W krajach skandynawskich całkiem dobrze im idzie.
Mam wrażenie, że model skandynawski przypomina dla Ciebie trochę UFO. Słyszałeś o nim, myślisz, że wiesz co to jest, a tak naprawdę nigdy go nie poznałaś, nie wiesz jak działa i..czy w ogóle istnieje.
Najpierw chciałbym podkreślić, że nie istnieje nic takiego jak „model skandynawski”. Pomiędzy poszczególnymi krajami północnej Europy są tak duże różnice, że pod wieloma względami stanowią one w ramach Europy własne przeciwieństwa, np. jeśli chodzi o rynek pracy, podatki czy emerytury.Po drugie, kraje skandynawskie odnoszą sukcesy tylko w niektórych dziedzinach, które w dodatku różnią się od siebie w poszczególnych państwach.Po trzecie, sukces osiągają one wyłącznie w dziedzinach, w których przeprowadzono pro-rynkowe reformy, rezygnując z tradycyjnego modelu państwa dobrobytu. A tam, gdzie problemy nadal trwają, ich przyczyną jest właśnie brak takich reform.Jeżeli – prowadzeni pragnieniem naśladowania matematycznego geniusza - będziemy brać przykład także z jego nałogu palenia, nasze umiejętności matematyczne nie poprawią się, ale nasze zdrowie się pogorszy.
Z krajów skandynawskich nie należy brać przykładu o ile chodzi o rozbudowane państwo z wysokimi podatkami, regulacjami i społecznymi monopolami – to wszystko jest źródłem problemów.
Szwecja to kraj, który gospodarkę wolnorynkową wymienił na socjalizm, a następnie zrobił kilka kroków z powrotem w kierunku wolności gospodarczej.W latach 1890-1950 Szwecja miała jeden z najwyższych poziomów wzrostu gospodarczego na świecie, ze średnim obciążeniem podatkowym 10 do 20%. Dziedzictwo tego okresu to jeden z głównych czynników obecnego dobrobytu. Z 50 największych firm w Szwecji tylko jedna powstała po roku 1970. Był to kraj z wolnym rynkiem i ograniczoną rolą państwa, który z żebraka stał się bogaczem.
Kiedy Szwecja stała się krajem socjalistycznym obciążenie podatkowe wzrosło ponad dwukrotnie, przedsiębiorstwa były znacjonalizowane, państwo rozszerzało swój monopol społeczny itp. Wyniki? Według OECD PKB państwa per capita był w roku 1970 czwarty najwyższy na świecie. Obecnie Szwecja ma 8-15 pozycję. Inflacja i bezrobocie wyraźnie wzrosły. Na początku lat 90-tych wprowadzono mimo wszystko pewne reformy rynkowe, które polepszyły działanie gospodarki. Doszło do liberalizacji rynku telekomunikacyjnego, niewielkiej obniżki podatków, zgoda na powstanie prywatnych firm w sferze służby zdrowia, uniezależnienie banku centralnego i reformy systemu emerytalnego.
We wszystkich gałęziach, które poddano liberalizacji odnotowano wzrost. Zatrudnienie wzrosło a kolejki oczekujących w szpitalach skróciły się. Ale w tej chwili od tamtych reform upłynęło już 10-15 lat i ich pozytywne rezultaty są coraz mniej odczuwalne. Wiele dziedzin nie zostało zreformowanych, i właśnie tam mamy dziś największe problemy. Według niezależnych instytucji ogólne bezrobocie w kraju wynosi od 15 do 20%. Wzrost zatrudnienia był w latach 1995-2004 czwarty najniższy w UE-15. Bezrobocie wśród młodzieży wynosi 23% i jest piąte najwyższe w Unii. Centroprawicowy rząd, który powstał po niedawnych wyborach większość obietnic kierował na sprawy budżetu i właśnie zagadnienie reformy rynku pracy. Takie reformy byłyby logicznym krokiem w kierunku budowania wolnego rynku w Szwecji.
Finlandia. Podczas kryzysu rząd zaczął ograniczać wydatki, przyspieszył prywatyzację i wyeliminował podwójne opodatkowanie dywidend. Wydatki publiczne obniżyły się w latach 1993-2003 o dziesięć punktów procentowych. Rezultatem był zawrotny wzrost majątku prywatnego, zysków firm i dochodów z podatków.
Umożliwiło to obniżenie progów podatku dochodowego od osób fizycznych o sześć procent dla wszystkich grup dochodowych.Finlandia otworzyła się na procesy globalizacyjne, przeprowadziła reformę systemu emerytalnego i wybudowała nową elektrownię jądrową. Zmiany te stanowiły wyraźny impuls dla gospodarki kraju. I znowu powtarza się ten sam schemat: reformy zmierzające w kierunku wolnego rynku prowadzą do rozwiązania problemów. tradycyjne państwo opiekuńcze lub model społeczny, które ponoszą odpowiedzialność za ich powstanie, prawdziwych reform nie są w stanie wygenerować.
Norwegia, ropa, fiodry i wełniane sweterki. W dużej mierze chodzi o specyficzny przypadek, ponieważ ogromną część dochodów państwa stanowią zyski z ropy i gazu. Z takim bogactwem kraj może prosperować nawet, jeżeli system państwa opiekuńczego jest bardzo rozwinięty.
Jednak również tutaj doszło do pewnego odrodzenia ideałów wolnego rynku: Norwegia zliberalizowała wówczas rynki finansowe, zlikwidowała monopol państwowy w dziedzinie radiofonii i telewizji i pozwoliła na powstanie prywatnej służby zdrowia.
