No nie no...czyli cofasz się coraz dalej w głąb...za chwilę dojdziemy do przyczyn czemu na zachodzie było lepiej niż u nas. Później cofniemy się jeszcze przed czasy wojny itp...nie nie, o tym wcale ja nie piszę.
Ja piszę już o tym, że skoro zostaliśmy wydymani i realia były jakie były, pisanie w sensie porównywania się do zachodu jest bezcelowe. Nie piszemy o science-fiction.
Zacząłeś od chwalenia wydolności państwowych przedsiębiorstw i ganienia prywatyzacji. Do tego puszczałeś mimo ucha argumenty o nierentowności i niewypłacalności. To wszystko było domeną PRLu. Chcesz wprowadzać PRLowskie zasady do rynku, więc pokazuję Ci jak ten system jest do rzyci.
Bogactwo wypracowane przez ludzi w komunie, zmarnowane w komunie ? Chyba coś pokręciłeś, dopiero po 89 zostało one zmarnowane, a raczej sprywatyzowane za grosze. Chyba, że to co nazywasz bogactwem nie powstało za komuny. Doprecyzuj.
Zmarnowane, ponieważ zamiast zostać lokowane w działach w których powinno, było marnotrawione przez centralne planowanie. Do tego rozpływało się w wszechobecnej korupcji, nieefektywności pracy, przeroście zatrudnienia. Efektem czego były braki towarowe, złe zarobki i mniejsze niż potencjalne bogactwo.
Po 89 bogactwo Polski dynamicznie wzrosło względem komuny, tego nie możesz zaprzeczyć.
A teraz jaki jest dług ? Mniejszy czy większy niż za Gierka ?
Wtedy byliśmy niewypłacalni, bo nie mieliśmy dewiz na jego spłatę. W zasadzie zostaliśmy bankrutami, musieliśmy renegocjować zadłużenie. Teraz nie ma z tym problemu. Wysokość długu nie jest najważniejszym czynnikiem, najważniejszy jest potencjał do jego spłaty. Co dodatkowo wskazuje na nasze znacznie większe bogactwo niż za czasów komuny.
Dla Ciebie to tylko szpecenie miasta a dla innych miejsce do życia. Jeszcze raz powtórzę, gdyby nie te bloki to ludzi by nie było stać na nowe mieszkanie, ceny mieszkań w obecnym ustroju to kosmos. Skoro się przyczepiłeś do bloków. To zobacz, gdyby komuna budowała ładniejsze, nowocześniejsze mieszkania...wydała by jeszcze więcej pieniędzy...dług by był jeszcze większy...więc nie widzę tu logiki w tym narzekaniu na te bloki a jednocześnie wskazywanie na dług Gierka jako fail.
Tylko że po drugiej stronie żelaznej kurtyny, budowali sobie znacznie ładniej i w większym metrażu.
Jeszcze raz powtórzę, gdyby nie zmarnowane przez komunę bogactwo, żyłoby się nam na poziomie zachodnim. Państwowe przedsiębiorstwa są niewydolne, a Ty chcesz nadal ludziom fundować marnotrawienie bogactwa.
Nie rozmawiamy o historii wojennej. Nie rozmawiamy o tym, że Polska została pozostawiona przez zachód.
Więc czemu chcesz powracać do państwowych zakładów? Do czegoś co spowodowało ten nasz marazm komunistyczny. Odnoszę się do czegoś, do czego Ty chcesz powracać i do czego czujesz sentyment. Często bronisz komunizmu.
Wcale nie tworze, tylko nie czytasz ze zrozumieniem. Pisałem o dobru wspólnym publicznym. Czyli o chodnikach gdzie drepcze każdy a nie jakiś prywatnych osiedlach.
Jeśli uważasz że ludzie będą chcieli chodzić po kamieniach... Mogliby nałożyć na siebie podatek celowy, jak w Szwajcarii i wybudować sobie chodnik choćby z marmuru.
No właśnie nie, bo piszesz ciągle o jakiś prywatnych osiedlach. Pewnie jak zrobisz tam chodniki z piasku to nikt nie kupi tam mieszkania. Natomiast w miejscach publicznych trzeba przejść, i nawet jak poustawiasz luzem kamienie to ludzie będą chodzić.
