi o konstytucyjnych uprawnieniach marszałka, nic niezwykłego, po prostu przytoczenie Konstytucji. Poza tym znów dostrzegam manipulację. Cytat jest niepełny i wyrwany z kontekstu.

3. 3 maja 2009 r. – Bronisław Komorowski w rozmowie z RMF FM mówi: „Nie pretenduję do roli wieszcza czy proroka (…). Przyjdą wybory prezydenckie albo prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni”. Bronisław Komorowski nie wyjaśnił, co miał na myśli, choć pytał go o to po katastrofie Jarosław Kaczyński.

Znów niepełny i wyrwany z kontekstu cytat. Poza tym słowa "prezydent będzie gdzieś leciał" odnoszą się raczej do ryzykownych lotów Lecha Kaczyńskiego (takich jak Gruzja) bądź też do stanu Tupolewów (pamiętacie te wszystkie awarie? I taka dygresja: A pamiętacie jak wszyscy od dziennikarzy po przechodnia na Krakowskim Przedmieściu nie chcieli by rząd kupował nowe samoloty bo to rozrzutność? "Bo luksusów sie im zachciewa". Po katastrofie dopiero uznano Tupolewy za niebezpieczne i niegodne głowy państwa. Swoją drogą do dziś nie kupiono nic nowego, bo to "niepolityczne". To tak jakby Obama latał rdzewiejącym "Air Force One".).

4. Lato 2009 r. – ABW opracowuje szczegółową analizę opisującą sytuację jednoczesnej śmierci najwyższych dowódców Wojska Polskiego i prezydenta RP, a także innych ważnych osobistości państwowych i sposób przejęcia władzy.

Różne służby przygotowują wiele różnych analiz. To normalne, ponieważ trzeba wiedzieć co robić w trudnej sytuacji i przygotowywać wciąż i wciąż państwo i jego służby do różnych, nawet nieprawdopodobnych scenariuszy.

5. 1 września 2009 r. – w Sopocie spotykają się premierzy Donald Tusk i Władimira Putin. Niespodziewanie udają się na półgodzinną rozmowę w cztery oczy na słynne sopockie molo (choć oficjalny plan przewidywał spotkanie w hotelu Sheraton). Według rzecznika polskiego rządu Pawła Grasia mówiono m.in. o wspólnych polsko-rosyjskich uroczystościach katyńskich.

Poszli na molo. Pogadali w cztery oczy. No i? Na molo ładniej niż w Sheratonie i przyjemniej się rozmawia. Rozmawiali podobno o uroczystościach. No i? Przecież musieli o tym pogadać ze względu na temperaturę tego tematu w relacjach Polska - Rosja.

6. Wrzesień 2009 r. – dochodzi do zorganizowanego ataku cybernetycznego na serwery polskich instytucji państwowych. Jak pisze „Rzeczpospolita”, atak na polskie ośrodki rządowe został przeprowadzony z terytorium Federacji Rosyjskiej.

A jak to się ma do Smoleńska?

7. Koniec grudnia 2009 r. – biuro ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego rozsyła parlamentarzystom foldery reklamowe MAW Telecom – firmy wchodzącej w skład konsorcjum, które wygrało przetarg na remont polskich tupolewów.

Dowód na wspomniany przeze mnie lobbing co najwyżej.

8. 23 grudnia 2009 r. – w Warszawie ląduje po remoncie w Samarze rządowy Tu-154M 101. Tego samego dnia znaleziono ciało Grzegorza Michniewicza, dyrektora generalnego w kancelarii premiera Tuska. Michniewicz miał najwyższe poświadczenia bezpieczeństwa, zarówno krajowe, jak i NATO oraz Unii Europejskiej. Przez jego ręce przechodziły niemal wszystkie dokumenty kancelarii premiera, także tajne. Michniewicz, który według prokuratury popełnił samobójstwo, nie zostawił żadnego listu pożegnalnego. Ostatnią osobą, z którą rozmawiał w cztery oczy przed śmiercią, był Tomasz Arabski, szef kancelarii premiera. W aktach prokuratorskich, do których dotarła „GP”, czytamy: „Z zeznań szeregu świadków jednoznacznie wynika, iż Grzegorz Michniewicz miał najbliższe dni dokładnie zaplanowane. W dniu 23 grudnia 2009 r. planował bowiem pojechać do Białogardu, aby z żoną i jej rodziną spędzić święta. Wszystkie jego zachowania podejmowane nie tylko w ostatnich dniach, ale także i godzinach życia, wskazywały, iż plan ten chce wypełnić. Wskazuje na to choćby sporządzony przez niego wniosek urlopowy, zakup prezentów czy też podejmowanie jeszcze późnym wieczorem 22 grudnia przygotowania do wyjazdu. Niewątpliwie więc decyzja o popełnieniu samobójstwa podjęta została nagle pod wpływem impulsu”.

Delikatna sprawa śmierci człowieka, który miał rodzinę. Bawienie się w dywagacje i nieziemskie przypuszczenia w tej sprawie jest co najmniej niesmaczne. Poza tym: czego miał się niby dowiedzieć w dniu lądowania Tupolewa? Że silniki nie pracują jak trzeba? Ludzie, to było cztery i pół miesiaca przed Smoleńskiem! Jakby tam była bomba, albo silniki nie działały jak należy to byśmy szybko się o tym dowiedzieli. Poza tym umieszczanie bomby w grudniu, aby wybuchła w kwietniu to czyste szaleństwo. A gdyby silniki były niesprawne jak należy to czyż Tupolew nie spadłby by przed 10 kwietnia?

9. Styczeń 2010 r. – Donald Tusk, murowany faworyt zbliżających się wyborów prezydenckich, niespodziewanie rezygnuje z kandydowania. Tłumaczy to zamiarem utrzymania władzy premiera i niewielkimi uprawnieniami prezydenta. 31 marca 2010 r. Zyta Gilowska, komentując decyzję Tuska, stwierdziła: „Taka wolta, na dokładkę niezbyt serio objaśniana żyrandolami, ma skrywany komponent, jakąś tajemnicę”.

No bo tak było. Tusk chciał zachować wpływ na władze i wpływy w partii. Jako prezydent by stracił. Zyskałby na tym prawdopodobnie Schetyna. A co do słów pani Gilowskiej, to nie są one dowodem lecz subiektywną opinią.

10. 3 lutego 2010 r. – rosyjska agencja Interfax podaje, że „premier Federacji Rosyjskiej Władimir Putin zaprosił prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska do wspólnego uczczenia pamięci ofiar Katynia”. Kancelaria premiera Tuska poinformowała, że zaproszenie zostało przekazane w czasie rozmowy telefonicznej, do której doszło z inicjatywy strony rosyjskiej i że uroczystości odbędą się w pierwszej połowie kwietnia 2010 r. Putin pominął w zaproszeniu prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.

Premier zaprosił premiera. Norma w relacjach międzynarodowych zgodna bodajże z protokołem dyplomatycznym. Prezydenta Kaczyńskiego powinien zaprosić prezydent Miedwiediew jeśli już, ale nie dziwie się że tak się nie stało, ponieważ Kaczyński trochę bruździł Rosji w sprawie Gruzji.

11. 14 lutego 2010 r. – do pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych zostaje przywrócony Tomasz Turowski; od razu mianowany ministrem pełnomocnym w ambasadzie RP w Moskwie. Turowskiemu zostaje powierzone zadanie przygotowania wizyt w Katyniu premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego. Z doniesień IPN wynika, że w latach 1976–1985 Turowski był w PRL agentem najbardziej elitarnej, zakonspirowanej komórki wywiadu: Wydziału XIV w Departamencie I. Dostęp do danych tej agentury miały służby sowieckie. Jak ujawnił „Nasz Dziennik”, Turowski w latach 90. rozpracowywany był przez Urząd Ochrony Państwa, który sprawdzał jego kontakty z oficerem rosyjskiego wywiadu Grigorijem Jakimiszynem.

