Na razie odpisuję na pierwszy post w kolejce, późniejsze - jak znajdę czas i chęci. No chyba, że zaczną się mnożyć.
Tak swoją drogą, fajny pomysł. Ze względu na brak czasu, w pierwszej kolejności będę odpowiadać albo na post, który jest zaraz po moim (first past the post guys), albo na post kogoś, na kogo post już odpowiedziałem, coby podtrzymać ciągłość. Mam nadzieję, że to wyeliminuje teksty w stylu "a ty sobie wybierasz na które posty odpowiadasz i odpowiadasz tylko na te mniej wartościowe, a na mój nie".
(...)
Skoro się nie opłaca to znaczy, że społeczeństwa na te techniki nie stać. Ty człowieku nie rozumiesz podstawowych rzeczy. Jak wydajesz na 1 chorego gigantyczne środki by leczyć go najlepszymi metodami, to zabraknie ich na 10 leczonych standardową metodą. Właśnie dlatego socjalistyczne państwa nie działają. Nazywa się to błędną alokacją zasobów i prowadzi do tego co mamy jaskrawo widoczne w Korei Pn. Tam zupełnie nie wiadomo co się opłaca, a co się nie opłaca. W efekcie gospodarka jest w stanie rozkładu, a w państwowych szpitalach nie potrafią leczyć zwykłej zaćmy.
A pisałem... (zaczyna mi się temat ekonomii nudzić, co chwila słyszę te same zarzuty - i muszę pisać to samo... bleh)
Świat ma dostatecznie dużo mocy przerobowych, żeby wyprodukować leki dla każdego, kto ich potrzebuje. Błędną alokacją zasobów jest sytuacja, w której produkuje się luksusowe samochody podczas kiedy to chorzy na raka muszą umierać, bo nie starczy dla nich leków.
Co się zaś Korei Północnej tyczy... Ile razy pisałem, że centralne planowanie nie sprawdza się w praktyce i potrzebny jest system popytu/podaży - konkurencja? Z trzy co najmniej.
Doceniam fakt, że twój mózg potrafi stworzyć własną, dosyć zdeformowaną wersję tego, co napisałem, a następnie zastąpić ją tym, co naprawdę napisałem.
Obawiam się, że jako lewicowiec jesteś raczej maszynką to zjadania cudzych pieniędzy, a nie ich robienia i nawet tak postawiona hipoteza sensu życia może być wątpliwa. Pomyliłeś też swoje prawo do życia z nakładaniem na innych obowiązku leczenia. Leczenie to nie prawo tylko zależnie od kontekstu przywilej, usługa albo łaska. Tylko w chorych państwach totalitarnych można zrobić z tego prawo.
Aha. Rozumiem zatem, że gdybyś umierał na raka, miał kasę i żadna firma farmaceutyczna nie chciałaby cię leczyć, ponieważ, na przykład, by cię nie lubili, to nie miałbyś nic przeciwko? Poza tym - prawo do życia jest wpisane bodaj w konstytucję III RP... czy uważasz, że Polska jest państwem totalitarnym? A jeśli tak, to jakim cudem opozycja nie leży jeszcze w dole z wapnem? WTF?
Oprócz tego śmiem twierdzić, że państwo totalitarne jest ostatnim miejscem, w którym obywatel ma prawo do życia. W Korei Północnej można dostać kulę w łeb za byle co, zaś w ZSRR za czasów Stalina wystarczyło krzywe spojrzenie się na portret przywódcy aby zostać zaharowanym na śmierć w gułagu. (do każdego, kto nie jest nexusem: tak, wiem, to OCZYWISTE, ale - jak widać - niektórym trzeba tłumaczyć, że w państwach totalitarnych obywatel nie ma prawa do życia... Nie, poważnie, pisać, że a tylko w państwie totalitarnym obywatel ma prawo do bycia leczonym, czyli: żyć)
Doceniam też jakże radosne wycieczki osobiste. Potężny argument.
Masz rację zdrowie to nie zakup samochodu. To rzecz o wiele ważniejsza, dlatego opieka zdrowotna tym bardziej powinna być prywatna, a nie centralnie planowana. Bardzo dobrze napisałeś, że od tego są regulacje by zasoby się marnowały.
Do tego powrócę przy okazji statystyki...
Partia rządzi, partia radzi... i ma takie pojęcie o leczeniu ludzi jak ja o tresurze waranów. Poprawa stanu służby zdrowia polega na pozostawieniu tej działki lekarzom i pacjentom.
Monarcha rządzi, monarcha radzi... (wiem, WTFowe i bezsensowne, ale cóż zrobić?)
Rząd jest od tego, żeby przeznaczać kasę na służbę zdrowia i to wszystko zorganizować. Minister zdrowia nie ma latać od szpitala do szpitala i przeprowadzać operacji na otwartym sercu, ergo: nie musi znać się na leczeniu jako takim. Ważne, żeby miał pojęcie jak to wszystko działa.
