Paweł@
Tak, wolny rynek przynosi korzyści dla wszystkich. Niestety przy obecności wielu narodowych krajów, nie ma możliwości wprowadzenia prawdziwego wolnego rynku - z powodu dużych tarć interesów. Każdy człowiek chce sobie zrobić dobrze i żeby jego grupa miała przewagę nad inną. Interwencjonizm narodowy leży u podstaw niemal wszystkich krajów. Skoro nakładając pewne cła, albo zakazując pewnych towarów uzyskujemy przewagę nad konkurentem - robimy to.
W pewnej krainie istnieją dwa kraje. Jeden wolnorynkowy Liberia, drugi interwencjonistyczny Interwo. Oba hodują krowy na mięso, jednak ziemia w kraju pierwszym jest bardziej urodzajna i krów można wyżywić więcej z mniejszego areału. Krowy są tańsze, wypierają producentów z kraju drugiego.
Co robi kraj Interwo? Nakłada cło na krowy z Liberii, żeby wyrównać szanse swoich producentów, albo wręcz ich faworyzować. Kraje robią to przy każdej okazji, by tylko zyskać przewagę.
Największy globalny ślad wolnego rynku w tym aspekcie możemy zaobserwować w dzisiejszej UE, gdzie 27 krajów handluje ze sobą bez patrzenia na ręce drugiego i bez interwencjonizmu. Dzieję się tak, bo kraje te sobie ufają. Zaufanie jest tutaj podstawowym aspektem. Zaufanie że inny kraj nie prowadzi w stosunku do Ciebie polityki która Cię deklasuje w stosunku do niego. Dopóki będą istnieć kraje narodowe, nie widzę szans na prawdziwie wolny rynek, bez nacjonalizmów.
Udzielając kredytów mało kto patrzył skrupulatnie na zdolność, stąd m.in wziął się kryzys drogi mylo.
Dokładnie. W USA. W Polsce nie doszło do takiego rozpasania banków, by dawać kredyty hipoteczne ludziom bez dochodów. Ludzie są w stanie spłacać swoje zobowiązania, to znaczy że stać ich na nie. Może niektórym jest ciężko, ale to ich wybór.
Nie, nasze zdolności kredytowe związane są z restrykcyjną lub ekspansywną polityką kredytową banków. Zarabiając tyle samo możesz w pewnyk okresie dostać kredyt, w innym nie masz na to szans. Problem w tym, że to zaszło za daleko i teraz będziemy płacili za to grubą kasę.
Za kredyty się płaci, jeśli ktoś tego nie liczył biorą kolejne... Nic na to nie można poradzić. Kredyt inwestycyjny jest rzeczą pozytywną i napędzającą gospodarkę, kredyt konsumencki tylko ją drenuje z pieniędzy. Ludzie sami podejmują decyzje. Jednak banki w Polsce nie są samobójcami, jak widać dają tyle kredytów by nie spowodować wielkiego kryzysu zadłużenia. To oznacza że Polaków stać na te kredyty, może ledwo, ale stać.
Bogactwo drogi mylo nie bierze się z pieniądza tylko z pracy. Z tego, że pożyczamy pieniądze zrodził się olbrzymi wzrost konsumpcji, napędzający do pewnego stopnia naszą gospodarkę. Zdajesz się jednak nie dostrzegać, że jest to konsumpcja na kredyt, co przy braku odpowiednich fundamentów ekonomicznych w skali makro i mikro musi przełożyć się problemy.
Konsumenci nie posiadają tak wiele długów, by można było tym podpierać teorię o napędzaniu konsumpcji tylko kredytem. Kredyt pomaga, zwłaszcza w większych wydatkach - typu telewizor, czy samochód. Ale większość konsumpcji jest tworzona przez wydawanie zarobionych pieniędzy. Polacy mało oszczędzają i uwielbiają wydawać, to jest jedno ze źródeł tej ogromnej konsumpcji.
jest dokłądnie odwrotnie. Niei jest spłacona, ale spłacana. Z uwagi na trudności w funkcjonowaniu firm w dobie ciężkiej sytuacji ekonomicznej globalnych finansów spłacana będzie z większymi trudnościami. Abstrachujac już od tego, że maszyny i materiały są mobilne i bez problemu jako "bogactwo" mogą być przeniesione w dowolne miejsce na świecie uszczuplając naszą gospodarkę a "doładowując" inną o lepszych perspektywach.
Zwykle firmy biorą maszyny w leasing na 3 lata, albo w kredyt na lat 5. Jest to podyktowane sprawami podatkowymi i amortyzacją środków trwałych. Dłużej amortyzuje się nieruchomości. Dłuższe kredyty są też dawane na wielkie i drogie maszyny. Jednak jest to rzadkość.
Więc biorąc 3 i 5 lat za zwyczajowy okres spłacania należności za zakupione środki trwałe - to znaczy że spłacona jest większość środków trwałych z lat przed 2009 jeśli chodzi o leasing, albo 2007 jeśli chodzi o kredyt bankowy. To znaczy że środki trwałe z lat 1989 - 2007 są w większości w pełni spłacone.
Maszyny mogą być przeniesione, ale dopiero po
sprzedaży. Chyba że mówisz tutaj o zbrojnej napaści na nasz kraj.
skąd takie dane? Jest to oczywista nieprawda, przytocz źródło. Zwiększyło się PKB a nie żaden majątek narodowy.
Mówisz o sprzedaży nierentownych i przestarzałych maszynowo zakładów z czasów PRL? Ja tu mówię o prawdziwej sile gospodarki, czyli sektorze MiŚ - małe i średnie przedsiębiorstwa. One obrosły w nowoczesne parki maszynowe i technologie. Co mnie obchodzą medialne molochy, to właśnie MiŚe tworzą większość miejsc pracy.
poprzez wzrost konkurencyjności spowodowany niższymi kosztami pracy, bardziej elastycznym kodeksem pracy , niskimi podatkami. Dla inwestora zależność jest prosta, im mniej regulacji tym lepsze warunki rozwoju.
Od tego nie staniemy się potęgą polityczną. Po za tym płace już dziś mamy o wiele niższe niż na zachodzie i nadal jesteśmy średnio konkurencyjni.
Czego jeszcze nam brakuje?
i to niby my jesteśmy pesymistami w kontekście gospodarczego rozwoju naszego kraju?
Ja jestem realistą. Z jednej strony ganicie niemal wszystko co dzieję się w kraju, z drugiej mówicie że zmiany w gospodarce mogą zmienić naszą pozycje wobec potężnych sąsiadów.
podaj przykład takiego Państwa, ja takiego nie znam. W pańśtwach socjalistycznych wyglądało to tak: Miały bogactwa, które przejadał im system. Sukcesy zaczęły odnosić jedynie w tych gałęziach, które zreformowały. Tam gdzie pozostał socjalizm był on nadal kulą u nogi.
Po przeczytaniu tego mam wątpliwości czy przeczytałeś mojego posta. Przecież podałem kilka przykładów.