Jakieś dowody, że Turowski jest obecnie agentem?

12. 20 lutego 2010 r. – Władimir Grinin, ambasador rosyjski w Polsce, kłamie, że nie dostał pisma, wysłanego do niego 27 stycznia 2010 r. przez Mariusza Handzlika podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta z informacją, że w kwietniu Lech Kaczyński planuje w Katyniu oddanie hołdu pomordowanym polskim oficerom.
Można sądzić, że Grinin wykonuje rozkazy bezpośrednio otrzymane od Władimira Putina. Obaj znają się jeszcze z drugiej połowy lat 80. Gdy Putin był agentem KGB we wschodnioniemieckim Dreźnie, Grinin stał na czele sowieckiej ambasady w NRD.
Tuż po katastrofie – w czerwcu 2010 r. – Grinin „awansuje”. Zostaje ambasadorem Rosji w Niemczech.

Dostał "awans" bo kłamał że Kaczyński chce odwiedzić Katyń. Wybitna to teza. Dlaczego kłamał? A no dlatego że Kaczyński był persona non grata w Moskwie. Właściwie to fakt ten osłabia jedynie tezę o zamachu. Po co mieliby "unikać" wizyty? Przecież była konieczna do zamachu, który się tutaj lansuje!

13. 17 marca 2010 r. – szef Kancelarii Premiera, minister Tomasz Arabski udaje się do Moskwy (to druga z kolei wizyta Arabskiego w Moskwie – pierwsza, według informacji „GP”, odbyła w styczniu 2010 r.). Celem drugiego pobytu w Rosji są ustalenia dotyczące przebiegu wizyty premiera i prezydenta w Katyniu – wynika z relacji towarzyszącego mu funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu. Spotkanie z Rosjanami odbywa się... w jednej z moskiewskich restauracji; co jeszcze bardziej dziwne, nie uczestniczy w nim nikt z resortu spraw zagranicznych ani z Ambasady RP w Moskwie. Tego samego dnia Arabski spotyka się też z Jurijem Uszakowem, wiceszefem kancelarii Władimira Putina. Nie wiadomo jednak, czy do rozmowy doszło właśnie w moskiewskiej restauracji, czy wcześniej lub później w jakimś innym miejscu.

Czyli nie wiele wiadomo, ale nie przeszkadza to w sianiu rozdmuchanych przypuszczeń. Nie było nikogo z MSZ i Ambasady? A po co? Szef kancelarii Premiera RP spotyka sie z wiceszefem kancelarii premiera Federacji Rosyjskiej. Czy z Uszakowem też powinien być ktoś z rosyjskiego MSZ i Ambasady Rosji w Polsce? Czy Sikorski i Ławrow jak się spotykają to razem z ambasadorami? Nie. Dlaczego? Bo w dyplomacji jest tak, że spotykają się ludzie na równorzędnych stanowiskach (ewentualnie ich zastepcy) i obecność osób z innych stanowisk jest niepotrzebna.

14. Marzec 2010 r. – przedstawiciele Kancelarii Prezydenta nie mogą skontrolować stanu lotniska w Smoleńsku.
Wizyta przygotowawcza, która miała się odbyć w Katyniu i Moskwie między 3 a 5 marca 2010 r., zostaje w ostatniej chwili odwołana, a zaplanowany na 10 marca wyjazd grupy roboczej do Smoleńska zostaje uznany przez stronę rosyjską za nieaktualny. 19 marca do Moskwy ma się udać minister w Kancelarii Prezydenta Mariusz Handzlik, ale 16 marca ambasador Jerzy Bahr przekazuje mu informację, że w związku ze zorganizowaną 17–18 marca wizytą delegacji rządowej z ministrem Tomaszem Arabskim w Moskwie nie jest to możliwe.
Przez cały ten czas Kancelaria Prezydenta sygnalizuje swoje wątpliwości dotyczące stanu lotniska w Smoleńsku.

No dobrze. Czyli ludzie prezydenta wiedzieli że Siewiernyj jest lipnym lotniskiem, ale mimo to wysłano tam prezydenta. Przypominam, że leciał tam też premier. O czym to świadczy? O bajzlu w Rosji i braku odpowiedniej organizacji w wykonaniu polskich służb. Nie wysyła się premiera i prezydenta do miejsca co do którego nie ma się 100% pewności, że jest okej! Wiecie, to taki zachodni standard. Do Polski niestety nie dotarł razem z Coca-Colą. Pod względem organizacyjnym tkwimy niestety wciąż w socrealizmie.

15. 5 kwietnia 2010 r. – następuje przerwanie pracy serwerów MSZ. Praca resortu kierowanego przez Radosława Sikorskiego zostaje na wiele godzin sparaliżowana.
Jak się okazuje, w najnowocześniejszym budynku Ministerstwa Spraw Zagranicznych, tzw. szpiegowcu, mieszczącym m.in. serwery z tajnymi danymi, doszło do przerwania zasilania zewnętrznego. „Jestem w MSZ od wielu lat, ale czegoś takiego nie pamiętam” – opowiada 6 kwietnia 2010 r. tygodnikowi „Polityka” jeden z dyplomatów.

Zdarzyła się wyjątkowo duża awaria zasilania. No i? Że niby dane wypłynęły z serwerów? Chyba trudno by było to zrobić bez zasilania? No chyba, że ktoś ukradł te serwery! No ale jak ktoś miałby wynieść super-ważne serwery ze szepiegowca? A zresztą. Jak to się ma do Smoleńska?

16. 7 kwietnia 2010 r. – na stronach internetowych Rządowego Zespołu Reagowania na Incydenty Komputerowe CERT. GOV. PL pojawia się komunikat o możliwych atakach ukierunkowanych na pracowników instytucji administracji publicznej w Polsce. 9 kwietnia „gigantyczna” (jak informowała wówczas telewizja TVN) awaria teleinformatyczna paraliżuje pracę największego polskiego banku PKO BP.

I znów. Jak to się ma do Smoleńska?

17. Minister Klich zezwala na uczestnictwo w locie do Smoleńska najwyższych dowódców polskiej armii; zapewnia jednocześnie na piśmie, że on sam „też się tam wybiera”. Kilka dni później rezygnuje jednak z uczestnictwa w delegacji.

Minister Klich był ignorantem i wszyscy o tym wiemy. Taki z niego specjalista od wojskowości i bezpieczeństwa narodowego jak ze mnie święty katolicki. Ta zgoda to wyraz głupoty i potwierdzenie polskiego bajzlu. Na zachodzie nikt by takiej zgody nie wydał.

18. MON nie zapewnia generałom WP na czas delegacji prezydenckiej ochrony Żandarmerii Wojskowej – do Katynia nie poleciał ani jeden żołnierz ŻW, choć taka ochrona przysługiwała generałom ustawowo.

No toż to socrealistyczne podejście do wszelkich reguł i zasad! Potwierdza nieudolność MON i polskiego aparatu bezpieczeństwa, który jak już wspomniałem wciąż żyje socrealistycznym życiem.

19. Dzień przed wylotem do Smoleńska Rosjanie cofają zgodę, by funkcjonariusze BOR, którzy mieli zabezpieczać wizytę prezydenckiej delegacji na miejscu, posiadali ze sobą broń.

