Freud chyba nie do końca miał to na myśli, bo jeśli traktować twoje słowa poważnie to co może oznaczać pojawienie się w śnie osoby tej samej płci albo co gorsza dziecka? Chyba, że twoja podświadomość odebrała słowo "wystąpiła" w podtekście seksualnym
Ale zauważ, że czasem zdarzają się takie sny, w których robimy rzeczy totalnie irracjonalne z punktu widzenia naszego świadomego umysłu. Ile to razy budzimy się wręcz ze snu ze śmiechem na twarzy i niedowierzaniem, że "to byłem ja?". Ja bynajmniej lubię analizować siebie i swoje sny i często zauważam, że sny dzielą się tak jakby na dwie grupy. Pierwsza grupa snów to sny ze świadomością (i wcale nie mam tu na myśli LD), w której zachowujemy swoje "ja", takie jakie ono jest normalnie, za dnia, podczas naszego normalnego życia. Mamy w tych snach tą samą osobowość, co "na żywo". Oczywiście zawsze są małe "odchyłki", ale generalnie czujemy, że "ja to ja" i po wybudzeniu się ze snu nie dziwimy się, że w tym śnie zachowywaliśmy się tak, a nie inaczej. Druga grupa snów to sny typu "to nie byłem ja". Można je porównać do ostrego upojenia alkoholem, gdy robimy rzeczy tak jakby wbrew sobie, a mimo wszystko będąc przecież sobą przez cały czas. Dopiero po obudzeniu się (lub wytrzeźwieniu w wypadku przykładu z alkoholem) myślimy sobie: "przecież to nie byłem ja, nie byłem sobą". I następuje wielkie zdziwienie! Jednocześnie wciąż będąc sobą byliśmy kimś zupełnie innym! Nie jestem ani psychologiem, ani psychiatrą, choć nie ukrywam, że jakąś tam wiedzę posiadam, bo od zawsze interesuję się tym wielkim fenomenem jakim jest człowiek i jego umysł. I tak jak napisałem, ja dzielę sny właśnie na takie dwie grupy. Zauważyłem też, że strach o wiele częściej występuje w snach typu pierwszego (tych świadomych). Tutaj jesteśmy jakby bardziej świadomi tych naszych wszystkich emocji jakie towarzyszą nam na co dzień, podczas gdy w snach typu drugiego (tego mniej świadomego) jesteśmy jakby bardziej wyłączeni, tak jak podczas wspomnianego kilka linijek wyżej upojenia alkoholowego. I teraz powstaje pytanie, dość ciekawe jak dla mnie: czy aby nie powinno się interpretować każdej z tych grup oddzielnie? Bo być może mając sen z grupy numer jeden dane symbole znaczą zupełnie co innego, niż w podobnym śnie, tyle że z mniejszym udziałem naszego "ja" (czyli z grupy drugiej). Jeśli przyjąć by taki podział, to myślę, że symbolika bardziej występuje w snach bardziej świadomych (grupa I), natomiast nasze podświadome, spychane gdzieś tam pragnienia objawiają nam się w snach z grupy II, tej w której "puszczają hamulce". Oczywiście to tylko moje spotrzeżenia i przemyślenia, każdy pewnie ma inne. Chciałem tylko zwrócić uwagę na ten "podział", który ja ewidentnie potrafię rozróżnić i odseparować od siebie dane sny właśnie z podziałem na owe dwie grupy.