Miejsca publiczne zawsze łączą się z jakimiś mieszkańcami. Nie występują na środku pustyni. Ty dalej podchodzisz do kapitalizmu od tyłka strony.
Usługa idzie za popytem. Jeśli jest popyt na kamienne klepki, to będą takie robić. Jednak nie za często widzę kamienne klepki przy domach, więc jak widać popyt jest niewielki. Za to kostka brukowa jest na topie. Miejsca publiczne są miejscami publicznymi, ponieważ przychodzi tam wiele ludzi. To łączy się z handlem, gastronomią itp. Każde miejsce publiczne łączy się z biznesem. Bo gdzie ludzie, tam biznes. Na rynku w Krakowie wszędzie są knajpy, stragany, kwiaciarnie, wózki z obwarzankami, kioski - po prostu wszędzie. Jeśli istnieje miejsce publiczne, w którym przewija się dużo ludzi i nie ma tam żadnego straganu, stoiska lub innego handlarza - to znaczy że władza zabroniła handlu.
Dam Ci taki znamienny przykład.
W Krakowie dworzec kolejowy jest połączony z galerią handlową. Galeria i hotel obok wyłożyły duże pieniądze na remont placu przed dworcem, do tego galeria zbudowała łączniki do dworca. Wszystko jest o wiele ładniejsze niż na terenie dworca. Ładny kamień, oświetlenie, mi się bardzo podoba. Przechodzi tam codziennie masa ludzi, wielu z nich nie kupi tam nic, jednak mogą przechodzić. Druga sprawa, galeria to jest pierwsze miejsce gdzie idę gdy chcę iść do toalety. Bo o dziwo miejskie szalety są płatne, te na dworcu też, te w galerii nie.
Wiesz czemu się tak dzieje? Bo wbrew temu co mówisz, do miejsc publicznych gdzie byłoby klepisko ludzie by NIE przychodzili. Więc cierpiałby handel i usługi. Chodziliby do innego miejsca publicznego, zadbanego i pięknego. I wygląd galerii handlowych to idealnie odzwierciedla. W ich budowie uwzględnia się także szerszą okolice, by sprawiały wrażenie przyjaznego miejsca. Mówię o nich, bo to takie miejsca publiczne kapitalizmu.
Tutaj nie ma żadnego zysku. Bo ludzie muszą przejść, przejdą i po starych krzywych kaflach, przejdą i po eleganckiej kostce brukowej.
No właśnie. Typowy socjalistyczny bezsens. Ludzie zawsze gdzieś idą. Chyba że Ty sobie tak chodzisz po mieście bez celu. Ludzie idą w danym kierunku z jakiegoś powodu i nigdy nie jest to irracjonalny powód. Miejsca publiczne dokądś prowadzą i właściciele tego miejsca mają interes w tym żeby ludzie mogli się do nich wygodnie dostać.
Przecież to proste, prywaciarz nie doczepi kolejnego wagonu bo nierentowne. Tylko dofinansowanie z państwa może sprawić by wszyscy byli szczęśliwi. Krótko mówiąc, dla prywaciarza zyskiem będzie upchanie jak najwięcej osób w jak najmniejszym składzie. To przecież logiczne, wtedy jest największy zysk finansowy.
No tak, dopóki ludzie uznają że mają tego prywaciarza gdzieś i pojadę busem.
Znowu tworzysz jakieś dziwne coś. Łączysz przeświadczenie o istnieniu firm monopolistycznych rodem z socjalizmu, z posiadaniem ich w ręku prywaciarza. To się kłóci, bo w kapitalizmie nie ma monopoli. Tutaj ludzie mogą pójść do innego usługodawcy, jeśli zapewni im nieco lepszy komfort. Jeśli masz takie myślenie, to nie prowadź nigdy firmy - zaraz splajtuje.
Ja jestem takim złym prywaciarzem i biorę za punkt honoru by moje usługi były jak najlepszej jakości w racjonalnej cenie. Bo tak zapewniam sobie klientów. Gdybym odwalał szmirę i jeszcze chciał za to pieniądze, to by mnie ludzie wyśmiali.
Napisałem wyżej ale powtórzę...po to by ludzie czuli się lepiej i żyli łatwiej, wygodniej i szczęśliwiej. Nie ma tu zysku w złotówkach.