Jeśli to jest FAKT, to rzeczywiście trudno to wytłumaczyć. Może bali się, że Kaczyński odstawi jakąś drakę? Rosyjska logika jest nie mniej popieprzona od polskiej. Trzeba zapytać Rosjan o motywację dla tej decyzji.

Przed tragedią

20. Organizatorzy lotu w Polsce nie wyznaczają przed wylotem lotnisk zapasowych, jak również rezerwowego samolotu, choć nakazuje to instrukcja HEAD.

Wspomniane przeze mnie socrealistyczne podejście do norm i zasad w Polsce.

21. Polska załoga Tu-154M 101 otrzymuje od Rosjan karty podejścia lotniska Smoleńsk-Siewiernyj, zawierające błędne dane. Była to prawdopodobnie jedna z przyczyn katastrofy.

Rosja to taki popieprzony kraj, że tam wszystko jest błędne. Biorąc pod uwagę sam wygląd smoleńskiego lotniska niczego innego bym się nie spodziewał jak błędów w kartach podejścia. Poza tym rozbieżności nie były chyba zatrważające.

22. Tu-154M 101 musi lądować z kierunku wschodniego, gdzie są jary i drzewa, których nie ma od strony zachodniej. Jak się okazało, jesienią 2009 r. zdemontowano na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj system nawigacyjnego naprowadzania samolotów od strony zachodniej.

Trzeba by zapytać dlaczego zlikwidowano, a potem tworzyć tezy. Wyjaśnienie albo jest zatrważające albo trywialne.

23. Niespodziewanie, wbrew prognozom meteorologicznym, w okolicy lotniska Smoleńsk-Siewiernyj pojawia się mgła, która nasila się przed katastrofą, a po niej zaczyna ustępować, by po godzinie niemal całkowicie się rozproszyć.

Myślę, że lokalni metereolodzy ze Smoleńska mogą wyjaśnić tę "zagadkę".

24. Kontrolerzy wieży w Smoleńsku, wbrew rosyjskim minimom (gęsta mgła), nie wydają zakazu podejścia do lądowania i nie zamykają lotniska ze względu na warunki atmosferyczne, zagrażające bezpieczeństwu lotów statków powietrznych.

Po pierwsze, rosyjski bajzel. Po drugie, presja. Wiecie jaka byłaby draka gdyby zamknęli? Środowisko Lecha Kaczyńskiego uznałoby, że Rosjanie celowo zamknęli lotnisko, aby Prezydent nie pojawił się na uroczystościach w Katyniu. To była sytuacja patowa o podłożu politycznym.

25. Załoga samolotu jest błędnie informowana o położeniu na kursie i ścieżce, gdy w rzeczywistości samolot jest ponad ścieżką i zbacza z kursu.

Mgła i wyposażenie Siewiernego, a także rosyjski bajzel. Oto cała przyczyna błędnych informacji.

26. Płk Krasnokucki nakazuje kontrolerowi, który po raz kolejny sugeruje odesłanie samolotu na lotnisko zapasowe, by polecił załodze polskiego samolotu zejście do 100 m: „Doprowadzamy do 100 metrów, 100 metrów i koniec rozmowy”.

Prawdopodobnie była to próba wyśrodkowania patowej sytuacji. Odesłanie na lotnisko zapasowe wiązałoby się z konsekwencjami politycznymi, a lądowanie z narażeniem bezpieczeństwa. A zatem uznano, że Tupolew powinien zejść na 100 metrów, aby piloci przekonali się, że lądować się nie da i wtedy sami by podjęli decyzję o nie lądowaniu i odlocie na lotnisko zapasowe.

27. Przed lądowaniem samolotu z prezydentem RP nad lotniskiem pojawia się i znika Ił-76, którego roli nikt do dziś nie wyjaśnił.

Aha. Czyli, że Ił wywołał mgłę? Tak mam to rozumieć? Nie? No to co? Czy chodzi o tego Iła co się mało nie rozbił przed przylotem Tupolewa? Jeśli tak, to nie rozumiem co w tym podejrzanego.

28. Od czwartej minuty przed tragedią trwa niewyjaśniona cisza w eterze – milkną wówczas rozmowy między wieżą i Tu-154. Pada tylko komenda „na kursie i ścieżce” i „horyzont 101”. Polsce kontrolerzy twierdzą, że to absurdalne i niewiarygodne, gdyż określenia „na kursie i ścieżce” są niemożliwe bez uprzednich poprawek kursu. Wskazuje to na prawdopodobieństwo sfałszowania stenogramów.

A może wskazuje to na rosyjski bajzel?

29. Gdy samolot znajduje się na wysokości 15 m nad ziemią, zanika zasilanie głównego komputera pokładowego FMS i rejestratorów lotu. Polski Tu-154M znajduje się wówczas ok. 60–70 m przed miejscem pierwszego zderzenia z gruntem.

Poproszę o zdanie specjalistów na ten temat. Suche dane ja też mogę przytoczyć i wyciągać z nich pochopne wnioski.

30. Gdy samolot z delegacją prezydencką zbliża się do lotniska w Smoleńsku, na płycie nie ma ani jednego funkcjonariusza BOR, nie ma też podstawionej kolumny samochodów ani oczekujących na polską delegację dziennikarzy.

No nie było ich. A znamy motywację dla ich braku?

Po katastrofie

31. Samolot, spadając na ziemię z wysokości kilkunastu metrów, ulega całkowitej zagładzie, wraz z 96 pasażerami. Maszyna zostaje rozbita na tysiące części.

Tupolew upadł na górne poszycie. Gdyby lądowali brzuchem mieliby szanse. Niestety "przekoziołkowali".

32. Rosjanie tuż po katastrofie rozpowszechniają oszczerstwa, że polscy piloci lądowali wbrew zaleceniom rosyjskich kontrolerów lotów w Smoleńsku.

To już jest jawna manipulacja autora artykułu. Sam wcześniej wspomina, że Rosjanie proponowali inne lotnisko. Przypominam, że sytuacja była patowa. Co by nie zrobiono, to źle. I tyczyło się to zarówno kontrolerów jak i pilotów.

33. Rosyjscy wojskowi i milicjanci kilka godzin po tragedii wymieniają reflektory i żarówki w lampach wskazujących samolotom położenie pasa startowego.

Zwykła, chaotyczna próba ratowania wizerunku lotniska "po szkodzie".

34. Rosjanie już kilka godzin po tragedii wykluczają zamach.

Patrzecie, no. Ja też to wykluczyłem. I to od razu. Jeśli byłby to zamach, to ja bym po prostu Rosjanom poklaskał. Po prostu nigdy bym nie powiedział że są zdolni do tak precyzyjnej roboty. Ogromna siła ludzka, wzmożona aktywność wojskowo-wywiadowcza, idealne zaplanowanie. Rosjanie nie radzą sobie z paramilitarną partyzantką w Czeczenii, a mieliby przeprowadzić bardzo skomplikowany zamach? Nie ma szans. Nie z ich agonalnymi służbami.

35. Wkrótce po katastrofie niektóre polskie media przedstawiają opinie wybranych przez siebie ekspertów, którzy stwierdzili, że tragedia była spowodowana winą pilotów. Ta teza raportu zostaje potem powtórzona w raportach Tatiany Anodiny i Jerzego Millera. Według gen. Petelickiego czołowi politycy PO jeszcze 10 kwietnia otrzymują SMS wysłany przez najbliższe otoczenie Donalda Tuska. Brzmi on: „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił”.

Znając stan 36. specpułku to była najprawdopodobniejsza teza. Co do SMS-a to przedstawia fakty. Od początku było wiadomo, że zeszli poniżej 100 metrów we mgle. Takie postępowanie jest niestety błedem pilotów.

