Tak! Uważam, że pod wieloma względami, dziennikarstwo teraz jest gorsze niż za tzw. komuny (poprzedniej).
Użytkownik km1972 edytował ten post 01.04.2012 - 16:45
Napisano 01.04.2012 - 16:41
Użytkownik km1972 edytował ten post 01.04.2012 - 16:45
Napisano 01.04.2012 - 16:46
Napisano 01.04.2012 - 21:05
mefistofeles@
Miło że złapałeś że jest 1 kwietnia. Prima Aprilis. Już myślałem że będziecie hejtować na te złoża.
Ty używasz równie nieprecyzyjnych określeń.
A raczej nie używasz żadnych określeń.
Jedyne co robisz to próbujesz wyciągać ze mnie informacje, a potem się przypierdzielasz do tych które ośmieliłem się uogólnić.
Taką "rozmowę" możesz sobie włożyć.
Giełda istnieje bo ludzie na niej zarabiają, gdyby w ogólnym rozrachunku tracili - nie miała by klientów.
Oczywiście nie każdy może na niej zarabiać, może Ty traciłeś i teraz Ci przykro, ale są ludzie którzy potrafią.
Napisano 01.04.2012 - 21:28
Dziennikarstwo jest takie jakie chcą ludzie. Nie od parady Fakt ma największą poczytność
Użytkownik AGuila edytował ten post 01.04.2012 - 21:54
Napisano 03.04.2012 - 02:03
Źródło:Polskie firmy idą na dno
Nadciąga potężna fala bankructw. Na dno idą małe i średnie firmy. Wszystko przez to, że kontrahenci nie są w stanie płacić faktur.Najgorsze, że to dopiero początek problemów - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Liczba bankructw może przekroczyć 800. To wynik o 80 proc. wyższy w porównaniu z 2008 rokiem.
To efekt bankructw w branży budowlanej, gdzie zbankrutowało 68 proc. więcej firm niż przed rokiem - podaje "DGP".
Najwięcej upadłości było w mazowieckim, śląskim i dolnośląskim. Najwyższe wzrosty upadłości były w woj. podkarpackim i lubelskim (ok. 300-proc. wzrost), opolskim (150-proc.), świętokrzyskim i pomorskim (100-proc.)
Niewypłacalność w większości dotyczy małych i średnich podmiotów. Wśród bankrutów dominują firmy ze stażem do 5 lat . Bankructwa wśród dużych firm mających powyżej 100 mln zł obrotów stanowiły tylko 4 proc - czytamy w "DGP".
Źródło:Nasze pensje trzy razy niższe niż unijna średnia
Od wejścia Polski do Unii Europejskiej nasze pensje urosły o jedną trzecią. Nadal są jednak trzy razy niższe niż unijna średnia – donosi "Dziennik Gazeta Prawna".
Przeciętne wynagrodzenie brutto w 2011 r. wyniosło w Polsce 800 euro. Było aż o 33 proc. wyższe niż w 2005 r. - wynika z danych Eurostatu. Średnia płaca w 27 krajach UE to 2177 euro. Średnio w ciągu roku skracaliśmy dystans o 0,95 pkt proc.
Jeśli nadal w tym tempie będziemy gonić Wspólnotę, uzyskamy takie same przeciętne płace nominalne jak tam dopiero za 65 lat, a takie jak w strefie euro - za 85 lat. Trzeba jednak pamiętać, że ta różnica jest o połowę mniejsza, jeśli uwzględni się siłę nabywczą polskich wynagrodzeń - większość produktów i usług jest u nas tańsza niż na Zachodzie.
Eksperci nie mają wątpliwości, że różnice w wynagrodzeniach są związane z naszą mniejszą produktywnością (czyli wartością PKB na jednego pracującego). "Wydajność jest mniejsza, ponieważ firmy często nie mają najnowszych technologii produkcji i nowoczesnych maszyn. A organizacja pracy jest gorsza niż na Zachodzie, choć się poprawia" - mówi prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.
Źródło:2012-04-02 11:08 , ostatnia aktualizacja: 2012-04-02 14:41
Bezrobocie w Europie: zobacz dane Eurostatu za luty 2012
Stopa bezrobocia w Polsce w lutym 2012 r. wyniosła tyle samo co w całej Unii Europejskiej, czyli 10,2 proc. - podał Eurostat. Bezrobocie w strefie euro sięgnęło 10,8 proc. i jest najwyższe od ok. 14 lat.
Stopa bezrobocia w Europie w lutym 2012 r.
