Dzień dobry, jako, że to mój pierwszy post na tym Forum, witam serdecznie wszystkich!
Jeśli można małe sprostowanko do słów Cinexa... Teoria o Atlantydzie, która stała się Antarktydą pochodzi od Charlesa Hapgooda i jest częścią jego teorii o globalnym uskoku płyt - w myśl niej, gdy zachodzą określone warunki (np. na jednym z biegunów zbierze się zbyt wiele lodu), stabilność Ziemi zostaje zakłócona i może się to skończyć globalnym przesunięciem całej skorupy po płaszczu. Osobiście jestem do tej teorii nastawiony sceptycznie, nie mówiąc już o niejakim Patricku Gerylu, który na moje oko słabo kamufluje w swojej książce manię wielkości, nie wspominając już o tym, że jego "dowody", a zwłaszcza "dowód matematyczny" jest tak naciągnięty jak.......... Dla czystej przyjemności czytając jego książkę poszukiwałem wszelkich błędów i nieścisłości oczywistych nawet dla takiego laika jak ja. Gdy kiedyś będę miał trochę więcej czasu, zbiorę to, co zauważyłem i w odrębnym poście wypunktuję przekłamania, których dopuścił się Geryl.
Broń Boże, nie jestem sceptykiem z założenia, "bo tak", jak czyni wiele osób. Jestem osobą, która wierzy za Szekspirem, że "są rzeczy na niebie i ziemi o których nie śniło się waszym filozofom", ale czasem przekręt jest tak ewidentny, że na kilometr widać...
Teraz do meritum: uważam, że opowieści ludów koczowniczych są prawdziwe. W końcu oni tam żyją i niejedno widzieli. Sahara nie zawsze była pustynią - a kto zaręczy, że 12.000 lat temu nie kwitła tam żadna rozwinięta cywilizacja? To, że MY o niej nie wiemy, nie oznacza wcale, że jej NIE było. To tak samo jak z odkryciem Wielkiego Zimbabwe - przez dłuuuuugi czas biali nie mogli dopuścić do siebie myśli, że tak monumentalne miasto mogło zostać wzniesione przez czarnych. Po prostu, trzeba się czasem wznieść ponad poziom wytyczony prze oficjalne poglądy, aby horyzont, i przez to pole widzenia, się rozszerzył.