36. Rząd Donalda Tuska i prokuratura rezygnują z pomocy najlepszych lekarzy sądowych różnych specjalności, w tym antropologów, genetyków sądowych, z prof. Barbarą Świątek, krajowym konsultantem w dziedzinie medycyny sądowej, na czele. Eksperci ci od południa 10 kwietnia 2010 r. czekają, gotowi w każdej chwili jechać do Smoleńska; wysyłają także pisma do rządu i prokuratury.

Przede wszystkim w tej sprawie istotna jest kwestia czy polski rząd miał jakiekolwiek uprawnienia by móc wysłać swoich lekarzy i antropologów.

37. Według Rosjan polski Tu-154 przed upadkiem przeciął linię wysokiego napięcia przed lotniskiem, choć nie zgadza się to z odtworzonym torem lotu i czasem (o godz. 8:39, gdy linia została zerwana, samolot był kilkaset metrów nad ziemią). Uszkodzona linia wysokiego napięcia koło lotniska smoleńskiego mogła zasilać system radiolatarni.

Rosjanie przypuścili, a nie stwierdzili z tego co pamiętam.

38. Rosjanie po katastrofie wysypują teren przy miejscu tragedii piachem i wykładają betonowymi płytami, wycinają bez wiedzy Polaków okoliczne drzewa i krzaki, w tym podobno ścięte przez Tu-154, co uniemożliwia potem odtworzenie trajektorii lotu.

Rozwiązaniem zgadki jest zapytanie o motywację dla takich działań.

39. Pojawiają się rozbieżności dotyczące czasu katastrofy. Najpierw – przez dwa tygodnie po tragedii – podawana jest godz. 8:56. Po przypadkowym opublikowaniu informacji o godzinie zerwania trakcji elektrycznej przed katastrofą Rosjanie zmieniają tę informację, podając, że samolot uległ katastrofie o godz. 8:41 czasu polskiego.

A czego oczekiwaliście? Że czas katastrofy będzie tak od razu znany? A już zwłaszcza w Rosji?

40. Rosjanie już następnego dnia po katastrofie demolują wrak, tnąc go piłami i wybijając szyby w oknach.

Znów nie znamy motywacji. Swoją drogą: czy to jest udokumentowany fakt? Poza tym czyż samolot według autora artykułu nie robił się doszczętnie? Oj, coś tutaj jest nie tak.

41. 29 kwietnia – podczas sejmowego wystąpienia minister zdrowia Ewa Kopacz mówi: „Z wielką uwagą obserwowałam pracę naszych patomorfologów przez pierwsze godziny. Pierwsze godziny nie były łatwe i to państwo musicie wiedzieć. Przez moment nasi polscy lekarze byli traktowani jako obserwatorzy tego, co się dzieje. To trwało może kilkanaście minut, a potem, kiedy założyli fartuchy i stanęli do pracy razem z lekarzami rosyjskimi, nie musieli do siebie nic mówić”.
W lipcu 2010 r. płk Zbigniew Rzepa z prokuratury wojskowej ujawnia w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, że było to kłamstwo, bo w sekcjach zwłok ofiar katastrofy nie uczestniczyli ani polscy śledczy, ani patomorfolodzy.

Poproszę o pełen wywiad z pułkownikiem. Z tego co wynalazłem wynika, że pan Macierewicz wysnuł takowy wniosek z wywiadu. Niestety nie mogę odnaleźć tegoż wywiadu i nie mogę się odnosić do jakiś dywagacji, być może zawierających manipulację.

42. Rosjanie zastrzegają, by przysłanych z Moskwy metalowych trumien z ciałami ofiar w żadnym wypadku nie otwierać.

I znów. Istotne jest jaka była motywacja?

43. Rosjanie pozostawiają (na długie miesiące) wrak Tu-154M 101 bez żadnego zabezpieczenia.

A no fakt. Ale związany raczej z rosyjskim bajzlem niż próbą niszczenia dowodów.

Śledztwo

44. Pod naciskiem Rosjan premier Tusk rezygnuje ze stosowania korzystnej dla Polski umowy z 1993 r. i zawiera tajne, nigdzie dotychczas nieopublikowane porozumienie z premierem Władimirem Putinem.
Na mocy tego porozumienia zaczyna obowiązywać rozporządzenie wydane 13 kwietnia 2010 r. przez premiera Władimira Putina, które badanie katastrofy i koordynowanie działań krajowych i międzynarodowych powierza Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu Tatiany Anodiny.
Jako podstawę prawną wyjaśniania przyczyn katastrofy przyjęto – jak twierdzi rząd – konwencję chicagowską, mimo że dotyczy ona katastrof samolotów cywilnych.

Konwencja chicagowska to kwestia sporu prawnego. Jeśli zaś chodzi o to tajne i nieopublikowane dotąd porozumienie, to... skoro jest tajne i nieopublikowane, to znaczy, że nic nie wiemy i wyciąganie jakichkolwiek wniosków z czegoś o czym nic nie wiemy jest śmiesznością i manipulacją.

45. Na początku stycznia 2011 r. okazuje się, że nawet fatalne dla Polski ustalenia konwencji chicagowskiej nie są podstawą polsko-rosyjskiej współpracy przy badaniu katastrofy smoleńskiej. W końcowym raporcie MAK czytamy bowiem: „Na podstawie tegoż Zarządzenia określono, że badanie powinno być prowadzone zgodnie z Załącznikiem 13 do Konwencji o Międzynarodowym Lotnictwie Cywilnym (dalej Załącznik 13). Ta decyzja została zaaprobowana przez Rząd Rzeczpospolitej Polskiej”. A zatem współpraca opierała się nie na samej konwencji, lecz na załączniku 13. Oznacza to m.in., że Polska nie może stosować się do żadnych procedur odwoławczych przewidzianych w konwencji, a więc musi zaakceptować końcowy raport MAK.

Tak się kończą ustalenia "na szybko".

46. Rosjanie ukrywają fakt, że dowódca Tu-154 Arkadiusz Protasiuk podjął na przepisowej wysokości 100 m decyzję o przerwaniu podejścia do lądowania i odejściu na tzw. drugi krąg. Protasiuk powiedział: „Odchodzimy”, po czym komenda ta została potwierdzona przez II pilota – mjr. Roberta Grzywnę. Oznacza to, że załoga Tu-154 wcale nie próbowała lądować.
Rosyjscy „specjaliści” błędnie odczytali także inne wypowiedzi nagrane w kokpicie. Według polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, dotyczy to np. słów „wkurzy się, jeśli... (niezrozumiałe)... jedna mila od pasa” – które posłużyły MAK do obciążenia odpowiedzialnością za tragedię śp. Lecha Kaczyńskiego. W rzeczywistości w kabinie pilotów padło wówczas zdanie: „Powiedz, że jeszcze jedna mila od osi została”.

Chcieli, tylko za późno zmienili zdanie. I odejście utrudniał jar i mgła. A złe odczytanie? No cóż. Można było się tego spodziewać. Słyszeliście chyba te nagrania które upubliczniono? Jakość nagrań nie jest w dźwięku 5.1 i trudno czasem zrozumieć wszystko tym bardziej że w tle słychać szum samolotu.

47. Polska pozostawia w ręku Rosjan główne dowody w śledztwie (czarne skrzynki, wrak, badanie ciał ofiar, szczątków maszyny itp.).

Samolot rozbił się na rosyjskiej ziemi, więc wiadomo że śledztwo prowadzą Rosjanie.

48. Polska prokuratura wojskowa przez ponad półtora roku od czasu katastrofy odmawia zgody na ekshumację bliskich rodzinom, które wystąpiły z takim wnioskiem.

