Usługa Origin pobiera informacje z waszych PCtów i dzieli się nimi z osobami trzecimi. Nazywając rzecz po imieniu, EA uprawia normalne szpiegostwo i łamie prawo do zachowania prywatności w internecie. W praktyce jednak wszystko odbywa się legalnie, ponieważ użytkownicy sami wyrażają na to zgodę!
"Kto by się na to zgodził?" ktoś mógłby zapytać. Odpowiedź jest banalnie prosta - wszyscy, którzy Origin mają zainstalowane na komputerze. Podczas instalacji Origin, zmuszeni jesteśmy zaakceptować licencję użytkownika. Tak, to ten długi tekst, którego nikomu się nie chce czytać, a który zaakceptować trzeba, jeśli chce się korzystać z usługi. Akceptując licencję EULA Origin wyrażamy zgodę na szpiegowanie nas przez firmę Electronic Arts!
Jakby było tego mało, monitorowanie użytkownika nie ogranicza się jedynie do transakcji prowadzonych w ramach usługi dystrybucyjnej, ani nawet wyłącznie ich gier. EA uzurpuje sobie prawo, do inwigilacji całej zawartości komputera oraz aktywności użytkownika i dzielenia się tym z innymi osobami/firmami!
Media rozdmuchały tę sprawę, użytkownicy się wypowiedzieli, zrobił się niemały skandalik i wygląda na to, że EA zmuszone zostało zmienić niektóre warunki umowy. Czy jednak zmiana jest na tyle duża, iż zauważalna?
Podsumujmy. ELECTRONIC ARTS NIE MOŻE JUŻ:
- podsłuchiwać naszych rozmów na Origin
- korzystać ze zgromadzonych informacji w celach marketingowych
- dzielić się naszymi danymi osobowymi
Z pewnością jest to krok w dobrą stronę. Mimo wszystko Origin wciąż gromadzi dane z całego naszego komputera, nie ograniczając się jedynie do swoich aplikacji. A dane te mogą zostać wykorzystane gdy Electronic Arts uzna, że ich prawa zostały naruszone, bądź mogą paść ofiarą hackerów, o których w tym roku było całkiem głośno.
Źródło
Po co im te wszystkie informacje ?