Ale to te złotówki zapewniają tą wygodę i lepsze warunki. Nie ma czegoś takiego, że coś bierze się z powietrza. Za wszystko trzeba zapłacić i zapłacimy my, czyli podatnicy.
Ale widzisz może jak ludzie będą szczęśliwsi to wróci wyż demograficzny, zachce im się żyć i zobaczą sens. A nie wszędzie gdzie spojrzą to dolina. Za komuny wiele do szczęścia im trzeba nie było by się chętnie rozmnażać. A teraz w całej UE współczynnik dzietności jest poniżej progu przetrwania naszej społeczności...taki to o to szczęśliwy zachód, gdzie niedługo wszyscy będą mówić po chińsku.
Wyż w Polsce w latach 45-6x to był wyż powojenny, nie miał nic wspólnego z systemem. Identyczny wyż wystąpił w USA i krajach zachodu. Teraz mają ten sam problem co my. Jak widać system nie ma tu nic do rzeczy. Nawet szczęśliwość nie ma tu nic do rzeczy, w Afryce mnożą się jak króliki a zbyt szczęśliwi i dostatni nie są.
Więc podsumowując, pewne rzeczy należy traktować jako dobro wspólne. Niepotrzebnie mi ciągle wciskasz, że jestem przeciwnikiem małych firm...
Dobro wspólne, w postaci lasów, parków i innych przestrzeni odziedziczonych po dawnych czasach - ok. Ale nie firmy. Można utrzymywać dobro narodowe, ale nie mieszać się do gospodarki. Dajmy tym firmom zarobić na nasze muzea i fontanny. Firmy powinny należeć do rąk prywatnych.
A jeszcze to. No właśnie będzie rentowna tak jak piszesz, tylko tak jak pisałem wyżej kosztem pasażerów. Upchać ich w 3 wagonach jak bydło i zarobić, wtedy jest rentownie.
To przyjdzie konkurencja, da 4 wagony, więc my będziemy musieli dać 5.
Nieco wiadomości o protestach.
Gniew ludu uderza w Amerykę: Wall Street pod pręgierzem
Demonstracje i protesty w Nowym Jorku na Moście Brooklyńskim oraz w innych miastach USA, w miarę wzrostu liczby aresztowanych, zaczęły przekształcać się w wydarzenie ogólnokrajowej rangi.
Protesty, które rozpoczęły się 16 dni temu, mające na celu okupację Wall Street, szybko rozprzestrzeniły się na miasta takie jak Los Angeles oraz Boston. 30. września aresztowano 25 osób po tym, jak osoby te odmówiły opuszczenia holu bostońskiej siedziby Bank of America.
>>> Czytaj też: Oligarchia na Wall Street: Finansowi giganci otrzymali 1,2 bln dol. tajnych pożyczek od Fedu
Następnego dnia nowojorska policja zatrzymała setki protestujących na Moście Brooklińskim za blokowanie ruchu w Nowym Jorku. Niektórzy z aresztowanych twierdzą, że policja zmuszała ich nawet do opuszczenia przejścia dla pieszych.
„Ogromne protesty na Moście Brooklińskim prawdopodobnie zdobędą sobie jeszcze więcej sympatyków ruchu” – twierdzi T.V. Reed, profesor amerykanistyki na Washington State University, autor “The Art of Protest: Culture and Activism From the Civil Rights Movement to the Streets of Seattle.”
Demonstranci występują przeciwko instytucjom finansowym USA, które otrzymały bezprecedensową pomoc z pieniędzy podatników w czasie kryzysu finansowego, podczas gdy same wcześniej - jak twierdzą protestujący - doprowadziły do zniszczenia gospodarki Stanów Zjednoczonych, przyczyniając się do bezrobocia przekraczającego 9 proc.
Tak samo jak firmy usiłujące wpłynąć na władze ustawodawcze i wynik przyszłych wyborów, tak też protestujący chcą wpłynąć na kraj i umieścić Wall Street w defensywie.
Podobne protesty miały miejsce również w San Francisco, zaś w Filadelfii 200 osób spotkało się w kościele metodystów, aby zorganizować podobny protest – donosił wczoraj Philadelphia Inquirer.
24. września, większa grupa protestujących widziała, jak zastępca inspektora nowojorskiej policji użył gazu pieprzowego przeciw kilku demonstrantom. Incydent zszokował opinię publiczną.
forsal.pl