Znów kwestia motywacji. Dlaczego autor się nad tym nie pochyla? Czyżby manipulował? Motywacja dla konkretnych działań jest zazwyczaj wyjaśnieniem bądź ewentualną podstawą do polemiki.

49. Z nieznanych powodów do dziś nie został odnaleziony rejestrator K3-63, rejestrujący parametry lotu: czas, wysokość barometryczną, prędkość przyrządową, przeciążenie (pionowe). Rejestrator ma większe rozmiary niż inne rejestratory i skrzynka ATM; powinien znajdować się w opancerzonym zasobniku pod podłogą w kabinie pasażerskiej.

Słuszne stwierdzenie "Z nieznanych powodów". Podpinanie tego pod teze zamachu to demagogia i manipulacja.

50. Podczas zgrywania kopii z czarnej skrzynki nagle zabrakło prądu i zniknęło 16 sekund nagrania, po które potem specjalnie pojechał do Moskwy minister Miller.

Wybitny dowód na "Rosję w rozsypce". Takie rzeczy tylko w Rosji.

51. Rosjanie odmawiają polskim prokuratorom oddania czarnych skrzynek polskiego samolotu, choć są one własnością polskiego rządu, a nawet udostępnienia oryginałów do badań w Polsce.

Kwestia sporu prawnego.

52. Rosjanie odmawiają polskiej prokuratorze zwrotu, a także udostępnienia do badań w Polsce wraku samolotu.

Kwestia sporu prawnego.

53. Rosjanie nie chcą wydać polskiej prokuraturze protokołów badania w Moskwie – przy udziale polskich specjalistów z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie – oryginałów zapisu rozmów z czarnej skrzynki. Wcześniej przez 10 miesięcy przetrzymują protokoły sporządzone w Smoleńsku przez polskich archeologów.

Kwetsia sporu prawnego.

54. Rosjanie informują, że nie zachował się zapis wideo wieży w Smoleńsku z taśmą, na której zarejestrowano pracę kontrolerów i płk Krasnokuckiego.

Zdziwiłbym się jakby się zachował. To tylko znów pokazuje jak to jest w Rosji.

55. Latem 2010 r. Rosjanie, tłumacząc się względami formalnymi, jeszcze raz przesłuchali pracowników wieży. Nowe zeznania okazują się znacznie korzystniejsze dla strony rosyjskiej. Polska prokuratura akceptuje nowe zeznania kontrolerów lotu ze Smoleńska i unieważnia zeznania otrzymane wcześniej. „To szokujące” – komentuje w „Rzeczpospolitej” znany karnista, prof. Piotr Kruszyński.

Tak panie Kruszyński, to szokujące, ale każdy ma prawo do zmiany zeznań, które unieważniają zeznania poprzednie. Takie prawo.

56. W materiałach przekazanych Polsce przez Rosjan brak dokumentacji fotograficznej miejsca zdarzenia zaraz po katastrofie i po przemieszczeniu części wraku, a także dokumentacji z oblotu terenu lotniska – przed 10 kwietnia i po katastrofie.

Kolejna z rosyjskich nieprawidłowości spowodowanych ich bajzlem na każdym poziomie.

57. Komisja Jerzego Millera nie zleca badań, które udowodniłyby, że skrzydło Tu-154 mogło urwać się po zderzeniu z brzozą. Mimo to w swoim raporcie formułuje taką tezę. We wrześniu 2011 r. ekspert NASA prof. Wiesław Binienda przygotowuje fachową ekspertyzę obalającą teorię specjalistów Millera.

A profesor Binienda jest takim renomowanym naukowcem, że aż posiada dostęp do technologii NASA, pomimo iż pracuje na Uniwersytecie w Akron. Tak, Akron. Nie Ohio jak by chciał pan Macierewicz.

58. Polskie agendy rządowe, w tym służby specjalne RP, od półtora roku ukrywają zdjęcia satelitarne miejsca katastrofy, wykonane 10 kwietnia 2010 r., przekazane Polsce niedługo po katastrofie przez służby USA.

I znów kwestia motywacji.

59. Polska komisja pod przewodnictwem ministra Millera opracowuje raport końcowy dotyczący przyczyn katastrofy, bez dostępu do kluczowych dowodów przerzuca winę na polskie wojsko, w tym pilotów, którzy siedzieli za sterami Tu-154M 101.

Polski raport to raport na szybko. Opinia publiczna tego niestety wymagała. Gdy publikacja raportu się przedłużała to był jazda na Tuska że coś ukrywa. Ale trzeba pamiętać że jaki czas wykonania, taki raport. Normalnie śledztwa takie jak Katastrofa Smoleńska trwają latami! Nie można oczekiwać cudownego raportu w szybkim czasie. I nie rozumiem przez to "tropicieli prawdy". Jak Miler prosił o cierpliowość to się wściekaliście że Miller kręci. A teraz źle bo dał raport bez kluczowych dowodów. No to jak? To miał być raport czy nie?

60. Rosjanie nie przekazali dotychczas Polsce ekspertyz balistycznych i pirotechnicznych.

Kwestia sporu prawnego.

61. Rosjanie nie wyjaśnili polskim ekspertom tożsamości tajemniczego gen. Władimira Iwanowicza, któremu niedługo przed katastrofą płk Krasnokucki meldował o sytuacji na lotnisku.

A co tu wyjaśniać? Krasnokucki się konsultował z przełożonym bo miał na lotnisku patową sytuację.

Awanse, odznaczenia i dymisje

62. 11 listopada 2010 r., z okazji Święta Niepodległości na stopień generała brygady zostaje awansowany płk Krzysztof Bondaryk. 10 kwietnia 2010 r. szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Znów kwestia motywacji. Dlaczego autor pomija za co i dlaczego Bondaryk dostał awans?

63. 11 listopada 2010 r. – na stopień generała brygady zostaje awansowany płk Janusz Nosek. 10 kwietnia 2010 r. szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Sam fakt bez motywacji. Proszę Was...litości...

64. 11 listopada 2010 r. – na stopień generała brygady zostaje awansowany płk Krzysztof Parulski. 10 kwietnia 2010 r. naczelny prokurator wojskowy i zastępca prokuratora generalnego.

Jak wyżej.

65. 16 listopada 2010 r. z okazji Dnia Służby Zagranicznej Jerzy Bahr – 10 kwietnia 2010 r. ambasador RP w Moskwie – zostaje odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Jak wyżej.

66. 16 listopada 2010 r. szef MSZ, Radosław Sikorski, odznacza szefa BOR, gen. Mariana Janickiego, Odznaką Honorową „Bene Merito” (Dobrej Zasługi) – zaszczytnym, honorowym wyróżnieniem przyznawanym przez MSZ za „działalność wzmacniającą pozycję Polski na arenie międzynarodowej”.

Jak wyżej.

67. 10 czerwca 2011 r. naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski zawiesza Marka Pasionka, jednego z dwóch prokuratorów prowadzących śledztwo smoleńskie, i wszczyna wobec niego postępowanie dyscyplinarne. Pasionek zawinił, bo miał zwracać się do przedstawicieli USA o pomoc w uzyskaniu materiałów przydatnych w śledztwie i był zwolennikiem postawienia zarzutów ministrowi Bogdanowi Klichowi i szefowi Kancelarii Premiera Tomaszowi Arabskiemu.

Znów kwestia PRAWDZIWEJ motywacji, a nie motywacji spekulacyjnej.

68. 16 czerwca 2011 r. po Święcie Biura Ochrony Rządu na stopień generała dywizji zostaje awansowany gen. bryg. Marian Janicki, szef BOR.