Fot. Forsal.pl
Stopa bezrobocia w styczniu 2012 według Eurostatu wynosiła w Polsce 10,1 proc., a w lutym ubiegłego roku - 9,4 proc.
W całej Unii Europejskiej (UE) wskaźnik ten wyniósł w lutym 2012 r. 10,2 proc. wobec 10,1 proc. miesiąc wcześniej i 9,5 proc. rok wcześniej.
W strefie euro bezrobocie ukształtowało się w lutym na poziomie 10,8 proc., wobec 10,7 proc. w poprzednim miesiącu i w porównaniu do 10,0 proc. rok wcześniej. To najwyższy poziom od czerwca 1997 roku.
Najniższy poziom wyrównanej sezonowo stopy bezrobocia odnotowały: Austria (4,2 proc.), Holandia (4,9 proc.) oraz Luksemburg (5,2 proc.), a najwyższy - Hiszpania (23,6 proc.) i Grecja (21,0 proc. w grudniu).
Olbrzymim problem jest rosnące bezrobocie wśród młodych Europejczyków. W lutym 2012 r. bez pracy pozostawało 5,46 mln mieszkańców UE poniżej 25 roku życia, z czego 3,27 mln osób przypada na strefę euro. Stopa bezrobocia wśród młodych w 27 krajach Wspólnoty wzrosła w lutym do 22,4 proc., a w eurolandzie do 21,6 proc. Dla porównania w lutym 2011 r. wskaźnik ten wynosił odpowiednio 21 proc. i 20,5 proc.
Z największą plagą bezrobocia wśród osób poniżej 25 roku życia wciąż zmaga się Hiszpania (50,5 proc. w lutym 2012 r.) oraz Grecja (50,4 proc. w grudniu 2011 r.). Najniższy poziom bezrobocia wśród młodych w Unii odnotowano w Niemczech (8,2 proc.) oraz w Holandii (9,4 proc.). W Polsce stopa bezrobocia młodych wynosi 27,5 proc. - wynika z danych Eurostatu.
Czarny początek roku na europejskim rynku pracy to rezultat kryzysu, którzy przetoczył się przez gospodarki strefy euro. Firmy tną koszty i redukują zatrudnienie, aby dostosować się do zmieniających się warunków na rynku. Drakońskie środki oszczędnościowe wprowadzane przez rządy zadłużonych państw strefy euro znacząco osłabiają popyt wśród konsumentów.
"Bezrobocie opóźnia ożywienie gospodarcze. Trudna sytuacja na rynku pracy prawdopodobnie utrzyma się do końca 2012 roku. Pierwszy i drugi kwartał upłyną pod znakiem kurczenia się gospodarek, dopiero potem pojawi się lekkie pobudzenie" - ocenia w wypowiedzi dla Bloomberga Jens Kramer, ekonomista NordLBz z siedzibą w Hanower.
Źródło:2012-04-02 10:47 , ostatnia aktualizacja: 2012-04-02 12:50
KPMG: wskaźnik aktywności gospodarczej w Polsce najgorszy od dwóch lat
Wskaźnik aktywności gospodarczej spadł w lutym br. do 34,5 pkt wobec 47,7 pkt w październiku 2011 r., ale wciąż jest wyższy od średniej UE, która wyniosła 30,5 pkt - wynika z najnowszej edycji badania KPMG.
"Jak wynika z badania KPMG, przeprowadzonego w lutym 2012 roku, wskaźnik aktywności gospodarczej (różnica między odsetkiem przedsiębiorców prognozujących wzrost w danej kategorii w najbliższej przyszłości a odsetkiem przedsiębiorców prognozujących spadek) w Polsce wyniósł +34,5. I choć jest to najniższy poziom odnotowany wśród polskich przedsiębiorców od dwóch lat, to jest on wciąż wyższy od średniej dla Unii Europejskiej" - napisano w komentarzu do badania.
Z badania wynika, że co trzeci polski przedsiębiorca planuje zwiększyć zatrudnienie w ciągu najbliższego roku. "Odsetek polskich przedsiębiorców, planujących w ciągu najbliższego roku zwiększyć zatrudnienie, uległ minimalnemu zmniejszeniu w porównaniu z ostatnim badaniem (28,7 proc. w lutym 2012 r. w porównaniu z 34,9 proc. w październiku 2011 r.). Z drugiej strony znacznie zwiększył się odsetek tych przedsiębiorców, którzy planują ograniczyć zatrudnienie (20,7 proc. w lutym 2012 r. w porównaniu z 9,3 proc. w październiku 2011 r.)" - napisano.