To była pierwsza część posta, odnosząca się do ostatnich wypowiedzi, a teraz druga część odnośnie meritum, czyli biologicznego zegarka:
Korzystam z tego fenomenu odkąd pamiętam, właściwie to od prawie 30 lat i za każdym razem takie zaprogramowane budzenie okazuje się skuteczniejsze niż zegar mechaniczny. Z biegiem czasu nawet przestałem się jakoś wysilać, żeby to sobie wizualizować, czy "programować", jak zwać tak zwać. Po pewnym czasie to staje się po prostu automatyczne, przynajmniej u mnie tak było. Od bardzo dawna po prostu kładę się z myślą, że o tej i o tej godzinie muszę się obudzić i o zadanej godzinie się budzę, zazwyczaj jakąś minutkę przed budzikiem. I to wszystko, żadnych afirmacji, czy rzeczy tego typu. Po prostu jakoś wewnętrznie "czuję" ten czas, w którym się obudzę i ta wizja zapisuje się w moim umyśle od razu, po czym rano się materializuje w postaci właśnie obudzenia się. A teraz coś ciekawego: Mój umysł tak się po pewnym czasie "wycwanił", że zauważył, że lubię zaraz po obudzeniu się wyłączyć budzik, żeby po prostu zwyczajnie za minutę nie zaczął mi brzęczeć przy uchu. Dlaczego piszę, że się wycwanił? Ano dlatego, że zawsze lubiłem sobie jeszcze podespać te tak zwane "15 minutek". W związku z tym zazwyczaj przestawiałem budzik o te 15 minut do przodu, żeby na moment leszcze zamknąć oczy. I co się okazało? Okazało się, że po pewnym czasie, nawet o tym nie myśląc zacząłem przysypiać dokładnie na jakieś 14 minut, tak żeby jeszcze zdążyć obudzić się przed dźwiękiem budzika i go wyłączyć, tym razem już definitywnie i po prostu wstać z łóżka. Mój umysł sam do tego doszedł, jakby automatycznie. Co jeszcze chciałbym wnieść do tematu? Ano bardzo ciekawą sprawę, przy której omawiany "budzik" to mały pikuś, choć fakt faktem praktyczny w działaniu. Zmierzam mianowicie do kwestii, że tą "moc" można zaprzęgnąć do o wiele ciekawszych celów i działań. Już bardzo dawno temu zacząłem sobie "programować" samopoczucie na kolejny dzień. Robiłem tysiące prób z tym fenomenem i mogę powiedzieć, że zostały w moim subiektywnym przypadku empirycznie w pełni potwierdzone. Za każdym razem, gdy przed snem w myślach powtarzam sobie, że rano obudzę się zdrowy, w pełni sił, pełen energii, wypoczęty i w doskonałym nastroju to rzeczywiście następnego dnia tak właśnie się czuję. Natomiast gdy zasypiam bez takich myśli, bo np. usypiam wkurzony, lub zawalony jakimiś problemami, to kolejnego dnia po obudzeniu się czuję się jak przepuszczona przez mikser szmata. To naprawdę działa, gwarantuję. Eksperymentowałem z tym bardzo długo i zaręczam, że to działa. Warto poświęcić te 5-10 minut przed zaśnięciem na chwilę wyciszenia i wmówienia sobie, że kolejnego dnia będziemy czuć się kapitalnie. Efekty są naprawdę piorunujące i potrafią zadziwić.
Podsumowując: mamy w głowach naprawdę potężne narzędzie i choć nie mamy zielonego pojęcia jak ono działa i na jakich zasadach funkcjonuje to jednak DZIAŁA i pozwala na oszałamiające efekty, trzeba tylko wykorzystywać. Nie pytać "jak?", nie analizować "dlaczego?", ale po prostu zwyczajnie z tego KORZYSTAĆ! Przepraszam za tak długiego posta, nie byłby tak długi, gdybym nie korzystał z Chroma i jego przywracania sesji, bo pisząc tego posta gdzieś tak pod koniec wyłączono mi prąd na 15 minut i szczerze mówiąc już straciłem nadzieję na odzyskanie tego, a pisałem to przez około pół godziny. Na szczęście wyciszyłem się, pomyślałem w myślach: proszę, może się uda, może nie straciłem tego... I się udało. Szkoda byłoby stracić taki kawałek tekstu. Więc jak widać nawet na przykładzie sprzed 15 minut - umysł naprawdę czyni cuda!
Pozdrawiam
Użytkownik szczyglis edytował ten post 17.10.2011 - 16:20