I znowuż kwestia motywacji.

Ogólnie artykuł niepowala, jest nieścisły, brak istotnych szczegółów, tylko suche fakty, które są przedstawione w taki sposób aby zmanipulować myślenie czytelnika. Artykuł o żenującej wartości dziennikarsko-publicystycznej. Z drugiej strony idealny dla "tropicieli prawdy". Można sprać mózg ludziom w łatwy sposób.

A teraz czekam aż nazwiecie mnie agentem, manipulatorem itp. itd.

No i czekam na kontrpolemike. Nie mogę się doczekać. 8)

PS. Jesli to wszystko to fakty, to mnie one nie przekonały i nie powaliły. Sorry Winetou.

  • 6

#21

lha.
  • Postów: 85
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Czyli mając rodzinę na utrzymaniu ( małe dzieci ) zaryzykowałbyś pozostawienie ich ( po twojej śmierci ) bez opieki byle tylko twoja kariera nie legła w gruzach ?

A za co utrzymasz rodzinę jak stracisz pracę? Pamiętna sytuacja zbieraczy jabłek, którzy nie pomyśleli co się może stać jeżeli w zbyt dużej liczbie zapakują się do samochodu. No ale:

nie sądzę by to byli kamikaze

Nie. Nie byli, ale jeżeli przyjmiemy taki tok myślenia, to dlaczego na świecie dzieje się tyle złych rzeczy z powodu ludzkiego błędu? Czy Kubica o mało nie stracił życia bo był Kamikaze? Czy Wałęsa o mało nie zginął, bo był Kamikaze? Powtarzanie tego argumentu jest niepoważne. Jeżeli w wypadku zginie niedoświadczony kierowca, który nie zdążył nabyć odpowiednich umiejętności, znaczy że chciał sobie umyślnie odebrać życie? To samo z pilotami tego feralnego lotu. Popełnili szereg błędów, które przypłacili życiem.
  • 4

#22

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Wyrywkowo.

20. Organizatorzy lotu w Polsce nie wyznaczają przed wylotem lotnisk zapasowych, jak również rezerwowego samolotu, choć nakazuje to instrukcja HEAD.

Lotniska były wyznaczone i nie odwołujmy się do jawnego kłamstwa. Plan lotu bez wpisanych lotnisk zapasowych nie przechodzi przez system (właściwie to nie przejdzie nawet wstępnej weryfikacji przez człowieka).

21. Polska załoga Tu-154M 101 otrzymuje od Rosjan karty podejścia lotniska Smoleńsk-Siewiernyj, zawierające błędne dane. Była to prawdopodobnie jedna z przyczyn katastrofy.

Które dane były błędne? Jaki miało to wpływ na zaistnienie wypadku?

24. Kontrolerzy wieży w Smoleńsku, wbrew rosyjskim minimom (gęsta mgła), nie wydają zakazu podejścia do lądowania i nie zamykają lotniska ze względu na warunki atmosferyczne, zagrażające bezpieczeństwu lotów statków powietrznych.

Nie zamyka się lotnisk, najwyżej pasy (przy gęstej mgle nikt ludzi z Okęcia nie wygania na ulicę). Jakie są te rosyjskie minima i czego dotyczą? Bezpieczeństwu lotów statków powietrznych w tym wypadku (i wielu podobnych) zagroziła sama załoga, nie jakaś tam mgła. Gdyby mgła faktycznie jemu zagrażała, to ilekroć w METARze pojawiłoby się FG, to wszyscy łapaliby się za głowy.

25. Załoga samolotu jest błędnie informowana o położeniu na kursie i ścieżce, gdy w rzeczywistości samolot jest ponad ścieżką i zbacza z kursu.

Wielokrotnie wałkowane. W granicach dopuszczalnego odchylenia.

Użytkownik Don Corleone edytował ten post 03.10.2011 - 15:12

  • 0



#23

Kandahar.
  • Postów: 27
  • Tematów: 5
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Rosjanie zastrzegają, by przysłanych z Moskwy metalowych trumien z ciałami ofiar w żadnym wypadku nie otwierać.

Pytam Dlaczego ? Co jest do ukrycia lub zatuszowania.
  • 0

#24

NoMeansNo.
  • Postów: 1580
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Odpowiadam: co za wyjątkiem prośby strony rosyjskiej przeszkodziło te trumny otworzyć?! Postawili przy nich sołdatów?
  • 0

#25

metody11.
  • Postów: 317
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ja głęboko wierze, że nie tylko wszy, ale i gnidy w tym kraju odpowiedzą w końcu przed Narodem a nie wierze, że wszyscy dali się zastraszyć grupce przestępców. Wiem też, że to właśnie chodziło o to by zmęczyć naród wiadomościami tak by przestał zwracać uwagę na prawdziwe wydarzenia o zamachu na Polskę zapoczątkowaną w Smoleńsku by nawet nie chcieli się tym interesować. Ale i wierze w to, że jak się nie da usunąć z życia głupoty tak i trzeźwości umysłu szkoda tylko, że nie u wszystkich.

http://wiadomosci.wp...,wiadomosc.html
  • 0

#26 Gość_pokerek

Gość_pokerek.
  • Tematów: 0

Napisano

metody, duży plus za informację. Zawartość podanego przez Ciebie linka poniżej:

To będzie przełom w rozwikłaniu katastrofy rządowego Tu-154M. W przyszłym tygodniu zespół pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza ujawni kolejne fakty ustalone m.in. przez eksperta NASA prof. Wiesława Biniendę - pisze Katarzyna Pawlak w "Gazecie Polskiej Codziennie".

To nie uderzenie w brzozę, ale dwa wstrząsy zdecydowały o katastrofie rządowego samolotu Tu-154M w Smoleńsku. Szczegóły ostatnich 16 sekund tragicznego lotu poznamy na początku przyszłego tygodnia, kiedy na specjalnej prezentacji zostaną przedstawione wyniki pracy wybitnego eksperta, m.in. NASA, prof. Wiesława Biniendy i polskich naukowców. Jak wyjaśnia Antoni Macierewicz, chodzi o dwa wstrząsy, które wpłynęły na trajektorię lotu samolotu.

Na razie zarówno poseł, jak i prof. Binienda nie chcą zdradzać szczegółów ustaleń. Macierewicz, przewodniczący zespołu parlamentarnego ds. zbadania okoliczności katastrofy rządowego Tu-154M w Smoleńsku, ujawnił, że ostateczny efekt pracy naukowców poznamy za pośrednictwem łączy satelitarnych ze Stanami Zjednoczonymi oraz dzięki filmowi przygotowanemu przez polskich naukowców.

O najnowszych badaniach prof. Biniendy gazeta pisała jako pierwsza. Według zawartych w nich tez, Tu-154M stracił skrzydło 26 m nad ziemią, brzoza nie spowodowała wypadku rządowego tupolewa, a ustalenia MAK-u dotyczące przyczyny katastrofy smoleńskiej zaprzeczają prawom fizyki.

- Z badań tych wynika jasno, że cała trajektoria ruchu samolotu w ostatnim etapie lotu sugerowana przez MAK jest nieprawdziwa - tłumaczył w rozmowie z gazetą prof. Binienda. - Wyniki badań wyraźnie pokazują, że oderwanie skrzydła musiało nastąpić 70 m za brzozą, na wysokości co najmniej 26 m od ziemi, podczas gdy trajektoria MAK-u sugeruje, że w przestrzeni pomiędzy brzozą a miejscem znalezienia kawałka skrzydła samolot leciał na wysokości nie większej niż 6,5 m - powiedział gazecie profesor.