Ta twoja demokratyczna konkurencja to wygląda tak jakbym wpadł do sklepu z chęcią zakupu "planktonowego, kanapowego" piwa z małego browaru, ale oszołomiona reklamą klientela przegłosowała mnie zmuszając do zakupu Żywca czy innych szczyn. Jak mały browar miałby się przebić w takim systemie? Tak samo dobra partia będzie mieć w tym systemie nie lada trudności z przebiciem się do władzy.
Um... W taki sposób działa państwo. Jeżeli nie chcesz, żeby ktoś ci coś narzucał, proponuję stworzyć własną republikę or something.
Różnica polega na tym, że w, na przykład, monarchii, zamiast oszołomionej klienteli jest stary dziadek na tronie, który myśli, że na wszystkim się zna.
Monarcha wypowie wojnę państwu X nawet, jeśli nie chcesz, aby kasa z twoich podatków szła na wojnę z tym państwem.
Monarcha zalegalizuje coś/ (albo po prostu rozreguluje tak, że będzie można tym handlować), nawet, jeśli uważasz, że może to zgubić całe społeczeństwo.
Monarcha wyda twoje podatki na przetarg na nowe czołgi nawet, jeśli uważasz, że przetarg jest nieopłacalny.
Monarcha (ewentualnie kumple, którzy go wybrali... znaczy się rada albo coś w tym stylu) utworzy przepisy ruchu drogowego i będziesz musiał się do nich stosować, niezależnie czy uważasz je za absurdalne, czy nie.
To, czego się czepiasz, to nie jest wada demokracji, a życia w jakimkolwiek państwie, w którym jest organ sprawujący jakąkolwiek władzę (nawet, jeśli kontroluje tylko wojsko). Jedynym sposobem na wyeliminowanie tego, o czym napisałeś, jest wprowadzenie anarchii - a to nie wydaje się zbyt rozsądnym wyjściem.
Do tego statystyki raczej nie potwierdzają tego, że państwowa służba zdrowia jest gorsza od ubezpieczeń prywatnych. Przykładowo, badania przeprowadzone przez Gallup Organization (LINK), przeprowadzone w latach 2006 - 2008 (czyli zanim Obama przeprowadził reformę służby zdrowia)
Weźmy 10 państw, które są na góry tabeli i których obywatele są najbardziej zadowoleni ze służby zdrowia.
...
No świetnie, a teraz weź 10 z dołu tabeli.
Och, widzę, że niejasno się wyraziłem.
Twoja teoria postuluje, że jeżeli służba zdrowia jest państwowa (całkowicie albo, tak jak w Polsce, w większości - bo odnosiłeś się do Polski jako przykładu), to przekłada się to na gorszą jakość usług. (vide twoje pisanie o tym, że środki są marnotrawione, nie działa prawo wolnego rynku etc.)
Jeżeli twoja teoria jest prawdziwa, to w państwach bez państwowej służby zdrowia obywatele powinni być bardziej zadowoleni z usług zdrowotnych (bo trudno, żeby obywatele cieszyli się badziewną służbą zdrowia). W praktyce zatem: takie USA, które w momencie przeprowadzania badania (2006 - 2008) miało państwową służbę zdrowia, powinno być na górze tabeli. A nie jest. Czyli: twoja teoria nie ma poparcia w rzeczywistości.
Było to już definiowane 10 razy i dawałem ranking, który można potraktować jako pewien wyznacznik. Poza tym wszystko przekręcasz; od założenia banku federalnego rozpoczął się proces transformacji USA w stronę państwa socjalistycznego.
Ok, czyli nawet USA to państwo socjalistyczne. How nice.
Ranking skomentowałem, nie zauważyłem wyraźnego związku pomiędzy współczynnikiem wolności gospodarczej a tym, jak dane państwo sobie radzi. Dla przypomnienia...
W krajach skandynawskich całkiem dobrze im idzie.
Tam socjalizmu jest ciągle mniej niż w Polsce. Jeszcze za PRLu państwa te zaliczały się do zgniłego, kapitalistycznego zachodu. W Danii na fundusz płacowy (social security - jakiś ichniejszy ZUS, przymusowe ubezpieczenia, składki zdrowotne itd) zabierają tylko 8%, a w Polsce 40%. Generalnie polecam zestawienie:
http://www.heritage.org/index/Ranking
Sprawdzam na Wiki co to za strona, pierwsze zdanie:
The Heritage Foundation is a conservative American think tank based in Washington, D.C.
Do tego dalej jest mowa o tym, że - według samej fundacji - jej celem jest "formulate and promote conservative public policies based on the principles of free enterprise, limited government, individual freedom, traditional American values, and a strong national defense.".