Choćby na przykładzie tych trzech państw można stwierdzić iż kraje skandynawskie zdobyły sukces wtedy, gdy ich ekonomia nastawiona na gospodarkę rynkową z niskimi podatkami i ograniczonym państwem. Później nastała era socjalizmu: sukcesy odeszły w niepamięć, problemy zaczęły się gromadzić. W ostatnim czasie przeprowadzono tam pro-rynkowe reformy w zupełnie innych sektorach gospodarki, które ponownie przyniosły im sukces, czy chodziło o telekomunikację (Finlandia), rynek pracy (Dania), czy ubezpieczenia prywatne (Szwecja).
W świetle powyższego przypisywanie sukcesów krajów skandynawskich socjalistycznemu modelowi gospodarki jest tylko i wyłącznie czystą socjalistyczną propagandą.
Okej... Czyli każdy rząd zbierający podatki jest lewicowy? (bo tak wynika z twojej definicji) Przecież jeżeli rząd zbiera nawet podatki na samą armię, to przecież robi to właśnie dlatego, że lepiej wyda tą kasę bo obywatele armii sami raczej nie zorganizują, a nawet jeśli to będzie to raczej chaotyczne pospolite ruszenie. Od tego jest rząd aby rozdysponować zebrane środki dla dobra ogólnego obywateli (tak, policja i armia to też "dobro ogólne"). Jeżeli socjalizm = zbieranie kasy, to według tej definicji socjalistą jest nawet Korwin.
Kłania się czytanie ze zrozumieniem. Podatki są w każdym systemie gospodarczym nieuchronne (podobnie jak śmierć). To co odróżnia socjalizm (czyli ustrój, który bohatersko pokonuje trudności nieznane w żadnym innym systemie) od kapitalizmu to sposób ich przeznaczenia. Kapitalizm odrzuca taki poziom redystrybucji, aby kasę zabrać dla mnie i oodać Tobie, albo odwrotnie.
I później się dziwicie że nikt nie chce wziąć na poważnie waszego gadania, że PiS i PO to lewica...
Jeżeli chodzi o gospodarkę to fakt i powaga nic nie ma tu do rzeczy. Może dla Ciebie to abstrakcja, ale podwyżka podatków w celu załatania dziury, nowe obciążenia podatkowe, wzrost biurokracji, przymus ubezpieczeniowy itp to jest właśnie gospodarcza lewica.
Różnica pomiędzy gospodarczą prawicą a lewicą (i centrum) tyczy się nie tego, czy rząd wydaje kasę, ale ile zbiera i na co te środki przeznacza. Tyle.
Oczywiście, prawica zbiera mniej kasy i mniej wydaje, pozostawiając obywatelowi możliwość dokonania wyboru co do alokacji swoich środków. Lewica zabiera więcej i więcej wydaje, decydując w dużo większym stopniu za obywatela na co je wydaje. I w którym to ustroju mamy większy szacunek dla obywatela?
Domyślam się, że pisząc o "prze-zamożnych państwach socjalistycznych" masz na myśli ZSRR i ówczesną spółkę (bo raczej nie obecną Europę). Tyle razy w tym temacie pisałem, że centralne planowanie się nie sprawdza - i że właśnie przez nie gospodarka ZSRR nie wyrobiła, podobnie jak w innych państwach komunistycznych. Planowania centralnego nie popieram - skąd więc twoje wieczne powracanie do ZSRR?
A czym są dyrektywy UE dotyczące gospodarki jeśli nie centralnym planowaniem:) Ty wiesz w ogóle co to jest centralne planowanie czy przeczytałeś tylko definicję, której w dodatku nie do końca zrozumiałeś?
A co do mitu amerykańskiego snu, który polegał na tym, że bogacili się naprawdę nieliczni... już o tym w tym temacie pisałem.
Liczni jednak widzieli taką szansę, stąd emigracja.
Przez cały temat piszę o tym, że takim ludziom powinien pomagać rząd (czy to przez zasiłki, czy to przez zmotywowanie ich do poszukiwania roboty). Skąd więc to zdanie? Naprawdę, WTF?
No tak, zapomniałe, że w doktrynie socjalistycznej zasiłek to pomoc dla obywatela, w dodatku mająca zmotywować go do poszukiwania roboty:)
Związek facet-facet/kobieta-kobieta różni się od związku człowiek-zwierzę. Chociażby ze względu na to, że zwierzę, w przeciwieństwie do homoseksualisty, nie posiada samoświadomości i nie jest w stanie podejmować decyzji, szczególnie kiedy w grę wchodzą takie abstrakcyjne pojęcia jak "prawo" czy "związek". Co za tym idzie, związki homo są OK, ale związki ze zwierzętami nie - chyba, że znajdziesz zwierzaka, który dysponuje inteligencją na poziomie h. sapiens sapiens. Tylko jak już to zrobisz nie zapomnij odebrać nagrody Nobla.
W przypadku trójkątów zaś są problemy prawne, z dziedziczeniem etc.
A kto broni pójść Kowalskiemu i Wiśniewskiemu albo Kowalskiej i wiśniewskiej do urzędu i zarejstrować spółkę : "Małżeństwo Kowalskiego z Wiśniewskim". I problemy z dziedziczeniem masz załątwione, po co mieszać do tego państwo. Otóż powiem Ci po co. To jest lewicowy temat żerujący na dyskryminacji i mający nabijać na niej słupki poparcia.
Zanim zrealizujesz te swoje odpowiedzi " in due time", odnieś się merytorycznie, do którejkolwiek z poruszonych przeze mnie kwestii.
Użytkownik mefistofeles edytował ten post 01.08.2011 - 12:17