Pod względem biologicznym rodzimy się jako kobiety albo jako mężczyźni i tak też powinniśmy łączyć się w pary, jakkolwiek niekiedy zdarzają się ludzie, dla których nie jest to sprawa oczywista. I o ile nie mam nic przeciwko odmienności takiej osoby, nie mam problemów z utrzymywaniem z nią kontaktów, traktowaniem jako równą sobie, to nigdy, przenigdy nie powiem, że jej spółkowanie z osobą tej samej płci jest czymś normalnym. Dla mnie będzie normalną osobą, która robi nienormalne rzeczy, ale tak naprawdę... nic mi do tego! To jej życie, jej wybór, jej decyzja, jednak nie zdzierżę tylko jednej sytuacji - mianowicie kiedy wyjdzie na ulicę i zacznie ludziom wmawiać, że to, co robi, jest normalne.
Dodam też jeszcze kilka słów na temat, który jest dla mnie jedną wielką paranoją - kwestia definicji tolerancji. Uważam że w świecie mediów jest ona tak przekłamana, iż dawno już przestała być "tolerancją" samą w sobie.
Według mnie tolerancja, jak nazwa przecież wskazuje, oznacza tolerowanie, czyli sytuację, w której widząc coś, co nam nie odpowiada, "przymykamy" na to raczej niechętnie oko. Pozwalamy na istnienie czemuś, co potencjalnie jest dla nas niewygodne, jakkolwiek decydujemy się nagiąć nieco swój komfort, aby tamto "coś" mogło egzystować. Tolerancja nie oznacza zatem reformacji prawa, redukcji ochronnego płaszcza moralności na skalę ponadprzeciętną. Tolerancja to dawanie palca, a nie całej dłoni!
Jak dla mnie "tolerancja" pretenduje do grona najbardziej zeszmaconych słów w dziejach ludzkości i niedługo zajmie miejsce tuż obok wyrazu "miłość".
Użytkownik Naele edytował ten post 15.03.2012 - 18:48