Dodano, że w efekcie wskaźnik zatrudnienia wyniósł w lutym br. +8,0, "podobnie jak w przypadku aktywności gospodarczej, pomimo znacznego spadku, wartość wskaźnika zatrudnienia wciąż utrzymuje się na poziomie powyżej średniej dla Unii Europejskiej".
Wskaźnik inwestycji wyniósł w lutowym badaniu +9,2 pkt.
"Wysokość wskaźnika inwestycji w Polsce utrzymuje się nadal na wysokim poziomie względem innych krajów Unii Europejskiej - na początku 2012 roku jego wartość wyniosła +9,2.(...)Analizując wskaźnik inwestycji dla Polski w ujęciu historycznym, w lutym 2012 roku powrócił on do poziomu z końca 2010 roku. Ponadto 25 proc. polskich przedsiębiorców twierdzi, że liczba inwestycji w najbliższej przyszłości będzie rosnąć" - napisano.
Źródło:2012-03-31 19:30
Drogi gaz dobija największych odbiorców
Od przyszłego tygodnia cena surowca dla przemysłu skoczy o 16 proc.
Ceny gazu dla największych odbiorców drastycznie wzrosły
Fot. DGP
1 kwietnia wchodzi w życie nowa, wyższa taryfa Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Wzrost cen, głównie z uwagi na wysokie koszty importu gazu i niekorzystny kurs dolara, wydaje się uzasadniony. Analitycy podkreślają, że zupełnie niezrozumiałe jest natomiast rozłożenie kosztów na odbiorców.
Zgodnie z zatwierdzoną przez Urząd Regulacji Energetyki taryfą – obowiązuje całkowicie nierynkowa reguła: im więcej zużywasz, tym więcej płacisz. Efekt? Od kwietnia najwięksi odbiorcy płacić będą za gaz o 15 – 16 proc. więcej niż dotychczas. W najgorszej sytuacji znajdą się główni klienci PGNiG, m.in. firmy chemiczne i petrochemiczne, rafinerie oraz huty. Podwyżka dotknie największych odbiorców niemal po równo i to niezależnie od tego, czy kupują gaz z krajowej sieci przesyłowej, a więc m.in. drogi surowiec z importu, czy też odbierają go wyłącznie z lokalnego złoża, gdzie wydobycie jest najtańsze.
Huta bez wyjścia
W dramatycznej sytuacji znalazła się Huta Szkła Tarnowiec (HST). To prawdziwa perełka w branży. Jest jedną z dwóch hut, w których produkuje się kolorowe szkło ręcznie formowane. Wyroby stąd trafiają do USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji i Holandii. W Tarnowcu zaopatrują się takie marki, jak Waterford Crystal, Rosenthal czy Villeroy & Boch.
Teraz przyszłość huty staje jednak pod znakiem zapytania. PGNiG od kwietnia podniesie o 16,15 proc. cenę surowca, który już teraz stanowi 48 – 49 proc. kosztów produkcji. – Po podwyżce nasza rentowność gwałtownie spadnie. Możliwości podniesienia cen dla naszych odbiorców jest ograniczona. Tym bardziej że niedawno otrzymaliśmy sygnał od firmy Waterford, że nasze ceny są zbyt wysokie – mówi Bogdan Kasprzyk, prezes spółki Makora Krośnieńskie Huty Szkła, do której należy huta z Tarnowca.
Jak wyjaśnia, coraz więcej uznanych producentów szkła decyduje się na ucieczkę ze zleceniami z Europy do Chin. – Szkoda by było, gdyby HST spotkał podobny scenariusz. Od 2011 roku, gdy przejęliśmy hutę od Inco Veritas, udało się nam ją wyprowadzić z prawie 3 mln zł straty na zero – zaznacza Kasprzyk.
Globalna cena za lokalne paliwo
Jak tłumaczy Adam Szejnfeld, przewodniczący sejmowej komisji skarbu, drogi gaz to poważny problem dla całej polskiej branży hutniczej. – Zwłaszcza w sytuacji, gdy sektor ten znalazł się w kryzysie, a huty w całej Europie padają – podkreśla.