Nie tylko prof. Binienda ma wątpliwości, co do ustaleń MAK-u i komisji Millera. Fakt, że tupolew rozpadł się na tysiące drobnych części w konfrontacji z niewielkim drzewem, wzbudził wątpliwości także profesorów z uczelni w całej Polsce. Naukowcy, głównie specjaliści w dziedzinie mechaniki, apelują o zwołanie Konferencji Smoleńskiej, która dokładnie zbada przyczynę katastrofy. Podkreślają, że najwyższy czas, aby zajęli się tym eksperci, a nie politycy. Zwłaszcza kiedy po półtora roku od katastrofy wciąż więcej jest pytań niż odpowiedzi. Niektórzy z nich od dawna mówili o swoich wątpliwościach co do oficjalnej wersji wydarzeń 10 kwietnia 2010 r.

Na razie jednak przeszkodą są pieniądze, o które naukowcy bezskutecznie walczą. Środków na badania odmówił im najpierw Komitet Maszyn Polskiej Akademii Nauk, a w poniedziałek Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Nie oznacza to jednak, że konferencja się nie odbędzie. Naukowcy wierzą, że otrzymają w końcu pozytywną odpowiedź. Teraz czekają na decyzje innych jednostek naukowo-badawczych i prowadzą rozmowy z uczelniami. Nie chcą jednak mówić o szczegółach, dopóki nie otrzymają oficjalnych odpowiedzi.

- Jeżeli ci ludzie z Komitetu Maszyn Polskiej Akademii Nauk i Narodowego Centrum Badań nie mają wstydu, to powinni mieć chociaż odrobinę rozsądku. Za kilka miesięcy odbędzie się wielka międzynarodowa konferencja w Pasadenie (USA) w sprawie tragedii smoleńskiej. Będą tam naukowcy z całego świata. A może zabraknąć Polaków, bo PAN i NCB boją się Tuska i Komorowskiego - mówi Antoni Macierewicz.


  • 0

#27

BadBoy.
  • Postów: 737
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

ZNAMY PRZEBIEG KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ

Amerykańscy i polscy eksperci zespołu sejmowego Antoniego Macierewicza zrekonstruowali przebieg ostatnich sekund lotu maszyny, na pokładzie której zginęło 96 Polaków, w tym para prezydencka i najwyżsi dowódcy polskiej armii. To był zamach!


Fakty są jednoznaczne: do katastrofy nie mogło dojść bez udziału osób trzecich.


Ostatnia prezentacja Zespołu Parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej Antoniego Macierewicza to efekt równoległych badań amerykańskich i polskich ekspertów. W USA wiodącą rolę odegrali prof. Wiesław Binienda i dr Kazimierz Nowaczyk, w Polsce – grupa fizyków, którzy na razie wolą nie ujawniać swoich nazwisk.

Wnioski, do jakich niezależnie od siebie doszli naukowcy z Polski i Stanów Zjednoczonych, pokrywają się w 100 proc. Z prezentacji, będącej syntezą ustaleń uczonych, wyłania się całkowicie inny obraz wydarzeń niż zaprezentowany przez MAK i komisję Jerzego Millera.

Ostatnie sekundy lotu

Badania ekspertów podważają oficjalną wersję katastrofy mówiącą, że Tu-154 zaczepił o brzozę, stracił w wyniku tego zderzenia fragment lewego skrzydła, po czym obrócił się o 180 st. i spadł na ziemię.

Z analizy danych pochodzących z systemu TAWS i komputera pokładowego (wysokości samolotu w ustalonych momentach i położeniach geograficznych) oraz parametrów lotu zamieszczonych w raportach MAK i w raporcie komisji Millera (przeciążenia i kąty określające stopień przechylenia i pochylenia samolotu) wynika, że:

1. Kontakt samolotu z brzozą przy bliższej radiolatarni i z brzozą, która miała odciąć fragment skrzydła, w ogóle nie miał miejsca. Tu-154 przeleciał bowiem ok. 14 m nad tymi drzewami. „Są to rachunki dokonane przez naukowców z Polski, wielokrotnie sprawdzone. Jesteśmy przekonani o ich słuszności” – stwierdził podczas prezentacji zespołu parlamentarnego dr Kazimierz Nowaczyk.

2. Samolot stracił część skrzydła 69 m za brzozą, na wysokości 26 m nad ziemią. Eksperci udowodnili, że element ten nie mógł urwać się na brzozie i znaleźć się 111 m (!) od niej (tak twierdzili specjaliści z Rosji i z komisji Millera), gdyż według symulacji komputerowej po takim zderzeniu upadłby na ziemię w odległości 10–12 m od drzewa.

3. Nawet gdyby Tu-154 zaczepił o brzozę, nie straciłby w wyniku tego zderzenia fragmentu skrzydła. Udowodniła to symulacja komputerowa dokonana przez prof. Biniendę przy użyciu specjalistycznego programu LsDyna3D. By przekonać sceptyków, prof. Binienda przeprowadził eksperyment kilkakrotnie, zawyżając niektóre parametry ponad stan faktyczny (gęstość drewna brzozy, średnicę drzewa itd.).

4. Równocześnie z momentem utraty fragmentu skrzydła (co nastąpiło, jeszcze raz podkreślmy, na wysokości 26 m nad ziemią) maszyną zachwiały dwa duże wstrząsy, odnotowane przez skrzynkę ATM (parametrów lotu). Właśnie wtedy doszło do zmiany kursu tupolewa.

5. Dwie sekundy później, gdy Tu-154 był ok. 15 m nad ziemią, samolot utracił zasilanie i przestał działać komputer pokładowy, a jego dane zostały zamrożone. To ich odczyt przez amerykańskiego producenta jest źródłem prezentowanej przez prof. Biniendę i Nowaczyka analizy. Maszyna znajdowała się wówczas ok. 60 m przed miejscem pierwszego zderzenia z gruntem.

Pierwsza profesjonalna rekonstrukcja

Za badaniami zaprezentowanymi przez zespół Macierewicza stoją fachowcy, których kompetencje są nie do podważenia. Kazimierz Nowaczyk jest doktorem fizyki, pracującym obecnie na Uniwersytecie w Maryland (USA). Prof. Wiesław Binienda jest dziekanem wydziału inżynierii Uniwersytetu Akron w stanie Ohio oraz członkiem grupy ekspertów ds. badań katastrof lotniczych takich instytucji i firm jak NASA, FAA oraz Boeing. Może się także pochwalić doktoratem z dziedziny badania wytrzymałości materiałów, honorowym członkostwem Amerykańskiego Stowarzyszenia Inżynierów Lądowych (ASCE) i stanowiskiem redaktora naczelnego „Journal of Aerospace Engineering”. W pracach przedstawionych w piątek 25 listopada brał udział także prof. Braun, jeden z najbardziej doświadczonych uczonych NASA.

Znaczenie prezentacji przygotowanej przez obu uczonych jest ogromne. W przeciwieństwie bowiem do ustaleń Rosjan i komisji Millera, analiza ekspertów Zespołu Parlamentarnego Macierewicza oparta jest na obiektywnych danych i przy użyciu fachowego oprogramowania.

