Jeśli "patriotyzm" mierzymy troską o rację stanu państwa którym się rządzi, to Lech Kaczyński stoi niżej tam na pewno od takich person jak Komorowski, Tusk, Kwaśniewski, a najlepsze określenie jego działania polegającym na ratyfikacji własnym podpisem Traktatu Lizbońskiego brzmi: zdrada.
I nie można się z tym sprzeczać, zdrada stanu to zdrada stanu. Zlikwidowanie suwerenności to zlikwidowanie suwerenności. Nie jesteśmy bardziej suwerenni niż taka Galicja pod zaborem austriackim lub Królestwo Polskie zaraz po Kongresie (pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że Królestwo Polskie w latach 1815 - 1830 - a nawet i później do styczniowego - cieszyło się większą niezależnością niż teraz III RP).
Najlepszym podsumowaniem "patriotyzmu" PiS i jej prezesa są jego własne słowa, w których mówi, że chce Polski z "pewną dozą suwerenności w Unii Europejskiej".
Bądźmy poważni, nie sprowadzajmy tego tematu do pyskówki pomiędzy rozemocjonowanymi stronnikami PO i PiS, ukierunkowanymi oczywiście odpowiednio przez telewizję i poczytne gazety.
Użytkownik Mr. Mojo Risin' edytował ten post 30.06.2011 - 19:53