Podyktowana przez PGNiG podwyżka dla takiej firmy jak HST nie jest do końca zrozumiała. Huta zaopatruje się bowiem wyłącznie w gaz z oddalonego o 4 km od zakładu złoża kopalni Roztoki. Nie ma więc znaczenia koszt importu z Rosji. – Co więcej, gaz z tego złoża przesyłany jest do huty gazociągiem będącym naszą własnością. Ponosimy koszty związane z jego dozorem technicznym, naprawami, dzierżawą prywatnych terenów, przez które przebiega – argumentuje prezes Makory. Ponadto dostarczany do huty gaz zawiera związki siarki, więc ze względu na swoje parametry PGNiG nie może wprowadzić go sieci krajowej. – Wierzymy, że PGNiG podejdzie indywidualnie do przypadku złoża kopalni Roztoki, ponieważ korzystają z niego zaledwie dwa zakłady – dodaje. Tarnowiecki zakład rocznie kupuje około 3 mln m sześc. gazu za ok. 3,5 mln zł.
PGNiG zastrzega, że nie może rozmawiać o szczegółach kontraktu z HST, ale jak zapewniają w spółce, już kilka razy poszli hucie na rękę. Tarnowiecki zakład korzystał m.in. z niższych taryf przez półtora roku od połowy 2009 roku, a także przez trzy miesiące, począwszy od stycznia 2012 r. – Mamy na uwadze rodzaj sprzedawanego gazu i podchodzimy elastycznie do współpracy z klientami – podkreśla Joanna Zakrzewska, rzecznik PGNiG.
Teraz koncern zdecydował się na podwyżkę, bo wie, że HST jest już w lepszej kondycji finansowej, zaś samo PGNiG musi ograniczyć straty na handlu gazem. Z lokalnych złóż PGNiG korzysta w Polsce ponad 60 przedsiębiorstw z różnych branż. Najwięksi klienci tego typu to Azoty Tarnów czy też związana z EdF elektrociepłownia w Zielonej Górze.
Autor: Michał Duszczyk
Artykuły z: Dziennik Gazeta Prawna
Użytkownik Torek edytował ten post 03.04.2012 - 02:13
Napisano 03.04.2012 - 12:26
Polska jest odporna na recesję w strefie euro
Indeks PMI dla Polski miał spaść, ale wzrósł. W strefie euro miał spaść i... spadł.
Indeks PMI HSBC określający koniunkturę w polskim sektorze przemysłowym wyniósł w marcu 50,1 pkt. Był wyższy niż miesiąc wcześniej o 0,1 pkt. Indeks tej wysokości jest neutralny, świadczy o tym, że w przedsiębiorstwach trwa wyczekiwanie na przełom.
Powyżej 50 pkt mówi o poprawie ich kondycji i perspektyw, a niższy – o sytuacji przeciwnej. Ekonomiści spodziewali się w marcu PMI na poziomie 49,65 pkt.
– Zmylił nas podawany przez GUS wskaźnik koniunktury w sektorze przedsiębiorstw, który mówił o dużym spowolnieniu wzrostu nowych zamówień – mówi Radosław Bodys, główny ekonomista PKO BP.
Liczba nowych zamówień w marcu faktycznie spadła, ale lekko i tylko z rynku krajowego – wynika z PMI HSBC, co by wskazywało na spowalniająca konsumpcję wewnętrzną. Liczba zamówień eksportowych w stosunku do lutego nie zmieniła się. To nie oznacza, ze firmy nie odczują ich spadku w kolejnych miesiącach. Indeks PMI w strefie euro spadł w marcu w stosunku do lutego o 1,3 pkt – do 47,7 pkt.
W samych Niemczech jeszcze bardziej – o 1,8 pkt, do 48,4 pkt. A to do strefy euro eksportujemy zdecydowana większość naszych towarów, z czego tylko do Niemiec ok. 27 proc. – Na razie jesteśmy prymusami, choć spowolnienie w Europie odbije się i na kondycji naszych przedsiębiorstw, a w konsekwencji PKB – uważa Adam Antoniak, ekonomista Pekao. Ale przewiduje, ze mimo to i tak zaliczymy jeden z najwyższych wzrostów PKB w strefie euro.
– To spowolnienie będzie już widać w PKB za pierwszy kwartał. Nasz wzrost gospodarczy wyniesie 3,6 proc. wobec 4,3 proc. w czwartym kwartale ubiegłego roku – prognozuje Radosław Bodys. W zgodnej opinii ekonomistów w kolejnych kwartałach to spowolnienie ma się pogłębiać. Zdają się wyprzedzać to dane o PMI. Wskazują one na to, ze styczniowy wzrost produkcji przemysłowej o 9 proc. r./r. był wyskokiem jednorazowym, spowodowanym łagodna zima.
Luty przyniósł już wyhamowanie – do 4,6 proc. Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku, uważa, ze w marcu jej wzrost mógł wynieść już tylko 3,3 proc. Tym bardziej ze najnowsze dane PMI wskazały na brak wzrostu mocy przerobowych w sektorze przemysłowym oraz nieznaczny spadek poziomu zatrudnienia. Nie oznacza to jednak, ze w danych za ubiegły miesiąc zobaczymy kolejny raz wzrost bezrobocia. Powinno się ono utrzymać na poziomie zbliżonym do lutego – 13,5 proc. – lub lekko poniżej, bo mimo zwolnień w przemyśle powinniśmy zobaczyć wzrost zatrudnienia przy pracach sezonowych.
29.03.2012.
Trybunał Unii Europejskiej stwierdził, iż Komisja Europejska przekroczyła swoje uprawnienia narzucając Polsce obniżony limit emisji dwultlenku węgla.
Sprawa dotyczyła limitów w latach 2008-2012. Trybunał stwierdził, iż wyznaczając zmniejszone limity dla Polski w 2007 roku, Komisja Europejska podjęła decyzję, co do której nie ma żadnej podstawy prawnej.
Tym samym, polska skarga do Trybunału, wniesiona jeszcze w 2007 roku była w pełni uzasadniona. "Niechętnie korzystamy z tej drogi dyskusji z Komisją, ale czasem po prostu nie ma innego wyjściaę - powiedział minister środowiska Tomasz Korolec, komentując wyrok Trybunału. Unijny sąd utrzymał w mocy poprzednie postanowienie z 2009 roku, które było korzystne dla Polski, a od którego odwołała się UE.
Gdyby wyrok był niekorzystny, roczne koszty zakupu dodatkowych kwot emisji wyniosłyby ok. 180 mln euro.
Wyrok jest ważnym precedensem, gdyż wskazuje, iż Komisja Europejska nie ma kompetencji pozwalających decydować o poziomie emisji CO2.
Napisano 03.04.2012 - 15:03
Napisano 03.04.2012 - 19:48
Gdyby wyrok był niekorzystny, roczne koszty zakupu dodatkowych kwot emisji wyniosłyby ok. 180 mln euro.
Użytkownik AGuila edytował ten post 03.04.2012 - 19:53
Napisano 03.04.2012 - 20:08
Polscy eksporterzy wciąż trzymają się mocno
Spowolnienie gospodarcze na Zachodzie nie zaszkodziło średnim i dużym eksporterom. Można nawet oczekiwać, że niebawem wzrośnie liczba firm eksportujących - twierdzą eksperci.
W 2011 roku eksportowało swoje towary blisko 8,2 tys. firm zatrudniających 50 i więcej osób, które prowadzą księgi rachunkowe. To tylko o 120 mniej (o 1,5 proc.) niż w roku poprzednim – wynika z danych GUS.
Jest dobrze...
Polskim przedsiębiorstwom nie zaszkodziło więc wyraźne pogorszenie światowej koniunktury gospodarczej. A niewielki spadek liczby firm eksportujących mógł wynikać z kilku przyczyn. – Między innymi następuje łączenie się przedsiębiorstw, które sprzedają swoje produkty na rynkach zagranicznych – ocenia prof. Krzysztof Marczewski z Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur. Dodaje, że zdarzały się też bankructwa eksporterów. – Ponadto część firm eksportuje tylko okazjonalnie, gdy trafi im się kontrakt zagraniczny. I akurat w ubiegłym roku niektóre z nich mogły nie uzyskać zagranicznych zamówień – twierdzi prof. Marczewski.
Eksperci uważają również, że były takie przedsiębiorstwa, które zrezygnowały z eksportu, ponieważ utrzymywał się dobry popyt krajowy. Doszły do wniosku, że nie opłaci się im podtrzymywanie zagranicznych kontraktów, bo dość łatwo sprzedają swoje produkty w Polsce. Lepiej znają swoich klientów i szybciej mogą się dostosować do ich oczekiwań.
Jeszcze inne przedsiębiorstwa skoncentrowały się tylko na rynku krajowym, bo obawiały się zbytniego umocnienia złotego, które mogłoby skonsumować ich zyski. W sumie była to niewielka grupa firm.