Waga tej prezentacji polega także na tym, że dwa różne zespoły, polski i amerykański, badając według różnych metodologii dwa inne fragmenty tego samego lotu – jedni trajektorię, drudzy oderwanie skrzydła – doszli do tych samych wniosków. Ustalili m.in., że samolot leciał na wysokości, na której nie mógł zetknąć się z brzozą i że skrzydło utracił na wysokości 26 m nad ziemią. Oczywiście, ponieważ mamy do czynienia z analizą naukową, jesteśmy świadomi tego, że posługując się uzyskanymi danymi zakreślamy wynikom pewną granicę tolerancji. Gdy prof. Binienda mówi o tym, że skrzydło oderwało się od samolotu 69 m za miejscem, gdzie rośnie brzoza, to trzeba przyjąć, że mogło to być kilka metrów wcześniej lub kilka metrów dalej. Nasza prezentacja dokładnie odzwierciedla zapis zachowania się samolotu pozostawiony w rejestratorach parametrów lotu i w systemie TAWS oraz FMS (komputera pokładowego) i ostatecznie podważa całkowicie bezpodstawną tezę o odwróceniu się samolotu i utraty fragmentu skrzydła po uderzeniu w brzozę – mówi Antoni Macierewicz, przewodniczący zespołu ds. katastrofy smoleńskiej.

Poseł PiS zwraca szczególną uwagę na odnotowane w skrzynce ATM dwa wstrząsy, pokrywające się w czasie z oderwaniem się skrzydła i ze zmianą kursu samolotu, a poprzedzające przerwanie pracy komputera pokładowego.

Chociaż powód tych gwałtownych wstrząsów nie jest znany, to jedno jest pewne: nie ma żadnej naturalnej przyczyny, która mogłaby do nich doprowadzić, tak samo jak nie ma żadnej naturalnej przyczyny utraty przez samolot fragmentu skrzydła na wysokości 26 m nad ziemią – mówi Antoni Macierewicz. I dodaje: – Trzeba jasno powiedzieć to, czego tak boją się rządzący i duża część establishmentu. Przeprowadzone analizy i badania wskazują z dużą dozą pewności, że do tragedii TU-154M w dniu 10 kwietnia 2010 r. doszło na skutek działania osób trzecich. Ta hipoteza śledcza – zawieszona, jak mówił prokurator Seremet, 1 kwietnia br. – musi być natychmiast podjęta na nowo. Trzeba zresztą przypomnieć, że wynika to także z publicznych oświadczeń prokuratury, która w dniu 26 lipca br. stwierdziła, że samolot utracił zasilanie energetyczne na wysokości 15–17 m nad ziemią. Nie sądzę zresztą, by dziś ktokolwiek był gotów bronić tezy o ułamaniu skrzydła przez 40-centymetrową brzozę…

Ostatnie prace przedstawione przez Zespół pokazują więc, co naprawdę zdarzyło się w Smoleńsku: kapitan Protasiuk sprowadzał samolot zgodnie z przyjętymi założeniami do momentu, gdy jak wcześniej przypuszczał, będzie konieczne „odejście w automacie”. Takie odejście rozpoczął. Proces ten odzwierciedla wyznaczona przez dane TAWS i FMS trajektoria lotu. Przez cały czas samolot znajdował się na bezpiecznej wysokości i nigdy nie zszedł poniżej poziomu pasa lądowania, co kłamliwie zarzuca rosyjska propaganda i pseudoeksperci. Gdy samolot zaczynał się wznosić (właśnie ok. 69 m za miejscem, gdzie rośnie brzoza), na wysokości ok. 26 m doszło do dwu silnych wstrząsów, urwało się skrzydło i rozpoczęła się katastrofa, której kluczowym momentem stała się utrata zasilania.

Całość artykułu w najbliższym numerze tygodnika "Gazeta Polska".

Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski
  • 5



#28 Gość_Konradyn von Hohenstaufen

Gość_Konradyn von Hohenstaufen.
  • Tematów: 0

Napisano

Tematów o Smoleńsku jest tyle, że nie wiadomo, gdzie można w ogóle pisać... Kolejne wiadomości, dotyczące katastrofy - przeszukanie MSZ, w związku z niszczeniem dowodów.

Śledztwo ws. Smoleńska. Będzie przeszukanie MSZ

Śledczy wkraczają do MSZ. W trybie pilnym. Prokuratura zarządziła przeszukanie posesji resortu spraw zagranicznych. Jak ustalił „Nasz Dziennik” w źródłach zbliżonych do Komendy Stołecznej Policji, czynności zaplanowano na najbliższe dni.

To sprawa bez precedensu w historii polskiej dyplomacji. Śledczy podejrzewają, że na terenie resortu Radosława Sikorskiego doszło do zniszczenia dowodu Tomasza Merty. Niewykluczone, że w jednej z podległych mu jednostek znajdzie się również obrączka, która zaginęła po katastrofie.

Prokuratura sprawdza, w jaki sposób polskie MSZ weszło w posiadanie rzeczy należących do wiceministra kultury. A co gorsza, czy i dlaczego podjęło nielegalną próbę ich zniszczenia. A później usiłowało cały proceder zatuszować przed zrozpaczoną rodziną i organami ścigania.
Sprawa zniszczenia dowodu Tomasza Merty wyszła na jaw po tym, jak okazało się, że dokument wydany rodzinie po katastrofie na Siewiernym nosi wyraźne ślady nadpalenia. Tymczasem z materiałów rosyjskich, które trafiły do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, wynikało, że zachował się w stanie wręcz idealnym. Śledczy musieli się więc zmierzyć z problemem autentyczności dowodu. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi Wydział V Śledczy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.


Do drugiego, odrębnego postępowania wyłączono wątek kradzieży obrączki, zegarka i portfela. W toku postępowania w sprawie niszczenia dowodu, które toczy się od blisko roku, prokuratorzy powzięli podejrzenie, że do incydentu mogło dojść już na terenie Polski. A konkretnie w którejś z jednostek resortu kierowanego przez Radosława Sikorskiego. Czy wysocy urzędnicy MSZ mataczyli i ukrywali przed rodziną Tomasza Merty i prokuraturą prawdę o okolicznościach zniszczenia i zagubienia rzeczy należących do wiceministra kultury? Taka sekwencja zdarzeń wydaje się wręcz nieprawdopodobna, ale, niestety, wszystko wskazuje na to, że tak.

Jak ustalił „Nasz Dziennik”, dowód Tomasza Merty znajdował się w worku, który po przewiezieniu do Polski pocztą dyplomatyczną z Ambasady RP w Moskwie urzędnicy zamierzali zutylizować, mówiąc wprost – spalić. Prokuratura podejrzewa, że stało się to właśnie na terenie resortu spraw zagranicznych. Co więcej, osoby, które się tego dopuściły, doskonale zdawały sobie sprawę z zawartości przesyłki nadesłanej pocztą dyplomatyczną. I jakie ma ona znaczenie dla rodziny Tomasza Merty.


  • 0

#29

Heweliusz.
  • Postów: 186
  • Tematów: 14
Reputacja Bardzo zła
Reputacja

Napisano

Na amerykańskiej stronie internetowej wh.gov/zMU można poprzeć petycję do Białego Domu w sprawie Smoleńska.
Jeżeli do 5 lipca uda się zebrać 25 tys. głosów, rząd USA będzie musiał zająć stanowisko w sprawie raportu MAK i postulatu stworzenia międzynarodowej komisji badającej Smoleńsk.

http://www.naszdzien...ialym-domu.html

https://wwws.whitehouse.gov/petitions/!/petition/support-polish-nation-appeal-international-investigation-smolensk-2010-air-crash/tDSMBfXr?utm_source=wh.gov&utm_medium=shorturl&utm_campaign=shorturl
  • 0

#30

kuba9449.
  • Postów: 320
  • Tematów: 3
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Czy oni myślą, że Obama po takiej petycji stanie przed kamerą i powie "To nie był błąd pilota, to był zamach!"?
Nie tędy droga, USA nam nie pomoże.
  • 0


 


Dodaj odpowiedź



  

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych