Troszkę się nie zgodzę. Kredyt musi być tańszy w czasie kryzysu, ale nie łatwiej dostępny. Od ceny kredytu są stopy procentowe. Ale co innego jak nie wolny rynek doprowadziły do wzrostu cen nieruchomości do tak niebotycznych poziomów. Banki chęcią zysków udzielały te zawyżone kredyty, sprzedając później obligacje CDO, czyli po prostu długi klientów. Oficjalnie mówiło się że te obligacje to rozłożenie ryzyka na kilka podmiotów, w rzeczywistości był to łatwy i szybki zysk dla banków i płynność finansowa, która sama nakręcała cały proces. To właśnie wolny rynek pozwolił na prawie bez końca rosnące ceny... no nie bez końca, bo koniec wzrostów zapoczątkował kryzys.
Kredyty muszą być i tańsze, łatwiej dostępne i nie tylko w czasie kryzysu. Inaczej następuje krach. A, że coś łatwiej dostępnego i tańszego niż amerykańskie subprime'y ciężko wymyślić to system się nareszcie wykoleił.
Sam piszesz, że bańka pojawiła się na skutek dostępności tanich kredytów. Ale to nie wolny rynek dostarczył tych kredytów tylko system monetarny z bankiem centralnym i rezerwą cząstkową.
Oczywiście, że gdyby spekulanci tracili to było by ok, ale niestety spekulanci nie tracą. Chyba źle mnie zrozumiałeś, albo ja niewystarczająco jasno napisałem. To właśnie chęć zysków na spekulacjach, czyli przewartościowanych nieruchomościach, czy co za tym idzie przewartościowanych obligacjach dłużnych, spowodowały nakręcanie się bańki. Gdy bańka pękła i spekulanci zaczęli tracić było już za późno, bo wraz za nimi zaczęli tracić wszyscy.
A dlaczego cierpią inni? Bo pojawia się niedostatek pieniądza na rynku. Monopol walutowy powoduje, że wszyscy muszą używać tego samego śmieciowego pieniądza opartego na kredycie. Znowu nie wolny rynek jest temu winien.
Sam akapit wyżej pisałeś o łatwych kredytach, aby uniknąć krachu, to nic innego jak dofinansowanie gospodarki, co prawda w sposób prywatny, a nie państwowy, ale dofinansowanie, czyli to co mówił Keyens. Znowu nie mogę się z Tobą zgodzić. Tak Keyenes mówił o tym aby w czasie kryzysu, dofinansowywać przez inwestycję państwowe gospodarkę. Oczywiście, Keyens głównie mówił, o wpływaniu przez te inwestycje na wzrost popytu. Czyli w wielkim skrócie i pod warunkiem że jego poglądy wcielaliby w życie zupełni idioci, to mogłoby dojść do tego co piszesz. Jednak wierze, że ludzie którzy zajmują się gospodarką nie są zupełnymi idiotami. Powołując się na Keynes'a miałem na myśli tak naprawdę zderzenie dwóch szkół ekonomii. Smitha - bardzo liberalnego z jego "niewidzialną ręką rynku", a Keynes'a który mówił że gospodarkę trzeba pilnować.
To może wyjaśnię - tak zgodzę się, że w obecnym systemie monetarnym trzeba robić to co mówi Keynes bo tak jest ten system zaprojektowany. Trzeba udzielać coraz łatwiejszych kredytów, pobudzać gospodarkę, produkować rzeczy, których nikt nie może kupić, marnować zasoby itd. Ja krytykuję całokształt współczesnej ekonomii.
Podziwiam twój optymizm, że ludzie zajmujący się gospodarką nie są zupełnymi idiotami. Ale gdyby nie byli zupełnymi idiotami to właśnie robili by to co "kazał" Keyenes. A oni oglądają się na nas - wolnorynkowców, chociaż my wyraźnie mówimy, że bez zmian w systemie monetarnym nasza ekonomia nie ma zastosowania.
W liberalnych szkołach ekonomii dokonał się ogromny postęp, włączając w to rewolucję marginalistyczną, a Ty chcesz zderzać Keynesa ze Smithem? Ehhh. Najpierw postaraj się zrozumieć szkoły liberalne, a potem mów, że "gospodarkę trzeba pilnować". W tych wierzeniach przypominasz trochę starożytnych Majów, którzy uważali, że trzeba pilnować ruchu Słońca, bo inaczej Słońce się zatrzyma i nie da światła. W związku z tym składali krwawe ofiary dla swoich bogów. Dzisiaj składamy krwawe ofiary dla banków i zadłużonych państw.
Wystarczy spojrzeć w jaki sposób wychodzimy z kryzysu. USA dofinansowanie banków, obecnie Europa, dofinansowanie Grecji... czyż to nie jest nauka Keynes'a, który mówił o wzroście popytu, czyli dofinansowaniu gospodarki przez państwo. Oczywiście można się spierać, że on miał na myśli np. budowy dróg, zakładów przemysłowych, czy durne wydawanie pieniędzy na podwyżki. Tylko on żył w innych czasach. Nie chce dyskutować o trafności decyzji np. USA w sprawie dofinansowania dużych banków, a pozwoleniu małym upaść, ale chcę tylko zwrócić uwagę, że mimo wielu lat nie znaleźliśmy lepszego sposobu wyjścia z kryzysu niż Keynes. Rozwijając jego naukę, a wielu ekonomistów to robi, sprowadzamy ją do interwencyjności państwa, nie tylko zwiększanie popytu w czasie kryzysu, ale również zmniejszanie go w czasie wzrostu gospodarczego.
Zgadza się, jest to pokłosie nauk Keynesa. Lepszy sposób na wyjście z kryzysu polega na zmianie systemu monetarnego.
Użytkownik nexus6 edytował ten post 31.10.2011 - 13:36