Pozostałe nie tylko nie rezygnują z zagranicznych rynków, ale zwiększają tam swoją obecność. To dlatego cały ubiegłoroczny eksport zwiększył się o blisko 13 proc., do prawie 136 mld euro. I było to nieprzypadkowe. – Polskim firmom sprzyjało osłabienie złotego, co podnosiło ich konkurencyjność na rynkach zagranicznych, gdyż ich towary były tańsze niż dostawców z innych krajów, a jakość podobna albo nawet lepsza – mówi Piotr Bujak, główny ekonomista Nordea Banku. Ważne było również to, że firmy wyciągnęły wnioski z kryzysu sprzed trzech lat i potrafią już lepiej radzić sobie w trudniejszych warunkach. Dlatego sprzedaż do Niemiec, gdzie trafia ponad jedna czwarta całego eksportu, rosła dość szybko, w tempie zbliżonym do średniej dynamiki sprzedaży na rynkach zagranicznych. Z kolei eksport do Norwegii zwiększył się aż o 54 proc., a do Stanów Zjednoczonych o 22 proc.
...a będzie jeszcze lepiej
– Można oczekiwać, że niebawem wzrośnie liczba firm eksportujących, ponieważ spodziewana jest poprawa koniunktury w strefie euro w drugiej połowie tego roku i polskie przedsiębiorstwa prawdopodobnie tego nie przegapią – twierdzi Bujak. Ponadto, jak co roku, pojawią się u nas kolejne firmy z kapitałem zagranicznym. A ich inwestycje związane są na ogół nie tylko z dostawami na rynek krajowy, lecz także ze sprzedażą za granicę, często w ramach sieci korporacji międzynarodowych.
Według ekspertów ekspansji polskich firm za granicą sprzyjać będą także Polacy, którzy wyjechali pracować na Zachodzie. Oczekują tam towarów produkowanych nad Wisłą, zwłaszcza żywności. W rezultacie w tym roku eksport może się zwiększyć o 5,5 proc., do ponad 143 mld euro – szacuje resort gospodarki.
Napisano 05.04.2012 - 13:26
Źródło:Zabójcze zatory płatnicze
Ponad 180 polskich firm zbankrutowało w pierwszym kwartale 2012 r. To najgorsze dane od pięciu lat. Główną przyczyną upadłości jest brak płynności finansowej.
Zatory płatnicze są zabójcze dla wielu firm. Widać to zwłaszcza w budownictwie, w którym w ciągu 12 miesięcy liczba upadłości wzrosła o 2/3. Jeszcze dwa lata temu sektor budowlany miał 10-proc. udział w bankructwach w Polsce, dziś jest to już 23 proc. Na opóźnienia płatnicze najbardziej wrażliwe są małe firmy podwykonawcze i to one najczęściej padają ofiarą nierzetelnych, zazwyczaj większych od nich partnerów.
Według statystyk firmy Coface Poland 35 proc. przedsiębiorstw, wobec których w pierwszym kwartale tego roku ogłoszono upadłość, to firmy zatrudniające do 20 osób. Przedsiębiorstwa większe, z personelem przekraczającym 100 osób, stanowiły 14 proc. ogólnej liczby bankrutów. Podobne wnioski płyną z analizy wielkości obrotów. Co trzecia z niewypłacalnych firm miała obroty poniżej 5 mln zł, a więcej niż połowa odnotowała przychody od 5 do 50 mln zł. Duże przedsiębiorstwa o obrotach ponad 100 mln zł stanowiły 4 proc. firm, które zbankrutowały w pierwszych trzech miesiącach br.
Najwięcej upadłości, bo aż 30 proc., dotyczy sektora produkcji przemysłowej, ale w tym wypadku to i tak dobry wynik, bo jeszcze trzy lata temu udział przemysłu w bankructwach wynosił aż 41 proc. Następne w kolejności pod względem liczby upadłości są handel – 24 proc. oraz budownictwo – 23 proc. W pierwszym kwartale najwięcej przedsiębiorstw splajtowało w woj. mazowieckim – 52 i dolnośląskim – 23.
Źródło:Emigranci coraz mniej hojni
W 2011 r. osoby pracujące za granicą przysłały do Polski nieco ponad 17 mld zł. W porównaniu z rekordowym 2007 r. to o ponad 3 mld zł mniej. Także rok wcześniej było blisko 0,5 mld zł więcej – informuje "Dziennik Gazeta Prawna", powołując się na dane NBP.
- Ten spadek potwierdza, że coraz więcej emigrantów osiedla się za granicą na stałe. Część z nich ściąga do siebie rodziny, nie musi więc przysyłać pieniędzy na ich utrzymanie w kraju – wyjaśnia ekonomistka i demograf prof. Krystyna Iglicka, rektor Uczelni Łazarskiego.