Dobra, ale dla zabawy przyjmę na chwilę, że ta strona ma jakiekolwiek znamiona wiarygodności.
Gdyby kondycja gospodarki zależała bezpośrednio od poziomu interwencjonizmu/pozycji w rankingu, to:
* Irlandia powinna lepiej sobie radzić niż Stany czy Wielka Brytania (Irlandia jest na 7 miejscu pod względem wolności gospodarczej, US - 9, Uk - 16)
* gospodarka Grecji powinna rozwijać się znacznie szybciej niż gospodarka w Chinach (Grecja - 88 miejsce, Chiny - 135),
* gospodarki Polski i Portugalii powinny albo być w kryzysie, albo radzić sobie w miarę dobrze (podobne miejsce) - Portugalia tonie w długach, Polska - nie.
* I tak dalej, i tym podobne.
Widzisz, tak działa metodologia naukowe. Wysuwasz teorię X, że posiadanie przez państwo A powoduje B. Więc sprawdza się, czy państwa posiadające A (interwencjonizm) są B (w biedzie) - i okazuje się, że nie. Ergo, teoria do kosza.
Na co ty odpowiedziałeś tekstem o jakimś nowym temacie, którego do dzisiaj nie udało mi się rozszyfrować, bo nadal nie rozumiem, jakim cudem krytykując podane przez ciebie statystyki można odbiegać od tematu...
Jeśli ktoś woli mieć Jaguara w garażu niż być zdrowy, to dlaczego totalniaku rząd ma za niego decydować co jest dla niego lepsze? Problem z wami lewicowcami jest taki, że zawsze wiecie lepiej czego potrzebują inni od nich samych. Może dla mnie ważniejszy jest Jaguar, może mam ochotę w nim umrzeć i jest to moje marzenie. Nic ci do mojego portfela i moich osobistych wyborów!
Jeżeli ktoś woli mieć Jaguara w garażu niż być zdrowy, to najprawdopodobniej choróbsko go dopadło i jest martwy. Jak zaś dowodzą naukowcy z NASA, trupy nie przodują na polu podejmowania niezależnych decyzji i nie mogą samodzielnie wpływać na swoją sytuację (przy założeniu, że zombie stanowią na tyle mały % populacji cmentarzy, że nie bierze się ich pod uwagę).
Mówiąc prościej: jeżeli wybierzesz sobie zamiast leczenia raka jaguara, to nie będzie żadnego "twojego portfela" ani "osobistych wyborów", bo po prostu choroba cię zabije.
Oczywiście nie jestem za gospodarką centralnie sterowaną (znowu muszę to pisać, fail...). Zdrowie to akurat wyjątek, w zdecydowanej większości pozostałych gałęzi gospodarki można zostawić większą wolność (produkcja wspomnianych samochodów, głośników, batonów i 99% rzeczy, które ci przyjdą do głowy).
Ojej, nazywasz mnie totalniakiem... Szkoda, ja za to uważam, że jesteś słodki.
Poza tym co znaczy przestawić produkcję? Nagle firma Jaguara zostanie producentem aspiryny, a mechanicy będą pracować nad składem leków przeciwbólowych? Zaprawdę "Księga Nonsensu" blednie przy socjalistycznych bzdetach.
Wiesz, nie każdy przez przestawienie produkcji rozumie "no to teraz mechanik będzie tworzył leki".
Jeżeli produkcja leków nie wyrabia i ludzie umierają, to rząd może, na przykład:
* zwiększyć ilość lekarzy i/lub farmaceutów, na przykład zachęcając obywateli do pójścia na takie medycynę/farmaceutykę. Można to zrobić przez dawanie studentom tych kierunków stypendiów tylko za to, że na takim kierunku studiują (przy czym nadużywanie tego nie grozi, bo selekcja na takie kierunki jest ostra, więc jak ktoś się do tego nie nadaje i idzie po kasę tylko... nie wytrzyma za długo). Albo przez zwiększenie liczby uczelni się tym zajmujących. Albo przez ściągnięcie specjalistów zza granicy
* ulgi podatkowe dla firm farmaceutycznych, dzięki czemu więcej obywateli pomyśli o założeniu czegoś takiego
* dotacje dla takich firm
* dotowanie osób, które zajmują się opracowywaniem leków na schorzenia, na które leków nie ma
* jeżeli ktoś chce kupić grunt żeby postawić na nim fabrykę leków - państwo może taki teren sprzedać za mniejszą cenę (jeśli jest jego właścicielem) albo zmniejszyć podatek od transakcji.
* i tak dalej, i tym podobne.
Naprawdę, to dosyć dziwne, że wybrałeś sobie akurat najdurniejszy i najmniej skuteczny sposób przestawienia produkcji.
Użytkownik Rainbow Lizard edytował ten post 19.08.2011 - 10:57