Socjolog z PAN prof. Henryk Domański zwraca uwagę, że na skutek kryzysu zarobki na Zachodzi nie rosną tak szybko jak wcześniej, a koszty utrzymania zwiększają się.
- Dlatego emigranci mogą mieć mniej pieniędzy na to, aby wspierać rodziny w Polsce – mówi.
Specjaliści nie mają wątpliwości, że z roku na rok przekazy będą coraz mniejsze, bo więcej rodaków będzie się osiedlać na obczyźnie na stałe.
- Gotowość do wyjazdu za chlebem nie słabnie. Zwłaszcza wśród osób dobrze wykształconych, które walą głową w mur, bo w kraju nie mogą znaleźć pracy odpowiadającej ich kwalifikacjom i aspiracjom – ocenia socjolog z UW prof. Janusz Czapiński.
Napisano 05.04.2012 - 21:12
Kosiniak-Kamysz: Euro 2012 obniży bezrobocie w Polsce
Minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz wyraził przekonanie w czwartkowej rozmowie z PAP, że bezrobocie spadnie w związku z Euro 2012. Jego zdaniem piłkarskie mistrzostwa pobudzą gospodarkę, która wchłonie część bezrobotnych.
Zgodnie z opublikowanymi w czwartek przez resort pracy szacunkami w marcu br. bezrobocie spadło do 13,3 proc. wobec 13,5 proc. w lutym.
Minister pracy i polityki społecznej powiedział w czwartek PAP, że spadek zarejestrowanych bezrobotnych w marcu o prawie 25 tys. osób, czyli o 1,1 proc. wobec lutego, był większy niż w analogicznym okresie ubiegłego roku (wtedy liczba zarejestrowanych bezrobotnych obniżyła się o ok. 16 tys.).
Zwrócił uwagę, że wzrosła o ok. 40 proc. liczba wolnych miejsc pracy zgłoszona do urzędów (85,5 tys. w marcu wobec 24,7 w lutym - PAP). Taki sam poziom bezrobocia notowano w marcu 2011 r., tyle tylko, że wtedy spadek stopy bezrobocia był mniejszy i wyniósł 0,1 pkt proc. - wobec 0,2 pkt proc. obecnie.
"Spadek bezrobocia związany jest ze zmianami o charakterze sezonowym, typowymi dla polskiego rynku pracy. Odnotowujemy wzrost zatrudnienia w budownictwie, rolnictwie, ogrodnictwie i leśnictwie" - powiedział minister.
Według niego pierwszy kwartał tego roku jest bardzo podobny - jeśli chodzi o bezrobocie - do pierwszych trzech miesięcy ub.r. "Te dane nie potwierdzają wróżonego przez niektórych komentatorów skoku bezrobocia" - uważa minister.
Jego zdaniem bezrobocie spadnie w związku z Euro 2012. "Zatrudnienie wzrośnie szczególnie w takich branżach jak logistyka, transport, hotelarstwo, gastronomia. Ożywienie, także w okresie poprzedzającym Euro 2012, powinno pojawić się w szeroko pojętym przemyśle turystycznym. Mam nadzieję, że będzie ono kontynuowane także w okresie wakacyjnym" - powiedział.
Dodał, że "promocja kraju podczas trzeciej co do wielkości imprezy sportowej na świecie, jaką jest Euro 2012, to propagowanie nie tylko sportu, ale także walorów turystycznych kraju".
Kosiniak-Kamysz liczy, że Euro 2012 będzie okazją do zdobycia doświadczenia i wzbogacenia CV przez młode osoby.
"Często pracodawcy szukają pracowników młodych i wykształconych, a zarazem doświadczonych. Ze spełnieniem tego trzeciego warunku jest zawsze najtrudniej" - wskazał minister.
Kosiniak-Kamysz przyznał, że część prac związanych z Euro 2012 będzie sezonowa i po zakończeniu turnieju niektórzy zatrudnieni będą musieli znaleźć nową pracę. Zdaniem ministra jest jednak szansa, że rozkręcona wielką imprezą gospodarka wchłonie część bezrobotnych.
"Pewnie nie wszystkich, ale na pewno część. Euro 2012 pobudzi bowiem gospodarkę, a rozwijająca się gospodarka tworzy miejsca pracy. Mam nadzieję, że te pozytywne skutki związane z imprezą pozostaną" - powiedział.
Minister poinformował, że aktualna jest przygotowana na potrzeby budżetu prognoza, zgodnie z którą na koniec roku bezrobocie ma wynieść 12,3 proc., ale - zaznaczył - "jak każda prognoza jest ona obarczona ryzykiem".
Polskie pendolino pofrunie po torach dla PKP Intercity pod koniec 2013 r.
O superszybkim pociągu dla Polski wiemy coraz więcej. W kwietniu w fabryce w Savigliano ruszyła produkcja pendolino dla PKP Intercity. Pierwsze pudła wagonów powinny być gotowe w październiku, zaś na tory wjadą pod koniec 2013 r. Za najtańszy bilet zapłacimy 60 zł.
Francuski Alstom jest właścicielem zakładów Fiat Ferroviaria, czyli producenta pendolino. Przed podpisaniem umowy z PKP Intercity sugerował, że część produkcji superpociągów umieści w zakładach Alstom-Konstal w Chorzowie, ale ostatecznie wycofał się z tego zamiaru.
– W kwietniu w fabryce w Savigliano ruszyła produkcja pendolino dla PKP Intercity. Pierwsze pudła wagonów powinny być gotowe w październiku – mówi Dorota Januszkiewicz z Alstom Polska.
Pendolino online
O nowych pociągach wiadomo coraz więcej. – Wspólnie z producentem dogrywamy szczegóły aranżacji wnętrza pociągów, ustawienia foteli i informacji pasażerskiej dla podróżnych – mówi prezes PKP Intercity Janusz Malinowski.
Według naszych ustaleń spośród trzech dyskutowanych w gabinetach nazw dla szybkich pociągów – Aero, Błyskawica i Bielik – zarządowi PKP Intercity najbardziej odpowiada ta ostatnia. PKP IC nie chce na razie oficjalnie potwierdzić informacji o wyborze nazwy.
Gotowa jest za to wstępna wersja znaku graficznego, który zostanie wkomponowany w tzw. malaturę (czyli wzór malowania wagonów). Wiadomo też, że na pokładzie pendolino dostępna będzie sieć WiFi, chociaż za korzystanie z internetu trzeba będzie zapewne dopłacić do biletu.
Znany jest już układ foteli trzech klas. W Pendolino Intercity będzie można podróżować klasą drugą, pierwszą i – to całkowita nowość w PKP – biznes. Cena za przejazd w klasach biznes i pierwszej będzie uzależniona od częstotliwości podróżowania (przewoźnik wprowadzi program lojalnościowy). Cena w drugiej klasie będzie zależała od daty zakupu biletu – im wcześniej przed wyjazdem i im dalej od okresów szczytu przewozów, tym taniej.
Ile zapłacimy za przejazd? Prezes PKP Intercity Janusz Malinowski zapowiedział, że najtańszy bilet na pociąg Pendolino z Warszawy do Gdyni (ewentualnie ze stolicy do Krakowa albo Katowic) w drugiej klasie wyniesie ok. 60 zł, a najdroższy w pierwszej – ok. 150 zł. Cennik dla klasy biznesowej to wciąż tajemnica.
Dzięki składom Pendolino spółka obiecuje przejazd z Warszawy do Trójmiasta (na remontowanej kosztem 10 mld zł do 2013 r. linii E65) w 2,5 godziny, a ze stolicy do Krakowa i Katowic – po Centralnej Magistrali Kolejowej – w 2 godz. 15 minut. Na trasie ze stolicy do Gdańska pendolino rozpędzi się do 160 km/godz. 200 km/godz. osiągnie na CMK.
Bruksela się waha
Problem w tym, że oficjalnie pendolino wciąż nie ma zapewnionego finansowania. Połowa pieniędzy na zakup pociągów ma pochodzić z unijnego programu Infrastruktura i Środowisko, a reszta z kredytu Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Komisja Europejska nadal zgłasza jednak wątpliwości wobec zaproponowanego przez stronę polską modelu finansowania.
Pytania KE dotyczą 10-letniej umowy na świadczenie przewozów międzywojewódzkich, którą spółka PKP IC podpisała w lutym ubiegłego roku z ówczesnym Ministerstwem Infrastruktury. Bruksela bada, czy nie jest to niedozwolona pomoc publiczna.
– W marcu byłem w Brukseli, żeby wyjaśniać wątpliwości Komisji Europejskiej. Nie widzę zagrożenia dla finansowania zakupu 20 pendolino dla Polski – twierdzi jednak Janusz Malinowski.
Napisano 05.04.2012 - 21:56
Napisano 06.04.2012 - 01:32
Napisano 06.04.2012 - 11:31
1. Rośnie armia urzędasów...
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych